Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

u nas brama jest czasem otwarta, po terenie firmowym biega ONek, po naszej posesji biega pudliszon - w obu przypadkach nie widzę potrzeby zamykania bramy kiedy JA jestem z psem na dworze - nad tymi psami mam 100% kontrolę jeśli chodzi o wychodzenie po za teren - oba są nauczone że istnieje "niewidzialna granica" ich bytowania w czasie kiedy brama jest otwarta, dla obu ta granica to około 5m i nie mają prawa podejść bliżej, nawet nie próbują. Kiedy ktoś przechodzi wołam psa do siebie i go usadzam, kiedy ktoś znika pies zostaje odwołany z komendy.
Nie widzę powodu, żeby ten facet miał przepraszać - bo niby za co? ty też przepraszasz kiedy masz spuszczonego psa i ktoś nagle ci wyłazi zza zakrętu i prosi o zapięcie psa? (zakładając że Twój pies nie podleciał do nikogo, nawet nie zdążył zwrócić na tego kogoś uwagi).

Dziś nie wiem co mi strzeliło.. ale postanowiłam Leona trochę odchamić (swoją drogą chyba muszę go zaprzyjaźnić z ONkiem rodziców...) pojechaliśmy do miasta.. do parku.. najpierw byliśmy śledzeni przez jakieś wielkie bydle, które próbowało Lennemu wepchnąć nos w d.. (Lenny oczywiście ucieszony straszliwie bo PIES! PIES się chce z nim bawić!) tylko że pies mało przyjazny bo nastroszony.. kiedy w końcu się wkurzyłam i próbowałam bydle odgonić a to zaczęło się na mnie szczerzyć wyciągnęłam gaz (dzięki dziewczyny! to przez wasze opowieści go kupiłam! :) ) myślę sobie że jak podejdzie bliżej to mu psiknę, bo nie chcę wylądować w szpitalu, więc wymierzyłam... i nagle znalazł się właściciel! 15min pies za nami lazł i nikt nie zareagował (było trochę ludzi..) oczywiście babcia moher z wielkim halo, że jej psa chce zabić! poprosiłam żeby zapięła psa na smycz.. babcia nie miała, a wydzierała się na mnie coraz głośniej, że co ja w ogóle sobie myślę - ja, jako że dziś kompletnie siły i ochoty na pyskówki nie miałam grzecznie odpowiedziałam, że nie mam zamiaru się z nią wykłócać że to jej obowiązek mieć smycz i że mandat za brak smyczy to 500zł (przesadziłam jak zawsze ;) ) i że kłócić to ona się bardzie z policjantami - telefon w rękę i udaję że dzwonię - NAGLE! znalazła się smycz :) i babcia czym prędzej zniknęła z psiakiem, a pani która obserwowała całą sytuację (miała BOSKIEGO szczeniaka husky! dawno tak pięknego szczenięcia nie widziałam!) podeszła do mnie zanosząc się śmiechem, i powiedziała, że walczy z tą babą już kilka tygodni, bo jakiś czas temu ten bydlaczek rzucił się na jej szczyla i jestem chyba pierwszą osobą która sprawiła że smycz się wreszcie znalazła i że chyba też musi babcię straszyć policją, bo inne sposoby nie działają - dzięki temu Lenny miał super zabawę z bardzo miły szczylem, wylatali się na łączce, a ja od pani dowiedziałam się jakich miejsc w okolicy się wystrzegać, bo "z małym psem to ciężko tutaj".

Link to comment
Share on other sites

[quote name='strix']Poza tym, że to stwierdzeni ejest wybitnie seksistowskie, jest też nieprawdziwe.[/QUOTE]
Seksistowskie? Może... Ale jako kobieta jestem słabsza od 90% mężczyzn- więc jeżeli ktoś zagraża mi fizycznie, chce użyć siły- dlaczego nie mam dzwonić po narzeczonego czy brata? Ja nie mówię o przepychankach osiedlowych- bo wszystkich osiedlowych "dresiarzy" :D znam i wielu z nich to moi koledzy z podstawówki- ich się nie boję, chodzi mi o sytuacje poważne i zagrażające mi realnie- a z takimi się zetknęłam, żeby nie było że jestem gołosłowna. Policja ma na to odpowiedź- "zgłasza pani popełnienie przestępstwa? Zapraszamy na komendę, spiszemy protokół". Przynajmniej w W-wie, gdzie mają co robić.
[QUOTE]Przemoc rodzi przemoc. Jeśli Ty wyślesz jakiegoś pana,żeby załatwił porachunki z burakiem,to nie tylko narazasz się na eskalację rpzemocy, ale wysyłasz jasny komunikat, że z Tobą liczyć się nie trzeba. No bo przecież sama sobie nie ufasz ani nie wierzysz w swoje możliwości, skoro posługujesz się znajomą para spodni.[/QUOTE]
Wysyłam komunikat że sama sobie nie ufam? A ja myślałam że mierzę siły na zamiary... I dlaczego mam dać sobie wejść na głowę jakiemuś obcemu chamowi, skoro ten jeżeli tylko słyszy, że proszę kogoś, żeby po mnie wyszedł- zazwyczaj po prostu się zawija? Co nie znaczy, że nie potrafię sobie sama radzić- po prostu jak już pisałam- każda sytuacja jest inna, w wypadku opisywanych dresiarzy z łatwością bym ich zgasiła pierwszym lepszym tekstem- boję się tylko nieprzewidywalnych świrów, psychopatów itp... Po Twoich słowach widzę, że chyba nigdy nie byłaś zaatakowana, straszona nożem w celu zgwałcenia itd- i kto wtedy mi pomógł? Nie policja, bo nie wyciągnęłabym telefomu nawet- tylko darcie się "Suchy! (wymyślona ksywka) Tu jest jakiś zboczeniec!" Po czym wybiegłam na środek ulicy i próbowałam zatrzymać jakikolwiek samochód- niestety,, nikt się nie zatrzymał. Szłam w stronę przystanku gdzie stali ludzie, typ-zboczeniec krzakami równolegle, ale podejść już się bał, bo nie wiedział czy ten mój kolega w końcu jest czy nie- w końcu doszłam do przystanku- i wydarłam się do 20-stu osób że przed chwilą ten oto typ- przeszedł za mną- chciał mnie zgwałcić. Nikt nic nie zrobił, oprócz dwóch dziewczyn, po naszych krzykach wsiadł do pierwszego autobusu który przyjechał. Dodam, że miałam wtedy jakieś 17 lat...
[QUOTE]Z własnego doświadczenia wiem, że nic tak nie działa na chamów jak dobra gadka. Zdecydowana, odważna kobieta po prostu zbija ich z pantałyku. Zaś przejmując ich zasady gry i uciekając się do siły fizycznej, nie jesteś w niczym lepsza od nich. No i oczywiście jest szansa, że ich kolega będzie dużo wiekszy i silniejszy od Twojego.[/QUOTE]
Same nie mamy szans uciekając się do przemocy- no chyba że nazywamy się Agnieszka Rylik... Co do "zdecydowanej i odważnej" nie bardzo rozumiem co dokładnie masz na myśli- stawianie się? Dyskusję? Jest takie przysłowie:"wchodząc między wrony musisz krakać jak one"- i jest to prawda. Ja nie piszę, że dzwonię po kolegę, brata, narzeczonego, żeby oprawili typka który do mnie startował- po prostu samo przekonanie że nie jestem sama, na ogół odstrasza zawodnika- właściwie to innej reakcji nie spotkałam...

Link to comment
Share on other sites

[COLOR=blue][I]Aleola[/I][/COLOR] Nadal sadze że w tym wypadku niema żadnej winy tego gościa.
Może, nie doczytałam, ale myślałam że psy nie wybiegły, tylko stały z właścicielem na jego terenie.
Choć moim zdaniem ten człowiek nie ma za grosz wyobraźni i "poczucia " swoich psów, jeżeli sa agresywne a sam jakby wabi ich do tego by kiedyś wreszcie wybiegły za ta brame i będzie pan miał wielkie kuku o.

[COLOR=blue][I]Sahma[/I][/COLOR] i o to mi chodziło. Choć trzeba mieć tez ludzki rozsądek i głowę na karku. Często jest tak , że ma się niby 100 %odwoływanego psa, lecz przypadki chodzą po ludziach i pies zobaczy kota czy swojego największego psiego wroga i "wypadek" gotowy. Staram się zamykać bramę choćby dlatego że na moim wioskowym osiedlu biegają luźno jazgoczące podrostki, które często właśnie wybiegają z nie zamkniętej bramy , czy nurkuja pod rozkopanym płotem.

...

Mam do Was pytanie, miałam ost. taką sytuację z listonoszem. Jestem sobie w ogródku , bawię się z małym chłopcem ,dzieckiem mojej kuzynki , a psy leżały i biegały woku nas.
Nagle przyjeżdża listonosz i bach bez pardonu otwiera bramkę i próbuje wejść na nasz teren ( przypuszczam, że przyzwyczajony do Leny która jest łagodna, i szczeka ostrzegawczo - jedynie dlatego bo została tego nauczona na komendę - Omara jeszcze nigdy nie widział u nas.)
Omar przez swą przeszłość jest bardzo terytorialny oraz ma zapędy obronne. Gdy zobaczył Listonosza który wkracza do Nas popędził w stronę furtki i zaczął wzorowo rewirować przy listonoszu ( żadnych warknięć, parę razy szczeknął, potem pilnował i czekał tylko siedząc przy listonoszu, aż ja podejdę ).
Ten narobił barabanu ( nie dziwię się ) i zaczął krzyczeć , żeby wziąć psa, jak można trzymać tak agresywna bestie itp. Ja od razu gdy zobaczyłam go, poszłam w stronę furtki .
Ten zaczął pluć mi w twarz, żebym się pośpieszyła, że to karygodne i już mi wypisuje awizo.
Ja mu grzecznie mówię [I]:
"Proszę na mnie nie krzyczeć, ja też potrafię.
Ma pan wywieszoną tabliczkę UWAGA Psy,
więc proszę się zastanowić nad wejściem, jeżeli Panu życie miłe.
Pies pana nie drasnął , ba ani nie dotkną, a ja jestem w pobliżu, więc jakie awizo ?"
Zatkało go na chwilę i tylko wymruczał : " Ja tylko emeryturę dla babci przyniosłem"[/I]

Wzięłam Omara, posadziłam go, pies odpuścił swoje bronienie, i poszłam dalej do chłopca.

Byłam lekko zestresowana cała sytuacja, sadze że listonosz srał w pory, więc nawet przez myśl nie przyszło mi powiedzieć " przepraszam za zaistniałą sytuację".
Może to głupio zabrzmi, ale byłam dumna z psa, za tą aktywność ( nigdy nie był uczony nawet sportowego rewirowania ) i że nic nie zrobił temu listonoszowi.
Ciężko pracuję nad zachowaniem Omara ( pies był przez parę lat trzymany w ala kojcu , głodzony i bity czym popadnie) , która na początku zachowywał się jak pies stróżujący, a nie obronny.

Głupio mi było jak cholera, długo myślałam o tej sytuacji. W tej chwili listonosz , czeka przed bramką . Już nie odważy się wejść. Przeprosiłam go za całokształt i oznajmiłam, że domofon jest w trakcie realizacji ;)
Omar wyluzował się już przed nim, często biorę go na smycz i idę po przesyłki. Sam listonosz jest pełen podziwu jakie pies robi postępy.

Pytanie do Was :
Czy jest taki paragraf, pod którym mogłabym być posądzona przez listonosza ? Po prostu nie daje mi to spokoju ;)

Tak jak napisałam, to nie była żadna aktywna obrona, pies nawet nie dotknął Listonosza.
Na bramie widnieje tabliczka " UWAGA Psy" a Listonosz, był na naszym terytorium.

Link to comment
Share on other sites

[B]drzalka[/B], nie ma takiego paragrafu, na który powołując się, listonosz mógłby Cie posądzić ;). Zresztą uważam, że tego nie zrobi. Listonosze są przyzwyczajeni do psów. Dziwi mnie, że wszedł. Zwykle listonosze są zachowawczy, wiedząc, jak psy ich nie lubią.

Powtarzam po raz kolejny, że nie czepiam się otwartej bramy, tylko agresywnych psów. Już dwa razy przy mnie te psy wybiegły z otwartej bramy i zaatakowały innego psa. Właściciel, gdy psy gryzły innego psa, wołał je, ale psy nie słuchały. Mało tego- nie umiał zareagować, nie umiał zmusić ich, żeby puściły ofiarę. Zresztą: dwa duże rozwścieczone psy nawet bez obroży. Jak zapanować nad nimi? Nie ma nawet za co przytrzymać.

[B]sachma[/B], nie wiem, czemu ludziom "przepraszam" już nie przechodzi przez gardło. Widzę, że to awangarda w dzisiejszych czasach, ale tak, ja przepraszam, gdy mój pies jest spuszczony ze smyczy, a ktoś wychodzi zza zakrętu i prosi o jego zapięcie. Bo według przepisów mój pies powinien być zapięty na smyczy, a ten ktoś wcale nie powinien prosić o jego zapięcie. Wołam psa, zapinam na smycz, mijając człowieka mówię zwykłe "przepraszam". Korona mi z głowy, gwarantuję, nie spada. ;)
Facet powinien mnie przeprosić: za to, jak zareagował, za to, że musiałam stać i czekać, za to, że to JA muszę troszczyć się o to, żeby jego psy nie pogryzły mnie i mojego psa, co nie jest moim, tylko JEGO obowiązkiem.
Zrozum, gdybym przechodziła koło Twojej bramy, byłaby otwarta, Twój pies by był na posesji, a ja nic bym nie wiedziała na Wasz temat, to przeszłabym spokojnie obok, bez strachu i nie kazałabym Ci się przepraszać za otwartą bramę. Bo ja nie chcę być przepraszana za otwartą bramę, bo mnie nie chodzi o otwartą bramę.

Ja widzę winę faceta, bo nie troszczy się o innych ludzi. Uważa, że to problem przechodniów ulicznych, jak sobie poradzą z jego agresywnymi psami. Jest przy tym chamski i ordynarny. Na dodatek, gdy minęłam jego posesję, otworzył bramę, a psy wybiegły i jedyne, co mogłam zrobić w tej sytuacji, to puścić smycz mojej Santy, żeby uciekała, bo wiedziałam, że jej nie obronię, że ona sama tego nie zrobi, a ten facet- tym bardziej. Jeszcze cieszyłby się, że dał nauczkę "natrętnej babie". Gdy wracałam po kilku godzinach brama znów była otwarta, znów musiałam prosić o zamknięcie psów i gdybym tego nie zrobiła, psy znów by wybiegły, by zaatakować mojego. Mój pies dostaje już drgawek, gdy przechodzimy tylko w pobliżu tej posesji.

Link to comment
Share on other sites

Zgadzam się teraz z Tobą aleola. Po prostu odnosiłam się do tego co napisałaś w pieszym poście.


Zwykłe przepraszam sprawi ludziom straszny problem w dzisiejszych czasach.
Sama gdy jadę rowerem, przykładowo chodnikiem, nie tylko dzwonie dzwonkiem, ale i przepraszam i dziękuje za usunięcie się, zrobienie miejsca na sfobodny przejazd ;)
Gdy mój pies niewiem przejdzie koło kogoś i go muśnie , czy oślini - przepraszam za jego zachowanie.

Nienawidzę buractw i chamstwa.
To jest po prostu kultura, aż miło się robi i uśmiech jawi się na twarzach przechodniów.
Chyba o to chodzi, żeby wszyscy jakoś razem egzystowali na tym świecie, anie tylko szerzyli złość i na siebie nawzajem naskakiwali.
Problem jest największy w tym, że są tacy, którzy mają poprzerastane ego i mniemanie o sobie oraz nie potrafią się przyznać do tego że mają przykładowo agresywnego, nie wychowanego psa, który robi problemy.
Próbują to zatuszować lub nawet obrócić to w zaletę, szczując i lekceważąc zachowanie swojego psa.

Link to comment
Share on other sites

Wy tu o psach wylatujących z bramy, a ja miałam zupełnie inną sytuacje gdzie mi babsztyl psy zamknięte na podwórku kazał uwiązywać :evil_lol: Mało, że przełazi prywatnym dojazdem, psy zamknięte na podwórku to to się jeszcze piekli czemu psa nie uwiąże:evil_lol::evil_lol: śmiechu warte:evil_lol: Tak mi się przypomniało ;)

Link to comment
Share on other sites

A ten facet u mnie od koszmarnego dueciku zrobił sobie bramę :shock: Co prawda składa się ona z jakichś pordzewiałych skrzydeł, ledwo stoi, ale jest! Chyba się przestraszył, że ktoś mu jego "hehe agresora" w końcu uszkodzi... :roll:

Link to comment
Share on other sites

[B]Evel[/B]- dobre i to- oby tylko brama nie była zwykłą prowizorką :razz:... Widziałam na własne oczy, jak skoczne potrafią być owczarki, nie mówiąc np o dobermanie którym przez jakiś czas się opiekowałam- ten skakał za moim ojcem przez bramę o wysokości 180cm.

[B]Aleola[/B], nie daj się zastraszyć temu facetowi- chociaż z drugiej strony, czytając że Twoja Santa już dostaje drgawek kiedy tam podchodzicie, to świadczy o jej dużym stresie... Może po prostu na jakiś czas- chociaż kilka dni, zmieńcie trasę spacerów? Chodzi mi o to, żeby suczka nie nabawiła się urazu z którym później zostaniecie same, i może być ciężko ją wyprowadzić "na prostą" (nie wiem nic o Twojej suczce, tak więc nic Ci więcej nie doradzę, ale jeżeli to sunia po jakichś przejściach, naprawdę nie warto ryzykować następnej rysy na jej psychice :sad:). Mam nadzieję, że facet w końcu się opamięta, bo np wleci mu jakiś rottek czy bullowaty i wtedy to on będzie się bał o swoje psy... A czy SM jest poinformowana o tym fakcie? Jakby nie było- duże, niezamknięte i niepilnowane psy (w sensie że robią co chcą, na co dowodem jest to, że musiałaś puścić psa, żeby uciekał, bo zostałybyście zaatakowane) są zagrożeniem dla przechodniów... Jeden mandat. drugi, trzeci, w końcu zacznie mieć lżejszą kieszeń i może będzie bardziej myślał nt zamykania bramy... Dzwoniąc na sm bierz [U]zawsze[/U] dane osoby przyjmującej zgłoszenie. Życzę powodzenia.

Link to comment
Share on other sites

To mi się dwie sprawy z listonoszami przypomniały :)

Listonoszka, która przynosi listy do domu mojego chłopaka miała zwyczaj zwyczajnie otwierać sobie furtkę, drzwi do domu i sama, bezpośrednio sobie do niego wchodzić. Zdarzało się, że gdy nie było nikogo na dole, to wchodziła na górę i np. budziła śpiącego dziadka chłopaka, by podpisał odbiór. Upominanie te milsze i te mniej nie pomagało. Od wielu lat to samo.
Mój chłopak miał dość i postanowił coś z tym zrobić. Siedział sobie z Iwanem na podwórku, gdy usłyszał skuter listonoszki. Skuter ten bzyczy tak, że słychać ją długo długo przed tym, zanim ktokolwiek ją zobaczy. Poleciał do domu i zostawił Iwana na podwórku. Zamknął drzwi od domu, żeby Iwan stwierdził, że jest sam i stanął przy oknie za zasłoną.
Listonoszka oczywiście wchodzi jak do siebie i co? Widzi idącego na nią Iwana ze spuszczonym łbem. Podobno wybiegła jak oparzona i szok! nagle odnalazła domofon i nauczyła się dzwonić :) Chłopak wyszedł i oczywiście dostał zyebkę, że takich psów się nie wypuszcza, na co została oczywiście wyśmiana i chłopak uświadomił jej, że na swoim terenie może robić co chce, tabliczka wisi i że ma nadzieję, że na następny raz się zastanowi, zanim wejdzie do kogoś jak do siebie.
Od wtedy zawsze dzwoni.

Do mnie kilka miesięcy temu przyszedł listonosz, ja podpisuję i widzę jego wielkie gały. Wymamrotał coś, ale nie zrozumiałam. to było coś w rodzaju 'Szcz.. szcz.. sz.. cz.. szczcz.. u..'. Odwracam się i widzę moje trzy szkodniki próbujące dostać się do śmietnika w kuchni :)
Gdy mu powiedziałam, że to moje szczury, to nie mógł uwierzyć. Powiedział, że wyglądają jak te dzikie, bo takie ciemne są, a nie takie z białym jak w zoologicznych i że był w szoku a jednocześnie głupio my było mnie uświadomić, że mam takie stwory w domu. Aż musiał wejść i zobaczyć ich klatkę, ale gdy zawołałam chłopaków, bo pomyślałam, że może chce przyjrzeć się bliżej, to zwiał :D Teraz czasem się pyta jak tam szczurki, ale widzieć ich już nie chce :)

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

SM w moim mieście to porażka. Najczęściej po prostu nie odbierają telefonów, a żeby zainteresować ich faktem "jakiegoś psa", trzeba zmówić się w kilku sąsiadów i zadzwonić w tej samej sprawie jednego dnia.
Generalnie w rejon, gdzie ten facet mieszka, zapuszczam się stosunkowo rzadko, omijam jak mogę. Ale czasem przejście tamtędy jest koniecznością. Męczące jest nadrabianie trasy (ok. 1 km), gdy pod nosem ma się prostą drogę do celu. Na razie obieram taktykę, że będę często tamtędy chodziła i jeździła bez psa, a jak psy tego człowieka będą miały dostęp do ulicy, to będę zwracała uwagę i groziła telefonem na Straż. Jak nie poskutkuje, to zacznę dzwonić ze skargami. Myślę, że w końcu uda się nauczyć tego pana zasad współegzystencji społecznej ;).
Cieszę się, że nie tylko ja używam magicznych słów ;). To zwyczajnie miłe, gdy ludzie odnoszą się do siebie z szacunkiem i uśmiechem, zamiast szarpać się o byle co.
P.S. Zwykle to mężczyźni mają przerośnięte ego, a "męska duma" może być uznana spokojnie za plagę narodową ;)

Link to comment
Share on other sites

Cioteczki, a we mnie aż się gotuje...

Na moim osiedlu łazi facet około 50 z przerośniętym bokserem i zawsze podchodzi, kiedy ktoś jest z psem i prowokuje.
Dziś byłam z chłopakiem i psami na spacerze, on ma labradorkę (bardzo łagodną), a ja sznupka średniego (nie jest agresywny, nigdy psa nie zaatakował, ale bywa zadziorny - próbuje dominować wskakując na zad albo kładąc łeb na kark, więc unikam kontaktów z większymi od niego psami. Dodam też, że na smyczy szczeka na inne większe psy) stoimy i rozmawiamy ze znajomą na polu. Widzimy z daleka tego pana, on widzi nas i mimo że jest mnóstwo miejsca, to on idzie do nas. My psy mamy przy sobie, facet podchodzi na odległość 2m. Mój Bast już szczeka, a gościu stoi i się wpatruje. Nagle mówi: mam go spuścić? Mój chłopak na to: Proszę bardzo. Spuścił go. Pies podszedł, był spokojny, ja się ze swoim szczekającym odsunęłam.
Mój chłopak na to:
- Nie wiem co pan chce udowodnić, ale to, że pies szczeka, to nie znaczy, że jest agresywny. Poczytałby pan trochę o tym zamiast zaczepiać ludzi. Pies chce się przywitać albo jest podekscytowany i to jest jego normalne zachowanie.
Gościu na to nic, patrzy na mojego psa i mówi:
- niech go pani spuści, to zobaczymy. Ja na to:
- Nie, bo nie potrzebuję nic nikomu udowadniać, a poza tym może być agresywny (powiedziałam tak specjalnie) w stosunku do pana psa i nie zrobię takiej głupoty. Jestem miłośnikiem zwierząt i żadnego nie narażę na krzywdę!
- No dalej, niech go pani spuści to sie przekonamy.
Zaczęła się kłótnia, pies podszedł, obwąchały się, obyło się bez jadki, facet zawołał psa, który nie chciał do niego podejść , potem go złapał i poszedł. Za 5 min wraca znów, mój znów szczeka i to samo pytanie: spuścić go??? (takim grożącym tonem). ja już nie wytrzymałam i mówię:
- Niech mnie pan już nie denerwuje, jest pan jakiś niepoważny, mówię, że mój może być agresywny i po co pan tu znowu przychodzi?
- tak? to spuść go, to zobaczymy który jest agresywny! (i łapie za karabinczyk)
Mój chłopak dał znajomej psa, stanął przed gościem i mówi:
- spróbuje pan go spuścić, tylko się rzuci, to ja wtedy wkroczę do akcji. Czy pan nie rozumie, że nikt tu nie szuka zaczepki? Po co pan przychodzi tu drugi raz? Już pan raz go puścił, było w porządku więc o co znów chodzi?
- Bo mój pies jest grzeczny i dostojny, a nie tak jak tamten. Takie psy trzeba szczuć. Brzydki i niedobry. I szczeka. A mi to przeszkadza. Jakiś nienormalny. Nie to co mój.
Powiedzieliśmy jeszcze parę słów, facet w koncu odpuścił...

powiedzcie, czy ja moge w takiej sytuacji zadzwonic na SM? Spuścił psa, ale nie zaatakował naszych, natomiast mogłoby wyjść tak, że np. mój by go chciał dominować i zaczęłoby się...
albo czy on ma prawo czepiać się o szczekanie mojego psa? Jak to wygląda waszym zdaniem? Bo ja się nieco zdenerwowałam...

Link to comment
Share on other sites

Jak dla mnie to się kwalifikuje do zgłoszenia na policję :roll: Facet ewidentnie ma ze sobą jakiś problem... Podchodzi i agresywnie Was zaczepia, Twój pies jest pod bezpośrednią kontrolą (smycz) więc Waszej winy nie ma żadnej. A że pies szczeka, no bywa, a co ma robić, muczeć?

Link to comment
Share on other sites

Oczywiście, że masz prawo dzwonić, nie tylko na SM, ale tak jak ktoś wspomniał wyżej - nawet na policję. Facet po prostu Was zastrasza i szczuje swoim psem. Jeśli Twój pies by zaatakował i tak wina jest po stronie faceta bo to jego pies był bez smyczy i podbiegł do Twojego. Bezczelny burak, ja bym od razu postraszyła go telefonem do SM, może by się uspokoił...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='aleola']SM w moim mieście to porażka. Najczęściej po prostu nie odbierają telefonów, a żeby zainteresować ich faktem "jakiegoś psa", trzeba zmówić się w kilku sąsiadów i zadzwonić w tej samej sprawie jednego dnia.
Generalnie w rejon, gdzie ten facet mieszka, zapuszczam się stosunkowo rzadko, omijam jak mogę. Ale czasem przejście tamtędy jest koniecznością. Męczące jest nadrabianie trasy (ok. 1 km), gdy pod nosem ma się prostą drogę do celu. [B]Na razie obieram taktykę, że będę często tamtędy chodziła i jeździła bez psa, a jak psy tego człowieka będą miały dostęp do ulicy, to będę zwracała uwagę i groziła telefonem na Straż. Jak nie poskutkuje, to zacznę dzwonić ze skargami. Myślę, że w końcu uda się nauczyć tego pana zasad współegzystencji społecznej ;).[/B](...) Zwykle to mężczyźni mają przerośnięte ego, a "męska duma" może być uznana spokojnie za plagę narodową ;)[/QUOTE]
Ja bym dzwoniła, a nie tylko straszyła- w końcu facet zobaczy że tylko go straszysz i nic nie robisz, a wtedy może Ci się bezczelnie śmiać w twarz :roll: Poza tym im więcej skarg, tym bardziej SM i właściciel uświadomią sobie że problem istnieje i to nie Ty się czepiasz- ale przeszkadza on wielu osobom. Mogłabyś też namówić na telefon w tej samej sprawie mamę czy koleżankę. Myślę że nie ma co się zastanawiać- żeby nie było tak, że skończy się to pogryzieniem Twojej suczki lub/i Ciebie :sad: A jeżeli nie ma u Was SM (przepraszam, wcześniej nie spojrzałam na miejsce gdzie mieszkasz), dzwoń na policję- jeżeli jest to wieś czy nieduże miasteczko, panowie mają czas żeby podjechać i utemperować zapędy pana właściciela...

Twoje ostatnie zdanie rozwaliło mnie na łopatki- bo już myślałam, że ze mnie się feministka robi :D A faceci- i to, zauważ, najczęściej ci, którym coś w życiu nie wyszło, muszą podreperować swoje ego starannie kreowanym wizerunkiem- oczywiście każdy chce wyglądać w oczach innych na zaradnego, honorowego człowieka sukcesu ;). Aż śmieszne jest to, jak dalekie jest ich przekonanie o własnej wartości z tym, co reprezentują na zewnątrz...

[B]Milka_[/B] z tym "panem" ewidentnie coś jest nie tak- szuka zaczepki. Nie wiem czy był pijany, bo jakoś tak skojarzyło mi się z nagabywaniem podpitego typa, który szuka dziury w całym. Masz podstawy żeby dzwonić na policję, bo jak napisała Soko, facet Wam groził. Podejrzewam że gdybyś przy nim wyjęła telefon, zawinąłby się szybciutko ;). Masz szczęście, że był z Wami- Tobą i koleżanką, Twój chłopak- cały czas jesteśmy traktowane jak głupie kobietki, które można straszyć, wejść im na głowę, i co się żywnie podoba... Na Twoją korzyść (piszę tu gdyby doszło do spotkania z policją) jest tak jak pisała Evel- Wasze psy były na smyczach, jego został spuszczony i to z zamiarem użycia go przez właściciela jako psiego gladiatora... Aż strach pomyśleć, gdyby takiemu typowi "wpadł w ręce" amstaff czy rottek szczuty na inne psy- w ogóle powoli dochodzę do wniosku, po tych różnych wypadkach z pogryzieniami dzieci, z ciągnięciem psa za samochodem, za ast-em który ugryzł dziecko bo był zamykany w ciemnej łazience i miał zero socjalizacji- że to właściciele powinni zdawać jakieś testy psychiczne przed zgodą na posiadanie psa. To oczywiście nierealne- ale w niektórych wypadkach aż mam ochotę podejść i odebrać psa... Niestety- Polska najpierw musiałaby się uporać z bezdomnością i przepełnionymi schroniskami, żeby w ogóle myśleć o czymś takim (z wyjątkiem skrajnych przypadków, kiedy to reaguje TOZ).

Link to comment
Share on other sites

w przepisach (nie miejskich, ale ogólnych) jest bardzo ładny zapis i wynika z niego, że nawet jeśli teren ogrodzony, ale pies ma możliwość wyjścia to właściciel ma obowiązek trzymać go na smyczy/w kojcu - to tak dla tych co będą rozmawiać z policją, musicie sprawdzić gdzie to jest, bo ja już nie pamiętam, ale wiem z własnego doświadczenia, że warto znać konkretny przepis na pamięć i w razie odmowy ładnie go wyrecytować dyżurnemu - jest też coś o niezachowaniu dostatecznej ostrożności przy trzymaniu psa - to też jest w przepisach ogólnych a nie miejskich i ma się do przypadków kiedy pies coś zniszczy bądź zaatakuje psa lub człowieka, szczucie psem też jest nielegalne i podlega pod ten paragraf - i wierzcie, w Gdańsku mamy trochę zdarzeniówek (większość przechodzi przez moje łapki z uwagi na wykonywaną funkcję) właśnie z tego artykułu, więc policja jak najbardziej przyjeżdża - tylko ważne jest to że nie każdy dyżurny dobrze zna przepisy KK jest obszerny, oni mają na szkoleniach i w szkółce masę z ruchu drogowego i przestępstwom przeciw zdrowiu i życiu i czasem po prostu nie pamiętają już o tych przepisach dot psów, bo jednak kiedyś się takie sprawy załatwiało inaczej - jak sąsiad miał groźnego psa to się ludzie zbierali i go truli - bez policji/milicji - dobrze znać swoje prawa i chociaż wyrywkowo brzmienie artykułów, żeby policja was nie zbywała ;)

Link to comment
Share on other sites

Myślałam o tym, żeby zadzwonić, ale kiedy mój chłopak się postawił, koleś szybko się zmył. Gorzej, jakbym była sama. Dlatego myślę o tym, żeby kupić gaz pieprzowy - nie muszę go wcale używać, wystarczy że pokażę że mam.
A w razie gdyby doszlo do bójki psów, wtedy może się przydać.
Myślałam o telefonie na policję, ale nie wiedziałam, czy ktoś się przejmie tą sprawą, weźmie ją w ogóle pod uwagę, skoro pies łagodny i nie rzucił się, a był spokojny, cichy i opanowany.
Dziwny ten człowiek naprawdę - to na pierwszy rzut elegancki pan - chodzi w płaszczyku, a do psa zwraca się: "pozwól do mnie, proszę tutaj" .. jednak nie może zdzierżyć faktu, ze inny pies na niego szczeka i sam zamierza go za to ukarać, nasyłając swojego...
to nie pierwszy raz, bo rozmawiałam z innymi psiarzami i też im tak robił.
Następnym razem zadzwonię. A sądzę, że nieraz go jeszcze spotkam, bo mieszka w pobliżu.. nieraz go z daleka widywałam.

Link to comment
Share on other sites

Milka, w Twoim wypadku naprawdę nie chodzi o psa (jaki jest przyjazny, super i w ogóle) tylko o właściciela, który bezczelnie Cię zastrasza. Przy kontakcie dwóch psów gaz jest nieco niebezpieczny bo zawsze możesz trafić w swojego. Ale faktycznie - jako straszak może się spisać. Albo podbuzować jeszcze bardziej bezczelnego sąsiada...

Link to comment
Share on other sites

Milka Pan według mnie ma coś nie tak z głową , powinnaś dzwonić na policje następnym razem, nie może chodzić i grozić wkoło swoim psem.

miałam podobną sytuację ,tylko nie aż tak poważną, szłam z moja suką przez blokowisko , na smyczy i w kagańcu , naprzeciwko widzę idzie Pani pod 50-tke z bulterierem suką , przeszłam na drugi bok chodnika żeby psy były jak najdalej od siebie, moja mijając warczała , była zjeżona ale nie rzucała się akurat , a ta kobieta mijając nas podeszła specjalnie bliżej na max 3m od nas moja wtedy zaczęła się rzucać bo to już było za blisko , a właścicielka bullika do mnie:
"mam spuścić moją? mam ?" (i to nie brzmiało jak żarty)pomyślałam chwilę zanim odpowiedziałam bo miałam ochotę odpowiedzieć bardzo brzydko ale swtierdzilam że to może jakaś chora osoba i naprawdę może spuścić psa który notabene stał sobie i nie reagował w ogóle na zaczepki mojej! świetny pies ;) odpowiedziałam więc że Pani powinna być dumna ze swojego psa który nie reaguję na zaczepki mniejszych psów , bo ja się nie cieszę że moja jest agresywna do większych psów . chyba dotarło do tej kobiety co powiedzałam bo pogłaskała swojego psa i powiedziała "to na pewno dlatego że obie to suczki, suki to się często nie lubią" nie co się zdziwiłam nagłą zmianą tonu wypowiedzi , uśmiechnęłam się i odeszłam .
od tamtej pory tą kobietę mijam przynajmniej raz w tygodniu , spacerujemy podobną trasą , nigdy już nie powiedziała nic takiego do mnie , wręcz przeciwnie raz nawet podeszła jak była bez psa i chciała pogłaskać moją . widocznie wtedy miała zły dzień ;)

Link to comment
Share on other sites

Milka, mój ojciec miał taką samą sytuację, tylko że on ma 187 cm i jest baaardzo silny (budowlaniec, żylaty, ale sprężyna). Kiedyś szedł z naszym dawnym psem, w typie wilczura. Też jakiś dziad z przerośniętym bokserem do niego ruszył, na co ojciec spokojnie "ok. Psy się biorą za siebie, a my za siebie" udając, że odpina Maksowi obrożę. Gość się zmył i z drogi do konca życia schodził.
Zawsze można też uświadomić gościa, ze rozumiesz, iż nie radzi sobie z faktem, że ma mikroskopijnego k*tasa i usiłuje nadrabiać psem, ale to jego prywatny problem i niech sobie sam radzi, a nie na ulicy. Też zwykle ich zatyka. No i gazem w pysk, ale najpierw facetowi, potem psu, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Swoją drogą to straszne, co się z ludźmi dzieje

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Milka__']Cioteczki, a we mnie aż się gotuje...

Na moim osiedlu łazi facet około 50 z przerośniętym bokserem i zawsze podchodzi, kiedy ktoś jest z psem i prowokuje.
Dziś byłam z chłopakiem i psami na spacerze, on ma labradorkę (bardzo łagodną), a ja sznupka średniego (nie jest agresywny, nigdy psa nie zaatakował, ale bywa zadziorny - próbuje dominować wskakując na zad albo kładąc łeb na kark, więc unikam kontaktów z większymi od niego psami. Dodam też, że na smyczy szczeka na inne większe psy) stoimy i rozmawiamy ze znajomą na polu. Widzimy z daleka tego pana, on widzi nas i mimo że jest mnóstwo miejsca, to on idzie do nas. My psy mamy przy sobie, facet podchodzi na odległość 2m. Mój Bast już szczeka, a gościu stoi i się wpatruje. Nagle mówi: mam go spuścić? Mój chłopak na to: Proszę bardzo. Spuścił go. Pies podszedł, był spokojny, ja się ze swoim szczekającym odsunęłam.
Mój chłopak na to:
- Nie wiem co pan chce udowodnić, ale to, że pies szczeka, to nie znaczy, że jest agresywny. Poczytałby pan trochę o tym zamiast zaczepiać ludzi. Pies chce się przywitać albo jest podekscytowany i to jest jego normalne zachowanie.
Gościu na to nic, patrzy na mojego psa i mówi:
- niech go pani spuści, to zobaczymy. Ja na to:
- Nie, bo nie potrzebuję nic nikomu udowadniać, a poza tym może być agresywny (powiedziałam tak specjalnie) w stosunku do pana psa i nie zrobię takiej głupoty. Jestem miłośnikiem zwierząt i żadnego nie narażę na krzywdę!
- No dalej, niech go pani spuści to sie przekonamy.
Zaczęła się kłótnia, pies podszedł, obwąchały się, obyło się bez jadki, facet zawołał psa, który nie chciał do niego podejść , potem go złapał i poszedł. Za 5 min wraca znów, mój znów szczeka i to samo pytanie: spuścić go??? (takim grożącym tonem). ja już nie wytrzymałam i mówię:
- Niech mnie pan już nie denerwuje, jest pan jakiś niepoważny, mówię, że mój może być agresywny i po co pan tu znowu przychodzi?
- tak? to spuść go, to zobaczymy który jest agresywny! (i łapie za karabinczyk)
Mój chłopak dał znajomej psa, stanął przed gościem i mówi:
- spróbuje pan go spuścić, tylko się rzuci, to ja wtedy wkroczę do akcji. Czy pan nie rozumie, że nikt tu nie szuka zaczepki? Po co pan przychodzi tu drugi raz? Już pan raz go puścił, było w porządku więc o co znów chodzi?
- Bo mój pies jest grzeczny i dostojny, a nie tak jak tamten. Takie psy trzeba szczuć. Brzydki i niedobry. I szczeka. A mi to przeszkadza. Jakiś nienormalny. Nie to co mój.
Powiedzieliśmy jeszcze parę słów, facet w koncu odpuścił...

powiedzcie, czy ja moge w takiej sytuacji zadzwonic na SM? Spuścił psa, ale nie zaatakował naszych, natomiast mogłoby wyjść tak, że np. mój by go chciał dominować i zaczęłoby się...
albo czy on ma prawo czepiać się o szczekanie mojego psa? Jak to wygląda waszym zdaniem? Bo ja się nieco zdenerwowałam...[/QUOTE]

Zgłoś na policję. Wedle polskiego prawa pies traktowany jest jak broń. Czyli np. napad z agresywnym psem = napad z bronią. Co prawda pies w tym wypadku był mądrzejszy od właściciela, ale nigdy nic nie wiadomo, może trafić na psa, który mu się nie spodoba.

Zadzwoń na policję i spokojnie powiedz, że zaczepia Cię mężczyzna z dużym psem i że się boisz. Masz świadków, więc może dostanie pouczenie.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...