Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='Szura'] i wiem, że gdybym (tfu, tfu) matką została, byłabym świetną mamą. ;)

Nie ma co się zasłaniać biologią, że 'jesteśmy zaprogramowani' na to czy tamto... Gdyby tak było, nie byłoby jednostek, które dzieci nie lubią, które dokonują aborcji, oddają do domów dziecka czy porzucają noworodki na śmietniku...[/QUOTE]

Dobra matka ratowałaby dziecko, nie psa, gdyby musiała wybierać. Skąd wiesz, że byłabyś dobrą matką? A jeśli chodzi o biologię, to ja myślę, że jednak jesteśmy zaprogramowani na pewne rzeczy, a pomagają nam w tym hormony. Te wyjątki, które przytaczasz potwierdzają tylko regułę. Ale oczywiście macierzyństwo powinno być świadome ;)
Ja twojego sposobu myślenia wcale nie potępiam, bo potrafię sobie wyobrazić, że miłość matczyna dla osoby, która nie jest matką to czysta abstrakcją czasami.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='kavala']Dobra matka ratowałaby dziecko, nie psa, gdyby musiała wybierać. [/quote]

Dokładnie...


[quote]... wcale nie potępiam, bo potrafię sobie wyobrazić, że miłość matczyna dla osoby, która nie jest matką to czysta abstrakcją czasami.[/QUOTE]

A ja potępiam, bo nie jest w tej sytuacji istotne, czy wie co to miłość rodzicielska, czy nie...
Zamiast dziecka można przyjąć, że topi się jej matka, ojciec, siostra koleżanki, czy też zupełnie obcy człowiek.... :roll:

Matce też powie, że gdyby wybuchł pożar, to najpierw uratuje swojego psa? :shake:

Link to comment
Share on other sites

Może tak: każdy z nas pod pojeciem "dobra matka" widzi coś innego. Jedni widza osobę uczącą dziecko samodzielnosci, inni zaś zagłaskali by swoje pociechy na śmierć. Także to pojęcie możemy zostawic w spokokju, bo jest zbyt pojemne.
Faktem jest, ze dla większości naturalnym odruchem będzie ratowanie jednostki najsłabszej, czyli dziecka. Pies prędzej sobie poradzi, niż powiedzmy trzylatek. Owszem, cała sytuacja brzmi bardzo ciężko, ale nie wyobrazam sobie sytuacji, w której ktoś - choćby obcy człowiek - olewa dziecko znajdujące się w poważnym zagrożeniu życia i zdrowia i leci ratowac pieska. W zasadzie to chyba podchodzi już pod jakis paragraf z kodeksu karnego.

Dla jasnosci - uwielbiam moje psy, jednym z moich wielkich lęków jest, ze ktoś je pogryzie lub wpadną pod samochód (chyba chodzi o poważne obrażenia i strach przed gwałtowną śmiercią przyjaciela), ale gdybym miała dziecko, wiem, że oddała bym za nie życie. Po prostu.

Btw. moja mama wykłada akurat na pedagogice język obcy i szczerze mówiąc pedagodzy nie są dla mnie żadnym autorytetem. Pedagodzy, których spotykałam na swojej drodze jako dziecko niestety też nie zdołali zyskać mojego podziwu. Może są zbyt mocno sciśnięci swoimi formułkami i regułkami.

Link to comment
Share on other sites

Moja mama jest pedagogiem (w przedszkolu uczy) i nie uważam, że jest ściśnięta regułkami, albo że jest złą matką (to co pisała wcześniej Arwilla) ;) Więc tu znowu uogólnienie.


Tak, nieudzielenie pomocy człowiekowi, który tej pomocy potrzebuje (np leży w rowie i potrzebuje sztucznego oddychania) jest karalne.

Link to comment
Share on other sites

nie rozumiem, co dziwnego lub oburzającego jest w tym, że z hipotetycznego zagrożenia ratpowałoby się najpierw swoje zwierzę, a nie obcego czlowieka. przecież to emocje, a brzydko mówiąc - bliższa ciału koszula. a jeśli mielibyście ratować swojego czlonka rodziny lub kogoś obcego, to też zaczęlibyście od obcego? a wskażcie mi na dogo kogś, kto uważa, że pies to nie jest członek rodziny? nic nie kumom....

bezwzględna reguła, że psy są mniej ważne od człowieka? toż to gatunkowy rasizm. i ja nie mówię o sytuacji mój synek czy mój pies - bo znów, bliższa ciału koszula i mój syn pierwszy by był ratowany (to przykład, nie mam dzieci).

ok, są tacy, dla których pies jest członkiem rodziny, ale deklarują, że najpierw będą ratowac obcego człowieka. no dobrze, ich pies, ich akwarium ;-). ale dlaczego oburzają się, że inni zrobiliby inaczej?

powiem więcej, mało znam ludzi, którzy są dla mnie ważniejsi niz mój pies. moja praca jest dla mnie mniej ważna, niż mój pies. oczywiście, moja praca jest dla mnie mniej ważna niż moja rodzina - to też, jasna sprawa.
ale ja to w ogóle mizantropka jestem, ogół ludzki mnie raczej denerwuje. pojedyncze, konkretne sztuki, to co innego, ale gatunek jako taki? nic specjalnego, nie uważam, ze zasługuje na jakieś względy.

Link to comment
Share on other sites

gdyby sprawa wyglądała mój pies-obcy człowiek szczerze mówiąc nie wiem co bym zrobiła...W sytuacji zagrożenia górę biorą chyba emocje i mało kto myśli kogo by tu uratować...tam mi się wydaje.Natomiast sytuacja mój pies-"mój" czlowiek.Bez wachania wybiorę człowieka.Oczywiście-starałabym się uratować też psa,na pewno nie rzuciłabym go na pastwę losu,ale...no ale jednak człowiek chyba powinien być w hierarchii wyżej niż zwierzak.choćby ze względu na bardziej złożone procesy myślowe...człowiek umierając zostawia rodzinę,dzieci.Pies zostawia opiekuna.A to chyba robi różnicę.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sleepingbyday']
ok, są tacy, dla których pies jest członkiem rodziny, ale deklarują, że najpierw będą ratowac obcego człowieka. no dobrze, ich pies, ich akwarium ;-). ale dlaczego oburzają się, że inni zrobiliby inaczej?
[/QUOTE]
Chodzi o najwyraźniej już nieco trącący myszką światopogląd zwany humanizmem oraz o kategorię filozoficzną zwaną wartością wsobną człowieka ;)
A także o możliwe konsekwencje prawne, bo jak wspomniała już Sybel, w określonych warunkach postawienie psa nad człowieka mogłoby zostać podciągnięte pod przyczynienie się do śmierci/uszczerbku na zdrowiu przez zaniedbanie.
A nawet może być przestępstwem karanym więzieniem:
art. 162 § 1 k.k., kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Arwilla']Gdzieś słyszałam stwierdzenie, że najgorsi rodzice to pedagodzy i psychologowie... ;)[/QUOTE]

Ja to ja, ale od mojej mamy to się odtenteguj. ;)

[QUOTE]Dlaczego "za kilka lat"?
Skoro jesteś przekonana w słuszności swojego wyboru, to zrób to teraz... odpadnie Ci stres związany z potencjalną prokreacją... ;)[/QUOTE]

Chociazby dlatego, że do tego potrzebne są odpowiednie fundusze, którymi aktualnie nie dysponuję. ;) Poza tym bardzo trudno znaleźć lekarza, nawet w Czechach, który wykona zabieg osobie poniżej 25 roku życia.

[QUOTE]W dalszym ciągu nie rozumiesz, że wybór między psem a człowiekiem nie zależy od siły uczuć do zwierząt, tylko od naszego człowieczeństwa...[/QUOTE]

Nie upieram się, że jestem jakaś 'człowiecza'. Jestem sobą. Poza tym nie zgodzę się, że to nie zależy od siły uczuć do zwierząt, oczywiście, że zależy.

Wracając do tematu: nie cierpię, kiedy na moją prośbę, żeby zabrać psa, bo mój sie boi, ludzie luzują smycz z głupim uśmieszkiem i tekstem "ale mój krzywdy nie zrobi, chce się bawić". :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sleepingbyday'] ratpowałoby się najpierw swoje zwierzę, a nie obcego czlowieka. [/QUOTE]

Ja właśnie tak bym zrobiła. Nazwijcie mnie nieczułą wariatką, ale moja rodzina w tym i psy są ważniejsze niż obcy ludzie, taka już jestem.

A wogóle to dość dziwny temat jak na wątek pt. "chamstwo innych psiarzy" ;) hehe

Link to comment
Share on other sites

[quote name='motyleqq']nie rozumiem tego ataku na mnie. to nie są dramatyzmy. rozszarpywanie dziecka, osoby dorosłej czy nawet drugiego zwierzęcia to już nie jest działanie w obronie. nie widzę żadnego powodu dla którego taki pies nie miałby zostać uśpiony. to nie jest kwestia kary, tylko bezpieczeństwa innych i zresztą, dobra zwierzęcia, bo jak sama zauważyłaś, schronisko to nie jest żadne rozwiązanie. kara jest dla właściciela psa, nie dla samego stworzenia. i bardzo chciałabym, żeby w końcu ludzie zaczęli dostrzegać że te wszystkie agresywne psy są wytworem ludzkiej nieodpowiedzialności.[/QUOTE]To nie jest atak. Po prostu napisałaś post oparty na emocjach, dodatkowo uczłowieczający psy (a chyba wiemy, że psy ludźmi nie są, nie znają moralności itp.).

Nie twierdzę, że to była obrona. Sama co prawda widzę powód, dla którego psy nie miałyby zostać uśpione, a nawet dwa takie powody. Raz: To nie ich wina. Dwa: Nie wiadomo, jak doszło do tragedii, więc nie znamy natury ani stopnia zakorzenienia problemów behawioralnych tych psów.

Tym niemniej, przy całej niesprawiedliwości sytuacji, gdy za niedomyślność ludzi odpowiedziało już dziecko, a teraz mają odpowiedzieć psy, nie sprzeciwiam się ani nawet nie krytykuję decyzji o ich zabiciu. Bo zwyczajnie nie ma (nie widzę) innego sensownego rozwiązania. To smutna konieczność.

Chodzi mi tylko o to, że pozbawienie życia czującej istoty to bardzo poważna sprawa. Szkodliwe jest podejmowanie jej na zasadzie klasyfikacji "bestialski => do piachu", to powinien być świadomy, przemyślany krok, uczyniony po rozważeniu za i przeciw.

[quote name='motyleqq']osobiście nikogo nie usprawiedliwiam. nie wyobrażam sobie puszczenia samopas ani psa, ani pięciolatka. obie strony wykazały się nieodpowiedzialnością, ale bądźmy szczerzy, w tej sytuacji raczej godni współczucia są rodzice, nie właściciele psów... co nie znaczy, że brak kary dla rodziców jest czymś dobrym, bo jak było już napisane, to tylko uczy pozostałych, że tak można. że można wypuścić małe dziecko, a inni mają je pilnować... paranoja :shake:[/QUOTE]Jestem szczera: Dla mnie nie są bardziej (ani mniej) godni współczucia.

Współczuję dziecku, które zginęło straszną śmiercią. Współczuję psom, które zostaną zabite (już zostały? podjęto decyzję? nie jestem na bieżąco), bo cała tragedia to też nie ich wina. Natomiast nie współczuję tak opiekunom dziecka, mimo że zapewne przeżyli wielką traumę, jak i opiekunom psów, mimo że, jeśli mają sumienie, zjada ich pewnie teraz żywcem (mało który człowiek, nawet jeśli jego pies biega po wsi, szczerząc na każdego zęby, spodziewa się, że zwierzę zabije człowieka; zwłaszcza dziecko).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Arwilla'][B]To zdanie sprawia, ze nie mam o czym z Tobą dyskutować...[/B]

Mamy zupełnie inny system wartości...
Powiem tyle - nie chciałabyś, żeby kiedyś ktoś musiał wybierać między życiem Twojego dziecka, a życiem swojego psa...

Bo gdyby Twoje dziecko* topiło się, a razem z nim topiłby się mój pies, to ja ratowałabym dziecko*... obce... zupełnie mi nie znane, być może znęcające się nad zwierzętami... własnego psa ratowałabym później... gdybym nie zdążyła, to byłaby to dla mnie tragedia, ale drugi raz zrobiłabym tak samo...

Twoje dziecko* może trafić na kogoś, kto będzie ratował swojego psa, pozwalając mu się utopić...


*zamiast "dziecka" można wstawić sobie dowolnego, bliskiego człowieka... matkę, ojca, siostrę, brata, narzeczonego, żonę, lub co kto chce... bo "dziecko" budzi tutaj wiele kontrowersji...[/QUOTE]Owszem, najwyraźniej mamy zupełnie inny system wartości. Szanuję i akceptuję Twój. Masz prawo do każdego, jaki sobie wymyślisz - i dopóty, dopóki nikogo on nie krzywdzi, nie wtrącam się i nie krytykuję.

Szkoda, że nie masz podobnej tolerancji.
Szkoda, że uznajesz czyjeś inne zdanie za powód do odmówienia dyskusji.

Rozumiem, że dla matki dziecko jest świętością. To biologiczny imperatyw, występujący u większości - jeśli nie u wszystkich - wysoko rozwiniętych społecznie ssaków. Ale zrozum, że ten biologiczny imperatyw (macierzyństwo, instynkty rodzica) wyznacza Twój system wartości. Niekoniecznie całego świata.


Owszem, myślałam właśnie o podobnej sytuacji z wyborem stworzenia do ratowania (mnie akurat wpadł do głowy wypadek drogowy, ale to bez różnicy). Tak, najpierw ratowałabym swojego psa, a dopiero potem rzuciłabym się z pomocą obcemu człowiekowi, dorosłemu czy dziecku. I mam do tego prawo. Mam prawo do ratowania kogoś, kogo kocham, przed kimś, kogo nawet nie znam.

Dylemat miałabym przy bliskim mi człowieku i bliskim mi psie/kocie/innym futrze. Dylemat dokładnie takiej samej natury, jak wybór między ratowaniem mojego kota i psa. Albo między dwoma kotami.

A gdyby ktoś, widząc topiącego się swojego psa oraz mojego brata, uratował psa, a człowieka nie zdążył... Jasne, że bym rozpaczała. Ale nie posiadałabym moralnego prawa mieć pretensji, że ktoś ratował w pierwszej kolejności życie stworzenia, które jest mu bliskie, kochane, jest członkiem rodziny, a dopiero potem rzucił się na pomoc obcemu facetowi.

Dla mnie uczucia, bliskość, więzi "rodzinne" stoją ponad lojalnością gatunkową (do której się zresztą jakoś dziko nie poczuwam, bo za dużo widziałam i parę razy doświadczyłam na sobie, do czego ludzie są zdolni :roll:).

[quote name='Arwilla']Wina leży po obu stronach, różnica polega na tym, że dziecko puszczone samopas* nie stanowi zagrożenia, a agresywne psy tak...[/QUOTE]Dziecko też [U]może[/U] stanowić zagrożenie (choćby spowodować wypadek drogowy albo kopnąć kota), ale nie o to chodzi. W tym przypadku dziecko nikogo nie skrzywdziło - przynajmniej na ile wiadomo; psy tak. Dlatego, z powodu nie tylko działań, ale i skutków tych działań, opiekunowie psów powinni moim zdaniem zostać ukarani za pozostawienie zwierząt bez opieki po pierwsze, a za nieumyślne (bo w terminach prawnych to chyba będzie nieumyślne, nawet jeśli logicznie powinni byli przewidzieć tragedię) spowodowanie śmierci dziecka po drugie.

[quote name='Arwilla']Chyba jednak podyskutuję, bo mnie trafia...

[B]Gdzież były Twoje tłumaczenia i próba zrozumienia, kiedy pociąg zmasakrował na torach psa?[/B]
Gdzie wtedy były prośby o zrozumienie, że być może facet chciał popełnić samobójstwo? Że był nawalony jak bąk i bez świadomości tego co robi?

Ale to przecież TYLKO człowiek... nieważne... ważne, że zginęło zwierzę...
Za to teraz jest ważne to, czy psy były głodzone, bite, może ktoś się nad nimi znęcał... trzeba zrozumieć, że coś w życiu tych psów sprawiło, że stała się tragedia, ale nad tym, co skłoniło faceta na torach do takiego, a nie innego zachowania nie warto się zastanawiać... nikogo to nie obchodzi, ważny finał...
W sprawie z psami finał się nie liczy, liczą się okoliczności...

Jak to punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...[/QUOTE]E? :crazyeye:
Z jakiej racji te pretensje? Nie kojarzę sprawy z żadnym pociągiem. Czy ja mam obowiązek spędzać życie na forum, śledzić każdą sprawę i nawoływać o zrozumienie przy każdej tragedii? :confused: No sorry, opanuj się odrobinę w chęciach zarządzania moim życiem...

Gwoli ścisłości, bo ciągle mi się to wmawia, nie wiedzieć czemu:
Nie tłumaczę, nie próbuję zrozumieć (zrozumieć to bym chciała, ale mam świadomość, że wskutek braku danych się nie da). Oceniam fakty. Zaznaczam tylko, że nieuczciwe jest zakładanie psychopatycznej - czy socjopatycznej - postawy opiekunów psów. Nie znamy ich, nie znamy ich reakcji. Ja nie zakładam, że rodzice olali śmierć dziecka, bo przecież wcześniej nie interesowali się jego losem i puścili samopas. Nie znam ich, ale przypuszczam, że ciężko sprawę przeżyli i strasznie się teraz czują. Natomiast drugiej stronie zarzucono jakąś patologiczną znieczulicę - bez żadnych podstaw, żadnych argumentów. Ja NIE mówię, że tę drugą stronę należy zrozumieć, szukać okoliczności łagodzących. Sama nie szukam; zachowali się co najmniej nieodpowiedzialnie (wypuszczenie psów samopas), a ta nieodpowiedzialność pośrednio doprowadziła do tragedii (śmierć dziecka). Od dłuższego czasu podkreślam, że za jedno i drugie powinni zostać ukarani. Gdzie tu tłumaczenia i próba zrozumienia? Gdzie ignorowanie finału?

A skoro już przy pytaniach jesteśmy - zaznaczę, że ja odpowiadam na Twoje - powtórzę:
[quote name='behemotka'][B]Możesz mi wyjaśnić, na jakiej podstawie prawnej automatycznie uznaje się psa za winnego?[/B]
(...)
[B]To moja wina, że obce dziecko bez zaproszenia podeszło do mojego psa???[/B][/QUOTE]

[quote name='Arwilla']Skoro nie wiesz, to ja Ci powiem... nigdy w życiu nie powinnaś urodzić dziecka...




Dla mnie wybór w tym momencie jest oczywisty i [B]tylko aspołeczna jednostka z wypaczonym systemem wartości mogłaby uważać, że jest inaczej[/B]...[/QUOTE]Już pomijam, że prymitywnie obraźliwy (zgłaszam do moderacji tylko dla porządku, bo nie sądzę, by na to akurat była reakcja), ale ten post jest taki dziecinny... "Buu, myślisz inaczej niż ja, jesteś głupia, zła, wredna i w ogóle brzydka!!!"

[quote name='Arwilla']Będziesz mieć... dlatego się właśnie martwię....[/QUOTE]O! Nie tylko zdolności telepatyczne, ale i przewidywanie przyszłości :lol:

[quote name='Arwilla']W dalszym ciągu nie rozumiesz, że wybór między psem a człowiekiem nie zależy od siły uczuć do zwierząt, [B]tylko od naszego człowieczeństwa[/B]...[/QUOTE]Ciekawa teoria. Na czymś oparta czy tak sobie wysmażona na własne potrzeby?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sacred PIRANHA']gdzie jest ta granica, kiedy jeden kwalifikuje sie do resocjalizacji a inny juz do uspienia? ile 5, 10, 12kg?, 20kg?
Dodam jeszcze więcej: a bierzemy pod uwage wagez dnia ataku (co jesli pies nie został zwazony), czy z dnia wyroku? A co jesli pies jest na maksa zachudzony i napewno normalnie wzylby wiecej ale teraz sie nie łapie? a Moze bierzmy pod uwade wzrost w kłębie?ile centymetrów to już uspienie?[/QUOTE]Właśnie też jestem ciekawa, kto i gdzie wyznaczyłby tę granicę. Ciekawe, dlaczego nie ma odpowiedzi...

[quote name='Szura']Rzucanie takimi tekstami jest po prostu śmieszne. Ok, Ty byś ratowała dziecko, chwała Ci, a ktoś (np. ja) - psa. [B]I chwała mi.[/B] Mój pies jest dla mnie najważniejszy. Dlaczego? Bo nie tylko go kocham, jak i innych moich bliskich, ale i za niego ODPOWIADAM. Za to, żeby żyło mu się jak najlepiej, jak najszczęśliwiej, jak najbezpieczniej i jak najdłużej.

Gdybym miała własne dziecko i własnego psa - NIE MAM POJĘCIA, kogo bym ratowała najpierw.[/QUOTE]Dokładnie. To tylko i wyłącznie nasz wybór, dla kogo się narażamy. Nie ogarniam, jak można mieć do kogoś pretensje pt: "Jak śmiałaś nie ryzykować zdrowia/życia tak, jak chciałam, żebyś ryzykowała?!!!"

[SIZE=1]BTW: Jeśli dobrze kojarzę, paragraf karny za nieudzielenie pomocy dotyczy tylko sytuacji, w której udzielenie tej pomocy jest dla nas bezpieczne. Np. karalne jest niezadzwonienie po karetkę, jeżeli ktoś się przy nas wykrwawia, ale już za niezatamowanie tego krwawienia nie powinny grozić żadne konsekwencje (bo krew jest niebezpieczna - ranny może być chory i nas zarazić; albo zaatakować w szoku). Ratowanie tonącego do zadań bezpiecznych nie należy.

[/SIZE][quote name='kavala']Co dziecko musiałoby robić, żeby sprowokować normalnego psa? Bić go dotkliwie, kłóć, przypalać? Jeśli tak, to zgadzam się, właściciel psa jest zwolniony od odpowiedzialności. Ale jeśli pies zareaguje agresją tylko dlatego, że dziecko mu machało ręka przed nosem to obawiam się, że w świetle naszego prawa winny jest właściciel psa, bo nie zabezpieczył należycie agresywnego psa (kaganiec, szczelny wybieg, dozór).[/QUOTE]Na machanie nie powinien reagować ugryzieniem (przesadzona reakcja na drażnienie, świadome czy nie). Wtedy ma prawo odsunąć się, odskoczyć, warknąć.

Reakcja powinna być co najwyżej adekwatna do bodźca (może też być słabsza i często będzie, natomiast nie ma prawa być znacznie silniejsza). Czyli np. niechciane dotknięcie => delikatne odepchnięcie, odsunięcie. Uderzenie => ugryzienie. Kopnięcie => przewrócenie, ugryzienie. To chyba dopuszczalne, że zaatakowany pies się broni, że na agresję reaguje agresją.

Jeszcze jedno. Mój pies nie jest normalny. Został bardzo skrzywdzony - przez człowieka - ma skopaną psychikę i jego reakcje są częściowo warunkowane bagażem przeszłości. Owszem, zwykle traktuje ludzi albo olewczo, albo przyjaźnie, albo lękowo (w sensie unika, odsuwa się). Ale miał dość krótki epizod z agresją, najpewniej w celach obronnych. Co prawda nigdy do dzieci, jednak mimo wszystko uznaję za możliwe, że po jednym uderzeniu przez dziecko ugryzie, dziabnie (raz), że do wywołania agresji wcale nie będzie go trzeba tłuc pół godziny młotkiem po głowie.

Mimo tej świadomości NIE zamierzam go pakować w kaganiec, pęta oraz kajdany na wypadek, gdyby jakieś dziecko miało ochotę podbiec i walnąć pieska łopatką. Trudno, brutalny świat, pieska się bije na własne ryzyko. Inna sprawa, że mój pies prawie na pewno tylko by się przestraszył... za to ja prawie na pewno bym oddała napastnikowi, bo będę bronić zarówno ciała, jak psychiki mojego psa przed człowiekiem. Nieważne, jakich rozmiarów.

[quote name='kavala']Psa się bardzo kocha, ale dziecko kocha się nad własne życie. Nie mówię tu o patologicznych matkach, czy o depresji poporodowej gdzie instynkt macierzyński jest zaburzony. Po części biologia nas tak zaprogramowała by najpierw ratować własne dziecko, a potem innych (nawet innych bliskich). Ale rozumiem twoje odczucia teraz, bo miłość matki trudno sobie wyobrazić, gdy się nią nie jest, to trochę abstrakcja.[/QUOTE]A ja kocham psa (i koty) nad własne życie. Nie wolno mi? ;-)
Wolno, bo to moje uczucia i mój wybór. I nikt nie ma podstaw kwalifikować tej miłości jako gorszej czy mniej ważnej niż jego miłość do kogokolwiek.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Jednak nie bez kozery ten artykuł Zofii Mrzewińskiej:
[url]http://pies.onet.pl/39696,13,17,bo_chodnik_byl_za_waski,1,artykul.html[/url]
zainspirowała właśnie dogomania i dogomanicy.
Faktycznie czasem sięgamy granic absurdu.[/QUOTE]

czy to, cytuję z artykułu:
"Jeśli duży i silny pies trzymany jest wprawdzie na smyczy i w kagańcu, ale co chwilę szarpie się z warkotem - także nie powinien być wprowadzany między ludzi, dopóki właściciel nie uzyska pełnej kontroli nad zwierzęciem. A pełna kontrola – to umiejętność nakazania spokoju, choćby dookoła psa jeździł i fikał koziołki na grającym kuranty rowerze listonosz, święty Mikołaj lub dwumetrowa Myszka Miki."

nie jest absurdem? pies nie ma prawa się przestraszyć czegoś nie znanego?
że niby szkolenie, plac szkoleniowy, blablabla, wybaczcie, ale myślę, że każdy z nas wie jak to jest, kiedy pies w spokojnym miejscu jest usłuchany, a potem mu odbija na środku ulicy. pies to nie jest robot na pilot...
ale z drugiej strony, choć czasem mam tego dość, to zawsze odsuwam się z psem, kiedy na wąskim chodniku idzie matka z dzieckiem, ktoś z agresywnym psem, czy jedzie rowerzysta, mimo że mój pies nie wykazuje ani krzty agresji. po prostu nie szukam zaczepki, i, całe szczęście, nigdy nie podbiegł do nas szalony pies czy dziecko wyciągające ręce bez pytania.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='motyleqq']czy to, cytuję z artykułu:
"Jeśli duży i silny pies trzymany jest wprawdzie na smyczy i w kagańcu, [B]ale co chwilę szarpie się z warkotem[/B] - także nie powinien być wprowadzany między ludzi, dopóki właściciel nie uzyska pełnej kontroli nad zwierzęciem. A pełna kontrola – to umiejętność nakazania spokoju, choćby dookoła psa jeździł i fikał koziołki na grającym kuranty rowerze listonosz, święty Mikołaj lub dwumetrowa Myszka Miki."

nie jest absurdem? pies nie ma prawa się przestraszyć czegoś nie znanego? [/QUOTE]
A znasz takiego psa, który co chwila się czegoś przestrasza tak bardzo, żeby zaczynać rzucać się na smyczy i warczeć na ludzi? Zalicza takie kawałki powiedzmy co kilka minut? Jeśli tak, to zdecydowanie powinien być odwrażliwiany w miejscach, w których nie bedzie stanowił zagrożenia dla innych ludzi. Potem stopniuje się utrudnienia aż po myszkę Miki, jeśli trzeba. Nie wyobrażam sobie chodzenia po ulicy z psem, który z warkotem wyskakuje do ludzi ignorując smycz i traktowania tego, jako coś normalnego. Choćby był w kagańcu.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Kiłi']
A wogóle to dość dziwny temat jak na wątek pt. "chamstwo innych psiarzy" ;) hehe[/QUOTE]

Wątek powinniśmy przemianować na "trudne tematy - przemyślenia psiarzy" ;)

A tak w ogóle, to możemy sobie tu gdybać, co zrobilibyśmy, gdybyśmy musieli ratować.... Życie pokazuje, że wiele osób w takich sytuacjach zachowuje się zupełnie inaczej niż sądziło, że by się zachowało. Nie zawsze do końca znamy nawet samych siebie.

[quote name='behemotka']
Reakcja powinna być co najwyżej adekwatna do bodźca (może też być słabsza i często będzie, natomiast nie ma prawa być znacznie silniejsza). Czyli np. niechciane dotknięcie => delikatne odepchnięcie, odsunięcie. Uderzenie => ugryzienie. Kopnięcie => przewrócenie, ugryzienie. To chyba dopuszczalne, że zaatakowany pies się broni, że na agresję reaguje agresją.

[/QUOTE]

Zgadza się. Z tego wynika, że żaden normalny pies nie ma prawa zagryźć człowieka, a o takich przypadkach najczęściej tu jest mowa. Jeśli bity pies nie ugryzł by to ja bym podejrzewała, że z tym psem też jest coś nie tak.

[quote name='behemotka']
A ja kocham psa (i koty) nad własne życie. Nie wolno mi? ;-)
Wolno, bo to moje uczucia i mój wybór. I nikt nie ma podstaw kwalifikować tej miłości jako gorszej czy mniej ważnej niż jego miłość do kogokolwiek.[/QUOTE]
No jasne że ci wolno.:lol: Mówiąc to chciałam tylko uzmysłowić osobom, które nie doświadczyły jeszcze miłości do dziecka, jak wielka ta miłość może być i że nie da się jej porównać do innej miłości, do psa czy do faceta, bo jest po prosty inna.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='behemotka']
Owszem, myślałam właśnie o podobnej sytuacji z wyborem stworzenia do ratowania (mnie akurat wpadł do głowy wypadek drogowy, ale to bez różnicy). Tak, najpierw ratowałabym swojego psa, a dopiero potem rzuciłabym się z pomocą obcemu człowiekowi, dorosłemu czy dziecku. I mam do tego prawo. Mam prawo do ratowania kogoś, kogo kocham, przed kimś, kogo nawet nie znam.
[/QUOTE]
No właśnie według prawa nie masz do tego prawa (chyba że zagrożone jest Twoje życie lub zdrowie). Najwyraźniej nazywa się to przestępstwem nieudzielenia pomocy. Może miłość do psa sąd uznałby za okoliczności łagodzące i wyrok byłby w zawieszeniu ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']No właśnie według prawa nie masz do tego prawa (chyba że zagrożone jest Twoje życie lub zdrowie). Najwyraźniej nazywa się to przestępstwem nieudzielenia pomocy. Może miłość do psa sąd uznałby za okoliczności łagodzące i wyrok byłby w zawieszeniu ;)[/QUOTE]
Zgadza się. Poza tym idąc tym tokiem rozumowania inny będzie ratował własny dobytek, bo przecież kocha go nad życie, inny samochód, bo jest mu bliższy niż jakiś obcy człowiek. Bo przecież każdy ma inne priorytety. Tym samym zbliżamy się do absurdu.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='kavala']Zgadza się. Poza tym idąc tym tokiem rozumowania inny będzie ratował własny dobytek, bo przecież kocha go nad życie, inny samochód, bo jest mu bliższy niż jakiś obcy człowiek. Bo przecież każdy ma inne priorytety. Tym samym zbliżamy się do absurdu.[/QUOTE]


No chyba się zbliżamy, bo miłość do samochodu nie może się w ogóle równać z miłością do żywej istoty i nie wiem, skąd w ogóle takie porównanie Ci się nasunęło.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='omry']No chyba się zbliżamy, bo miłość do samochodu nie może się w ogóle równać z miłością do żywej istoty i nie wiem, skąd w ogóle takie porównanie Ci się nasunęło.[/QUOTE]
Bo dla niektórych miłości do psa tez nie można porównać z miłością do człowieka. Ale de gustibus... W każdym razie przepisy prawne i tak regulują wszystko.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='kavala']Bo dla niektórych miłości do psa tez nie można porównać z miłością do człowieka. Ale de gustibus... W każdym razie przepisy prawne i tak regulują wszystko.[/QUOTE]

Zwierze jest jednak istotą żyjącą i nawet w świetle prawa nie jest rzeczą już trochę lat.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Sądzę, że autor miał na myśli to, że wzrost liczby wypadków z udziałem psów jest nie tylko efektem wielokrotnych adopcji problemowych psów ale także całego zespołu czynników sprawiających, że agresywne psy są rozmnażane (popyt, nacisk na eksterier, egoizm hodowców - bo "mój jest najwspanialszy, najpiękniejszy i musi mieć potomstwo, nieważne, że udziabał ciocię już trzy razy) a także "produkowane" poprzez powszechne ignorowanie potrzeby socjalizacji, szkolenia i wychowania KAŻDEGO psa.
I z tym się zgadzam.[/QUOTE]Z tym to ja akurat też. Acz ten skrót myślowy był dość niezręczny, bo właśnie zwalniał ludzi z odpowiedzialności za agresję psów.

[quote name='filodendron']Ale nie wiem, dlaczego to tłumaczę, bo Twój system wartości jest rzeczywiście przerażający i przy takim podejściu nie ma żadnego znaczenia, czy ten hipotetyczny pies jest samosiewny czy nie - [B]ważne, że jest psem - to jest sprawa priorytetowa. A czy kogoś zabije, czy nie zabije to kwestia okoliczności[/B]:[/QUOTE]Masz w ogóle najbledsze pojęcie, jak bardzo mnie obrażasz tym zdaniem? Skoro posiadasz tupet do rzucania implikacjami, że nie dbam, czy pies kogoś zabije, może powiedz wprost, co Cię tak uwiera w moim systemie wartości? Co jest w nim takiego przerażającego? Kogo nim krzywdzę?

[quote name='filodendron']To znaczy, że nie masz dziecka. Jakbyś miała, to szybko by Ci się pogląd w tej sprawie wyklarował.[/QUOTE]Nie wiesz, czy by się [U]zmienił[/U] (bardzo klarowny już jest w tej chwili :p). Nie znasz mnie. Może jestem jednostką aspołeczną. Może nie sądzę, że ludzie mają większe prawo do czegokolwiek tylko dlatego, że sama należę do tego gatunku. Może nie uważam, że człowiek jest w czymkolwiek lepszy, ważniejszy, cenniejszy od psa. Może z powodu jakiegoś defektu emocjonalnego rozum stoi u mnie przed uczuciami/hormonami.

Czy dziecko miałam, mam, spodziewam się, nie mam i kiedyś planuję albo nie mam i nigdy nie chcę - nie Twój interes i w tej chwili nie ma związku z tematem. Ustaliłam sobie priorytety, jakie ustaliłam: Istoty kochane, bliskie są ważniejsze niż obce; gatunek nieważny. Skąd, na jakiej podstawie Ci się uroiło przekonanie, że jesteś na pozycji uprawniającej do oceny tych priorytetów, plasowania ich w kategoriach normalności czy moralności?

[quote name='filodendron']Słowo klucz. Nie nie doceniaj hormonów ;-) Potrafią zmienić człowieka o 180 stopni ;-)[/QUOTE]Pewnie, że potrafią. Co nie znaczy, że człowiek o systemie wartości podyktowanym hormonami z założenia ma rację, a każdy inny pogląd jest nienormalny, niemoralny, przerażający i w ogóle ZŁY :roll:

[quote name='filodendron']Jednak nie bez kozery ten artykuł Zofii Mrzewińskiej:
[URL]http://pies.onet.pl/39696,13,17,bo_chodnik_byl_za_waski,1,artykul.html[/URL]
zainspirowała właśnie dogomania i dogomanicy.
Faktycznie czasem sięgamy granic absurdu.[/QUOTE]Dawno czytałam i od początku miałam mieszane uczucia. Choć panią Mrzewińską (bezpośrednio nie znam) szanuję za wiedzę z zakresu psich zachowań i pracy ze zwierzęciem, jej poglądy na temat społecznej pozycji psa wśród ludzi budzą we mnie poczucie niesprawiedliwości. I wizję przepraszania każdego przechodnia, że mój pies oddycha, że jest za duży/za mały, że ma włosy, że patrzy, że jest na linii czyjegoś wzroku, że jedzie autobusem, że merda ogonem, że biega, że zajmuje miejsce... że w ogóle ŚMIE ISTNIEĆ.

Dlaczego ja mam przechodzić na drugą stronę ulicy albo ustępować miejsca w windzie, bo ktoś się boi mojego psa? Psa, który - rzecz istotna - nie ugryzie, nie szczeknie, nie skoczy, nawet nie powącha. Psa, który po prostu oleje, przechodząc sobie obok. [Jeśli ja się boję ludzi w samochodach albo ludzi w okularach, to też wszyscy pasujący do tych kategorii mają mi się usuwać z drogi? :roll:]
Zasada identyczna jak w przypadku kontaktu na linii pies-dziecko: przy dobrej woli obu stron, grzecznie zapytana, będę współpracować. Natomiast roszczeniowe wymaganie ode podporządkowania się czyjemuś widzimisię skutkuje wyłącznie reakcją pt. "spadaj na bambus". Nie toleruję przymusu ani wymagania, by cały świat się do kogoś dostosował, BO TAK.

Natomiast, żeby nie było wątpliwości, tłumaczenia z serii tytułowego "bo chodnik był za wąski" (czyli np. "pies się przestraszył stukającej o chodnik parasolki, to przecież miał pełne prawo wyskoczyć z ryjem do głupiej baby, nie? a w ogóle co za kretynka zabiera ze sobą parasolkę w taką pogodę? albo stuka nią przy psie, skoro powinna przewidzieć, że się przestraszy?") również uważam za karygodne i niedopuszczalne.

[quote name='filodendron']Chodzi o najwyraźniej już nieco trącący myszką światopogląd zwany humanizmem oraz o kategorię filozoficzną zwaną wartością wsobną człowieka ;-)[/QUOTE]No więc może nie jestem humanistką. Może, patrząc na mojego psa, któremu niespodziewany dotyk ręki wciąż kojarzy się z zagrożeniem i bólem, wstyd mi, że jestem człowiekiem.

[quote name='filodendron']No właśnie według prawa nie masz do tego prawa (chyba że zagrożone jest Twoje życie lub zdrowie). Najwyraźniej nazywa się to przestępstwem nieudzielenia pomocy. Może miłość do psa sąd uznałby za okoliczności łagodzące i wyrok byłby w zawieszeniu ;-)[/QUOTE]To jeszcze raz: nieudzielenie pomocy jest przestępstwem (sama cytowałaś artykuł), JEŻELI mogę udzielić tej pomocy "[U]bez narażania siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu[/U]". Ratowanie tonącego [U]jest[/U] narażaniem siebie na niebezpieczeństwo utraty życia. [SIZE=1]Pomijam, że w podobnej sytuacji myślałabym o ratowaniu życia istoty, którą kocham, nie o paragrafach...[/SIZE]

Mogę się na takie niebezpieczeństwo narazić, jeżeli chcę - ale nie mam takiego obowiązku.
Chcę.
Chcę najpierw dla kogoś mi bliskiego, a dopiero później dla obcego.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='kavala']Zgadza się. [B]Z tego wynika, że żaden normalny pies nie ma prawa zagryźć człowieka[/B], a o takich przypadkach najczęściej tu jest mowa. Jeśli bity pies nie ugryzł by to ja bym podejrzewała, że z tym psem też jest coś nie tak.[/QUOTE]Hmm, tak i nie. Po pierwsze istnieje teoretyczna możliwość, że jedno ugryzienie zabije (wiem, bardzo mała; nie słyszałam o takim przypadku). Ale specjalnie napisałam, że reakcja nie ma prawa być znacznie silniejsza. Bo jednak jeżeli brutalnie, groźnie atakowany pies ma czekać, aż sam umrze, żeby mieć "prawo" do skutecznego obronienia się poprzez zabicie napastnika, to już się raczej nie obroni, tylko przeniesie do krainy Wiecznych Łowów...

Zmodyfikowałabym to tak: W normalnych okolicznościach żaden pies nie ma prawa zagryźć człowieka.

[quote name='kavala']No jasne że ci wolno.:lol: Mówiąc to chciałam tylko uzmysłowić osobom, które nie doświadczyły jeszcze miłości do dziecka, jak wielka ta miłość może być i że nie da się jej porównać do innej miłości, do psa czy do faceta, bo jest po prosty inna.[/QUOTE]Wierzę, że jest zupełnie inna. Wierzę, że nie potrafię jej sobie wyobrazić. Pamiętam, z jakim zaskoczeniem odkryłam, że choćby do dwutygodniowego kociaka (karmienie co 2 godziny, dogrzewanie, masowanie, pomaganie w wydalaniu etc.), stworzenia tak dalece ode mnie zależnego, tak bezbronnego, czułam [U]zupełnie[/U] coś innego niż do moich osobistych, dorosłych kotów. To nie było mocniejsze uczucie (ani słabsze), ale tak kompletnie odmienne, że przed zetknięciem z taką istotą w ogóle go nie ogarniałam. Tak samo obecnie nie ogarniam miłości macierzyńskiej, zwłaszcza że przynajmniej częściowo bazuje ona nie na świadomości, a na instynkcie.

Ale pisanie, że "moja miłość jest lepsza, ważniejsza, bardziej wartościowa od twojej; i to według mojej powinnaś postępować, bo JA wiem lepiej" - to coś bardzo nie w porządku. Trąci poważną fiksacją.

[quote name='kavala']Bo dla niektórych miłości do psa tez nie można porównać z miłością do człowieka. Ale de gustibus... W każdym razie przepisy prawne i tak regulują wszystko.[/QUOTE]Nawet gdyby przepisy prawne to regulowały (a nie regulują, z przyczyn jak podaję wyżej), to ja w sytuacji zagrożenia życia mojego psa kicham na przepisy. Gdybym miała ponieść konsekwencje prawne (a nie poniosę, bo nikt nie może ode mnie żądać, bym ryzykowała życie w czyjejś sprawie; podkreślam: to jest moja suwerenna decyzja), bez chwili wahania zgodziłabym się na nie. Byle uratować kogoś, kogo kocham.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Szura']Wracając do tematu: nie cierpię, kiedy na moją prośbę, żeby zabrać psa, bo mój sie boi, ludzie luzują smycz z głupim uśmieszkiem i tekstem "ale mój krzywdy nie zrobi, chce się bawić". :roll:[/QUOTE]

I do Twojego s*ającego ze strachu (nawet pozornie wyluzowanego) psa podbiega taki cztery razy większy, Twój pies zaczyna panikować, tamten za to:

a) odchodzi, żegnany jazgotem Twojego strachulca (u mnie jeszcze - strachulca, który zaczyna się dusić, bo ma lekką niewydolność oddechową),
b) odgryza się w odpowiedzi na paniczny atak (ujadanie z kłapaniem) Twojego psa?

Hm, brzmi znajomo :roll:

[quote name='behemotka']Jeszcze jedno. Mój pies nie jest normalny. Został bardzo skrzywdzony - przez człowieka - ma skopaną psychikę i jego reakcje są częściowo warunkowane bagażem przeszłości. Owszem, zwykle traktuje ludzi albo olewczo, albo przyjaźnie, albo lękowo (w sensie unika, odsuwa się). Ale miał dość krótki epizod z agresją, najpewniej w celach obronnych. Co prawda nigdy do dzieci, jednak mimo wszystko uznaję za możliwe, że po jednym uderzeniu przez dziecko ugryzie, dziabnie (raz), że do wywołania agresji wcale nie będzie go trzeba tłuc pół godziny młotkiem po głowie.

Mimo tej świadomości NIE zamierzam go pakować w kaganiec, pęta oraz kajdany na wypadek, gdyby jakieś dziecko miało ochotę podbiec i walnąć pieska łopatką. Trudno, brutalny świat, pieska się bije na własne ryzyko. Inna sprawa, że mój pies prawie na pewno tylko by się przestraszył... za to ja prawie na pewno bym oddała napastnikowi, bo będę bronić zarówno ciała, jak psychiki mojego psa przed człowiekiem. Nieważne, jakich rozmiarów.[/QUOTE]

O właśnie. Tu się podpisuję absolutnie w 100%.

Ja też pracuję nad suką i jej reakcjami, ale jak nas znienacka dopada na przykład urocze rozwrzeszczane dziecię to zazwyczaj stanowczo dziecię stopuję [B]przed [/B]kontaktem z suką, ku (zazwyczaj) oburzeniu rodziców. Może powinnam po prostu się odsunąć i pozwolić, żeby dziecko zarobiło ostrzegawczego gryza w rąsię? Psa nie zamierzam puszkować, bo i tak jest jakoś tak sto razy bardziej pod moją kontrolą niż przeciętny Pimpek. Wśród ludzi jest właściwie zawsze na smyczy.

[quote name='filodendron']A znasz takiego psa, który co chwila się czegoś przestrasza tak bardzo, żeby zaczynać rzucać się na smyczy i warczeć na ludzi? Zalicza takie kawałki powiedzmy co kilka minut? Jeśli tak, to zdecydowanie powinien być odwrażliwiany w miejscach, w których nie bedzie stanowił zagrożenia dla innych ludzi. Potem stopniuje się utrudnienia aż po myszkę Miki, jeśli trzeba. Nie wyobrażam sobie chodzenia po ulicy z psem, który z warkotem wyskakuje do ludzi ignorując smycz i traktowania tego, jako coś normalnego. Choćby był w kagańcu.[/QUOTE]

Ja znam! Widziałam takiego jakieś dwie godziny temu. Coś a'la ONek w "starym typie", miotający panią w średnim wieku na wszystkie strony, mimo kolczatki i kagańca, prawie wskoczył na przebiegającego faceta, ściął się z małym starym kundelkiem prowadzonym przez starszego pana na smyczy, skakał z warkotem do każdej mijanej przez panią osoby. Nie sądzę, żeby pani na myśl przyszło z tym robić cokolwiek. Pies nie wyglądał na jakiegoś ekstra młodego. Przykre to dość, że ludzie żyją w takim koszmarze na co dzień, bo ja bym chyba nie mogła.

[quote name='behemotka']Dawno czytałam i od początku miałam mieszane uczucia. Choć panią Mrzewińską (bezpośrednio nie znam) szanuję za wiedzę z zakresu psich zachowań i pracy ze zwierzęciem, jej poglądy na temat społecznej pozycji psa wśród ludzi budzą we mnie poczucie niesprawiedliwości. I wizję przepraszania każdego przechodnia, że mój pies oddycha, że jest za duży/za mały, że ma włosy, że patrzy, że jest na linii czyjegoś wzroku, że jedzie autobusem, że merda ogonem, że biega, że zajmuje miejsce... że w ogóle ŚMIE ISTNIEĆ.

Dlaczego ja mam przechodzić na drugą stronę ulicy albo ustępować miejsca w windzie, bo ktoś się boi mojego psa? Psa, który - rzecz istotna - nie ugryzie, nie szczeknie, nie skoczy, nawet nie powącha. Psa, który po prostu oleje, przechodząc sobie obok. [Jeśli ja się boję ludzi w samochodach albo ludzi w okularach, to też wszyscy pasujący do tych kategorii mają mi się usuwać z drogi? :roll:]
Zasada identyczna jak w przypadku kontaktu na linii pies-dziecko: przy dobrej woli obu stron, grzecznie zapytana, będę współpracować. Natomiast roszczeniowe wymaganie ode podporządkowania się czyjemuś widzimisię skutkuje wyłącznie reakcją pt. "spadaj na bambus". Nie toleruję przymusu ani wymagania, by cały świat się do kogoś dostosował, BO TAK.

Natomiast, żeby nie było wątpliwości, tłumaczenia z serii tytułowego "bo chodnik był za wąski" (czyli np. "pies się przestraszył stukającej o chodnik parasolki, to przecież miał pełne prawo wyskoczyć z ryjem do głupiej baby, nie? a w ogóle co za kretynka zabiera ze sobą parasolkę w taką pogodę? albo stuka nią przy psie, skoro powinna przewidzieć, że się przestraszy?") również uważam za karygodne i niedopuszczalne.[/QUOTE]

I znowu, podzielam poglądy. Widać też ze mnie aspołeczna psychopatka, nie zmierzam nikogo przepraszać, że śmiem posiadać psa ;) Dodam - psa, który ludzi ma generalnie w poważaniu, zwisają mu i powiewają, dopóki ktoś na siłę nie próbuje się zaprzyjaźnić (wtedy pies komunikuje, że mu się nie podoba, odsuwa się, unika kontaktu, zdarza mu się warknąć, ewentualnie szczeknąć, do następnych etapów nie dopuszczam, bo wkraczam ja :diabloti:).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='behemotka']
Ale pisanie, że "moja miłość jest lepsza, ważniejsza, bardziej wartościowa od twojej; i to według mojej powinnaś postępować, bo JA wiem lepiej" - to coś bardzo nie w porządku. Trąci poważną fiksacją.

[/QUOTE]

Czy ja coś takiego gdzieś napisałam? Jeśli jakieś moje słowa zrozumiałaś w ten sposób, to przepraszam, daleko mi do nietolerancji, ale swoje zdanie mam i tego się będę trzymać ;)

Jeśli zaś chodzi o fiksację, to jak na razie mój mąż twierdzi, ze mam takową na punkcie naszego psa, więc faktycznie muszę się pilnować ;)

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...