Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

To ja też jeszcze dodam:evil_lol: Piszesz, że rozdzielałaś psy i mi też się to zdarzyło, ale czy taka sytuacja powinna mieć miejsce?? No nie powinna, bo gdyby coś poszło nie tak, zostałybyśmy pogryzione, to tragedia gotowa, a odpowiedzialność i konsekwencje poniosą rodzice i właściciel drugiego psa (o ile to też nie będzie dziecko).

Link to comment
Share on other sites

Dorosłemu człowiekowi wyprowadzającemu psa też się może zdarzyć sytuacja, w której jego pies pogryzie się z innym. Ryzyko można minimalizować, ale nie da się go w 100 % wyeliminować. Czasami jak czytam to forum, to mam wrażenie, że wszystkie psy są w absolutnie odwoływalne, nigdy nie podbiegają, nie szczekają, zawsze i wszędzie wykonują każda komendę, a niedługo zaczną same po sobie sprzątać :diabloti:

O dziwo na spacerach takich super grzecznych idealnie ułożonych psów nie widuje :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='stroosia83']To ja też jeszcze dodam:evil_lol: Piszesz, że rozdzielałaś psy i mi też się to zdarzyło, ale czy taka sytuacja powinna mieć miejsce?? No nie powinna, bo gdyby coś poszło nie tak, zostałybyśmy pogryzione, to tragedia gotowa, a odpowiedzialność i konsekwencje poniosą rodzice i właściciel drugiego psa (o ile to też nie będzie dziecko).[/QUOTE]
Jeenyyy napisałam taki długi post i mnie wylogowało:angryy::angryy: A teraz nie chce mi się na nowo pisać:evil_lol: więc w skrócie
Piszesz co gdyby... ale gdybać można non stop, równie dobrze moge teraz gdybać co gdybym wyszła z suką, a jakiś pies by mnie pogryzł, co gdyby na przystanku pies wżarł mi się w gardło, co gdyby samolot na mnie spadł, jakbym tak ze wszystkich stron wypatrywała niebezpieczeństwa to bym się bała nos z domu wyściubić:evil_lol:
Ale nie pogryzł mnie żaden pies, głównie dlatego, że też miałam troche oleju w głowie i nie pchałam łap w żrące się psy, a czekałam na odpowiedni moment, a jakby mnie pogryzł... no to bym była pewnie pogryziona, zdarza się, teraz też może mnie coś użreć. Równie dobrze bez psa mogłam jako dziecko spotkać agresora, jak byłam mała rzucił mi się do gardła rotweiller tylko dlatego że sobie stałam i czekałam na koleżanke, w kagańcu, ale łupnął w krtań i też bolało, a byłam bez psa. Jedyne co mnie to nauczyło, że psy mają różne reakcje i należy do nich z respektem podchodzić.

Nie chodzi mi o to, że od razu wszyscy mają wypuszczać dzieci z psami, ale po prostu stwierdzenie że dzieciaki nie mają wyobraźni i siły i wrzucanie wszystkich do jednego worka jest w pewien sposób krzywdzące dla tych dzieciaków które potrafią się zachować, które mają siłe i zdolności by nad psem zapanować, bo nie chce mi się wierzyć, że większość dzisiejszych dzieciaków to rozlazłe kluchy bez krzty oleju w głowie, na pewno znajdzie się nie jeden który potrafi lepiej psa opanować niż powiedzmy jakiś rosły 40latek ;)

Link to comment
Share on other sites

Bez przesady, wg mnie wszystko zależy od tego, jakie jest dziecko. Nie mówię o wyprowadzaniu przez np. 10 latków wielkich psów, nad którymi fizycznie nie są w stanie zapanować. ALE. Ja mam 14 lat, od prawie dwóch lat mam psa, tylko ja z nim chodzę na spacery (rodzice wychodzą tylko wtedy, kiedy jestem chora, nie ma mnie w domu itp), szkolę go, zajmuję się pielęgnacją. Łażę z Jaskierem kilka godzin po lasach, łąkach, jeżdżę z nim autobusem po całym mieście.
Jasne, że są sytuacje, gdzie podbiegną jakieś psy, nawet agresywne, ale co w takiej sytuacji zrobiłaby więcej ode mnie moja mama? Ja się staram dowiadywać jak najwięcej o psach, a moja mama wie tyle, co jej czasem powiem. Więc miałaby wiedzieć, jak się zachować tylko dlatego, że jest dorosła? Nie sądzę...
A mnie równie dobrze może pies zagryźć jak będę szła do koleżanki...

Link to comment
Share on other sites

Przepraszam, ale mówimy o dzieciach, czy nastolatkach? 14lat to dla mnie już nastolatek, a nie dziecko. Ale przykład 12latka z psem na spacerze, bodajże z goldenem, który był na poprzedniej stronie jest dla mnie wyrazem nieodpowiedzialności ze strony rodziców. Jest to zbyt małe dziecko chociażby fizycznie, aby takiego psa samodzielnie wyprowadzać.
A gdybać oczywiście sobie można, ale nie o to tutaj chodzi. Podobno i tak najwięcej wypadków dzieje się w domu:evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='stroosia83']Przepraszam, ale mówimy o dzieciach, czy nastolatkach? 14lat to dla mnie już nastolatek, a nie dziecko. Ale przykład 12latka z psem na spacerze, bodajże z goldenem, który był na poprzedniej stronie jest dla mnie wyrazem nieodpowiedzialności ze strony rodziców. Jest to zbyt małe dziecko chociażby fizycznie, aby takiego psa samodzielnie wyprowadzać.
A gdybać oczywiście sobie można, ale nie o to tutaj chodzi. Podobno i tak najwięcej wypadków dzieje się w domu:evil_lol:[/QUOTE]

To jest chyba o mnie, więc czuję się wywołana do tablicy :) 12 latka to już całkiem poważna osóbka, za rok będzie już w gimnazjum, jeśli chodzi o wzrost, to tylko kilka cm niższa ode mnie, na tyle silna, że zatrzyma wyrywającego się szczeniaka. Potrafi również uczyć go chodzenia na luźnej smyczy, metodą której nauczyliśmy się w psim przedszkolu. Sprząta po psie, nosi woreczki ze sobą. Naprawdę nie boję się ją puścić 100 metrów od domu. Co będzie jak pies urośnie? Jeszcze nie wiem, pożyjemy i zobaczymy jaki będzie pies i jaka będzie córka za te kilka miesięcy. Na razie widzę, że sobie świetnie z nim radzi.

Link to comment
Share on other sites

Jesli dzieciak sobie radzi to ok...
Gorzej gdy np widze wyrywajacego sie sznupa mini a na drugim koncu smyczy 6-7 letnie dziecko ktore wogole nad psem nie panuje...Wtedy to jest wkurzajace...
Ja tez mialam po 10 lat i wychodzilam z kundelkiem srednej wielkosci ale jakos zawsze udalo mi sie psa utrzymac...
Nw moze ja jakas silna bylam albo pies normalny;p

Link to comment
Share on other sites

Ostatnio pewna Pani 'ratowała' swojego yorka przed moją 'bestią' w typie west'a. wyglądało to komicznie - mój pies idzie przy nodze, a pani widząc nas rzuca zakupy w bok i zakrywa swojego terriera ciałem rzucając się dosłownie na kolana i prawie, że kładąc się na tym psie O-O Dodam jeszcze, że gabarytowa różnica pomiędzy moim a jej psem wynosiła może ze 3 kg?

Link to comment
Share on other sites

a takie cudaki to ja tez znam...Ukrywaja yorusie na rekach bo przeciez spaniel to mutant nie z tej ziemi i jedyny jego cel zyciowy to zagryzac i zjadac szczury w dlugiej siersci:diabloti::evil_lol:
(taki sarkazm oczywiscie,nic nie mam do yorkow dobrze wychowanych i traktowanych jak psy)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='drachena']Ostatnio pewna Pani 'ratowała' swojego yorka przed moją 'bestią' w typie west'a. wyglądało to komicznie - mój pies idzie przy nodze, a pani widząc nas rzuca zakupy w bok i zakrywa swojego terriera ciałem rzucając się dosłownie na kolana i prawie, że kładąc się na tym psie O-O Dodam jeszcze, że gabarytowa różnica pomiędzy moim a jej psem wynosiła może ze 3 kg?[/QUOTE]
A może powodem jest to, że może to te Yorki są cięte i nieobliczalne i właściciele profilaktycznie je wolą odizolować od większego psa, żeby York go nie zaczepił a potem sam nie oberwał?

Link to comment
Share on other sites

Ja mam coś z cyklu: "małe kudłate na flexi". Idę sobie po parku z wózkiem, nagle z bocznej alejki wypada takie coś małe kudłate na flexi, z prędkością światła pakuje mi się pod koła i skacze po wózku, a jego pańca krzyczy do mnie z drugiego końca smyczy: uważaj bo mi psa rozjedziesz! W pierwszym momencie mnie zatkało, ale potem powiedziałam co myślę.

Inne przypadki zachowania .... poniżej krytyki: pies, który zawsze, ale to zawsze leje mi na płot (pies chodzi z pańcią na smyczy), jak tylko to widzę to zwracam uwagę, ale nic nie pomaga. Cholera mnie strzela, bo mam drewniany płot i zaczyna gnić w tym miejscu.

A najfajniesza jest babcia z bokserowatym psiakiem. Pierwszy raz, jak przechodziłam z moją suką obok niej (tzn. drugą stroną ulicy), to rzucił się na nas z takim warczeniem, że aż podskoczyłam do góry ze strachu. Moja psina nie reaguje na takie zaczepki, ewentualnie spojrzy w stronę agresora, ale wystarczy powiedzieć "naprzód" i idzie spokojnie dalej. A babcia (taka prawdziwa babcia, siwiutka), jak na mnie nie huknie, że chodzę po jej trasie spacerowej, denerwuję jej psa i gdzie do cholery mój pies ma kaganiec (boksio był bez). Nic nie odpowiedziałam z szacunku do jej siwych włosów. A cisneły mi się tylko mocno nieparlamentarne słowa.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Cockermaniaczka']a takie cudaki to ja tez znam...Ukrywaja yorusie na rekach bo przeciez spaniel to mutant nie z tej ziemi i jedyny jego cel zyciowy to zagryzac i zjadac szczury w dlugiej siersci:diabloti::evil_lol:
(taki sarkazm oczywiscie,nic nie mam do yorkow dobrze wychowanych i traktowanych jak psy)[/QUOTE]
Kiedyś przez nastolatki (coś ok gimnazjum?) moje 8,5 kg i 37 w kłębie zostało nazwene dużym psem, przed którym trzeba było uratować dwa yorki :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

A moja sąsiadka dalej dziecku, którym się opiekuje, mówi, że Nuka to monstrum, że jest ogromna itd (przypominam, że Nuka jest jak shar-pei :p). Ja się tylko z siostrą śmieję, co by sąsiadka powiedziała, jakbym miała doga niemieckiego arlekina, pewnie jej reakcja by była "co za nienormalni ludzie, krowę w domu trzymają" :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

moja sąsiadka na widok mojej suki biegającej bez smyczy ale w kagańcu (oczywiście odwoływalna) bierze na ręce swoją suczkę która waży na pewno jakieś 15kg , nie wiem skąd ten strach , moja suka nigdy do nich nie podbiegła, owszem na smyczy jak tamta się rzucała moja tez wyraźiła swoje zdanie ale sama nigdy nie podeszła.
a co lepsze to tamta zawsze szczeka na moją i podbiega jak nie zdąża jej złapać.

z yorkami również mam takie sytuację , tylko ludzie od yorków nas nie znają więc pewnie reagują tak na każdego większego psa od ich yorka.

ale największym zdziwieniem moim było gdy czekałam u weta w poczekalni z suką , wiadomo moja w kagańcu na krótkiej smyczy , i naprzeciwko nas usiadł mężczyzna młody koło 30stki ze swoim wielkim donkiem na flexi , pies merdał ogonem ciągle do mojej suki i popiskiwał wesoło , moja też nie wykazała żadnej agresji więc popuściłam trochę smycz żeby mogły się powąchać , reakcja tego mężczyzny była conajmiej dziwna , zaczął krzyczeć żebym zabrała tego agresywnego psa, bo zrobi jego psu krzywdę itd ....
moja suka była jak połowa tamtego psa na dodatek w kagańcu (nie warknęła na tego psa merdała ogonem też) i wyglądem nie przypomina żadnej "groźnej" rasy , no ale cóż ..
w każdym razie jak właściciel tamtego psa zaczął tak krzyczeć że zdenerwował moją sukę i wtedy naprawdę była agresywna ale nie do psa tylko do właściciela.
wiem ,że mogłam sobie darować te witanie , ale rzadko się zdarza tak przyjazny donek (szczeniak ok 40kg) i coś mnie podkusiło .
teraz zawsze pytam czy psy mogą się przywitać w poczekalni , ale moja suka po tamtej akcji w poczekalni zrobiła się agresywna , wydaję mi się ,że właśnie przez tamtą sytuację .
i wiem ,że to też moja wina bo mogłam spytać .

Link to comment
Share on other sites

[quote name='kavala']A może powodem jest to, że może to te Yorki są cięte i nieobliczalne i właściciele profilaktycznie je wolą odizolować od większego psa, żeby York go nie zaczepił a potem sam nie oberwał?[/QUOTE]
Nie, ten akurat był takim małym bojaźliwym szczurkiem, trzęsący się gdy ktoś koło niego przechodził...

Link to comment
Share on other sites

Pisałam tu kiedyś labradorce, która ciągała właścicielką jak worek kartofli i potrafiła "przeprowadzić" ją przez ulicę, by skoczyć radośnie mojej suce na grzbiet, tudzież na okrągło była wyprowadzana przez dzieciaki, które nie umiały jej odwołać od żadnego psa?

Wędrowaliśmy dziś z TZtem do sklepu, dzięki bogu bez psów. Labradorka była wyprowadzana przed blok przez na oko 7-letnią dziewczynkę, która nawet nigdzie nie miała smyczy - za to hit sezonu, labradorka z cycami powyciąganymi do ziemi, a dziewczynka "wyprowadzała" jej na oko 7-8 tygodniowego szczeniaka, ciągając nim jak pluszakiem i majtając w powietrzu jak najlepszą zabawką. Labka łaziła luzem i robiła co chciała. Mam dziwne przeczucie, że szczeniaczek zostaje z rodzinką jako najsłodszy z miotu i za kilka miesięcy dwa bloki dalej będą ganiać już dwa samowyprowadzające się rozwydrzone bydlaki... Normalnie doczekać się nie mogę.

Link to comment
Share on other sites

Ha, byłam dzisiaj na treningu z suczem... Generalnie puszczanie dwóch absolutnie nieodwołoywalnych szczeniaczków (ON i BOS) w stado ćwiczących psów - ale to było super! :multi: Pomijam, że co najmniej trzy suki miały ochotę przerobić sryli na rękawiczki a ONek wychlał wodę z "naszej" miski :roll: W takich chwilach się zastanawiam GDZIE ludzie mają mózgi. Bo na miejscu to na pewno nie...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Saththa']swoją droga ciekawa jest płci szczylka...

Może akurat chłopczyk...[/QUOTE]

Próbowałam się przyjrzeć gdzieś pomiędzy ściskającymi malucha łapkami dziewczynki i chyba chłopak :roll: bo też mnie to zaintrygowało.
Nie łudzę się nawet, że maluchy z rodowodem, bo rodzinka z serii flexi + kolczata i jak widać zero pojęcia o podstawach kwarantanny, mały wynoszony w wieku na pewno poniżej 2 miesięcy na jedne z najbardziej obsrywanych i obszczywanych przez domne i bezdomne psy trawników w okolicy...

Link to comment
Share on other sites

Mi dzisiaj witki opadły już całkowicie.
Wyskoczył nam dziś na drogę sznaucer miniatura. Tak po prostu. Obróżkę miał piękną, adresówkę też, ale smycz? Na co to komu?
My motorem, więc wyminęliśmy i zatrzymaliśmy się, żeby ogarnąć, o co w ogóle chodzi. A tu nagle wchodzi paniusia na pasy z nosem zadartym, która najwraźniej w całej sytuacji nie widziała nic nagannego. Od razu wyobraziłam sobie co by było, gdybyśmy to nie my teraz tam byli, tylko jakiś samochód. Przecież byłoby po psie, bo samochód nie miałby jak wyminąć. No chyba, że walnąłby w drzewa..
Mój chłopak się wydarł, czy wie, co to smycz, a ona tylko rzuciła na nas wzrokiem, sapnęła tylko 'Kajuś chodź' i poszła dalej z nosem zadartym. Zanim ona się doczłapała na drugą stronę ulicy, to Kajuś dziesięc razy przebiegał pasy wzdłuż, ale kogo to interesuje?

Tak, a kobieta zdecydowanie rozum trzymała sobie w kieszeni.

Link to comment
Share on other sites

Ja kilka lat temu byłam świadkiem okropnej sytuacji. Szłam chodnikiem z moim psem , a po drugiej stronie ulicy foxterier bez smyczy, a za nim właściciele. Pies się zainteresował moim i ujadał sobie stojąc już przy samym krawężniku, a właściciele nic. No i ten fox w końcu postanowił do nas przebiec i pech chciał, że wpadł prosto pod koła samochodu:-( nie było co ratować, wyrwany bark i wogóle masakra. Normalnie się wtedy aż popłakałam, chociaż właścicieli za głupotę mi wcale nie szkoda... i tak sobie jeszcze później pomyślałam, że jak ten pies by jednak do nas dobiegł i został wytargany przez mojego psa, to właściciele mieliby pretensje do mnie, że mój bez kagańca....

Link to comment
Share on other sites

Ja w ogóle podziwiam dobre samopoczucie ludzi, którzy w środku miasta wędrują z pieskiem drepczącym przy nich bez smyczy. Są i tacy, co psa zostawiają luzem pod sklepem, albo przeprawiają się z takimi w tempie spacerowym przez ruchliwą ulicę; pies wącha coś jeszcze po jednej stronie ulicy, a oni wołają go ze środka jezdni :mdleje: Fajnie, że piesek taki grzeczny, że się pilnuje, ale to tylko zwierzak - wystraszy się huku, zobaczy kota, coś mu odbije i pobiegnie pod samochód albo diabli wiedzą gdzie, ktoś zrobi mu krzywdę jak podejdzie... A chodzą tacy napuszeni z dumy, że oni psa na smyczy nigdzie mieć nie muszą, bo taki mądry. To ja już wolę swoje "głupie", ale całe i zdrowe :razz:

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...