Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Taaa co do "dobrych rad" mi też kiedyś facet powiedział, że nie powinno się trzymać psa na napiętej smyczy kiedy wącha się z innym, bo to powoduje agresję :cool3: Sytuacja była taka, że miniaturowy sznaucer podbiegł do mojego dobermana na smyczy... Rozumiem, że powinnam była puścić dobka wolno, żeby się "pobawił" ze sznaucerkiem. Popisowym numerem Jariego w kontaktach z obcymi karyplami jest przewracanie ich łapą i ganianie w kółko z szaleńczym szczekiem :evil_lol: Jestem ciekawa czy wtedy pan również dałby mi jakąś dobrą radę :p

Link to comment
Share on other sites

Kiedyś, dawno temu, miałam taką akcję, że szłam z moim Maksem (duży, w typie gończego) i akurat wychodząc zza budynku wylzałam centralnię na babkę z psem, który się Maksem nie cierpiał. Troszkę się spięli( w sumie raczej poprzepychali), ale zaraz ich rozdzieliłyśmy, ja cała w przeprosinach pytam, czy Maks coś mu zrobił, bo pies o połowę od mojego mniejszy. Baba na to "tak! o tu!" I pokazuje ZABANDAŻOWANĄ łapę. Witki mi opadły i tylko z głęboką fascynacją zapytałam, kiedy ona zdążyła to oczyścić i zabandażować, skoro od spięcia nie minęła minuta.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Amber']Taaa co do "dobrych rad" mi też kiedyś facet powiedział, że nie powinno się trzymać psa na napiętej smyczy kiedy wącha się z innym, bo to powoduje agresję :cool3: [/QUOTE]

Akurat to stwierdzenie ma w sobie wiele prawdy...:cool3:
Ale oczywiście wszystko zależy od sytuacji... mogłaś zapytać, czy woli luźną smycz Twojego psa, czy szwy na swoim pupilku... ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='badmasi']Proszę zabrać psa, proszę zapiąć psa, proszę skrócić smycz...etc. Ostatnio słowo "proszę" zaczęło brzmieć w moich ustach jak przekleństwo.
Na osiedlu wysyp psich młodzików. Każdy jeden bezpardonowo podbiega i natychmiast chce gwałcić moją sukę. Jak używam słowa "proszę" to słyszę-a on taki ciekawski, on chce się przywitać, pobawić, to tylko szczeniaczek (10 ms). Nie mam nic przeciwko witaniom i zabawie ale nie w takiej testosteronowej formie.
Niestety gorzej mają właściciele małych psów. Zauważyłam, że jak idę jeszcze z dużym to wszystkie kajtki lądują na smyczy (on cię, pogryzie) [B]a jak tylko z małym to nagle chęć "witania się" we właścicielach rośnie.[/B][/QUOTE]

Niestety. Bo mały pewnie ma papierowe zęby, albo składane :cool3: A też zaczynasz warczeć za fyfnastym "proszę zabrać psa"? :evil_lol: Bo ja staram się nad sobą panować, ale czasem nie wychodzi, zwłaszcza teraz jak sucz znowu jest chory i nie bardzo ma jak się sam bronić przed natrętami... Co ciekawe, jak kiedyś prosiłam o "odwołanie psa" to nikt nie rozumiał o co mi chodzi :roll: Teraz jak zwykłe "proszę zabrać psa" nie działa to swojego zabieram pod pachę a tamtego odnoszę/odciągam do właściciela. Myślicie, że choć raz usłyszałam "przepraszam"? :cool1: Co najwyżej wyburczane pod nosem "dziękuję"...

[quote name='Ewa&Duffel']I oczywiście zostałam uraczona bardzo mądrą poradą, że psy muszą się obwąchiwać, bo inaczej będą agresywne.[/QUOTE]

Ja w takiej sytuacji stwierdzam, że mój nie musi w ogóle się zadawać z innymi psami i nie jest mu to niezbędne do normalnego funkcjonowania :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Mój mały pies wogóle się nie broni. Potrafi szczeknąć i to wszystko. Też czasami jak tracę cierpliwość to zabieram psa na ręce jednak naturalną reakcją doskakiwacza jest to, że wdrapuje się na moje nogi. Efekt-zniszczona jedna para spodni, druga wybrudzona i szrama na dłoni.
Też bywa, że ciągnie się za mną "ogon" cudzych psów. Nagle właściciele dostają motorka w tyłku gdy z ich pupilem znikam powoli za rogiem. Oczywiście pretensje do mnie, że: za szybko idę, mogłabym się zatrzymać, że jego pies nie daje się złapać bo moje się wiercą etc.
Słowo "proszę" zmieniło się wczoraj w wyjątkowo brutalny monolog gdy jeden z właścicieli z rozanieloną miną (po raz kolejny) patrzył jak jego pies najpierw próbuje skopulować moją sukę a potem szoruje po moich spodniach. Świadkowie oburzyli się oczywiście na moje chamstwo bo to przecież pieski i one tak mają a że ja mam psy to powinnam to rozumieć i kochać zaś pan jest starszy ode mnie.
Potem kolejna przygoda. Piesek bez smyczy i obroży śmignął przez ulicę i gładko postanowił zabrać się do rzeczy. Bezpardonowo odstawiłam go nogą (nie kopnęłam), pies w kwik razem z właścicielką. Powiedziałam że powinna się cieszyć, że pies nie zamienił się w marmoladę na ulicy i że nie zrobiłam mu prysznica z gazu.
No i na koniec złota rada- powinnam dopuścić suki to będę mieć święty spokój. Cóż za pokrętna logika.
Moje psy też nie lubią zabaw z psami (mały czasami zrobi ukłon w stronę jakiegoś mniejszego pimpka a duża eleganckiego dżentelmena), na ogół właściciele łapią to w momencie gdy zniecierpliwina "duża" robi przyduchę obskakiwaczowi(za moją cichą zgodą)- zazwyczaj przerośniętemu sceniackowi .

Link to comment
Share on other sites

Mnie osobiście wkurzają podbiegające psy kiedy mój biega luzem, ale nie nazwałabym tego chamstwem, a brakiem wyobraźni.. ;) moja suka do obcych psów nie podbiega gdy się ze mną bawi, ma je gdzieś ;) mogą szczekać biegac obok nas i na niej nie robi to większego wrażenia, ale niestety kiedy taki luzem biegający pies zbliży się do piłki mojej suki to ta natychmiast go odgania z zębami, póki co nie zdarzyło się aby jakiegokolwiek ugryzła, póki co nikt się nie oburzył, ale z drugiej strony to nie ja mam problem z odwołaniem psa, a osoba spacerująca z swoim... i efekt taki że moja suka musiałaby chodzić na smyczy bo inne psy nie są nauczone że do obcych psów się nie podchodzi...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='badmasi']
No i na koniec złota rada- powinnam dopuścić suki to będę mieć święty spokój. Cóż za pokrętna logika.[/QUOTE]

:splat: a ja swoją wypatroszyć dałam, już nigdy nie będzie się bawiła z pieskami :shake:

Tak swoją drogą co do odwoływania pupili - ostatnio myślałam, że napadnie na nas zapasiona spanielka, która z reguły nie przepuszcza żadnemu psu - na szczęście zamiast nas wybrała błotnistą kałużę i postanowiła poczuć się jak w SPA :D Na nic się zdały rozpaczliwe wołania właścicieli, strasznie śmiesznie to zresztą wyglądało, bo oni wołali ją po imieniu a ona przyspieszała w kierunku bajora a gdy wrzeszczeli "NIEEEE" to uznała za stosowne akurat zanurkować :razz:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='omry']Nie wiem, gdzie to napisać..
Moje szczury mają problemy skórne. Byłam z nimi dzisiaj u weterynarza u rzekomego specjalisty od gryzoni, ponieważ o takiego pytałam przez telefon. Owy specjalista bał się moich szczurów.. Był święcie przekonany, że odgryzą mu palce i że nigdy w życiu nie dam rady ich wykąpać, czy dać ze strzykawki wapno. A gdy wzięłam jednego z chłopaków na ręce, a on się we mnie wtulił, to o mało mu oczy nie wyszły. To tak na wstępie..
W czasie wizyty zadzwonił telefon. Gadka o cieczce, wieku suczki i nagle.. powiedział, że powinna mieć przynajmniej raz małe.
Myślałam, że się przesłyszałam. Wyobrażacie to sobie?! Weterynarz!
Teraz się zastanawiam, dlaczego nic nie powiedziałam.. Po prostu mnie zatkało.
Ten ktoś miał na szczęście głowę na karku i umówił się na piątek na sterylkę..
Nigdy więcej tam nie pójdę. I to jest straszne, bo wychodzi na to, że w moim mieście nie ma kompetentnych weterynarzy.[/QUOTE]

niektórzy tak gadają, bo na szczeniakach zarabiają kasę. skoro suka już jest pod opieką takiego, to przecież on trzska kasę na tych wszystkich usg, badaniach itp. a za sterylkę też weźmie, co się odwlecze to nie uciecze... .

Link to comment
Share on other sites

[quote name='strix']niektórzy tak gadają, bo na szczeniakach zarabiają kasę. skoro suka już jest pod opieką takiego, to przecież on trzska kasę na tych wszystkich usg, badaniach itp. a za sterylkę też weźmie, co się odwlecze to nie uciecze... .[/QUOTE]

A odrobaczenia, szczepienia to przecież też kasa, a jeszcze jak szczeniaczki zamieszkają w okolicy to po prostu pełnia szczęścia, bo to oznacza potencjalnych następnych klientów, nie? Średniowiecze :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Nikuśka']U mnie pod blogiem jest mnóstwo starych kości:o
Nie da się iść na spacer aby pies ich nie złapał:(
Pomimo tłumaczenia wiele razy starszym panią aby nie wyrzucały odpadków one dalej to robią:o[/QUOTE]

zgłoś do straży miejskiej. mają obowiązek zareagowac, bo to jest zagrożenie epidemiologiczne (takie odpadki przyciągają szczury).

Link to comment
Share on other sites

heh, mi jedna z zaznajomionych pań powiedziała, że kiedyś, gdy jej pies szedł bezpośrednio przy bloku, bo było tam narzucane z okien żarcia, to jakaś milusia pani z okna krzyczała, że jak pies będzie jej tu pod oknem łaził, to ona go wrzątkiem obleje... super, najpierw wywalają ten cały syf, co widziałam na własne oczy, a potem się dziwią, że psy tam chodzą...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Bo te wygotowane korpusy kurze, zgniła wędlina, zakiszony zielony chleb, śmierdzące mięsne resztki to dla ptaszków przecież :diabloti:[/QUOTE]


no a jak :D :D
swoją drogą gdy mieszkałam w Polsce to na całe szczęście u nas nikt nic nie wywalał przez okno... ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Bo te wygotowane korpusy kurze, zgniła wędlina, zakiszony zielony chleb, śmierdzące mięsne resztki to dla ptaszków przecież :diabloti:[/QUOTE]

nie rozumiem, dlaczego niektórym nie chce się ruszyć d***y do śmietnika w kuchni, ale na balkon to już tak. :shake:

Link to comment
Share on other sites

Obawiam się, że tacy ludzie są naprawdę przekonani, że pomagaja zwierzętom. W ten sposób - w ich mniemaniu - nic się nie marnuje.
Mam na osiedlu babę, która tak dokarmiała gołębie, że ich populacja wzrosła w ciągu ostatnich lato jakieś 400%. No i większość mieszka na moim bloku, bo ma wyjątkowo dużo gzymsów. Babka codziennie karmi gołebie na przystanku, więc jak startują lub lądują, to ludzie czekający na tramwaj są bombardowani. Przynosi codzienie taką dużą reklamówkę ziarna, chleba, otrąb i wysypuje to na przystanku. Kiedyś spółdzielnia chciała pozakładać na kilku okolicznych blokach takie kolce z silikonowymi końcówkami, żeby gołebie nie mogły siadać, ale przyszła ta baba i dostała dosłownie ataku histerii, zwyzywała wszystkich od najgorszych, popłakała się, że wezwie TOZ, bo zwierzęta cierpią i poszła. Teraz na moim bloku w miejscach, które najbardziej lubiły gołebie, jest porozpinana siatka, a do tego ktoś gdzieś na dachu ustawił "krzykacza" od świtu do zmierzchu co jakiś czas rozlega się koncert nagranych wrzasków pawi, papug, ptaków drapieżnych. Niesamowicie irytujace, a gołebie chyba mają to gdzieś... A wszytsko przez babe, która dawniej wyprowadzała kurę na smyczy, a teraz chce zrobić z gołebi kuraki.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='strix']zgłoś do straży miejskiej. mają obowiązek zareagowac, bo to jest zagrożenie epidemiologiczne (takie odpadki przyciągają szczury).[/QUOTE]

Tylko, ze jak kogoś nie zła[pie się na gorącym uczynku do nic nie zrobią. Dla mnie problem porozrzucanych kości i innego syfu jest duzym problemem, bo Filip takie dziadostwa wygrzebie podczas węszenia gdzieś z trawy i pożera, a później ma bóle brzucha i jeździmy do weta.
Interweniowałam wielokrotnie u administratora bloku i w Strazy Miejskiej. Administrator powiedział, ze ten syf lezy, bo ludzie rzucają i oni nie maja na to wplywu, bo kultury ich nie nauczą, a straz miejska jak złapie na gorącym uczynku do wlepi mandat.
Wskazalam kiedyś nawet jedna babe, ktora rzuciła skorki od kurczaka na moich oczach, ale nia mialam dowodu, ze ona to zrobiła i sprawa się "rypła".
Dwa razy tak się mocno wkurzyłam, że sama napisałam pisma i rozwiesiłam na klatkach schodowych o zakazie zanieczyśzcania chodników, trwaników i zielenców resztkami jedzenia ze względu na zagrożenie epidemiologiczne spowodowaną szcurami i gołębiami, ale oczywiscie skutek był żaden.
A u mnie na osiedlu cud, bo od chyba 6 tygodni sa kosze na psie kupy i darmowe woreczki, od tego czasu ilość gówienek znacznie się zmniejszyła, a sprząta bardzo duzo ludzi, myslę że ok. 80% procent co uważam za niezły wynik.
Mimo to, za cały syf i tak w swiadomości społecznej beda zawsze psiarze, bo oni zostawiaja kupy po psach, a przecież ten syf rzucany z okien do dla ptaszków o i kotków. Ja osobiście uważam, ze gorszy jest ten syf + pety oraz butelki i potłuczone szkło niz psie kupy, ale i tak sprzątam i to od dawna.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='strix']zgłoś do straży miejskiej. mają obowiązek zareagowac, bo to jest zagrożenie epidemiologiczne (takie odpadki przyciągają szczury).[/QUOTE]
Wiem wiem ale musiała bym zgłosić chyba cały blok:D w tym bloku mieszka tak dużo osób koło 80 że ho ho;)

Link to comment
Share on other sites

I znowu...
Szłam na spacer, na ulicy, na której ostatnio był ten agresywny pies, jakiś kundelek sobie biegał, ale brama była zamknięta, więc stwierdziłam, że to na pewno nie ten i miniemy go spokojnie idąc drugą stroną ulicy. Ale podeszłam kawałek i się okazało, że jednak on :roll: Wzięłam Jaskiera na ręce i zawróciła licząc, że zawróci przy końcu swojego płotu, tak jak to zrobił ostatnio. Ale pobiegł dalej i zaczął mnie gryźć. I to nie było już tylko szarpanie nogawek, ale gryzł mi przez spodnie nogę. Co prawda nie ma nic do krwi, ale ślady zębów widać... Na koniec babka zaczęła wołać psa z balkonu(nie żeby słuchał...) Wróciłam do domu, akurat moja mama wróciła, więc wpuściłam psa do domu i poszłam tam z nią, bo mnie samej pewnie i tak by nie posłuchali, co im gówniara może zrobić :roll: No i otworzyła ta babka, co wcześniej wołała psa i moja mama jej powiedziała, że już nie pierwszy raz jej pies wybiega, gryzie, nie można wyjść na ulicę itp. no ale odpowiedziała, że to nie jej pies, tylko jakiegoś faceta, co tez tam mieszka i ze oni mu mówią, żeby go nie wypuszczał. Zawołała gościa, a on na to, że piesek jest młody i chciał się tylko bawić! No i jak usłyszał o sm to powiedział, że więcej się to nie powtórzy i tyle. Taaa, przez najbliższe parę dni może nie... No trudno, zapłaci mandat to może zmądrzeje.
Tylko psa szkoda, bo babka mówiła, że chcą go oddać, ale ten facet nie pozwala...

Link to comment
Share on other sites

O rany, Gosia - może noś ze sobą komórkę i jak ten pies Cię atakuje to [B]natychmiast [/B]dzwoń na SM czy policję z komunikatem, że jakieś pies próbuje Ci do cholery odgryźć nogę właśnie w tej chwili na ulicy takiej a takiej - przecież to jakaś masakra :shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Agata_']Tylko, ze jak kogoś nie zła[pie się na gorącym uczynku do nic nie zrobią. Dla mnie problem porozrzucanych kości i innego syfu jest duzym problemem, bo Filip takie dziadostwa wygrzebie podczas węszenia gdzieś z trawy i pożera, a później ma bóle brzucha i jeździmy do weta.
Interweniowałam wielokrotnie u administratora bloku i w Strazy Miejskiej. Administrator powiedział, ze ten syf lezy, bo ludzie rzucają i oni nie maja na to wplywu, bo kultury ich nie nauczą, a straz miejska jak złapie na gorącym uczynku do wlepi mandat.
Wskazalam kiedyś nawet jedna babe, ktora rzuciła skorki od kurczaka na moich oczach, ale nia mialam dowodu, ze ona to zrobiła i sprawa się "rypła".
Dwa razy tak się mocno wkurzyłam, że sama napisałam pisma i rozwiesiłam na klatkach schodowych o zakazie zanieczyśzcania chodników, trwaników i zielenców resztkami jedzenia ze względu na zagrożenie epidemiologiczne spowodowaną szcurami i gołębiami, ale oczywiscie skutek był żaden.
A u mnie na osiedlu cud, bo od chyba 6 tygodni sa kosze na psie kupy i darmowe woreczki, od tego czasu ilość gówienek znacznie się zmniejszyła, a sprząta bardzo duzo ludzi, myslę że ok. 80% procent co uważam za niezły wynik.
Mimo to, za cały syf i tak w swiadomości społecznej beda zawsze psiarze, bo oni zostawiaja kupy po psach, a przecież ten syf rzucany z okien do dla ptaszków o i kotków. Ja osobiście uważam, ze gorszy jest ten syf + pety oraz butelki i potłuczone szkło niz psie kupy, ale i tak sprzątam i to od dawna.[/QUOTE]

Jeśli następnym razem uda Ci się złapać kogoś kto wyrzuca jedzenie na gorącym uczynku może zrób zdjęcie, film czy coś? Zawsze to jakiś dowód, jakiś punkt zaczepienia. A osoba wyrzucająca widząc, że jest filmowana może się wystraszy ]:-> Można w trakcie robienia zdjęć poinformować sąsiadkę, że dowody pójdą na straż. Nie żebym tam lubiła straszyć ludzi, ale czasem nawet takie coś działa.

Link to comment
Share on other sites

Świeży przykład z wczoraj. Jesteśmy w miejskim lesie (w Norwegii to możliwe, lasy są wszędzie, nawet w granicach administracyjnych Oslo ;) ) Miejski las to taki troche pseudo las z wytyczonymi ścieżkami, szlakami itp. Mąż, Faust i ja. Faust to ciapa, tzn. to pies wyciągnięty z jakiegoś szemranego schroniska, który miał spore problemy adaptacyjne. Na szczęście socjalizacja i trening zrobiły swoje. Teraz to super pies, nie ma w nim cienia agresji (prawdopodobnie to mu uratowało życie, ale o tym zaraz).

Łazimy po lesie, zbliża się 21.00, więc czas wracać. Zatrzymaliśmy się nad jeziorkiem, żeby jeszcze porzucać Faustowi patyka do wody. Faust oczywiście na lince, my pełen relaks, bo wiadomo, ludzie odpowiedzialni tutaj, psów spuszczonych nie ma.... Ta da! Nagle coś wylatuje spośród drzew. Na oko 75 kilogramowy przerośnięty rotek. I prosto do Fausta! Właściciela nie widać. Drzemy się, żeby właściciel zabrał psa (ja po angielsku, mąż po norwesku :P). Pies zdążył przewrócić mnie na ziemię (nie życze nikomu) i dalej się znęca nad Faustem, gryzie, warczy. Faust na szczęście tak wymanewrował, że tamten, mimo iż próbował, nie zdolał go złapać za kark (już by było po Fauście) Mój mąż stanął pomiedzy mną a psami (za co mu jestem dozgonnie wdzięczna, bo miałam czas się podnieść z ziemi), rozczapierzył ramiona, wydarł gębę na psa (a że muzykiem rockowym hobbystycznie jest to głosik ma z piekła rodem) i już miał zamiar go kopnąć, ale pies się wycofał. W międzyczasie pojawił się właściciel. Na nasze uwagi odnośnie smyczy, tego,ze pies mnie przewrócił, co jest oznaką dominacyjnej konfrontacji, braku socjalizacji psa itp kazał nam sp*****ć i oczywiście psa nie zapiął. Pies już był nie wiadomo gdzie, bo gość żadnej kontroli nad nim nie miał.

Zadzwoniliśmy na policję, fakt, wysłali patrol ale koleś już śmigał w pośpiechu, więc go raczej nie dopadli. Na szczęście mąż jest prawnikiem, ma sporo znajomych a Oslo to wielka metropolia nie jest, więc liczymy na to, że ktoś rozpozna faceta i będziemy mogli wystąpić do sądu z pozwem cywilnym. Nie o pieniądze, ale o zakaz trzymania psów dla tego pana.

W trakcie rozmowy telefonicznej z policjantem usłyszeliśmy krzyki, czyli pies najprawdopodobniej dobrał się do innych użytkowników lasku.

Gdyby Faust był psem konfrontacyjnym, nie przeżyłby, bo to by dodatkowo pobudziło rotka. Gdyby nie było z nami mojego męża, nawet nie chcę myśleć, co mogłoby się stać.

W poniedziałek kupuję gaz. Odwlekałam jak się da, ale trudno, widać trzeba.

Postanowiłam opisać tę historię, żeby pokazać, że pozbawieni wyobraźni właściciele psów są wszędzie.

Link to comment
Share on other sites

Jakby mój pies był nie odwoływalny i by mnie olewał to bym go po prostu nie spuszczała, a gdyby coś takiego zrobił, np. właśnie podleciał do jakiegoś psa i próbował pogryźć to bym się ze wstydu zapadła pod ziemię, złapałabym psa i pewnie godzinami przepraszała, no ale cóż różnych ludzi można spotkać :/

Link to comment
Share on other sites

[quote name='motyleqq']najbardziej w takich historiach dziwi mnie reakcja właścicieli psa, żadnego przepraszam, tylko jakieś unoszenie się, udawanie że to nie ich wina... :/[/QUOTE]

najgorsze było to, że ten pies naprawdę biegał w samopas. właściciel przytruchtał już po całym zdarzeniu, czyli musiał być bardzo daleko.

dodam, że nie mam nic przeciwko wybieganiu się psów, ale jesli się ma 75-kilowego agresywnego rotka to trzeba jechać gdzieś, gdzie absolutnie nie ma ludzi a nie do miejskiego lasku pełnego ludzi z psami i rodzin z dziećmi. Tu się teraz robi ciemno grubo po 22.00 więc o 21.00 naprawdę sporo osób jeszcze w lasku urzędowało.

Można też przecież kupić 20metrów taśmy. Mój sąsiad na takiej wyprowadza w lesie swojego cane corso, bo on nie lubi innych samców. No i dobrze, bo pies biegnie z właścicielem i jest pod kontrolą. Tamten gość miał swojego psa w doopie, po prostu go puścił w samopas. Wg norweskiego prawa psy mogą być spuszczone w lesie TYLKO jeśli właściciel ma nad nimi 100% kontroli niezależnie od sytuacji.

Faust wiele razy spotykał inne samce, w tym rotki. Dobrze wychowane psy po obwąchaniu się albo zaczynają się bawić, albo ignorować. Ten nawet nie obwąchał, po prostu zaczal gryźć z biegu. A właściciel chyba sam siebie oszukuje, nie wiem.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...