Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='Balbina12']Mnie kiedyś ugryzł mój pies-żeby nie było,przypadkiem.Gryzł sobie trzymane przeze mnie skrzydełko.Nagle hmmm ząb mu stanął nie tam gdzie trzeba i wbił mi go w palec.Dziura spora,bolało jak cholera.I ktoś mi jeszcze powie,że york nic nie zrobi...[/QUOTE]
Mój pies raz nie wycelował dobrze w patyk jak po niego skakał, a patyk trzymałam w ręku no i oczywiście co się stało? pies złapał mnie za rękę, miałam "pięknego" wielkiego siniaka i rozciętą rękę, a pies sięga do kolan :eviltong:

Link to comment
Share on other sites

Nie zliczę, ile mam siniaków i drobnych skaleczeń od [B]zabawy[/B] z moją suką, całe 10kg żywej wagi. Tłumaczenie, że mały pies nic nie zrobi to bzdura. Jeśli jest w stanie fizycznie przegryźć wcale nie małe surowe kości (np. szyję z indyka czy kość ze schabu) to co to dla niego zgruchotać czyjąś dłoń? To, że tego nie robi z takich czy innych powodów nie oznacza, że fizycznie nie byłby w stanie (np. w sytuacji zagrożenia).

Link to comment
Share on other sites

Poza tym mały pies może poważnie zagrozić np. osobie siedzącej, powiedzmy na ławce, krawężniku. Może wskoczyć i złapać za nos, czy pazury w oko wsadzić. Owszem, łatwiej zrzucic, ale maluchy potrafią być wredne i zaczepne.

Link to comment
Share on other sites

Jak się licytujemy co potrafi mały pies, to mój Zuch
[*] 8-kilogramowy kundelek typie terriera/jamnika, zanim do mnie trafił, pogryzł 9-letnie dziecko sąsiadów swoich właścicieli - nawet ostrzegawczo nie szczeknął, dzieciak go nie zaczepiał tylko ładnych kilka metrów dalej głaskał i niuniał innego psa. Zuch bez mruknięcia podbiegł i ugryzł go przez spodnie, robiąc dziurę od kolana do kostki jak myśliwskim nożem, która skończyła się oczywiście szyciem. Wypierdek nie sięgający nawet do pół łydki. Chłopak ma teraz koło 20stki, a dalej ma blizny na nodze. Dla mnie tekst "mały piesek nic nie zrobi" brzmi jak dobry dowcip...

Link to comment
Share on other sites

A duzy pies jak sie rozpedzi i taki rozpedzony wpadnie na człoweka moze przewrócic.
Mój grey kiedys złapał za patyk który trzymałam i razem z patykiem przypadkowo tez mój palec.
A ten hawanczyk o którym pisałam wyzej, nie przypadkowo ugryzł tylko zaatakował moja znajoma.

Link to comment
Share on other sites

Wiecie, ja do tej pory mam przed oczami obraz mojej mamy leżącej na brzuchu z torbą pełną śniegu i wleczonej w ten sposób przez Maksia (takie 30 kg w typie gończego), bo zobaczył psa, którego w sumie miał ochotę przetrzepać. Na szczęscie balast w postaci mamy i śniegu zbił go z tropu :)
No dobra, koniec OT.

Link to comment
Share on other sites

Już kilka razy tu pisałam o dwóch psach średniej wielkości, które miały wiecznie otwartą bramę i wylatywały na ulice i leciały agresywnie nastawione do Jaskiera. Teraz jest jeszcze lepiej! Otóż ci bardzo odpowiedzialni właściciele mają teraz trzeciego psa. Też taki średniej wielkości. Odkąd go mają, nie widziałam u nich otwartej bramy, aż do dzisiaj. Wracałam przed chwilą ze spaceru, ten nowy pies szczekał, ale zza płotu i miałam nadzieję, że nie wyjdzie. No ale niestety wybiegł i od razu się rzucił z zębami na Jaskiera, wzięłam młodego szybko na ręce, więc skończyło się tylko na poszarpaniu włosów na ogonie. Jak już miałam mojego psa na rękach, jeszcze jeden pies, ten co był tam już wcześniej, wyleciał i oba zaczęły biegać koło mnie i ujadać. Próbowałam iść, a ten nowy pies skakał na mnie i łapał za spodnie! Dostał z kopa, ale widocznie za słabo, bo skakał dalej. W końcu przeszłam kawałek, wydarłam się, żeby spi*rdalał i posłuchał... No ci ludzie są nienormalni! Dawno się tak nie wkurzyłam.Jutro sobie chyba pójdę pogadać z tymi ludźmi, bo to jest chore, żebym nie mogła normalnie ze spaceru wrócić. A ja się potem dziwię, czemu Jaskier się boi dużych i średnich psów, skoro kiedyś chciał się bawić nawet z największymi...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Gosia9712P']Jutro sobie chyba pójdę pogadać z tymi ludźmi, bo to jest chore, żebym nie mogła normalnie ze spaceru wrócić. A ja się potem dziwię, czemu Jaskier się boi dużych i średnich psów, skoro kiedyś chciał się bawić nawet z największymi...[/QUOTE]

Gosia, a o czym Ty chcesz rozmawiać ? Albo kupujesz gaz w żelu i w takich przypadkach go używasz, albo sięgasz po komórkę i z płaczem dzwonisz na Straż Miejską lub Policję, że zostałas zaatakowana przez psy, które mało cię nie pogryzły. Jeżeli nie chcą przyjąć zgłoszenia prosisz o nazwisko osoby, której to zgłaszasz. Z reguły wtedy reakcja jest natychmiastowa i jakoś patrol się znajduje. Na takich "właścicieli" dopiero uszczuplenie portfela działa na zwoje mózgowe i zaczynają myśleć.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Brezyl']Dziweczyno, a o czym ty chcesz rozmawiać ? Albo kupujesz gaz w żelu i w takich przypadkach go używasz, albo sięgasz po komórkę i z płaczem dzwonisz na Straż Miejską lub Policję, że zostałas zaatakowana przez psy, które mało cię nie pogryzły. Jeżeli nie chcą przyjąć zgłoszenia prosisz o nazwisko osoby, której to zgłaszasz. Z reguły wtedy reakcja jest natychmiastowa i jakoś patrol się znajduje. Na takich "właścicieli" dopiero uszczuplenie portfela działa na zwoje mózgowe i zaczynają myśleć.[/QUOTE]

Amen. Przy psach które obskakują Cię w dwa czy trzy, skaczą i się rzucają nie ma co się bawić w rozmowy...

Co do kromek wyrzucanych na trawnik - robi to moja sąsiadka zza ściany (bliska znajoma mojej rodziny, starsza pani, więc za bardzo nie mogę się z nią użerać, bo rodzinka mnie wyklnie) - i to nie pół bochenka ale chyba cały albo więcej - i tak kwitnie to na trawniku, pleśnieje, potem wreszcie zbiera sprzątaczka, a ja mam z tego tylko taki pożytek, że po moim balkonie od świtu zapierniczają gołębie, srają i drą dzioby... Sąsiadka ma mały parapecik, więc wolą siedzieć u mnie. Kiedyś mnie bulwersowało, jak ludzie instalowali sobie kolce, żeby zniechęcić ptaki do siadania, teraz sama mam ochotę to zrobić...
Co śmieszniejsze sąsiadka całe życie przepracowała w sanepidzie i nie cierpi psów - a gołębie gówna, które akurat są realnym zagrożeniem chorobami jakoś jej nie przeszkadzają :roll:

Link to comment
Share on other sites

Kilka tygodni temu zaginął znajomym mały kundelek (potem okazało się, że niestety jest już za TM). No więc, pędzę do urzędu gminy, dowiedzieć się,które schronisko przyjmuje od nas psy, czy wogóle ktoś zgłaszał jakeiś pałętające się kundliszcze ("punktu przechowań" gminnego niet, oczywiście - kasy za dużo) itp. W UG pani typu "tipsowa blondi" mówi, że ona się tymi sprawami nie zajmuje, bym zapytała kogo innego (a do niej, do informacji poszłam, by właśnie dowiedzieć się w którym pokoju mogę to zgłosić <facepalm>). Cóż, nie dowiedziałam się - za to dostałam propozycję zakupu "słodziuchnego jorka za stówę".
Następnego dnia poszłam wydrukować plakaty do Gminnego Domu Kultury. Dyrektor po zobaczeniu plakatów bez słowa wykonał 1-2 telefony i wtedy dowiedziałam się, że to nie schron w Bielsku - Białej (najbliższy nam) przyjmuje z gminy psy, a daleki Cieszyn...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Brezyl']Gosia, a o czym Ty chcesz rozmawiać ? Albo kupujesz gaz w żelu i w takich przypadkach go używasz, albo sięgasz po komórkę i z płaczem dzwonisz na Straż Miejską lub Policję, że zostałas zaatakowana przez psy, które mało cię nie pogryzły. Jeżeli nie chcą przyjąć zgłoszenia prosisz o nazwisko osoby, której to zgłaszasz. Z reguły wtedy reakcja jest natychmiastowa i jakoś patrol się znajduje. Na takich "właścicieli" dopiero uszczuplenie portfela działa na zwoje mózgowe i zaczynają myśleć.[/QUOTE]
No powiedziałabym im, żeby może z łaski swojej zamykali bramę, skoro mają agresywne psy i że następnym razem zadzwonię po sm. No i jesli by nie pomogło to faktycznie poczekać aż otworzą tą bramę i zadzwonić.
A tak w ogóle gdzie się kupuje taki gaz w żelu? :cool3:

Link to comment
Share on other sites

Gosiu, ale z Ciebie naiwniaczka :D Ja i moja starsza rozmawiałyśmy z ludźmi od agresywnych psów i zostałyśmy wyśmiane w twarz, że psy niegroźnie i mają prawo latać, bo chodnik koło ich posesji to tak jakby ich. Ale mina tego kretyna była bezcenna jak sie dowiedział, że musi pokryć koszty leczenia + mandat. W takich chwilach zycie jest piękne. Szkoda tylko, że pies był jedną łapą za TM.
Minus jest taki, że widocznie nie mogą przeboleć zapłaty tego mandatu. Dzisiaj Żona, albo córka tego gościa, zaczęła piać koło biedry, że ją wyzywam od suk... i tego typu tam. I że za każdym razem, słyszy spier.., że ja rzekomo tak się do niej drę. Cóż. Wybitny przypadek schizofrenii.
Hmm, czy teoretycznie mam prawo zgłosić napastowanie, jeżeli stanę z psem na chodniku i zacznę go uczyć komend, albo nie daj boże przejdę przez chodnik i zostanę zbluzgana?

Link to comment
Share on other sites

Od paru dni wychodzę na spacery z nowym tymczasem - dotychczas miałam u siebie same szczylki za małe na spacery, więc to dla mnie na tym terenie nowość ;) Poznałam część psiarzy, większość - o dziwo - schodzi sobie z drogi, wymija się, zapina psy jak widzi, że ktoś idzie z psem na smyczy itd. Ale rozwaliła mnie ostatnio pani idąca z potworem yorkowatym (żeby nie było - lubię wychowane i ładne yorki, ale ten pies wyglądał jak połączenie yorka i crittersa :lol:). Idziemy sobie z Morelem chodnikiem, Morel se wącha, podsikuje trawkę - przed nami idzie pani z "yorkiem". Z racji na to, że z pudlem śpieszyliśmy się na autobus do fryzjera, nie mogliśmy czekać, aż pani łaskawie sobie pójdzie, więc mieliśmy zamiar ją wyminąć. Uczę Morela ignorowania psów, więc krótka linka, komenda, pies idzie przy nodze i nie zwraca uwagi na yorka. Jakieś dwa metry od pani z yorkiem straciłam nadzieję, ze pani łaskawie ściągnie swojego psa na flexi i da nam przejść - pies wydaje z siebie warkoty i pomrukiwania. W końcu podchodzi do nas, a pani pyta mnie:
- Piesek czy suczka?
- Piesek, ale szczeniak - ja na to.
No i pani pobiła mój rekord inteligencji:
- To nie ważne, czy piesek, czy suczka (więc po co pyta?), bo mój i tak się rzuca.
I stoi dalej. Nie ściągnęła psa, nie odeszła na bok, nic, powiedziała, że jej się rzuca, i stoi - a my nie mamy jak przejść. W końcu mówię do Morela "chodź", a tamten pies jak nie wpadnie w jazgot, jak nie zacznie się rzucać - na szczęście na mnie, bo zdążyłam przełożyć tymczasa na drugą stronę ;) Pudel w szoku, gapi się na tego psa, jakby był słoniem, ale grzecznie idzie dalej. Pani natomiast nadal stała na maksymalnie wyciągniętej flexi z "yoraskiem" ryczącym jak żubr :lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ladySwallow']większość - o dziwo - schodzi sobie z drogi, wymija się, zapina psy jak widzi, że ktoś idzie z psem na smyczy itd.[/QUOTE]

Mnie to zawsze dziwi.
Rozumiem, że znalazłyby się osoby, które nie życzą sobie kontaktów swoich psów z psami obcymi, ale żeby większość, jak nie wszyscy?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='omry']Mnie to zawsze dziwi.
Rozumiem, że znalazłyby się osoby, które nie życzą sobie kontaktów swoich psów z psami obcymi, ale żeby większość, jak nie wszyscy?[/QUOTE]

Hihi, tutaj - jak zaobserwowałam - wynika to z faktu, że ludzie nie potrafią panować nad swoimi psami. Jedna pani powiedziała mi, że jej pies jest agresywny do psów i mnie po prostu przepuściła, żeby nie było draki - miło się zdziwiłam, że trafił się ktoś z rozsądkiem ;) Mieliśmy tez kilka kontaktów z psami, ale zwykle grzecznymi. Te, co nas wymijają, są najczęściej malutkie - takie do 2-3 kg - i zwykle szarpią się na smyczy jak opętane na widok psa :lol:

Link to comment
Share on other sites

To chyba wynika z przekonania "przezorny zawsze ubezpieczony" i założenia, że każdy pies na smyczy może być agresywny.
Ale wydaje mi się, że taka reakcja prowadzi do aspołeczności psów i niejednokronie prowadzi do agresji.
Dziwne.
A co do pani z yoreczkiem, ludzka głupota nie zna granic. I jak tu resocjalizować psa?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ladySwallow']wynika to z faktu, że ludzie nie potrafią panować nad swoimi psami.[/QUOTE]

Tak samo myślę.
Kilka miesięcy temu, jak poszliśmy z Iwanem na poligon, gdzie się psiarze schodzą, to nie było człowieka, który dałby się psom obwąchać. Nie tylko z moim. Iwan jest w typie rottka, to jestem ewentualnie w stanie zrozumieć. No ale żeby każdy pies był tam na smyczy? Iwan i jakiś kundelek byli tylko spuszczeni.
Młoda kobieta z ogromnym pseudo labkiem - pies zachwycony, że Iwan chce się z nim bawić. Położył się na ziemi, ogonem macha, a ta go odciąga, bo on gryzie.
Szczerze? To my tam pojechaliśmy, na drugi koniec miasta, by Iwan się z psami pobawił.. Tak z nim samym to możemy iść u siebie na pola. Ale co zrobić..

Link to comment
Share on other sites

No właśnie u nas jest ten ból, że dupel nie może być spuszczony - centrum miasta to jedno, a nawet, jak są gdzieś jakieś pola, to on jeszcze za głupi, żeby się odwołać, poza tym jest u mnie kilka dni ;) Ale on zachowuje się i wygląda jak szczeniak, więc nie wiem, skąd popłoch :lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='omry']Tak samo myślę.
Kilka miesięcy temu, jak poszliśmy z Iwanem na poligon, gdzie się psiarze schodzą, to nie było człowieka, który dałby się psom obwąchać. Nie tylko z moim. Iwan jest w typie rottka, to jestem ewentualnie w stanie zrozumieć. No ale żeby każdy pies był tam na smyczy? Iwan i jakiś kundelek byli tylko spuszczeni.
Młoda kobieta z ogromnym pseudo labkiem - pies zachwycony, że Iwan chce się z nim bawić. Położył się na ziemi, ogonem macha, a ta go odciąga, bo on gryzie.
Szczerze? To my tam pojechaliśmy, na drugi koniec miasta, by Iwan się z psami pobawił.. Tak z nim samym to możemy iść u siebie na pola. Ale co zrobić..[/QUOTE]

Ja tam rozumiem obie strony. Tzn znam przypadki psów, które zostały na takim poligonie zagryzione przez resztę. Po porstu, coś w nich innym nie pasowało i nagle nastąpił atak. Prosze pamietać, że psy kierują się instynktem. Takie zagryzienia to już plaga w amerykańskich dog parks.

Natomiast świetnie jest, jeśli można uformowac grupę sprawdzonych psów i spuszczać je ze smyczy razem, żeby się bawiły.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...