Jump to content
Dogomania

Dwupak - Meggi i Peggi - Pilne - wizyta poadopcyjna - Wrocław


Olena84

Recommended Posts

[quote name='Poker']Koleżanka była wielokrotnie na osiedlu.Niestety jest ono strzeżone i nie ma jak się dostać pod klatkę.
Ma zamiar zaczepić psiarzy, może będą coś wiedzieć.podesłałam jej zdjęcie suni dla ułatwienia.[/QUOTE]Dzięki, Poker. mam nadzieję, że jednak koleżance uda się coś dowiedzieć/zobaczyć? o Peggi. Chciałabym, by było jej tam dobrze...taki delikatny psiak. To była moja faworytka, bo Meggi wydawała się silniejsza, odporniejsza na zmiany i bardziej zaradna.

[quote name='Asia_Rawicz']Tak Danusiu w lutym Peggy dalej była Peggy nikt nie zmienił jej imienia.
Tak Poker niestety osiedle jest strzeżone i ciężko było mi samej tam się dostać. Dodatkowo Pani ma wyjście z tarasu na osobny ogródek, którego nie widać z ulicy.[/QUOTE]
Ten ogródek i Peggi w nim pośród kwiatów jest na zdjęciu, które przysłała nam chyba Margaret. Dobrze, gdyby Peggi nadal cieszyła się tym ogrodkiem i swoim człowiekiem, ale dobrze byłoby być tego pewnym.
Nie pamiętam, czy nie można by było zadzwonić do pani Peggi i dowiedzieć się coś..??

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

[quote name='Lidan']A ja za Tobą z nadzieję na jakieś wiadomości ;-)[/QUOTE]
Miło,że wpadłaś z odwiedzinami, ale chyba do mnie- dzięki:loveu:- bo co z Dwupakiem?/...miejmy nadzieję, że dobrze. Nadzieję zawsze powinno się mieć. Oby jeszcze była ta pewność..:shake:

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Dziewczyny to, że Meggi nie jest widziana, to nic nie znaczy. Dosłownie na tej samej ulicy ( dwa kroki, z 30 sek piechotką) mieszka mój uczeń ( szkolę psy) a widziałam Państwa może ze 2 razy... Po prostu nie trafiamy na siebie.
Osoba która za psa była odpowiedzialna i ma numer nie może zadzwonić i zapytać jak tam pies?

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...
  • 1 month later...
  • 3 weeks later...

Szkoda, ze nie mamy żadnego kontaktu z domami Meggi i Peggi....pozostaje nam miec nadzieję, że wszystko jest w porządku, albo nadal szukać możliwosci dotarcia do domów.Nadzieja -dobra rzecz, ale pewność i informacje- jeszcze lepsze.:shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Poprawna']Wiele wątkow umiera śmiercią naturalną .... niestety.[/QUOTE]
Śmierć wątku jest tylko smutna, a brak wiadomości o psiaku, tórego " wypiesciłysmy" na Dogo i ludzie w realu począwszy od schroniska poprzez DT aż do DS- rodzi zawsze wątpliwosci, co do słusznosci podjętej decyzji o aqdopcji i myśli nie zawsze optymistyczne.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Poker']
Nie wszyscy właściciele chcą być kontrolowani, mimo że dają psu bardzo dobry dom.[/QUOTE]

Dziękuję, Poker za pomoc. Rozumiem, że nikt nie lubi byc kontrolowany, ale przeciez nie kieruje nami zwykła ciekawośc ani podejrzliwośc, tylko troska o zwierzaka, którego traktowałysmy tutaj jak własnego, chociaż była to znajomość wirtualna dla wielu z nas.Tobie nie trzeba oczywiscie tej oczywistości tłumaczyc i dobrze by było, gdyby niektore DS to przyjmowały normalnie.
Mam sasiadkę, ktora wręcz żąda wizyt p/a, bo chce się pochwalić metamorfozą swojego psa, zabranego ze schronu w stanie...:-(
Jeszcze raz dziękuję Ci za pomoc. Mam nadzieję, ze uda Ci się coś dowiedzieć/zobaczyc Peggi...

Link to comment
Share on other sites

I byłam.
Sunia mieszka na osiedlu tak mocno strzeżonym ,że po prostu dno. Całe ogrodzone, furtki na kody.Nic nie jest oznakowane i nawet jakbym chciała zadzwonić bramofonem , to nie ma jak.
Ale gdzie diabeł nie może :diabloti: , tam mnie pośle. :evil_lol:
Zagadałam do miłej pani , która ochoczo otworzyła mi furtkę.Swoją drogą jak naiwni są ludzie. :crazyeye:Chyba ,że mi dobrze z pyska patrzy.
Nachodziłam się między budynkami ,żeby znaleźć właściwą bramę. I tu kolejny klops.Za nic nie mogłam rozszyfrować jak się używa bramofonu. Stałam ,medytowałam, a tu wychodząca młoda dziewczyna zaprosiła mnie do klatki.:p
No to teraz mam cię, pomyślałam sobie. kolejny guzik z makiem.Na czworo drzwi był jeden numer mieszkania .Wykoncypowałam które to mogą być i dzwonię.Myślę sobie ,że najwyżej pańcia mnie obtańcuje.
A tu cisza. Co tu robić? Zadzwoniłam do drzwi z naprzeciwka, udałam Greka i spytałam które to mieszkanie o numerze ....Pani pokazała na właściwe. Spytałam tylko czy mieszka w nich pies.Pani potwierdziła, że kudłata sunia. I już byłam cała happy.:multi: Czyli sunia jest cała. Albo była na spacerze albo jest taka grzeczna i nie dziamgoli jak dzwonek drynda.
Jestem z siebie bardzo zadowolona.:eviltong:

Link to comment
Share on other sites

Pokerku kochany, jestes niewyobrazalnie zdolna, ze udało Ci się pokonać te cywilizacyjne zapory dla uprzywilejowanych typu bramofony, kody itp. I pewnie Ci tez dobrze patrzy z ..pyska, mówiąc po psiemu.;)
Jak widać, nasza królewna jest pilnie strzeżona i sierść jej nie spadnie z głowizny.Szkoda tylko, ze nie możemy się nacieszyć zdjęciem, ale to pewnie już byłby nadmiar szczęscia i nie wiadomo, czy wielorasowa Peggi nie została [I]ucywilizowana[/I] na jakąś konkretną RASĘ;), skoro weszła do takich [I]wyzszych sfer.[/I]Pewnie nie poznalibyśmy dawnej Peggi..
Toż to kariera na miarę amerykańskiego mitu od pucybuta do milionera:multi:
Dziękujemy za sforsowanie tylu przeszkód i wiadomosci o Peggi.
Pozostaje nam mieć nadzieję, ze kiedys zobaczymy jej zdjęcie....

Link to comment
Share on other sites

  • 2 months later...

Mam bardzo smutne dotyczące Megi (tej, która była w Koszęcinie). Niestety Megi jest już za Tęczowym Mostem. Dowiedziałam się o tym dzisiaj rano gdy zadzwoniłam do opiekunki Meganki. Okazało się, że Megi nie ma wśród nas od kwietnia. Zachorowała na początku marca, zaczęła ją boleć szyja, był problem z założeniem obroży, głaskaniem. Pani poszła z nią do weterynarza ten dał jakieś zastrzyki, podejrzewano problemy z kręgosłupem, nerwobóle przez chwile było lepiej ale na krótko. Pewnego dnia Pani wyczuła w okolicy żuchwy olbrzymiego guza, którego nie było wcześniej znowu wizyta u weta i wyrok. NIedało się nic zrobić jakiś czas jeszcze Megan była na środkach przeciwbólowych ale pani stwierdziła, że nie ma sensu jej dalej męczyć i podjęła decyzję o eutanazji Megi. Bardzo przeżyła jej odejście, gdy mi to opowiadała cały czas płakała, zresztą ja też. Pani powiedziała, że cała choroba Megan trwała niecałe dwa miesiące. Raczysko było bardzo agresywne i szybkie, nie było szansy aby ją uratować.

Żegnaj Meganku:-(

Link to comment
Share on other sites

[COLOR=#0000cd][SIZE=3][B]Meggi...:-(:-( Ciebie juz nic nie boli. Teraz nasza pora na ból...
[/B][/SIZE][/COLOR]Dziękujemy, Ula za wiadomośc, chociaz jest ona tak smutna, ale zawsze pilnowałaś losów psów, ktore zostały wyadoptowane od Ciebie:loveu:Meggi to był nasz pies, dla wielu wirtualny, ale dbałysmy o niego, jakby towarzyszył nam w realu.Ty dbałaś o niego w realnej, niełatwej rzeczywistości i dziękujemy Ci za to.
Nawiasem mówiąc, o Peggi niewiele/nic? nie wiemy....mnie to niepokoi..

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...