Jump to content
Dogomania

Najkoszmarniejsze chwile w życiu z psem


agata_lodz

Recommended Posts

[quote name='yuki']jak mi się amstaff PIES:crazyeye: rzucił na moją sukę, bez ostrzeżenia,[/quote]

Pozwolę sobie nie zgodzić się z jednym. Pies nie rzuca się bez ostrzeżenia. Czasem my tego ostrzeżenia po prostu nie widzimy.
To tak tylko dla wyjaśnienia:)

Pozdrawiam.

Link to comment
Share on other sites

Nati i Mar, ten pies poprostu podbiegl i sie rzucil, zadnego warkniecia czy zjezonej siersci, nic kompletnie , wiec ja zadnego ostrzezenia nie widzialam . Pare lat temu mialam podobna sytuacje z moim poprzednim pse. był puszczony, moze około 30 metrów stal starszy pan, tez z amstafem, puscił go, a on jak strzala do mojego i z zebami i uwierz ze zrobil to z zaskoczenia, na nic nie reagowal, byl w amoku, dopiero but(niestety) mojego chlopaka powstrzymal go . Niestety ale zdarza sie czasami , ze psy rzucaja sie bez ostrzezenia. Aha i żeby nie było osobiscie nic do amstafow nie mam;)

Link to comment
Share on other sites

Yuki,też tak kiedyś myslałam. Dopiero jak zaczęłam zgłebiać wiedzę na temat psiej psychiki i zachowań dowiedziałam się,że nie ma takiej opcji,aby pies zaatakował bez ostrzeżenia.
I warknięcie,czy najerzona sierść nie zawsze są znakami ostrzegawczymi.
Czasem pies zaczyna sapać,czasem tylko obliże pyszczek,co już świadczy o jego zdenerwowaniu. Stara się uspokoić. Już same uniesienie ogona w sposób dla człowieka niezauważalny,jest swego rodzaju znakiem. Pies dobrze zsocjalizowany rozpozna takie znaki. Czasem rozpozna je za późno,a czasem w ogóle się nie zorientuje i atak gotowy.
Amstafy sa psami,które działają błyskawicznie i zdecydowanie. Od znaku do działaniu mija czasem ułamek sekundy. Dlatego ludzie czesto mówią,że pies zaatakował bez ostrzeżenia. A cała tajemnica polega na tym,że on ostrzegał,ale tak szybko,że my tego po prostu nie zauważyliśmy.

Pozdrawiam.

Link to comment
Share on other sites

hmmm:)
w takim razie musze zgłębic swoja wiedze, bo nie twierdzę ze jestem ekspertem, dopiero się uczę. Ale jak wytłumaczyć zachowanie psa, który puszczony ze smyczy, biegnie jak szalony i od tyłu atakuje zaskoczonego innego psa, który akurat coś tam sobie wącha i jest zaskoczony cała sytuacją?Żebym nie wiem jak chciala, nie widze w takiej sytuacji sygnału ostrzegawczsego

pozdrawiam również:)

Link to comment
Share on other sites

Nati i Mar- czytałam kiedys jakies ksero o sygnałach uspokajajacyh, które wysylaja psy,z książki Turid Rugaas. Możesz podać jakieś linki lub ksiażki , w których mogłabym poczytać o sygnałach ostrzegawczych?

Link to comment
Share on other sites

Stanley Coren "Dlaczego twój pies...?"
Nicolas Dodman "Pies,który kochał zbyt mocno"
Sarah Hodgson "Charakter psa"
Lee Justine "Psie zwyczaje"
Patricia Macconnel "Drugi koniec smyczy"
Jim Evans "Co,jeśli mój pies..."

I ostatnio również dostępne za spora opłatą kursy pana Kłosińskiego dla instruktorów psów. Wszystkie te książki są literaturą obowiązkową dla każdego instruktora i behawiorysty. Oczywiście jest ich wiele więcej,ale to tak na poczatek. Teraz kwestia czytania ze zrozumieniem,bo wspomniana przez Ciebie książka równiez porusza temat sygnałów ostrzegawczych.

Pozdrawiam i życze przyjemnej lektury.

P.S. świetną pomocą naukową jest film "Przyjaciel pies-uczenie zachowań". Tam bardzo ładnie omówiono sygnały ostrzegawcze i uspokajające.

Link to comment
Share on other sites

Nati i Mar, nie przeczytalam tej ksiazki calej, tylko dostalam jakies ksero , tak ze trzy strony w ktorym opisane były, ale tylko szczątkowo sygnały uspokajajace. Po prostu nie mam tej ksiazki . dzieki za podane pozycje, komentarz o czytaniu ze zrozumieniem lub o jego braku chyba zbędny.
pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

Yuki,bez urazy:) Nie bierz tego do siebie.
Chodziło mi o to,że w żadnej z tych książek nie ma rozdziału "sygnały ostrzegawcze". Po prostu informacje trzeba wyciagać z tekstu.

Polecam te książki,szczególnie pozycję drugą,bo są naprawde przydatne w zrozumieniu psa i jego zachowań.
Pozdrawiam.

Link to comment
Share on other sites

[B]NatiiMaar[/B], nie zgodzę się, bo są psy, szczególnie ras bojowych, po walkach, które nie ostrzegają. Chyba, że weźmiemy pod uwagę wzrost adrenaliny czy przyspieszenie pulsu przed atakiem. Ostrzeżenie ułamek sekundy przed atakiem jest trudno nazwać ostrzeżeniem, bo żadne zwierzę nie będzie w stanie na nie zareagować, o ile w ogóle je wychwyci.

Wiem o czym mówisz, bo miałam psa, który według wielu osób atakował bez ostrzezenia, ale ja te "ostrzeżenia" widziałam - np. minimalne drżenie skóry na pysku. Ale psy bojowe, które celowo atakują z zaskoczenia, czy psy kierujące się agresją łowczą, sygnałów ostrzegawczych nie wysyłają. Z tym, że to pierwsze nie jest normalnym psim zachowaniem, tylko wrodzoną predyspozycje danej grupy ras rozdmuchaną do skrajności przez postępowanie człowieka.

Właściwie chyba chodzi nam o to samo, tylko pytanie, czy ostrzeżenie niewidoczne jest tak naprawdę ostrzeżeniem. Moim zdaniem nie, bo pies ostrzegający ułamek sekundy przed atakiem i tak nie pozostawia ofierze szansy powstrzymania tego ataku; to raczej szczątki tych właściwych zachowań ostrzegawczych, które powinien mieć normalny pies, i w żaden sposób nie spełniają swojej roli.

Link to comment
Share on other sites

Ostrzeżenie zawsze będzie ostrzeżeniem.
Jeśli krzyknę "uwaga drzewo!" lub "uwa..." to zawsze będzie ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem. Kwestia szybkości zareagowania drugiej strony.

Psy szkolone do walk to kiepski przykład,bo one nie są wyprowadzane. Nie chodzi się z takim psem po ulicy... Nie można na nich uczyć się behawioralnych zachowań socjalnych,ponieważ są zaburzone.

Psy polujące, czy wilki to również niezbyt trafny przykład,ponieważ poruszamy problem porozumiewania się w gatunku. Wilk idąc do ofiary nie może dawać jej znaków, bo byłoby to absurdalne. Pies daje znaki ostrzegawcze, żeby drugi pies (bądź człowiek) uspokoił swoje emocje, nie drażnił go, lub poszedł sobie z jego terenu. Gdyby polujący pitbull zachowywał się w stosunku do dzika tak jak do psa,który przypadkiem wszedł na jego teren, to nikt nie używałby tych psów do polowania. A jednak używa się ich i są naprawdę skuteczne w tym co robią.

Każdy pies daje znak przed atakiem i z powodzeniem znak trwający ułamek sekundy można zaliczyć do ostrzeżenia.

I jeszcze słowo na temat zaburzeń psychicznych u psów. Tak naprawdę jest naprawdę bardzo mało psów całkowicie stabilnych psychicznie. Bo albo jeden jest łagodny, ale boi się burzy, albo inny jest agresywny, ale lubi koty, albo jeszcze jakiś kocha ludzi, ale rzuca się na zwierzeta. Sa przypadki niszczenia domu pod nieobecność właściciela, a nawet tak drastyczne jak wygryzanie sobie ogona. To sa wszystko przypadki niestabilności psychicznej i wiele takich przypadłości tkwi w naszych psach-mniej lub bardziej rozwinięte.
A jednak te psy potrafią świetnie dawać i odczytywać znaki ostrzegawcze i sygnały uspokajające. Dlatego nie można mówić, że pies spaczony psychicznie (czytaj niestabilny psychicznie) nie potrafi dogadac się z psami.

Pozdrawiam.

Link to comment
Share on other sites

Ogólnie się zgadzam, ale mam 2 zastrzeżenia ;)

[quote name='NatiiMar']Psy szkolone do walk to kiepski przykład,bo one nie są wyprowadzane. Nie chodzi się z takim psem po ulicy... Nie można na nich uczyć się behawioralnych zachowań socjalnych,ponieważ są zaburzone.[/QUOTE]

Byłabym ostrożna ze stwierdzeniem, że nie spotka sie takiego psa na ulicy. Psy po walkach często trafiają do schronisk, są porzucane, jakiś ich procent trafia do nowych domów, niekoniecznie świadomych przeszłości psa. Do walk nierzadko szkolą psy blokersi, i bynajmniej nie trzymają swoich psów w szopie za miastem.
One są zaburzone i nie ma ich na ulicach na pęczki, ale to nie znaczy, że nie istnieją, że takiego psa na pewno nigdzie nie spotkamy i nie zaatakuje bez owego ostrzeżenia.

[quote name='NatiiMar']Psy polujące, czy wilki to również niezbyt trafny przykład,ponieważ poruszamy problem porozumiewania się w gatunku.
[/QUOTE]

Mówiłam o agresji łowczej w stosunkach pies-pies. Niestety niedostatecznie zsocjalizowane lub uczone agresji większe psy są w stanie wziąć yorczka, shih tzu za zwierzynę, i zwyczajnie zaatakować i udusić jak królika, i wtedy też sygnałów ostrzegawczych nie będzie. Wiem, że trudno to nazwać problemem porozumiewania się w gatunku, bo tu nawet właściwego rozpoznania gatunku brak, ale ja mówię o tym z szerszej perspektywy, nie tylko właściwych dla psa zdrowych zachowań socjalnych.

Link to comment
Share on other sites

No racja,w sumie pies z silnie rozwiniętym instynktem drapieżcy mógłby zapolować na yorka,czy coś innego przypominającego wiewiórkę.
Z tym ze tak jak piszesz,to już dotyczy głębszych problemów psychologicznych, wymagających długiej i żmudnej pracy z psem.

Co do psów walczących, to musi być naprawdę mocno skrzywdzony pies,żeby zapomniał o dawaniu jakichkolwiek znaków. Ale masz rację,może się zdarzyć...

Link to comment
Share on other sites

Zchodzimy z tematu ;)
Powracam:
Pierwszy dzień wakacji, wietrznie, ale przyjemnie. Lucek i Mobi wybiegają na podwórko, nareszcie spokój - nowe, drewniane ogrodzenie (specjalnie dla nich, cena także specjalna ...). Mobi oczywiście nie schodzi ze schodów, nie ma potrzeby;) Lucjan szaleńczo lata po podwórku, ja wracam do domu. Po 15 minutach słyszę doskonale znane piski - Mo chce wrócić do domu. A gdzie Luc?
Obchodzę podwórze, zaglądam do psich bud, nawołuję, odwiedzam piwnice. Towarzyszy mi Mobi. Lucjana nie ma ... Natrafiam na slad zbrodni: uchylona brama! Lecimy na wioskę. Pod nosem szepczę żartobliwe groźby do Lucjana.
-Ty draniu... Gdzie tym razem cię znjadę?
Wszystko znika: dobry humor z przyprawą irytacji, uciecha z wakacji, świat wokół ... Lucek leży 20 metrów od naszego długiego, kamienistego podjazdu pod bramę. Nieprzytomny, nieżywy? Kałuża krwi mająca swój początek przy włochatej główce mojego Lucjana jest (niby) odpowiedzią na pytanie. Krzyk zastyga mi w gardle, tylko Mobi stający na tylnych łapach - chce do przyjaciela.
Potem był już tylko płacz, twarze moich starszych sióstr, które wybiegają na schody, zdradzają rozpacz, ból ; mój tato bez koszulki niesie drobne ciałko Lucka, oboje pokryci szkarłatem krwi ...
Wiecie jaki jest koniec tego horroru? Stoimy na murawie wiejskiego boiska. Na drugim końcu dwa psy lęcą dziko po piłkę. Mobi i Lucek ...

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

Moja mała diablica jest wprost specem od buszowania w koszu na śmieci( najbardziej upodobała sobie ten w łazięce) :diabloti: Wręcz uwielbia wyciągać z tamtąd różne rzeczy i rozszarpywać je na strzępy:razz:i nie ma dla niej nic przyjemniejszego niż wytarzanie się w tym
Któregoś dnia zostawiliśmy ją samą na cały dzień, no i przekonani, że będzie grzecznie siedzieć nie zamkneliśmy drzwi od łazienki. Wracamy wieczorem do domu i zastajemy sajgon, wszędzie pełno śmieci rozwłuczonych po całym domu,z połowy drzwi od łazienki zjedzona okleina:razz: No a pośrodku tego bałaganu na łóżku moich rodziców Sonia, zadowolona z siebie:diabloti: Myślałam, że suczysko rozszarpie na strzępy:mad:

Link to comment
Share on other sites

Ja miałam kiedys taką przygode ze dłuuugo jej nie zapomne.:shake: Otórz jak zwykle rano wstaje robie sobie kawke , wyjmuje worek ze smieciami do wyrzucenia i zawiazuje go i kłade w przedpokoju przy drzwiach wyjsciowych zeby wyniesc jak bede z Lakim na poranny spacer szła. Tego ranka zrobiłam jak zwykle to samo z małym wyjątkiem. Połozyłam smieci i zaczełam sie ubierac na spacerek. Wstała moja córka i poszła do kuchni robic sobie sniadanie. Oznajmiła mi ze brakło pieczywa. Postanowiłam ze zanim pójde na spacer z psen , wyskocze jeszcze do piekarni po chlebek. Jak postanowiłam tak tez zrobiłam. Córka z racji tego ze nie było pieczywka poszła do swojego pokoju do wyrka i zamkneła za sobą drzwi. Jak wróciłam z piekarni to moim oczom ukazał sie horrorrrrr:angryy::angryy:. Juz od progu , wzdłuż całego przedpokoju (6 m) i kuchni , lezały porozrzucane smieci z worka, który notabene był rozerwany na milion kawałków. :angryy:. Syf , smród (resztki z obiadu) i bałagan nie do ogarniecia. Wszędzie walały sie oskrobiny z ziemniaków , porozlewane resztki jogurtów i inne obrzydlistwa :angryy: a mój LAKI siedział sobie na srodku tego syfu i najzwyczajniej w swiecie zajadał stara kanapke ze szkoły mojej córki z poprzedniego dnia:angryy:. Juz miałam ochote gnojka :mad::mad::mad:ale postanowiłam nie tracic siły na niego bo potrzebowałam włożyc wiele wysiłku zeby w domu znowu pachniało domem a nie wysypiskiem smieci. :placz::placz:

Link to comment
Share on other sites

moja jamniczka miała takie dziwne upodobanie... uwielbiała zesikać się na świeżo powleczoną posiciel... normlanie kocham taką świeżutką, wykrochmaloną...:loveu: niestety Dziula potrafila zepsuć moją radość z spania w świeżej pościeli;/ cukrzyk z niej był i to były hektolitry moczu...;/ pilnowaliśmy jej wszyscy, a ona cwana jak nie wieczorem to rano... łajza jedna...

Link to comment
Share on other sites

Kiedys pies rodziców, który przebytwa cały czas na dworze zachorował od kleszcza, po wizycie u weta, postanowiłam wziąść ją na noc do domu bo na zewnątrz było chłodno, a z resztą nie chciałam zostawiać jej samej. byłam tak przejęta jej stanem że zupełnie nie pomyślałam, o tym że w kuchni mam klatkę z falistymi. W nocy jej stan sie poprawił i niestety dobrała się do klatki z papużkami:placz:. Kiedy obudziłam się w nocy a jej nie było poszłam sprawdzić co się z nią dzieje i wtedy zobaczyłam porozrywane ciałko jednej z papużek, a potem reszte:placz:. Byłam sama płakałam całą noc i cały dzień, dopiero wieczorem byłam na siłach żeby je pochować. To był koszmar nie mogę sobie darować własnej głupoty, przezemnie zginely moje maleństwa, od tej pory wszystko sprawdzam po pare razy, jestem strasznie ostrożna i przezorna, ale to nie wróci im życia:-(

Link to comment
Share on other sites

A mi się przypomniała przygoda mojego psiska.
Korek złapał kleszcza na pyszczku i zrobił mu się pod tym kleszczem taki bębel. Pojechaliśmy do weta, pejsek dostał zastrzyk i ogólnie rozpoczął leczenie.
Po powrocie mój ojciec siedział z psem w ogrodzie. Nagle spanikowany podbiega do psa "o Boże! Biedactwo! Taki młody, jak Ci ta mordka spuchła!"
Korek faktycznie z ogromną gulą na pysku siedzi, patrzy.. i
Nagle wypluł niedojrzałe jabłko które znalazł na trawniku. W życiu sie tak nie uśmiałam :D

Link to comment
Share on other sites

Mój Tytus miał zwyczaj bronic nas przed wszystkim. Także balkonową winorośl przed kwiczołami...Raz "bronił" ojca przed osami. Użarła psisko w wargę. Pies spuchł więc pędem do weterynarza. Dostał zastrzyk i powrót do domu. Ja akcji nie widziałam tylko skutki - pies normalnie wyglądał jak lab, z opuchlizną jak chow-chow - nawet mu oczy znikły. Mimo powagi sytuacji wyglądał dość komicznie. Obraził się na mnie na całe dwa dni, bo jak go zobaczyłam dostałam ataku śmiechu.

Link to comment
Share on other sites

U mnie na porządku porannym jest kupa w domu przez naszą nową przybyłą ale ona jest młoda niedoświadczona może jej się wymsknąć lecz dzisiaj to przesada pięć kup za noc a o 1 była na polu:o natomiast wiele razy ze starszą suczką miałam akcje kosz na całym domu porozwalane śmieci pamperdsy na łóżku rozwalone blee najgorsze były te z kupą ale to już rzadkość bo raczej wyrzucam od razu do śmietnika na polu wiele by opowiadać

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...