Jump to content
Dogomania

Opowiedz historię ze świata zwierząt


Justyna Klimek

Recommended Posts

Zbieram historie, zwykłe i niezwykłe, dotyczące zwierząt po to, by móc je opublikować na stronie naszej fundacji, a także na łamach różnych czasopism. Robię to mając nadzieję, że prawdziwe opowieści najlepiej oddziałują na ludzkie uczucia i mogą doprowadzić do głębszych przemyśleń.
Wiem, że macie wiele takich historii w swoich doświadczeniach. Podzielcie się nimi.
[url=http://przyjacieleczterechlap.pl/Historie-ze-swiata-zwierzat.php]Historie[/url]

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...
  • 4 weeks later...

No nareszcie jakiś odzew!!!!
Historie dowolne, wszelkie sploty losów zwierzęcia z człowiekiem. Chodzi mi o ukazanie jakiegokolwiek przejawu ludzkiej wrażliwości wobec czworonogów.
Mogą być to historie zakończone happy endem, jak również te, które nie miały tego szczęścia.
Bardzo chciałabym ukazać światu, temu zwykłemu, zaprzątniętemu codziennymi problemami, że obok dzieją się historie niezwykłe i że każdy z nas może, jeśli tylko zechce, stać się ich częścią i kształtować ich bieg... i wywierać wpływ... i być reżyserem tych pozytywnych zwrotów akcji!

Link to comment
Share on other sites

Historia niezwykłego psa w zwykłym ciele


Mam świadomość, że ludzie zwykli są nazywać swoje psy wyjątkowymi, najładniejszym i najmądrzejszymi.
Ja natomiast tak nie uważam.
Nie uważam by moja suczka była najładniejsza- bo championem nie jest, najmądrzejsza także nie jest- nie ma żadnego dyplomu posłuszeństwa, a i równiutko przy nodze nie chodzi.
Jednak jest w tym psie coś..coś niezwykłego, coś co zauważyłam dopiero po pewnym czasie, nie da się zapewne ogarnąć słowami tego co chcę napisać, ale postaram się- zasłużyła na to.

Mowa o obecnie 3 letniej bokserce o całkiem zwykłym imieniu- Kora.

A więc wszystko zaczęło się od planowania kolejnego psa.
Jednemu z domowników marzył się dostojny owczarek niemiecki i właściwie na poważnie rozważaliśmy jego kupno.
Już mieliśmy sie rozglądać za szczeniakami tejże rasy..gdy nagle, robiąc zakupy dojrzeliśmy szczeniaczki boksera!
Były cudowne, piękne maleństwa o niesamowitych oczkach i płaskich pysiach i kopiowanych ogonkach żwawe i wesołe!
"Tak, to jest to!"-
krzyczała jedna z domowniczek....no czy ja wiem, ja najbardziej byłam skłonna kupić psa rasy husky, ale niech już będzie ten bokser.
No i ustalone, kupujemy boksera.

Była sobota, upalny, majowy poranek.
Nie mając pojęcia o rasie, nie będąc świadomym, że kupując rasowego psa winno się dokładnie dobierać hodowlę psów z rodowodem- ruszyliśmy na giełdę.
No cóż..wielkie było nasze zdziwienie bo bokserów tam nie było...a nie, był..jakaś zapchlona suczka-przywiązana na sznurku do klatki, nie wyglądała na małego szczeniaczka, śmierdziała, miała pchły, ślady pogryzienia, była chuda, wystraszona, osowiała..smutna..wyglądała żałośnie..niczym nie przypominała pięknych szczeniaczków widzianych przez nas kilka tygodni wcześniej...
Złapałam ją, wzięłam na smycz i wyjmując paprochy z ryjka (suka była tak głodna, że pochłaniała kamienie) jak przez mgłę dochodziły do mnie słowa osoby, która chciała ją sprzedać..mówiła coś o tym, że trzymała ją w kojcu z DONkami (stąd ślady pogryzienia)..mówiła czym ją karmi, oferowała jakiegoś skundlonego reproduktora i wiele innych rzeczy, ale ja zajęta byłam psem.
Bóg jeden wie, czemu kupiłam tego psa, przecież czytałam w książkach jak powinien wyglądać zdrowy szczeniak..nie pamiętam nawet ile za nią zapłaciłam...

Tak rozpoczął sie kolejny etap mojego życia- etap który trwa do dziś.
No więc kupiliśmy sunię, już na miejscu wiedzieliśmy, że nazwiemy ją Kora...tak jakoś wpadło nam do głowy i tak zostało.
Dojechaliśmy do mieszkania.
Suka była tak głodna, że jadła suchy chleb, musiała być bita- bo gdy narobiła na kafelki - wystraszona czekała na moją reakcję.
Najedzona -wreszcie, zaczęła robić rozeznanie mieszkania.
Wtem przyszedł ten domownik, który chciał owczarka- ujrzał boksię, wziął na łóżko wycałował..i nagle krzyknął: ale ona ma OGON!

(W istocie miała ogon i nawet uszy, żyjące własnym życiem- nie klapnięte...)
Po emocjonującym dniu, poszła spać, byliśmy zdumieni i wystraszeni...tym..chrapaniem, to niesamowite- chrapała gorzej niż za przeproszeniem stary podchmielony chłop.

Nadszedł czas pierwszego spaceru-prawie 4 miesięczne szczenię nie chciało iść na dwór, obwąchało trawkę i pędem ciągnęło do domu.
Widok każdego większego psa ogarniał ją śmiertelnym strachem- to samo tyczyło się obcych ludzi.
Pewnego razu wystraszyła się parasolki i zwiała do domu...na spacerach w połowie drogi potrafiła się położyć odmawiając dalszej wycieczki.
Zdałam sobie sprawę, że muszę ja nauczyć normalnie żyć.
Ostro wzięłam się za socjalizację.
Okazało się, że ona ma braki...braki w kontaktach z psami, nie wiedziała jak się zachować.

Najgorsze jednak było to, że ona była chora, długie i męczące leczenie jelit utrudniało nam życie, ciągle ubrudzony wodnistym kałem dywan i kafelki...nocne spacery..to wszystko sprawiało, że powoli mieliśmy dosyć, a to był dopiero początek.

Najtrudniejsze były jej ucieczki, spuszczona ze smyczy widząc na horyzoncie psa, biegła bez opamiętania- owszem odbiegałam winną stronę- ale co z tego, jak mój pies galopował już kilometr przede mną, nie myśląc o obejrzeniu się za pańcią.
Kilka razy zwiała mi, raz goniłam ją, aż po jezdnię, raz po jakichś chaszczach...ale nie zapomnę jednego..
był mroźny dzień, a moja durna suka mi uciekła, goniłam ją już z 20 minut...siadłam nagle i chciało mi sie wyć..ale ja sama tego chciałam..
Popełniłam wiele błędów w szkoleniu, używałam metody kar i nagród- wcale nam to nie pomogło.
Za ciasną obrożę wymieniłam na skórzaną- a, że moja suka ciągnęła jak parowóz, miała łysą szyję...dopiero potem kupiłam szelki.


Nastała fala upałów, moja suka z świeżo wyleczonymi jelitami, nie chciała jeść..była prawie że na samych witaminach...nie rosła tak jak powinna.
Pewnego razu wbiegła na boisko, gdzie dzieciaki grały w piłkę- jeden chłopak krzyknął: "patrzcie! Miniatura boksera!"
I tak jest do dziś, moja suka nie jest zbyt dużych rozmiarów, ale jedno co ma piękne... to szeroką cudowną klatkę piersiową!

Powoli moja suka oduczała się ucieczek.
Właściwie wszystko szło powoli...z czasem jej śliczny różowy brzuszek i uda stawały się siwe...a, że my początkowi psiarze, szorowaliśmy ją- myśląc, że to brud!

Gdy tak mówię o dorastaniu, muszę wspomnieć, że początki nie były wesołe.
Pies, bez którego dziś nie wyobrażam sobie życia- irytował mnie.
W pierwszych tygodniach omijałyśmy się.
Czytam jak behawioryści piszą, że w psie nie ma złośliwości- tak, powtarzałam to sobie wtedy, gdy moja sunia nasikała mi do buta, na łóżko- gdy akurat była w toalecie i nie zdążyłam z nią wyjść, powtarzałam sobie wtedy, gdy obrażona wychodząc po chwili samotności w pokoju, wdepnęłam w kupę robioną wprost na miarę mojej stopy..e tam, pewnie przesadzam.

Gdy wreszcie wydawało mi sie, że jest lepiej...moja sunia dostała cieczki.
Z jednej strony się cieszyłam, moja dziewczynka dorośleje...z drugiej było mi smutno..że to tak szybko.
Ten okres to była istna parodia.
Musiałam nosić 20 kg sukę na rekach a za mną sznurek psów się ciągnął.

Po cieczce, wszystko wróciło do normy.
Moje szkolenie nie odnosiło skutków.
I tak trafiłam na strony o szkoleniu, zaczęłam szkolić sunię klikerem, oduczałam ciągnięcia.
Jaka była moja radość gdy wreszcie sie nam udało.
Gdy wreszcie moja suka stała się normalna.
Zaczęłam spotykać się z psiarzami

Ile nas to kosztowało tylko my wiemy.
Zjedzone grube tomy książek, uświnione okna, zerwane zasłony, zjedzone drzwi i tapeta, drzwi od domu zablokowane płytką ceramiczną- tak, że nie dało się wejść, ucieczka psa w środku burzy, zjedzona torebka, wywalony kwietnik, rozwalona deska klozetowa, czy zeżarta nowa ława- to nic w porównaniu do zszarganych nerwów.

Z moją suką nigdy się nie można było nudzić- jak nie wpadła do przerębla, to rozwaliła łapę tak, że myślałam, że się wykrwawi..raz nawet topiła się zaplątana o żyłkę- wszystko to specjalnie- chciała pokazać, jak mi na niej zależy, jak bardzo ją kocham!

Pamiętam taki dzień, koszmarny..ale dał mi wiele do zrozumienia.
Byłam na badaniach EKG, okazało się, że moja suka ma problemy z sercem.
Od tamtej pory do dziś, cieszę się każdym dniem z nią spędzonym.
Każda chwila jest ważna.

Kocham w niej wszystko, pomimo iż potrafi być okropna, nieznośna...to tylko ona wie jak ją kocham, tylko ona bez zbędnych słów potrafi pocieszyć..to jej patrzę w oczy gdy zasypiam i witam poranek..
Mogłabym pisać o niej w nieskończoność, a ten opis to drobiazg- ale nie mam czasu, bo muszę iść i się z nią pobawić.

Wiem, że kiedyś moja suka wyjdzie na ostatni spacer- ja chcę być wtedy przy niej- jestem jej to winna, za to, że nauczyła mnie tak wiele...ona daje mi siły i wiarę- wiarę w to, że liczy się jakość, a nie długość życia

Ja i mój bokser, jedyny, niepowtarzalny, uparty, wykonujący komendy kiedy mu się podoba.
Pies mojego życia.
Dziękuję Ci aniołku.

Sylwia i Kora.
[URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images49.fotosik.pl/143/780da3ac6c952830med.jpg[/IMG][/URL]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Isadora7'][B]Rybka fajnie się Ciebie czyta, a boksia... sam urok i cukierek.[/B][/quote]
Dziękuję, miło to słyszeć od Ciebie:oops:

Jak znajdę chwilkę napiszę o Rexusie- on ma pokręconą historię, został znaleziony w lesie.;)

PS Timba też zasługuje na historię pogadam z jego wlaścicielką :)

Link to comment
Share on other sites

[FONT=&quot]Zaczęłam pomagać zwierzętom, gdy zginą mój pierwszy pies Kubuś to co wydarzyło się tamtego po południa pamiętam do dzisiaj ten wielki pierwszy ból ten szok smutek nienawiść do faceta który przejechał mojego pierwszego kochanego psiaka, w tedy dowiedziałam się jak to jest gdy się traci coś co się bardzo kocha i to jak ludzie traktują zwierzęta, od tamtego wypadku wszystko się zmieniło nie umiałam się pogodzić z tym, że on umarł ja w to nie wierzyłam. Po paru latach mieliśmy drugiego psa nazywała się Niki była moją najlepszą przyjaciółką ,którą nikt nie za stąpi ten ból po jej stracie chyba był najgorszy ponieważ jeszcze, na początku wakacji straciłam żółwia miał na imię Łoli a po kilku dniach musieliśmy uśpić Niki ponieważ jej guz urósł ,i Niki oślepła miała więcej ataków padaczki ona cierpiała a ja razem z nią widząc jej ataki bardzo cierpiałam wiedziałam, że się męczy ale nie chciałam, żeby odeszła to był mój najstraszniejszy ból i najtrudniejsza decyzja w moim życiu ,przez parę tygodni nie mogłam uwierzyć ,że ona nie żyje nie przyjmowałam tego do wiadomości pamiętam ten poranek, kiedy się dowiedziałam ,że ona nie żyje krzyczałam płakałam nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić chciałam umrzeć do nikogo się nie odzywałam byłam załamana to był koszmar obwiniałam wszystkich oto, że ona umarła słyszałam jak rodzice mówili, że cierpiała przy usypianiu bo podali jej zły za szczyk. Nadal nie mogę się z tym pogodzić od tamtej pory się zmieniłam nie na widzę ludzi którzy krzywdzą zwierzęta.

Mój wiersz:

[/FONT] Wiersz smutny:
Po mej głowie pełno pytań plącze się
W mej głowie milion wspomnień wyświetla się
Co dziennie pytam się Boga dlaczego to się stało
Dlaczego mnie to tak zabolało?
Pytam bez potrzeby bo nie odpowiada
Paczy z góry na moje cierpienie
A ja siedzę w kącie i płaczę
Pytam się wszystkich ale nikt tego nie wie
Pytam się siebie czy to moja wina
Czy tylko mi się tak zdaje
Pytam się czy to tylko straszny sen
Jednak gdy się budzę codziennie rano
Nigdzie nie ma jej
To jednak nie jest zły sen
Krzyczę wołam jej imię ale nie pokazuje się
Szukam wszędzie zalana swoimi łzami
Szukam bez potrzebnie bo przecież już nie ma jej
Pytam się Boga kiedy ją znów zobaczę
Ale on nadal milczy
Idę w miejsca w których kiedyś byłam z nią
Idę pogrążona w bólu
Idę przed siebie myśląc że odnajdę ją
Idę przed siebie mówiąc Wyj wilku wyj żebym mogła cię odnaleźć
Gdy zamykam oczy swe widzę cię
Gdy biegnę do ciebie by cię uściskać coś rozdziela nas
Rozdziela nas gęsta mgła w której gubię się
W rozpaczy wołam twoje imię by cię złapać
I już nigdy nie stracić
Ale na tym kończy się mój sen
Otwieram oczy żeby znów je zamknąć i cię zobaczyć
Ale gdy je zamykam drugi raz nie ma już cię
W tedy znów je otwieram i płacze bo nie wiem kiedy cię znów zobaczę
Myślałam że nic nas nie rozdzieli
Myślałam że zawsze będziemy razem
Myślałam że nasza przyjaźń zwycięży wszystko nawet twoja chorobę
Ale się myliłam
Przyszła po ciebie biała zakapturzona postać
Ona zawołała cię do siebie ty za nią poszłaś i już nie wróciłaś
To była śmierć
Słyszałam jak cierpiałaś za nim po ciebie przyszła
Widziałam smutek i łzy w twych oczach
Widziałam jak wbijali ci śmiertelny za szczyk
Wtedy powiedziałaś do zobaczenia i odeszłaś
A ja zostałam sama jak palec na tym okrutnym świecie
Do zobaczenia za Tęczowym Mostem Niki.
Wiersz o obojętności ludzkiej:

Czy ty człowieku
Nie słyszysz tego
Przeraźliwego głosu
Który woła SOS
Czy ciebie człowieku
Nie obchodzi to że
Ktoś umiera w cierpieniach
Czy ty człowieku
Masz to gdzieś
To ludzka obojętność
[FONT=&quot]Jest na cierpienie zwierząt

[/FONT] Wiersz o bezbronnej istocie:


Ty o zmierzchu przychodzisz i zabijasz mnie
ja nic nie mogę zrobić bo od mnie silniejszy jesteś
Czemu zabijasz mnie ja się ciebie boję
I unikam cię to nic nie daje
Bronić się nie będę bo i tak nie wygram
Proszę daj mi spokojnie żyć
Zostaw mnie w spokoju i odejdź
Na zawsze!

Link to comment
Share on other sites

  • 2 months later...
  • 1 month later...
  • 4 months later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...