Jump to content
Dogomania

Zapomniany język psów - Jan Fennell


Max

Recommended Posts

Łomatko , ile razy mam się kajać :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops:

Cały czas miałam na myśli KORNISZONKA , żadnych ogórków absolutnie jeść nie zamierzam, NIGDY !!!!!!!

Bea WYBACZ :cry:

Ogórkowo wybaczamy :angel: , ogórkowo pozdrawiamy :angel:

Link to comment
Share on other sites

Azir, poszukaj tej książki i zacytuj, proszę ! Chyba wypróbuję :wink:

Lilyth, trochę po czasie, ale proszę:

Mądrzejsze niż myślisz str 152, cyt:

Lepszy sposób niż buda lub klatka - pęta

Pęta to nic innego jak 45 cm łańcuszek, którego zastosowanie umożliwia wźłaścicielowi psa powstrzymanie go przed brudzeniem w domu w nocy, a po stosowaniu tej metody przez 2 tygodnie pies całkowicie się tego oducza. Łańcuszek chroni również przed niszczycielskim gryzieniem, a także, jeśli pies wcześniej gryzł wszystko, wykorzenia dość szybko to przyzwyczajenie. W tym czasie, gdy wy śpicie spokojnie, pies umocowany na łańcuszku uczy się obcowania z obrożą i smyczą, ponieważ smycz, w gruncie rzeczy, to przedłużony łańcuszek.

... A najważniejszym ze wszystkich aspektów jest fakt, że takie umocowanie psa jest najlepszym sposobem nawiązania z nim więzi, ponieważ śpi on przy właścicielu. Tak samo jak wtedy, gdy był malutki i spał przy boku swej prawdziwej matki. (tylko że ta nie krępowała mu ruchów - przyp. Azir)

...Konie są wiązane, krowy są wiązane, wszystkie zwierzęta w domu są uwiązane, choć nie bez przerwy. Kiedy idziecie z psem na spacer. prowadząc go na smyczy, to tak naprawdę on jest przywiązany do długiego łańcucha...

...Łańcuszek należy umocować w dwóch miejscach w mieszkaniu. W sypialni, i pies powinien tam przebywać tylko wtedy, gdy wy też tam jesteście - śpicie, oglądacie telewizję lub robicie cokolwiek innego...

...Drugim miejscem umocowania łańcuszka jest pomieszczenie, w którym pies będzie przebywał w ciągu dnia, na przykład kuchnia czy pokój wypoczynkowy...

...Należy zapamiętać: Pies nie powinien być na łańcuszku dłużej niż 6 do 8 godzin jednorazowo ( Azir: 45 cm, nie więcej )

A to cytowała Gap w innym temacie:

cyt. "Sztuczka z kartonową zapałką

Suka uczy swe szczenięta tego gdzie i kiedy powinny się załatwiać, liżąc je i pobudzając w ten sposób do wypróżnienia się........................... my polecamy zastosowanie kartonowej zapałki, co podziała jak czopek, choć niezupełnie w ten sam sposób. Zapałka Stymuluje szczenię, które jednocześnie chce się jej pozbyć, usiłując ją wypchnąć. To psa wcale nie boli i nie czyni mu żadnej krzywdy, zapałka jest mniejsza od termometru, jakim weterynarz mierzy psu temperature. ............................. Ta sztuczka bardzo szybko pomoże wam nauczyć psa, gdzie ma się wypróżniać. Należy ją aplikować rano, po wstaniu z łóżka, i wieczorem, zanim położycie się spać......... "

Link to comment
Share on other sites

Czytałam wszystkie cztery ksiązki. Uważam, ze Fisher jest lepszy. Fennel sama sobie zaprzecza - raz pisze o tym, że pies nie ma poczucia czasu i jest dla niego wszystko jedno, czy pana /pani nie ma wdomu 3 godziny czy 3 tygodnie, z drugiej zas strony poleca metode 5 minut i ania chwili dłużej. To jak to jest? Rozróznia ten pies czas, czy nie? a moze tylko owe 5 minut jest dla niego istotne, a co dalej to juz obojętne?

A poza tym II część ZJP nie przystaje do warunków polskich. Generalnie JF pisze tam o wychowaniu psa w domu z ogródkiem. Jak piesek grzeczny - to idziemy na spacerek , a jak niegrzeczny - to siusiu i kupka w ogródku. Przykro mi - ja nie mam ogródka i czy pies jest grzeczny czy nie to na spacer idzie. Nie wyobrażam sobie trzymania psa 2,3 dni w domu tylko po to , żeby go czegoś nauczyc. Co wtedy z jego potrzeba ruchu?

To by było na tyle

Link to comment
Share on other sites

Zgadzam się z wieloma zarzutami dot.tej książki, ale mimo wszystko uważam, że opisane tam metody są świetne. Razi mnie egzaltacja i infantylność pani Fennel, a także założenie, że pies zazwyczaj występuje w komplecie z domem i ogrodem.

Próbowałam opisanej metody na trudnym psie i widać efekty.

Mikimol

Nie czytasz uważnie. metoda 5 minut jest tylko umownym hasłem. Autorka wcale nie twierdzi, że ani minuty krócej ani dłużej. wręcz przeciwnie, niejednokrotnie powtarza, że stosujemy ją tak długo, aż da oczekiwany efekt.

pozdr.

Link to comment
Share on other sites

OK Mokka

Ja się pomyliłam - w książce jest napisane, że że właściciel nie może nic robić z psem przed upływem 5 minut. Czyli nie krócej niz 5 min, a nie jak napisała dłużej niz 5 minut. Maksymalny czas nie jest okreslony tylko minimalny - co i tak nie zmienia postaci rzeczy, albo pies rozróżnia upływ czasu, albo nie. Jeżli nie - to jest mu bez różnicy, czy to będzie 5 minut czy 2. Jeżeli potrafi rozróżnić upływ czasu - to wie że pana/pani nie było w domu kilka dni, albo tylko 30 min.

Link to comment
Share on other sites

Jeżeli zaś chodzi o metody - to ich absolutnie nie neguje. Wierze , że wielu osobom ta książka pomogła. Ja też dopiero teraz zrozumiałam jak wiele błędów popełniłam mając poprzedniego psa (a było to 20 lat temu).Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej :).

Link to comment
Share on other sites

Według jednych rozróżnia, według drugich nie (kiedyś wszyscy mówili, że pies kolorów nie rozróżnia).

Moje psy, kiedy wracam ze sklepu (nie było mnie 15-20 min.) prawie nie reagują. Leżą sobie w koszyczkach i tylko podnoszą głowy. Jeśli mnie nie ma kilka godzin - szał, kręcenie dupkami i popiskiwanie.

Więc dla mnie mówienie, że dla psa nie ma różnicy pomiędzy 30 a 300 minutami jest nieporozumieniem.

Link to comment
Share on other sites

Nie na temat ksiazki, ale na temat poczucia czasu u psow. Jesli ktos probowal uczyc psa czegos co jest zalezne od czasu - ten doskonale wie ze psy maja baaardzo precyzyjny chronometr w glowie. Latwo to zaobserwowac np. przy uczeniu "zostan" np. po "siad". Wystarczy ze bedziemy nagradzac psa np za 5 sekundowe siedzenie na miejscu - po ilus tam probach - pies nauczy sie ze "zostan" oznacza siedzenie przez dokladnie 5 sekund :)

Dlatego czas nagradzania za "zostan" prowadzi sie nieliniowo i zmiennie.

Link to comment
Share on other sites

Iwonno:

Jak miałam uczyć mojego psa przychodzenia, skoro on świetnie przychodzi! Z uwagi na to, że wychowałam się w domu, w którym zawsze były psy i koty, dobry kontakt ze zwierzętami mam we krwi. W moim domu były owczarki niemieckie, kaukaskie, a teraz jest belg. Każdy z tych psów był inny, nawet jeśli miałam dwa psy tej samej rasy, one różniły się od siebie charakterami. Z każdym psem miałam inne problemy i musiałam sobie z nimi dawać radę. Uczyłam się na własnych błędach i wyciągałam wnioski. Nie będę tego opisywać, bo nie jestem panią Fennel, nie wpadam w samozachwyt.

Mój obecny pies był przeze mnie szkolony od momentu gdy przybył do mojego domu już jako trzymiesięczny szczeniak. Jako sześciomiesięczny pies był bardziej usłuchany niż niejeden dorosły pies. Specjalnie wybrałam owczarka belgijskiego, gdyż wiedziałam, że z psem tej rasy bez trudu uda mi się dogadać. Te psy idealnie nadają się na szkolenie i na agility. W domu roczny obecnie Azir może podać mi wszystko, co mi upadnie: pilota, łyżeczkę, gazetę, rękawiczkę. Dla psa takiego jak on ważny jest kontakt z człowiekiem i nauka przez zabawę. Jest dla mnie oczywiste, że młody pies uczy się podczas codziennych spacerów, zabaw.

Muszę przyznać, że wiele mi dało przeczytanie książki Fishera "Okiem psa" i to Fisher jest dla mnie największym autorytetem spośród autorów modnych ostatnio książek.

Czytając książkę Fennel zauważyłam duże podobieńswa do Fishera okraszone grafomanią :wink: . Część opisanych przez nią sytuacji wydała mi się równie mało prawdopodobna i upiększona jak akcja książek Daniel Steel.

Tym bardziej dziwne mi się wydawało, że autorka sobie przypisuje zasługi odkrycia zasady przywództwa w stadzie jako leku na nieposłusznego pupila. W końcu Fisher też ciągle podkreśla, że przewodnik powinien być dla Alfą, a nie odwrotnie.

Jeśli zaś chodzi o Mądrzejsze niż myślisz", to uważam tę książkę za kontrowersyjną. Zawiera ona wiele elementów szkolenia, które dla mnie są drastyczne - łańcuszek 45 cm, zapałki. To się najbardziej rzuca w oczy.

Jak już wcześniej pisałam, nie uważam całej książki za całkowicie złej, no może w 50%. Takie jest moje zdanie.

Ale dzięki tej książce daję swojemu psu trochę mniej jeść rano, gdy ma przed sobą perspektywę czekania na mnie 8 godzin bez możliwości wyjścia na spacer. Pan Loeb przekonał mnie, że pies będzie spokojniejszy jak będzie miał mniej wypełniony żołądek (nie mówię o głodzeniu psa). Tak więc, jak widzisz, to, że krytykuję pewne fragmenty książki MNM nie oznacza, że ją całkowicie odrzucam. Zresztą już parę lat temu zdarzało mi się rzucić czymś w psa. (czarodziejski dotyk) Nie jest to dla mnie żadna nowość.

Jednak na niektóre ekserymenty nigdy mnie nie namówisz :wink:

A tak swoją drogą, jesteś jedyną wierną fanką Loeba. Powinniście się poznać :D .

Czy czytając tę książkę nigdy nie nasunęły Ci się żadne wątpliwości?

Link to comment
Share on other sites

Iwonno: Ja też nie cierpię szkolenia jak w wojsku. Kiedyś byłam na takim z jednym z moich poprzednich psów i wspominam to nie najlepiej. Ostatnio jednak jest coraz więcej szkoleniowców, którzy wprowadzają nowoczesne metody wychowywania psów. Fisher zresztą napisał: zanim poślesz psa na szkolenie, pójdź i sprawdź, czy będzie mu to odpowiadało.

Ja miałam to szczęście, że w swoim mieście znalazłam szkołę, która odpowiada zarówno mnie jak i mojemu psu. On się tam również dobrze bawi. Oczywiście uczestniczenie w zajęciach nie oznacza, że poza nimi nic z moim psem nie robię. Te zajęcia mają tylko go dodatkowo rozwijać i sprawiać, że to, czego go JA nauczyłam, będzie potrafił wykonywać również będąc wśród psów. Wiadomo, że wiele psów spotkawszy inne czworonogi nagle staje się ślepa i głucha na sygnały właściciela. A szkolenie w grupie temu właśnie potrafi zaradzić.

Tak czy siak, dobrze, że udało Ci się dogadać z Ibizą :D

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...
  • 1 year later...

Ta książka tym różni się od ! części, żę wiecej jest o tym jak przyjąć nowego psiaka do istniejącego już stada. Poza tym troszke wiecej szczegółów. Właściwie opisuje dzień po dniu (31 dni) przyjęcie psiaka.

Polecam.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Siemka! :D

Widzę, że wielu z Was posiada książkę "Zapomniany język psów". Wszystkie opinie, z którymi spotkałam się są zdecydowanie na TAK , wszyscy chwialą tę książkę :o

Ona chyba promieniuje jakąś energią czy magią, bo ja również zdecydowałam się żeby ją nabyć :wink:

Więc mam pytanko: Kto z Was mógłby mi oddać/sprzedać w/w książkę?? Bo po co mam kupować nową, jeżeli ktoś mógłby mi ją podesłać? :D Oczywiście za opłatą!

Jeśli przeczytaliście już tę książkę i leży ona teraz bezużytecznie na półce i się kurzy, to podeślijcie mi ją, a sobie zarobicie, hehe :wink:

Jak ja przeczytam również "podam dalej" osobie, która aktualnie będzie potrzebować książkę ZJP 8)

Pozdrawiam wszystkich! :)

PS. Chodzi mi o pierwszą wersję książki, tj. "Zapomniany język psów - jak zrozumieć najlepszego przyjaciela człowieka" (czy coś takiego :D )

Pzdr!

Link to comment
Share on other sites

Siemka! :D

Widze, że wielu z Wwas posiada książkę "Zapomnainy język psów". Wszystkie opinie, z którymi spotkałam się są zdecydowanie na TAK , wszyscy chwialą tę książkę :o

Niezupelnie tak...

W ksiazce chwali sie glownie jej autorka, a robi to z takim przekonaniem, ze czytelnicy jej wierza. Tak naprawde jej metody daja sie strescic na jednej stronie (a ona napisala 2 ksiazki i jeszcze sprzedala!) i nie sa szczegolnie skutecznie. Opieraja sie na teorii dominacji, z ktorej reszta swiata sie juz wycofuje, a w Polsce jest to "ostatnie odkrycie", glownie dlatego, ze ktos z nieznanych przyczyn tlumaczy takie starocie jak Fisher, czy Fennel, a ignoruje naprawde dobrych behawiorystow jak Dunbar, czy Donaldson.

Link to comment
Share on other sites

  • 3 months later...

Wiem ,ze odkopuje stary watek ,ale chyba po to jest zeby nie zakładacnowegho tematu.

Jestem własnie w trakcie czytania "ZJP w praktyce". Szczerze powiem,że po pierwszym odłzeniu jej jakoś ciezko było mi siegnac po nia ponownie, zniecheca mnie własnie styl jakim jest napisana. Przypomina mi on troche scenariusze z telezakupów, ciągłe powtarzanie "moja metoda" i przypominanie co kilka zdan o tym samym, mnie jako czytelnika meczy.
Nie neguje samej "metody" , poniewaz jeszcze nie mam psa, a tym samym nie sprawdziłam jej w praktyce.
Co do zakupu ksiązki polecam jednak poszukac w ksiegarniach. Kupiłam książke za 28,80 zł, kiedy w sklepie internetowym chocby samego wydawnictwa kosztuje 29,00 + koszt przesyłki wychodzi jakies 35,00zł.
Odnosnie metody Fernell mam pytanie do mosób które ją praktykuja.
Czy mozna stosowac rady zawarte w tej ksiazce juz od szczenięcia?

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...