Jump to content
Dogomania

***** Dogopsy. Można pisać o wszystkim *** Wątek dyskusyjny na różne tematy związane z PwP


rozi

Recommended Posts

  • 4 weeks later...
Prosili na grupie "Ada tak nie wypada", więc udostępniam. Historia z Lią i "fundacją" Ada w Przemyślu. Niech idzie w świat...
To może teraz ja opowiem moją historię..będzie długa 😛 i zaczęła się niecałe 5 lat temu, kiedy to obejrzałam filmik z płaczącym Radkiem, bo chcieli mu zamknąć ośrodek czy coś takiego, już nie pamiętam o co chodziło. Zrobiło mi się ich żal. No i tak dałam się wkręcić. Jakiś czas później zobaczyłam moją Lię (sierpień 2018 r.) Zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Więc były wpłaty na leczenie, stały przelew, wtedy też były organizowane koncerty charytatywne na budowę psiej wioski, więc praktycznie na każdym z tych koncertów byłam (jestem ze Śląska, więc kawałek mam). Na pierwszym koncercie Lia już była w ośrodku, więc zapytałam jak wygląda kwestia adopcji. Zbywano mnie. Pomyślałam no ok, pewnie już ktoś jest zainteresowany. Jakiś czas później, bodajże w okolicach października/listopada, na FB pojawił się post jakiejś nieznajomej laski, że szuka karmy i podkładów dla Lii (WTF!?). Odpowiedź z Ady brzmiała: to nie dla niej, tylko dla psów z nią przebywających 🤷 no ok. Tydzień później kolejny post od tej samej laski, że szuka DT w Warszawie, bo Lia leci do Stanów... No tu już mi ręce opadły. Napisałam do Radka, że chociaż nie jestem właścicielką to nie wyrażam zgody na to. No i dwa tygodnie później Lia trafiła do mnie. Bez umowy, bez wizyty adopcyjnej 🤷
Następnie byłam urabiana, że Lia będzie miała darmowe leczenie. Tak jak jest to wmawiane wszystkim nowym właścicielom. Niestety dalej miałam ustawiony stały przelew, kiermasze, przelewy na inne zwierzaki. Jakiś czas później, kiedy Lia już wyzdrowiała całkowicie (na początku miała krzywicę, robaczycę i grzybicę, trafiła do mnie prawie wyleczona, ale wychudzona), pojechałam na wizytę do Ady i wcześniej spotkałam się z wolontariuszką, która opowiedziała mi różne historie, po których włos się na głowie jeżył. M.in. o tym, że Lia tylko na zdjęciach była w szpitaliku, a tak to w obsranej, śmierdzącej i zardzewiałej klatce gdzieś z tyłu lecznicy i to że zwierzęta albo uciekają (borsuki) albo umierają a zrzutki prowadzone są dalej jeszcze przez kilka lub kilkanaście dni... Na drugi dzień odwiedziłam Adę i tam mnie zapewniano, że to nieprawda i mydlono mi oczy. Uwierzyłam. Rok później zrobiłam z koleżanką zbiórkę w pracy. Uzbierał się prawie cały samochód darów.. karma, żwirek, legowiska, miski nawet mały snopek siana. Pojechaliśmy 350 km w jedną stronę. Na miejscu zero jakiegokolwiek zainteresowania. Wzięli rzeczy i schowali gdzieś. Wzięłam też Lię, żeby ją zbadali czy wszystko jest w porządku i przy okazji zaszczepili, bo akurat zbliżał się termin. Przypominam, że obiecali bezpłatne leczenie☝️
Zbadali, zaszczepili -wszystko ok. Jakieś 15 minut później dostaję telefon z nieznanego numeru. "Dzień dobry, czy Pani jest jeszcze na ośrodku, bo musi pani uregulować należność za badania i szczepienie - 160 zł"... Jak bym dostała w twarz. Skończyło się moje finansowanie ośrodka. Jak napisałam w komentarzu prawdę parę dni później, to mnie zablokowali. Ot cała historia.
Na zdjęciach Lia w Adzie i teraz 😉
  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Dnia 28.01.2023 o 11:54, rozi napisał:
Prosili na grupie "Ada tak nie wypada", więc udostępniam. Historia z Lią i "fundacją" Ada w Przemyślu. Niech idzie w świat...
To może teraz ja opowiem moją historię..będzie długa 😛 i zaczęła się niecałe 5 lat temu, kiedy to obejrzałam filmik z płaczącym Radkiem, bo chcieli mu zamknąć ośrodek czy coś takiego, już nie pamiętam o co chodziło. Zrobiło mi się ich żal. No i tak dałam się wkręcić. Jakiś czas później zobaczyłam moją Lię (sierpień 2018 r.) Zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Więc były wpłaty na leczenie, stały przelew, wtedy też były organizowane koncerty charytatywne na budowę psiej wioski, więc praktycznie na każdym z tych koncertów byłam (jestem ze Śląska, więc kawałek mam). Na pierwszym koncercie Lia już była w ośrodku, więc zapytałam jak wygląda kwestia adopcji. Zbywano mnie. Pomyślałam no ok, pewnie już ktoś jest zainteresowany. Jakiś czas później, bodajże w okolicach października/listopada, na FB pojawił się post jakiejś nieznajomej laski, że szuka karmy i podkładów dla Lii (WTF!?). Odpowiedź z Ady brzmiała: to nie dla niej, tylko dla psów z nią przebywających 🤷 no ok. Tydzień później kolejny post od tej samej laski, że szuka DT w Warszawie, bo Lia leci do Stanów... No tu już mi ręce opadły. Napisałam do Radka, że chociaż nie jestem właścicielką to nie wyrażam zgody na to. No i dwa tygodnie później Lia trafiła do mnie. Bez umowy, bez wizyty adopcyjnej 🤷
Następnie byłam urabiana, że Lia będzie miała darmowe leczenie. Tak jak jest to wmawiane wszystkim nowym właścicielom. Niestety dalej miałam ustawiony stały przelew, kiermasze, przelewy na inne zwierzaki. Jakiś czas później, kiedy Lia już wyzdrowiała całkowicie (na początku miała krzywicę, robaczycę i grzybicę, trafiła do mnie prawie wyleczona, ale wychudzona), pojechałam na wizytę do Ady i wcześniej spotkałam się z wolontariuszką, która opowiedziała mi różne historie, po których włos się na głowie jeżył. M.in. o tym, że Lia tylko na zdjęciach była w szpitaliku, a tak to w obsranej, śmierdzącej i zardzewiałej klatce gdzieś z tyłu lecznicy i to że zwierzęta albo uciekają (borsuki) albo umierają a zrzutki prowadzone są dalej jeszcze przez kilka lub kilkanaście dni... Na drugi dzień odwiedziłam Adę i tam mnie zapewniano, że to nieprawda i mydlono mi oczy. Uwierzyłam. Rok później zrobiłam z koleżanką zbiórkę w pracy. Uzbierał się prawie cały samochód darów.. karma, żwirek, legowiska, miski nawet mały snopek siana. Pojechaliśmy 350 km w jedną stronę. Na miejscu zero jakiegokolwiek zainteresowania. Wzięli rzeczy i schowali gdzieś. Wzięłam też Lię, żeby ją zbadali czy wszystko jest w porządku i przy okazji zaszczepili, bo akurat zbliżał się termin. Przypominam, że obiecali bezpłatne leczenie☝️
Zbadali, zaszczepili -wszystko ok. Jakieś 15 minut później dostaję telefon z nieznanego numeru. "Dzień dobry, czy Pani jest jeszcze na ośrodku, bo musi pani uregulować należność za badania i szczepienie - 160 zł"... Jak bym dostała w twarz. Skończyło się moje finansowanie ośrodka. Jak napisałam w komentarzu prawdę parę dni później, to mnie zablokowali. Ot cała historia.
Na zdjęciach Lia w Adzie i teraz 😉

To nie pierwszy i nie ostatni przykład jak można wykorzystywać nieszczęście zwierząt.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

https://gotowanie.onet.pl/przepisy/przepis-na-majonez-brokulowy-smakuje-lepiej-niz-tradycyjny/w4dsmcg

Majonez brokułowy — składniki:

  • 1 łodyga brokuła
  • 120 ml oliwy z oliwek
  • 25 ml aquafaby, czyli wody z ciecierzycy
  • 1 łyżeczka soku z limonki
  • 1 łyżeczka startej skórki z limonki
  • sól morska

Sposób przygotowania:

  1. Łodygi brokuła pokroić i ugotować w osolonej wodzie.
  2. Kiedy ostygną włożyć do blendera, dodaj oliwy i zblendować na gładką masę.
  3. Dolać aquafabę i ponownie zblendować.
  4. Na koniec doprawić sokiem z limonki.

Warto wiedzieć, że łodyga brokuła jest równie wartościowa, co różyczki. Dostarcza tyle samo witaminy C, witamin z grupy B, żelaza, potasu i przeciwutleniaczy. A do tego zawiera więcej błonnika, więc jest polecana przy odchudzaniu czy zaparciach. I chociaż w nie jest tak delikatna w smaku, to warto przekonać się do jej jedzenia.

Link to comment
Share on other sites

Dnia 28.01.2023 o 11:54, rozi napisał:
Prosili na grupie "Ada tak nie wypada", więc udostępniam. Historia z Lią i "fundacją" Ada w Przemyślu. Niech idzie w świat...
To może teraz ja opowiem moją historię..będzie długa 😛 i zaczęła się niecałe 5 lat temu, kiedy to obejrzałam filmik z płaczącym Radkiem, bo chcieli mu zamknąć ośrodek czy coś takiego, już nie pamiętam o co chodziło. Zrobiło mi się ich żal. No i tak dałam się wkręcić. Jakiś czas później zobaczyłam moją Lię (sierpień 2018 r.) Zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Więc były wpłaty na leczenie, stały przelew, wtedy też były organizowane koncerty charytatywne na budowę psiej wioski, więc praktycznie na każdym z tych koncertów byłam (jestem ze Śląska, więc kawałek mam). Na pierwszym koncercie Lia już była w ośrodku, więc zapytałam jak wygląda kwestia adopcji. Zbywano mnie. Pomyślałam no ok, pewnie już ktoś jest zainteresowany. Jakiś czas później, bodajże w okolicach października/listopada, na FB pojawił się post jakiejś nieznajomej laski, że szuka karmy i podkładów dla Lii (WTF!?). Odpowiedź z Ady brzmiała: to nie dla niej, tylko dla psów z nią przebywających 🤷 no ok. Tydzień później kolejny post od tej samej laski, że szuka DT w Warszawie, bo Lia leci do Stanów... No tu już mi ręce opadły. Napisałam do Radka, że chociaż nie jestem właścicielką to nie wyrażam zgody na to. No i dwa tygodnie później Lia trafiła do mnie. Bez umowy, bez wizyty adopcyjnej 🤷
Następnie byłam urabiana, że Lia będzie miała darmowe leczenie. Tak jak jest to wmawiane wszystkim nowym właścicielom. Niestety dalej miałam ustawiony stały przelew, kiermasze, przelewy na inne zwierzaki. Jakiś czas później, kiedy Lia już wyzdrowiała całkowicie (na początku miała krzywicę, robaczycę i grzybicę, trafiła do mnie prawie wyleczona, ale wychudzona), pojechałam na wizytę do Ady i wcześniej spotkałam się z wolontariuszką, która opowiedziała mi różne historie, po których włos się na głowie jeżył. M.in. o tym, że Lia tylko na zdjęciach była w szpitaliku, a tak to w obsranej, śmierdzącej i zardzewiałej klatce gdzieś z tyłu lecznicy i to że zwierzęta albo uciekają (borsuki) albo umierają a zrzutki prowadzone są dalej jeszcze przez kilka lub kilkanaście dni... Na drugi dzień odwiedziłam Adę i tam mnie zapewniano, że to nieprawda i mydlono mi oczy. Uwierzyłam. Rok później zrobiłam z koleżanką zbiórkę w pracy. Uzbierał się prawie cały samochód darów.. karma, żwirek, legowiska, miski nawet mały snopek siana. Pojechaliśmy 350 km w jedną stronę. Na miejscu zero jakiegokolwiek zainteresowania. Wzięli rzeczy i schowali gdzieś. Wzięłam też Lię, żeby ją zbadali czy wszystko jest w porządku i przy okazji zaszczepili, bo akurat zbliżał się termin. Przypominam, że obiecali bezpłatne leczenie☝️
Zbadali, zaszczepili -wszystko ok. Jakieś 15 minut później dostaję telefon z nieznanego numeru. "Dzień dobry, czy Pani jest jeszcze na ośrodku, bo musi pani uregulować należność za badania i szczepienie - 160 zł"... Jak bym dostała w twarz. Skończyło się moje finansowanie ośrodka. Jak napisałam w komentarzu prawdę parę dni później, to mnie zablokowali. Ot cała historia.
Na zdjęciach Lia w Adzie i teraz 😉

Zawsze nim podzielę się swoimi złotówkami bardzo uważnie przyglądam się potencjalnym beneficjentom. Na przykładzie Runy, Ady i innych widzę że zyskują Ci którzy umieją wymyślać łzawe, sercoszczypatielne historyjki

A są ludzie którzy naprawdę ratują, pomagają, ale brak im talentów bajkopisarskich. I kiedy naprawdę potrzebują pomocy zostają z problemem sami

Może ktoś łaskawie rzuci okiem na tą zrzutkę: https://zrzutka.pl/a67gvv?fbclid=IwAR2Z7BDP4T2EPAJ8ywUtFugS61uu_JIWqJEO4dI9LIVnEJxzSMqRA1cL5qA

Pani Basia to kuzynka naszych sąsiadów, więc mam o niej informacje z pierwszej ręki i wiem że Pani Basia naprawdę potrzebuje pomocy. Zrzutka stoi. Myślę że nawet najmniejsze sumy pomogą Pani Basi finansowo, ale też psychicznie

Dziękuję za uwagę

Link to comment
Share on other sites

Dnia 30.01.2023 o 08:43, joim napisał:

Zawsze nim podzielę się swoimi złotówkami bardzo uważnie przyglądam się potencjalnym beneficjentom. Na przykładzie Runy, Ady i innych widzę że zyskują Ci którzy umieją wymyślać łzawe, sercoszczypatielne historyjki

A są ludzie którzy naprawdę ratują, pomagają, ale brak im talentów bajkopisarskich. I kiedy naprawdę potrzebują pomocy zostają z problemem sami

Może ktoś łaskawie rzuci okiem na tą zrzutkę: https://zrzutka.pl/a67gvv?fbclid=IwAR2Z7BDP4T2EPAJ8ywUtFugS61uu_JIWqJEO4dI9LIVnEJxzSMqRA1cL5qA

Pani Basia to kuzynka naszych sąsiadów, więc mam o niej informacje z pierwszej ręki i wiem że Pani Basia naprawdę potrzebuje pomocy. Zrzutka stoi. Myślę że nawet najmniejsze sumy pomogą Pani Basi finansowo, ale też psychicznie

Dziękuję za uwagę

Wrzuciłam grosik.

Link to comment
Share on other sites

Dnia 31.01.2023 o 15:10, Isiak napisał:

Wrzuciłam grosik.

Cudownie, serdecznie Ci dziękuję. Pani Basia to krewna naszych sąsiadów Marty i Zbyszka zwanych przez nas Jamnikami. Jamniki od wielu lat w miarę swoich możliwości pomagają zwierzętom. Zawsze są to akcje rzeczowe. Współpracują z Kotkowem. Organizują zbiórki kocy, pościeli i karmy dla białostockiego schroniska. Wspomagają domy tymczasowe. Nie ukrywam że nasz też. Mamy od nich kołdry, poduszki, szamanko dla psiaków. Nasze psiaki wylegują się w altance na wersalce od nich. Rozkoszne zdjęcia Gucia, Stefci, Czarusia i innych byczących się na tym szezlongu to dzięki nim :D. Dzięki Jamnikom nasz tymczas Żuczek znalazł najcudowniejszy dom stały i żyje tam szczęśliwie.

Kiedy dowiedziałam się że ich krewna Pani Basia, która mieszka w Katowicach i od lat opiekuje się śląskimi kocimi biedami potrzebuje teraz pomocy postanowiłyśmy jej pomóc.

Ps.

Serdecznie też dziękuję anonimowemu darczyńcy, wpłata przed Tobą, po moim apelu 

Myślę że podniesiemy Panią Basię na duchu, przestanie czuć się osamotniona 💖💖💖

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...