Jump to content
Dogomania

Problem z bezwzglednym "do mnie"


agata_lodz

Recommended Posts

  • Replies 79
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='WŁADCZYNI']to znaczy że właściciel coś zawalił /za panią Sjosten/ każdy błąd psa wynika z błędu jego przewodnika.[/QUOTE]

Co do zasady się z Tobą zgodzę:diabloti:.

Jednak od zasad wyjątki się zdarzają;) - 'wypranie' z popędów(oj, ten maleńki minusik hodowania wyłącznie eksterierem...) utrudnia robotę jak jasna chole*a...:shake:.

Link to comment
Share on other sites

Przez weekend przyjrzałam się bliżej mojemu psu.

Otóż wygląda to tak: trening w domu na paróweczkę - bajka. Pies zna wyuczone komendy i żywiołowo każdą wykonuje. Jest w 100% skupiony na pracy - wpatrzony i wsłuchany w pańcię. Wychodzimy na dwór i się pogarsza - jest już na ogół dość mocno rozproszony, no ale komendy wykonuje. Może nie tak żywiołowo jak w domu ale wciąż chętnie. Aż tu nagle trach - jakaś PACHNĄCA TRAWKA i już ma wszystko gdzieś. Szarpnięcie nie pomaga - główkę ma już odwróconą w inną stronę, już trawka jest tak ciekawa, że głuchnie. Podstawiam parówę pod nos, ale trawka jest wiąż ciekawsza :/ No powiem wam że to mnie załamało...

Ćwiczę z nim też bieganie i to chyba najlepiej mu idzie jeżeli chodzi o ćwiczenia w terenie. Biegniemy 100-200 metrów "na przód", później "stój" i "do mnie".

Martwi mnie ta obojętność kiedy sobie coś upatrzy. Przecież nie w każdej sytuacji mogę kazać mu gnać "naprzód", "stanąć" i przyjść "do mnie"... Nigdy nie udało nam się go nakręcić na żaden przedmiot (piłeczkę, pluszaka itp) tak, żeby był ciekawszy niż cokolwiek innego. Macie jakieś, choćby najbardziej szalone, pomysły na odwrócenie psiej uwagi? Na razie zaczynam od podstaw, czyli od sytuacji kiedy pies jest na smyczy i nie zwraca uwagi na "siad" bo właśnie wącha kwiatka.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='WŁADCZYNI']Suszone serduszka? Suszona wątróbka? Żwaczyk? Może przebiją paróweczkę? Ewentualnie pozwolą się psu nie rozproszyć i zajmować tylko komendami?[/quote]

Ja polecam takie przysmaki które łatwo dostać na wystawach, nie wiem jak się nazywają, ale przypominają kabanosy, są pakowane po 1 lub 2 sztuki - zwłaszcza o smaku dziczyzny są strasznie 'śmierdzące' i mój pies za nimi szaleje :cool3:

Link to comment
Share on other sites

Obawiam się właśnie że smaczki niekoniecznie poskutkują - ze zignorowaniem parówy podstawionej pod nos to już ewidentnie przegiął. Z akcesoriów przyszła mi dziś do głowy zwykła najzwyklejsza szmatka. On ma chyba największego hopla na tym punkcie. Wszystkie swoje kocyki wcześniej czy później przerabia na mopa. Kiedy sprzątam skrawki z podłogi to zawsze próbuje mi je zabierać. Zobaczymy czy w terenie szmatka będzie równie interesująca.

Że ja na to wcześniej nie wpadłam....

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem czy już wcześniej pisałam. Mój wybitnie nie aportujący Kaukaz dostaje trzęsionki na widok piłki. Całą jej magia polega na tym, że piłeczkę daje Pani i Pani zabiera. Piesek nie ma jej "na zawsze" :diabloti:
A co do smaków, jeżeli cały czas to była parówa to mu się to zwyczajnie znudzić może. Warto poszukać czegoś nowego, albo zmieniać smaki. Może warto pomyśleć nad mieszanką. Ja przy Niagarze stosuje gotowanego kurczaka, ser żółty, grillowana kiełbasę no i ukochaną przez suczydło mortadele:cool3: Za każdym razem dostaje coś nowego, nowy smak, i to ją przekonuje, że warto. :diabloti: Zanim to wymyśliłam minęło 3 tyg :lol::oops:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='***kas']Nie wiem czy już wcześniej pisałam. Mój wybitnie nie aportujący Kaukaz dostaje trzęsionki na widok piłki. Całą jej magia polega na tym, że piłeczkę daje Pani i Pani zabiera. Piesek nie ma jej "na zawsze" :diabloti:
A co do smaków, jeżeli cały czas to była parówa to mu się to zwyczajnie znudzić może. Warto poszukać czegoś nowego, albo zmieniać smaki. Może warto pomyśleć nad mieszanką. Ja przy Niagarze stosuje gotowanego kurczaka, ser żółty, grillowana kiełbasę no i ukochaną przez suczydło mortadele:cool3: Za każdym razem dostaje coś nowego, nowy smak, i to ją przekonuje, że warto. :diabloti: Zanim to wymyśliłam minęło 3 tyg :lol::oops:[/quote]

No właśnie z tymi smaczkami to tak nie do końca. O ile je uwielbia coś sobie skubnąć, to czasem woli trawkę niż smaczka :( Ale spróbuję i tego i tego, tj. i szmatki i mieszanki różnych przysmaków.
Piłki natomiast nigdy nie lubił za specjalnie. Stosowaliśmy się w prawdzie do zaleceń i nie zostawialiśmy mu jej do zabawy, ale jakoś nigdy nie oszalał na jej punkcie. W efekcie po paru miesiącach dostał ją do zabawy na stałe, coby się na półce nie marnowała. Przed chwilą na spacerze nie sprawdziło się nawet to co pisałam wcześniej z bieganiem. Biegliśmy, na "stój" się zatrzymał, a na "do mnie" już patrzył na labka po drugiej stronie ulicy.

Ehh... Gdybym tylko umiała go skupić na sobie... no nic - jutro znowu spróbujemy.

Link to comment
Share on other sites

Znam to, niestety... Wypluwanie (!) smaczków, olewanie zabawek i obowiązkowe "zaczytywanie się" w tropach czy psich zapachach bez żadnej reakcji na przewodnika, który dwoi się i troi żeby pies zwrócił na niego uwagę. U mojej suczy takie fatalne zachowanie się pojawiło gdzieś tak w 7-8 miesiącu życia i uspokoiło się gdzieś wtedy, kiedy dostała pierwszą cieczkę... Mimo że miałam ochotę zrobić jej coś... bardzo niedobrego, to non stop ćwiczyłam z nią, linka, komendy, coraz to nowe smaczki i teraz jest o niebo lepiej (a na zaczytywanie się w tropach działa wspomniane już wrzeszczenie "juhuuu, heeej" piskliwym głosem, odbieganie w drugą stronę w podskokach, a potem szalona zabawa, kiedy pies zaciekawiony podbiegnie :razz:). Jednak u mnie to chyba był po prostu okres młodzieńczego buntu, ale miałam przy niej nerwy w strzępach ;) Wiem jednak, że ćwiczenia, intensywne, ale nie nudne, dużo dają - chociaż czasem efekty pojawiają się późno (u mnie po 2-3 miesiącu intensywnej pracy).

Ja już straciłam nadzieję na spokojny spacer bez złości, a tutaj naprawdę efekty przerosły moje oczekiwania... Więc wierzę, że i wam się uda. Trzymam kciuki :cool3:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Ewa&Duffel']My ćwiczymy ponad rok i efektów żadnych. Już jedyna nadzieja w tym, że ta kastracja choć trochę pomoże...[/quote]
Często mały szczegół w przywołaniu może dużo znaczyć w jedną, albo drugą stronę.
Kwestia tego, czy naprawdę dobrze psa przywołujesz, czy tylko Ci się wydaje ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='an1a']Często mały szczegół w przywołaniu może dużo znaczyć w jedną, albo drugą stronę.
Kwestia tego, czy naprawdę dobrze psa przywołujesz, czy tylko Ci się wydaje ;)[/quote]
przywolywanie cwiczylismy pod okiem trenera, wiec bledow z mojej strony raczej nie bylo...

Link to comment
Share on other sites

Wczoraj miałam okazję ocenić wartość komendy "do mnie". Na wieczornym spacerku spotkaliśmy jeża. Moja suczka tak się go przestraszyła że uwolniła się z obroży i zaczęła uciekać... na ulicę... pod nadjeżdżające auto. Szybko ukucnęłam i zaczęłam przywoływać. Przestraszona, z podkulonym ogonkiem przyszła na komendę. Miałam dosłownie zawał! Mało brakowało a nie miała bym już jednego z psów.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='agata_lodz']Wczoraj miałam okazję ocenić wartość komendy "do mnie". Na wieczornym spacerku spotkaliśmy jeża. Moja suczka tak się go przestraszyła że uwolniła się z obroży i zaczęła uciekać... na ulicę... pod nadjeżdżające auto. Szybko ukucnęłam i zaczęłam przywoływać. Przestraszona, z podkulonym ogonkiem przyszła na komendę. Miałam dosłownie zawał! Mało brakowało a nie miała bym już jednego z psów.[/quote]

Straszna sytuacja :shake: Mi raz suki poleciały, dzięki Bogu nie pod auto, na Wigilię... Ktoś uznał, że Wigilia to to samo co sylwester i puścił petardy, a moje sunie akurat biegały w śniegu. Wtedy jeszcze "do mnie" nie było u nich tak utrwalone, więc jedna uciekła w długą (ale schowała się w pobliskich krzakach), druga wróciła. Trzeba przyznać, że "do mnie" to jedna z najważniejszych komend, jeśli nie najważniejsza.

Link to comment
Share on other sites

Mam ten sam problem, tylko moja sunia 9 miesiecy( nie cale). 10 razy zareaguje i przyjdzie a za jedenastym poleci za psem hen hen daleko w stronę ulicy.Tak zdarzyło sie dwa razy, raz przebiegla przez jezdnie, naszczeście nic nie jechalo. Inaczej była by tragedia. Jak ją nauczyć przychodzenia, za każdym razem kiedy ja wołamy?

Link to comment
Share on other sites

Może spróbuj dawać jakieś suuuuuper smaki?To działa.Albo dobre też jest, że jak powiesz psu "do mnie" i zacznie biec w twoją stronę, zacznij mu uciekać.Nauczy się pilnować na spacerach.:razz: A jak już ucieknie to zawołaj go parę razy, a jak nie przyjdzie, to zacznij się oddalać.(oczywiście nie jeśli pies nie wybiegł na ulicę)Możesz też kupić gwizdek dla psów, ale trzeba wymyślić jeden ton, na który pies ma przybiec :razz:

Link to comment
Share on other sites

Moja sunia to 8 miesięczna sznaucerka olbrzymka. Te psy uczą się szybko, moja też szybko łapie ale czasami udaje ze to nie do niej i wtedy mogę wołać w nie bogłosy a ona i tak biegnie tam gdzie chce w danym momencie czyli do pieska.Mam nadzieje, ze z wiekiem jej to przejdzie i wydorośleje i może wtedy ja bede ważniejsza od psa. Teraz bedziemy jak naj wiecej ćwiczyć na lince przychodzenie i zostawanie, mam nadzieje ze odniesiemy sukces taki na 100%.Ciekawa jestem czy to też sie zmienia z wiekiem? Podobno sznaucery dorośleja około 3 roku życia. To jeszcze długa, "mecząca" droga przed nami. Pozdrawiam i życzę wam powodzenia. Dajcie jeszcze jakieś mądre wskazówki;)

Link to comment
Share on other sites

hm ćwiczenie na lince to dobry pomysł, ale skracaj linkę z czasem zamiast nagle odpiąć.
Gwizdek jest fajny, ale też trzeba go uwarunkować - to nie jest magiczna metoda, pracy na gwizdek się uczy.
I nie wołaj po kilka razy - jeżeli pies słyszy komendę i później robi to co chce, to świetnie nieposłuszeństwo nagradza, a takie losowe nagradzanie mocnym bodźcem jest bardziej wzmacniające niż jakiś smaczek;)

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

Mam bardzo łakomego psa. Ma 5 miesięcy. Za smakołyka lub cokolwiek do jedzenia przybiega w podskokach... ale nie wtedy gdy znajdzie coś ciekawszego. Mam z nim problem polegający na tym, że zjada (a przynajmniej próbuje) wszystko: kamienie, liście, papierki itp.
Gdy jest spuszczony słucha mnie ładnie, ale gdy w jego pyszczku znajduje się jakaś "zdobycz" (i naprawdę nie musi to być coś szczególnego, wystarczy liść) on zastyga i nie chce się ruszyć. Gdy próbuję do niego podejść, on się cofa, jakby chciał się bawić. ?
Mam wrażenie, że linka tu niewiele pomoże, on i na smycy robi to samo.

Link to comment
Share on other sites

aina155, próbowałam uciekać. Niewiele to dało. On tylko stoi i patrzy na mnie. Myślę, że on się tak zachowuje dla zabawy, bo moja córka bawi się z nim tak, że najpierw powiedzmy przciągają się linką, a potem piesek biega z tą linka, a córka za nim;) On to uwielbia i trochę żal mi zakazywać im tej zabawy, a zresztą, nie wiem czy to w tej chwili cokolwiek by dało.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...