Jump to content
Dogomania

Klaudia


Eutanazja pieska

Recommended Posts

Dzień dobry,

Ostatnio odeszła moja maleńka najpiękniejsza słodzinka Suzi po 17 latach życia razem.. Rok temu wrześniu była z nami razem na wakacjach jak zawsze.. po powrocie nagle zaczęła się coraz bardziej pogarszać i gasnąć. Od ponad pół roku nie lizała nas, oguchła, przestała widzieć, zaczęła mieć problemy z poruszaniem najpierw małe potem przestała chcieć wychodzić na spacer więc trzeba było ją wynosić i trzymać za tyłeczek jak robiła kupkę żeby się nie wywaliła do tyłu, często trzeba było ją ,,popychać" żeby przeszła się chociaż 2 metry. Zaczęła robić w domu, do miejsca, czasami się na tym kładła, ostatnie 3 tygodnie zaczęła wymiotować albo żółcią albo po piciu wody, zdarzało się 2 razy że po jedzeniu. Dodam że była chora na serduszko- szmery, chore nerki, przeszła 2 razy bebeszioze raz bardzo ciężko bo prawie 2 miesiące o nią walczyliśmy i miała operacje na ropomacicze gdzie odratowali ją na stole operacyjnym bo się zapadła. Noe chciała się już przytulać. Ostatnie kilka dni była bardzo pobudzona jak na nia bo mogłam z nią przejść się po ogrodzie ( zajmowało to bardzo dużo czasu ale coś chodziła sama). Budziła mnie czesciej niz zawsze bo prawie co 20min a od pol roku nie spałam praktycznie w ogole bo piszczala w nocy i trzeba było się nią zajmować albo przy niej posiedzieć. Ostatniego dnia z rana przeszłam się z nią kawałeczek na smyczy ( kawałek 4m zajął nam około 30min) ale i tak byłam taka szcześliwa że jej się poprawia... weszłyśmy do domu i dostała saszetke, nagle przestała jeść i upadła- dostała bardzo silnego ataku padaczki trwał prawie 20min - pierwszy raz w życiu, po czym przez godzine nie mogła sie uspokoić musiałam biegać za nią po domu tak szybko chodziła na szytywnyvh nogach ale bez mojej podbórki lądowała na plecach i ruszała łapami.. w końcu udało się jej uspokoić po podaniu leku, głaskałyśmy ją i w tym momencie przestała kompletnie reagować . Podjełyśmy decyzje o uśpieniu- w drodze samochodem całowałam ją cały czas po główce a ona nic a nienawidziła jazdy samochodem i zawsze się wyrywała- a tu nawet nie ruszyła głową... w gabinecie trzymałyśmy ją na rękach to Pani weterynarz po założeniu stazy nie mogła jej nadal wyczuć żyły tak miała zapadnięte, bardzo płytko oddychała.. kiedy pani weterynarz goliła jej łapke to ta nawet nic nie powiedziała, nawet się nie wzdrygnęła..

Minęło 4 dni, a ja nadal czuje się jak morderca- nie wiem czy nir zareagowalysmy zbyt pochopnie...czy moje dziecko i tak już odchodziło i skróciłyśmy jej cierpienie czy może zbyt szybko podjrlysmy decyzje a było możliwe jeszcze jakieś inne rozwiązanie.. bardzo proszę o odpowiedź jak z waszego punktu widzenia wygląda ta sytuacja.. nie moge przeżyć że mogłam zrobić krzywde mojej kruszyncee

Link to comment
Share on other sites

Nie, nie jesteś mordercą. To był akt miłosierdzia jakie ofiarowałaś swojej suni, tak objawia się nasza miłość do zwierzęcia w ostatnim stadium jego życia. Ale nie każdego stać na ten akt, Ciebie było stać.
Nie rozpamiętuj ostatnich dni, godzin życia Suzi. Nie myśl, co mogłaś zrobić a czego nie zrobiłaś. Myśl o tych chwilach, kiedy sunia była zdrowa, wesoła i niech taka pozostanie w Twoich myślach i sercu.

Link to comment
Share on other sites

Klaudio ja myślę, że ona odchodziła. Zastrzykiem przyspieszyłaś to co było nieuniknione i zaoszczędziłaś  jej cierpienia. Żyła 17 lat. Piękny wiek psinki, którego pozazdrościć Ci może niejeden psiarz.
To były lata przepełnione miłością i szczęściem.
Odeszło Suzi ciałko, ale jej duszek został przy Tobie i sie Tobą opiekuje. 
Uwierz mi, że podobne pytania zadawała byś sobie gdyby Suzi odeszła sama. Też byś pytała samej siebie czy czegoś nie zaniedbałaś, czegoś nie przeoczyłaś, czy zrobiłaś wszystko, żeby ją ratować. Takie pytanie są  podyktowane naszym bólem po stracie członka rodziny. Nie ma na nie odpowiedzi-  niestety.
Wypłacz się. Może nie jestem oryginalna w tej radzie, ale wiem po sobie, że łzy przynoszą ulgę, oczyszczają. Byle nie płakać zbyt długo. Potem przytul do siebie jej kocyk, albo zabawkę i zacznij wspominać najpiękniejsze chwile, które spędziłyście razem, miłość jaką Was obdarzyła. To jest jej spuścizna, którą pozostawiła po siebie i to pielęgnuj w swoim sercu.
Kochałaś ją , ale i ona nauczyła Cię kochać. Może warto podzielić sie tą miłością z jakąś bidą w potrzebie? 
Kiedy straciliśmy Psonię nasz świat się zawalił. Nigdy bym nie pomyślała, ze jestem w stanie pokochać innego psa. Nic bardziej mylnego. Dwa miesiące po jej odejściu adoptowaliśmy Balbisię - psa w potrzebie.
Wiem jedno. Nasze serca mają wiele pokoików, w którym mieszka zawsze inna miłość. Każda moja dotychczasowa psinka ma tam swój pokoik, do którego nikt nie ma wstępu. Mogę kochać w nieskończoność bez poczucia zdrady.

Suzi była, jest i zawsze będzie w Twoim sercu i w Twej pamięci i nic tego nie zmieni. 

Przytulam Cię cieplutko życząc wytrwałości w tych trudnych chwilach. 

 

Suzi biegaj po tęczowych łąkach zdrowa i szczęśliwa z moimi suniami. Niech Twój psi aniołeczek otrze łzy Klaudii i ukoi jej ból. 

2.jpg

Link to comment
Share on other sites

Ja przez to przeszłam wiele razy bo mam psy ponad 54 lata a większość z nich zabijał mi rak więc rozumiem twój ból ale nie miej do siebie żalu, zrobiłaś to co było najlepsze dla suni, nie pozwoliłaś jej odchodzić w cierpieniu. Zostają wspomnienia dobrych dni a za jakiś czas daj dom i serce jakiejś innej biedzie, ktora tego potrzebuje.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...