Jump to content
Dogomania

Guz listwy mlecznej, nie zakwalifikowanie do operacji


Angelikaa

Recommended Posts

Cześć, dzień dobry 😊

Suczka, mieszaniec, 14-letnia (dokładny wiek nieznany, bo była podrzucona).

Guz listwy mlecznej. Właściwie to guzy, ale ten jeden szczególnie okropny.

W okolicy pachy, dość dużych rozmiarów (mniejszej pomarańczy).

Niestety nie została zakwalifikowana do operacji wycięcia. :c

Badania krwi wskazały na anemię, biochemiczne wyszły zaskakująco dobre. Płuca czyste. Okazało się, że guz w wątrobie prawdopodobnie powoduje anemię. Dodatkowo znajduje się na krawędzi wątroby.

Lekarz powiedział, że w takich przypadkach nie podejmuje się operacji i jest ryzyko skrócenia życia pieskowi.

Pozostaje eutanazja...

Ze względu, że moja kochana psinka cały czas jest żywa, radosna i aktywna nie chcemy się jeszcze z nią żegnać. Szczególnie moja mama. 

Występują momenty, gdy psinka ciężko wzdycha i widzę, że ją boli. Tak bardzo mi jej szkoda.

Chcemy jak najbardziej utrzymać wysoki komfort jej życia.

Dostaje leki przeciwbólowe (Cimalgex).

Wygląd guza jest nienajlepszy. Weterynarz powiedział, że będzie się rozpadał coraz bardziej, nieprzyjemnie pachniał, że wdała się martwica. I tak właśnie jest, coraz gorzej. Nawet zaczął krwawić, chociaż przypuszczamy, że to przez to, że psinka ściąga sama opatrunki. Wygląda jak taka nadżerka. Ciężko mi na to patrzeć.

Niestety guz non stop liże. Mamy kołnierz, czasem zakładam.

Robię jej opatrunki z gazy i bandaża kohezyjnego, wg zaleceń weta. Wet powiedział, że to nie przyschnie, że nie ma maści, żadnego leku..

Nie wiem co jeszcze mogę zrobić.

Czy można ten guz jakoś dezynfekować?

Doradźcie, proszę.

 

Angelika

Link to comment
Share on other sites

Dnia 14.01.2022 o 12:37, Angelikaa napisał:

Nie wiem co jeszcze mogę zrobić.

Nie da się zapewnić "wysokiego komfortu" pacjentowi,który umiera na raka...Możecie dla niej zrobić jedno - bacznie obserwować i nie przegapić momentu,kiedy sunia sie podda...przestanie jeść,będzie niespokojna etc.Przerzut na   wątrobie jest bardzo bolesny...

Andzeliko...najważniejszy jest pies,nie Wasze samopoczucie,czy chęc zatrzymania jej przy sobie kosztem jej cierpienia,

pamietaj o tym...To są bardzo trudne decyzje,ale kto kocha, ten bierze na siebie odpowiedzialność za ulgę w cierpieniu,

pies Wam ufa,nie zawiedź jej,nie pozwól na cierpienie............

 

Link to comment
Share on other sites

Dnia 14.01.2022 o 17:13, bou napisał:

Nie da się zapewnić "wysokiego komfortu" pacjentowi,który umiera na raka...Możecie dla niej zrobić jedno - bacznie obserwować i nie przegapić momentu,kiedy sunia sie podda...przestanie jeść,będzie niespokojna etc.Przerzut na   wątrobie jest bardzo bolesny...

Andzeliko...najważniejszy jest pies,nie Wasze samopoczucie,czy chęc zatrzymania jej przy sobie kosztem jej cierpienia,

pamietaj o tym...To są bardzo trudne decyzje,ale kto kocha, ten bierze na siebie odpowiedzialność za ulgę w cierpieniu,

pies Wam ufa,nie zawiedź jej,nie pozwól na cierpienie............

 

Uważnie obserwujemy. Apetyt ma świetny, nawet mogę powiedzieć, że wybiera co lepsze kąski. Sucha karma poszła w odstawkę, mieszanka sucha-mokra nie przechodzi. Ma jednak "godziny" kiedy to nie je, a dopiero pod wieczór kończy resztę + domaga się dokładki, czego jej nie żałujemy. (w granicach rozsądku)

Weterynarz zmienił lek p/bólowy na inną grupę p/bólowego. Plus zalecił nakładanie gazy nasączonej gencjaną wodną, by wysuszyć choć trochę.

Cały czas powtarzam mamie, że należałoby wybrać termin pożegnania, że suczka cierpi, a mi jest ciężko na to patrzeć. 

Ciężko dotrzeć do mojej rodzicielki. Twierdzi, że najlepiej jakby samej "się oczy zamknęły", że ona nie jest takim człowiekiem, by dokonywać decyzję o uśpieniu. I każdy jej pies umierał sam z siebie..

 

Najgorsze, że pozostawia mnie z tym samą. Już mam powiedziane, że będę szła sama na zabieg eutanazji, bo ona tego nie zniesie. A dla mnie jest to równie ciężki temat. To mój pierwszy piesek w życiu. Jednak jestem gotowa ulżyć mojej kochanej psince, bo tak jest po prostu bardziej humanitarnie. Tak mogę okazać jej moją miłość i troskę o jej dobro.

To ja robię opatrunki i siedzę z nią, gdy sobie leży i od czasu do czasu ciężko wzdycha albo po prostu śpi.

Nie mogę zrozumieć postawy mamy. Nie chcę też postawić jej w sytuacji po fakcie.

Cały czas mielę temat, ale chyba tak naprawdę to ja będę musiała podjąć tę ciężką decyzję.

 

 

Link to comment
Share on other sites

Dnia 21.01.2022 o 08:15, Sowa napisał:

 

Nie ma możliwości, aby wet. przyszedł do domu?

W sumie nie pytałam o taką możliwość. Nawet nie wiedziałam, że tak można.

Chociaż gabinet mamy baardzo blisko, zaledwie kilka domów dalej. Jednak można zminimalizować stres psinki na sam koniec.

Dziękuję za sugestię ❤️

Link to comment
Share on other sites

Dnia 21.01.2022 o 09:23, Angelikaa napisał:

Jednak można zminimalizować stres psinki na sam koniec.

Jesteś bardzo dzielną osobą...

Ludzie (jak i Twoja mama) boją się decyzji,unikają ich,pozwalają na umieranie w cierpieniu.Nie wynika to ze złej woli,tylko z kompletnego niezrozumienia.

Ludziom chorym na raka podaje sie w końcu ich życia bardzo silne leki p/bólowe,a i tak,b.często - cierpią koszmarnie...

Zwierzeta,nasi przyjaciele - mogą skorzystać z naszej,ludzkiej pomocy,można im oszczędzić tych męczarni,na które nawet ciężko patrzeć...zwierzę cierpi w milczeniu...człowiek krzyczy z bólu,ale w oczach np.cierpiącego psa - ten niewyobrażalny ból mozna zobaczyć.Patrząc sercem (i nie tylko)...

Jeśli jesteś pełnoletnia - podejmij decyzję nie ogladając się na mamę.

Jeszcze jedno - sączący się,rozpadający sie guz nowotworowy nie jest bezpieczny dla mającym z nim kontakt czlowiekiem.

Dużo siły Ci życzę,a Twojej psinie godnego odejścia,na które zasłuzyła obdarzając Was miłością.

Link to comment
Share on other sites

Zapytaj weterynarza czy może przyjść do domu. Ja mam psy 54 lata i wszystkie, które musiałam usypiać z powodu raka a niestety większość mi atakowal rak były usypiane zawsze w domu. Miałam cudownego doktora przez ponad 34 lata, niestety zmarł nagle, chyba tez rak go zabił ale znalazłam innego, który do mnie przyjeżdża, na razie tylko szczepić i leczyć.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...