Jump to content
Dogomania

Naczyniomięsak na sercu u psa - najlepszy sposób postępowania?


Yoddleman

Recommended Posts

U mojego 10,5-letniego pieska wykryto w ostatnich dniach hemangiosarcomę, naczyniomięsaka 48x38mm na prawej komorze serca. Pies w świetnej kondycji, ale pewnego dnia nagle na wieczornym spacerze nie chciał chodzić, kładł się mimo że nigdy tego nie robi. Następnego dnia rano nie mógł się już podnieść - u weta diagnoza jak wyżej, ściągnięto mu krwisty płyn z worka osierdziowego i zabezpieczono lekami (Cardisure na serce, steryd Encorton, przeciwkrwotoczny Exacyl oraz Spironol), nastąpiła znaczna poprawa i tak naprawdę w ciągu 24h pies znów zachowuje się jakby nigdy nic się nie stało. Niemniej, wiem, że prognozy nie są w tych przypadkach optymistyczne, ale myślę nad najlepszym sposobem dalszego leczenia.

Konsultowałem się już z kilkoma wetami, ale co wet to inna opinia. Jedni radzą szukać onkologa i konsultować z nim ewentualną chemioterapię albo leki bardziej eksperymentalne jak Palladia czy oleje CBD, inni mówią że chemia tylko bardziej go wymęczy i wyniszczy organizm, a potencjalny i ewentualny zysk na długości życia przy jej udziale w tym przypadku będzie bardzo znikomy biorąc pod uwagę jak mocno wpłynie na komfort życia psa i najlepiej po prostu leczyć zachowawczo powyższymi lekami, a w razie kolejnych epizodów robić punkcje i ściągać płyn. Jedyne co do czego wszyscy są zgodni to że niestety usunięcie chirurgiczne tak położonego guza nie wchodzi tutaj w grę.

Mieliście może doświadczenie z tą przypadłością lub podobnymi albo macie jakąś opinię? Będę wdzięczny za każdą poradę.

Link to comment
Share on other sites

54 minuty temu, Yoddleman napisał:

Będę wdzięczny za każdą poradę.

Daleko mi do udzielenia porady...Wyjątkowo okrutna choroba dopadła Twojego psa...Mogę jedynie poqwiedzić,co ja zrobiłabym w taiej sytuacji,a decyzję podejmiesz sam...Do czasu,kiedy leczenie paliatywne,nie uporczywe (!) będzie dawało efekty i nie będzie powodować dyskomfortu psa - zapewniłabym mu wszystko co najlepsze i to,co najbardziej lubi - zarówno jedzonko jak i zabawy,towarzystwo etc.Olej CBD - jak najbardziej.Jak tylko zauwazyłabym,że z seniorem dzieje sie gorzej - pozwoliłabyml mu odejść godnie,bez cierpienia,w spokoju,na własnym posłanku...

Hemangiosarcoma to bardzo agresywny nowotwór,to tzw.cichy zabójca,bo zabija długo,a objawia się w bardzo zaawansowanym stadium....bardzo |Ci współczuję...Psu również.

powtórzę - nie pozwól na cierpienie,żadne stworzenie na nie nie zasługuje,w naturze - ginie zniszczone przez chorobę,pod naszą opieką - można zaoszczędzić mu przerażającego ogromem cierpienia czasu umierania....

trzymaj się......dużo siły Ci zyczę.

Link to comment
Share on other sites

@bou dziękuję za odpowiedź. Niestety już w kilka godzin po moim poście u pieska nastąpiło gwałtowne załamanie zdrowia - znów krew w osierdziu. Piesek był w jeszcze gorszym stanie niż przy poprzednim ściąganiu krwi (a minęło przecież od niego niecałe 36h). Natychmiast pojechałem na całodobowy ostry dyżur, ale Pani Doktor poinformowała mnie, że będąc całkowicie szczerym, ściąganie tego płynu tak szybko po poprzednim ściąganiu jest trochę bezcelowe, bo z bardzo dużym prawdopodobieństwem za kilka godzin krew znów się zbierze, a on w tym czasie i tak nie będzie miał dobrej jakości życia, bo i zabieg bolesny, i znów będzie trzeba dać mu leki, które go trochę otumanią. Do tego, w czasie kiedy zastanawialiśmy się, czy podjąć najcięższą decyzję, dosłownie "w oczach" zaczął mu puchnąć brzuszek, w którym USG oprócz bardzo mocnego nagazowania wykryło też ponownie płyn, co wskazywało na to, że albo doszło do skrętu żołądka, albo jest w piesku jeszcze inne źródło problemów niż sam guz w sercu. W związku z tym ściąganie krwi z osierdzia nie miało już żadnego sensu, bo i tak brzuch był drugim miejscem zagrażającym jego życiu, a przy sercu w takim stanie piesek nie przeżyłby zabiegu. Piesek próbował wymiotować, podnosiło go, ale przy tym co zaszło w brzuchu nie mógł nawet tego zrobić.

Wiem, że on sam nie chciałby spędzić swoich ostatnich dni (choć raczej godzin) na zniedołężnieniu, w cierpieniu, ani w całkowitym otumanieniu lekami, gdzie żyłby jeszcze kilka godzin (choć i to nie jest pewne), ale i tak nie wiedząc co się dzieje, tym bardziej że całe swoje niemal 11-letnie życie przeżył w pełni zdrowy, we wspaniałej formie, bez żadnych chorób czy dolegliwości. Podjęcie decyzji o jego eutanazji było najcięższą decyzją mojego życia, ale wierzę, że mimo wszystko decyzją lepszą niż rozpaczliwe próby gaszenia pożaru za pożarem, co nie przedłużałoby jego jakościowego życia tylko cierpienie, a i to w stopniu nieznacznym. Gdyby jakiekolwiek zabiegi tamtej nocy przedłużyły mu życie choćby o dwa dni w takim dobrym stanie w jakim przedłużyło je pierwsze ściągnięcie płynu to zdecydowałbym się na nie bez zawahania i bez względu na cenę, ale niestety z tego co powiedziała nam wtedy Pani Doktor, nie było na to żadnych szans...

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

3 godziny temu, Yoddleman napisał:

nie było na to żadnych szans...

prawda...piesio umierał...podjąłeś bardzo dobrą decyzję,wielki szacuniek dla \Ciebie,widać,że chciałeś jedynie dobra psa,a nie swojego dobrego samopoczucia "och,żeby choć jeszcze trochę..."

Wiesz...rak to bezwzględny morderca...zabija bez pytania,ciężko się z nim dyskutuje...pociesz się tym,że senior spędził 11 lat w dobrej kondycji i był szczęśliwym psem...

Bardzo Ci współczuję...Trzymaj się.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Dziękuję @dwbem. Jestem pewien, że i on sam wolałby odejść w ten sposób niż niepotrzebnie męczyć się jeszcze kilka godzin bez szans na poprawę, po czym znów przechodzić jeszcze raz całą procedurę przetransportowywania go na nocny dyżur. Całe życie był we wspaniałej formie i zasługiwał na to, by w tej złej być najkrócej jak to możliwe dopóki tylko była nadzieja.

Link to comment
Share on other sites

Nie ma za co. Wiem jak boli taka decyzja ale to najbardziej humanitarne wyjście - nie pozwolić umierać w bólu bo one na to nie zasługują. Ja też z moim wetem walczyliśmy dopóty, dopóki pies walczył ale jak się poddawał nie pozwalaliśmy mu cierpieć.

Trzymaj się i może za jakiś czas daj serce jakiemuś innemu stworzeniu. My mieliśmy zawsze od dwóch do czterech psów w domu to zawsze jakiś zostawał nam na pociechę.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...