Jump to content
Dogomania

Guzy na śledzionie nierakowe, na trzustce do kontroli. Już po zawirowaniach. 12-letni Rabarbarek vel Karmelek zostaje w DS. Bardzo Wam dziękuję za wszelką pomoc i wsparcie :).


Onaa

Recommended Posts

Moim zdaniem psu jest potrzebny nie tyle behawiorysta, ile szkolenie w zakresie elementarnego posłuszeństwa. Bardzo podstawowego. Siad, zostań, do mnie, noga, idziemy. Dobrze, źle.

Jak zrozumie co powinien robić słysząc takie dźwięki, co robić, żeby dostać nagrodę, to będzie szansa na podporządkowanie psa ludziom. Tylko czy on słyszy, czy widzi. 

A ludziom jest potrzebna elementarna wiedza, jak nie prowokować psa przy jedzeniu i przy wejściu kogoś do domu. Bo jak się daje psu jedzenie przy stole i do jedzącego azylowicza podchodzi obcy człowiek, to się prosi o kłopoty.

 

Link to comment
Share on other sites

Ja bym też dała szansę. Wiele razy miałam sytuację że DS był zdecydowany oddać psa... potem zmienił zdanie i zaczął konkretnie działać... Daj szansę ale poradz to co Sowa tu tak dokładnie opisuje, niech się do tego zastosuja. Dla Rabarbarka lepsze będzie żeby tam zostac nawet jeśli ostatecznie jednak wróci bo i tak może być... 

Przede wszystkim Ty bądź konkretną, nie rozczulaj się, po prostu bardzo krótko i na temat z tymi ludźmi rozmawiaj--niech się ogarnal do cholery ;) 

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

5 godzin temu, Onaa napisał:

Powiedziała że Rabarbar to taki piesek jakiego zawsze chciała (oprócz gryzienia oczywiście) - spokojny, miły,, nie za energiczny, nie nachalny, słucha się - hm......

Pani wymyśliła, że teraz córka weźmie go do siebie - zoperuje u siebie w lecznicy brodawkę ktrórą Rabarbar ma na pupie i wyczyszczą zęby a potem będzie konsultacja z behawiorystą i praca z psem. Ostateczną decyzję ds chce odwlec do tego czasu czyli ok. minimum 2 tygodni.

Przytkało mnie.

Nad czym oni chcą pracować? Z tym jakimś behawiorystą. Dla domowników jest w porządku, dla obcych nie musi, wystarczy pilnować. Dwa tygodnie... ale sobie wymyślili...

 

Link to comment
Share on other sites

Z moich skromnych doświadczeń ( Zulka, Reksio - wrócili z adopcji) wynika, że gdy już raz ludzie chcą psa oddać, a potem zmieniają zdanie i chcą z nim pracować wychodzi z tego wielkie G... Ludzie są poddenerwowani psiak też. Babka od Zulki dawała jej 2 miesiące na zrobienie postępów, więc od razu sunię zabrałam, bo co jeśli po tym czasie postępy będą zdaniem ludzi niewystarczające. Co go Rabarbara, to nie doradzam, nie odradzam. Czekam co się będzie działo. 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Jeżeli się daje psu określoną ilość czasu na zmianę, to znaczy, że tam nie iskrzy! Pies jest psem a nie członkiem rodziny o którego walczy się do końca. Trudna decyzja przed Wami ale dobrej rady nie mam. Niestety. Pozdrawiam i trzymam kciuki za dobre rozwiązanie problemu.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Tekst już gotowy - teraz mam pytanie. Czy chcecie, Panie współautorki, aby postarała się zamieścić te "przykazania" na stronie nosem.pl? Jako podsumowanie czterech artykułów o pracy z psem adoptowanym, czy Waszym zdaniem powinien pozostać tylko dla korzystających z Dogo?

Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, Sowa napisał:

Tekst już gotowy - teraz mam pytanie. Czy chcecie, Panie współautorki, aby postarała się zamieścić te "przykazania" na stronie nosem.pl? Jako podsumowanie czterech artykułów o pracy z psem adoptowanym, czy Waszym zdaniem powinien pozostać tylko dla korzystających z Dogo?

Jak  najbardziej. Niech tekst dobrze służy wszystkim psom.

Ja bym dała szanse. Słowo pisane nie oddaje  emocji jakie towarzyszą zdarzeniom.  Często są napisane pod wpływem chwili. Poza tym nie każdy umie użyć odpowiednich słów.

Zgadzam się ,że pies powinien być u nich , a nie iść na 2 tygodnie do córki, bo to u nich ma potem żyć i ich rozumieć.

Wyadoptowałam ok. 2 lata temu podlotka z dogo i pani tak się przejęła swoją rolą, że wykańczała siebie . Dała czas -  2 tygodnie na ogarnięcie sytuacji. I to wystarczyło, by sytuacja się naprawiła.

 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Moim zdaniem ostrzeżeń w tekście jest dość; i o dziecku i misce, o dotyku i o gościach. Na nosem.pl te przykazania, jeśli się ukażą, to po czterech artykułach wyjaśniających szczegółowiej problemy adopciaków. I z odwołaniem do filmów prezentujących jak może używać zębów naprawdę trudny pies z adopcji. Żebyśmy nie wylali dziecka z kąpielą.  Żeby ludzie nie uznali, że w takim razie każdy pies z azylu to zagrożenie życia domowników...

  • Like 1
  • Upvote 3
Link to comment
Share on other sites

Psinuniu bardzo bardzo szkoda kazdego twojego dnia skiereczku

modle obys zaznal prawdziwego cieplunkiego spokojnego

    a ,,panstwu,, zadnej ale to zadnej szansy

w zyciu 

 i zadnym tlumaczeniom nie wierze i nie uwierze

boc za kilka tyg bedzie to samiucko

              ale nie moje decyzje

 

 

Link to comment
Share on other sites

Też bardzo mi się nie spodobało sformułowanie o dawaniu szansy Rabarbarowi. To zabrzmiało jakby tylko  pies powinien  "się poprawić" a ludzie w swoim zachowaniu nic nie muszą zmieniać.  Psu nie dajemy szansy, psa adoptujemy (po namyśle oraz zgodzie wszystkich mieszkańców domu) a potem poznajemy się, uczymy się siebie, przyzwyczajamy do swoich nawyków, akceptujemy swoje wady ( zwłaszcza gdy psiak ma swoje lata i jest po przejściach). W razie potrzeby wspólnie cierpliwie  pracujemy nad tym co jest nie tak.

Pomysł z córką - pies zgłupieje, poza tym chyba ugryzł zięcia czyli męża tej córki więc chyba nie będzie się tam czuł dobrze....

Ci ludzie sami nie wiedzą czego chcą, wydaje mi się że Rabarbar nie będzie tam szczęśliwy, tam nie ma chemii, a są wielkie oczekiwania i napięcie które pies wyczuwa.

Miałam w życiu cztery psy, wszystkie starsze, życiowe rozbitki - dwa gryzły konkretnie, jeden kłapał na postrach, nie było łatwo, ale nawet do głowy nam nie przyszło by któregoś oddać, jeśli tym ludziom nie tylko przyszło, ale powiadomili opiekuna psa o chęci zwrotu to dobrze nie będzie.

Nawet nie wiem co gorsze - fakt że chcieli Rabarbara oddać, czy to, że za chwilę zmienili zdanie.   

  • Like 1
  • Upvote 3
Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, limonka80 napisał:

Też bardzo mi się nie spodobało sformułowanie o dawaniu szansy Rabarbarowi. To zabrzmiało jakby tylko  pies powinien  "się poprawić" a ludzie w swoim zachowaniu nic nie muszą zmieniać.  Psu nie dajemy szansy, psa adoptujemy (po namyśle oraz zgodzie wszystkich mieszkańców domu) a potem poznajemy się, uczymy się siebie, przyzwyczajamy do swoich nawyków, akceptujemy swoje wady ( zwłaszcza gdy psiak ma swoje lata i jest po przejściach). W razie potrzeby wspólnie cierpliwie  pracujemy nad tym co jest nie tak.

Pomysł z córką - pies zgłupieje, poza tym chyba ugryzł zięcia czyli męża tej córki więc chyba nie będzie się tam czuł dobrze....

Ci ludzie sami nie wiedzą czego chcą, wydaje mi się że Rabarbar nie będzie tam szczęśliwy, tam nie ma chemii, a są wielkie oczekiwania i napięcie które pies wyczuwa.

Miałam w życiu cztery psy, wszystkie starsze, życiowe rozbitki - dwa gryzły konkretnie, jeden kłapał na postrach, nie było łatwo, ale nawet do głowy nam nie przyszło by któregoś oddać, jeśli tym ludziom nie tylko przyszło, ale powiadomili opiekuna psa o chęci zwrotu to dobrze nie będzie.

Nawet nie wiem co gorsze - fakt że chcieli Rabarbara oddać, czy to, że za chwilę zmienili zdanie.   

też się zastanawiam dlaczego chcą oddać psa pod opiekę osobie nie akceptowanej przez psa. Tam będzie się czuł zagrożony bez przerwy zwłaszcza że to kolejna zmiana a to nie wróży nic dobrego moim zdaniem.

Link to comment
Share on other sites

14 godzin temu, Onaa napisał:

i że nie chcę żeby Rabarbar był pieskiem niechcianym przerzucanym jak śmierdzące jajko

 

 

To jest kwintesencja. Też nie chcemy. Już jest przerzucany - raz oddać, raz jednak nie, potem pewnie znowu oddać, bo listonosza dziabnie.

Link to comment
Share on other sites

Może ludzie są nieświadomi, że praca potrwa dłużej niż 2 tygodnie i że przerzucenie Rabusia do innego domu to zły pomysł... ale tutaj rola szkoleniowca, żeby ich uświadomił i sprowadził na ziemię. Dał konkretne wytyczne do pracy, jasne ramy działania itd. - i dlatego zapytałam o miejscowość, bo chcę pomóc w poszukaniu sprawdzonego trenera. Uważam, że to na plus, że ludzie chcą dać szansę (już nie czepiałabym się tego, że użyli takich, a nie innych słów). Jeśli nie walczyliby to też co by niektórzy wieszali na nich psy, że nie próbowali... a tak - chcą spróbować. 
Można by też zapytać o to, czy gdy (po spotkaniu z trenerem) jednak stwierdzą że nie podołają... to czy będą partycypować w kosztach utrzymania w hotelu i opłacą transport.

Bez względu na decyzję Onaa - uszanuję ją. Bo to Onaa rozmawia z tymi ludźmi i może najwięcej o nich powiedzieć. Trzymam kciuki za podjęcie właściwej decyzji, najlepszej dla Rabarbarka.

Link to comment
Share on other sites

Za zgodą Onaa rozmawiałam z córką właścicieli Rabarbarka, przebieg  rozmowy przekazałam Reni.

Tak jak przewidywała Poker, incydent z ugryzieniem wywołał w rodzinie sporo emocji, a te nie są najlepszym doradcą. Prawdopodobnie wtedy pani zadzwoniła do Onaa. Kiedy emocje opadły, zadzwoniła do córki z prośbą o pomoc, bo jednak nie chce oddawać Rabarbara. Ustaliły, że córka zabierze piesia do Zamościa, zrobi porządek z kamieniem nazębnym i usunie sporą brodawkę przy odbycie, bo trzeba to zrobić jak najszybciej, ale  czas ten wykorzystają również na spotkanie z behawiorystką, (koleżanka córki) która być może przekaże jakieś instrukcje do dalszej pracy i postępowania. Tyle fakty.

Rabarbar zna bardzo dobrze córkę i jej męża, spędzili ze sobą ponad 3 tyg poświąteczne, bo młodzi  byli u rodziców. Pani Ola  chwali Rabarbara, że bardzo posłuszny, spokojny, bardzo ładnie chodził z nimi na długiej lince na spacery,  przychodzi też na zawołanie. W domu piesek czuje się bardzo dobrze, ma już swoje ulubione miejsca, zna zwyczaje np co rano sam zbiega z góry, staje przy drzwiach i czeka na spacer. Gdyby nie ten incydent z ugryzieniem dziadka, to wszyscy w domu uważają go za psi ideał. Było też wcześniej ugryzienie męża p. Oli wtedy przy stole, ale nie zwrócili na to uwagi, bo mąż widział swój błąd.

Długo rozmawiałyśmy o sytuacji Rabarbara,  jego przeszłości i jej możliwym wpływie na obecne zachowanie. W schronisku, gdy do budynku wchodzi pracownik,  psy szaleją, szczekają, gryzą się i nakręcają nawzajem. Być może Rabarbarowi  wejście obcego mężczyzny kojarzy się z zagrożeniem, bo na pewno, jak większość psów z zamojskiego schroniska, długo będzie czuł strach przed facetami w kombinezonach albo w ogóle przed facetami. Córka zdaje też sobie sprawę, że stan psychiczny Rabarbara może się pogorszyć, gdy wróci z adopcji. Ma do mnie zadzwonić po spotkaniu z behawiorystą.

Ale nie potrafię powiedzieć, co będzie dalej, co jeszcze się wydarzy i czy pani znowu nie zmieni zdania. Być może  na tyle boi się o swoją starszą mamę, że się podda. Napisałam wcześniej w poście, że nie rozumiem ludzi, którzy oddają psa bez próby szukania pomocy, że to okrucieństwo. Pani ochłonęła i jednak takiej pomocy szukała.

Rabarbar mnie też bardzo zapadł mi w serce i chciałabym dla niego jak najlepiej. Cały czas myślę, co bym zrobiła w tym konkretnym przypadku, żeby pies jak najmniej ucierpiał, ale jednak chyba poczekałabym jeszcze chwilę....

Decyzję i tak musi podjąć Renia, my możemy ją tylko tutaj wspierać. Ją i Rabarbarka.

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...