Jump to content
Dogomania

Pies=obrońca


shnooreck

Recommended Posts

Jeśli ktoś wchodzi do mieszkania, gdzie są psy, albo atakuje właściciela, obok którego idzie pies, to znaczy, że wie, jak sobie poradzić - najpierw z psem, potem z właścicielem. Wszystkie psy z brygad antyterrorystycznych czy psy policyjne są skuteczne, bo stoi za nimi uzbrojony człowiek, też zdecydowany zabijać - no i umie to robić. Jakoś starsze panie z ratlerkopodobnymi stworkami chodzą nie trzęsąc się ze strachu po ulicach, a psy - w założeniu do obrony - częściej towarzyszą mężczyznom jako wzmocnienie samopoczucia. Psy w łagrach, pilnujące "wrogów władzy radzieckiej" ćwiczyły atak na "kukle Iwana Iwanowicza" - jak ktoś nie wie, co to znaczy, nie będę wyjaśniać. Ale i obok tych psów także byli uzbrojeni strażnicy.

Szkolenie do sportowej obrony bazuje na popędzie łowieckim, nie na popędzie walki. Szkoda mi tych psów - ustawiczne chwytanie twardego rękawa w biegu i z wyskoku musi powodować mikrowstrząsy - jak u boksera walonego w głowę na ringu.

Pies nie jest zwierzęciem walczącym, jest zwierzęciem socjalnym - ma bardzo wiele wrodzonych zachowań, służących rozwiązywaniu konfliktów bez ranienia/zabijania drugiego osobnika, co pozwala podporządkować się silniejszym osobnikom bez szkody dla własnego ego - a i ten silniejszy w naturalnych warunkach nie dręczy podporządkowanych współplemieńców. Szkoda, że my tego nie potrafimy. Gdybyśmy potrafili, nie trzeba byłoby chować się za psimi zębami. 

Pies może odstraszyć kogoś nieprzygotowanego na psi atak; ugryźć takiego kogoś bardzo poważnie, nawet zabić, jeśli jak psy w obozach szkolony był do gryzienia bezbronnych,  ale przy ataku fachowca pies, za którym nie stoi uzbrojony człowiek, nie ma żadnych szans.

 

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, shnooreck napisał:

Zalazłam na YT , sama jestem ciekawa jakby moje burki wypadły w takich testach :) Jak na żywy alarm to psy mają dość małą skuteczność :) A jak by Wasze psy zareagowały? 

 

https://www.youtube.com/watch?v=DuZIxjgwd98

https://www.youtube.com/watch?v=FYs7TToKVjM

https://www.youtube.com/watch?v=ovIrEoYXvZc

 

W moim przypadku to staram się uczyć psy, ze cokolwiek by się działo mają absolutnie nie atakować ludzi -jedynie mnie wcześniej  informować jeśli coś jest nie tak -według nich.  Nie znają się na obronie i z ich samodzielnych akcji więcej byłoby problemu niż pomocy. Odpowiada im to. Często jestem z psami wśród ludzi i nie potrzebuję,żeby psy żle zinterpretowały jakieś zachowanie jako atak. Ludzie machają rękami i czasem zachowują się dziwnie, podbiegają znienacka, ćwiczą sztuki walki nagminnie latem w parku.,machają jakimiś pochodniami,  kijami,mieczami, bija się., chodzą na szczudłach, albo wpychają się na mnie z wielkim plecakiem w jadalniach w schroniskach górskich. Czasem przechodziłam w schroniskach  z psem nad śpiącymi na korytarzu na podłodze  ludźmi, którzy nagle wstawali i przywalali niechcący mnie albo psu ręką czy butem.  Pies patrzył na mnie,mówiłam w porządku i sprawa załatwiona. 

A  w mieszkaniu to całkiem szczerze zawsze miałam  nadzieję, że gdyby ktoś się włamał pod moja nieobecność -to się schowają pod łzko i w ciszy, schowane  przeczekają niebezpieczeństwo.  

 

 

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Mnie reakcje psów w ogóle nie dziwią :), dziwią  mnie bardziej ludzie oczekujący po domowym psie uczonym grzecznego traktowania gości i łagodnego podejścia do ludzi, że jak wejdzie włamywacz to one przecież "będą wiedzieć" że to inna sytuacja. Jedyne co na 100% byłoby zaatakowane przez moje burki to plastikowy żubr (pisałam o tym na innym wątku). Co z resztą? Pewnie podobnie :) Osobiście wolałabym stracić laptopa, telefon niż laptopa, telefon i psy, właściwie wolałabym stracić te graty, a psy żeby były nienaruszone. Ale przecież pies stróż jest prawie w każdej zagrodzie w PL i nie tylko :) ba, ludzie szukają stróża mienia, bez żadnego szkolenia powinien odróżniać listonosza i pana (mamy równouprawnienie- listonoszkę i panią) spisującego liczniki od kogoś ze złymi zamiarami. A tu taki zonk :) 

Link to comment
Share on other sites

Niemniej jednak psy broniące ludzi, nie domu maja u mnie plusa, nie powiem, ze nie. miałam raz jeden BARDZO niefajną sytuację, byłam niedaleko od zabudowań i musiałam uciekać przez wertepy przed zbokiem. Serio, serio. Więc ja bym jednak poszła na IPO gdybym miała odpowiedni do tego egzemplarz (a nie mam). Mam straszaka, którego każdy może pogłaskać. Przydaje sie na odludziu (czyli kilka razy w tygodniu) na moje poczucie bezpieczeństwa i tyle :)

Jednak mój poniekąd- jamnik przegonił kiedyś grupę cyganów, którzy w kilka osób zagadali ojca na podwórku, a reszta cichaczem weszła do domu. Przestraszyli się jego szczekania, a głos miał nietypowo donośny i gruby jak na takiego małego stwora. Wycofali się bez oglądania, co tak naprawdę szczeka (byłam do góry i słyszałam co się dzieje- nie otwarto drzwi). Mała suczka mojej cioci emerytki szczekaniem wystraszyła kogoś, kto próbował wejść do domu przez łazienkę (małe okienko od podwórza). Pewnie w obydwu przypadkach oprócz efektu psychologicznego nic nie dałoby się uzyskać (i dobrze, małe pieski rzucają sie do stóp i niestety źle się to dla nich kończy). 

 

 

Link to comment
Share on other sites

Mnie nieszkolony pies , który "broni ludzi'' to się kojarzy  z takim szczekaczem , który ujada na wszystko -szarpiąc się na smyczy wokół właściciela, i wyrywając  właścicielowi rękę ze stawu.. A jak zapytać właściciela , o co chodzi i dlaczego on tak właściwie ujada -to słyszę pełne dumy " bo on mnie broni"". 

 

 

Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, shnooreck napisał:

Więc ja bym jednak poszła na IPO

IPO jest szkoleniem sportowym. Wielu ludzi boi się psów, to fakt, wiec taki pies-obrońca starczy na kogoś, kto się boi. Na prawdziwego bandziora nie.  

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Na prawdziwego bandziora może nie starczyć nawet kałach w rękach moich, czysto amatorskich :) Bo nie wystrzelę (albo wystrzelę zamykając oczy, bo mogę jeszcze w cos trafić hehe). Generalnie dopóki chodzi o dobra materialne to niech się dzieje wola nieba. Akurat mnie spotkało coś nieco innego, po prostu co innego było zagrożone, stąd moje zainteresowanie tematem i rasami, które można wyszkolić do obrony. Czy sie przyda? Lepiej, żeby nigdy nie musiało. Bardziej mnie śmieszyło w tych filmikach oczekiwanie w stosunku do psa. Bo po co na wsi pies? No żeby bronił, strzegł, wiadomo. I rozczarowanie, ze jednak nie robi tego :) 

Link to comment
Share on other sites

Licz na najlepsze, szykuj się na najgorsze :P

 

Jak juz się zrobiło tak, poważnie, a w sumie nie miało:

Akurat ja miałam wątpliwą przyjemność zwiewać przed napalonym kretynem, na którego pies by wystarczył. Znalazłam się w nieodpowiednim miejscu i czasie, zostałam wzięta za jedną z dziewczynek (nie, nie paradowałam w mini i podwiązkach, byłam w płaszczu i butach na płaskim obcasie, nie mam urody modelki żeby było jasne) o których nie miałam pojęcia, że uwiły sobie gniazdko w podupadłym dworku, obok którego szłam. Byłam może 1-1,5 km od zabudowań, dworek stoi na uboczu, ale nie na kompletnym odludziu. Chodziłam tam jeszcze z babcią jako przedszkolak, w życiu nie uznałabym, ze to niebezpieczne miejsce. W każdym razie znienacka podjechał samochód, wysiadł starszy dziad z piwnym brzuszkiem, na oko czyiś tatuś spędzający wieczory z pilotem w ręce, żaden wysportowany typ, Zaczął zadawać pytania  gdzie to reszta moich koleżanek sobie poszła, bo on przyjechał specjalnie do nich. Zrobiłam duże oczy, on wyskoczył do mnie z łapami, ja nawrzeszczałam, odwróciłam sie na pięcie i myślałam, ze się odwali jak sobie pójdę. Ale nie, nadal myślał, że jestem jedną z prostytutek, tylko mu odmawiam, taki dżołk. Zaczął mnie gonić autem, skręciłam w wąską ścieżynkę, o której wiedziałam, ze doprowadzi mnie szerokim łukiem do domu- zbawcza ściana zabudowań była widoczna, ale nie miałam szans tam dobiec przed samochodem. Dziad sie zatrzymał i chyba czekał kiedy wrócę z tych krzaczorów. Przedzierałam sie przez zamarznięte zimą mokradła, ciesząc sie, ze jest mróz i mogę bezpiecznie wrócić. Co by było gdyby bagienko było "czynne" ? Zastanawiałabym się kiedy dziad odjedzie albo bym ryzykowała przejście i powrót do domu bez butów czy nawet podtopienie. Telefonu nie miałam przy sobie. 

Link to comment
Share on other sites

Nie jestem pewna, czy obecność psa zmieniłaby zachowanie tego pana, lata temu wraz ze znajomą i jej szorstkim wyżłem byłyśmy w podkrakowskim lasku i wyszedł nam na spotkanie pan w mocno niekompletnym stroju - a to był luty. Ani mróz, ani rzucający się na smyczy pies nie zniechęcały tego pana - pozostał nam szybki odwrót. Bo ten pies puszczony ze smyczy użarłby na pewno i to bardzo na serio - ale pogryzłby zboczonego kretyna, a my odpowiadałybyśmy za ciężkie okaleczenie człowieka przez psa.

Link to comment
Share on other sites

Tylko, ze widzisz, tu chodziło o moją ekhm "cześć" i wolałabym odpowiadać za pogryzienie niz borykać  sie z problemami psychicznymi i być może fizycznymi. Na naprawdę zdeterminowanego i sprawnego bandytę czy naćpanego psychola nie pomoże nic od gazu pieprzowego przez psa  do broni palnej (miałam okazję strzelać, nie umiem i nie potrafiłabym). Ale ilu jest takich po prostu kopniętych czy szukających łatwej ofiary? Albo im brakuje do flaszki piątki, a ja odmówiłam wsparcia i trzeba mnie tego  oduczyć? Nie wiem jak naprawdę zareagowałby pies nawet po  szkoleniu, może nie dałby rady, może stwierdziłby, ze nie ma rękawa- nie ma zabawy czy coś. Ale ja sobie do biegania po lesie (samotnego) nie wezmę maltańczyka czy westa tylko coś większego. Choc pewnie i te małe pieski dałyby radę biec ze mną. Czuje sie po prostu pewniej z moją obecna ekipą, która szczeka gdy ktoś znienacka pojawi sie na horyzoncie. Może to wystarczy na głupola? Głupoli jest więcej niż profesjonalnych bandziorów. Wolę nie sprawdzać, ale nie nakryję głowy kocem i nie będę siedzieć tylko w domu bo coś mi sie stanie. 

Link to comment
Share on other sites

Żeby bardziej zobrazować- w mojej gminie jest małe bezrobocie i niski udział patologii. Za to bez trudu można odnaleźć ludzi naprawdę bogatych- biznes się kreci, nikt sie z kasa nie kryje. Nie, żebym do nich należała :) W grudniu ub. roku była fala włamań w promieniu ok 25 km. Włamywacze olali wszystkie wypasione wille szukali mniejszego, łatwego zarobku bez wielkiego ryzyka. Nie interesowałam się tym jakoś bardzo, nie spędzało mi to snu z powiek więc nie opiszę wszystkich przypadków, ale jeden był w sąsiedniej miejscowości obok krewnych. Działki duże, zadrzewione, wejścia od podwórka na którym są jakieś szopki, garaże itp, naprzeciwko linii zabudowań- las. Wybrali dom niczym nie wyróżniający się, ale właśnie prosty do obrobienia. Czy pies by pomógł? Pewnie nie, ale może (tylko może) zdecydowaliby sie na inny. Niemniej jednak pies to żaden gwarant bezpieczeństwa i spokoju, może tylko zwiększyć szansę. Co niekiedy- nie zawsze, w żadnym razie-  okazuje się kluczowe. 

Wąska scieżka z bagienkiem była jedyną drogą prowadzącą dokądś, a nie w pustkowie (pola i tory kolejowe) niedostępna dla samochodu. Bez niej rozpocząłby sie szaleńczy wyścig, umiałabym uciec przed dziadem gdybym miała biec i on miałby mnie gonić również biegnąc. Pociągnę i 10 km na raz,  powoli, na pewno jednak szybciej od niego (zwłaszcza w strachu). Ale samochód zwyczajnie załatwiał sprawę. Tak wiec nie zawsze szybki odwrót jest możliwy. Na pytanie czy solidny  pies by wystarczył- sądzę, ze w tym przypadku tak. To nie był żaden superman, nie miał też błysku szaleństwa w oczach, ostatecznie odpuścił sobie temat. Wydawałąm sie po prostu łatwą ofiarą- kto sie przejmuje gwałtem na pani lekkich obyczajów? W dodatku jestem kurdupel, poradziłby sobie pomimo braku krzepy jakby już mnie dorwał.

Kurde będę się bała wyjść z domu albo pójdę z suczą na to IPO moze sie jednak nada i nie zaliże pozoranta :)

Link to comment
Share on other sites

57 minut temu, shnooreck napisał:

albo pójdę z suczą na to IPO

Inaczej szkoli się psa do cywilnej obrony, inaczej do sportowego IPO. Tak przy okazji - jakie masz zwierzątko, bo nie doczytałam. Są psy reagujące spontanicznie i bardzo ostro na byle gest w stronę właściciela, ale to cholernie uciążliwe w mieście - coś za coś.

Link to comment
Share on other sites

Mam dwa stwory- kundelka o duszy owczarka. Nieduży stwór, bynajmniej nie wzbudzający respektu, ale psychicznie to on by się nadawał na kurs- lubi się szarpać, wkłada w to wszystkie siły i mnie pilnuje jak sztaby złota, co nie oznacza, ze ma ochotę zeżreć każdego, kto do mnie podchodzi, niemniej jednak pozostaje czujny, pozwala sie ostatecznie pogłaskać obcemu, ale bez radości (chyba, ze dzieci- dziociom wolno wszystko, uwielbia je). 

Drugie zwierzątko jest już wieksze - w większości amstaff, reszta to wyżeł jakiś. Straszak kochający ludzi. Ale jak ktoś znienacka sie pojawi na pustkowiu to szczeka i obserwuje zarówno sytuację jak i mnie- jak jestem spokojna, pies odpuszcza. Generalnie szybko przechodzi w tryb pt. "pełna przyjaźń, a moze nawet coś więcej", osoba widziana po raz drugi, a uprzednio zaakceptowana (czyli kazdy) jest juz na lewelu "kochaj mnie człowieku". Ale nie ma tego na czole wypisane, kilka razy spotkałam sie z opinię, że spaceruję z obstawą ;P Jeden raz sucz naprawdę sie wkurzyła i poleciała z warkotem w czyims kierunku. Wysiadałąm z auta po bieganiu, robotnicy po przeciwnej stronie kopali u sąsiadów. Jeden z nich zaszedł mnie od tyłu i niechcąc podejść blizej zaczął krzyczeć w moją stronę. Był to człowiek wkurzony- geodeci spaprali sprawę i oznaczenia sie nie zgadzały wiec mieli teraz podwójną robotę na kazdej działce. Chciał ode mnie kilku informacji, ale głównie tego, żebym zawołała jakiegoś chłopa, co sie zna choć trochę :) Były wiec obecne  emocje negatywne, choc nie skierowane bezposrednio do mnie. Sucz jednak uznała, że na pańcie nie wolno sie wydzierać, wyczuła wkurzenie faceta i ruszyłą w jego stronę. Ucichła po mojej interwencji, dość krótkiej zresztą. 

Link to comment
Share on other sites

No to raczej obstawę - taką na pokaz - masz:-) Ludzie na ogół bardzo boja się ugryzienia przez psa, jako straszak wystarczyć mogą.

Najpiękniejsza autentyczna historia spod Krakowa - gość podjeżdżał pod co bogatsze domy i wille, grzecznie dzwonił, oferował przygotowanie domowego psa do ostrego pilnowania lub kupno już wyszkolonego zwierzaka. Gość wyglądał i zachowywał się profesjonalnie, brał niewielką zaliczkę, umawiał konkretna wizytę i zniknął na zawsze w sinych dalach. Ludziom było głupio zgłaszać na policję, przyznać, że się dali tak nabrać - dopiero potem znajomy pożalił się znajomemu i pytał dalszych sąsiadów. No i wyszło, że "na psa"  gościu w dzień zarobił ładnych parę tysięcy...

Link to comment
Share on other sites

Hehe dobre, sposób na biznes jak złoto :)  Bo popyt na stróża- jest. A że nie każdy pies jest stróżem? To już nie każdy wie...A jak przychozi taki pan i grzecznie uświadamia jak jest, a potem zamierza pomóc-tak miliony monet w krótkim czasie sie uzbierają :)

Obstawa była brana pod wpływem porywów serca do tych akurat zwierzaków, choc nie ukrywam, ze odpowiada mi ten efekt psychologiczny. Pojechałam do schronu po dużą sukę, wróciłam z czymś takim, samcem:

https://www.psy.pl/rasa/vastgotaspets/

(to psy rasowe oczywiście, ale mój jest identyczny, czasem sie zastanawiam jak sie tam znalazł, to b. rzadka rasa)

No to nie ma co liczyć na coś wiecej niż szczekanie i w ostateczności uszczypnięcie w stopę :) Ale to była miłość od pierwszego wejrzenia, po prostu nie miałam wyjscia- musiałąm go wziąć. Pieseczek lubi biegać i robi tygodniowo 14-18 km na krótkich łapkach zrzucając nadwagę poschronową. 

Sukę wziełam pół roku później, byłam już wtedy wolontariuszem, wyprowadzałąm co mi dali, przypadłysmy sobie do gustu i uznałam, ze jako straszak sie nada. Nie czułam sie wówczas na siłach brać naprawdę groźnego psa, zwłaszcza, że celowałam w dorosłego i miał być trzymany w domu. Jej nie bałam sie wykąpać, podnieść itp, poza tym bywa u nas dużo gości w tym dzieci, nie chciałam mieć problemów.  No i asty nie mają szczęścia do właścicieli, a ona ma jednak pare problemów do rozwiązania (jesteśmy w trakcie, idzie nam nieźle).  Powoli dojrzewa we mnie myśl, ze nastepny mógłby być szczeniak z określonymi cechami, will see :) Mamy czas, nie śpieszy sie nam, zresztą sucz taką kompletną pierdołą nie jest, zawsze przed akceptacją intruza analizuje sytuację, nie rzuca sie z uśmiechem na każdego, kogo zobaczy, szybko sie po prostu przekonuje. 

 

 

Link to comment
Share on other sites

Miałam najpierw owczarki niemieckie a potem rottweilery. Były szkolone na obronne ale policyjnie nie sportowo, mialam pierwszą w Polsce sukę z POIII i ta suka na co dzień mogła chodzić ze mną bez smyczy i kagańca i nigdy nikomu nie zrobiła krzywdy, była łagodna i spokojna bo rottki doskonale wyczuwają autentyczne zagrożenie i zadne przypadkowe ruchy ich nie denerwują. Ale jak w ciemności zza krzaków wyskoczyl na mnie jakiś facet to błyskawicznie go unieruchomiła choć nie zrobiła krzywdy bo od razu się zatrzymał a to dla psa znak do zaprzestania ataku. Ale jak była seria włamań w moim osiedlu i kradzieży to do nas próbowali wejść przez okno ale na widok trzech dużych rottków woleli zwiać ku uciesze wszystkich sąsiadów.

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

A ja mam ciągle pod górkę. Co nauczyłam psa, że nie musi się bać innych psów (u niego strach=automatyczny atak), to zaczął się bać ludzi :(  Dwa lata już go układam, i choć dużo osiągnęliśmy, to wiele jeszcze przed nami. Na osiedlu taki popędliwy, chaotyczny pies - to nie lada kłopot. Ludzi co najwyżej toleruje. Jak dobrze pójdzie tzn jak nie będą próbowali go dotykać, jak nie zrobią gwałtownego ruchu, jak nie będą hałasować, to obwącha i zostawi. Ale do obcych nigdy nie podchodzę. Ze znajomymi ostrożnie, smaczki mam w każdej kieszeni. Yoru da się obłaskawić jedzeniem, to łakomczuch. Je wszystko, łącznie ze śmieciami i rzygami (tak!) jeśli w porę go nie powstrzymam. To pewnie po tym, jak się samotnie błąkał zanim go schronisko wyłapało. Co by było gdyby ktoś się chciał włamać? No to jasne - Yoru odgryzłby mu dupę. A gdyby złodziej miał kiełbasę? No tu już nie jestem pewna... Ale robiłam kiedyś mu test. Wróciliśmy ze spaceru, więc Yoru był i wychodzony i "opróżniony". W pokoju była moja córka z kawałkiem szynki, kusiła go, a jednocześnie ja go wołałam do powtórnego wyjścia. Byłam ciekawa co go zwabi bardziej. No i pies wybrał wyjście/mnie. No nie wiem niestety czy mnie, czy spacer, ale ponieważ był zaraz po spacerze, to liczę, że chodziło o mnie. To daje nadzieje, że złodziej na kiełbase go nie złapie. Jak z mieszkania wychodzę jednocześnie ja i sąsiad z naprzeciwka, to jeślibym psa nie odwołała, to by zaatakował. Na klatce schodowej jest 300% bardziej nerwowy, boi się, bo nie ma przestrzeni (drogi ucieczki?). Podsumowując, uważam, że niebezpieczne/agresywne są psy lękowe. A mój pies wzbudza strach nie tylko zachowaniem ale i wyglądem (to osiedle maltańczyków, westów i yorków)

Link to comment
Share on other sites

U mnie był ostatnio test "koci". Mam obrośnięty bluszczem balkon, który służy kotom do sprawnej komunikacji- mają swoje ulubione drogi w gęstwinie pędów. Zimą zauważyłąm obcego kota na balkonie. Pewnie go zainteresowały zapachy pobratymców, z jednym moim sie kumpluje to przyszedł sprawdzić jak u niego na chacie. Pokręcił sie i poszedł. Nie wiem ile razy do nas wchodził, ja go widziałam tylko raz i to kilka miesięcy temu. 

Siedzimy sobie wszyscy z psami na balkonie, pełen luz, bluszcz sie rusza- normalne, kot wchodzi. Ale tym razem to nie był nasz kot tylko obcy - moje psy miały chwilę zawiechy ("cóż to widzą oczy moje! Bezczelność!") kot też ("no tego to tu jeszcze nigdy nie było!") no i psy pogoniły intruza. Więcej sie nie pojawił. 

Joanienka jesteś moją imienniczką :)  dwa lata pracy to bardzo dużo :( kontaktowałaś się może  z jakimś fachowcem? Jak u Ciebie przewodnictwo? Nie miałam nigdy do czynienia z psem lękowym, moja mama miała ale temat się szybko zamknął- jakieś pół roku od":nie dotykaj" do "fajnie nad tym morzem". Moja mama miała wsparcie w drugim psie, który nie bał się niczego (rottków też...kurdupel jeden).  Na pewno w mieście jest więcej bodźców i przez to trudniej, ale dwa lata w strachu, biedny piesio :( 

Moja psica też- niesłusznie- jest uważana za wielkie bydlę - wielu ludzi wymieniło ostatnimi laty dobki, laby  i ONki na coś w ich mniemaniu mniej absorbującego.Gdy byłam nad morzem miałam okazje przyjrzeć się jakie ta moda przynosi owoce-i faktycznie  nie ma miotających sie na kolczatce ONków za to są robiące wszystko co chcą małe pieseczki. Ich właściciele już nie czują, że pieseczek ciagnie, szarpie się i miota, nie słyszą już szczekania ze strachu na wszystko. Moja sucz reaguje na takie przypadki alergicznie i to ona jest potem potworem. 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...