Jump to content
Dogomania

Choroba Cushinga


volwerin2010

Recommended Posts

Moja kochana suczka dostała to we wrześniu ubiegłego roku. Miała podawany ventoryl i jakiś badziewny lek na osłonę wątroby. Który nie ochraniał wątroby wcale.  Wywiązał się z tego po 5 miesiącach, nowotwór wątroby z przerzutami na śledzionę a nawet na sutek. Dowiedziałem się o tym w styczniu od weterynarza który robił jej ponownie usg. Pojechałem do innej kliniki i tam dowiedziałem się, żeby tak 5 miesięcy wcześniej zdiagnozowali raka, to by była szansa na jej uratowanie. Partactwo kliniki na Bełzy w Bydgoszczy woła o pomstę do nieba. To była najdroższa mi istota i dzisiaj musiałem ją uśpić. Widać było że cierpi i dostaję ataków spazmu. Była całkowicie kontaktowa ale na spacer musiałem nosić ją po schodach na rękach. W nocy miała cały czas te dziwne ataki. Weterynarz w rozmowie telefonicznej stwierdził że to wątroba zatruwa cały organizm i ze bardzo ona cierpi. Od 40 minut już jej niema. Serce mi pęka ryczę jak baba.

Link to comment
Share on other sites

4 godziny temu, volwerin2010 napisał:

To była najdroższa mi istota i dzisiaj musiałem ją uśpić.

Bardzo serdecznie Ci współczuję...nie ma na tym forum chyba nikogo,kto nie opłakiwał Przyjaciela,nawet nie raz...rozumiemy doskonale Twoj ból...

Nie szukaj winnych...to nie pomoże,pomyśl - nowotwór wątroby zawsze zabija...każde żywe stworzenie.Ona miała dwa bardzo groźne schorzenia SC i raka wątroby...Okazałeś się jej najlepszym opiekunem,nie zawiodłeś jaj zufania - uwolniłeś od bólu...wypłacz ten ból,pomyśl też,że nie cierpi...

Trzymaj się,dużo siły Ci życzę...

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Ale oni w dużej części są winni że robią jej regularnie usg. Stwierdzili guzy nowotworowe dopiero miesiąc przed jej śmiercią. Dlatego nie dali wyników badań, tylko je zatrzymali. Bo podług badania krwi i poziomu leukocytów, można było już wnioskować że ma raka. Ale oni postanowili dydać kasę do końca z jej niby leczenia. Inny weterynarz dr Słodki bardzo znany, który pracował kiedyś  dla nich. stwierdził że powinni to widzieć 6 miesięcy wcześniej!  Sprawę im bym wytoczył, ale jestem pewny że dokumentacja przebiegu jej choroby pewnie już dawno została zniszczona. Za późno w Google przeczytałem o nich opinię. Wiem że i tak by z tego nie wyszła, ale chodzi o sam fakt. Może dłużej by pożyła. 13 lat temu jak mi ją kobita przyniosła z ogłoszenia do domu. To już miałem ta myśl, jak będę przeżywał jej śmierć. Odeszła bez bólu, ciężko mi jak cholera. Nawet moja mama płaczę ciągle. Połowę emerytury oddawała na jej leczenia, bo ja nie miałem skąd.

Link to comment
Share on other sites

10 minut temu, volwerin2010 napisał:

Sorry że post pod postem. Ale wydaje mi się że ona już 6,7 lat temu miała podobne objawy jak przy cushinga. I te mrużenie oczu, zawsze tak robiła jak miała gorsze samopoczucie. Śmierć mojego ojca rok temu tak nie przeżywałem jak jej.

Rozumiem Cię...chce mi sie płakać,jak Cie czytam...ale to nic nie pomoże.Sunia przeżyła 13 lat...bardzo pięknych lat z Wami,tego jestem pewna.

Nie przypuszczam też,żeby mogła żyć z Cushingiem ok.7 lat.Podejrzewam,że zabił ją nowotwór wątroby bez związku z Cushingiem.

Volverin...poziom leukocytów nie jest wyznacznikiem choroby nowotworowej,nigdy.Usg,biopsja tomografia - te badania dają prawie 100% pewność.Z pewnością przez kilka miesięcy można było wiedzieć o chorobie nowotworowej,tylko...to nic by nie zmieniło,rak wątroby nie jest uleczalny,ani u ludzi,ani u psów,poza tym - generuje ogromne cierpienie,więc...

Z jednym mogę się zgodzić - są tacy weterynarze którzy nigdy nie powinni byli nimi zostać...

Uściśnij Mamę,wspomnij dobre chwile z Sunią...wypłacz tęsknotę - kiedyś przycichnie...

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Dzięki za wsparcie bo to była najlepsza przyjaciółka i moja jedyna. Rodzaj tego raka jest nie wyleczalny. Ale wet stwierdził że 5 miesięcy wcześniej, usunął by śledzionę od której to sie zaczęło i pies by żył. Wiem ze cushing i tak by ja zabrał. Ale z dwa lata dłużej by pożyła.

Link to comment
Share on other sites

Pozwól sobie na słabość i żałobę.

Nie męczyłeś jej egoistycznie. Nie szukaj winnych, bo się zadręczysz.

Poszukaj w sobie wdzięczności, za to, że akurat na siebie w życiu trafiliście. Mogłeś nigdy nie doświadczyć pozytywnych emocji i uczuć związanych z TĄ psiną. Pielęgnuj wspomnienia dobrych chwil, dni, lat.

Śmierć każdego psiego przyjaciela dotyka równie głęboko. 

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, volwerin2010 napisał:

Dzięki za wsparcie bo to była najlepsza przyjaciółka i moja jedyna. Rodzaj tego raka jest nie wyleczalny. Ale wet stwierdził że 5 miesięcy wcześniej, usunął by śledzionę od której to sie zaczęło i pies by żył. Wiem ze cushing i tak by ja zabrał. Ale z dwa lata dłużej by pożyła.

Volw -nie! usunięcie sledziony nie spowodowałoby uniknięcia zmian w wątrobie.Pies po usunięciu śledziony (rakowej) - przeżywa ok roku,nie więcej.

Nie zarzucaj sobie nic...uwierz mi,że mówię to nie po to,żeby tylko Cie pocieszyć - mówię Ci - bo się na tym znam(zawodowo).

Siły Ci życzę,dużo siły...

Link to comment
Share on other sites

Ona miała już nabrzmiały sutek podczas pierwszej wizyty. Moja mama pytała się czy to nie jest czasem rak, bo nigdy sie nie szczeniła. To baba weterynarz stwierdziła że to nic poważnego. Później miała robione kilkakrotnie usg i nigdy nie wspomnieli o raku. Że wszystko jest ok że wyniki są celujące i optymistyczne. Dopiero gdy miała ostatnią wizytę, to zrobiła jej jakaś młoda weterynarz za darmo usg i w szoku była że my nic nie wiemy że ma pełno guzów nowotworowych w jamie brzusznej. Wtedy zdecydowaliśmy pojechać do Słodkiego, jak na dole napisałem. Tak oni wiedzieli o raku ale postanowili jak najdłużej doić z kasy nie informując nas o tym. A byśmy czasem psa nie uśpili a źródełko by wyschło. Gościowi który wystawił im negatywną opinię w Google, odgrażali sie procesem sądowym. Wiem że pies i tak by mi umarł ale szokuję mnie ich bezwzględność. Ale karma wróci do każdego z nich. Oby spotkała ich taka sama opieka lekarska jaką zapewnili mojej psinie. Dzisiaj byłem w miejscu gdzie jest pochowana i znowu sie poryczałem. Słodki twierdził że gdyby ją miał z 5 miesięcy wcześniej, to by ja może wyciągnął z tego.

Link to comment
Share on other sites

Po miesiącu brania ventyrolu poziom kortyzonu powinien spaść do bezpiecznego poziomu. A spadł zaledwie o 40% Zamiast zwiększyć jej dawkę nie zrobili tego. Spytałem sie dlaczego tak jest, to odpowiedział że musi minąć więcej czasu. Tak aż umarła od tego oczekiwania. Nigdy nie wydali badań jakie jej robili min krwi. 

Link to comment
Share on other sites

On był w takim szoku po zrobieniu jej usg, że zadzwonił na Bełzy o co kaman? Dlaczego nic nie widzieli. Nie wiem co tam usłyszał od nich ale chyba coś nie miłego. Zwłaszcza że sam pracował u nich. Zrobił im świetną renomę ale miał widocznie dosyć i odszedł otwierając swój własny gabinet. Klientów ma tylu że szok ! To jest facet na  prawdę z sercem.

Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, volwerin2010 napisał:

On był w takim szoku po zrobieniu jej usg, że zadzwonił na Bełzy o co kaman? Dlaczego nic nie widzieli. Nie wiem co tam usłyszał od nich ale chyba coś nie miłego. Zwłaszcza że sam pracował u nich. Zrobił im świetną renomę ale miał widocznie dosyć i odszedł otwierając swój własny gabinet. Klientów ma tylu że szok ! To jest facet naprawdę z sercem i empatią. Ona miała też robione jakieś badania krwi pod kątem nowotworów. Nie pamiętam jakich bo wyniki zabrali. Biochemia krwi czy coś takiego.  Ale było w nich że nie ma takiego zagrożenia.

 

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

kochani zostały mi leki po moim piesku, zrobiłam duże zapasy gdyż wierzyłam, że mój Gucio wyjdzie z tego ;(.

Mam na sprzedaż vetoryl 58 tab. 30 mg podzielone w aptece z 60 mg , renagel 32 tab. Mój piesek miał cushinga, nadcisnienie i chorował na nerki :(, posiadam też inne leki renalvet 2 opakowania, zentonil jeżeli ktoś by chciał kupić taniej niż u weta to zapraszam do kontaktu.

Link to comment
Share on other sites

  • 5 months later...
Dnia 2.05.2020 o 00:06, bou napisał:

Rozumiem Cię...chce mi sie płakać,jak Cie czytam...ale to nic nie pomoże.Sunia przeżyła 13 lat...bardzo pięknych lat z Wami,tego jestem pewna.

Nie przypuszczam też,żeby mogła żyć z Cushingiem ok.7 lat.Podejrzewam,że zabił ją nowotwór wątroby bez związku z Cushingiem.

Volverin...poziom leukocytów nie jest wyznacznikiem choroby nowotworowej,nigdy.Usg,biopsja tomografia - te badania dają prawie 100% pewność.Z pewnością przez kilka miesięcy można było wiedzieć o chorobie nowotworowej,tylko...to nic by nie zmieniło,rak wątroby nie jest uleczalny,ani u ludzi,ani u psów,poza tym - generuje ogromne cierpienie,więc...

Z jednym mogę się zgodzić - są tacy weterynarze którzy nigdy nie powinni byli nimi zostać...

Uściśnij Mamę,wspomnij dobre chwile z Sunią...wypłacz tęsknotę - kiedyś przycichnie...

Piszę to po czasie ale ona miała wielkie guzy nowotworowe na wątrobie, śledzionie i trzustce. Obawy były żeby nie pękły i zawartość nie wylała się. Na Bełzy miała 2 razy w miesiącu USG które nic nie wykazywało? Dopiero na ostatniej wizycie młoda weterynarz z nieznanego mi powodu postanowiła zrobić jej za darmo USG. W szoku była że wszędzie są guzy nowotworowe. Jak wskazałem sutek który miała nabrzmiały to tez stwierdziła że to rak i nie myliła się. Pierwszą wizytę jaką tam miała moja mama pokazała brzuch Pimpy mojego spa i spytała się co dzieje sie z nim że jest taki napuchnięty. To wet stwierdził że pewnie zadrapał sobie gdzieś go. Miała tyle bada robionych i nic nie pokazał że ma raka? Nie oni liczyli na zysk ze sprzedaży vetorylu a obawiali sie że ja uśpimy gdy dowiemy się że ma raka dlatego to przemilczeli. A co do kliniki owego Słodkiego to tfu na niego. Na ostatniej wizycie podali jej jakieś zastrzyk po którym dostała ataku w samochodzie na parkingu przychodni. Ona tam mi konała i przyleciała pomoc weterynarza i w przychodni ja położyli w lodzie i robili masaż serca. Przyznała sie że Pimpa dostała jakiś nowy zastrzyk i dlatego tak zareagowała. Mnie przy tym nie było, bo bym łeb jej urwała że dała jej nowy lek a nawet nie spytała się o zgodę. Wieczorem w domu ponownie dostała atak i całą noc moja mam siedziała z nią. Rano już pojechała w ostatnią podróż. Opieka medyczna dla ludzi czy zwierząt w tym kraju to porażka ! To zwykli konowały i nieuki ! Nie potrafili nawet powiedzieć jaką dietę ma mieć pod czas brania Vetyrolu. Gdzie oni studia kończyli w lesie? Kto im dał dyplomy i za ile?

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...