Jump to content
Dogomania

Czy nadaję się na właściciela psa?


Mta82

Recommended Posts

Witam serdecznie.

Los zwierząt nigdy nie był mi obojętny. Od dzieciństwa przez mój dom  przewijała się masa różnych zwierząt w potrzebie: ślimaki , gołębie, papużki, kanarek, myszki, chomik, rybki, kraby, żaba szponiasta, kot - wszystkie zwierzaki z tzw "odzysku". Moim marzeniem było dostać się na weterynarię, jednak lęk przed psami zniweczył moje plany. W wieku 10 lat zostałam dosyć dotkliwie pogryziona przez psa sąsiadów i do dnia dzisiejszego boję się nieznanych psów które biegają bez smyczy. Zazwyczaj potrzebuje kilku spotkań z obcym psem aby nabrać do niego zaufania i się z nim zaprzyjaźnić. Przez kilkanaście lat w gronie moich znajomych przebywałam z różnymi psami przy których czułam się na prawdę komfortowo i bezpiecznie a były to między innymi wyżeł, bokser , pitbull,  owczarek, labrador oraz kilka kundelków różnej wielkości. Nigdy jednak nie brałam pod uwagę faktu iż mogłabym mieć własnego psa. Po przeprowadzce na swoje i założeniu rodziny przez wiele lat w domu nie było zwierząt,  aż do momentu kiedy moje córki zapragnęły mieć futerkowego przyjaciela. Nasz wybór padł wtedy na świnki morskie, które od wielu lat są nierozłącznym elementem naszej rodziny. 2 lata temu moja przyjaciółka przygarnęła małego szczeniaka w typie jack russel terrier a ja wpadłam po uszy. Miałam możliwość obserwowania z bliska jak wiele radości daje posiadanie psa,  razem spędzałyśmy wakacje, czasami wyprowadzam małą kiedy koleżanka wyjeżdżała gdzieś na cały dzień. W głowie zaczęła pojawiać się myśl, że ja też chciałabym mieć taką radość w domu. Ale....

Czy osoba, która boi się nieznanych psów byłaby dobrym opiekunem? Myślałam, że szczeniak byłby dobrym rozwiązaniem bo pies po przejściach z nieznaną historią mógłby na początku wywoływać we mnie strach i niepewność. Wybrałam się nawet na akcje "Adoptuj Warszawiaka" gdzie rozmawiałam z wolontariuszką i opowiedziałam o moich obawach min o tym, czy jeśli idąc z psem na spacer zobaczyłabym nieznanego psa biegnącego w naszym kierunku na pewno bym się przestraszyła i czy w ten sposób nie sprzedałabym lęku psu. Pani wolontariuszka od razu powiedziała mi, że absolutnie nie nadaję się na dom dla żadnego psa, że jeśli pies wyczułby mój strach to na pewno by mnie zdominował i zaczęły by się kłopoty. Poczułam się jakby ktoś wylał mi na głowę kubeł zimnej wody. Zero zrozumienia, próby rozwiązania problemu, rady. Cały czas myślałam i zastanawiałam się co mogłabym zrobić aby pokonać ten strach. Wolontariat w schronisku odpada z przyczyn   wiadomych opcja DT  również. Szukałam różnych kursów, szkoleń, które pomogłyby mi zrozumieć psychikę psa oraz poznać podstawowe zasady opieki  ale nic takiego nie znalazłam. Jedynie kurs trenerski-  który trwa kilka miesięcy i kosztuje 5000zł. Nawet byłabym skłonna się na niego zapisać ale czy to sprawi że mój lęk zniknie? Nie mam pojęcia. Obecnie studiuję zaocznie, więc taki kurs mogłabym rozpocząć na jesieni przyszłego roku... Sama nie wiem. Innych szkoleń krótszych i tańszych nigdzie nie znalazłam. W akcie desperacji zadzwoniłam nawet do jednej z fundacji zajmującej się adopcją szczeniaków z pytaniem czy nadaję się aby adoptować psa. Bardzo miły Pan po wysłuchaniu mojej historii powiedział, że absolutnie nie skreślałby mnie jako opiekuna, że powinnam do niego przyjechać i on by musiał mnie poobserwować, wtedy mógłby coś doradzić. Jeszcze nie pojechałam , cały czas się waham bo wiem, że ze szczeniakiem to będzie zupełnie inna bajka.

Jak Wy to widzicie?  Czy kiedykolwiek moje marzenie będzie mogło zostać zrealizowane? Może macie jakieś pomysły?  

 

Link to comment
Share on other sites

Kurs trenerski nie wydaje mi się celowy w tej sytuacji. Trener musi umieć pracować z obcymi, dorosłymi, nieraz trudnymi psami. I co trudniejsze - z ich właścicielami, którzy na dzień dobry mogą o psach wiedzieć bardzo niewiele. Trener bez własnych doświadczeń w wychowaniu psa od szczeniaka i bez praktycznego wyszkolenia nie tylko własnego psa - to się nie sprawdzi.  Chyba lepiej zacząć od wychowania własnego szczeniaka łagodnej, łatwej w prowadzeniu rasy i wyszkolenia go potem  w najbardziej podstawowym zakresie - z pomocą dobrego trenera. A lektur opisujących psią psychikę jest naprawdę do wyboru, do koloru - ile chcieć. 

 

Link to comment
Share on other sites

Kurs trenerski miałby być tylko i wyłącznie dla mnie i absolutnie nigdy nie miałabym zamiaru pracować w takim zawodzie. Od 14 lat mam stałą pracę w której się spełniam i rozwijam. Po prostu pomyślałam, że gdybym  zdobyła podstawowe wiadomości na temat psów, nauczyłabym się odczytywać, interpretować oraz właściwie reagować na ich zachowania  to nabrałabym większej pewności siebie podczas spotkania z obcymi psami.Ba, nawet biorę pod uwagę że mogłabym nie zdać egzaminu, ale na pewno wiele bym z tego wyniosła.  Gdybym pokonała mój lęk przed obcymi, luzem puszczonymi psami to na pewno nie wahałabym się przygarnąć psiaka. Ale póki co jest jak jest. Obawiam się że moje lęki przekazałabym psu. Książki swoją drogą ale praktyka jest podstawą w przypadku mojego problemu. Od ponad 20 lat mam w głowie , że obcy puszczony samopas pies jest dla mnie zagrożeniem. Mało tego, przez lata wbijano mi do głowy, że jak się boje to pies to wyczuje i wtedy mnie zaatakuje :( . przecież nie sposób mieć własnego psa i unikać spotkań z innymi psami podczas spaceru.

 

Link to comment
Share on other sites

 A może dołącz bez psa do grupy pracującej z psami - choćby do grupy tropiącej - z otwartymi rękami przyjmą kogoś, kto zechce ułożyć ślad, schować się dla psa. Wręcz zasypią Cię wyjaśnieniami na temat zachowania psów - niemal każdy rasowy psiarz kocha mówić o swoim zwierzaku, pokazywać, na co i jak zwierzę reaguje. Znajdź wśród znajomych kogoś, kto chodzi na szkolenie z psem i sam codziennie pracuje z psem na spacerach - przecież możesz dołączyć, obserwować pracę, prosić o wyjaśnienie, co jakie zachowanie psa oznacza - oswoisz się z widokiem psów biegających luzem, dużych i małych,  przebiegających obok Ciebie gdy są przywoływane - może takie postępowanie okaże się pomocne? Być może celowa byłaby także rozmowa z psychologiem.

Oczywiście pies wyczuwa nasze emocje, także lęk, ale to nie znaczy, że na dzień dobry atakuje, chociaż na pewno, bojąc się zwierzaka nie wyegzekwujesz reagowania na polecenia. Są też sposoby, aby u dziecka przepracować lęk przed psem - przy pomocy doskonale wyszkolonego zwierzaka. Może i u dorosłych da się. 

Link to comment
Share on other sites

Hmm trudny temat. Co to dokładnie znaczy "boję się?" Panika/ucieczka/zimny pot...? umiesz wtedy zachować zimną krew mimo strachu? Pies bardzo dobrze wyczuwa nasz stan psychiczny, owszem. Strach można przekazać. Ale może w Twojej okolicy jest mało psów biegających luzem? U mnie nie ma prawie wcale. Ale ostatnio jeden uciekł z posesji- dobrze, że odpuścił jak go postraszyłam, a już warczał na mojego psa. Innym razem pijany właściciel wyszedł z dużym owczarkowatym samcem- tez mu mój pies sie nie spodobał- zakończyło się bójką i moim samodzielnym rozdzielaniem walczących zwierząt. Takie sytuacje w życiu psiarza też mają niestety miejsce. I tu trzeba wspomóc swojego psa lub chociaż pomóc zakończyć walkę. Nie można po prostu stać i się bać. Dasz radę? Nawet super przyjazny pies- jak mój- może podpaść innemu.  Ponadto, przykra sprawa- nie wszystkie pieski są uległe i kochane i pozwalają właścicielowi na wszystko bez protestu. Z moimi adopciakami nie mam takich problemów z jak z poprzednim psem- jamnikiem. On był u nas od szczeniaka i warczał czasem na domowników- gdy nie chciał wyjść spod kanapy (a musiał w końcu wyjść na spacer, a nie lubił gdy zimno i wilgotno...), gdy go niesiono do kąpieli. Sporadycznie, ale jednak. Dzis bym sobie lepiej poradziła z nim, no ale to było ponad 20 lat temu. Życie to nie bajka :( Sporo szczeniaków próbuje swoich sił w hierarchii stada gdy podrosną. Jak Ty zareagujesz w takiej sytuacji?

Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, shnooreck napisał:

:( Sporo szczeniaków próbuje swoich sił w hierarchii stada gdy podrosną. Jak Ty zareagujesz w takiej sytuacji?

w sensie szczeniaki miedzy sobą   ?

bo ludzie z psami nie tworzą żadnego stada; pies to pies, a człowiek to człowiek

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem jest - psycholog/psychiatra który jest psiarzem. Człowiek, który zna się i na lęku i na psach, nikt Ci lepiej nie pomoże. Pod opieką takiego specjalisty możesz się wybrać na psią imprezę i on Cię dobrze przeprowadzi przez lęki, tak żeby niczego przez przypadek nie pogłębić.

Link to comment
Share on other sites

Przy takim zakodowanym lękiem przed psami nie widzę ciebie i psa razem. Ja w dzieciństwie też zostalam zaatakowana przez psa ale mimo tego nigdy psów się nie bałam i jak dorosłam to mialam i mam do dzisiaj a minęlo już 52 lata i to psy duże, obronne z ktorymi doskonale sobie radziłam i dogadywałam ale nie można się bać bo wtedy nawet mały pies będzie cię straszył. A ja miałam owczarki niemieckie 15 lat i rottweilery 37 lat.

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję za odpowiedzi. Nie umiem cytować , więc odpowiem po kolei:

@Sowa nie mam psiarzy z prawdziwego zdarzenia wśród znajomych, nikt z nich nie szkoli swojego psa a wyjście na spacer to taki truchcik wokół bloku. Czasami  najbliższą koleżankę wyciągnę na spacer do pobliskiego lasu, ale ona w żaden sposób nie pracuje ze swoim psem. Kiedyś podczas rozmowy wspomniałam, że gdybym miała psa to chciałabym zapisać się z nim do psiego przedszkola  oraz na inne zajęcia np.: pies w wielkim mieście czy tropienie użytkowe - efekt był taki że spojrzała na mnie jak na wariatkę i skomentowała że nienormalna jestem.  

Przepracowanie lęku  przy pomocy doskonale wyszkolonego zwierzaka w moim przypadku nie wchodzi w grę, ponieważ taki zwierzak z założenia jest dla mnie bezpieczny i nie wywoła u mnie żadnego strachu. Nawet szalejący po parku golden, labrador czy bokser w moim przekonaniu nie jest groźny i nie buzi we mnie żadnych emocji (są to rasy z którymi mam bardzo dobre wspomnienia i nie boję się ich).

@shnooreck boję się to znaczy, że jak wizę obcego, dużego psa, który biegnie w moim kierunku to odwracam się do niego tyłem, zamykam oczy i stoję jak słup a serce mi wali jak oszalałe (2 razy w życiu miałam taką sytuację). Małe psy jakoś na mnie nie działają o ile nie jazgoczą i nie ciągną mnie za nogawki. Jeśli widzę dużego psa spuszczonego ze smyczy, który idzie w moim kierunku a gdzieś w pobliżu jest jego właściciel to jestem w stanie spokojnie go minąć. W mojej okolicy jest sporo psów wędrujących bez smyczy po parku, lesie czy na ulicy.

A jak to jest z paniami 80+, które niejednokrotnie spotykam na spacerze, które lewo powłóczą nogami (bez urazy oczywiście) i ewentualnym wspomaganiem psa przez nie lub rozdzielaniem walczących psów?

Ja rozumiem, że psy nie zawsze mogą mieć na coś ochotę i mogą wyrażać niezadowolenie warczeniem, ale kiedy warczy na Ciebie Twój własny pies, którego znasz od małego to nie robi to specjalnego wrażenia (tak mi się wydaje). Zresztą wiele rzeczy można wypracować z psem pozytywnym szkoleniem, ewentualnie jest możliwość  skorzystania z usług psiego behawiorysty. Wet, który zajmuje się moimi świnkami doradził, że powinnam zakupić szczeniaka w hodowli, który będzie miał określony charakter, nawet podał mi przykładową rasę - Labradoodle. Ja marzę o kundelku,  starym, ślepym i bez oka. Wiem , że to nie realne bo ze względu na moje doświadczenia  pierwszy powinien być szczeniak. Poza tym kupowanie psa z hodowli  (i to za taką cenę !)  jest sprzeczne z moim światopoglądem skoro jest tyle psiaków w potrzebie.

@al'akir  mam wrażenie, że znalezienie dobrego psychologa/psychiatry, który jest psiarzem to wyzwanie graniczące z cudem.

@dwbem  dziękuję za opinię. Z czasów dzieciństwa pamiętam wielkiego, rudego, bezdomnego kundla, który przybłąkał się na nasze osiedle i moje beztroskie zabawy z nim. Kilka lat później chodziłam na działce łowić ryby, a żeby dojść nad rzekę musiałam przejść obok nieogrodzonej działki sąsiada po której zawsze biegał wielki pies. Za każdym razem prowadził mnie tata i wszystko było ok. Ten jeden jedyny raz puścił mnie samą. Prosiłam go aby mnie przeprowadził, ale tak mnie zapewniał, że nie mam czego się bać i że nie musi mnie tam prowadzić za każdym razem, więc poszłam sama. Niestety kiedy minęłam psa ten rzucił się na mnie od tyłu i kilkakrotnie pogryzł w uda. Pamiętam straszliwy ból, pisk i płacz. Pies uciekł a ja poszłam nad rzekę. Siedziałam tam pół dnia i płakałam bo bałam się wrócić. I pamiętam złość i żal do mojego taty za to, że mnie okłamał, bo przecież wszystko miało być dobrze. Mało tego, jak wróciłam do domu to nic nikomu nie powiedziałam a przez kilka dni po kryjomu robiłam sobie opatrunki bo rany  się mocno paprały. Było to dla mnie tak traumatyczne przeżycie, że unikałam kontaktu z psami przez najbliższe kilka lat. Rodzicom powiedziałam w złości 6 lat później, kiedy kolejny raz mnie pouczali że przesadzam ze strachem przed psami. I nawet na początku mi nie uwierzyli, dopiero jak pokazałam uda to szczęka im opadła. Dziś wiem, że pies który mnie pogryzł był przygarnięty ze schroniska i strasznie bał się jak człowiek trzymał kij w ręku (widocznie ktoś musiał go kiedyś bić) a moja wędka musiała mu się źle skojarzyć. 

I tak jak pisałam wcześniej nie boję się wszystkich psów. Jeśli idę do znajomych, którzy mają psa to zazwyczaj przez pierwsze 2, 3 spotkania czuje się lekko spięta (chyba wynika to ze świadomości, że jestem na jego terenie), ale później jest już ok i jestem swobodna, bez stresu poruszam się po mieszkaniu, bawię się z nim czy głaszczę. Nie boję się szczeniaków (np. teraz kilka razy w tygodniu odwiedzam znajomych, którzy mają 5 miesięcznego szczeniaka za kolano, który na mnie za każdym razem skacze i próbuje podgryzać - nie boję się go. Natomiast kiedyś odwiedziłam koleżankę, która ma owczarka kaukaskiego i to była tragedia. Najpierw pies obszczekał mnie przez bramę, skakał na nią. Później koleżanka zamknęła go w pokoju żebym mogła wejść do kuchni, a potem jak go wypuściła to przez godzinę siedziałam nieruchomo na krzesełku popijając herbatkę. Ja mam to jakoś dziwnie zakodowane bo mimo, że pies spokojnie poruszał się po kuchni i nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi to się go bałam- po pierwsze te gabaryty są dla mnie przeogromne,  po drugie nielogiczne jest dla mnie, że pies był najpierw zamknięty żebym weszła (moim zdaniem to takie nie jasne sygnały dla psa), po trzecie kiedyś spotkałam się z opinią że psy tej rasy są mocno terytorialne i nie tolerują obcych. Chyba powinnam pojechać na wakacje do Ducha Leona :)

Ja czuję, że brakuje mi obycia z psami, znajomości ich zachowań bo czyste gadanie psychologa niewiele mi pomoże stąd pomysł z kursem trenerskim. Póki co czytam blog Zofii Mrzewińskiej "Szczeniak w domu" i jestem zachwycona. W najbliższych dniach poszukam psychologa, zobaczymy czy będzie miał jakiś pomysł na mnie.

I z góry odpowiem- nie zamierzam na razie przygarniać psa, nie chciałaby krzywdzić siebie ani jego. Nie wiem czy moje marzenie kiedykolwiek się spełni, ale warto próbować.

 

Link to comment
Share on other sites

O rany jestem w Raju :) ,przeczytałam Twoje posty i wow. Nie widziałam jeszcze takiej odpowiedzialności.

Mam psiaki od lat i caly czas uczę się interpretować psie gesty, postawy. Niesamowite to jest. Też boję się dużych psów i muszę najpierw poznać właściciela zanim dopuszę do zabawy  jego psa do mojego. Na psie łączki nie chadzam z prostej przyczyny. Nie mam wpływu na to czy aby jakiś psi bandzior na nią nie przyjdzie.

Może zastanów się nad kursem Petsitterr ? 

Co do szczeniaczka to chyba bardziej balabyś się o niego i częściej przenosiła emocje niż w przypadku psa dorosłego.

Link to comment
Share on other sites

8 godzin temu, Mta82 napisał:

 po drugie nielogiczne jest dla mnie, że pies był najpierw zamknięty żebym weszła (moim zdaniem to takie nie jasne sygnały dla psa)

To akurat bardzo dobrze rozwiązanie - pies nie wpuszcza intruza na swój teren, ale akceptuje osoby, które już są, ZANIM pies wejdzie do jakiegoś pomieszczenia. Ale przy wychodzeniu pies powinien wyjść pierwszy do innego pomieszczenia/pokoju, nie może widzieć wychodzącego człowieka, bo może nabrać przekonania, że wypadałoby to wychodzenie przyspieszyć. Tak właśnie nakręca się agresja u psa za ogrodzeniem - pies widzi przechodzącego człowieka, szczeka alarmująco - człowiek przechodzi - pies nie wie, że człowiek przeszedłby i tak, w psim przekonaniu intruz został skutecznie przepędzony, to następnym razem pies szczeka tym chętniej, atakuje przez płot, aż w końcu może dojść do dramatu, gdy pies wydostanie się za ogrodzenie - tak jak w Twoim przypadku.

Owczarki kaukaskie są rzeczywiście bardzo terytorialne. Ale ten pies zachowywał się bardzo prawidłowo - skoro właściciel wprowadził psa do pomieszczenia, w którym już byłaś, to w psim odczuciu miałaś prawo tam być. Nie byłaś intruzem wchodzącym na jego teren. Nie prowokowałaś go żadnym ruchem w jego stronę - tak on odbierał Twoją obecność.

Jeśli mieszkasz blisko Rzeszowa lub Krakowa, dam Ci namiary na grupy ćwiczące z psami. I przekonaj znajomych właścicieli 5-miesięcznego szczeniaka, aby już teraz - najwyższy czas - nauczyli go innych zachowań wobec znajomych.

Jeśli podoba Ci się blog Mrzewińskiej, to kup sobie także jej poradniki.

Link to comment
Share on other sites

11 godzin temu, Mta82 napisał:

@shnooreck boję się to znaczy, że jak wizę obcego, dużego psa, który biegnie w moim kierunku to odwracam się do niego tyłem, zamykam oczy i stoję jak słup a serce mi wali jak oszalałe (2 razy w życiu miałam taką sytuację). Małe psy jakoś na mnie nie działają o ile nie jazgoczą i nie ciągną mnie za nogawki. Jeśli widzę dużego psa spuszczonego ze smyczy, który idzie w moim kierunku a gdzieś w pobliżu jest jego właściciel to jestem w stanie spokojnie go minąć. W mojej okolicy jest sporo psów wędrujących bez smyczy po parku, lesie czy na ulicy.

A jak to jest z paniami 80+, które niejednokrotnie spotykam na spacerze, które lewo powłóczą nogami (bez urazy oczywiście) i

 

Akurat to, że stoisz jak słup soli jest OK. Pies ma instynkt gonienia, więc pobiegnie za osobą uciekającą. Tylko lepiej nie obracać się tyłem, bo to też może dla psa być sygnał do ataku, oraz nie frontalnie, bo to odbierze jako agresję Twoją w psa kierunku. Najbezpieczniej jest bokiem. Stanąć i przeczekać aż podejrzany pies pójdzie, albo iść ale nie szybko i nerwowo, tylko powoli i spokojnie. Nie znam się za bardzo, ale tak wynika z moich obserwacji nad moim agresywnym psem. Najgorzej reaguje gdy ktoś idzie wprost na nas, takie sytuacje go przerastają, boi i się i wtedy atakuje. Ludzie mnie czasem zadziwiają, że tak kompletnie bez refleksji idą wprost na dużego psa w kagańcu. Jasne, mają prawo iść gdzie chcą. Mają też prawo przechodzić przez jezdnię, ale wchodzenie wprost pod pędzące auto jest głupotą i brakiem instynktu samozachowawczego...

Panie 80+  - z tym różnie. W moim blokowisku jest kilka pań z ogromnymi psami. Gdyby te psy chciały to jednym ruchem wyrwałyby się ze smyczy, ale mimo to są posłuszne komendom pań (jedna ma labradora, druga nowofunlanda, trzecia owczarka niemieckiego). Ale są też takie które puszczają pieski luzem i mają w nosie co będzie dalej, pieski biegają i pań nie słuchają wcale, nie reagują na przywołanie. Na szczęście zwykle mają one małe psy, jeśli ty miałabyś spokojnego nieagresywnego psa, to nawet przy konfrontacji masakry jakiejś nie powinno być. Ale nie jest to żadne reguła. Ostatnio trafiłam na kundelka średniej wielkości (15-20 kg?), przyjazny, chciał się z moim psem pobawić, przywołania pani ignorował. Tyle, że mój pies NIE bawi się z innymi psami, bo nie chce i ma do tego prawo. Ogarnęłam sytuację i nie doszło do walki tylko dzięki radom Patmol (jeszcze raz ogromne dzięki Patmol!!! już prawie nie zdarza się mojemu psu rzucić na innego! Nawet z mijaniem ludzi mamy coraz więcej sukcesów).

Ja bym poszła na Twoim miejscu do szkoleniowca (metody pozytywne) zanim przygarnęłabym psa. Można się dogadać co do stawki i na przykład wziąć udział w kursie albo lekcjach indywidualnych jako wolny słuchacz. Na szkoleniach omawiane są rozne sytuacje, nie jest to tylko nauka "siad" i "podaj łape". Ja miałam cały cykl spotkań ukierunkowany pod kontem problemów mojego psa z agresją. Gdybyś dołączyła do właśnie takiego szkolenia, wiedziałabyś wszystko co trzeba.

Nie rezygnuj z marzeń :) ale fajnie, że chcesz się porządnie przygotować.

I chyba nie bardzo mi się widzi przygarnięcie szczeniaka. Bo szczeniak to niespodzianka, nie wiesz jaki będzie miał charakter. A można zaadoptować psa dorosłego (a nawet staruszka) ze sprawdzonego domu tymczasowego, który z dużo większym prawdopodobieństwem (bo gwarancji na 100% nikt nie może dać, żywe zwierzę to nie automat) będzie spokojny i pozytywnie nastawiony. Pod żadnym pozorem absolutnie nie bierz psa lękowego, choćby nie wiem jak bardzo ci było go żal, bo nie podołasz ze swoim strachem do innych psów. To musiałby być pies pewny siebie, dobrze nastawiony do ludzi, dzieci i innych psów. Wtedy będzie minimalna szansa na to, że twój pies wywoła konflikt lub doprowadzi do sytuacji potencjalnie niebezpiecznej. Lepiej też nie przesadnie zabawowy, niezaczepiający innych psiaków. Taki pies stateczny. Oczywiście po przygarnięciu pieska też warto udać się na szkolenie, już pod kątem nowego podopiecznego.

Link to comment
Share on other sites

Nie chciałabym wchodzić w dyskusje na temat wyrazów :) stado, rodzina, zbiór elementów-pies musi odnaleźć sie w tym. I o ile zwykle (zwykle...nie zawsze) szanuje przewodnika, tak z reszta domowników czasem kombinuje. Poprzedni pies za przewodnika wybrał sobie nie mnie, tylko moją mamę (ona go podkarmiała czymś pysznym, potem karmiła, ja już nie mialam w tej kwestii nic do dodania, a jamniki maja przede wszystkim żoładek). Mój-nie mój jamnik mnie ustawiał kiedy zaczął dojrzewać, miałam wtedy 12 lat i naprawdę byłam zdruzgotana, że nasz pies na mnie warczy. Powód- dostał ode mnie kość. Była tak cennym zasobem, że postanowił go bronić. Kiedy przechodziłam obok warczał. Nigdy wcześniej nie próbowałam mu grzebać w misce ani niczego odbierać, nie mogłam mu też zaproponować czegoś lepszego - kość była jedna i dla niego była najcenniejszą rzeczą pod słońcem. Wystraszyłam się i co tu dużo gadać- czułam sie zawiedziona. Pies to nie tylko radość, smaczki, treningi....A ten trudny okres gdy ze szczeniaka robi sie psi nastolatek to podejrzewam nie tylko dla mnie niezbyt miły okres ustalania granic. Dla osoby niedoświadczonej może to być bardzo trudne- trzeba prawidłowo reagować czyli wiedzieć co należy zrobić. Wówczas nie miałam pomysłu, internetu, a psie ksiażki były głównie o rasach psów - jakie ma umaszczenie, jakie uszy....no przydatne jednym słowem :(

Link to comment
Share on other sites

Panie 80+ z psami bywają naprawdę doświadczone i ogarnięte -mogą bez użycia specjalnej siły poradzić sobie. Ale bywają też całkowicie bezradne, zależy na kogo trafisz. Po prostu takie sytuacje sie zdarzają i może sie skończyć tak, że na oczach danej osoby pies zostanie zagryziony. Czasem nie można zrobic wiele- bo agresywny olbrzym zeżre ratlerka w 5 sekund. Ale lepiej, jeśli właściciel poszkodowanego ma szansę mu pomóc, bo sytuacje skrajne (ratlerek kontra ON, frontalny nagły atak) to nie taki częsty przypadek, częściej można zapobiec bójce tupając nogą, odchodząc spokojnie - zależy od sytuacji i agresora, dlatego pytałam sie czy uciekasz w panice :) czyli najgorsze co można zrobić Cię jednak nie dotyczy- stanie spokojne to coś, co większość ludzi robi. Z tego co piszesz jesteś osobą zorientowaną na pracę z psem - cenna i rzadka zaleta. U mnie dzieki temu masz sporo punktów w tabelce :) Co do tematu stary kundelek z jednym okiem kontra szczeniak - nie popadajmy w skrajności i nie bierzmy źle rokującego psa bo taki biedny. W schroniskach jest, zwłaszcza w wakacje, sporo psów już ogarniętych i dobrze rokujących, nie wszystkie psy w schronach to chodzace kłębki nerwicy i nierozwiązywalnych strasznych problemów.   Te lepiej rokujace tez potrzebują domu, a adopcja powinna być przede wszystkim UDANA. Dopiero potem romantyczna (on był taki biedny/smutny/nie miał łapki...). Mam za sobą 2 adopcje psie, 2 kocie - dorosłe zwierzęta, obserwuje z bliska kolejną bardzo udaną 5 letniej suczki- niedoświadczeni wlasciciele, ale za to właśnie nastawieni na prace i rozsądni. Jeśli chcesz połaczyć pomoc potrzebującemu i szczeniaka to schronisko lub np. fundacja Judyta. Ale czy szczeniak koniecznie? Moim zdaniem niekoniecznie, właśnie po to by zmniejszyć ryzyko niepowodzenia. Do dorosłych psó już miałaś okazję sie przekonać, prawda? Ze szczeniaka kundelka nie do konca wiadomo co wyrośnie, ma mnóstwo energii i głupie pomysły, pies dorosły ma już ukształtowany charakter i temperament- moje psy poznałam dobrze (nie mylić proszę z bardzo dobrze) w schronisku. Ale mi to zajęło tygodnie, wiele wizyt i wolontariat na koniec. Za to problemy z nimi są niewielkie w porównaniu z szczeniakiem (np. nie wytarłam nawet jednej kałuży w mieszkaniu, moge ten czas poswiecić na cos innego i to robię).

Link to comment
Share on other sites

Jeszcze o młodych zwierzetach. Pisząc te słowa mam przywiązaną sznurkiem do nadgarstka kocią zabawkę- mała, podrzucona nam paskuda wymaga zajecia. Mam wszędzie (naprawdę wszędzie) małe kuleczki z papieru i folii aluminiowej. Dorosłe zwierzę to przeważnie tylko sierść, piach i odbite łapki na świezo umytej powierzchni :) Za 2 miesiące mała kocia paskuda dalej będzie dawała popalić, a moja sucz z którą juz jestem 2 mce śpi grzecznie i czeka na spacer. 

Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, shnooreck napisał:

Nie chciałabym wchodzić w dyskusje na temat wyrazów :) stado, rodzina, zbiór elementów-pies musi odnaleźć sie w tym. I o ile zwykle (zwykle...nie zawsze) szanuje przewodnika, tak z reszta domowników czasem kombinuje. Poprzedni pies za przewodnika wybrał sobie nie mnie, tylko moją mamę (ona go podkarmiała czymś pysznym, potem karmiła, ja już nie mialam w tej kwestii nic do dodania, a jamniki maja przede wszystkim żoładek). Mój-nie mój jamnik mnie ustawiał kiedy zaczął dojrzewać, miałam wtedy 12 lat i naprawdę byłam zdruzgotana, że nasz pies na mnie warczy. Powód- dostał ode mnie kość. Była tak cennym zasobem, że postanowił go bronić. Kiedy przechodziłam obok warczał. Nigdy wcześniej nie próbowałam mu grzebać w misce ani niczego odbierać, nie mogłam mu też zaproponować czegoś lepszego - kość była jedna i dla niego była najcenniejszą rzeczą pod słońcem. Wystraszyłam się i co tu dużo gadać- czułam sie zawiedziona. Pies to nie tylko radość, smaczki, treningi....A ten trudny okres gdy ze szczeniaka robi sie psi nastolatek to podejrzewam nie tylko dla mnie niezbyt miły okres ustalania granic. Dla osoby niedoświadczonej może to być bardzo trudne- trzeba prawidłowo reagować czyli wiedzieć co należy zrobić. Wówczas nie miałam pomysłu, internetu, a psie ksiażki były głównie o rasach psów - jakie ma umaszczenie, jakie uszy....no przydatne jednym słowem :(

Mnie tylko chodziło o to, że pies nie walczy z człowiekiem o władzę, o miejsce w hierarchii stada/ jakkolwiek to nazwać,  jedynie z całych sił, na ile potrafi, dostosuje się do sytuacji i do człowieka.  Te zasady, które poznał jak szczeniak pewnie czasem próbuje podważać jako podrostek,  ale nie uznałabym tego za walkę o dominację. Po prostu sprawdza co mu wolno, a co nie. I tak naprawdę to przewodnik psa, chociaz pewnie często nieświadome, pokazuje psu jak powinien traktować innych domowników, a szczegolnie dzieci

Mam na myśli, że ludzie czasem sami uczą psa niektórych zachowań,  nagradzając pewne zachowania,  a potem takie wyuczone zachowania psa traktują jako złośliwość albo dominację. Często np ludzie drażnią się ze szczeniakiem, a jak warczy -to się cieszą - o jaki groźny pies, i się śmieją. A jak pies urośnie - to sytuacja przestaje byc śmieszna dla ludzi.

Jak pies na Ciebie warczał - to powinna sprawę przejąc Twoja mama, i przemyśleć jak to rozwiązać na przyszłość.

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Mam 79 lat przez 37 lat miałam rottweilery a wcześniej owczarki niemieckie wszystkie były szkolone na obronne i nigdy nie stanowiły zagrożenia dla otoczenia - i ludzi i zwierząt. Ale ja zawsze od szczeniaka je socjalizowałam wychowywałam i szkoliłam po to żeby nad nimi panować i żeby nie były dla nikogo groźne. Przeciwnie, moje psy jak widziały np. atakowanego małego psa przez obcego dużego broniły samorzutnie tego małego nie robiąc równocześnie krzywdy atakującemu. po prostu go odstraszały.

Więc jak widzisz nie wszystkie panie 80+ są nieodpowiedzialne znam wiele młodszych i przepraszam głupszych i co gorsze niereformowalnych t.zn. nie dających sobie niczego wytlumaczyć.

Ale ciebie szanuję za mądre podejście do sprawy.

Link to comment
Share on other sites

Oj powinna przejąć inicjatywę, tylko, że moja mama stosuje wobec zwierząt podejście bardziej emocjonalne niż rozumowe. Tzn ona wzieła pieska pod kołderkę (pomimo, że ja nie chciałam wpuszczać psa do łóżka) bo biedaczek piszczy, dawała jeść już najedzonemu (tylko lepsze niż dostał wcześniej) itp. A jak warczał to traciła głowę. Na szczęście poza warczeniem nie przejawiał agresji- on wyraźnie dawał znać co mu sie nie podoba i na tym sie kończyło. Nigdy nikogo nawet nie próbował ugryźć. Dziś jestem mądrzejsza i dostęp do wiedzy jest lepszy, moja mama też bardziej szanuje moje zdanie i przeforsowałam niedokarmianie mi kotów- było cieżko, ale wtedy? Nie miałam siły przebicia ani nawet pomysłu. Dzis bym zaczęła od kastracji, poza nim wszystkie nasze zwierzęta były i są sterylizowane. Jamnik był silnym dominantem o dużym stopniu agresji wobec innych psów- ciężki przypadek (nie była to agresja lękowa- nic go nigdy nie zdążyło pogryźć, nie miał zbyt wiele styczności z psia agresją, widząc innego psa szedł do przodu ostro wkurzony). Skąd miałam to wiedzieć biorąc szczeniaka? Dało sie z nim żyć bo się szybko męczył, miał fiksacje na punkcie zabawki i obce psy widywał rzadko- głównie za płotem. A jak szedł to miał nisko głowę i zawsze zdążyłam w porę zabrać go zanim zauważył innego psa :) Koniec końców z nim sie jakoś zżyłam, ale moja dziecinna wizja "ja i mój wierny towarzysz pies" nie przetrwała. A taka wizja często jest udziałem starszych niż ja wtedy ludzi :(

Zgadzam sie, że w przypadku psich podrostków ustalanie granic i dopasowywanie się jest o wiele lepszym terminem niż ustalanie hierarchii :) Niemniej jednak proces ten jest zaskoczeniem dla początkujących właścicieli. Piesek był grzeczny i kochany a nagle "wrrr, spadaj człowieku".

A juz drażnienie psów to dla mnie nie do pojęcia zabawa...Po co, na co, dlaczego i czemu śmieszne jak nieśmieszne? A już autentycznie mnie wkurza jak ktoś mówi, że pies jest głupi (no nie rozumie sam z siebie ludzkiej mowy...)albo właśnie złośliwy. 

Link to comment
Share on other sites

Tradycyjnie odpowiem po kolei:

@uxmal - dziękuję bardzo , w moim przypadku odpowiedzialność rośnie  proporcjonalnie do wieku. Myślę, że analizując wszystko szczegółowo, zakładając różne scenariusze będę bardziej przygotowana na ewentualne niespodzianki. Da mi to większe poczucie bezpieczeństwa. Miło wiedzieć że właściciele psów też mają czasem swoje obawy. 

@Sowa- dziękuję za wyjaśnienie. Trudno mi zrozumieć że pies najpierw mnie widzi pod furtką, skacze na nią, szczeka  a po 5 minutach jest wpuszczony do pokoju w którym siedzę (on przecież kuma że to ja, ta sama którą przed chwilą chciał zjeść). Wiele jeszcze muszę się nauczyć.

U znajomych   ze szczeniakiem to niestety na nic nie liczę. On cały czas tak skacze na wszystkich. Byli z nim w psim przedszkolu ale chyba nic nie realizują w domu, bo mam wrażenie że jest coraz gorzej.Tam jest 5 dzieci i każdy ma swoje pomysły na wychowywanie psa. Mieszkam w Warszawie, więc Rzeszów i Kraków odpadają.

@Joanienka - jeśli chodzi o szczeniaka to myślę że to byłaby najlepsza decyzja przede wszystkim dlatego, że zależałoby mi na psie doskonale zsocjalizowanym, takim z którym mogłabym podróżować pociągiem, który mógłby bez stresu jeździć ze mną wszędzie i towarzyszyć mi na co dzień. I wiem że efekt byłby taki jaki bym sama wypracowała. Sikanie i inne przypadłości wieku szczenięcego nie są mi straszne. Nawet powstrzymuję się przed remontem mieszkania i wymianą mebli, chociaż coraz częściej myślę że jednak szybciej zrobię remont niż przygarnę psa. 

@shnooreck- na pewno  stary i  zniedołężniały kundelek, który od 100 lat siedzi w schronisku to coś co najbardziej łapie mnie za serce, ale wiem że to byłaby klęska. Po pierwsze prowadzę dość aktywny tryb życia i chciałabym, aby pies mógłby mi towarzyszyć np. w wyjazdach rekreacyjnych. Lękowego staruszka nie wyobrażam sobie podróżującego pociągiem. I na pewno ja nakręcałabym jego a on mnie- wariatkowo gwarantowane. Poza tym nigdy nie miałam psa i nie chciałabym aby ta przygoda zaczynała się od wiecznego latania po weterynarzach i oglądania cierpiącego, schorowanego stworzenia. Może kiedyś...ale na razie rozum wygrywa z sercem. Fundację Judyta śledzę na FB od kilku miesięcy i z nimi rozmawiałam o mich lękach, nie skreślili mnie i zaproponowali odwiedziny :)

@dwbem - wyrazy uznania. Nie generalizuję i zdaję sobie sprawę, że wiek nie ma nic do rzeczy. Sama jestem laikiem i pojęcia o psach nie mam. Tak tylko przekornie zapytałam, bo z moich obserwacji wynika, że takich pań jest mniejszość, przynajmniej na moim osiedlu. Ostatnio widziałam jak starsza pani przywiązywała psa do barierki, bo nie mogła go utrzymać jak  rwał się do innego przechodzącego psiaka (może nie miał złych zamiarów i chciał się bawić , ale ewidentnie nie była w stanie go utrzymać). Musze poczytać o szkoleniu obronnym bo do tej pory kojarzyło mi się bardziej negatywnie niż pozytywnie a tu taka niespodzianka. 

Jak to jest z tymi psami? Czy pies zawsze wybiera sobie jednego przewodnika czy jest szansa żeby trzy osoby traktował tak samo? Mam dwie kilkunastoletnie córki, które bardzo chętnie angażowały by się w pomoc przy psiaku.

I jak to jest z alergiami? Czy ktoś ma psa i jest na niego uczulony? Ja po 12 latach posiadania kota dostałam mega uczulenia na niego, i wspólne egzystowanie nie było zbyt komfortowe. Córki po 2 latach posiadania świnek uczuliły się na siano do tego stopnia, że została u nich zdiagnozowana astma (wizyty u rożnych specjalistów były bardzo zabawne, zwłaszcza cenne rady pt "Proszę pozbyć się zwierząt z domu" i moje odpowiedzi "A czy nie mogłabym pozbyć się dzieci, bo świnki są cztery a córki tylko dwie?" . Póki co kontakt z psami mają i nie ma objawów alergicznych, chociaż zdaję sobie sprawę, że rożnie to może być.

 

Link to comment
Share on other sites

3 godziny temu, Mta82 napisał:

Jak to jest z tymi psami? Czy pies zawsze wybiera sobie jednego przewodnika czy jest szansa żeby trzy osoby traktował tak samo? Mam dwie kilkunastoletnie córki, które bardzo chętnie angażowały by się w pomoc przy psiaku.

Wszystkich w rodzinie pies może kochać, to jakby pytanie czy dziecko bardziej kocha mamusię czy tatusia. A czy pies  będzie tak samo chętnie reagować na słowa czy gesty poszczególnych członków rodziny, to już zależy od ludzi - na ile wyjaśnia psu, czego oczekują.

3 godziny temu, Mta82 napisał:

Trudno mi zrozumieć że pies najpierw mnie widzi pod furtką, skacze na nią, szczeka  a po 5 minutach jest wpuszczony do pokoju w którym siedzę (on przecież kuma że to ja, ta sama którą przed chwilą chciał zjeść)

To przecież cecha także ludzka. Kogoś obcego nie wpuścisz  do domu - jak za obcym podbiega znajomy, przedstawi obcego jako godnego zaufania, wpuszczasz, chociaż to ten sam człowiek. Dla psa obecność kogoś obcego w jednym pomieszczeniu z właścicielem, to trochę jak rekomendacja, jak informacja; "ten człowiek nie ma prawa wchodzić sam, ale ze mną ma prawo tu być".

Mamy z psami ogromnie wiele wspólnych emocji i podobnych zachowań  - tylko nie zawsze chcemy o tym pamiętać.

.

Link to comment
Share on other sites

3 godziny temu, Mta82 napisał:

Jak to jest z tymi psami? Czy pies zawsze wybiera sobie jednego przewodnika czy jest szansa żeby trzy osoby traktował tak samo? Mam dwie kilkunastoletnie córki, które bardzo chętnie angażowały by się w pomoc przy psiaku.

 

Psy są mądre. Kochać to pewnie i kochają wszystkich w rodzinie, ale szybko się uczą na co u kogo mogą sobie pozwolić :)  Ja daję psu najwięcej od siebie (spacery, posiłki, zabawy, czesanie, szkolenie) ale pies mi nie żuli jedzenia, bo nie lubię tego. Ale żuli już od moich córek, za sztuczkę. A u mojej mamy żuli za nic, bo wie, że babcia włochatemu wnuczkowi i tak da przysmak za piękną mordkę...

 

3 godziny temu, Mta82 napisał:

I jak to jest z alergiami? Czy ktoś ma psa i jest na niego uczulony? Ja po 12 latach posiadania kota dostałam mega uczulenia na niego, i wspólne egzystowanie nie było zbyt komfortowe. Córki po 2 latach posiadania świnek uczuliły się na siano do tego stopnia, że została u nich zdiagnozowana astma (wizyty u rożnych specjalistów były bardzo zabawne, zwłaszcza cenne rady pt "Proszę pozbyć się zwierząt z domu" i moje odpowiedzi "A czy nie mogłabym pozbyć się dzieci, bo świnki są cztery a córki tylko dwie?" . Póki co kontakt z psami mają i nie ma objawów alergicznych, chociaż zdaję sobie sprawę, że rożnie to może być.

 

 

Koty i świnki to NAJWIĘKSZE alergeny. Mam dwie świnie i mąż z córką nawet i dotknąć nie mogą. Mąż ma też stwierdzoną alergię na psa, ale o ile pies nie poliże go po twarzy, albo nie dotknie psa gdy ten jest mokry, to nie odczuwa alergii. Nawet jest zdrowszy, bo sprzątam codziennie sierść (a na kurz też ma alergię i to silniejszą niż na psa). Ja sama lata temu miałam testy i podobno na psa też mam alergię. Ale nie ma to przełożenia na życie, bo psa kąpie, całuje, tulę i nic mi nie jest. Jeżdżę do schroniska, gdzie jest multum psów, wyprowadzam, głaszczę brudaski i też mi nic nie jest. Natomiast jak byliśmy u ciotki 2 tygodnie, która miała 2 koty, to była masakra, posmarkaliśmy się i dusiliśmy się....

Link to comment
Share on other sites

4 godziny temu, Mta82 napisał:

Jak to jest z tymi psami? Czy pies zawsze wybiera sobie jednego przewodnika czy jest szansa żeby trzy osoby traktował tak samo? Mam dwie kilkunastoletnie córki, które bardzo chętnie angażowały by się w pomoc przy psiaku.

Generalnie tak pies wybiera sobie jednego głównego właściciela którego się najbardziej słucha i najlepiej z nim współpracuje. Ale niekoniecznie to jest na poziomie agresji do innych członków rodziny, bardziej lepszego chodzenia na smyczy, czy posłuszeństwa, gdy są spuszczone (przynajmniej tak jest u mnie) 

 

Ja jestem też osoba, która kiedyś była pogryziona, do dziś odczuwam respekt przed małymi psami, a w szczególności jamnikami (jamnik mnie uzarl), także da radę z jednej strony się obawiać z drugiej posiadać psiaka, tym bardziej, że u Ciebie ten lęk też jak opisujesz nie występuje zawsze

 

4 godziny temu, Mta82 napisał:

jak to jest z alergiami? Czy ktoś ma psa i jest na niego uczulony?

Oficjalnie ja od wielu lat (została zdiagnozowana przez przypadek, gdy miałam poprzedniego psa). Obecnie mam dwa owczarki niemieckie, poprzednio miałam mieszańca. Jednocześnie żadnych objawów nie mam, a przy psach robię wszystko 

Link to comment
Share on other sites

Ależ ja nie namawiam do adopcji strachliwego, schorowanego staruszka! Nawet odradzałąm pisząc, by nie podchodzić do psów w zbyt emocjonalny sposób (on taaakiii biedny). Sama bym sie nie podjęła takiego zadania- tym bardziej szanuje ludzi, którzy świadomie podjęli taką decyzję. Po prostu mit, że w schroniskach są tylko i wyłącznie psy okaleczone psychicznie, sprawiające multum problemów i bojace sie świata zewnętrznego jest no właśnie- mitem. Bo psy, jak ludzie, są różne. Wiele psiaków jest dosłownie zrzuconych z kanapy. Moja sucz jest na 99,9% uciekinierem z całkiem  dobrego domu. Moje adopciaki bez problemu jeżdżą pociągiem, samochodem,  przebywają w miejscach pełnych ludzi i innych psów- na wczorajszym spacerze wąchały sie z kilkoma, były głaskane przez obce osoby. Sucz powarczała na jednego, który jej sie nie spodobał.  Naprawdę nie jest źle, a jakieś drobne problemy zawsze sie pojawiają. Niemniej jednak jeśli zmierzasz w strone Fundacji Judyta to uważam, że jest to dobra droga :)

 

Co do relacji z innymi domowikami- sucz akceptuje wszystkich ludzi na planecie, ale słucha tylko tych, którzy mają autorytet (najlepiej poparty kiełbasą). Natomiast pies jest moj w 90%, męża w pozostałych 10%, reszta świata może go sobie pomiziać, jak już musi, w razie naszej nieobecności rodzice i ciocia mogą go bez problemu wyprowadzić na spacer, bez zbytnich poufałości. Dzieci uwielbia wszystkie i ma do nich dużo cierpliwości, sam biegnie by sie przywitać z mało delikatnymi dziećmi sąsiada. 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...