Jump to content
Dogomania

Atrakcyjny spacer czyli jaki?


shnooreck

Recommended Posts

Cześć i czołem sierściolubom :)

  Zdecydowałam się na adopcję psa ze schronu - urzekł mnie, pomimo chęci zabrania średniej suki - nieduży samiec. Trafił do mnie w marcu. Kochany i dobry piesek, wpasował się bardzo fajnie w rodzinę, miał jeden problem- nie lubił gdy głaskały go obce osoby, ale temat był przerabiany i problem stopniowo ustępował. Teraz to ideał absolutny. Grzeczny, pojętny i dobrze wychowany ;P Zostałam wolontariuszem w schronie - kolejne spacery utwierdzały mnie w słuszności mojej decyzji- wybrałam dla siebie najlepszego możliwego psa. Jednak temat suki się nie wyczerpał- powrócił w formie "a może weźmiemy drugiego psa?". Zwłaszcza, że pies rezydent piszczał na widok innych psów, witał się z każdym pobratymcem i widać było, że przydałoby mu się towarzystwo. Podczas jednej sesji spacerowej, gdy moja stała podopieczna dała mi w kość poprosiłam o coś mniejszego i spokojniejszego. Pani przyprowadziła mixa amstaffa, a ja pomyślałam "no tylko nie to...". Ale po chwili okazało się, że to jest właśnie ta moja wymarzona dziewczyna. Po zapoznaniu z moim jedynakiem i wspólnym spacerze pojechała do domu.

  Psy mocno się od siebie różnią, ale uczą się dobrych rzeczy od siebie nawzajem -astka wita sie tak radosnie z każdym gościem, że pies z samej zazdrości pozwala się już absolutnie każdemu miziać. On z kolei pokazuje jej, że inne pieski są fajne (jego pokochała od razu, z innymi idzie jej wolniej, ale pomału do przodu- mniejsze mogą być nawet i suki). Piją z jednej miski, jedzą obok siebie- bez problemu. Koty są zostawione w spokoju.  Czyste (znaczy- nie zasikane i nie zdemolowane, bo sierść i piach jak najbardziej obecne) mieszkanie. Sucz uczyła sie przychodzić na zawołanie i super jej szło, psy chodziły luzem a ja sobie dumałam jaki piękny ten świat w szarej godzinie świtu. Cud miód i jednorożce na tle tęczy. Do czasu....

  Astka po schronisku miała kiepska kondycję, więc też i nie odbiegała daleko. Nauczona słowa "nie" odpuszczała i wracała grzecznie. Mam pod domem teren do swobodnego biegania- prawie bez samochodów, innych psów, saren- tylko polne myszy, krety i jedna droga asfaltowa. Ale jest to teren tylko na półgodzinny spacer. Jest tam fajnie, ale to zdecydowanie za mało, żeby mój zwierzyniec sie wyszalał. Normalne dla mnie jest, że kilka razy w tygodniu zabieram psy w inne miejsce- bardziej odludne. Tam też były grzeczne, aż astka nie pogoniła sarny. Nauczyła sie błyskawicznie, że "nie" można olać i że nie ma nic tak fajnego jak pogoń. Nabrała krzepy i jej wycieczki wydłużały się. Nie trwaja dłużej jak kilka minut, ale ona teraz w ciągu paru sekund potrafi oddalić sie na sporą odległość. Kicha :( Na naszej ulubionej łące przeskakuje przez rowy melioracyjne i penetruje ścianę lasu. A las kiedyś mi sie wydawał tam bardzo oddalony...

  Naturalna decyzja- linka. 10 m sznura. No jak mnie to wk...a. A ona wygląda tak, jakbym ja przed chwilą skopała glanem- idzie noga za nogą, łeb spuszczony, że o ogonie nie wspomnę. Nauczona, że rano można sobie poszaleć jest rozczarowana i niewybiegana. Żarcie jej nie interesuje za bardzo - ona szuka sarenki! Pomimo braku śniadania. Zabawki jeszcze nie są fajne na dworze, bawi się trochę szarpakiem w domu, ale to jest coś, co dopiero poznaje i jeszcze nie jest w stanie jej zająć na dłużej (prawdopodobnie ją karano za zabawę i opornie to idzie). No i bardzo zazdrości drugiemu psu, który jest posłuszny idąc luzem. I może sobie pobiegać. Dla niej 10 m to żadna wolność. Chyba już wolę wyprowadzać obydwa na flexi-czysto, prościej, ale żadne nie wybiegane.

  Wiem, że akceptacja tej sytuacji jest dla niej ciężka - nic nie jest  w końcu tak fajne dla psa jak gonienie zdobyczy i latanie luzem po świecie, w którym aż roi sie od ruchomych celów, a na końcu procesu stoi Pańcia z kiełbaską w ręce. A potem od nowa. No nic tego nie przebije i każda zmiana jest zmianą na gorsze. Nawet wspólne bieganie z Pańcią- bo nie można sobie tak fajnie poniuchać a i tempo moje- nie jej. 

 

Jakieś pomysły? 

 

  Nie spuszczam jej teraz w ogóle, żeby trochę zapomniała jak to jest. Zabieram do miasta na spacery- tam sa inne zapachy i nie ma w ogóle chęci na bieganie samopas- raczej wychowała sie w bloku i to dla niej naturalne. Idzie zima,  a wraz z tym nasze wspólne bieganie będzie utrudnione- nie mam fajnego, oświetlonego parku. Bardzo mnie to martwiło- zimą zwykle miałam przerwę lub ćwiczyłam w domu. Teraz martwi jeszcze bardziej. Z psami to po prostu nie przejdzie. Karmiłabym ja tylko na spacerach, ale ona kocha biegać- boję się o skręt żołądka. Jak się trochę uspokoi na smyczy układać tropy z kiełbasy? Zamiast tropu sarny? Co robicie na spacerach by były fajne?

Link to comment
Share on other sites

Gdzie mieszkasz? Może ktoś wskaże Ci dobrego trenera. Tropy z kiełbasy nauczą ją tylko zjadać wszystko co znajdzie - a przecież każdy nowy zapach jest ciekawy dla psa - lepiej, aby szukała czegoś o Twoim zapachu, co celowo zgubisz (zimowa rękawiczka np). Psa można łatwo nauczyć bez kiełbasy pracy na śladzie właściciela czy znajomych, to równie naturalne jak pogoń za sarnami, to inna forma realizacji zachowań łowieckich - z innym zakończeniem. Można też nauczyć przeszukiwania terenu za przedmiotem o zapachu człowieka - to też bardzo łatwe wbrew pozorom. Pies, który raz zakosztował pasji pościgu za sarną czy zającem musi być tego oduczony - ale najpierw musi mieć opanowane podstawowe posłuszeństwo. Czyli musi np umieć wracać  na gwizd ze sporej odległości i warować w biegu przy maksymalnych rozproszeniach - jeszcze nie przy sarnie. Potem oduczanie pościgu za zwierzyną będzie jednorazowo przykre dla psa - ale jednorazowo, a zapewni bezpieczeństwo i psu i zwierzynie.  

 

Link to comment
Share on other sites

Mieszkam na zadoopiu :) ma to swoje dobre i złe strony. Ze złych- brak parku z latarniami i jedna szkoła posłuszeństwa - jest tam tropienie- czy dobre nie wiem. Najblizej mam do Wrocławia 75 km i do Poznania 160 km. Sowa masz może jakiś link albo filmik  na ten temat? Żeby nie szukać tak po omacku. A jedzenie czegoś smakowitego z ziemi to chyba niestety każdy pies umie sam z siebie :) - tak w końcu przyłączyły się do ludzi - zjadały resztki. Nie mam też zbyt wiele okazji do śmieciożerstwa- za moim domem są łąki i nieużytki, mieszkam na osiedlu gdzie każdy ma płot i czysty trawnik przed domem (spróbowałabym nie posprzatać qpy!). Jedynie nasze miejskie spacery mogłyby stwarzać jakieś zagrożenie w tym względzie, ale jak dotąd z tym spokój (tfu tfu).

Link to comment
Share on other sites

Co moje pieseły potrafia obecnie- siad, leżeć, podaj łapę, bączuś :) slalom między nogami :), poproś,  chodzenie na tylnych łapach i silnie wprowadzona komenda "nie" (predzej koty zjedzą smakołyk na ich oczach niż pies ruszy) oraz najważniejsza- stój i do mnie. Pies jest bardziej zawaansowany w nauce i karny - jest dłużej, jest starszy, spokojniejszy  i ma mniejsza potrzebę ruchu. Sucz jest u mnie od początku września więc nie ma szans na 1 lokatę w konkursie :) ale stara się :) (no i ja sie staram....)

Link to comment
Share on other sites

Lepsze jest waruj na zatrzymanie na odległość niż stój. Dla urozmaicenia spacerów przydałoby się szukaj, przynieś, aport, przeszkoda - przeszkodą może być także Twoja ręka czy noga oparta o słup czy drzewko.  Aport to przynoszenie regulaminowe, przynieś - dowolne. Zresztą słowa są psu obojętne, równie dobrze możesz mówić "akuku",  ważne, jakie słowo pies skojarzy. A jeszcze ważniejsze - uczenie znaczenia tych samych haseł na każdym spacerze, bo to samo słowo rozumiane w domu/przed domem/w znanych miejscach - na początku nie jest rozumiane przez psa w nowych sytuacjach. To nie jest nieposłuszeństwo ani lekceważenie przewodnika ani robienie na złość - po prostu pies najpierw uzależnia się od sytuacji, potem zrozumie z ogromnym trudem, że to samo słowo oznacza to samo zachowanie w różnych sytuacjach. 

Acha, po każdej komendzie "nie" MUSISZ wskazać pożądane zachowanie, za które pochwalisz.

Link to comment
Share on other sites

"nie" trochę straciło dla niej na znaczeniu- więc będę pracować od początku - wiecie, pare razy olała i teraz ma już inną moc. Ona wie o co chodzi- na smyczy jest najgrzeczniejszym psem na świecie (no, chyba że cos dużego szczeka na nia za płotem....wtedy też "nie" może nie wystarczyć) i prawidłowo reaguje na to słowo - w odpowiednim miejscu i czasie. Co do waruj i wracania przy rozproszeniach- niestety jeszcze za wcześnie na takie rzeczy dla mojej parki. Nauka posłuszeństwa i sztuczek na spacerach- oczywiscie super rzecz. Gdy jest ciemno idziemy na plac zabaw- to kolejny stopien po domu- nieduży ogrodzony obszar. W terenie stój działa dobrze tzn jest rozumiane, ale najlepiej jeśli jest smycz. Powoli robią postępy- a są to dwa dorosłe psy z nieznana przeszloscia uczone jednoczesnie.  Ale nie zastapi to im możliwości wyszalenia sie biegając luzem.....A trochę na to alternatywy szukam, fizyczne i umysłowe zmęczenie.

Link to comment
Share on other sites

A trochę też- wstyd sie przyznać- nauczyłam sie już że na spacerze ja mam fajnie, idę sobie, ptaszki śpiewają, moje pieseły biegaja dookoła, a jak je zawołam to lecą do mnie jak oddział Hunów- ziemia sie trzęsie. To szok jednak, ze mogą moje (no- może jedno z nich) przywołanie olać :( :( :( i muszę pewne rzeczy robic z większą intensywnością (spacer w większej czesci będzie teraz pracą niż odpoczynkiem dla mnie- a był i to przyjemnym)

Link to comment
Share on other sites

Zamiast spuszczania psa, przynajmniej na razie, dłuższe spacery. Chociaż te 10- 20 km szybkim marszem gdzieś lasem, łąkami, gorami; ale nie na flexi - najwygodniejszy jest pas biodrowy. Dłogość spaceru w zależności od możliwości Twoich i psów. Rano  i wieczorem przyda się dobra czołówka.

 

Link to comment
Share on other sites

Łąki ci u nas jako okiem sięgnąć, tylko wyjść za płot :) ale już z drogami polnymi- problem. Maszeruję (no, maszerowałam bo teraz idę z nimi gdzie indziej, żeby nie spuszczac gadów) codziennie przez pół godziny po trawie w gumiakach. A 10-20 km to jakies 2-4 godziny marszu w gumiakach po zaoranych polach - nie, błagam....Las- podjechać autem trzeba. Choćby dziś rano. Sucz na linie wyglądała tak, że tylko odebrać mi ja interwencyjnie. Skopana glanem :( Niestety, nie dysponuję też aż taką ilością czasu, zwłaszcza o poranku, żeby to trwało 4h a i kondycję sucz ma jak Chodakowska i takież mięśnie- potem musiałabym robić 10h spacery żeby ją zmęczyć odrobinę. Góry- oj daleko, daleko, chociaz juz były. Sucz czekała cały pierwszy dzień, aż ją wreszcie spuszczę. Potem załapala że to tak cały czas i było lepiej. Za pas biodrowy robi mi nerka i działą tzn. trzyma jak należy. Ale do tego krótka smycz może być podpięta- tego ona nie lubi (i wracamy do braku szczescia na pysku- a to wlasciciela boli jak juz wlazł w auto, jechał kawał drogi, a pies nieszczesliwy)

Link to comment
Share on other sites

26 minut temu, shnooreck napisał:

Ona wie o co chodzi- na smyczy jest najgrzeczniejszym psem na świecie

Pies na smyczy a pies bez smyczy to są dwie różne sytuacje dla psa. ONA NIE WIE o co chodzi w innej sytuacji.  Sytuacja, od której pies się uzależnia to nawet rodzaj smyczy , miejsce treningowe, znane, czy nieznane, humor właściciela, pora roku lub dnia, rodzaj obroży - wszystko to pies rozumie lepiej niż słowa i we wszystkich nowych sytuacjach trzeba od nowa warunkować znaczenie słów, inaczej się nie da. Ale nam najtrudniej się z tym właśnie pogodzić - że pies myśli, ale w inny sposób niż my, że kojarzy pojedyncze słowa z konkretną sytuacją, ale ich nie uogólnia od razu ani nie po miesiącu codziennej pracy też. . Jak przerobisz tysiąc sytuacji, jest szansa, że w nowej tysiąc pierwszej pies zareaguje na znane wydawałoby się słowo. Szansa, nie pewność.

Tak przy okazji - najbardziej wyczerpującą psychicznie dla psa jest intensywna praca węchowa.  

Link to comment
Share on other sites

No właśnie praca węchowa mi sie podoba, tylko ze względu na mizerny rynek psich usług i mało czasu wolałabym to robić sama, bez wsparcia profesjonalisty. Jakieś linki, strony sensowne bardziej niż mniej ktoś podrzuci? To jej by sie spodobało- cos do roboty :) 

 

A ze pies bez smyczy (albo nawet na innej smyczy) to inny pies to się zgadzam. Chodziło mi o to, ze ogólnie znają ideę i kumają o co chodzi. Nie muszą w każdej sytuacji słuchać jak roboty, aaallleee ona zaburzyła już istniejące reguły - zignorowała znane polecenie w znanym miejscu. I jej sie spodobało :( :( :(

Link to comment
Share on other sites

Nie macie miedzy ani ścieżek? lasu?

Mnie chodzi o to, ze tak naprawdę w spacerze nie chodzi wcale o to, żeby się pies wybiegał, nie chodzi o to, żeby go spuścić i żeby pobiegał sobie porządnie, a potem wracać do domu. Ale o to, żeby robić rzeczy razem z psem, żeby spacer wzmacniał więż z psem.

a jakie to wzmacnianie jak pies bieega gdzie chce, a człowiek sie patrzy  w niebo, a potem woła psa, pies wraca i do domu. Pies się uczy, że najfajniejsza część spaceru to jest ta poza człowiekiem; kiedy ma wolność i robi co chce. 

 

o tropieniu ta  książka jest bardzo dobra https://www.empik.com/nowoczesne-szkolenie-psow-tropiacych-gorny-boguslaw,50617,ksiazka-p

Nowoczesne szkolenie psów tropiących  / Autor: Górny Bogusław

ale trudno ją kupić samodzielnie

jest teraz wydana jako gruby rozdział, ze 60 stron, w takiej większej książce o psach - tej https://psiapasja.pl/pl/p/MOJ-PIES/900

Z tej książki dowiesz się między innymi:

jakiego psa wybrać i gdzie go kupić,

co jest niezbędne do opieki nad Twoim ulubieńcem,

jakie są najczęstsze choroby i schorzenia psa

od jego narodzin aż po starość oraz jak je leczyć,

jak uniknąć błędów w jego żywieniu,

jak nauczyć go posłuszeństwa,

w jaki sposób wyszkolić psa tropiącego (poradnik zawiera całą treść książki Bogusława Górnego "Nowoczesne szkolenie psów tropiących")

jak uprzyjemnić życie pupilowi,

jakie zasady savoir-vivre’u obowiązują każdego właściciela psa,

jak radzić sobie z codziennymi drobnymi kłopotami.

 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Patmol spacerowałaś kiedyś po miedzy? Bo ja tak, kilka razy próbowałam- powiem, że ch....no, ciulowo sie chodzi. Zwłaszcza w gumofilcach. A właśnie u mnie są pola i łąki bez dróg pomiędzy - tak jakoś wyszło. Całe hektary dostępne z jednej asfaltowej drogi, którą nie lubimy chodzić za bardzo (wąsko, brak pobocza za to auto jak już jedzie to szybko). Las- patrz skopany pies. I tak, zgodzę sie, ze nauczyłam ją, że fajne rzeczy dzieją sie dookoła, a ja jestem wydawcą smaczków - ciężko z tego wyjść, ZWŁASZCZA w lesie i na łąkach. Nawet tych z drogami. Bo na łące sobie zawsze przeciez biegała, a w lesie sarenek tylko patrzeć i gonić- nic ją nie interesuje.

Link to comment
Share on other sites

Ja wszędzie spacerowałam, Po miedzy i po polach i po łąkach. Dużo chodzę z psami, i nie zawsze po ścieżkach. mam bardzo porządne trapery, i to ze trzy pary , więc mnie raczej nic nie powstrzymuje -ani śnieg, ani błoto. Normalnie chodzę w łaki, i takie nieużytki, a w wolne dni jeździmy do lasu i w Sudety.

Nawet na smyczy jak pies się porządnie przejdzie, to jest zmęczony/wyspacerowany. a cały spacer jest wspólny z człowiekiem. Jak suka wystawia mi dzika. wiewiórkę, muflona , to ja od razu reaguję i ją chwalę, że  pięknie; wiec ona nie ma tego dzika dla siebie -tylko mamy go wspólnie, chociaz sam dzik oczywiscie o tym nie wie.

super się chodzi po ciemku np po lesie czy w gorach; wtedy pies lepiej wszystko wie i można go odbierać jakby; jest oczami człowieka -chociaz mam czołówkę oczywiscie; ale  czasem wyłączam - bo cały świat wtedy mocniej pachnie, jak sie słabo widzi

no i można nauczyć psa, że las jest dostępny tylko na smyczy - i nie współczuć psu, bo nie ma czego; ale razem robić coś fajnego w lesie czyli wąchać, pies jest lepszy i można na tym skorzystać; lepiej czuje las -może się tą wiedzą podzielić, i psy sa chętne do współpracy z człowiekiem> psy maja ciekawe pomysły - np moja suka wybiera dobrze drzewa w lesie jak leje deszcz i trzeba przeczekać ; dużo wcześniej wie, że ktos się zbliża i jaki ma nastrój itd. I takie spacery z psem, gdy sie próbuje zrozumieć świat psa sa fajne i dla mnie i dla psa. Pies uwielbia pokazywać, byc potrzebny, wspołpracowac

i ja tez wykorzystuję swojego psa do wybierania drogi, w senie gdzie iść  jak nie ma drogi czy ścieżki, ale np jest śnieg czy błoto i nie wiem gdzie lepiej przejść (mniej się zapadnę np w sniegu) np w górach zimą  , wiosną jak wszędzie jest błoto po kostki. zawsze na tym dobrze wychodzę jak ide za nim. Kiedyś mi zima pokazywał, że ide za wolno i dlatego się zapadam w śniegu po kolana - i prawda; jak przyspieszyłam -było lepiej

 

 

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Mam 3 pary butów tzw. górskich i z żadnej nie jestem zadowolona- z tych z goretexem też. Rozważam zakup kolejnej pary. Nie wyrabiają na tutejszych mokradłach :) Mąż chodzi czasem z nami w butach wojskowych - jakoś daja radę. Dlatego zdecydowałam sie na klasykę w pełnym tego słowa znaczeniu, z pominięciem takich zalet jak wygoda i elegancja. Gumiaki :) Ale dla mnie spacer to max godzina w czyms takim. Właśnie wróciłam z mini  spacerku - zwierzaki obydwa na flexi zadowolone, wołałam co chwilę na głaski (są bardzo łase na miłe słowka i pieszczoty) chodzą tam czasem tylko na smyczy - było ok. Skupienie na mnie, ale też brak saren i ich śladów. No właśnie- skupienie samo sie nie zrobi. Dlatego potrzebuję czegos fajnego oprócz po prostu chodzenia. W mieście spacery im sie podobają i dobrze bo będziemy tam jeżdzić zimą dla urozmaicenia życia w tych ciemnościach. Tam też sarny nie występują :) 

 

Jak wzięłam pierwszego psa to myślałam, że mam zwierza o dużych potrzebach ruchowych- cały dzień chodził po górach, od 6 rano do zmroku (w lipcu) a wieczorem gdy my już myśleliśmy tylko o spaniu włączyło mu sie "to ja teraz będę biegł" -kwadrans psa pasterskiego- zaganiającego po okręgu. Coś jak godzina świni u bulli :) (na yt jest). Myślałam, że astka będzie podobna- waży tylko 3 kg wiecej. Ale ona ma smukłe ciało i długie silne łapy, a on krótkie łapki i masywny tułów - nie do porównania możliwości. Potrzebuje sie zmęczyć i ja ją rozumiem. Musze jej to umożliwić, w fajny sposób. Na razie niestety znalazła swoją fiksację - sarenki i latanie jak opętana- od jakiegoś tygodnia w niefajny sposób, wcześniej w akceptowalny, ba! Niektórzy byliby pewnie nawet zadowoleni obserwując ją. Ona zawsze wraca przecież po chwili, tylko coraz dluższej, nie chcę doprowadzić do tego, by uznała, że sobie wróci jak juz dorwie i zeżre stado. 

Link to comment
Share on other sites

No ja nie nagradzam wystawiania/sygnalizowania jakiejkolwiek zwierzyny - moje psy pracowały na zdobyczy  pośredniej i zastępczej, ale to jest bardzo trudne do osiągnięcia w przypadku psów ras północnych, tych użytkowanych m.in w zaprzęgach.

Na koniec tej rozmowy chciałam jeszcze raz podkreślić - zachowanie psa zależy kolejno

- od wrodzonych popędów i ich nasilenia

- od cech celowo wzmacnianych w historii użytkowania psa

- od warunków wychowania i możliwości rozwoju do 9 tygodnia życia

- od celowego szkolenia w okresie dorastania i kontynuowanego w całym życiu psa

- od przeżyć osobniczych, z największą pamięcią pierwszych stresów i sposobów ich rozwiązania

- a dopiero na szarym końcu od zachowań wyuczonych przez człowieka.

Patmol, książka, o której piszesz, została wydana 12 lat temu -  gdyby to było wznowienie, Górny ucieszyłby się perspektywą bodaj najskromniejszych honorariów, inni autorzy też. Książka Górnego pierwszy raz wydana była ok. roku 2002-2003 - nie pamiętam dokładnie, potem po kilku latach, razem z innymi publikacjami Multico włączona została do książki, o której piszesz. 

 

Link to comment
Share on other sites

SOWA

51 minut temu, Sowa napisał:

No ja nie nagradzam wystawiania/sygnalizowania jakiejkolwiek zwierzyny - moje psy pracowały na zdobyczy  pośredniej i zastępczej, ale to jest bardzo trudne do osiągnięcia w przypadku psów ras północnych, tych użytkowanych m.in w zaprzęgach.

Na koniec tej rozmowy chciałam jeszcze raz podkreślić - zachowanie psa zależy kolejno

- od wrodzonych popędów i ich nasilenia

- od cech celowo wzmacnianych w historii użytkowania psa

- od warunków wychowania i możliwości rozwoju do 9 tygodnia życia

- od celowego szkolenia w okresie dorastania i kontynuowanego w całym życiu psa

- od przeżyć osobniczych, z największą pamięcią pierwszych stresów i sposobów ich rozwiązania

- a dopiero na szarym końcu od zachowań wyuczonych przez człowieka.

Patmol, książka, o której piszesz, została wydana 12 lat temu -  gdyby to było wznowienie, Górny ucieszyłby się perspektywą bodaj najskromniejszych honorariów, inni autorzy też. Książka Górnego pierwszy raz wydana była ok. roku 2002-2003 - nie pamiętam dokładnie, potem po kilku latach, razem z innymi publikacjami Multico włączona została do książki, o której piszesz. 

 

"Mój pies" zostało wydane w 2012 https://bonito.pl/k-47595011-moj-pies ; może i to nie jest wznowienie ,  nie wiem, ale jest dostępna jeszcze i można kupić i kosztuje ok 30- 40 zł ; a sama książka Górnego, to starsze wydanie,  jest praktycznie nie do kupienia.

Moja suka jest prawdopodobnie w typie łajki zachodnosyberyjskiej, czyli szpica myśliwskiego, dla niej wystawianie zwierzyny jest jakby naturalne; jak powietrze,   ale oduczałam ją tego, że  następnym etapem jest polowanie  -czyli dogonić i zaatakaować -  ona wystawia nie tylko zwierzęta;  ona po prostu wie gdzie co jest w lesie;   ludzi tez wyczuwa i mnie uprzedza. Słyszy rower czy człowieka na koniu, czuje obcego  psa/ wie jakie ma nastwienie/- zawsze duzo  wcześniej ode mnie. Potrafi podejść w lesie do pasącej się sarny na łące/ w wysokiej trawie/ na odległość metra , i dopiero jak ja wrzasnę z zaskoczenia (jestem do niej przypięta smyczą) to sarna reaguje. Mogę albo wykorzystać te je umiejętności, albo z nimi walczyć,  no to lepiej wykorzystać.  Polować jej nie pozwalam, chociazby chciała. Ale za pokazywanie interesujących rzeczy, w tym informacje o dzikach, chwalę słownie (bez smaków). W lesie warto wiedzieć gdzie sa dziki, ile i w jakim nastroju. U nas sa stada po kilkanascie sztuk -mijamy sie czasami. Bywają lochy z młodymi.

53 minuty temu, shnooreck napisał:

Mam 3 pary butów tzw. górskich i z żadnej nie jestem zadowolona- z tych z goretexem też. Rozważam zakup kolejnej pary. Nie wyrabiają na tutejszych mokradłach :)

Najlepsze sa buty myśliwskie - takie w założeniu dla myśliwych.  Najlepiej skórzane -skóra licowa na zewnątrz i skóra od wewnątrz; i bez goretexu,  I trzeba je dobrze natłuszczać, są tłuszcze do butów.Po przemoknięciu suszyć na prawidłach, daleko od grzejników, wyczyścić specjalnym mydłem do skory, a jak wyschną natłuścić.   Najlepiej kupić buty męskie (są zawsze lepiej uszyte) i takie wyższe - te dla myśliwych sa takie właśnie wyższe,. te do zwyczajnego trekkingu/ tzw. górskie kiepsko się nadają zazwyczaj - ale jakby wybrać takie ze skory licowej, bez dodatków żadnych typu materiał/plastik, to pewnie by dąły rade.  No i jak przemokną trzeba mieć druga parę - na zmianę, bo te pierwsze  muszą spokojnie wyschnąć

Link to comment
Share on other sites

Książka nie jest wznowieniem - informacja sprzed chwili z Multico. Czy pierwsze i jedyne jak na razie wydanie było w 2012 czy 12 lat temu, to już nieistotne moim zdaniem. "Nowoczesne szkolenie psów tropiących" Górnego było przedtem wydane w Multico dwukrotnie; różniło się tylko okładką. Zaawansowane tropienie - na obcych śladach wymaga zawsze wielu ciągle nowych pozorantów, na własnych - pozostawiania psa na czas układania i odleżenia śladu - Górny przeznaczył ten poradnik  dla pracujących z psami niejako zawodowo lub sportowo. Dlatego informacja o tym poradniku jest m.in. na stronie  Stowarzyszenia Cywilnych Zespołów Ratowniczych z Psami STORAT. 

O ile dobrze zrozumiałam problem Shnooreck, chciałaby łatwo dać zajęcie psom - rewir i zguba na wstecznym śladzie jest łatwiejsza i całkowicie realna bez obecności w terenie pozorantów.

Też o ile dobrze zrozumiałam Shnooreck, ona chce oduczyć pościgu i dać psom zajęcie, a nie wzmacniać  sygnalizację. Sarnę/zająca/kota można spotkać nie tylko w lesie, gdzie psa obowiązuje smycz; także przy polnych drogach i na ściezkach spacerowych, gdzie ludzie często puszczają luzem psy.   

Tyle ode mnie w tym temacie.

 

Link to comment
Share on other sites

Patmol wiem do czego zmierzasz, ale ja taką kompletna sierotą też nie jestem :) przed wzięciem psa biegałam - brałam udział w kilku zawodach co prawda tylko na 10 i 5 km, wyniki nie powalały, ale nie były tez dramatyczne. W każdym razie wiadomo było, ze pies bedzie biegał - na pewno, a nie tylko być może. Piesek Lisek jest z nami od marca -był w Górach Sowich, Izerach- również po czeskiej stronie, nad jeziorem 2 razy, pływał kajakiem (nie podobało mu się ;P). Od czasu wzięcia Łatki -czyli września- byliśmy na Ślęży i w Masywie Snieżnika. Regularnie zabieram je nad zalew - Łatce podoba się woda :) nad stawy, do lasu  i w nowe miejsca spacerowe. Niestety, ale 4h dziennie na spokojne chodzenie noga za noga to ja nie mam zwyczajnie czasu- oprocz opieki na sierściami (i koty i psy) mam normalne  życie-pracę, zaoczne studia. Psom zorganizowac czas wolałabym krócej, a intensywniej.

Link to comment
Share on other sites

Sowa- jesli jakies techniki wymagają użycia drugiej osoby to mój mąż przynajmniej raz w tygodniu się z nami wybiera. Oprócz tego psy ładnie czekają w komendzie siad+stój. Mogę wtedy odejść (no, sucz chyba dodatkowo przypięta jednak :(  ) i coś tam pochować w krzaczorach, pochodzić po łące itp. Jestem w temacie totalnym lajkonikiem - proszę ładnie o naprowadzenie :)

Link to comment
Share on other sites

Doskonale poradzisz sobie z dwoma psami na jednym spacerze, jeśli nauczysz rewiru i zguby. Wtedy jeden pies może pracowac - Ty czekasz z drugim - a ten drugi chce naśladować pierwszego, aż rwie się do roboty. Na śladach nie da się pracować jednocześnie z dwoma psami.  Jak się wybierzesz do Krakowa, zobaczysz jak można wspaniale uatrakcyjnić spacer psom, i sobie także. Książkę Górnego przeczytaj jasne, jeśli tylko dostaniesz, wiedzy nigdy dość.

Oczywiście na wspólnym spacerze możesz pozostawić męża z psami, gdy sama będziesz układać dwa ślady z przedmiotami na końcu, potem je kolejno z kolejnym psem rozwiązywać, ale psy będą czekać godzinę na pracę. Lub mąż z jednym psem ułoży ślad, a Ty z drugim będziesz rozwiązywać, ale zważywszy, że ślad, który ma psychicznie zmęczyć psa, nie powinien być zbyt świeży, to chyba nie najlepszy pomysł. Ale będąc z dwoma psami możesz zostawić je na chwilę odchodząc bodaj na 20 metrów, zostawić pod drzewem jeden liść wśród dziesiątków innych i posłać jednego psa by go znalazł, potem to samo zrobić z drugim psem. Możesz idąc gubić o kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt metrów przedmioty osobiste, nie zaczynając od kluczy od mieszkania ani karty kredytowej jasne,  a potem posyłać psy śladem wstecznym kolejno na poszukiwanie - w tym czasie, gdy jeden pies szuka, drugiego masz pod kontrolą. Dołóż ćwiczenia posłuszeństwa; możesz, wzmacniając koncentrację,  zostawiać psy o 20 metrów na siad czy waruj i przywoływać razem lub po kolei, zatrzymując po drodze inną komendą i tak dalej, i tak dalej -  starczy uruchomić wyobraźnię.

.

 

 

Link to comment
Share on other sites

Sowa w temacie rewiru znalazłam na yt jakieś niefajne przykłady- stoi facet,  a pies do niego podlatuje i go obszczekuje...to na pewno o to chodziło? A zgubione rzeczy/rękawiczka/czapka to już lepiej- będziemy ćwiczyć i zdawać raport :) A czemu akurat do Krakowa mam jechać? Ćwiczysz z swoimi psami tropienie na Plantach? ;P Blisko nie mam i czasu akurat tyle, co kot napłakał, ale ja ruchliwa jestem i kto, wie, może zabiorę zwierzaki - ale raczej nie w najbliższym czasie :(

Dziś miałam zjazd i moje sierściuchy były na 2 spacerach z mężem- jestem w ciężkim szoku- on z nimi ćwiczył posłuszeństwo, nosił smaczki w kieszeni- on pan "Nie lubię psów", "Jeden to o jednego za dużo, dwa to o dwa to za dużo" , "Koty są fajniejsze". Co prawda nie wszystko mu wyszło, ale i tak super, że mu się chciało (oficjalna wersja- nie dawały przez cały dzień spokoju i musiał je gdzieś zabrać by nie oszaleć). 

 

Spacerek wieczorny (prawie nocny...) ze mną- daleko nie zaszliśmy- aż na mój ulubiony, oświetlony wieczorem plac zabaw. 400 metrów kwadratowych, a ile radości :) Wprowadziłam komendę szukaj i skakanie przez huśtawkę- zajęło 10 minut i wszystko wiedziały, próbuję wprowadzić też zabawę jako nagrodę. Zwykle przypinam jednego i ćwiczę z tym "na wolności", po chwili zamiana. Generalnie małemu psu lepiej wszystko idzie niż suczy. Gdy chcę by robiły pewne komendy jednocześnie, na razie proste kombinacje: siad- siadają, nie zdążę powiedzieć leżeć- on już leży plackiem na trawie (bo wie co za chwile będzie), a ona się patrzy "no przecież siedzę, czego jeszcze chcecie?" i trzeba ją zachęcać do położenia sie. No ale nikt nie mówił, że z dwoma bedzie łatwo....Za to nauczyła sie wreszcie na dworze bawić (najmocniejszy pluszak stracił głowę, ale nic to) i odważniej podążać za smakołykiem w dłoni- otwiera sie dziewczyna i chetniej pracuje. Będą z niej tfu, tfu ludzie, choć mój mąż określił ją jako przedszkolaka, a jego jako licealistę :) 

 

Niemniej jednak taka godzina, bardzo fajna i intensywna praca  sprawiła, że moje psiaki wróciły do domu szczęśliwe i pełne chęci do dalszej pracy-wiec nie mogę powiedzieć, że zmęczone...Dobrze, że wiedzą, ze gryzak po spacerze/zabawie to sygnał do zakończenia i uspokojenia. 

Link to comment
Share on other sites

Cytat

no i można nauczyć psa, że las jest dostępny tylko na smyczy - i nie współczuć psu, bo nie ma czego; ale razem robić coś fajnego w lesie czyli wąchać, pies jest lepszy i można na tym skorzystać; lepiej czuje las -może się tą wiedzą podzielić, i psy sa chętne do współpracy z człowiekiem> psy maja ciekawe pomysły - np moja suka wybiera dobrze drzewa w lesie jak leje deszcz i trzeba przeczekać ; dużo wcześniej wie, że ktos się zbliża i jaki ma nastrój itd. I takie spacery z psem, gdy sie próbuje zrozumieć świat psa sa fajne i dla mnie i dla psa. Pies uwielbia pokazywać, byc potrzebny, wspołpracowac

i ja tez wykorzystuję swojego psa do wybierania drogi, w senie gdzie iść  jak nie ma drogi czy ścieżki, ale np jest śnieg czy błoto i nie wiem gdzie lepiej przejść (mniej się zapadnę np w sniegu) np w górach zimą  , wiosną jak wszędzie jest błoto po kostki. zawsze na tym dobrze wychodzę jak ide za nim. Kiedyś mi zima pokazywał, że ide za wolno i dlatego się zapadam w śniegu po kolana - i prawda; jak przyspieszyłam -było lepiej

Oooo to mi dodałaś otuchy, bo faktycznie  troche może bez sensu jej wspołczułam. I bardzo miło sie czyta o psich zdolnościach :) Zdalnie nie przekażą takich informacji w żaden sposób. a czasem wystarczy nie tylko patrzeć, ale i widzieć.

Link to comment
Share on other sites

18 godzin temu, shnooreck napisał:

Sowa w temacie rewiru znalazłam na yt jakieś niefajne przykłady- stoi facet,  a pies do niego podlatuje i go obszczekuje...to na pewno o to chodziło? A zgubione rzeczy/rękawiczka/czapka to już lepiej- będziemy ćwiczyć i zdawać raport :) A czemu akurat do Krakowa mam jechać? Ćwiczysz z swoimi psami tropienie na Plantach?

Opisujesz rewir za pozorantem; nie o to chodziło. Pies może rewirem przeszukiwać teren na zgubioną złotówką lub kluczami od mieszkania, może zgubę aportować albo warować przy niej. Rób to, co uważasz dla Was za lepsze - nikt tu Ci niczego nie narzuca, prosiłaś o sugestie, więc je otrzymałaś. Do Krakowa na pewno nie musisz jechać ani trenować na Plantach - mam nadzieję, że zrozumiałaś to tak jak było napisane -  jak grzecznościowe zakończenie sympatycznej rozmowy.   

Link to comment
Share on other sites

Jak byłam zbyt upierdliwa to przepraszam. Kraków mnie jako miejsce, gdzie miałabym sie czegoś dowiedzieć zaintrygowal :) Myślę, że temat może też kogoś zainteresować- w końcu uczymy się całe życie, a ja właśnie zrewidowałam swoje poglądy na temat spaceru. Psy teraz sporo węszą- zabawy węchowe w domu, spalenie miski i część ogródka jako wielka mata węchowa. Suni idzie bardzo ładnie- ma okazję pokazać, że jest w czymś lepsza od psa- po raz pierwszy. On nie umie sobie poradzić z dwoma pojemnikami z dziurą- w jednym jest jedzenie, drugi pusty, ma wskazać ten pełny :) . Ona radzi sobie błyskawicznie z 6, czytelnie się komunikuje przy tym. Dzięki temu nowemu spojrzeniu mamy okazję bardziej docenić ją - bo dotąd to on był zawsze prymusem. Ładnie sie skupia przy śladzie kiełbasianym, idzie jak brzytwa, czego nie można powiedzieć o psie, który sobie chodzi, krąży.... a na koniec muszę mu czasem coś dyskretnie podrzucić za trud poszukiwań, bo ja już sama nie wiem gdzie jest ten kawałek dla niego. Ślady mają max 10 m dla suki, dla psa dużo mniej :) kładę ślad gdy każde jest zajete czym innym, są przypięte albo kazałam im czekać- to chwilka, proste i idzie ekspresem. Jeszcze nie zrozumiały związku pomiędzy kierunkiem, z którego przyszłam, a kierunkiem tropu- to ułatwia mi zadanie. Trudniej jest wyegzekwować by szukało tylko jedno z nich  :) Nie lubią czekać przypięte gdy to drugie ma coś fajnego do roboty.  Teraz mam czas na takie zabawy dlatego szybko idzie, ale psiaki są zmęczone po dość długiej sesji-wcale nie 10 min i psy padnięte, warto wprowadzić sygnał końca zabawy.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...