Jump to content
Dogomania

Szansa na cud - komu podarować życie :(


Recommended Posts

4 godziny temu, iwna5702 napisał:

Czyszcząc wczoraj nadmiar poczty w moim mailu, natknęłam się na filmiki z moją ukochana, nieżyjącą Sonieczką.

Filmik jest sprzed dwóch lat, kiedy to byłyśmy weekendowo u Kasi. Tak mi brakuje mojej suni 😞

Zawsze ich brakuje..... Ile by czasu nie minęło, człowiek wciąż tęskni..... 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites


Witamy się w pierwszy dzień września. Trochę się u Nas dzieje i jednocześnie  nie dzieje się nic -

 U  Łatki  bez zmian a jeśli coś rusza, to w gorszą stronę- nic to niby dziwnego, jasne jest ,że nie będzie inaczej, ale tak ciężko się na to patrzy :( . To już tyle m-cy jak Łatka żyje we własnym świecie, tyle długich tygodni jak do łap nie dochodzi informacja, że były stworzone do tego, żeby nieść ją przez świat . Tyle chwil poskładanych w minuty , godziny, dni , kiedy nie jest świadoma tego co się dookoła dzieje, nie reaguje na głosy, na imie, na nic :( . Jedyne  jasne sygnały które jeszcze mózg wysyła , to tyle, że trzeba jeść i pić - jeszcze wie jak to się robi, chociaż trudno jej zagarniać samodzielnie jedzenie z miski, trzeba jej pomagać i karmić z ręki . Jeszcze się denerwuje jak zrobi siku - jest wtedy bardzo niespokojna, marudzi głośno, czasem wystarczy wymienić zmoczony koc i się uspokaja.

Rzadko się zdarza, ale czasem wpada w taki stan, jakby była nafaszerowana wiadrem psychotropów , mimo, że nic się pod względem rodzaju i ilości leków nie zmienia, śpi wtedy tak "nieprzytomnie " - sprawdzam wielokrotnie czy na pewno oddycha , a jeśli się już przebudza, to zupełnie jest odjechana - nieobecna psychicznie a fizycznie niczym szmaciana lalka - wpada w takie stany od czasu do czasu , trwają dobe , czasem odrobine dłuzej , pozostałe dni i noce upływają między nadmiernym pobudzeniem , marudzeniem i spaniem, przyczym w zdecydowanej ilości -marudzeniem, zwłaszcza podczas nieprzespanych nocy . 

8a09c09663ecc989gen.jpg

182722e5fbc07728gen.jpg


U Farelki bez zmian , wyniki kontrolne odrobinkę lepsze - podskoczyły czerwone krwinki , zachowuje się po staremu - gdybym nie wiedziała jak poważnie jest chora, to bym się nie domyśliła. Fara czwarty tydzień  leci na lekach - na razie jakoś to działa, do momentu aż przestanie... Ten jej guz to bomba zegarowa, wyjścia są dwa - mozna czekać aż wybuchnie a można spróbować rozbroić , póki Fara jest fizycznie w nienajgorszej formie i szanse na powodzenie operacji są na tą chwilę,  jakieś.  Co to własciwie za guz , czy operacyjny czy nie , czy podjęcie próby usunięnia przyniesie więcej szkody czy więcej pożytku - nie wiem, ale bardziej niż spróbować , boję się  nie spróbować , bo to by znaczyło bierne czekanie na śmierć. Wstępnie rozmawiałam z weterynarką o operacji, ewentualnym  przetoczeniu krwi , gdyby podczas jej trwania, coś było nie tak  - temat mamy otwarty, bo najpierw muszę uporać się z  długiem , który przez ostatnie  tygodnie leczenia , urósł w klinice odpowiednio do rozmiaru i wagi Fary ...

36a6c6f8c10e6a30gen.jpg


Jak wiecie z poprzednich postów, Kulka przechodziła kilkudniowe  niezidentyfikowane załamanie zdrowotne  -z tej okazji robiliśmy badania, w tym krew - wyniki wyszły piękne .

W przeciwieńswie do wyników Fareli , gdzie wszystkie parametry się czerwienią, u Kulki zielono :)

a026a231d314a684gen.jpg

- Korzystając z takiego stanu rzeczy, umówiłam Kulke na czyszczenie/usuwanie zębów - sprawa była mocno zaległa , miała być ogarnięta dawno, ale najpierw Kulka miała wyniki niewystarczająco dobre , potem pilniejsze były inne psy /choroby /wydatki . A teraz wyszło jak wyszło, świeże świetne wyniki , więc jak nie teraz to kiedy .... I tak wczoraj o 13ej Kulka pojechała do kliniki, uczynić swój uśmiech piękniejszym . O 17ej wyszła lżejsza i z paszczą pustszą o większość zębów - i to jedyna dobra wiadomość z ostatniego czasu.

  • Like 4
Link to comment
Share on other sites

W pojęciu Kulki nie ma czegoś takiego, jak "nie zmieszcze się" :)

d1548431f9fc0928gen.jpg

ed55514ca99fd35egen.jpg

I na koniec Amosik. Po ponad dwóch tygodniach bujania w obłokach, Amos sfrunął na ziemię  - skończyła się Lunkowa cieczka a wraz z nią odeszła  energia i moc ,która przez ten czas nie opuszczała go nawet na chwilę , tak jak i on nie opuszczał nawet na chwilę Lunki. Na ten radosny dla siebie , miniony czas, pan pies cofnął się fizycznie połowę życia do tyłu a po wszystkim wskoczył na stare tory i przeszedł na tryb mieszany , czyli  raz jest lepiej, raz gorzej a jeszcze innym całkiem byle jak . I tak właśnie jest  na zdjęciu poniżej - byle jak...

b74ee67aa500b0dagen.jpg

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

Dnia 31.08.2021 o 10:31, iwna5702 napisał:

Czyszcząc wczoraj nadmiar poczty w moim mailu, natknęłam się na filmiki z moją ukochana, nieżyjącą Sonieczką.

Filmik jest sprzed dwóch lat, kiedy to byłyśmy weekendowo u Kasi. Tak mi brakuje mojej suni 😞

Niestety, nie umiem tu załączyć tego filmu. U mnie jest on umieszczony w mojej poczcie mailowej gmail, ale nie w załącznikach, tylko na dysku. Ma chyba zbyt dużą wagę, żeby go gdzieś przesłać. 😞

Iwonka , Ty wiesz jak ja Cię doskonale rozumiem...

Nie da się opowiedzieć słowami , jak brakuje przeszłości i naszego starego zycia ... 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

U mnie od środy do dziś 3 dni zostały wyrwane z życiorysu, bylam na wyjezdzie firmowym.

Ciesze sie ze juz jestem w domu, musialam szukac opieki zastępczej dla moich futrzaków, które jak tylko mnie zobaczyly po powrocie, nie odstepuja mnie na krok  :).

na razie wiecej nie napiszę, bo jestem zmeczona podróżą i zaraz ide spać. Nie ma to jak w domu 🙂

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

No i znowu dopada mnie jesienna deprecha, jak pomyślę, ze przed nami pól roku ciemności i chłodów.

Od czasu do czasu patrzę na fb i tylko dobijają mnie posty o psiakach, które siedzą w mordowniach bez wolontariatu. Jeszcze przy słonecznej pogodzie, to jakoś da się to znieść, ale teraz czy zimą ? Siedzę i myślę, co one mają za życie, podłe żarcie i cztery ściany  oszcz..go boksu - 😞 czy dożyję czasów, kiedy takich miejsc wreszcie nie będzie 😞 !!!

 

 

Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, iwna5702 napisał:

czy dożyję czasów, kiedy takich miejsc wreszcie nie będzie 😞 !!!

 

Przygnębiające, ale chyba nie doczekamy takich czasów .... Nie wiem co musiałoby się stać, żeby nasza rzeczywistość aż tak się zmieniła .....

To bardzo boli, świadomość o cierpieniu i samotności psiaków w takich miejscach, przy jednoczesnej bezsilności i niemocy.... 

Dlatego tak się cieszymy z każdego psa który wyrwany ze schroniska trafia do DT a potem do adopcji. Pielęgnujemy te małe zwycięstwa, czekamy na zdjęcia i relacje z pobytu psiaka w nowym domu, cieszymy się czytając, radość jest ogromna. I za każdym razem powtarzam sobie - nie jest tak źle, temu się udało, uda się kolejnym, choć wiem że to marne pocieszenie, bo przewaga tych które się nie doczekają jest miażdżąca, ale mnie takie myślenie pomaga, pozwala przetrwać momenty smutku i beznadziei .....

Pomaga mi też czytanie wątków jak ten - bo świadomość że psie życiowe rozbitki, dla których los był dotychczas bardzo surowy, trafiają w takie miejsca jak u Kasi, czy u Ciebie jest bardzo, bardzo budująca ....  

Pozdrawiam :-))

  • Like 3
Link to comment
Share on other sites

Wczoraj czytałam w internecie o psach w Albanii, zreszta podobnie jest w Turcji.

Tam starają się te bezdomne, przynamniej w miastach szczepić i sterylizowac, puszczają  je potem wolno z kolczykiem w uchu. Jest to jakies wyjscie, te zwierzaki sa przynajmniej wolne, gorzej z zapewnieniem zywnosci. Tu albo dostana cos od turystow, albo szukaja po smietnikach.

To wszystko wina rządzących, w kazdym z tych krajów, gdzie jest taka wielka bezdomnosc zwierzat, ze nie potrafia , a raczej nie chca sobie z tym poradzić, ciagle dla nich ten temat nie istnieje 😞

 

 

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Zaległe, mocno spóźnione, wiadomości z zeszłej niedzieli -

Nie będzie o tych którzy są wśród Nas, tych, którzy bardziej lub mniej trzymając się  życia i z całych sił usiłują  BYĆ.  Ten post jest dla Mani i Alvina, bo chociaż fizycznie nie ma ich przy mnie, to z  pamięci nie wymarze i nie zatrze wspomnień, żaden czas . 

Jedziemy do nich...... 

f0f1f2dc6e8f233dgen.jpg

W zeszłym roku, wklejałam podobne zdjęcia -  niewiele się zmieniło, bo i cóż mogło się zmienić prócz wymienianych kwiatków i utrzymywania porządku. Manieczki na zeszłotrocznych zdjęciach jeszcze w tym miejscu nie było, dziś , prawie  9 m-cy od jej śmierci  , przypominamy Manie pierwszy raz.

4107badea19781aagen.jpg

0494c42db296d1b7gen.jpg

a4947641e57fbe79gen.jpg

e37e7a115446bc1agen.jpg


 

Link to comment
Share on other sites

Smutne to bardzo miejsce a najsmutniejsze wrażenie robią zaniedbane, grobiki , jakby niczyje, porzucone z czasem i w niepamięci . Chodzę pomiędzy nimi, oglądam wyblaknięte zdjęcia, miejsca pełne  przemokniętych, zmęczonych pluszowych miśków . Na jednych ktoś, kiedyś zostawił kwiatki i jakies ozdoby , które dawno zniszczył czas,  na innych leży samotny przewrócony znicz- być może kiedyś pozostawiony przez rodzinę, a może kogoś, komu tak jak mi, bardzo żal opuszczonego "Reksia".

9126e106214268ddgen.jpg

e845bc75fc896fdbgen.jpg

28726f914499259cgen.jpg


Na wielu grobikach nie widać nic, zarośnięte miejsce w którym jedynie wystająca wśród trawy tabliczka , świadczy o tym, że dla kogoś ten zwierzak musiał być kiedyś bardzo ważny.

2e81322c28e701abgen.jpg

ec1f05e2696d5093gen.jpg


Opłata za pochówek obowiązuje przez 3 lata, potem trzeba opłacać miejsce w którym zostawiliśmy naszego przyjaciela, inaczej przestanie istnieć.... Będąc u Alvina i Mani , widziałam takie miejsca - w pierwszych rzędach -w miejscu  grobików z najwcześniejszymiu datami,które pojawiły się tuż po powstaniu cmentarza , pojawiły się świeże "górki" i tabliczki z datami z bieżącego roku .... 

Link to comment
Share on other sites

A poza tym ? - poza tym po staremu , dni gorsze, dni lepsze, wizyty u weterynarza, kontrolne badania,  worki leków , zmienne samopoczucie Łatki, Farelki, Amosa -  każdy kolejny dzień to znak zapytania .


Amosowi mocno posypała się forma, ma coraz większe problemy z podnoszeniem się, od ponad tygodnia kupe robi wyłącznie pod siebie paplając w niej  cudownie , wszystko dookoła i siebie samego . Leki które pomagały, przestają pomagać, wchodzimy z kolejnymi i historia się powtarza. Doraźnie poza "zwykłymi" przeciwbólówkami, wspomagany był tramalem, teraz doraźnie to już za mało, pewnie z tramalem trzeba będzie się zaprzyjaźnić na dobre.


Łaciczka po kontrolnych badaniach,  sprzed tygodnia

6fb031dabc2d2603gen.jpg

ae8dbd7cfddb239fgen.jpg

Dla porównania, Łatka po badaniach sprzed kilku m-cy - zobaczcie jaka róznica w spojrzeniu i wyrazie całej Łatki :(

efbadff866a499d8gen.jpg

 

I jeszcze jedna "świeżynka" - Łatka "odjechana" lekami

a975595b8a7a7e4cgen.jpg


Limonko - przepraszam że tak późno piszę. Z całego serca dziękuję za piękną paczke. Kiedy przynosze karton do domu i stawiam na kanape, to psy już wiedzą że to coś  dla nich :) Pierwsza  przy kartonie pojawia się Pola i próbuje bronić  przed resztą ,dostępu do zawartości .
Cierpliwości w Polci niedostatek, bo poganiała mnie z otwarciem pudełka wylizując taśmy którymi był oklejony, a potem to już trzeba było jak najszybciej otworzyć worek z karmą i rozdawać chrupki zadowolonym głodomorom.

Dziękuję za leki , spadły mi tego dnia jak z nieba, bo Łatce akurat dzień wcześniej skończyła się melatonina a gababentyny zostały dwie kapsułki - dużo jej idzie, bo Łatka dostaje dziennie aż 4, dwie rano i dwie wieczorem .
Jeszcze raz wielkie dzięki , za WSZYSTKO , co znaleźliśmy w paczce :)

  • Like 1
  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Dnia 26.09.2021 o 21:30, katakka napisał:

Smutne to bardzo miejsce a najsmutniejsze wrażenie robią zaniedbane, grobiki , jakby niczyje, porzucone z czasem i w niepamięci

 

Dnia 26.09.2021 o 21:30, katakka napisał:

w miejscu  grobików z najwcześniejszymiu datami,które pojawiły się tuż po powstaniu cmentarza , pojawiły się świeże "górki" i tabliczki z datami z bieżącego roku .... 

Czas wszystko pokona, ta bolesna świadomość zaczyna do mnie docierać coraz bardziej, gdy patrzę na moich rodziców - do niedawna jeszcze tak młodych i energicznych, dziś po ciężkich chorobach, łykajacych leki .....

Tak samo gdy patrzę na nasze psiaki staruszki Dżekusia i Tosię, na których każdy upływający dzień zostawia widoczny ślad .... 

Zresztą, komu ja to mówię, masz to w zwielokrotnionej, hardcorowej wersji na co dzień .....

A te opuszczone grobki, to kolejny dowód na zwycięstwo czasu nad wszystkim - myślę że ludzi którzy pochowali tam swoich przyjaciół, też pokonał czas. Myślę że w większośći albo sami już odeszli, albo zaniemogli i nie mogą już dbać o miejsca spoczynku psiakow które kochali. Może w niektórych przypadkach opuszczone grobki to efekt zwykłego ,,zapomnienia" o zmarłym piesku, ale to też, w pewnym sensie zwycięstwo czasu - przecież jak to się mówi - życie toczy się dalej ....  

Co do żyjących - rzeczywiście widoczne są zmiany na zdjęciach Łatki, mniej w jej oczach życia, tego ,,światełka" , jakby się poddała, jakby mowiła ,,ale jestem zmęczona"  a jeszcze niedawno na zdjęciach widać było jaki z niej szatanek, były te łobuzerskie iskierki w oczach ....

Taki mnie jakiś smutny klimat złapał, chyba przez tę jesień.

Mam nadzieję, że psiakom jeszcze choć odrobinę się poprawi, wiem, cud się raczej nie zdarzy, ale życzę Wam jeszcze powrotu fajnych dni, takich jak niedawno miał Amos podczas cieczki Lunki, życzę choć trochę dobrego, świadomego czasu dla  Łatki, czy po prostu więcej czasu dla Farelki ...    

Trzymajcie się :-))

Link to comment
Share on other sites

12 godzin temu, iwna5702 napisał:

Limonko, tez sobie pomyślałam, że te opuszczone grobki, nie zawsze muszą 

świadczyć o zapomnieniu, może też tak być, że i ich opiekunów juz nie ma na świecie :(.

Ja tak właśnie to sobie tłumaczę - przecież nie można tak po prostu zapomnieć o przyjacielu ....

 

Link to comment
Share on other sites

11 godzin temu, rozi napisał:

Prawie wszystkie (dużo ich było) moje stworzenia były po śmierci utylizowane, bo za głęboka i za trwała była moja rozpacz, żeby jeszcze z jakimiś grobkami się motać i rozwlekać temat.

Myślę, że jest to bardzo indywidualna sprawa i pewnie ile osób nas tu jest , każdy odejście swojego zwierzaka po swojemu przeżywa .

Link to comment
Share on other sites

Ja jednak pozostanę przy swoim przekonaniu, że nie można - nie powinno się - zapomnieć o grobie psiego przyjaciela. Jeśli już ktoś zdecydował się na pochowanie go na psim cmentarzu, powinien dbać o to by pies nie stał się tam opuszczony, bezpański. To takie jakby ... porzucenie psiaka. Tak czuję i już .... 

Mieszkam teraz w bloku, jednak wszystkie nasze psy - te z mojego dzieciństwa, a także moje ,,dorosłe" i pies mojego męża którego adoptował kiedy jeszcze nie byliśmy małżeństwem, spoczywają w ogrodzie przy domu moich rodziców.  Nie są to wymyślne groby, nie mają tabliczek, ani pomników, tylko gładkie kamienie bez imienia, a mimo to wszyscy pamiętamy, gdzie który psiak jest pochowany. Na tych najstarszych leżą już następni ..... Nie zapalamy tam zniczy, ale spacerując po ogrodzie lubimy przystanąć w tym miejscu i powspominać .... Kiedy byłam dzieckiem rosły tam bzy, które posadził mój dziadek, gdy ze starości uschły, tato posadził w ich miejsce karłowate brzóski. To bardzo ładny zakątek ogrodu .... Taka oaza. 

Sąsiedzi robią od lat tak samo, nowi właściciele posesji sąsiadującej z nami z drugiej strony, też pochowali w ogrodzie swojego owczarka, ...

 Ludzie chcą (jeśli mają taką możliwość) mieć swich przyjaciół blisko, nawet jeśli - zwłaszcza na początku - te rany bolą ....   

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

  • 5 weeks later...
  • 2 weeks later...
Dnia 1.10.2021 o 13:47, limonka80 napisał:

Ja jednak pozostanę przy swoim przekonaniu, że nie można - nie powinno się - zapomnieć o grobie psiego przyjaciela. Jeśli już ktoś zdecydował się na pochowanie go na psim cmentarzu, powinien dbać o to by pies nie stał się tam opuszczony, bezpański. To takie jakby ... porzucenie psiaka. Tak czuję i już .... 

Mieszkam teraz w bloku, jednak wszystkie nasze psy - te z mojego dzieciństwa, a także moje ,,dorosłe" i pies mojego męża którego adoptował kiedy jeszcze nie byliśmy małżeństwem, spoczywają w ogrodzie przy domu moich rodziców.  Nie są to wymyślne groby, nie mają tabliczek, ani pomników, tylko gładkie kamienie bez imienia, a mimo to wszyscy pamiętamy, gdzie który psiak jest pochowany. Na tych najstarszych leżą już następni ..... Nie zapalamy tam zniczy, ale spacerując po ogrodzie lubimy przystanąć w tym miejscu i powspominać .... Kiedy byłam dzieckiem rosły tam bzy, które posadził mój dziadek, gdy ze starości uschły, tato posadził w ich miejsce karłowate brzóski. To bardzo ładny zakątek ogrodu .... Taka oaza. 

Sąsiedzi robią od lat tak samo, nowi właściciele posesji sąsiadującej z nami z drugiej strony, też pochowali w ogrodzie swojego owczarka, ...

 Ludzie chcą (jeśli mają taką możliwość) mieć swich przyjaciół blisko, nawet jeśli - zwłaszcza na początku - te rany bolą ....   

Myślę dokładnie to samo, co napisałaś Limonko

......długo mogłabym jeszcze pisać na ten temat.... , ale dziś będzie o piesełkach garść bieżących informacji 🙂

Link to comment
Share on other sites

Amos - niezmiennie "leci" na tramalu i chociaż już wielokrotnie wszyscy będący blisko niego i w temacie, widzieli go drepczącego po "tęczowym moście", on ciągle żyje , czasem lepiej mu idzie, czasem gorzej , ale za każdym razem kiedy wydawałoby się, że zaliczamy ostry zjazd w dół, on uruchamia jakieś magiczne rezerwy i wspina się z powrotem w górę. 

5c6e652062ab8707gen.jpg

5b4498594ae6eb7bgen.jpg


Kulka, Szyszka, Pola, Burton, Lunka a nawet Farelka - w formie bez zmian.
Matylda zaliczała gorsze momenty, trochę wizyt u weterynarzy, badań, prześwietleń , zmiany sterydów i dawek  - niedobrze z  płucami , zdarzają się wzmożone problemy z oddychaniem. Mam nadzieję, ze przed końcem roku uda mi się "pociągać" ją trochę po specjalistach, może ktoś wymyśli coś więcej , coś co jej pomoże skuteczniej .

No i gwiazda naszego wątku, przynajmniej w ostatnim czasie - Łaciczka 🙂
- Byliśmy z Łatką dwa tygodnie temu u neurologa - długo wyczekiwana wizyta, z jednej strony niby wiadomo było, ze niewiele pomoże, z drugiej, musiałam  mieć pewnosć, ze wszystko co robię, jest tym, co mogę zrobić dla Łatki. Na wizytę Łatka pojechała z Vesuvią (kotem) , którą w wieku 11 lat zaczęły męczyć ataki padaczki - neurolog niezwykle szczegółowa, odpowiada wyczerpująco na każde pytanie, pierwszy weterynarz u którego byłam, który sam z siebie mówi tak dużo . Jak za wizytę u specjalisty i jej długość - z  gabinetu wyszliśmy po 2,5 godzinie , koszt niewygórowany ( neurolog  Elżbieta Giza Wrocław - jakby ktoś potrzebował). Cóż mi z tego przyszło ? - między innymi pewność, że rehabilitacja w przypadku Łatki nic by nie zmieniła ( bo to mnie męczyło - że gdybym miała dostęp do specjalistycznych rehabilitacji, to Łatka mogłaby jeszcze stanąć na nóżki). Tymczasem możemy i powinniśmy robić to co robiliśmy do tej pory - masować, stawiać Łatke w pionie ,tak żeby czuła pod łapami różne rodzaje podłoża . Czemu akurat jej się to wszystko przydarzyło ? - nic mi nie wiadomo o urazie, który z czasem mógłby doprowadzić do takiego stanu, ale może wydarzyło się coś w jej wczesnym dzieciństwie, zanim do mnie trafiła...., kwestia genetyczna , metaboliczna - ? - nie ma odpowiedzi. Poraz kolejny usłyszałam, że to jak z ludźmi -zdarzają się przypadki, że kogoś w młodym , czasem bardzo młodym wieku , dopada alzheimer . Ciężko się z tym pogodzić. Ona Nas nie poznaje od dawna, niczego nie poznaje, pozostało jej poczucie bezpieczeństwa , czuje dotyk, ciepło, ręce które noszą, nawet jesli nie wie czyje , słyszy głosy których brzmienie jest jej bliskie, nawet jeśli nic nie rozumie . Można powiedzieć "warzywko" - pewnie można, ale trafiliśmy na bardzo ludzkiego lekarza, który nie tylko zobaczył psa z głębokimi znianami neurologicznymi , zobaczył oprócz tego Łatke ,  jednostkę, indywidualne życie , któremu nie sugeruje się ostatecznego wyjścia, ze względu na niepomyślne rokowanie . Według neurolog, póki Łatka wyniki ma  dobre (biorąc pod uwagę, że dzień w dzień dostaje wysokie dawki leków) i nie jest psem cierpiącym , ma zapewnioną stałą opiekę , nie ma jednoznacznych powodów dla których należałoby jej zakończyć życie.
Dostała antybiotyk ze względu na zaostrzenie zmian zapalnych w prawym przewodzie nosowym  - badanie endoskopowe zmian w nosie, stwierdzonych i zalecanych do rozważenia w wyniku MR , na tym etapie nie wskazane  ze względu na jej ogólny stan neurologiczny. Dodatkowo w zaleceniach - badanie kardiologiczne.


Zanim zrobiło się mokro i pusto na drzewach :

e74b8fed8f21d9cfgen.jpg

aa56abf4c2c1e002gen.jpg

bd791f882812a824gen.jpg


Łatka miała całe swoje zdrowe życie, fisia na punkcie jabłuszek, nie tak piłek czy czegoś co można rzucić i sie poturla, co jabłek. Za jabłuszko zagryzłaby wszystkich, którzy chcieli włączyć się do zabawy i gonić  za nim razem  z nią 🙂 . Stare jak świat jabłonie, pod którymi zbieraliśmy jej najukochańsze "zabawki" , resztkami sił stoją w ogrodzie do dziś , tylko Łatka już nie wie co to jest to jabłko 😞 . Myslałam, ze może coś w niej drgnie, że może na hasło "jabłuszko",  nastąpi jakiś przebłysk, choćby mikroskopijny, jeśli to miało dla niej takie ogromne znaczenie, ale nic się nie wydarzyło, zupełnie nic . Trudno nawet opisać, jak to boli .

- Agnieszko, jeśli to czytasz, wiesz o czym mówię.... - Agnieszka miała zostać 11 lat temu domem stałym Łatki. Łatka miała zaledwie pół roku jak ją zabraliśmy do siebie  z obrzydliwego podwórka ,od jeszcze obrzydliwszych ludzi , miała zostać z nami tylko na chwilę a Agnieszka była domem który odpowiedział na nasze ogłoszenie , najlepszym jaki mogliśmy sobie wymarzyć . Dzieliła Nas cała Polska , czasy były inne, więc i przedsięwzięcie wielkie, ale pojechalismy zawieźć Łatkę do jej nowego domu. Jako że Łatka miała tą swoją wielką pasje i koniecznie potrzebowała do szczęścia jabłuszek, co było jedną z najistotniejszych spraw podczas rozmów z przyszłym, niedoszłym domem ? - Czy  w ogrodzie są jabłuszka ? - były 🙂 , był super dom, ogród , w nim najcenniejsze z drzew  i ciepły, niezwykły człowiek do kompletu, ale sytuacja  potoczyła się niezgodnie z planem , Łatka przejechała z powrotem kilkaset kilometrów , dzięki czemu inna trójłapka, w tamtym czasie z bardzo złego schroniska i z zerowymi szansami na adopcje, została adoptowana, zamieszkała na Śląsku i wygrała życie. 

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...