Jump to content
Dogomania

Agresja lękowa


Joanienka

Recommended Posts

Jakie znacie metody przeciwdziałania agresji lękowej u psa? Zadaję to pytanie aby się upewnić, czy czegoś nie przeoczyłam. Mój pies przeszedł już szkolenie, teraz okazjonalnie widuje się też z behawiorystą. Szkoleniowiec stosował metodę mijania obiektu, który wzbudza strach w momencie gdy granica psa nie została przekroczona. Czyli, że widzę kobietę z wózkiem i zbliżam się do niej z psem tylko do momentu gdy zauważę pierwsze sygnały stresu u psa. Jak je zauważę, to kieruję psa w inną stronę. Wg szkoleniowca ta granica powinna się z czasem zmniejszać. Behwiorysta system ma podobny. Zbliżamy się do źródła lęku i przy granicy nerwów odciągam psa (zanim wybuchnie agresja) i nagradzam smakolem, że nie wybuchł. Czy są jeszcze inne metody?

Mój pies największy lęk ma przed innymi psami. Również przed wózkami, deskorolkami, autami, dziećmi. Czasem włącza mu się instynkt łowiecki i potrafi znienacka zaatakować szybko oddalającego się człowieka. Gdy człowiek stoi, chodzi powoli lub biegnie spokojnie pies nie reaguje nerwowo. Pies ma nieznaną przeszłość, ale nie był bity, ponieważ nie boi się nagłych ruchów, uniesionej ręki itp. Lepiej reaguje na obce psy, niż psy z najbliżej sąsiedzkiej okolicy, na które wydaje mi się, że szczeka i atakuje już nawykowo. Nawyk atakowania innych psów mógł wynieść ze schroniska. Psy w kojcach ujadały, a mój piesio panicznie się tego bał i w odpowiedzi atakował wszystko dookoła (np ręce osoby która go akurat wyprowadzała z kojca).

Metoda wykonywania poleceń typu równaj, siad itp działa mi tylko w sytuacjach mniejszych stresów czyli auto czy biegnący człowiek. Pies skupia się na mnie i mijamy zagrożenie. Nie do końca mnie taka metoda zadowala, bo niestety nie zawsze udaje mi się w porę zauważyć ewentualny powód stresu. A w przypadku największego strachu czyli innego psa, nie działa wcale. Reakcja mojego psa, na innego psa jest oględnie mówiąc - bardzo ostra, wręcz zajadła. Czyli jak już "wybuchnie", to jest nie do zatrzymania albo uspokojenia. Więcej ufam metodzie mojego behawiorysty ze smaczkami, być może po jakimś czasie zbudują się u niego dobre skojarzenia? Tylko nie wiem czy powinnam wycofywać się zanim zacznie warczeć, czy warczenie to już o krok za późno na cofnięcie się i nagrodę. Tego nie dopytałam...

Jakieś małe postępy widzę, ale to trwa koszmarnie długo, jestem bardzo zniechęcona i podłamana. Mam dużo utrudnień w ćwiczeniach w postaci piesków-orbitków, czyli takich małych szczekunów, które biegają puszczone luzem dookoła swoich pań i oszczekują mojego psa podbiegając i odbiegając. Nie mam szans się oddalać, bo taki orbitek nas wtedy goni. A Yoru ma kłopot nawet przy spokojnych psach, a przy szczekunach efekt wybuchu jego agresji murowany. Oczywiście wybuch niepohamowanej agresji kundlo-belga-ONka wygląda dość strasznie i nawet gdy Yoru winny nie jest to i tak ja zostaje zmieszana z błotem przez innych ludzi dookoła, a nie właścicielka "orbitka" która gdzieś zniknie po angielsku z daleka wołając pieseczka, co on ma i tak gdzieś ("Pusiu choć już bo tam jest niegrzeczny piesek!").

Metod z noszeniem piłek, szarpaków wykorzystać nie mogę. Pies nie może używać szarpaków niestety.

W domu jest psem idealnym. Czuje się tam bezpiecznie i nie stwarza żadnych kłopotów. Gdy jesteśmy poza domem na przestrzeni bez psów i ludzi też jest super. Zawsze przybiega na komendę "do mnie", nie jest psem uciekającym, lubi wykonywać polecenia, sztuczki. Po prostu ten lęk przed innymi psami jest bardzo głeboko zakorzeniony, tak głęboko, że nawet mimo naszej ogromnej więzi, którą stworzyliśmy przez ten rok od adopcji i mimo jego owczarkowej duszy, to w momencie pojawienia się strachu, ten strach przeważa nad jego zaufaniem do mnie. To dla mnie dołujące, ale chcę o niego walczyć, bardzo kocham tego psa. Tylko boję się że nam jego życia nie starczy tak długo ta nauka trwa. To starszawy piesek. Chcę go uczyć póki ma na to siły i póki mu zdrowie pozwala.

Czasem mamy fajne spacery z sukcesami. Zaliczam wtedy je jako krok do przodu. A potem przychodzą porażki czyli dwa kroki do tyłu. Mimo moich chęci mam wrażenie że się cofamy...

Link to comment
Share on other sites

I z góry przepraszam właścicieli małych psów, po prostu mam z nimi złe doświadczenia, a w blokowisku małe psy stanowią większość. A niektórym się wydaje, że jak mały to może sobie biegać bez smyczy. Tylko gdybym ja puściła Yora bez smyczy i by sobie tak biegał i oszczekiwał, to zaraz bym miała na głowie policję, bo by go migiem odłowili..... Dodam, że mój pies nie jest agresywny w stosunku do innych zwierząt. Kota czy świnkę powącha i tyle.

Link to comment
Share on other sites

Zobacz sobie ten filmik, może to byłaby dobra metoda.

 

Ja, w podobny sposób wyeliminowałam szczekanie u bardzo głośnego psa (szczekanie przy najmniejszym dźwięku, w nocy nieraz po 10 razy wstawania przez szczekającego psa). Podobnie jak w filmie, jak pies szczekał chwaliłam i mówiłam, że ja to sprawdzę. Wszystko poza izolowaniem, bo mojego psa nie da się nigdzie zamknąć, poza tym nie zrobiłabym tego.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...
Dnia 15.07.2019 o 12:02, Joanienka napisał:

Jakie znacie metody przeciwdziałania agresji lękowej u psa? Zadaję to pytanie aby się upewnić, czy czegoś nie przeoczyłam. Mój pies przeszedł już szkolenie, teraz okazjonalnie widuje się też z behawiorystą. Szkoleniowiec stosował metodę mijania obiektu, który wzbudza strach w momencie gdy granica psa nie została przekroczona. Czyli, że widzę kobietę z wózkiem i zbliżam się do niej z psem tylko do momentu gdy zauważę pierwsze sygnały stresu u psa. Jak je zauważę, to kieruję psa w inną stronę. Wg szkoleniowca ta granica powinna się z czasem zmniejszać. Behwiorysta system ma podobny. Zbliżamy się do źródła lęku i przy granicy nerwów odciągam psa (zanim wybuchnie agresja) i nagradzam smakolem, że nie wybuchł. Czy są jeszcze inne metody?

Mój pies największy lęk ma przed innymi psami. Również przed wózkami, deskorolkami, autami, dziećmi. Czasem włącza mu się instynkt łowiecki i potrafi znienacka zaatakować szybko oddalającego się człowieka. Gdy człowiek stoi, chodzi powoli lub biegnie spokojnie pies nie reaguje nerwowo. Pies ma nieznaną przeszłość, ale nie był bity, ponieważ nie boi się nagłych ruchów, uniesionej ręki itp. Lepiej reaguje na obce psy, niż psy z najbliżej sąsiedzkiej okolicy, na które wydaje mi się, że szczeka i atakuje już nawykowo. Nawyk atakowania innych psów mógł wynieść ze schroniska. Psy w kojcach ujadały, a mój piesio panicznie się tego bał i w odpowiedzi atakował wszystko dookoła (np ręce osoby która go akurat wyprowadzała z kojca).

Metoda wykonywania poleceń typu równaj, siad itp działa mi tylko w sytuacjach mniejszych stresów czyli auto czy biegnący człowiek. Pies skupia się na mnie i mijamy zagrożenie. Nie do końca mnie taka metoda zadowala, bo niestety nie zawsze udaje mi się w porę zauważyć ewentualny powód stresu. A w przypadku największego strachu czyli innego psa, nie działa wcale. Reakcja mojego psa, na innego psa jest oględnie mówiąc - bardzo ostra, wręcz zajadła. Czyli jak już "wybuchnie", to jest nie do zatrzymania albo uspokojenia. Więcej ufam metodzie mojego behawiorysty ze smaczkami, być może po jakimś czasie zbudują się u niego dobre skojarzenia? Tylko nie wiem czy powinnam wycofywać się zanim zacznie warczeć, czy warczenie to już o krok za późno na cofnięcie się i nagrodę. Tego nie dopytałam...

Jakieś małe postępy widzę, ale to trwa koszmarnie długo, jestem bardzo zniechęcona i podłamana. Mam dużo utrudnień w ćwiczeniach w postaci piesków-orbitków, czyli takich małych szczekunów, które biegają puszczone luzem dookoła swoich pań i oszczekują mojego psa podbiegając i odbiegając. Nie mam szans się oddalać, bo taki orbitek nas wtedy goni. A Yoru ma kłopot nawet przy spokojnych psach, a przy szczekunach efekt wybuchu jego agresji murowany. Oczywiście wybuch niepohamowanej agresji kundlo-belga-ONka wygląda dość strasznie i nawet gdy Yoru winny nie jest to i tak ja zostaje zmieszana z błotem przez innych ludzi dookoła, a nie właścicielka "orbitka" która gdzieś zniknie po angielsku z daleka wołając pieseczka, co on ma i tak gdzieś ("Pusiu choć już bo tam jest niegrzeczny piesek!").

Metod z noszeniem piłek, szarpaków wykorzystać nie mogę. Pies nie może używać szarpaków niestety.

W domu jest psem idealnym. Czuje się tam bezpiecznie i nie stwarza żadnych kłopotów. Gdy jesteśmy poza domem na przestrzeni bez psów i ludzi też jest super. Zawsze przybiega na komendę "do mnie", nie jest psem uciekającym, lubi wykonywać polecenia, sztuczki. Po prostu ten lęk przed innymi psami jest bardzo głeboko zakorzeniony, tak głęboko, że nawet mimo naszej ogromnej więzi, którą stworzyliśmy przez ten rok od adopcji i mimo jego owczarkowej duszy, to w momencie pojawienia się strachu, ten strach przeważa nad jego zaufaniem do mnie. To dla mnie dołujące, ale chcę o niego walczyć, bardzo kocham tego psa. Tylko boję się że nam jego życia nie starczy tak długo ta nauka trwa. To starszawy piesek. Chcę go uczyć póki ma na to siły i póki mu zdrowie pozwala.

Czasem mamy fajne spacery z sukcesami. Zaliczam wtedy je jako krok do przodu. A potem przychodzą porażki czyli dwa kroki do tyłu. Mimo moich chęci mam wrażenie że się cofamy...

mam dwie suki, po ok 20 kg, jedną tchórzliwą -i jak sie wystraszy to ma właśnie odruch  robienia zadymy - czyli szczekania i wyrywania się --wygląda jak likaon/hiena i ma bardzo donośny głos i duże zęby, więc wygląda nieciekawie  - mam ją opanowaną, ale wiem ze lepiej być czujnym przy takich podbiegających  pieskach luzem

pewnie nie ma porównania z twoim psem,  bo mam ją dawno i własciwie obecnie sprawa jest rozwiązana, ale chciałam tylko napisać -że u mnie najlepiej działało, i dalej działa jak jest powtarzalność sytuacji stresowej plus sukces, i tak 100 razy. 

Czyli np jest pies na balkonie który ujada jak głupi z tego balkonu zawsze jak tam jest, i za pierwszym razem moja suka się rzuca do przodu/na smyczy -ona się w mgnieniu oka nakręca,  ale reaguje dośc szybko  na siad - wiec potem siada, ale jest wzburzona

wiec potem na kazdym spacerze idę koło tego balkonu i za kazdym razem  to wzburzenie jest mniejsze, az w końcu, za którymś razem -suka tylko siada i patzry na mnie czy dobrze/ załapała, że pies z balkonu jest niegroźny. A Pies zawsze ujada i skacze jak jest na balkonie. Za siadanie pod balkonem i zostanie chilę na siad- dostaje smaczka. jest bardzo łakoma.

A do pobiegajacych psów zaczęłam gadać, o ile są  przyjaźnie nastawione, i wtedy czasem moje suki chca się przywitać i sie witają, ; albo tupać na nieprzyjazne/ale niegroźne, albo na takie namolne, z którymi moje suki nie chcą się witac  Takie małe niewychowane podbiegacze często czują respekt przed człowiekiem,   i w sumie chodzi o to, co jest trudne przy takim ostro reagujacym psie jak Twój, zeby pies załapał, że te podbiegacze -to problem człowieka, a nie psa. Moje druga suka, jest bardzo spokojna, ale nie lubi podbiegaczay - i zawsze najpierw chwile czeka, żebym ja zareagowała, ale jak nic nie robię/ albo jestem nieskuteczna to wtedy uważa, ze w takim razie sama musi zareagować.Wiec sie staram reagować zawsze i skutecznie Nawet jak leci do nas groźnie wyglądający pies to jest gotowa ustąpić mi miejsca, w takich sytuacjach każe jej stać za mną, ale pod warunkiem, że widzi, że ja sobie radzę z sytuacją. Najczęściej wystarczy tupnąć i powiedzieć twardym głosem "do domu", i sie nie bać oczywiscie podbiegającego psa ani nie denerwować. Nawet duże miksy w typie onkow szarżujące na psa na smyczy odpuszczają kiedy psa zasłoni człowiek, który jest zawsze wyższy od psa i mówi im "do domu" . 

 

 

Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, Patmol napisał:

mam dwie suki, po ok 20 kg, jedną tchórzliwą -i jak sie wystraszy to ma właśnie odruch  robienia zadymy - czyli szczekania i wyrywania się --wygląda jak likaon/hiena i ma bardzo donośny głos i duże zęby, więc wygląda nieciekawie  - mam ją opanowaną, ale wiem ze lepiej być czujnym przy takich podbiegających  pieskach luzem

pewnie nie ma porównania z twoim psem,  bo mam ją dawno i własciwie obecnie sprawa jest rozwiązana, ale chciałam tylko napisać -że u mnie najlepiej działało, i dalej działa jak jest powtarzalność sytuacji stresowej plus sukces, i tak 100 razy. 

Czyli np jest pies na balkonie który ujada jak głupi z tego balkonu zawsze jak tam jest, i za pierwszym razem moja suka się rzuca do przodu/na smyczy -ona się w mgnieniu oka nakręca,  ale reaguje dośc szybko  na siad - wiec potem siada, ale jest wzburzona

wiec potem na kazdym spacerze idę koło tego balkonu i za kazdym razem  to wzburzenie jest mniejsze, az w końcu, za którymś razem -suka tylko siada i patzry na mnie czy dobrze/ załapała, że pies z balkonu jest niegroźny. A Pies zawsze ujada i skacze jak jest na balkonie. Za siadanie pod balkonem i zostanie chilę na siad- dostaje smaczka. jest bardzo łakoma.

A do pobiegajacych psów zaczęłam gadać, o ile są  przyjaźnie nastawione, i wtedy czasem moje suki chca się przywitać i sie witają, ; albo tupać na nieprzyjazne/ale niegroźne, albo na takie namolne, z którymi moje suki nie chcą się witac  Takie małe niewychowane podbiegacze często czują respekt przed człowiekiem,   i w sumie chodzi o to, co jest trudne przy takim ostro reagujacym psie jak Twój, zeby pies załapał, że te podbiegacze -to problem człowieka, a nie psa. Moje druga suka, jest bardzo spokojna, ale nie lubi podbiegaczay - i zawsze najpierw chwile czeka, żebym ja zareagowała, ale jak nic nie robię/ albo jestem nieskuteczna to wtedy uważa, ze w takim razie sama musi zareagować.Wiec sie staram reagować zawsze i skutecznie Nawet jak leci do nas groźnie wyglądający pies to jest gotowa ustąpić mi miejsca, w takich sytuacjach każe jej stać za mną, ale pod warunkiem, że widzi, że ja sobie radzę z sytuacją. Najczęściej wystarczy tupnąć i powiedzieć twardym głosem "do domu", i sie nie bać oczywiscie podbiegającego psa ani nie denerwować. Nawet duże miksy w typie onkow szarżujące na psa na smyczy odpuszczają kiedy psa zasłoni człowiek, który jest zawsze wyższy od psa i mówi im "do domu" . 

 

 

Dziękuję za podpowiedzi. Metodę pozytywnych skojarzeń stosuję, chyba jedyna słuszna, mimo długiego trwania nauki. O tym, aby nakrzyczeć na podbiegacza nawet nie pomyślałam :) muszę spróbować. A pytanie mam odnośnie balkonu (akurat też mam takiego ujadacza na parterze w bloku obok) - czy nagrodzić smaczkiem tylko w przypadku całkowitego braku reakcji i wykonanie komendy siad czy gdy nastroszy uszy, zacznie warczeć, ale później siądzie to też nagrodzić? Samo warczenie dla mnie jest pozytywne, bo pies mówi o swoim zdenerwowaniu, tak to odbieram. U Yoru jest to cenna nowa umiejętność, bo kiedyś nie warczał tylko od razu rzucał się z zębami. Zauważyłam też, że gorzej nam idzie w kagańcu. Pies nie chce nawet nagród, a jak nie chce nagród, to jak go czegoś uczyć... Podejmuje ryzyko i zdejmuje mu teraz kaganiec w czasie spaceru. Muszę bardziej uważać, ale i pies jest chyba bardziej wyluzowany, zadowolony, a przez to "grzeczniejszy".

Link to comment
Share on other sites

Dnia 17.07.2019 o 21:23, al'akir napisał:

Zobacz sobie ten filmik, może to byłaby dobra metoda.

 

Ja, w podobny sposób wyeliminowałam szczekanie u bardzo głośnego psa (szczekanie przy najmniejszym dźwięku, w nocy nieraz po 10 razy wstawania przez szczekającego psa). Podobnie jak w filmie, jak pies szczekał chwaliłam i mówiłam, że ja to sprawdzę. Wszystko poza izolowaniem, bo mojego psa nie da się nigdzie zamknąć, poza tym nie zrobiłabym tego.

Tak właśnie robię, oddalam się od zagrożeń. Ale albo mój pies jest już za stary na taką naukę, albo złe skojarzenia ma tak zakodowane, że musi to bardzo długa trwać zanim zadziała. Na filmiku jest młodziutki pies, łatwy w kierowaniu. Mi jest też fizycznie niezbyt łatwo, Yoru jest ciężki, słabo ruchliwy, idzie jak taran, nie potrafię tak ot jak ten pan z filmu zmienić jego kierunku ruchu, a jak nie zrobię tego szybko - to jest za późno i następuje wybuch. I to nawet nie to, że pies nie chce, bo on ładnie chodzi na komendę równaj (chód, bieg, chód, zatrzymanie, zmienianie tempa) ale kiepsko nam wychodzą zakręty, ma to związek z jego padaczką, może uszkodzeniami mózgu oraz przyjmowaniem luminalu i bromku. Jego sprawność fizyczna jest bardzo obniżona. Np łatwiej mu skręcać w prawo, obracać się w prawo, w lewo bardzo źle, czasem w pół ruchu zapomina co miał zrobić... Wiem, wiem. Marudzę. Ale nauczenie czegoś zdrowego szczeniaka, to zasadniczo nie jest zbyt duży kłopot.

Link to comment
Share on other sites

17 godzin temu, Joanienka napisał:

. A pytanie mam odnośnie balkonu (akurat też mam takiego ujadacza na parterze w bloku obok) - czy nagrodzić smaczkiem tylko w przypadku całkowitego braku reakcji i wykonanie komendy siad czy gdy nastroszy uszy, zacznie warczeć, ale później siądzie to też nagrodzić? Samo warczenie dla mnie jest pozytywne, bo pies mówi o swoim zdenerwowaniu, tak to odbieram. U Yoru jest to cenna nowa umiejętność, bo kiedyś nie warczał tylko od razu rzucał się z zębami.

U mnie jest tak -przykłądowo- idę ze Sweetie (czyli z moja suką)  ładnie na smyczy - nagle pies na balkonie zaczyna ujadać, i odstawia przedstawienie

Sweetie się napina, wyszczerza zęby, bulgot na pysku, szczeka/warczy itd

ja staję, i mówię siad ( staram sie powiedzieć raz siad, spokojnie i nie krzyczeć, ale poniewaz ona szczeka i sie napina - to np trochę schylam głowę i mowie jej tak bliżej ucha,  żeby mnie usłyszała i czasem ją przytrzymuję za szelki. na moment, bo to powoduje, że się odwróci na moment)

Sweetie sie ogląda na mnie i siada ( jak się już ogląda na mnie to sukces, znaczy cos tam do niej dociera, jak się nie ogląda - no to staram sie najpierw zwrócić na siebie jej uwagę, i wtedy dopiero mowie siad - )

jak siada -to przestaje szczekać, no bo patrzy na mnie i liczy na smaczka, i ciężko jest jej szczekać agresywnie siedząc i patrząc na mnie

chwilę w tym siad zostaje ( bo moje siad znaczy -usiądź i siedź, dopóki nie powiem, że koniec siedzenia),  tamten pies na balkonie szczeka dalej i robi przedstawienie, a ja chwalę Sweetie, że tak grzecznie siedzi

chwalę ją np dobrze/mądry pies,  ona sie cieszy

potem zwalniam z siedzenia takim słowem zwalniającym, ja mowie yes , idaje smaczka w tym samym momencie - na poczatku za kazdym razem przy tym balkonie, potem tylko co którys raz;

a po zwolnieniu z siedzenia, i ewentualnym smaczku, idziemy dalej

 i wtedy Sweetie najczęściej wstaje i patrzy na zmianę na mnie i na balkon i jest taka zdezorientowana ( nie wie czy szczekać, czy może lepiej jeszcze raz usiąść)

i wtedy mówię idziemy, no i idziemy , i znowu ją chwalę/bez smaczka dobry pies/

i po iluś razach to sama Sweetie wypatruje tego psa na balkonie, i jak psa widać/ szczeka i wariuje na balkonie - -to moja Sweetie  zadowolona  od razu siada, i czeka na smaczka;

jak ostatnio go nie było - to była zmartwiona, wpatrywała sie w balkon z nadzieją,że będzie pies, ona usiądzie i będzie nagroda

 

czyli w moim przypadku jest taki schemat

jest bodziec - pies warczy, szczeka, napina się

ja wydaje komendę , najczesciej siad

pies siada/ no i automatycznie przestaje szczekać/warczeć/

pies jest chwalony, bo wykonał polecenie, i czasem dostaje smaczka -przy trudniejszych sytuacjach, aklbo co jakis czas

tamto zagrożenie przemija/ traci na wartości dla psa-  szczególnie przy powtórzeniach

 

przy czym to siad na spacerze pies robi wiele razy, w rożnych sytuacjach, wchodzi mu to odruch, zawsze jest pochwała, czasem smak

100 razy jest siad w łatwej sytuacji, a raz wychodzi taka trudna

i na słowo siad -pies odruchowo patrzy na mnie i siada

 

 

a druga sytuacja jest taka przy mijankach -czyli idziemy, a naprzeciw nas idzie na smyczy pies i ujada/ warczy/ skacze/ odstawia przedstawienie -ale jest na smyczy, czy nie podejdzie na pewno

ta sytuację mam przećwiczoną i po prostu mówię do psa - "pysk do przodu"

trochę długa komenda, ale tak samo wyszło, chodzi o to, ze nie ma zagrożenia żadnego, pies ma iśc do przodu z zamkniętym pyskiem, i patrzec do przodu. nie rozglądać się

pochwała jest od razu, jak tak idzie - mądry pies/ bardzo dobrze

smak ewentualny 20-30 metrów  za mijanym psem - wtedy sie zatrzymuję, wylewnie chwale psa i ewentualnie smak

jak miniemy psa w takich warunkach, że drugi pies szaleje/warczy/jest grozny, a ja powiem pysk do przodu do mojego, i potem sie nie zatrzymam - to sam pies się zatrzymuje 20 metrów po mijance i czeka na dodatkow  pochwały

gdyby na widok mijanego psa na smyczy  warczał szczekał /tak było na poczatku/ ale potem na moje polecenie" pysk do przodu" dał pysk do przodu -(z pyskiem do przodu bardzo trudno jest szczekać na mijanego psa, bo się go nie widzi -psu na tej komendzie nie wolno sie rozglądać)

to uznałabym, ze wykonał moje polecenie  i dostałby pochwała, a te 30 metrów dalej smaka

po minięciu psa tez nie wolno się oglądać i go oszczekać z tyłu, ale można się obejrzeć i nawet, jak mnie to akurat nie przeszkadza,  usiać i sie pogapić na tamtego psa w spokoju

 

teraz moje psy mają to przećwiczone, czasem chodzę z dwoma,  i jak naprzeciw idzie jakiś taki szalejacy pies na smyczy to łypia na mnie okiem, a potem same dają pysk do przodu, i idą krokiem defiladowym, bez oglądania się na boki  i oczekują pochwał;  a tamten pies dwoi się i troi -a one nawet nie spojrzą na niego / jakby głuche  były

ale czasem się nie uda - nie jest tak, ze zawsze sie udaje;  czasem pies ma gorszy dzień, albo ja , albo ten ujadający ze smyczy obcy pies jest wyjątkowo skuteczny

ale zaczynałam od odwracania uwagi od tamtego, wkurzającego psa, i zwracania jej uwagi  na mnie -  tej tchórzliwej mojej suki, łatwo sie nakręcającej , , to kazałam patrzeć na początku na siebie, na twarz - mówiłam "patrz na mnie"  komenda za długa, ale dobrze mi się mówiło, i nachylałam sie tak, żeby jej zasłonić sobą widok na tamtego psa, ale z rozmysłem - żeby mi nie odgryzła nosa - i jak popatrzyła na mnie -pochwała, ewentualnie smak, a tamten pies w tym czasie  przeszedł

 tak stawałam, żeby trudno jej było nie popatrzeć -i szybko załapała, ze popatrzy na mnie -to będzie pochwała, ewentualnie smak, a zagrożenie samo przeminie

 

warczenie psa na coś traktuje jako informację, że pies odbiera to coś jako zagrożenie; czasem nawet bym na to nie wpadła, ze tak odbierze, i tym warczenim informuje mnie o tym

a ja wtedy komendą informują go co ja na to; np mówię na warczenie psa na coś "w porządku, idziemy" co znaczy, ze nie uważam w ogóle zagrożenia za groźne; i wtedy Sweetie zerka na mnie, pysk do przodu i idzie -no bo skoro tak uważam

ale czasem się nie udaje, wiadomo , ale się dązy do ideału  -Sweetie sie boi bardzo wielu rzeczy - czasem warczy na reklamówkę na drodze/ jak jest z nami drugi pies -to czasem ten  drugi pies ją obśmieje za takie warczenie na byle co, albo i ofuka jak warczy na głupoty

 

masz kaganiec fizjologiczny?

 

Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, Patmol napisał:

U mnie jest tak -przykłądowo- idę ze Sweetie (czyli z moja suką)  ładnie na smyczy - nagle pies na balkonie zaczyna ujadać, i odstawia przedstawienie

Sweetie się napina, wyszczerza zęby, bulgot na pysku, szczeka/warczy itd

ja staję, i mówię siad ( staram sie powiedzieć raz siad, spokojnie i nie krzyczeć, ale poniewaz ona szczeka i sie napina - to np trochę schylam głowę i mowie jej tak bliżej ucha,  żeby mnie usłyszała i czasem ją przytrzymuję za szelki. na moment, bo to powoduje, że się odwróci na moment)

Sweetie sie ogląda na mnie i siada ( jak się już ogląda na mnie to sukces, znaczy cos tam do niej dociera, jak się nie ogląda - no to staram sie najpierw zwrócić na siebie jej uwagę, i wtedy dopiero mowie siad - )

jak siada -to przestaje szczekać, no bo patrzy na mnie i liczy na smaczka, i ciężko jest jej szczekać agresywnie siedząc i patrząc na mnie

chwilę w tym siad zostaje ( bo moje siad znaczy -usiądź i siedź, dopóki nie powiem, że koniec siedzenia),  tamten pies na balkonie szczeka dalej i robi przedstawienie, a ja chwalę Sweetie, że tak grzecznie siedzi

chwalę ją np dobrze/mądry pies,  ona sie cieszy

potem zwalniam z siedzenia takim słowem zwalniającym, ja mowie yes , idaje smaczka w tym samym momencie - na poczatku za kazdym razem przy tym balkonie, potem tylko co którys raz;

a po zwolnieniu z siedzenia, i ewentualnym smaczku, idziemy dalej

 i wtedy Sweetie najczęściej wstaje i patrzy na zmianę na mnie i na balkon i jest taka zdezorientowana ( nie wie czy szczekać, czy może lepiej jeszcze raz usiąść)

i wtedy mówię idziemy, no i idziemy , i znowu ją chwalę/bez smaczka dobry pies/

i po iluś razach to sama Sweetie wypatruje tego psa na balkonie, i jak psa widać/ szczeka i wariuje na balkonie - -to moja Sweetie  zadowolona  od razu siada, i czeka na smaczka;

jak ostatnio go nie było - to była zmartwiona, wpatrywała sie w balkon z nadzieją,że będzie pies, ona usiądzie i będzie nagroda

 

czyli w moim przypadku jest taki schemat

jest bodziec - pies warczy, szczeka, napina się

ja wydaje komendę , najczesciej siad

pies siada/ no i automatycznie przestaje szczekać/warczeć/

pies jest chwalony, bo wykonał polecenie, i czasem dostaje smaczka -przy trudniejszych sytuacjach, aklbo co jakis czas

tamto zagrożenie przemija/ traci na wartości dla psa-  szczególnie przy powtórzeniach

 

przy czym to siad na spacerze pies robi wiele razy, w rożnych sytuacjach, wchodzi mu to odruch, zawsze jest pochwała, czasem smak

100 razy jest siad w łatwej sytuacji, a raz wychodzi taka trudna

i na słowo siad -pies odruchowo patrzy na mnie i siada

 

 

a druga sytuacja jest taka przy mijankach -czyli idziemy, a naprzeciw nas idzie na smyczy pies i ujada/ warczy/ skacze/ odstawia przedstawienie -ale jest na smyczy, czy nie podejdzie na pewno

ta sytuację mam przećwiczoną i po prostu mówię do psa - "pysk do przodu"

trochę długa komenda, ale tak samo wyszło, chodzi o to, ze nie ma zagrożenia żadnego, pies ma iśc do przodu z zamkniętym pyskiem, i patrzec do przodu. nie rozglądać się

pochwała jest od razu, jak tak idzie - mądry pies/ bardzo dobrze

smak ewentualny 20-30 metrów  za mijanym psem - wtedy sie zatrzymuję, wylewnie chwale psa i ewentualnie smak

jak miniemy psa w takich warunkach, że drugi pies szaleje/warczy/jest grozny, a ja powiem pysk do przodu do mojego, i potem sie nie zatrzymam - to sam pies się zatrzymuje 20 metrów po mijance i czeka na dodatkow  pochwały

gdyby na widok mijanego psa na smyczy  warczał szczekał /tak było na poczatku/ ale potem na moje polecenie" pysk do przodu" dał pysk do przodu -(z pyskiem do przodu bardzo trudno jest szczekać na mijanego psa, bo się go nie widzi -psu na tej komendzie nie wolno sie rozglądać)

to uznałabym, ze wykonał moje polecenie  i dostałby pochwała, a te 30 metrów dalej smaka

po minięciu psa tez nie wolno się oglądać i go oszczekać z tyłu, ale można się obejrzeć i nawet, jak mnie to akurat nie przeszkadza,  usiać i sie pogapić na tamtego psa w spokoju

 

teraz moje psy mają to przećwiczone, czasem chodzę z dwoma,  i jak naprzeciw idzie jakiś taki szalejacy pies na smyczy to łypia na mnie okiem, a potem same dają pysk do przodu, i idą krokiem defiladowym, bez oglądania się na boki  i oczekują pochwał;  a tamten pies dwoi się i troi -a one nawet nie spojrzą na niego / jakby głuche  były

ale czasem się nie uda - nie jest tak, ze zawsze sie udaje;  czasem pies ma gorszy dzień, albo ja , albo ten ujadający ze smyczy obcy pies jest wyjątkowo skuteczny

ale zaczynałam od odwracania uwagi od tamtego, wkurzającego psa, i zwracania jej uwagi  na mnie -  tej tchórzliwej mojej suki, łatwo sie nakręcającej , , to kazałam patrzeć na początku na siebie, na twarz - mówiłam "patrz na mnie"  komenda za długa, ale dobrze mi się mówiło, i nachylałam sie tak, żeby jej zasłonić sobą widok na tamtego psa, ale z rozmysłem - żeby mi nie odgryzła nosa - i jak popatrzyła na mnie -pochwała, ewentualnie smak, a tamten pies w tym czasie  przeszedł

 tak stawałam, żeby trudno jej było nie popatrzeć -i szybko załapała, ze popatrzy na mnie -to będzie pochwała, ewentualnie smak, a zagrożenie samo przeminie

 

warczenie psa na coś traktuje jako informację, że pies odbiera to coś jako zagrożenie; czasem nawet bym na to nie wpadła, ze tak odbierze, i tym warczenim informuje mnie o tym

a ja wtedy komendą informują go co ja na to; np mówię na warczenie psa na coś "w porządku, idziemy" co znaczy, ze nie uważam w ogóle zagrożenia za groźne; i wtedy Sweetie zerka na mnie, pysk do przodu i idzie -no bo skoro tak uważam

ale czasem się nie udaje, wiadomo , ale się dązy do ideału  -Sweetie sie boi bardzo wielu rzeczy - czasem warczy na reklamówkę na drodze/ jak jest z nami drugi pies -to czasem ten  drugi pies ją obśmieje za takie warczenie na byle co, albo i ofuka jak warczy na głupoty

 

masz kaganiec fizjologiczny?

 

Ogromne dzięki za dokładny opis :)  Z mijaniem na razie na małej odległości szans nie mamy, przy większej jakoś tam nam wychodzi, ja wtedy biorę go na "równaj", ale właśnie nie mogę być zbyt blisko, a i mijany pies musi być spokojny żeby mój nie wybuchł. Bo jak jest pies-ujadacz to szans nie ma. Z balkonem super sprawa. Będziemy dokładnie tak samo robić. Spróbuję poszukać kilku balkonów, bo na tym jednym nie zawsze ten pies ma otwarte. Znam inny balkon na parterze, a na nim ONka dużego, ale za bardzo się go boję, bo nie mam pewności czy nie przeskoczy na nas (nie wiem czy ma linkę), to ogromny stary ON-ek i bardzo sumiennie strzeże balkonu, ale przy okazji straszy wszystkich ludzi dookoła.

Kaganiec jest fizjologiczny, otwiera w nim pysk, może jeść, może pić wodę itp ale nie lubi go, jest już przyzwyczajony i nie walczy, bo codziennie zakładam mu, ale wtedy jest taki osowiały, mniej zwraca uwagę na wąchanie, a przy zagrożeniach reaguje bardziej nerwowo. Może czuje, że nie ma szans wtedy na skuteczną obronę.

Link to comment
Share on other sites

Troche trudno tak opisać,  ciesze się, że się przyda. 

Zauważyłam, ze przełom nastąpił, u jednej i u drugiej suki, jak stało sie jasne i dla nich i dla mnie, ze  nie maja mnie bronić, ale ewentualnie zgłaszać problem,  wystawiać, najlepiej bez-głosowo,  psa, który ich niepokoi i czekać na moje decyzje i moje działania.

To szczególnie dotyczy takich ujadających psów na smyczy, psy nie do końca kojarzą, moje na pewno nie, że pies na smyczy ujada, ale nie podejdzie, ale się nauczyły, ze jak ja mówię "w porządku" to jakoś wiem, że nie podejdzie. I zawsze mam rację. Wiec jak powiem "w porządku" to znaczy, że sytuacja całkowicie  pod kontrolą i zazwyczaj odpuszczają, i tracą zainteresowanie ujadającym psem.

A w przypadku psa podbiegającego zazwyczaj zastawiam sobą swojego psa; i psy sie juz nauczyły, że to nie one są od rozwiązywaniem sprawy z takim psem, tylko ja.  Czasem chcą się przywitać,  ale czasem nie chcą. I ok - tez bym nie lubiła kogoś tak nachalnie podbiegającego, szczegolnie od tyłu.

A zauwazyłam, że wielu ludzi, do których psów na smyczy podbiegają psy - staje za tym swoim psem, ten pies ujada, a ci ludzie go ciagna do tyłu - no ale jak on  ma iśc do tyłu, jak musi bronic siebie i człowieka przed zagrożeniem z przodu? jest w patowej sytuacji

Tak samo na smyczy przy trudnych mijankach łatwiej jest wziąć psa od drugiej strony, żeby człowiek zasłaniał tego drugiego psa.

Kiedyś na spacery wieczorem wychodziły dwie panie z dużym owczarkiem na smyczy; i ten owczarek z daleka szczekał na psy, stawał na dwóch łapach, i szalał- a one we dwie go trzymały,  od tyłu - bez sensu - bo gdyby jedna przeszła z przodu to by mu zasłoniła widok -a i tak nikt blisko nie przechodził koło psa - bo wyglądało jakby się miał zaraz wyrwać - a nic nie próbowały robić, tylko go trzymały i tyle, i wychodziły z nim coraz później na spacer.   a pies coraz bardziej nerwowo na wszystko reagował. Wszyscy go omijali z daleka..

I chwale suki za zgłaszanie mi tego co nie-typwe, ewentualnie groźne - według nich.

Ta tchórzliwa zgłasza mnóstwo nieistotnych rzeczy, typu tam stoi taki wielki człowiek i macha rekami, na ulicy lezy podejrzana biała reklamówka,  ale dzieki temu wiem czego sie boi, a czego nie, a ona ma poczucie że ja wiem o zagrożeniach i panuję nad sytuacją.

A ta druga suka zgłasza ciekawe rzeczy, np dużego psa luzem/ przemieszczającego się, dużo wcześniej zanim go zobaczę, stado dzików w lesie, dużo wcześniej zanim je zobaczę, albo, że jedzie samochód na drodze w lesie -zanim go usłyszę czy zobaczę.   Obie sa bardzo zadowolone z tego zgłaszania, no bo jesteśmy takim zespołem - współpracujemy, i każdy ma swoje zadania.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

a wczoraj  suka siadła pod balkonem z tym ujadającym psem

a ja powiedziałam do niej " patrz, dzisiaj jest na balkonie Twój przyjaciel"   bardzo zadowolonym tonem, bo lubie jak jest tamten pies na balkonie, bo mogę ćwiczyć

a tamten pies z balkonu popatrzył na mnie, przestał ujadać, a zaczął machać ogonem do nos

normalnie jeszcze trochę,a  się naprawdę zaprzyjażnią

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...