Jump to content
Dogomania

ROZLICZONY przelewy poszły Karusiowe opowieści (1) na zwierzaki w domach Malagosów i Kwiaciarenki. Majówkowy bazarek do końca 12.05


wawer

Recommended Posts

Cześć, jestem Karuś Mazowiecki Wawerski de Lodek Malagosów spod Makowa Mazowieckiego. Rasa: kochajmy kundelki.

1132795016_2018_03.08Karopooperacjimini.jpg.d20b65009e1a9ffa4e7e6b83e8caf970.jpg

To mój pierwszy bazarek i jeśli zechcecie przyjąć mnie do pracy i jeszcze zarobić na moje opowieści, może nie będzie ostatni. Sam nie mam czym się podzielić, więc postanowiłem zapracować Waszym kosztem, bo przecież po to pies ma człowieka, żeby na niego zarabiał, kiedy pies pracuje ;).

Na początek zrzutka byłaby po połowie: dla domu przejściowego u moich kochanych Malagosków, który nie ma jednego wątku, bo każdy zwierzak ma wątek własny,  i dla przytuliska Kwiaciarenki https://www.dogomania.com/forum/topic/133830-w-tej-krainie-znajdziesz-psa-i-kotabdt-u-kwiaciarenki/, bo tamten dom na nowo powstaje, a dużo w nim łapek i ogonków w potrzebie.

Oceniajcie i kupujcie – bardzo proszę – po jednej opowieści. Płaćcie tyle, na ile ocenicie. Jestem skromny i z wdzięcznością przyjmę każdy grosik, a nawet krytykę, ale pamiętajcie, że ja tu tylko opowiadam, a pieniążki są dla biedniejszych ode mnie sierściuchów ;).

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

Jeśli zechcecie zapłacić, to tu będzie rozliczenie mojej pracy, czyli czy i ile się zrzucicie na moich pierwszych pięć opowieści. Mam nadzieję, że coś uzbieram.

Uzbierałem:

50 zł - od helli :)

15 zł - od Jo37 :)

20 zł - od Niesiowatej :)

9 zł - od Nadziejki :)

20 zł - od Aldrumki :)

50 zł - od Krook :)

10 zł - od Oleny84 :)

26 zł - od wawer i Karusia.

Razem 200 zł - przelane 14. maja.

30 zł - od ona03 - przelane 15. maja

Link to comment
Share on other sites

Opowieść nr 1 – Wstęp – w domu przejściowym u Malagosów

Kto mnie nie zna, może sobie o mnie poczytać na wątku https://www.dogomania.com/forum/topic/342131-w-swoim-dogomaniackim-domku-ma%C5%82y-piesek-co-zamarza%C5%82-na-%C5%9Brodku-wsi/?page=4&_fromLogout=1, skąd też pożyczyłem od malagos niektóre (moje) początkowe zdjęcia. Jednak nie trzeba tak ciężko pracować, bo mnie samemu nie chce się już wiele z tamtego czasu pamiętać. Gdzieś żyłem, gdzieś się po wsiach mazowieckich włóczyłem, ale to było w poprzednim wcieleniu i już się nie liczy. Raczej na tamtych moich ludzi nie narzekam, ale ostatecznie mnie nie chcieli, bo prawie zamarzłem i nikt się mną nie interesował, nikt nie szukał, chociaż się zgubiłem i sam nie umiałem trafić do domu. A może po prostu mnie wywieźli i dlatego nie znałem drogi? Nie wiem, nie pamiętam, nie chcę już tego wiedzieć, bo nie chcę tam wracać, do tamtego czasu. Moje życie zaczęło się na nowo, kiedy Malagoska zabrała moją przemarzniętą, prawie zamrożoną psią istotę do siebie i ogrzała. Razem z Malagoskiem, który nazwał mnie Lodek od lodu, którym prawie byłem, podleczyli, a kiedy już odmarzłem i zdecydowałem się na próbę nowego życia, napoili, nakarmili i dali ciepły kąt. Tak mi było zimno, do dziś to czuję!

347459474_2018_03.01Karo-LodekzMakowazamarza.jpg.76adaaf0fad5a499b165b22f547665bc.jpg

Ta mała plamka przy murze to jak, kiedy zamarzałem.

Potem było już tylko lepiej. Dzięki Malagosom i innym psiolubom, których nigdy nie poznałem, ale którzy im pomagali mnie nakarmić i leczyć (mówiła mi o tym Malagoska i moja pani), wydobrzałem i znów stanąłem na moje krótkie łapki. Dużo się działo, musiałem jeszcze jeździć do innej pani doktor. Trochę się bałem, bo ona jeszcze mnie pokrajała i pozszywała, podobno dla mojego dobra. Bolało, ale niech i jej dobrze będzie, skoro to dla mojego dobra. Zresztą, tego też już prawie nie pamiętam.

Krótko byłem u Malagosów, ale dobrze mi tam było, ciepło, pełna miska, spacerki, dużo miejsca i w ogóle… Ale oni są wielopsietni i jeszcze koty mają, więc nie mogli mnie zatrzymać. Dużo tam sierści i ogonów, ciągle jedne odchodzą i nowe dochodzą, więc zginąłbym chyba w tym gąszczu. Zresztą nie zdążyłem poznać wszystkich koleżanek i kolegów, bo obolały byłem jeszcze po tym krojeniu i szyciu, kiedy przyjechali nowi ludzie i wywieźli daleko. Poznałem ich tuż przed podróżą, bo Malagosek jeszcze zabrał mnie na spacer i nie wiedziałem, o co chodzi, że to pożegnanie. Machnąłem ogonkiem do wszystkich, bo mi się spodobało, kiedy tak stali nade mną i głaskali, ci nowi też. Pachniało smacznie i przyjaźnie, jakieś pieski poczułem, więc nie byli groźni. Ubrali mnie w nową uprząż, elegancki się zrobiłem taki… Zaprosili do samochodu, więc wskoczyłem i pojechałem przy nowej pani. Bo to byli moi nowi ludzie, moi już na zawsze. I zabrali mnie do dużego domu z pieskami, do mojego domu. Dostałem nowe imię - Karuś. Spodobało mi się. Tu zaczęło się moje obecne życie i o nim chciałbym Wam opowiedzieć. Jeśli uznacie, że moje opowieści są coś warte, rzućcie groszem do psiej miseczki. Nie do mojej, nie, bo mam pełną, ale dla takich sierot, jaką ja byłem.

 

U Malagosów

1841876699_2018_03.01Karo-LodekzMakowa_2mini.jpg.0e638c9743bb34a301bbfafb9997ac5b.jpg686970365_2018_03.02Karo-LodekzMakowamini.jpg.17034283888f65f49c3404e7b426d6e0.jpg1179612614_2018_03.02_2Karo-Lodekuwetamini.jpg.b01bd1b4dcb525054b1c8326a25f9416.jpg678572439_2018_03.10_1KarowyjedazNowegoSielcamini.JPG.3677cdcb87591d57060ad81b8c06503a.JPG

  • Like 3
Link to comment
Share on other sites

Opowieść nr 2 – W nowym domu u wawerków

500397593_2018_03.10_3Karowdomu2mini.JPG.dec9599cb5c5b04d1a89d8c6555ee35d.JPG

W nowym, już moim karusiowym domu, zacząłem zarządzać w marcu 2018 roku. To wiem od pani, bo na rokach to ja się nie znam. Rozróżniam tylko, kiedy jest mi zimno, kiedy zamarzam albo kiedy grzeję się w słońcu na dworze. Ale i tak najbardziej lubię być w domu. Od razu mi się spodobał, taki duży i schody są, jest gdzie pobiegać. Na początku pan zabrał mnie w tej nowej, eleganckiej uprzęży na spacer po bliskiej okolicy. Mówią na to Wawer, że mieszkam w Wawrze, ale słyszałem też, że to Warszawa. Wszystko mi jedno, grunt, że od razu poczułem, że to moje miejsce i że mogę się panoszyć. Oznakowałem więc szybko, co się dało w Karusiowie, żeby mi inni nie zajęli, bo okolica duża i zwierzyny różnej tu mnóstwo. Wyczułem nie tylko psy i koty, ale też lisy, wiewiórki, jeże, ptactwo różniste i wiele jeszcze innych zapachów. Ludzi też dużo i samochodów, nie to, co kiedyś. Inny świat, tylko ta smycz tak mocno mnie trzyma, a chciałem trochę pobiegać sam. Ale tak sam, bez pana… nie, to jednak wolałem na tej smyczy wejść do nowego domu, bo tak bezpieczniej.

W domu podreptałem od razu do miski z wodą i dalej, do kuchni. Czekali na mnie koleżanka Laska i kolega Pikuś. Laska jest taaaka duża i na początku trochę się jej bałem, kiedy mnie obwąchiwała, bo pysk ma jak mnie pół, ale ona jest przyjazna. Powąchała, powiedziała mi oczami „Cześć, mały, jestem Laska, gdyby co” i zostawiła w spokoju. Pikuś też mnie przywitał, ale szybko i zaraz uciekł, bo on się wszystkiego boi. Dziwny trochę, ale podobny do mnie, bo też czarny i mojego wzrostu. Mam więc kolegę do zabawy, pomyślałem sobie, tylko czemu od razu ucieka, przecież ja go polubiłem. Ale tę zagadkę zostawiłem na później, bo byłem… w kuchni! Mówię Wam, kuchnia to odkrycie mojego życia! Ale o tym potem. Dostałem jeść i własne łóżeczko w innym miejscu, obok łóżka Pikusia. Pikuś też zjadł w międzyczasie, ale tylko dlatego, że zamknęli mi jego miskę przed nosem. Bo ja wciągnąłem swoje chrupki jak odkurzacz (tak mówi pani, odkurzacz poznałem później) i od razu pobiegłem pożywić się u reszty towarzystwa. Oni jedzą wolniej. Nie wiem czemu, przecież to jedzenie i trzeba szybko, żeby nikt nie ukradł. A oni tak wolno chrupią i żują, że aż szkoda, bo się marnuje. Może nie są tacy głodni, jak ja? Więc im pomogę, niech się nie męczą! Ale się nie udało, trudno, pomogę im innym razem.

Po żarełku i krótkiej zabawie wszyscy poszliśmy podrzemać. Potem znów wyjście na dwór (jak ja nie lubię marznąć!) i tak zakończył się mój pierwszy, pełen wrażeń, dzień w moim domu.

672660272_2018_03.10_3Karowdomu5mini.JPG.743f327d1a3d7a05c4ae4531037a16d6.JPG576032283_2018_03.10_3Karowdomu10mini.JPG.4b841b6945a0db9363be7869bb9d7b76.JPG

2018.03.10_3 Karo w domu 11 mini.JPG

2018.03.10_3 Karo w domu 12 mini.JPG

  • Like 2
  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Opowieść nr 3 – Taras i ogród

Mój dom otacza nieduży ogródek. Niestety, psom nie wolno tam wchodzić i pani zagrodziła większą jego część. Bardzo z kolegami sobie tego żałujemy, bo kochamy kopać wielkie doły , drapać rośliny i w ogóle robić to, co pies w ogrodzie robić powinien, czyli go uprawiać i nawozić. Jesteśmy bardzo pracowite, a najbardziej Laska. Ja też nie jestem od parady i chciałbym jej pomóc, ale państwo nie dają. Co my jakiś dołek wykopiemy, jakieś korzenie odsłonimy, to pan tam zaraz kratki kładzie i mówi, że kopać nie wolno. Wolno chodzić, wylegiwać się, łapać patyki, ale kopać nie i już! Okropny ten zakaz, ale jakoś sobie radzę. Ostatnio wykopałem wielki dół blisko wielkiego drzewa, bo znalazłem kawałek miejsca przy ogrodzeniu, za którym ono rośnie. Pan zasypał mój dół i położył kratkę (znowu kratka!), bo to podobno bardzo niebezpiecznie takie stare świerki podkopywać. Nie wiem, nie znam się, przecież całe życie to robię, a końca drzew i tak nie widzę.

Albo te płoty wszędzie, a za nimi przecież tyle się dzieje! Można by kota pogonić, bo łazi taki sąsiad albo sąsiadka i tylko denerwuje pracowitego psa, a nikt ich nie wyrzuca. Wiewiórka nawet się zdarzy na drzewie i ptaki latają. No, tyle tam ptaków, a my nawet pogonić ich nie możemy. I jak tu się nie stresować porządnemu psu? Więc staram się przedostać w te zagrody, kiedy i jak się tylko da. Inni nie są tacy zaradni albo im się nie chce, ale ja jestem uparty. Szczególnie, kiedy pani coś robi za domem i jej nie widać, to lubię się podkraść i położyć w słońcu, na trawie, tak, żeby jej pilnować, kiedy pracuje. Bo ja bardzo lubię moją panią i nie chcę jej zostawiać samej, bez opieki. Ale ona tego chyba nie rozumie (cóż, ludzie są ułomni jednak) i kiedy tylko mnie zobaczy, od razu każe sobie iść. Boję się, gdy krzyczy, bo mi w uszach huczy, więc uciekam. Wtedy pani się śmieje, bo mówi, że biegam jak konik, a startuję jak miś Yogi. Nie wiem, co to jest ten miś, ale ja mam bardzo krótkie łapki i skoki nie bardzo mi się rozwinęły, więc nie umiem poderwać się do biegu, jak inne psy. Najpierw łapię rozbieg, a potem tupię, bo przez te krótkie skoki nie mogę się dobrze odbijać od ziemi. Uwielbiam biegać i machać uszami, ale trochę mi ciężko i tupię. Trudno, ważne, że pani się wtedy śmieje i nie krzyczy, więc się nie gniewa, że ja tak do tych ogródków się wpycham. A że czasem coś łapką rozgrzebię albo nawet nawiozę glebę, to co? Przecież taką mam naturę, a ludzie umieją posprzątać. Mnie jakoś się to nie udaje i nawet, gdy próbuję, to krzyczą, że znów dołek kopię.

Oprócz ogrodu mam jeszcze duży, wysoki taras. Na początku trochę mnie tam wypuszczali, ale kiedy zacząłem znaczyć swoje tarasowe terytorium, nie wolno mi było już tam wychodzić bez opieki. Potem się nauczyłem, że w pewnych miejscach nie wolno znaczyć i nawozić, więc w tym roku już mi znowu wolno się tarasować. Nie cierpię zimna, zresztą wtedy i tak ogród i taras mnie nie interesują, ale kiedy słońce zagrzeje, wyleguję się i wygrzewam. Lepiej stąd wszystko widać, więc mogę szybciej zauważyć wroga na ulicy i odpowiednio mu nagadać. No i taras jest nad zagrodzoną częścią ogrodu! Mam więc koty i ptaki pod okiem, a i psy u sąsiadki też od razu widzę i mogę sobie z nimi podyskutować. Tu nie da się kopać (próbowałem), więc pani się nie denerwuje, a jak mi za ciepło albo za chłodno, kładę się na dywaniku w drzwiach i też mam wszystko pod kontrolą. Tylko zejść się stąd nie da, bo wysoko i jest balustrada. Raz próbowałem się przez nią się przecisnąć, ale za wąsko i wolałem nie ryzykować. I tak cały taras mam dla siebie, bo kolegom nie chce się tu wchodzić, wolą podwórko.

1010610758_2018_03.11_11Karomini.JPG.e7e5a54ef434010e7d467e56bfdcbfd3.JPG

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Opowieść nr 4 – Towarzystwo

Już wiecie, że mam własne, domowe pieski: Laskę i Pikusia. Jesteśmy zgodną sforą i czasem przyjmujemy jeszcze gości z dopadu albo na kolonie.

Laska jest śliczna i ciągle ją podrywam, chociaż podobno już nie jestem facetem. Nie wiem, o co chodzi z tym facetem, ale ja czuję w sobie moc psa, a ona jest taka fajna! Bawię się z nią, ale czasem obrywam. Nie, żeby mnie gryzła, bo ona nie gryzie. Tylko ja lubię ją podgryzać w łapki (łapy ma aż do szyi!) albo w wąsiki. Zwłaszcza te całuski uwielbiam, kiedy ona tak ładnie mruczy i mruży ślipka (ach te oczy, miodowe takie…). No, ale mam długie zęby (nazywają mnie małym rotwailerem) i czasem się zapomnę, za mocno pocałuję. I kiedy tak ją zacałuję, to Laseczka się wkurza i mnie opitala. Nie rozumie chyba, że to tak z miłości, ale krzyczy wtedy na mnie okrutnie i wolę odejść. Za chwilę znów się ze mną bawi i znów na mnie szczeka. Pikusia lepiej traktuje, nie krzyczy na niego i nawet fajnie się bawią, ale ja tak nie umiem. Więc się mszczę, zabieram jej patyki do aportu i rozgryzam na drzazgi. Potem ona zbiera te ogryzki, ale takich ludzie nie chcą jej rzucać, każą znaleźć większy. Ja nie umiem aportować, ale chciałbym się nauczyć. Nawet pani próbuje mi pokazać i daje drugi patyk, tylko że nic z tego nie wychodzi. Nie bardzo rozumiem, co mam z tym zrobić, więc się złoszczę i rozgryzam. No i ja też nie mam wtedy patyka. Może się kiedyś jeszcze nauczę i pobawię z Laską.

Z Pikusiem się nie bawię, bo on nie jest zbyt rozrywkowy. Tylko szczeka, jak chce wyjść albo wejść do domu i nie reaguje, kiedy pani za to się gniewa. On w ogóle jest starszy i wszystkiego się boi, ucieka od każdego głośniejszego dźwięku i nawet wody boi się napić, trzeba go zachęcać. Nie wiem dlaczego, ale pani mówi, że on chyba ma za dobry słuch, więc ciągle słyszy huki i dlatego taki tchórz. Poza tym Pikuś jest OK. Nie umie warczeć, nie gryzie, zęby służą mu tylko do jedzenia. Opiekuję się nim, bo mi go żal, że tak ciągle się boi nie wiadomo czego. Śpimy razem, bo lubię się do niego przytulić. Czasem idę do Laski na posłanie, ale ona woli chłód, więc po jakimś czasie mnie wypycha z koszyka. Pikuś nigdy.

1036651299_2018_03.10_3Karowdomu15mini.JPG.39fa0e39d4fb284bf595f9934c50c83c.JPG288782461_2018_03.23Piku_Karomini.JPG.8ce82665b1459060fe63abc78e794f33.JPG516247306_2018_04.27Piku-Karumini.JPG.e490dfdae849f6b0a73108fc113fa87d.JPG

Oprócz domowych, mam jeszcze innych kolegów. U sąsiadów jest kilku kolegów z twarzą. To znaczy, mają pyski, ale jakieś takie płaskie, jak ludzie. Niby to jednak psy, ale jakieś takie dziwne. Szczekamy do siebie albo biegamy przy ogrodzeniu na dzień dobry, ale gryźć to one raczej nie mogą, bo niby czym, jak zęby schowane? Nie wiem, jak one jedzą, ale czasem sobie myślę, że one biedne są. Tak sapią, chyba trudno im się oddycha. No i szybko się złoszczą. Kiedy pani rozmawia z sąsiadką, to one wrzeszczą na nas. Nie wiem po co i dlaczego, bo przecież ja stoję wtedy przy siatce i macham ogonem, tłumaczę, żeby się uspokoiły, ale one tak szczekają, że Laska się wtedy na nie wkurza i je opitala. Hałas jest okropny, uszy puchną i w końcu uciekam. Dziwni ci sąsiedzi, ale innych blisko nie mam. W innych domach też są psy i gadamy do siebie, ale rzadko się widzimy, bo tam inne ogrodzenia.

Czasem wpadają do nas w odwiedziny albo na kolonie Lena i Józek. Przychodzą z takim młodym panem, który też u nas czasem mieszka, gdy państwo wyjeżdżają. Lubię tego pana, bo zawsze się ze mną bawi, mizia mnie i drapie. Pan jest synem państwa, tak go nazywają. Mieszka gdzie indziej i opiekują się nim właśnie Lenka z Józkiem. Przyprowadzają go do nas na smyczach chyba z daleka, bo strasznie są wtedy zmęczone i zaraz idą do naszych posłań odpocząć. Już je polubiłem, ale kiedy przyszły pierwszy raz, to nawet Lenkę chciałem przepędzić, chociaż to dziewczyna. Pani mi nie pozwoliła, więc tylko chodziłem za nią i warczałem, ale ona się nie przejmowała. Machała mi ogonem i bawiła się z państwem. To znaczy, że się znają i ona ich nie ugryzie, więc w końcu zostawiłem ją spokoju. Józek od razu się ze mną zakumplował i spał ze mną na zmianę z Pikusiem i Lenką. Lenka nie jest taka ładna, jak Laseczka, jest mojego wzrostu i jasna. Pani mówi, że jest jeszcze grubsza ode mnie, ale ona jest chora i musi brać lekarstwa, bo ma padaczkę. Nie znam się, ale faktycznie czasem tracę z nią kontakt. Poza tym prawie nie ma zębów, bo jej wypadają. Żal mi jej, bo nie może jeść chrupków, więc nie zabieram jej nic z miski. Musi coś zjeść przecież, a i tak jej trudno. Za to ładnie się ze mną bawi i w ogóle jest wesoła.

Już wspomniałem, że po naszym terenie chodzą koty. W sumie to mi nie przeszkadzają, ale muszę im pokazać, że to mój teren i trochę poszczekać, gdy się napatoczą. To są nasi sąsiedzi i pani mówi, żeby ich nie ruszać, bo są potrzebne, żeby gryzoni nie było. Nie wiem, co to gryzonie, bo ja się mogę gryźć z każdym i kotów się nie boję, więc to chyba nie o mnie chodzi. Ale te koty to jednak nie jest dla nas towarzystwo, bo to ani nie poszczeka, ani nie pogada, nie pobawi się, tylko gdzieś bokiem przemyka, dzikie jakieś takie. Zresztą, ja pies jestem w końcu, nie kot i obce koty mam w naturze gonić, a własnych nie mam. A jak się nie ma, czego się nie lubi, to się lubi, co się ma.

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

Opowieść nr 5 – O tym, że utyłem, ale kocham jeść!

W moim domu miska jest dla mnie bardzo ważna, bo jeść lubię najbardziej. Nawet Laski tak nie lubię, jak miskę z jedzeniem. Jem wszystko, co się do jedzenia dla mnie nadaje, nie wybrzydzam. Wylizuję podłogę, łapię każdą kruszynkę i zawsze siedzę w kuchni, gdy pani tam wchodzi. Jest takie puste miejsce między szafkami, koło kaloryfera, gdzie zawsze mogę się schować i nikt mnie stamtąd nie wyrzuca, bo nie przeszkadzam. Poza tym pani nie bardzo lubi, gdy chodzę koło niej, bo się o mnie potyka, a to w kuchni niebezpieczne. Nie rozumiem ludzi. Jak w kuchni może być niebezpiecznie, kiedy tam jest najlepiej, bo jest co jeść! Ale nic, pani jest najważniejsza i nie muszę wszystkiego rozumieć. Wolę się schować i czekać, aż mi coś spadnie albo mi dadzą do wylizania. Bo oprócz miski z jedzeniem czasem dostaję jakiś smaczek albo jakieś pudełko po jogurcie czy serku do wylizania. Zdarza się kość, kawałek mięska czy gryzaczek. Uwielbiam! Gdybym mógł, gdyby mi dali, bo móc, to ja mogę, jadłbym bez przerwy. Ale oszczędzają na mnie, bo przecież mają jeszcze Pikusia i Laskę, no i sami muszą czasem coś zjeść. Rozumiem, ale i tak ukradnę, gdy nadarza się sposobność. Pani się gniewa, ale to przecież niegroźne. Pokrzyczy, nawet czasem wyrzuci na schody, ale nie skrzywdzi i jeść zawsze dostanę. Tylko raz nie dostałem, gdy wziąłem sobie sam.

Państwo kupują całe worki chrupek i chowają je w garażu. Chrupki przywozi taki jeden ludź i tylko na niego krótko szczekam, dopóki nie poczuję chrupek w paczce. Potem mam już nos zajęty wąchaniem i pysk zamykam. Nie można szczekać na kogoś, kto przynosi jedzenie. No więc te paczki pani chowa w garażu i w sieni. Laska i Pikuś ich nie ruszają (nigdy chyba nie zrozumiem, jak można nie jeść, gdy żarełko jest pod nosem), więc paczki sobie stoją, a raczej stały luzem, bo szybko straciłem do nich dostęp. Po pierwszej dostawie poszedłem do otwartego garażu i się poczęstowałem. Musiałem trochę popracować, bo najpierw trzeba było odgryźć kawał kartonu, potem przegryź torbę i jeszcze powiększyć otwór, żeby więcej chrupek się wysypało. Niesmaczne te opakowania, w ogóle nie wiem, po co one, skoro i tak wszystko dla psów. Państwo na sobie oszczędzają, jedzą jakieś zielsko, żeby tylko nam nie zabrakło. Ja tak nie umiem się poświęcać jednak, ale przecież przed nimi chrupek nie zamykam, mogą sobie jeść. Ale pani miała inne zdanie na ten temat i bardzo się na mnie pogniewała, że nikogo nie poczęstowałem, tylko sam się najadłem. Za to jak ja się najadłem, mówię Wam! Troszkę mnie brzuszek potem bolał i nawozu było dużo, ale warto było. Tylko że od tamtej pory starają się zamknąć mi dostęp do paczek w garażu, a w sieni trzymają je w pojemnikach. Mimo to, czasem jakoś udaje mi się skubnąć jakąś paczkę i pojeść do syta.

Pani stwierdziła, że za bardzo utyłem i wyglądam jak prosiaczek. Powiedziała też, że to po kastracji normalne, ale ja nie wiem, co to kastracja. Wiem tylko, że po tym, jak mnie pokroili i pozszywali, ciągle jestem głodny i zawsze mogę jeść. Państwo nie karmią nas cały dzień, tylko wieczorem, a reszta to takie maleńkie liźnięcie, bardziej dla smaku, więc to dla mnie chyba za mało, skoro tak mi się ciągle chce jeść. Od zimy dostaję inne chrupki, niż Laska i Pikuś i państwo bardzo pilnują, żebym jadł tylko swoje, bo mam po nich schudnąć. Ale ja głodny chodzę i nie chudnę, więc czasem muszę jakąś paczkę z chrupkami dorwać i porwać, żeby się najeść, nie? W końcu po to pies żyje, żeby jeść albo jakoś tak. Teraz dają mi jeszcze inne chrupki, bo podobno po tamtych nie schudłem i trzeba próbować na nowo. No nie wiem. Cały duży worek tego zjadłem przez zimę, to pewnie dlatego nie schudłem. A poza tym, mnie wcale nie zależy na tym schudnięciu, jeśli mam być ciągle głodny. Zresztą pani i pan też dobrze wyglądają i dobrze. To znaczy, że głodni nie są i na nas nie zapolują, nie zjedzą nas z głodu. No i mamy się do kogo przytulić, a oni do nas też mogą i kości przy tym nie chroboczą. Dlatego nie czuję potrzeby odchudzania, to ludzki wymysł. Ja lubię jeść!

1437285014_2019_04.29Karu_1mini.JPG.6094f1228d59e954b966b3d366aab0cd.JPG638233433_2019_04.29Karu_2mini.JPG.e0652515d885ae96f9400f3338c9d5e5.JPG

 

I to na razie tyle. OTWIERAM BAZAREK.

Będę dalej pani opowiadał, a jak Wam się spodoba, to pani to spisze i da Wam poczytać, bo ja nie umiem pisać.  Ale za to nikt nie opowiada tak, jak ja, prawda?

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

  • wawer changed the title to Karusiowe opowieści (1) na zwierzaki w domach Malagosów i Kwiaciarenki. Majówkowy bazarek do końca 12.05 otwarty

Witam pierwsze czytelniczki moim karusiowym tulinkiem i wielkim uśmiechem między uszami :). Dziękuję za dobre słowo i pierwszy zarobek. Mam nadzieję, że ktoś coś jeszcze dorzuci do psiej grafomanii ;). Pani prześle konto, bo na moim tylko ogryzione kosteczki ;).

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...