Jump to content
Dogomania

Po wielu perypetiach- KORI ma dom w Bielsko-Biała <3 <3 Do odważnych świat należy...po 3 latach w Radysach i 3 miesiącach u Dexterki ....nieudana adopcja i zwrot...znów w hoteliku czeka na DOM


kiyoshi

Recommended Posts

KOri juz jest bezpieczny więc opisze Wam więcej...

Juz pierszego dnia po przyjeździe było źle...tzn. w podrózy Pani zakochana, cudowny pies, wspaniały, grezczny...ale..przywiozła go do poznania, wprowadzila do domu i zdała sobie sprawe, że nie chce psa... tzn. w ogóle nie chce drugiego psa, niby wszystko ok, ale co ona zrobi jak: nagle pies się zmieni za 2 tygodnie na gorsze? pies zacznie wyć jak ona wyjdzie z domu? pies coś zniszczy? ona nagle była przerażona, w wielkim lęku...no nic...minął wieczór...

Rano pisze znowu czy wszystko ok? no nie było ok...co Kori nawywijał to słuchajcie

Spał pod jej łóżkiem/ czy obok, mimo że miał naszykowane legowsiko i był tak uparty, że Pani 3 razy w nocy go przenosiła na legowisko a on wracał! tak upartego psa ona nie widziała nigdy....

Ona nie może mieć takiego psa, musi go oddać i czy ja załatwie transport...

Popłakana zadzwoniłam do Anecik (dla przypomnienia to był drugi dzień po adopcji), i Anetka kochana moja wysłuchała mnie i powiedziała, że tak- pomogą, mąż pojedzie jak będziecie trzeba, nie mozemy psa zostawić...Ale Monika z hoteliku tak się wnerwiła, że sam zadzwoniła do Pani i mówie jej:" o nie, macie go natychmiast wsadzić w samochód i dowieśc do mnie i tak to zrobić, żeby nawet włosek z głowy nie spadł, czy to jest jasne???"...gadała z nią jeszcze pół godziny, Pani płakała, bo ona się boi...więc MOnika pyta o co jej chodzi, co się dzieje...no nic w sumie się nie działo...

Minęly 2 godziny Pani Agnieszka dzwoni...nie...ona miała chwile słabości, ona go nie odda, on tak lubi dzieci...zostaje u nich na milion procent.

Już mi to śmierdziało, ale Monika mówi...ok- poczekaj...

Minął wekend gdy byli na tym wybiegu i wydawało się, że jest dobrze wszystko, Kori nawet zostawał już sam w domu bez problemu. Ale kolejny się pojawił problem

Pani zosbaczyła że w ksiązeczce nie ma wbitego szczepienia p. wściekliźnie...nie wiem jak to się stało...w każduym razie mówie jej że nie ma co panikować, niech idzie po prostu do weta którego ma na tej samej ulicy i go po prostu zaszczepi- to koszt 30 zł i po problemie...no niby poszła, ale wet jej powiedział, że on nie może zaszczepić, teraz musi mieć Kori kwarantanne ...i że jej pies Yogi jest zagrożony...Pani została bardzo nastraszona, już martwiła się wrecz o życie Yogiego...

No nic...w sobote miała pojechać drugi raz z mężem do innego weta, ale...

kolejny dzień przyniósł nową rewelacje....

"Pani Izo. Musi Pani natychmiast zabrać psa. Dziś rano na psacrze mogło dojść do wypadku. tak mnie pociągnął na smyczy że omal ręki nie wykręciłam"....

"kiedy Pani go zabierze??" to było chyba w środe z samego rana...nastepnego dna miałam audyt w pracy i w cholere roboty,,,a ona dosłownie co godzine pisała- kiedy psa zabiore...ona nie może pojechac; nie ma samochodu czasu  nie stać ich... i owszem: wie, że jest nieodpowiedzialna, ale nic nie poradzi"

Tak trwało do wczoraj. Natalia wizytatorka była gotowa w każdej chwili odebrać Korcia do siebie....

Anetka znów z mężem byli w pogotowiu...ale ostatecznie Kori pojechał z Pania marleną, która wiozła z Radys dwie sunie pod Poznań a spowrotem zabrała Korcia...

Oczywiście Pani Agnieszka nawet się nie poczuła dołożyć stówki do transportu...

Także....ja nie wiem jak przesiewać tych ludzi...nie wiem...Pani jest rozkapryszonym, małym dzieckiem....obrzydliwe to wszystko co zrobiła mi, psu, swojej rodzinie, córkom, które bardzo Korcia polubiły...wstrętne to...

 

Link to comment
Share on other sites

Chodziło mi po głowie jeszcze przed adopcją,że ludzie przyzwyczajeni do małego psa,nie kłopotliwego bo na siusiu i do domku,starszego a więc więcej śpi i jest spokojniejszy.A tu większy psiak,energiczny o całkiem innym zachowaniu przerósł ich bo dłuższe spacery,wybieg konieczny i jeszcze innych mnóstwo rzeczy.Szczególnie rano przed pracą wyprowadzenie dwóch psów to męczy.Być może pani chciała pomóc Korciowi w zrywie emocji ale to nie wyszło,przerosło rodzinę.

Dobra nauczka w przeprowadzaniu wstępnej rozmowy,czy pies będzie mógł spać gdzie chciał np.przy łóżku.Szczerze mówiąc zaskoczyło mnie to,że pani wyganiała w nocy Korcia do swojego legowiska.U mnie psy miały swoje legowiska przy łóżku bo chciały z nami być non stop nawet w nocy ale nam to zupełnie nie przeszkadza,nawet o tym nie pomyśleliśmy aby psy wyganiać z sypialni.Miło nam było,że są tak oddane,wierne,przywiązane do nas i chcą być z nami non stop.

Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, Sowa napisał:

Przydałaby się lista "czarnych kwiatków" wspólna dla wszystkich stowarzyszeń zajmujących się bezdomniakami. 

 

Jest taka lista... nawet niejedna, ale ta, którą znam jest najdokładniejsza i najrzetelniejsza, uzupełniona przez wolontariuszy "psich" z całej Polski. Ludzie próbowali ją zniszczyć, bo ktoś "lojalnie" zrobił screeny tej listy i przekazał osobom umieszczonej na niej... ale lista nadal funkcjonuje, udało się ją odtworzyć. Niestety, nie zawsze to uchroni przed złymi wyborami domów: ludzie zmieniają nazwiska, adresy zamieszkania czy numery telefonu :(  I dochodzą kolejni... i kolejni...

Bardzo żal mi Korcia i kiyoshi. Ludzie żyją w jakiś odrealnionym świecie i nawet jak w rozmowie wypadną świetnie, jako bardzo świadomi odpowiedzialności i możliwych trudności to w praktyce... eh. Bardzo zdenerwowałam się na "właścicieli" Korcia, więc nawet nie umiem sobie wyobrazić co czuje kiyoshi... Trzymaj się dzielnie i nie obwiniaj się - wiesz dobrze jak ludzie umieją grać, maskować, a potem usprawiedliwiać swoją decyzję zwrotu psa... :( Już ludzie tacy bywają. Życzę Korciowi najlepszego domku... w końcu do trzech razy sztuka...

 

Link to comment
Share on other sites

 Zwaliło się na kyioshi za dużo ostatnio. Ale nie ma wyjścia. Dla dobra Kori trzeba znaleźć mu ostatni dom na zawsze.

Porąbany babsztyl i tyle Współczuję mężowi , jeżeli jest inny.  A dzieci to są już całkiem biedne z taką mamusią.

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

Biedny Kori... Taki cudowny pies, a ma takiego pecha :(  Okropnie trudno odczytać ludzi. Gdybym 1,5 roku temu wiedziała, że można poszukać pieska na olx i adoptować, pewnie bym próbowała. Może trafiłabym na kiyoshi, która pewnie z miejsca by mnie odrzuciła jako potencjalny dom. I nie dziwię się, bo mieszkam w bloku, a o psach wtedy nie wiedziałam kompletnie nic. Nic, bo nawet w rodzinie bliskiej psa nie ma. Na rozmowie przedadopcyjnej nie umiałam odpowiedzieć na pytanie: jak często będę wyprowadzać psa...Ale czy jestem złym domem stałym? Myślę, że nie (mam nadzieję że nie). Udało nam się. Więc nie do końca mogę powiedzieć, w jaki sposób przesiewać ludzi. To naprawdę bardzo trudne, więc kiyoshi - nie masz sobie nic do zarzucenia, to nie twoja wina.

Moja sąsiadka pół roku temu adoptowała małego psa. Ona cierpi na schizofrenię. Wszyscy zastanawialiśmy się kto jej dał psa? Jak to możliwe? Ale skąd adoptujący mogli o tym wiedzieć bez wywiadu środowiskowego, że ona jest chora i nie da rady zadbać o psa. Koniec końców piesek wrócił z adopcji i następny dom już był super. To chyba czasem loteria. Bardziej chyba trzeba zdać się na intuicję, bo ludzie mogą się przygotować i powiedzieć wszystko.

 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Trudno odczytać ludzi i przewidzieć co będzie. W każdej dziedzinie.  Ludzie nauczyli się udawać,  udają jacy są,  wiedzą co powiedzieć.  Żyją w iluzji. Jeśli coś nie pasuje do ich zaplanowanego schematu wszystko wyłazi cały szlam.

Na PA prawdopodobnie  uczą się przedstawiać siebie jak na rozmowę kwalifikacyjną.

Link to comment
Share on other sites

5 godzin temu, Poker napisał:

 Zwaliło się na kyioshi za dużo ostatnio. Ale nie ma wyjścia. Dla dobra Kori trzeba znaleźć mu ostatni dom na zawsze.

Porąbany babsztyl i tyle Współczuję mężowi , jeżeli jest inny.  A dzieci to są już całkiem biedne z taką mamusią.

to samo jej napisałam, że wspólczuje bardzo jej mężowi i dzieciom....

2 godziny temu, Joanienka napisał:

Biedny Kori... Taki cudowny pies, a ma takiego pecha :(  Okropnie trudno odczytać ludzi. Gdybym 1,5 roku temu wiedziała, że można poszukać pieska na olx i adoptować, pewnie bym próbowała. Może trafiłabym na kiyoshi, która pewnie z miejsca by mnie odrzuciła jako potencjalny dom. I nie dziwię się, bo mieszkam w bloku, a o psach wtedy nie wiedziałam kompletnie nic. Nic, bo nawet w rodzinie bliskiej psa nie ma. Na rozmowie przedadopcyjnej nie umiałam odpowiedzieć na pytanie: jak często będę wyprowadzać psa...Ale czy jestem złym domem stałym? Myślę, że nie (mam nadzieję że nie). Udało nam się. Więc nie do końca mogę powiedzieć, w jaki sposób przesiewać ludzi. To naprawdę bardzo trudne, więc kiyoshi - nie masz sobie nic do zarzucenia, to nie twoja wina.

Moja sąsiadka pół roku temu adoptowała małego psa. Ona cierpi na schizofrenię. Wszyscy zastanawialiśmy się kto jej dał psa? Jak to możliwe? Ale skąd adoptujący mogli o tym wiedzieć bez wywiadu środowiskowego, że ona jest chora i nie da rady zadbać o psa. Koniec końców piesek wrócił z adopcji i następny dom już był super. To chyba czasem loteria. Bardziej chyba trzeba zdać się na intuicję, bo ludzie mogą się przygotować i powiedzieć wszystko.

 

a może własnie byś przeszła??? mi zupełnie nie przeszkada, że ktoś mieszka w bloku...ani ktoś kto nigdy nie miał psa, jesli wykaże się chęciami prawdziwymi...każdy ma szanse na adopcje

 

Rozmawiałam przed chwilą z MOniką...kori wrócił jak zupełnie inny pies, nie kontaktował rzeczywistości, był totalnie nieobecny...teraz już jest znacznie lepiej...

Przed wyjazdem Pani Agnieszka notorycznie wydzwaniała do pani Marleny kiedy wreszcie zabierze psa...w pakiecie z psem pojechał stary ręcznik (jego rzecz z domu)........

Link to comment
Share on other sites

11 godzin temu, iza121 napisał:

Jak mozna tak klamamac i wymyslac, a, to ze spal nie w tym miejscu , gdzie trzeba (powaznie,cto moze byc problem...) albo to klamstwo o szczepieniu i niby koniecznej kwarantannie.... By chociaz go oddali bez tego klamania :/

ale wtedy by się musieli zmagać z poczuciem winy - a tak - sie oczyszczają z winy - bo przecież to nie ich wina, że Kori taki jest wybrakowany, ze nawet nie rozumie, gdzie ma spać

oni chcieli psa, który rozumie gdzie ma spać i nie ciągnie na spacerze

dostali wybrakowany egzemplarz, no to  go oddają - i jeszcze kłopot mają,  bo dostali nie ten produkt, którzy chcieli 

to sie jakoś nazywa  w psychologi - mechanizmy obronne -  syndrom wyparcia i syndrom zaprzeczenia chyba

 

powinna być jakaś klauzula w umowie adopcyjnej -(tak jak przy garnkach emaliowanych) że każdy egzemplarz jest niepowtarzalny i specyficzny; i może się zdarzyć, w szczególności ze pies nie będzie chciał spać na legowisku albo szarpnie na smyczy - i nie jest to powód do reklamacji. Cechy jednostkowe psa  nie wpływają bowiem na wartość użytkową produktu i nie są wadami produktu.

 

 

  • Like 3
Link to comment
Share on other sites

Pokopani ludzie i tyle! To nie z Korim jest coś nie tak, tylko z nimi. Mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie po pobycie u tych dziwnych ludzi. Nie chcieli go po prostu i zachowali się jak nieodpowiedzialni gówniarze. Pierwszego dnia zmienić zdanie, bez żadnej konkretnej przyczyny - tak własnie zachowują się niedojrzali i nieodpowiedzialni. Co to za problem, ze pies śpi przy łóżku! Mnie to nigdy nie przeszkadzało. No i jeszcze jedno - po jakie licho biorą drugiego, w dodatku dużego psa, skoro nie mają pieniędzy na ewentuale nieprzewidziane wydatki? Posiadanie psa nie jest dla każdego, a w dodatku wiąże się z kosztami, czasami sporymi kosztami.

Co do wścieklizny, to przecież weterynarz, który szczepił, ma obowiązek prowadzenia ewidencji szczepień, więc i to szczepienie Koriego jest na pewno odnotowane w rejestrze. Mogę zapytać o to Magdę. Weterynarz może przecież wydać zaświadczenie potwierdzające szczepienie. Teraz nie można go drugi raz zaszczepić, z tego, co się orientuję.

Link to comment
Share on other sites

Kasiu Kori nie był szczepiony u Dexterki tylko u Moniki. Monika moglaby dosłać zaświadczenie ale czułam że to nie będzie miało sensu… powtórne szczepienie absolutnie w niczym nie przeszkadza. 

Kori już doszedł do siebie. Starych kumpli poznał a nowych poustawial :)

 

 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Iza, masz rację, rzeczywiście Kori miał ważne szczepienie jeszcze z Radys i był szczepiony na jesieni, już w hoteliku u Pani Moniki. Swoją drogą, dobrze by było mieć to zaświadczenie albo wpis w książeczce, zeby w papierach było ok.

Strasznie się cieszę, ze Korcio wrócił do swojego zwykłego stanu ducha:)

Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, Karen116 napisał:

Iza, masz rację, rzeczywiście Kori miał ważne szczepienie jeszcze z Radys i był szczepiony na jesieni, już w hoteliku u Pani Moniki. Swoją drogą, dobrze by było mieć to zaświadczenie albo wpis w książeczce, zeby w papierach było ok.

Strasznie się cieszę, ze Korcio wrócił do swojego zwykłego stanu ducha:)

ja tez się ciesze....to wszystko bardzo mi przypomina historie mojego Kubusia z przytuliska...jakby lustrzane odbicia...dwie nieudane adopcje...pierwsza u młodej dziewczyny, druga u rodziny która wydawała się ideałem a była gówno warta...i Kubus wrócił w identycznym stanie (pamiętasz, opowiadałam Ci..) nie sposób zrozumieć...oba psy pod moja opieką, wszystkie te nieudane adopcje- z mojej ręki...podobnie jak Kori dla swoich opiekunek (magdy a teraz Moniki) jest fantastyczny, tylko musi trafić na kogoś kto go prawdziwie doceni...tak samo ja opisuje Kubusia naszego....mam z nim taki cudowny kontakt, wspaniały, całe życie gnębiony psiak:( i takk potwornie niedoceniony....

Adopcją Kubusia zajmuje się juz teraz wyłącznie Sabina....

Co do korcia...nie wiem czy jeszcze komukolwiek zaufam, by go wozić w nieznane....w poczucie że moge znów trafic na oszustów....

Nie wiem skąd taki pech....wiem tylko że Kori jest szczęśliwy u Moniki, wolny, z kumplami....reszty nie wiem...

 

Mam nadzieje, że pomożecie mi po raz kolejny jakoś uzbierac te 300 zł na miesiąc na pobyt....ode mnie będzie dla Korcia stała 50 zł na miesiąc.....więc potrzebuje tylko 250 zł....

 

Link to comment
Share on other sites

8 godzin temu, Patmol napisał:

ale wtedy by się musieli zmagać z poczuciem winy - a tak - sie oczyszczają z winy - bo przecież to nie ich wina, że Kori taki jest wybrakowany, ze nawet nie rozumie, gdzie ma spać

oni chcieli psa, który rozumie gdzie ma spać i nie ciągnie na spacerze

dostali wybrakowany egzemplarz, no to  go oddają - i jeszcze kłopot mają,  bo dostali nie ten produkt, którzy chcieli 

to sie jakoś nazywa  w psychologi - mechanizmy obronne -  syndrom wyparcia i syndrom zaprzeczenia chyba

 

powinna być jakaś klauzula w umowie adopcyjnej -(tak jak przy garnkach emaliowanych) że każdy egzemplarz jest niepowtarzalny i specyficzny; i może się zdarzyć, w szczególności ze pies nie będzie chciał spać na legowisku albo szarpnie na smyczy - i nie jest to powód do reklamacji. Cechy jednostkowe psa  nie wpływają bowiem na wartość użytkową produktu i nie są wadami produktu.

 

 

dobrze to napisałaś....taka właśnie roszczeniowość.....żywy pies nie ma prawa być żywy..ma być maszyną- w legowisku, przy nodze itd.....

Link to comment
Share on other sites

9 godzin temu, Patmol napisał:

ale wtedy by się musieli zmagać z poczuciem winy

Zapomniałam, że tego typu ludzie mogą mieć jakiekolwiek poczucie winy. 

 

30 minut temu, kiyoshi napisał:

Co do korcia...nie wiem czy jeszcze komukolwiek zaufam, by go wozić w nieznane....w poczucie że moge znów trafic na oszustów....

Ale jeśli tak zrobisz, to skazesz go na życie bez tego swojego jedynego człowieka, na oszustów zawsze można trafić, ale nie każdy nim jest. A myślałaś może o tym, żeby wprowadzić spacer zapoznawczy dla nowych właścicieli oraz jako warunek absolutnie konieczny zapoznanie psa adoptowanego z psem rezydentem jeszcze przed adopcją? Wiem, trudne do realizacji, ale myślę, że to pomogło by oddzielić ziarno od plew, a jeśli ktoś naprawdę chcę danego psiaka i jest to, dla niego ten jedyny i nie może być żaden inny, to myślę, że nie powinno stanowić jakiegoś wielkiego problemu dla przyszłych właścicieli, aby podjechać, do dowolnego większego miasta, na zapoznanie z psem...

Link to comment
Share on other sites

29 minut temu, iza121 napisał:

 

Ale jeśli tak zrobisz, to skazesz go na życie bez tego swojego jedynego człowieka, na oszustów zawsze można trafić, ale nie każdy nim jest. A myślałaś może o tym, żeby wprowadzić spacer zapoznawczy dla nowych właścicieli oraz jako warunek absolutnie konieczny zapoznanie psa adoptowanego z psem rezydentem jeszcze przed adopcją? Wiem, trudne do realizacji, ale myślę, że to pomogło by oddzielić ziarno od plew, a jeśli ktoś naprawdę chcę danego psiaka i jest to, dla niego ten jedyny i nie może być żaden inny, to myślę, że nie powinno stanowić jakiegoś wielkiego problemu dla przyszłych właścicieli, aby podjechać, do dowolnego większego miasta, na zapoznanie z psem...

to bardzo dobry pomysł :) masz racje...w ten sposób będzie można oddzielić tych prawdziwie chętnych odnijakich...a też Monika będzie miała szanse poobserwować ludzi....przemyślec, przetestować w warunakch znanych korciowi...i dopiero na drugim czy trzecim spotkaniu podjąć decyzje...tak zrobimy :)

Oby tylko był ktoś tak bardzo chętny.....

Link to comment
Share on other sites

Mam nadzieję, że Kori rozkocha w sobie kogoś z otoczenia tych, którzy już zdążyli go poznać, jego dobrą psią duszę i po prostu go uwiedzie :)

Z doświadczenia wiem, że są psy, które mają specyficzny charakter, są fajne ale wymagają pełnej akceptacji. I musi trafić się ten jedyny, właściwy człowiek.  Wydaje mi się, że sama właśnie takiego psa mam i jestem tym jego jedynym człowiekiem.  To mój ostatni schroniskowy tymczas, który po 2 nieudanych adopcjach jak bumerang do mnie wracał, za każdym razem bardziej kochający i spragniony mojego domu/swojego domu (ostatni powrót był tak wzruszający - pies skowyczał z radości - nikt nie miał wątpliwości co dalej) Podobnie jak Kori - pierwsza adopcja - 1 tydzień - zwrot (powód - lęk separacyjny, ech...adoptujący to emeryci świadomi, że pies cierpi jak jest sam). Druga adopcja - 2 dni!!! - odbyłam z panią 100 tysięcy rozmów o psie - przedstawiłam go prawie jak diabła wcielonego, aż babka powiedziała, że ja to chyba nie chcę go wyadoptować (to się zamknęłam) i co?...zwrot...dlaczego - bo szczekał na babcię - wszystko można o nim powiedzieć, ale nie ma w nim za grosz agresji do ludzi. 

Kori znajdzie tego kogoś, jestem pewna. Kori to psiak niezależny, trochę uparty, trochę niewychowany, nie chodzi na smyczy (jeszcze), nie zna zasad panujących w konkretnym domu - zupełnie jak mój pies na początku (też nie śpię z psem w sypialni bo lęk separacyjny należy trzymać w ryzach - zajęło mi to tydzień i pies śpi bez problemu u siebie). Pozostałe wady  traktuję jak cechy charakteru i już. Kropka! Mogę śmiało tutaj napisać - mam okropnego psa, kombinatora, uparciucha, można by jeszcze sporo powymieniać, ale w życiu bym go nie oddała!

Moja znajoma zakochała się w psie, którego spotykała będąc z własnym psem na spacerach w lesie. Psiak z adhd, który miał za sobą 3 nieudane adopcje i który w dodatku capnął ją zębami gdy zbliżyła się zbyt gwałtownie do jego opiekunki....beznadziejny przypadek niby - starała się o niego jak wariatka jakaś i od 2 lat są razem - pies jest dalej niemożliwy, największy zakapior na dzielni, ale znalazł swojego człowieka.

Nie traćmy więc nadziei!

 

 

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

14 godzin temu, Patmol napisał:

ale wtedy by się musieli zmagać z poczuciem winy - a tak - sie oczyszczają z winy - bo przecież to nie ich wina, że Kori taki jest wybrakowany, ze nawet nie rozumie, gdzie ma spać

oni chcieli psa, który rozumie gdzie ma spać i nie ciągnie na spacerze

dostali wybrakowany egzemplarz, no to  go oddają - i jeszcze kłopot mają,  bo dostali nie ten produkt, którzy chcieli 

to sie jakoś nazywa  w psychologi - mechanizmy obronne -  syndrom wyparcia i syndrom zaprzeczenia chyba

 

powinna być jakaś klauzula w umowie adopcyjnej -(tak jak przy garnkach emaliowanych) że każdy egzemplarz jest niepowtarzalny i specyficzny; i może się zdarzyć, w szczególności ze pies nie będzie chciał spać na legowisku albo szarpnie na smyczy - i nie jest to powód do reklamacji. Cechy jednostkowe psa  nie wpływają bowiem na wartość użytkową produktu i nie są wadami produktu.

 

 

ale jeśli będzie klauzula że nie ma  reklamacji pies wyląduje w lesie. 

Link to comment
Share on other sites

9 godzin temu, uxmal napisał:

ale jeśli będzie klauzula że nie ma  reklamacji pies wyląduje w lesie. 

niekoniecznie  wcale -  to zbyt pesymistyczne podejście  6a1a28a99fdadff549f4aae3a0bf5a37.gif

albo można -by dołożyć kaucję  dla adoptujących, wpłacanej  na dzień adopcji ; i zwracanej np po 3 miesiącach na wizycie pa

jak ludzie zgubią psa (wywiozą do lasu, na wieś) -kaucja przepada

jak psa oddają - bez uzasadnionej przyczyny- połowa kaucji przepada

ciekawe czy byliby w ogóle chętni na adopcje  504790d595685cacc6401fa32881a792.gif

kiedyś miałam    kota do oddania, takiego zwykłego -ani pers, ani Brytyjczyk,  i zadzwonił taki pan/nic ciekawego - i dla eksperymentu powiedziałam, ze  kota trzeba pilnie wykastrować , i to będzie kosztowało ok 100 zł; 

to pan od razu szybko stwierdził, ze on zadzwoni w takim razie po kastracji  -bo on nie chce żadnych kosztów ponosić, a chwile wcześniej opowiadał , że właśnie sobie kupił i wyremontował mieszkanie . a teraz potrzebuje kota - bo jak  wróci z pracy wieczorem, to by chciał oglądać TV z kotem na kolanach ( a chciał kota 100 procent ADHD i bardzo młodego, o którym pisałam w ogłoszeniu, że to żywioł ).

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...