Jump to content
Dogomania

Nie ma już dziarskich dziadeczków :( :( :(. Lapiś i Pysio odeszły za Tęczowy Most..


Recommended Posts

Nie odwróci się tego co się stało.Żegnaj maluszku,dołączyłeś do Lapisia,bądź szczęśliwy za [TM*]

Lapiś i Pysio nie doczekali domku ale mieli nas.Będziemy pamiętać dzielnych dziadeczków

            ifsvzj09pmn.gif

 

                                          

Link to comment
Share on other sites

U mnie podwojnie smutno.Nie tylko Pysio umarl ale tez dostalam wiadomosc od wolontariuszki, ze piesek, ktorego ze wzgledu na wyglad chcialam adoptowac, mial do mnie przyjechac w ta sobote, jest smiertelnie chory, ma moze jeszcze miesiac a moze i nie. To zycie jest popaprane. Myslisz juz, ze wygrales glowny los na loteri, a tu.....

Link to comment
Share on other sites

3 godziny temu, teresaa118 napisał:

U mnie podwojnie smutno.Nie tylko Pysio umarl ale tez dostalam wiadomosc od wolontariuszki, ze piesek, ktorego ze wzgledu na wyglad chcialam adoptowac, mial do mnie przyjechac w ta sobote, jest smiertelnie chory, ma moze jeszcze miesiac a moze i nie. To zycie jest popaprane. Myslisz juz, ze wygrales glowny los na loteri, a tu.....

Fakt, życie jest popaprane.....

Ale ten chory śmiertelnie piesek jednak coś wygrał - godne  życie u Ciebie, choć przez miesiąc.....

  • Like 1
  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

12 minut temu, MALWA napisał:

Fakt, życie jest popaprane.....

Ale ten chory śmiertelnie piesek jednak coś wygrał - godne  życie u Ciebie, choć przez miesiąc.....

Biedny Pysio  i piesio , który miał przyjechać do teresa118 . Ale czy przyjedzie? Bardzo trudna sytuacja.

Link to comment
Share on other sites

9 godzin temu, Poker napisał:

Biedny Pysio  i piesio , który miał przyjechać do teresa118 . Ale czy przyjedzie? Bardzo trudna sytuacja.

Tym bardziej powinien pojechać. Do mnie umrzeć przyjechał Misio z Wrocławia. Weci dawali mu 2-3 tygodnie, był z nami prawie 3 miesiące. Oprócz gorszych dni miał i dobre, uwielbiał trawę i tarzanie się w niej, to był wyjątkowy pies. Wrył się w moje serce na zawsze, choć tak krótko mogłam być z nim.

  • Like 3
  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

13 godzin temu, teresaa118 napisał:

piesek, ktorego ze wzgledu na wyglad chcialam adoptowac, mial do mnie przyjechac w ta sobote, jest smiertelnie chory, ma moze jeszcze miesiac a moze i nie. To zycie jest popaprane. Myslisz juz, ze wygrales glowny los na loteri, a tu.....

 

5 minut temu, jaguska napisał:

Tym bardziej powinien pojechać. Do mnie umrzeć przyjechał Misio z Wrocławia. Weci dawali mu 2-3 tygodnie, był z nami prawie 3 miesiące. Oprócz gorszych dni miał i dobre, uwielbiał trawę i tarzanie się w niej, to był wyjątkowy pies. Wrył się w moje serce na zawsze, choć tak krótko mogłam być z nim.

Ja też bym nie zrezygnowała, a może tym bardziej chciałabym dać mu życie wśród ludzi w komfortowych warunkach, chociażby przez ostatnie dni, tygodnie, a może miesiące życia.

Nie rezygnuj Tereso, myślę, że o to prosi Cię każda z nas.

  • Like 1
  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

13 godzin temu, teresaa118 napisał:

U mnie podwojnie smutno.Nie tylko Pysio umarl ale tez dostalam wiadomosc od wolontariuszki, ze piesek, ktorego ze wzgledu na wyglad chcialam adoptowac, mial do mnie przyjechac w ta sobote, jest smiertelnie chory, ma moze jeszcze miesiac a moze i nie. To zycie jest popaprane. Myslisz juz, ze wygrales glowny los na loteri, a tu.....

A co to za choroba która chce zabrać pieska?

Link to comment
Share on other sites

3 minuty temu, Onaa napisał:

Bardzo Wam Wszystkim dziękuję za dobre słowa!

Faktycznie naszły mnie czarne myśli, rozum wiedział że głupie i nieprawdziwe ale uczucia swoje.

Dziękuję.

 

Reniu bardzo Cię rozumiem i ogromnie współczuję. To strasznie boli, ale czas leczy rany.  Musimy mieć siły dla tych co żyją i potrzebują naszej pomocy. Tulę mocno Reniu.

Link to comment
Share on other sites

Myślę, że danie swojego domu i siebie drugiej potrzebującej istocie na sam koniec jej życia to nieraz ogromny trud - i nie mam na myśli tutaj tylko trudu fizycznego czy spraw związanych z opieką , ale także ciężar emocjonalny, który zabiera nieraz całe siły albo dodaje nam ich ogrom - ale też przepiękny dar serca i ogromnie potrzebne takiej biednej istocie - zarówno staremu czy schorowanemu człowiekowi  jak i psiakowi.

  • Like 5
  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

48 minut temu, Onaa napisał:

Myślę, że danie swojego domu i siebie drugiej potrzebującej istocie na sam koniec jej życia to nieraz ogromny trud - i nie mam na myśli tutaj tylko trudu fizycznego czy spraw związanych z opieką , ale także ciężar emocjonalny, który zabiera nieraz całe siły albo dodaje nam ich ogrom - ale też przepiękny dar serca i ogromnie potrzebne takiej biednej istocie - zarówno staremu czy schorowanemu człowiekowi  jak i psiakowi.

Tak pięknie to ujęłaś  135919286_serce7.gif.09a489b7cc39b247d4eb0cbc9f474461.gif

Link to comment
Share on other sites

Dnia 7.03.2019 o 08:56, Onaa napisał:

Myślę, że danie swojego domu i siebie drugiej potrzebującej istocie na sam koniec jej życia to nieraz ogromny trud - i nie mam na myśli tutaj tylko trudu fizycznego czy spraw związanych z opieką , ale także ciężar emocjonalny, który zabiera nieraz całe siły albo dodaje nam ich ogrom - ale też przepiękny dar serca i ogromnie potrzebne takiej biednej istocie - zarówno staremu czy schorowanemu człowiekowi  jak i psiakowi.

Piękne słowa. Nie wiem, czy podołałbym takiemu ciężarowi emocjonalnemu i miał siłę na taki dar.

Link to comment
Share on other sites

29 minut temu, Radek napisał:

Nie wiem, czy podołałbym takiemu ciężarowi emocjonalnemu i miał siłę na taki dar.

Są różne chwile w życiu. W jednej taki dar jest prosty i oczywisty, w innej całkowicie irracjonalny.

Link to comment
Share on other sites

Niestety, ciocie, wolontariuszka odradzila mi transportowanie go do mnie. To byloby niesamowita ilosc kilometrow, a on ma przerzuty na gruczoly limfatyczne, watrobe, sledzione. Tak bardzo chcialam mu pokazac lepsze zycie, ale nie zdecydowalam sie na zmuszanie go do dalekiej podrozy. Wolontariuszka byla na tyle przytomna, ze natychmiast po tej smutnej wiadomosci rzuciala haslo, jak juz wszystko jest zalatwione to na miejsce Pinokia moglby pojechac Pedro. Chlopiec 9.letni, ma cos z oczkami, nieprzystepny. Przyjechalismy dzisiaj do domu, kapiel,czesanie dredow,spacerek po ogrodzie , moje psy przyjely go bez szemrania. Kotka uwaza, ze jest w domu i juz wyciagnela do niego lapki, a on ja ignoruje. Moze zapytacie, dlaczego jednak nie dalam Pinokio szansy. W chwili obecnej moja druga papilionka powoli umiera z powodu raka powstalego na sutku(poprzedni wlasciciele zrobili operacje i wykastrowali ja, a ze byla "kobieta pracujaca" juz nie potrzebowali jej i tak wyladowala u nas), a z tego raka rozwinal sie rak gruczolow limfatycznych z przerzutami na watrobe. Podczas ostatniego ataku otworzyla sie rana na brzuszku, trzymalismy ja na zastrzykach p.bolowych i teraz troche jest slabsza, ale znowu chodzimy na spacerki.Rana powoli zasycha.Ale musza przyznac, ze jak przeczytalam, ze Pysio nie zyje, zoladek moj zawiazal sie na kokardke

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...