Jump to content
Dogomania

W swoim dogomaniackim domku :) Mały piesek, co ZAMARZAŁ na środku wsi


Recommended Posts

Byliśmy w sobotę u weta. Na przywitanie młody nasiusiał trochę na podłogę. Został zaczipowany i obejrzany. Uszy czyste, zęby w porządku, nadziąślaków nie ma, ale ma takie wargi, które zawijają się między zęby i z daleka wyglądają jak nadziąślaki. Gruczoły oczyszczone. W kwietniu powtórka i przy okazji szczepienia. Pan doktor powiedział pieskowi, że jest ładny. Karuś był bardzo uległy i grzeczny, ale radośnie opuścił miejsce "kaźni". Pooglądał okolice, pomachał ogonkiem i nie miał nic przeciwko chodzeniu w szelkach. Nawet spokojnie chodzi, trochę przebiega drogę z prawa na lewo, ale to normalne. Przecież musi wszystko posprawdzać, a świat zaczyna się na końcu nosa. Poza tym, co złego jest w takim nieszkodliwym plątaniu się panu pod nogami? Niech uważa, jak chodzi, nie!

  • Like 1
  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...
23 godziny temu, wawer napisał:

Już idziemy wspólną drogą zgodnie, łapa w nogę i noga w łapę, a na końcu ogon ;). Karuś ma już własne medaliki i nikt nie ma prawa go ich pozbawić!

34314008_DSC00560x.JPG.68eadd205651f3244559801aaac04ac7.JPG

Któż by chciał, któż by się odważył!

Link to comment
Share on other sites

Nasz medalista był wczoraj na kolejnych szczepieniach i czyszczeniu podogonia. Nabył też drogą kupna swoją, pewnie pierwszą w życiu, obrożę na insekty, drogą, ale na cały sezon. Okazało się, że przyjmujący go w tym dniu, wcześniej nieznany mi, pan doktor Tadeusz Bagan, jest kolegą z grupy Tomka malagos. Jaki ten świat jest mały :)! A w nim, jeszcze mniejszy, kochany Karusek.

Piesek ma już zaliczoną pierwszą wycieczkę-ucieczkę. Mignął mi między nogami, kiedy otwierałam furtkę, chociaż robiłam to bardzo uważnie. Celowo nie reagował na wołanie, tylko machał ogonkiem i radośnie podsikując kolejne krzaczki osiedlowe, podążył dalej, nad bliski kanał. Wawer to lasy i wieś, tu nie ma sensu gonić psa, a ja i tak biegać nie mogę, nawet chodzić szybciej. Pies albo się gubi, albo sam wraca po wycieczce. Byłam załamana. Karuś od początku reaguje na swoje imię, może ma takie od początku. Chętnie i radośnie przybiega za każdym razem, z zawadiackim uśmiechem na pysku i w oczkach. Tym razem olał mnie zupełnie, pobiegł sobie i już. Jedyną pociechą i nadzieją, że się odnajdzie, były te jego medaliki z czipem i z adresem. Ale on nie zna okolic i jest tak miły, że ktoś może go sobie po prostu wziąć! To ostatnie akurat nie byłoby najgorszym rozwiązaniem, o ile nie byłby to jakiś sadysta, bo piesek jest naprawdę uległy. Ale nic, to były przemyślenia załamanej pani. Schowałam Pikusia w domu, bo też ma skłonności do ucieczek i już raz go nam straż miejska przywiozła z całkiem odległego Międzylesia (kto zna miasto, ten wie, że to kilka wsi wawerskich dalej, w dodatku z drugiej strony torów kolejowych!) i po kilku minutach wróciłam za furtkę z nadzieją, że Karuś nie jest daleko i może usłyszy wołanie, że zareaguje. Patrzę, a on jest obok, przy posesji sąsiadki, która go zagaduje i w naszą stronę prowadzi, a Karuś, cały szczęśliwy, wywija do niej ogonkiem! Zawołałam, przybiegł galopem i bardzo się cieszył, że jest w domu. To znaczy, że zrobił sobie tylko bliską wycieczkę obok osiedla i zaraz wrócił. Jest nadzieja, że nowe stado więcej dla niego znaczy od wcześniejszej wolności, ale dobrze, że nie poszedł dalej, na ruchliwy trakt przelotowy, że nie wpadł pod samochód, bo tu inny ruch, niż ten mu znany i można się zgubić.

A co do koleżeństwa, to już się poukładał, tzn. dalej chce być pierwszy i najmilejszy, podgryza Laskę i wylizuje Pikusia, gdy chcą się pomiziać, ale też bawi się z nimi. Laska jest układowa, nie niszczy maluchów, woli ustąpić. Tylko gdy za mocno kolega ją potraktuje, to używa głosu albo kłapnie w jego stronę, nie robiąc krzywdy. Pikuś jest niegroźny, wycofał się na korzyść kolegi, ale tylko trochę, dalej razem sypiają i bawią się zgodnie. Minus (dla nas) taki, że wszystkie trzy są koparami, że Karuś razem z koleżeństwem kopie doły i dołki i znów musimy zainwestować w zabezpieczenia ogrodzenia i ogrodu, który chyba nie ma szans być skończony, bo kolejne inwestycje zabezpieczające psy i przed psami pochłaniają budżet przeznaczony na sam ogród. Ale cóż, kto ma dzieci, ten ma miód, a kto ma koparki, musi sam stać się zakopywarką...;), czyli widziały gały, co brały, a w każdym razie mogły się tego spodziewać ;).

Przed chwilą piesek miał pierwszą u nas kąpiel. Chyba pierwszą w życiu, bo spanikowany wybiegł z łazienki, tupiąc przy tym jak koń. Chyba myślał, że pan chce go utopić ;). Dostał smaczek na pociechę i dalej urządza gonitwy po całym domu. Jak szczeniak, nawet pan doktor sądzi, że on nie ma jeszcze czterech lat. Moim zdaniem też jest na to zbyt żywiołowy i ma typowo szczeniackie zapędy. Ale z kolei jest naprawdę mądrym kundelkiem, w lot chwyta nowe zwyczaje i tylko ta wycieczka...

No to mamy już Karusia w pełni. Wyposażony, zaopiekowany medycznie, domowy, nasz. Zwykłe psie życie, jakich wiele, więc i karuskowe opowieści będą już rzadkie, bo nie brak potrzebujących na tym forum i to im trzeba poświęcić czas na czytanie. Oby tylko dobrze się chował i nie uciekał więcej!

 

  • Upvote 3
Link to comment
Share on other sites

A to podróżnik jeden! Zobaczył, co z płotem, i wrócił :)

A z Tadeuszem Baganem był w grupie nie tylko Tomek, ale i ja, tak się poznaliśmy mając po 18 lat, i trwa to do dziś (mówię i Tomku, nie Tadku) :)

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Jak dobrze się czyta o szczęśliwym psie i jak smutno, że nie wszystkie są chciane i kochane.

Z Bliss na szczęście nie jest koparka, ale jej poprzedniczka, też ONka, śp ONek Max i malizna Lerka, niestety, tak. Ja jestem zła Pani i nie pozwalam, chociaż mam działkę leśną, a nie ogród. Psy dobrze wiedzą, że im nie wolno, a takie kopanie, to najczęściej z nudów, lub frustracji. No, czasem chodzi o dokopanie się do chłodniejszej ziemi do leżenia, zakopanie smakołyka, ale i na to są sposoby. Nie lubię czyszczenia upapranych ziemią psich uszu, ani potykania się o wykopane dziury (nie patrzę pod nogi). 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Ufffff.... jak to dobrze, że nie spotkał na swojej drodze kota albo jakiejś ponętnej suczki i że przygoda tak szybko się zakończyła, bo gdyby trwała dłużej, to można by zawału, lub co najmniej nerwicy, dostać. To już lepiej niech kopie te doły ;)!

 

 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

19 godzin temu, agat21 napisał:

Cudne wieści! Dobry mądry pies - wie, że gdzie mu będzie lepiej?? :)) To nie była żadna ucieczka, tylko inspekcja zewnątrzna miejsca zamieszkania!

Oj, to, to! Inspekcja i to przelotna. Bo gdyby mu się zachciało jakąś dokładną zrobić, to nie wiadomo, do jakich wniosków by doszedł ;).

 

11 godzin temu, jola_li napisał:

Ufffff.... jak to dobrze, że nie spotkał na swojej drodze kota albo jakiejś ponętnej suczki i że przygoda tak szybko się zakończyła, bo gdyby trwała dłużej, to można by zawału, lub co najmniej nerwicy, dostać. To już lepiej niech kopie te doły ;)!

Jak zdążyłam przez lata zauważyć, kopania przyczyn tyle, co typów psów i nigdy do końca nie wiadomo, co to za typy, czemu i po co kopią ;). W dodatku dół dołkowi nierówny, bo cele różne ;). Wcześniejsze, już za TM, nasze pieski, podkopywały drzewa i krzaki. Niewiele większy od Karusia Pet tak skutecznie podkopał nam wielki świerk, że drzewo się przechyliło i dopiero po paru latach górą rosło prosto, ale dół pozostał krzywy. Dopiero położenie opon pod świerkiem pomogło. Laska kopie doły głębokości połowy dorosłego mężczyzny i szerokości leja po bombie. Trzeba było podjazd utwardzić betonem, nic nie pomagało, bo kratki betonowe też podkopywała. Dzielnie pomagał jej w tym Pikuś, dopóki czuł się bezpieczny na głębokość, potem wychodził i kopał obok mniejszy dół. Niestety, nie widzę, kiedy one kopią, bo z wysokiego okna domu nie widać połowy ogrodu, a i ja nie spędzam czasu przy psach, tylko w domu albo w tej części ogrodu, w której psów nie widzę i nie mają do niej dostępu. Po wielu różnych zabezpieczeniach, po których mój mały, kręty i wąski ogródek wygląda jak pole bitwy w zasiekach, koparki kopią chyba z chęci poznawczej dostania się do tego, co zakazane. Gdy im się uda, od razu sadzą wielkie kupy (nie wiem, skąd one biorą tyle zapasów :)) i kopią kolejne doły. Żeby wychować koparkę metodą zakazów, jak radzi słusznie konfirm, trzeba być z nią cały czas i reagować na bieżąco. U mnie to niewykonalne, a i tak zakazany owoc kusi ;). Pozostaje więc tylko cierpliwe zakopywanie i kolejne zabezpieczanie gleby ;).

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...