Jump to content
Dogomania

Z rowu, lękliwa lisia Mimisia: skradła serce Jaguski i Jej Połówka i zakotwiczyła u nich na stałe <3 DZIĘKUJĘ!!!


Tyśka)

Recommended Posts

To miał być film  do konkursu na Oskara,  jak Mimi ładnie schodzi po schodach i wskakuje do auta, ale........... ktoś zaczął kichać, a do tego napatoczył się pod klatką znajomy i coś ryknął do mnie, zdaje się że -cześć-, no i było po Oskarze, główna bohaterka wpadła w panikę.....

 

  • Like 3
Link to comment
Share on other sites

12 godzin temu, jaguska napisał:

ale........... ktoś zaczął kichać, a do tego napatoczył się pod klatką znajomy i coś ryknął do mnie, zdaje się że -cześć

No bo jak można tak kichać, albo (co gorsza) witać się;)

Link to comment
Share on other sites

A to się biedaczka musiała najeść strachu! Złe moce sprzysięgły się przeciw maleńkiemu psiakowi. Straszne!

Widać lisiczka nie lubi jakichkolwiek wyjazdów, wszystko i wszyscy są przeciw niej, czyhają na jej życie. Kiedyś zejdzie na zawał. Czego ona zaznała w swoim krótkim życiu? Biedne maleństwo.

Link to comment
Share on other sites

Dnia 18.06.2019 o 13:56, jaguska napisał:

Zważyłam Mimisię i jadąc na kolonie ważyła 6,8 (gdzieś tam na poprzednich stronach jest napisane) a teraz waży 6,4, czyli schudła 40dkg.

Przytyła, czy schudła, dobrze wygląda. 6,4 kg... Dla mnie to miniaturowy piesek. Z budowy przypomina mi "naszą" dziką Raję, ale Raja jest trochę większą brunetką. 

Dnia 18.06.2019 o 10:36, Tyś(ka) napisał:

Zmotywowana jednak szczęściem Dolarka, mam nowe pokłady energii w poszukiwaniu domu Mimisi. 

Zmotywuję Cię jeszcze bardziej. Wszystkie dzikusy i lękliwce wydałam do dobrych domów. Tylko w dwóch przypadkach nie byłam do końca przekonana i zadowolona, ale psy mają się dobrze. Teraz mam dziką Raję, bardzo ciężki przypadek, takiego nigdy wcześniej nie miałam. Kilka osób twierdziło, że nic z niej nie będzie, miała wracać do schroniska. Nie pozwoliłabym na to, po prostu wzięłabym ją na siebie, chociaż byłoby to dla mnie obciążenie. Na razie sytuacja jest opanowana. Wierzyłam, że Raja zrobi postępy i zrobiła. Owszem, były przelotne chwile zwątpienia i załamania. Raja nie idzie jak burza do przodu, ale najważniejsze, że są pozytywne efekty. Historia Rajki musi mieć pozytywne zakończenie, bardzo tego chcę i do tego będę dążyć. Tylko, żeby jeszcze szczęście nam sprzyjało. :-) Mimi życzę domu z kategorii tych wyjątkowych, najlepszych. :-)

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

6 godzin temu, Tyś(ka) napisał:

Mimo, że filmik nie poszedł po myśli Jaguski, to jednak dla mnie jest niemal oscarowy :) Mimi ładnie schodzi po klatce schodowej, bez paniki.

Dokładnie to samo powiedziałabym :)

Link to comment
Share on other sites

Tysiu, moje wszystkie strachulce znalazły super domki. Nie wiem, może coś zmienić w tekście ogłoszeń albo zmienić sposób rozmowy na informujący ,a nie straszący.

Ja zawsze mówię dobitnie prawdę , ale z optymizmem i staram się  podkreślić zalety suniek. I mam taką taktykę ,że najpierw mówię o zaletach i gdy czuję ,że chętny jest zakochany , zaczynam dawkować te niekorzystne strony zachowań. Jak na razie taka taktyka zdaje egzamin.

Link to comment
Share on other sites

Do mnie dzwonią sami zakochani, którzy "na pewno dadzą sobie radę", więc obawiam się, że taktyka przygłaskiwania strachów spowodowałaby, że ludzie nie do końca słuchaliby dalej tego, co mam do przekazania. Nie wydaje mi się, żebym straszyła: jedynie opowiadam historię Mimi i informuję, jaka obecnie teraz jest. I dopytuję ich o doświadczenia. Jeżeli ktoś jest poważnie zaineresowany to mailem podsyłam filmiki. Jednak być może robię coś nie tak, rozmowy telefoniczne nie są moją mocną stroną. Opisy zmienię, myślę, że całkowita zmiana opisów i zdjęć (chociaż staram się coś tam zmieniać przynajmniej raz na 2tygodnie) mogłyby pomóc - tylko to już w przyszłym tygodniu. Utrudnieniem jest na pewno ograniczenie się tylko do okolic: od Poznania do Opola i wyjątkiem jest Kraków, dalej nie ogłaszam - aby Państwo przed adopcją mogliby z parę razy odwiedzić Mimi. To dla mnie warunek konieczny, może przesadzam, ale inaczej nie zaryzykuję.

Ostatnie telefony, które miałam to ta Pani, co chciała Mimi do budy i mnie zjechała z góry na dół... wystawiła też opinię mi i moim tomaszowskim dziewczynom, że same utrudniamy adopcje wymyślając psom problemy (wg niej Mimi jest idealna do kojca z owczarkiem niemieckim, jeszcze jako niespodzianka dla rodziców) oraz ta pani z Legnicy, co straciła psa, bo jej tyle razy uciekał z mieszkania w kamienicy, że w końcu wpadł pod samochód. Telefonów później nie miałam. Jedyny dom, nad którym ubolewam to dom Pana Krzysztofa, ta rodzina wydawała mi się idealna... Ciekawe, czy znaleźli już sobie psiaka. Jak odszukam kontakt to do nich zadzwonię, może jednak nie znaleźli psiaka... Zniechęcam całkowicie dopiero jak ewidentnie widzę, że ktoś nie nadaje się na Mimi ani nie powinien mieć jakiegokolwiek psa.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

10 minut temu, Tyś(ka) napisał:

aby Państwo przed adopcją mogliby z parę razy odwiedzić Mimi. To dla mnie warunek konieczny, może przesadzam, ale inaczej nie zaryzykuję.

Mimo że nie jestem prawną opiekunką Mimi to tu akurat popieram Tysię w stu procentach, do mnie na zapoznanie z psem można zawsze przyjechać, (zresztą w odwiedziny do Mimisi również, wystarczy dwa dni wcześniej dać znać żebym sobie ustawiła grafik odpowiednio)....bo jak słyszę że...-my damy radę-...-będziemy ją kochać i szybko się zmieni-..., brakuje tylko że zagłaskamy spanikowanego i wystraszonego psa nawet na śmierć i będziemy ją tak mocno kochać aż ona wreszcie pokocha nas, nawet na siłę.

Spotkanie można również zorganizować w mieście w mieszkaniu (moim, odzyskanym po wynajęciu) gdzie Mimi nie będzie miała podbudowy w postaci szczekającej trójki moich psiaków. A nawet zaproponować "spacer", obok jest skwerek a kawałeczek dalej wielki park. Nie ma więc wytłumaczenia że wiocha, zadupie i daleko, nie trafimy czy coś, Nysa może nie metropolia ;), ale średnie miasteczko i potencjalny DS może mieć namiastkę jakie życie będzie z Mimi i jak będą wyglądały spacery, przynajmniej przez kilka miesięcy.

Dnia 20.06.2019 o 09:15, Tyś(ka) napisał:

A jak reaguje, gdy musi kogoś minąć na tej klatce?

TRadycyjnie, strach jak stodoła, ale króciutko na smyczy idzie przy nodze, takim trochę czołgaczem, gorzej jak ktoś na nią zwraca uwagę i próbuje coś tam do niej mówić, nie daj boże łapsko wyciągać, to wtedy panika, ale ludzi nie nauczysz żeby trzymali ręce przy sobie. 

U nas też dzisiaj pada, spacerki tylko na siusiu, Mimi ma najmniejsze opory przed deszczem, reszta pierwszy kawałek trawy -sik- i z powrotem pod drzwi.

A my wreszcie posadzimy trzy drzewka które już długo wegetują w donicach i czekały właśnie na taką pogodę, jest OK.

Link to comment
Share on other sites

7 minut temu, jaguska napisał:

ale ludzi nie nauczysz żeby trzymali ręce przy sobie. 

i takie głupie podejście do tego......o jak się piesek boi, no to go pogłaskać trzeba to się może bać przestanie........

wcale się Mimiśce nie dziwię, pewnie gdybym nią była to bym wszystkich żarła po łapach, niech by "se" je w......................schowali ;)

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, jaguska napisał:

U nas też dzisiaj pada, spacerki tylko na siusiu, Mimi ma najmniejsze opory przed deszczem, reszta pierwszy kawałek trawy -sik- i z powrotem pod drzwi.

Jak ja Wam zazdroszczę tego deszczu! Warszawa znów się gotuje, choć czasem słoneczko schowa się za chmurami. Ale w żaden sposób nie przekłada się to na temperaturę - jest stale równo gorąco.

Link to comment
Share on other sites

Głaskacze i ciumkacze są moim udręczeniem i koszmarem od momentu, kiedy mój kundliszon zaczął dorastać. Jest psim histerykiem, został pani bo się "durny bał", z piskiem chował po kątach na widok ludzi. I to go uratowało przed życiem na łańcuchu ("nie jest cięty"), a ja zyskałam psa lejącego ze strachu... Jak zaczął dorastać, pojawiła się agresja lękowa - a ja miałam wtedy z naście lat... Pamiętam tych ciumkaczy i tiutaczy i najchętniej bym im wszystkim odgryzła rękę. Chowanie się po lasach nic nam nie dało oprócz cofki w pracy z psem (jeszcze bardziej się bał). Z czasem, już po ponownym wyjściu do ludzi miałam pewną technikę działania wobec takich ludzi (wolę się nie chwalić jednak, jedynie mogę napisać tyle, że z czasem wypracowałam to, że jak gamonio się bał, to chował się za moimi nogami i siadał i czekał aż ja go uratuję z opresji), a przede wszystkim straszyłam własnym wyglądem. Cieszę się, że ze swoim już wszystko przepracowałam, bo dla mnie wyciągane ręce (zwłaszcza przez dorosłych!!! dzieci o dziwo pytają o zgodę) to jedna z najgorszych rzeczy na spacerze. I wiem, jakie to frustrujące, jak jeden taki głaskacz może zniweczyć tygodnie pracy.

Jaguska, pomysł ze spotkaniem również w mieszkaniu i spacerze po okolicy (powiedzmy, że spacerze ;) ) jest świetny. Na pewno będę do tego zachęcać.

Do nas właśnie przyszła burza i to mi przypomniało jedną rzecz: Jagusko, czy Mimi boi się burzy?

Link to comment
Share on other sites

23 minuty temu, Moli@ napisał:

Chowacie psy a my specjalnie latamy po wsi, wozimy do miasta...wyszukujemy chętnych do "rozmowy" z sierściuchem ,)

Chowam, nie-chowam. Byłam nastolatką, miałam może z 12lat i miałam dość tłumaczenia, że pies się boi i chcialam go chronić... (moi rodzice z kolei uważali, że kolczatka załatwi wszystko i się dziwili mojemu podejściu), ale kiedy pewnego razu mój psinek pokazał cały zestaw zębów na pewnego pana i rzucił się z lwim warkotem do kostek (a pan zrobil się blady), bo pan biegł alejką obok nas zrozumiałam, że nie tędy droga. Taki kubeł zimnej wody. Zaczęłam więc duuużo czytać psiej literatury, chodzić na spacery socjalizacyjne, dużo trenować. Zapraszałam znajomych i zaczepiałam obcych po to tylko, aby ćwiczyć różne kompetencje spoleczne psa: uczyłam go że ma siedzieć na poopie, jak się witamy, a nie uciekać ze strachu czy pokazywać zęby (bo gdy ktoś go znienacka pacnął mógł spodziewać się tego samego: mój nie pozostawał dłużny). Przestałam go trzymać pod kloszem i okazało się, że to jest dobre, chociaż ciumkacze i głaskacze czasem cofali nas o parę kroków i wtedy ich chciałam pożreć. To był czas, kiedy uczyłam się wszystkiego i zaczęłam się zaczytywać w różnych psich fachowcach. Sporo lekcji dał mi mój kundliszon :) Spacery do lasu też były, ale przeplatałam je nauką zachowywania się w mieście, aby nie robił wiochy :) Wierciłam rodzicom dziurę w brzuchu, aby mnie wozili z psem w różne miejsca: na wieś i do większego miasta, aby pewne rzeczy przepracować (pukali się w głowę, ale wozili). Odwiedzaliśmy strasznego weta, tatę w pracy, szliśmy do sklepu, gdzie można było wejść z psem, karmiliśmy dzikie koty... Chodziliśmy wokół placów zabaw dzieci i tam ćwiczyliśmy komendy. Zabierałam go na zbiórki harcerskie, gdzie były bardzo różne dzieci... i w dodatku ognisko (a ognia dłuuugo się panicznie bał). Kombinowałam jak mogłam, próbując nie przegiąć w drugą stronę, nie zalać wrażeniami. Teraz po latach mam bardzo zrównoważonego psa. Pamiętam jak się popłakalam ze szczęścia, gdy gamonio pierwszy raz wykombinował kradzież smaczków z komody: on bał sie sam myśleć ;) I chociaż kolacji nie dostał to tak się cieszyłam, że zaczyna odrywac się z tej pępowiny, że próbuje coś sam... Czasem się boi, ale wiele rzeczy udało się przepracować - a jak się boi to ZAWSZE zwraca się z tym do mnie "matka, jest problem, pomóż mi". Jest świetnym psim nauczycielem, miałam kilka tymczasów, w tym większość popapranych psychicznie, a on fajnie je wyprowadził na ludzi. A ja jestem bogatsza o wiedzę i doświadczenia, i lepiej czytam psy - to zdecydowanie. No i mam własne hobby, coś co mnie naprawdę interesuje: psy :) I teraz, gdy ktoś mówi, że musi chronić psa przed stresującymi sytuacjami to patrzę na to z przymrużeniem oka, zależy co kto rozumie pod pojęciem "chronić". Bo to, żeby pies czul oparcie w człowieku: tak, ale nie że unikamy całkowicie różnych sytuacji.  Uff, ale się rozpisałam. :) Ale tak mnie naszło... bo ja mam najfajniejszego psa na świecie i już mnie ściska na myśl, że czas leci nieubłaganie... nie wyobrażam sobie życia bez psa, z ktorym dorastałam i aż mi zapiera dech jak widzę, że jest coraz starszy, coraz bardziej zdziadziały...

 

PS: Odszukałam kontakt do Pana Krzysztofa, który chciał Mimi, a bał się że nie podołają. Co prawda, nie pokładam wielkich nadziei, bo pewnie od stycznia się zapsił... ale napisałam do Niego :)

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Dzień dobry, dzisiaj dostałam sympatyczne zapytanie od Pani Gosi z Wrocławia. Jest na etapie rozmów z mężem: niedługo mają się przeprowadzać do większego mieszkania z ogródkiem i myślą o powiększeniu rodziny. Miał to być ich pierwszy pies... ale mają dwa kotki brytyjskie i są otwarci, naprawdę otwarci na moje sugestie i propozycje. Wolę niedoświadczone osoby, które słuchają niż takich "miałem całe życie psa i wiem lepiej niż pani". Mam im podesłać mailem filmiki. Mówiłam, żeby z decyzją się nie spieszyli. Mają 12letnią córkę wrażliwą na zwierzaki. Mówiłam, że Mimi to raczej psiak pani, jednej osoby, a nie rodziny i że najpierw należy spotkać się z Mimi. Nie wiem czy coś z tego wyniknie dla Mimi, ale domek na razie wydaje się być wart uwagi i jak nie Mimi, to inny psiak może się załapie. Pani przysłała mi zdjęcia swoich kotków, są naprawdę piękne i zadbane:)

Pan Krzysztof, jak się spodziewałam, nie odezwał się.

Link to comment
Share on other sites

15 godzin temu, Moli@ napisał:

Chowacie psy a my specjalnie latamy po wsi, wozimy do miasta...szukamy chętnych do "rozmowy" z sierściuchem ,)

Uważam że wystarczy żeby lękliwy pies potrafił się poruszać wśród ludzi i nie widzę potrzeby, żeby każdy obcy mu człowiek od razu go obmacywał na siłę. Ja nie lubię jak mnie ludzie dotykają i jestem w stanie zrozumieć że pies też nie lubi być macany, jak choćby Jeżynka która kłapie i nic nie zmieni jej przekonania że do głaskania jest tylko psia głowa, a każde wyciągnięcie ręki dalej jest próbą wydarcia kawałka mięcha z psiej dupki.

Mimisia do mojej mamy już się prawie przyzwyczaiła, jeszcze trochę szczeka, ale mniej niż więcej ;),  na Połówku śpi, na kanapie leży między nami, daje mu się głaskać, miziać, potrafi zawsze coś od niego wyżebrać, problemem jest najprawdopodobniej to że Połówek statyczny jest ok, ale jak jest w ruchu to jest bardzo energiczny i ekspresyjny ;) i to Mimisi się nie podoba, więc chodzi za nim i szczeka.

Dwa rude obeszczańce dalej uskuteczniają swój proceder, chodzą w parze i poprawiają po sobie, przy mnie tego nie robią, ale przy Połówku nie mają zahamowań. Generalnie to żaden z czterech kurdupli się go nie boi i robią z nim co chcą, koty też.

Obserwowanie szorstkiej przyjaźni Mimisi z Psotką jest bardzo fascynujące.

Nesiu, skoro tak potrzebujesz wody, to życzę Ci spokojnego bez nawałnic deszczu, ożywczego :)

Miłego weekendu. 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

6 minut temu, Tyś(ka) napisał:

dzisiaj dostałam sympatyczne zapytanie od Pani Gosi z Wrocławia.

Skoro państwo z miasta to jeśli myśleli by o Mimi na poważnie, to proponowałabym spotkanie w Nysie i również spacer tam, bo nie ma co owijać w bawełnę jak to będzie wyglądało w mieście i lukrować Mimisi, ją musi ktoś pokochać taką jaką jest, co się da wypracować to się da, a co nie to nie, jest u mnie ... ile? A jednak zachowania są jakie są, więc potencjalni chętni muszą wiedzieć, że i rok nie wystarczy na zrobienie z Mimi przytulaska. 

Wybaczcie moją frustrację, ale myślę też, że jedenastoletnie dziecko może się szybko znudzić Mimisą, której nie można poprzytulać, potarmosić, pogłaskać. Nie wyobrażam też sobie Mimi na spacerze z dzieckiem.

........ale mogę się mylić......i oby tak było.

Link to comment
Share on other sites

12 minut temu, jaguska napisał:

Skoro państwo z miasta to jeśli myśleli by o Mimi na poważnie, to proponowałabym spotkanie w Nysie i również spacer tam, bo nie ma co owijać w bawełnę jak to będzie wyglądało w mieście i lukrować Mimisi, ją musi ktoś pokochać taką jaką jest, co się da wypracować to się da, a co nie to nie, jest u mnie ... ile? A jednak zachowania są jakie są, więc potencjalni chętni muszą wiedzieć, że i rok nie wystarczy na zrobienie z Mimi przytulaska. 

Wybaczcie moją frustrację, ale myślę też, że jedenastoletnie dziecko może się szybko znudzić Mimisą, której nie można poprzytulać, potarmosić, pogłaskać. Nie wyobrażam też sobie Mimi na spacerze z dzieckiem.

........ale mogę się mylić......i oby tak było.

Jagusko, powiedziałam że spotkań musi być kilka i oni to rozumieją - zresztą, zapsić się chcą dopiero po przeprowadzce. A Mimi to akurat wpadła w oko pani, jej córcia jest zakochana w ich kotach ;) Ostrzegałam, że Mimi nie jest pieszczochą. Ja znam parę dzieciaków w tym wieku, które szanują psie granice... pisałam wyżej: jako 12latka wychowywałam swojego psa ;) Popełniałam błędy - to jasne. Czasem żałowałam, że nie wzięłam psa bez problemów, z hodowli. Jednak te kryzysy nie były jakieś inne od takich, jakie miewają dorośli ludzie i powiem nieskromnie, że nie uważam, aby mój gamonio miał gorzej niż gdyby trafił do dorosłej osoby (ale tak - pies był moją zachcianką, rodzice byli przeciwni kolejnemu psu po tym jak otruli nam staruszkę, mix teriera z jamnikiem: jak już to chcieli duuużego psa do kojca, żeby "pilnował" - trochę zepsułam im plany i wizję posiadania psa, teraz krzywią się na psy tzw. "stróże domu"). Moja kuzynka, młodsza ode mnie o 10lat też od najmłodszych lat ma niesamowite podejście do psów... już jako 9latka potrafiła siedzieć godzinami przy lękliwym psie i czekać cierpliwie aż sam do niej podejdzie, ma takie wyczucie i cierpliwość, że niejeden dorosły mógłby się od niej uczyć. Są dzieci i dzieci. ;) 
Co nie oznacza, że nastawiam się hurra-optymistycznie na adopcję. Pani ma się zastanowić, potem Mimi poznać, potem znowu zastanowić... jak stwierdzimy wszyscy, że Mimi nie byłaby tam szczęśliwa to podsunę innego psa. :) Na razie nie chcę wyrokować skoro jeszcze Państwo nie dali się poznać. SAMI mnie zapytali czy Mimi będzie szczęśliwa w takich warunkach - to już o czymś świadczy, prawda...? :) Zobaczymy jak i czy dalej coś się rozwinie. Na razie to była tylko sympatyczna wymiana zdań.

Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, jaguska napisał:

...

Nesiu, skoro tak potrzebujesz wody, to życzę Ci spokojnego bez nawałnic deszczu, ożywczego :)

Miłego weekendu. 

 

1 godzinę temu, Nesiowata napisał:

Oby się spełniło!

Ja też fce  dżdżu ...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...