Jump to content
Dogomania

Benia już ma DS. Benia - kolejna ofiara człowieka, której musimy pomóc :(


elik

Recommended Posts

3 godziny temu, Nesiowata napisał:

To ma być forma "masażu", tak dla zdrowia?  mam nadzieję, że nie będzie potrzebna. 

Udanego tygodnia życzymy wszystkim, jak najwięcej zdrowia a najmniej pracy. Trochę dziś późno, ale z samego rana musiałam jechać na badania. W środę mam wizytę u lekarza więc był najwyższy czas.

Masaż dla zdrowia Alfika  :) Też mam nadzieję, że spanie w kennelu Alfik zniesie z godnością i nie będziemy musieli spać na podłodze. Mam też nadzieję, że te 12 tygodni to tak na wyrost, że wystarczający będzie jakiś krótszy okres rekonwalescencji. 12 tygodni to prawie do końca naszego zimowego pobytu w Krakowie. Materdeńko!!!  Jak ja to wytrzymam???

Dzisiaj rano była śliczna pogoda i + 9 stopni. Teraz wygląda tek, jakby za chwilę miało sypnąć śniegiem, choć temperatura się nie zmieniła.

Finuś śpi ze swoim ukochanym jeżykiem rozłożony oczywiście na naszym łóżku. Biedak nie wie, co go jutro czeka  :(

20191209-133758.jpg

Link to comment
Share on other sites

Już dawno miałam pokazać Wam ten drugi koci domek. Ten umieściliśmy w ogródku przed domem, tak, żebym mogła obserwować go z balkonu.

Na etapie budowy

20191204-105634.jpg      20191204-105651.jpg

Przedsionek wyścielony dywanikiem z sypialni                     A tu wnętrze  wyścielone ścinkami polara

jeszcze bez daszku  :)         

20191204-105837.jpg                 20191204-105758.jpg

I już w ogródku

20191204-134633.jpg    20191204-134643.jpg

W lecie, gdy byliśmy na działce, była awaria wodociągu, akurat kurtka pod naszym balkonem. Szkaradnie skopali pół ogródka, Zrujnowali kwiatki. Gdy przyjechałam i zobaczyłam co zrobili, to o mało co się nie popłakałam. Nawet nie wyrównali ziemi. Widać dół,  jaki powstał pod odprowadzeniem wody. Rozmawiałam z panią z administracji i obiecała, że dopilnuje, żeby nawieźli ziemię i wyrównali teren. Niestety, gdy wróciliśmy na zimę zobaczyłam, że nic nie zrobili. Mąż twierdzi, że do wyrównania terenu potrzeba około pół kubika ziemi. Nie wiem ile to jest pół kubika, ale dużo brakuje, żeby było równo. W takim stanie sadzenie kwiatków nie ma sensu - góry, doliny  :(

Link to comment
Share on other sites

19 godzin temu, elik napisał:

Już dawno miałam pokazać Wam ten drugi koci domek. Ten umieściliśmy w ogródku przed domem, tak, żebym mogła obserwować go z balkonu.

Na etapie budowy

20191204-105634.jpg      20191204-105651.jpg

Przedsionek wyścielony dywanikiem z sypialni                     A tu wnętrze  wyścielone ścinkami polara

jeszcze bez daszku  :)         

20191204-105837.jpg                 20191204-105758.jpg

I już w ogródku

20191204-134633.jpg    20191204-134643.jpg

W lecie, gdy byliśmy na działce, była awaria wodociągu, akurat kurtka pod naszym balkonem. Szkaradnie skopali pół ogródka, Zrujnowali kwiatki. Gdy przyjechałam i zobaczyłam co zrobili, to o mało co się nie popłakałam. Nawet nie wyrównali ziemi. Widać dół,  jaki powstał pod odprowadzeniem wody. Rozmawiałam z panią z administracji i obiecała, że dopilnuje, żeby nawieźli ziemię i wyrównali teren. Niestety, gdy wróciliśmy na zimę zobaczyłam, że nic nie zrobili. Mąż twierdzi, że do wyrównania terenu potrzeba około pół kubika ziemi. Nie wiem ile to jest pół kubika, ale dużo brakuje, żeby było równo. W takim stanie sadzenie kwiatków nie ma sensu - góry, doliny  :(

Wszędzie to samo. Jak się nie siedzi im stale na karku - niczego nie zrobią. Ja bym dalej dzwoniła do administracji - bez nękania ich nikt palcem nie kiwnie. A jeszcze jest w miarę dobra pogoda, z powodzeniem można zrobić. Życzę powodzenia.

Domek extra, wypasiony koci apartament.

Kciuki zaciśnięte - powodzenia psiaku, dasz radę.

A wszystkim udanego dnia życzę. i zdrowia.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Ja to mam jakieś mega koślawe szczęście. Ten rok daje mi do wiwatu. Pani w recepcji powitała nas słowami: Ale ja operację Alfika mam zapisaną na przyszły wtorek, na 17-tego. Oczy zrobiły mi się chyba jak spodki pod szklanki i na chwile zaniemówiłam. Pytam pania jak to sobie wyobraża -   pies od rana głodny, w przyszły wtorek mąż pracuje, a przede wszystkim no jak pozwolić psu cierpieć tak długo??? Po co. Chciałam, żeby był operowany jak  najszybciej, już w ubiegłą sobotę więc miałabym zwlekać do przyszłego wtorku?  Pani widziała, że zanosi się na burzę, a właściwie nawałnicę. Niewiele brakowało.  Gdyby pani szybko nie wyszła i wróciła z wieścią, że jest ok, że się wyjaśniło to nie wiem, czy nie eksplodowałabym. Chciałam zostać z Alfikiej do momentu, aż uśnie, ale pani powiedziała, że to niemożliwe, że musimy go już zostawić i przyjść po niego około godz. 22-giej. Oczy znowu w spodki. Przecież wet w sobotę mówił, że odbierzemy go około 19-tej. Skąd ta zmiana? Pani tego nie potrafiła wyjaśnić, tylko powtarzała, że teraz jest taka decyzja. Co było robić. Zostawiliśmy biedaka.  Oczywiście chciał się jej zerwać ze smyczy za nami i skuczał, a ja w bek :(  Wybiegłam. Wyobrażam sobie, co on tam przeżywa. Pewnie myśli, że znowu został porzucony.

Po uspokojeniu się i przemyśleniu całej sprawy doszliśmy do wniosku, że pewnie świadomie przyjęli jakąś drugą operacje na ten sam termin i myśleli, że może sie uda, że zabajerują mnie, że to jakaś pomyłka i że dam się zbyć. Pewnie gdyby to o mnie chodziło, to by się im udało, ale z Alfikiem nie przeszedł ten numer!!!  Biedak będzie tam czekał sam i przeżywał, bo pewnie teraz operują innego psiaka. Wet mówił, że odbierzemy go o 19-tej, a teraz nagle o 2 godziny później? Przecież nic się nie skomplikowało w międzyczasie, jest jak było. Tyle godzin będzie operowany?? Na bank wzięli drugiego psa na tą samą godzinę. Jestem potwornie zdenerwowana tą sytuacją. Żeby mi chociaż pozwolili z nim zostać póki go nie uśpią. Gnoje. Zero empatii. Po raz kolejny przekonuję się, że moja wetka należy do zdecydowanej mniejszości wetów, którzy przejmują się odczuciami pacjentów. Niestety nie wykonuje wszystkiego, a szkoda :(

Jakoś muszę dotrwać do tej 22-giej. Ale ja im wygarnę, co o nich myślę. Niech tylko Alfikowi zagoi się łapka.

 

Link to comment
Share on other sites

29 minut temu, elik napisał:

Ja to mam jakieś mega koślawe szczęście. Ten rok daje mi do wiwatu. Pani w recepcji powitała nas słowami: Ale ja operację Alfika mam zapisaną na przyszły wtorek, na 17-tego. Oczy zrobiły mi się chyba jak spodki pod szklanki i na chwile zaniemówiłam. Pytam pania jak to sobie wyobraża -   pies od rana głodny, w przyszły wtorek mąż pracuje, a przede wszystkim no jak pozwolić psu cierpieć tak długo??? Po co. Chciałam, żeby był operowany jak  najszybciej, już w ubiegłą sobotę więc miałabym zwlekać do przyszłego wtorku?  Pani widziała, że zanosi się na burzę, a właściwie nawałnicę. Niewiele brakowało.  Gdyby pani szybko nie wyszła i wróciła z wieścią, że jest ok, że się wyjaśniło to nie wiem, czy nie eksplodowałabym. Chciałam zostać z Alfikiej do momentu, aż uśnie, ale pani powiedziała, że to niemożliwe, że musimy go już zostawić i przyjść po niego około godz. 22-giej. Oczy znowu w spodki. Przecież wet w sobotę mówił, że odbierzemy go około 19-tej. Skąd ta zmiana? Pani tego nie potrafiła wyjaśnić, tylko powtarzała, że teraz jest taka decyzja. Co było robić. Zostawiliśmy biedaka.  Oczywiście chciał się jej zerwać ze smyczy za nami i skuczał, a ja w bek :(  Wybiegłam. Wyobrażam sobie, co on tam przeżywa. Pewnie myśli, że znowu został porzucony.

Po uspokojeniu się i przemyśleniu całej sprawy doszliśmy do wniosku, że pewnie świadomie przyjęli jakąś drugą operacje na ten sam termin i myśleli, że może sie uda, że zabajerują mnie, że to jakaś pomyłka i że dam się zbyć. Pewnie gdyby to o mnie chodziło, to by się im udało, ale z Alfikiem nie przeszedł ten numer!!!  Biedak będzie tam czekał sam i przeżywał, bo pewnie teraz operują innego psiaka. Wet mówił, że odbierzemy go o 19-tej, a teraz nagle o 2 godziny później? Przecież nic się nie skomplikowało w międzyczasie, jest jak było. Tyle godzin będzie operowany?? Na bank wzięli drugiego psa na tą samą godzinę. Jestem potwornie zdenerwowana tą sytuacją. Żeby mi chociaż pozwolili z nim zostać póki go nie uśpią. Gnoje. Zero empatii. Po raz kolejny przekonuję się, że moja wetka należy do zdecydowanej mniejszości wetów, którzy przejmują się odczuciami pacjentów. Niestety nie wykonuje wszystkiego, a szkoda :(

Jakoś muszę dotrwać do tej 22-giej. Ale ja im wygarnę, co o nich myślę. Niech tylko Alfikowi zagoi się łapka.

 

Elik - uspokój się, szkoda zdrowia. A może wypadła im operacja psiaka z wypadku? Wszystko jest możliwe. Z pewnością operacja nie trwa tak długo. Musisz poczekać aż pies dojdzie do siebie po narkozie, inaczej psa nie mogą wydać. Wszystko trwa i trwa. Psiak będzie potrzebował Twojego spokoju. I będzie szczęśliwy kiedy Cię zobaczy. Będzie dobrze, nie martw się.  Jeszcze trochę i będziesz go miała z powrotem. Trzymaj się!

Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, elik napisał:

Wet mówił, że odbierzemy go o 19-tej, a teraz nagle o 2 godziny później?

Wpadło mi w oko te 2 godziny, Jakie dwie, od 19-tej do 22-giej to trzy godziny. No właśnie w sam raz czas na drugą operację.

Link to comment
Share on other sites

40 minut temu, Nesiowata napisał:

Elik - uspokój się, szkoda zdrowia. A może wypadła im operacja psiaka z wypadku? Wszystko jest możliwe. Z pewnością operacja nie trwa tak długo. Musisz poczekać aż pies dojdzie do siebie po narkozie, inaczej psa nie mogą wydać. Wszystko trwa i trwa. Psiak będzie potrzebował Twojego spokoju. I będzie szczęśliwy kiedy Cię zobaczy. Będzie dobrze, nie martw się.  Jeszcze trochę i będziesz go miała z powrotem. Trzymaj się!

Nesiu wkurza mnie, że tak traktują zwierzę. Widziała, że Alfik bardzo się boi, że płacze. Nie mogła powiedzieć, to proszę zostać z nim, dopóki nie weźmiemy go na operację? Mogła tylko nie chciała, bo w nosie ma to, jak czuje pacjent. Przecież to tylko zwierze, pewnie sobie myśli, no właśnie, ale to zwierze ma pewnie więcej uczuć niż ten babsztyl!

Gdyby powiedzieli, że to wypadek, że potrzebna była natychmiastowa pomoc, to przecież zrozumiała bym i została tam z Alfikiem, albo wrócilibyśmy do domu i przyjechali ponownie, kiedy byłoby trzeba. To od domu tylko 7 km. Żałuję, że jednak nie zostałam z nim. To jeszcze ponad 3 godziny :(

Link to comment
Share on other sites

Takie są nasze realia, pewnie długo jeszcze. Teraz już coraz bliżej, jeszcze trochę. I postaraj się wyciszyć, bo biedny psiak będzie przerażony. A przecież to właśnie on będzie potrzebował pocieszenia, będzie na to czekał. 

Trzymajcie się. A swoją drogą - jak to dobrze, że u "mojego" weterynarza (jak dotąd) nie ma recepcji. Wszystko załatwia się bezpośrednio z lekarzem, bez żadnego pośrednictwa. Jest tylko jakaś stażystka, ale to świetna dziewczyna.

 

Link to comment
Share on other sites

39 minut temu, Nesiowata napisał:

Takie są nasze realia, pewnie długo jeszcze. Teraz już coraz bliżej, jeszcze trochę. I postaraj się wyciszyć, bo biedny psiak będzie przerażony. A przecież to właśnie on będzie potrzebował pocieszenia, będzie na to czekał. 

Trzymajcie się. A swoją drogą - jak to dobrze, że u "mojego" weterynarza (jak dotąd) nie ma recepcji. Wszystko załatwia się bezpośrednio z lekarzem, bez żadnego pośrednictwa. Jest tylko jakaś stażystka, ale to świetna dziewczyna.

Dzięki Nesiu, za wsparcie.

Pewnie, że Alfikowi nie pokaże zdenerwowania, tylko troskę i czułość. Bardzo będzie tego teraz potrzebował. Teraz i długo jeszcze :(

Robię rozliczenie środków z bazarku, żeby czymś konkretnym zająć myśli, ale idzie mi to jak po grudzie. Już trzeci raz widzę błędy. Jutro muszę  spokojnie wszystko ponownie przeliczyć.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

1 minutę temu, elik napisał:

Dzięki Nesiu, za wsparcie.

Pewnie, że Alfikowi nie pokaże zdenerwowania, tylko troskę i czułość. Bardzo będzie tego teraz potrzebował. Teraz i długo jeszcze :(

Robię rozliczenie środków z bazarku, żeby czymś konkretnym zająć myśli, ale idzie mi to jak po grudzie. Już trzeci raz widzę błędy. Jutro muszę  spokojnie wszystko ponownie przeliczyć.

 Nie masz po ręką jakiś robótek ręcznych? To naprawdę uspokaja.

Link to comment
Share on other sites

21 minut temu, Nesiowata napisał:

 Nie masz po ręką jakiś robótek ręcznych? To naprawdę uspokaja.

Czy uspakaja to zależy chyba od cierpliwości danego osobnika  :)  Mnie zawdy nenerwowało takie ciupcianie i nigdy mnie do robótek ręcznych nie ciągnęło  :)  Może błąd? Teraz może by się przydało - fotelik, kapcie i druty  ha ha ha, a kto by za mnie latał to tu, to tam? Nie to nie dla mnie  :)

Link to comment
Share on other sites

Elu,to może zadzwoń spytaj się o Alfika,czy jest już po operacji.Weź ciepły kocyk aby go okryć teraz jest chłodno.Ogólnie po każdej operacji trzeba okryć psa w domu.

Jestem myślami z Tobą i  z Alfikiem.Oby operacja przebiegła bez komplikacji.Biedny Alfik.

Link to comment
Share on other sites

9 minut temu, Anula napisał:

Elu,to może zadzwoń spytaj się o Alfika,czy jest już po operacji.Weź ciepły kocyk aby go okryć teraz jest chłodno.Ogólnie po każdej operacji trzeba okryć psa w domu.

Jestem myślami z Tobą i  z Alfikiem.Oby operacja przebiegła bez komplikacji.Biedny Alfik.

Witaj Anulko  :) 

Właśnie przed chwilą zadzwoniła ta pani, która odbierała ode mnie Alfika i znowu powiedziała, że możemy przyjechać po niego przed 22-gą. Pytam czy już możemy, a ona, że nie, dopiero przed 22-gą. Więc ja jej na to, że teraz jest przed 22-gą. Dopiero wtedy powiedziała, że za piętnaście 22-ga. Ale my właśnie już jedziemy.

Kocyk mam w samochodzie już przygotowany.

Jedziemy.

Link to comment
Share on other sites

Zaglądam ledwo się obudziłam po wieści o pacjencie, a Elik nic nie napisała. Mam nadzieję, że wszystko w porządku choć noc z pewnością nie należała do spokojnych.

Elik - napisz jak psiak jak czuje się Alfik, jak przeszła Wam noc. Kciuki trzymam dalej zaciśnięte.

Wszystkim życzę udanego, bezproblemowego dnia (o ile takowe istnieją w ogóle).

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

11 godzin temu, Nesiowata napisał:

Zaglądam ledwo się obudziłam po wieści o pacjencie, a Elik nic nie napisała. Mam nadzieję, że wszystko w porządku choć noc z pewnością nie należała do spokojnych.

Elik - napisz jak psiak jak czuje się Alfik, jak przeszła Wam noc. Kciuki trzymam dalej zaciśnięte.

Wszystkim życzę udanego, bezproblemowego dnia (o ile takowe istnieją w ogóle).

Jestem, oboje żyjemy, choć ciężko jest :(  Finuś trzyma tą łapkę cały czas w górze, nawet się nią nie  podpiera. Noc spędził w kennelu :(

Prawie cały czas cichutko pojękuje. T łapka wygląda okropnie. Prawie całą doopinkę ma wygoloną i pomalowaną na pomarańczowo. Aby dopełnić czarę goryczy, Finuś ma założony kołnierz  :(  Zdejmuję mu go, jak tylko mogę mieć go na oku, ale i tak biedaczek jest, a jakoby go nie było. Leży i kompletnie się nie rusza :(

Dostał 3 rodzaje tabletek: Elanco 100 mg  – 1x24 h, Clavaseptin – 1x12 h i Pyralginę 500 mg – 0,5x12 h.  Trudno będzie je podawać, bo na razie nie chce jeść, ani pić, a przecież od poniedziałku nic nie jadł :(  Znajoma uświadomiła mi, że teraz powinien dużo pić, żeby wypłukać organizm z narkozy. Jeśli nadal nie będzie chciał pić, to mam poić go choćby na siłę strzykawką. A wet nawet o tym nie wspomniał!  Muszę kupić taką większą strzykawkę, bo jak na razie nie jest zainteresowany piciem.

Jak się nieco ogarnę to pokażę Wam Alfisia bidusia. Teraz leży pomiędzy moimi nogami i dlatego mogę oderwać od niego oczy. Czuwają nad nim moje nogi :)

Link to comment
Share on other sites

3 godziny temu, b-b napisał:

Oby wszystko ładnie się goiło. Trzymam za Was kciuki . 

Eluś trzymaj się kochana i Ty!

Dzięki Boguniu   :)

Myślę, że z każdym dniem będzie lepiej. To znaczy lepiej z łapka Alfika, bo chyba z każdym dniem, gdy z łapką będzie lepiej, będzie chciał coraz więcej się ruszać, a tego mu nie wolno. Czyli i tak źle, i tak niedobrze :( Jakoś musimy przetrwać ten okres rekonwalescencji łapki.

Link to comment
Share on other sites

Współczxuję takiej wetki, nie macie tam jakiegoś innego lekarza?

Ja miałam przez 34 lata super weta, takiego z powołania, lochał leczyć a najbardziej go cieszyło jak udało mu się wyleczyć jakiś ciężki przypadek, z którym inni nie dawali rady. Niestety niedawno mi nagle zmarł i jestem załamana bo gdzxie ja znajdę takiego drugiego zwłaszcza, żźe on przyjeżdżał do mnie do domu, do przychodni jeździłam tylko na operacje.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Ja też przyszłam tutaj z zamojskiego dowiedzieć się czegoś więcej.

Trzeba Elu uzbroić się w cierpliwość, bo przed Wami trudny czas, ale wszystko będzie dobrze.

Najważniejsze, że Alficzek operację ma  już za sobą, teraz powolutku będzie z "górki".

Trzymam kciuki, życzę spokojnej rekonwalescencji, przytulam Was oboje.

 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

4 godziny temu, dwbem napisał:

Współczxuję takiej wetki, nie macie tam jakiegoś innego lekarza?

Ja miałam przez 34 lata super weta, takiego z powołania, lochał leczyć a najbardziej go cieszyło jak udało mu się wyleczyć jakiś ciężki przypadek, z którym inni nie dawali rady. Niestety niedawno mi nagle zmarł i jestem załamana bo gdzxie ja znajdę takiego drugiego zwłaszcza, żźe on przyjeżdżał do mnie do domu, do przychodni jeździłam tylko na operacje.

To nie moja przychodnia, nie moja wetka. Ja jeżdżę na drugi kraniec miasta do mojej wetki, która ma serce do zwierząt. Nie jest tania, ale jest warta tego co się jej płaci. Ona na pewno nie skazałaby zwierzaka, cierpiącego zwierzaka na dodatkowe cierpienie z tyt. długotrwałej rozłąki. Tam były sterylizowane wszystkie psiaki moje domowe i te z DT. Były u niej tylko tyle ile było konieczne, a ja mogłam być przy nich zaraz po zakończeniu zabiegu. Budziły się już ze mną. Leżały do całkowitego wybudzenia, ale nie same, wiedziały, że jestem przy nich.

Niestety u Alfika była konieczna interwencja chirurga ortopedy. Moja wetka nie ma takiej specjalności. Ta przychodnia jest bardzo blisko mnie, ale tylko łapkę Alfika tu będziemy leczyć. Musimy tu dokończyć leczenie.

Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, Bogusik napisał:

Przyszłam tu z wątku Zamojskiego aby tam już nie zaśmiecać.... Jak poczytałam, to bez problemów z personelem lecznicy się nie obeszło :( Ale teraz najważniejsze aby Alficzek wracał do zdrowie,a Ela miała dużo sił przy jego pielęgnacji! Trzymam mocno kciuki

 

22 minuty temu, Tola napisał:

Ja też przyszłam tutaj z zamojskiego dowiedzieć się czegoś więcej.

Trzeba Elu uzbroić się w cierpliwość, bo przed Wami trudny czas, ale wszystko będzie dobrze.

Najważniejsze, że Alficzek operację ma  już za sobą, teraz powolutku będzie z "górki".

Trzymam kciuki, życzę spokojnej rekonwalescencji, przytulam Was oboje.

 

Bardzo Wam dziękuję :) Alfik ma się już lepiej, choć nadal cały czas leży, a ja z nim. Chcę mu oszczędzić dyskomfortu kołnierza chociaż w dzień. Na noc niestety będę musiała mu założyć. Lekarz powiedział, że musimy dopilnować, żeby sobie nie rozlizał szwów, a opatrunek jest tak założony, że nie miałby z tym problemów. W nocy nie miałabym kontroli nad tym co robi i pewnie usiłowałby lizać tą łapkę, bo tak właśnie robią psiaki gdy coś je boli, a ta łapka nadal go boli, bo pomiędzy podawaniem pyralginy momentami stęka :(

Tak leżał dzisiaj prawie cały dzień z małą przerwą na spacerki.

20191211-164921.jpg

Koszmarnie wygląda ta jego łapeczka. 

20191211-164947.jpg

A tak teraz wygląda moja kuchnia

20191211-165121.jpg

Podobnie zabezpieczone są wszystkie fotele, leżanki we wszystkich pomieszczeniach.

Link to comment
Share on other sites

9 godzin temu, elik napisał:

Koszmarnie wygląda ta jego łapeczka. 

 tak teraz wygląda moja kuchnia

20191211-165121.jpg

Podobnie zabezpieczone są wszystkie fotele, leżanki we wszystkich pomieszczeniach.

Nieważne jak wygląda łapka, to tylko kwestia czasu, wszystko wróci do normy. Oby tylko dobrze goiło się i pacjent był cierpliwy. 

A kuchnia to krajobraz po bitwie. Ale to też kwestia gustu i czasu. Będzie dobrze.

A jak minęła noc? 

Niezmiennie życzę wszystkim zdrowia.

Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, Nesiowata napisał:

Nieważne jak wygląda łapka, to tylko kwestia czasu, wszystko wróci do normy. Oby tylko dobrze goiło się i pacjent był cierpliwy. 

A kuchnia to krajobraz po bitwie. Ale to też kwestia gustu i czasu. Będzie dobrze.

A jak minęła noc? 

Niezmiennie życzę wszystkim zdrowia.

Mam nadzieję, że gojenie przebiega prawidłowo, ale zaniepokoiło mnie dzisiaj to, że boli go dzisiaj także ta druga strona pupy. Jeszcze wczoraj można go było podnieść podkładając rękę pod pupę z prawej strony, operowana była lewa łapka, a dzisiaj pokazuje, że boli go także prawa strona pupy i to już po podaniu tabletki p/bólowej :(  Dzisiaj o 19:40 mamy wizytę kontrolną. Co usłyszymy???

Na noc miał założony kołnierz. Wiem, ze to katorga dla niego, ale w tym przypadku ważniejsze jest zabezpieczenie łapki, niż jego dyskomfort. Rano, zaraz po przebudzeniu zdjęłam mu ten klosz i jeszcze przed wyjściem na spacer podałam mu wodę. Dotychczas bardzo często pił, a teraz sam nie podchodzi do miski z wodą. Pije dopiero gdy mu ją przybliżę. Jadł też bardzo chętnie, wręcz domagał się śniadania, a teraz sam nie podejmuje jedzenia. Musze mu kilka kęsów wetknąć do gardła, żeby zaczął jeść.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...