Jump to content
Dogomania

GUCIO - sponiewierany maluch u nas w BDT


Recommended Posts

Po wielu rozterkach , rozmowach między nami i  z przyszłym DS, Gucio jednak jedzie dziś. Rano zmieniałam mu opatrunek i łapcia się bardzo ładnie podgoiła. Oczywiście musi jeszcze mieć na łebku abażur. Trzymajcie kciuki za całokształt  .

  • Upvote 4
Link to comment
Share on other sites

3 godziny temu, Poker napisał:

Po wielu rozterkach , rozmowach między nami i  z przyszłym DS, Gucio jednak jedzie dziś. Rano zmieniałam mu opatrunek i łapcia się bardzo ładnie podgoiła. Oczywiście musi jeszcze mieć na łebku abażur. Trzymajcie kciuki za całokształt  .

Trzymam z całych sił.

Link to comment
Share on other sites

BUUUUUUU, BUUUUUUUUU, BUUUUUUUUUUUU

Odwiozłam Gucia i nie mogę o niczym myśleć, chodzę i ryczę. Mąż prawie też. Gucio nie chciał wejść , ani do bramy , ani do windy. Został wniesiony.  Po wejściu do mieszkania , zamurowało mnie, miałam ochotę uciec z Guciem.Wiedziałam ,że pan jest emerytem i starszym od pani ,ale nie spodziewałam się ,że to będzie mocno starszy pan i schorowany. Owszem , chodzi, mówi , ale nie wyobrażam sobie , by chodził z Guciem  na spacer ,przynajmniej na początku.

Gucio  był bardzo zestresowany ale po chwili zaczął się przymilać, dał buzi 3.letniej wnuczce państwa, łasił się do pani i do synowej. Zjadł przy nas kolację i popił. po rozmowie, dopełnieniu formalności, dopasowaniu pięknych niebieskich szelek z adresatką poszłyśmy z panią , synową i moją przyjaciółką na spacer z Gućkiem. Jak zwykle pożegnałam się z nim i w pewnym momencie uciekłyśmy. Całą drogę ryczałam. Przyjaciółka tłumaczyła mi ,że Guciowi będzie dobrze, że pan będzie go pieścił ,a pani mu dogodzi jedzonkiem.

A ja mam kaca, mam uczucie ,że źle zrobiłam,że to jednak nie  dom dla Gućka.Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji przy wyadoptowywaniu pieska. Łeb mam jak banię.

Po ok. 2 godzinach zadzwoniłam do pani. Gucio na spacerze zrobił co trzeba. Po przyjściu do domu zaczął drapać wykładzinę pod drzwiami. Potem płakał. Pani go wzięła na kolana i głaskała. Obawia się,że noc będzie ciężka. W pewnym momencie powiedziała ,że zobaczymy jak to będzie co skrzętnie wykorzystałam i odpowiedziałam ,że jak tylko coś będzie nie tak , to natychmiast go zabieram. Pani moją wypowiedź przemilczała.

Syn i synowa są super , przyjeżdżają spod Warszawy często ,ale jednak to nie to samo co bycie na co dzień.

Jutro oczywiście będę dzwonić.

 

Sunia u nas ,ale nie mam siły zakładać jej wątku. Zjadła, zrobiła co trzeba .Wzięłam ją już do stada.

Link to comment
Share on other sites

18 godzin temu, Poker napisał:

BUUUUUUU, BUUUUUUUUU, BUUUUUUUUUUUU

Odwiozłam Gucia i nie mogę o niczym myśleć, chodzę i ryczę. Mąż prawie też. Gucio nie chciał wejść , ani do bramy , ani do windy. Został wniesiony.  Po wejściu do mieszkania , zamurowało mnie, miałam ochotę uciec z Guciem.Wiedziałam ,że pan jest emerytem i starszym od pani ,ale nie spodziewałam się ,że to będzie mocno starszy pan i schorowany. Owszem , chodzi, mówi , ale nie wyobrażam sobie , by chodził z Guciem  na spacer ,przynajmniej na początku.

Gucio  był bardzo zestresowany ale po chwili zaczął się przymilać, dał buzi 3.letniej wnuczce państwa, łasił się do pani i do synowej. Zjadł przy nas kolację i popił. po rozmowie, dopełnieniu formalności, dopasowaniu pięknych niebieskich szelek z adresatką poszłyśmy z panią , synową i moją przyjaciółką na spacer z Gućkiem. Jak zwykle pożegnałam się z nim i w pewnym momencie uciekłyśmy. Całą drogę ryczałam. Przyjaciółka tłumaczyła mi ,że Guciowi będzie dobrze, że pan będzie go pieścił ,a pani mu dogodzi jedzonkiem.

A ja mam kaca, mam uczucie ,że źle zrobiłam,że to jednak dom dla Gućka.Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji przy wyadoptowywaniu pieska. Łeb mam jak banię.

Po ok. 2 godzinach zadzwoniłam do pani. Gucio na spacerze zrobił co trzeba. Po przyjściu do domu zaczął drapać wykładzinę pod drzwiami. Potem płakał. Pani go wzięła na kolana i głaskała. Obawia się,że noc będzie ciężka. W pewnym momencie powiedziała ,że zobaczymy jak to będzie co skrzętnie wykorzystałam i odpowiedziałam ,że jak tylko coś będzie nie tak , to natychmiast go zabieram. Pani moją wypowiedź przemilczała.

Syn i synowa są super , przyjeżdżają spod Warszawy często ,ale jednak to nie to samo co bycie na co dzień.

Jutro oczywiście będę dzwonić.

 

Sunia u nas ,ale nie mam siły zakładać jej wątku. Zjadła, zrobiła co trzeba .Wzięłam ją już do stada.

A Pani w jakim jest wieku? Czy Syn i Synowa pomogą w razie jak Państwo będą się źle czuli?

Wyobrażam sobie co przeżywacie.To strasznie trudne:(

 

Link to comment
Share on other sites

22 minuty temu, kiyoshi napisał:

Poker...przytulam ....wyobrażam sobie co czujesz:(

coś mi się zdaje, że intuicja będzie dobrym doradcą....najbliższe dni rozstrzygną... Najważniejsze, że jesteście z Panią w kontakcie....

 

 

Święte słowa. 

Link to comment
Share on other sites

Pani ma 66 lat,a pan przypuszczam ,że pod 80. W czasie rozmowy u nas w domu nie wypadało mi pytać  o dokładny wiek. Wiedziałam ,że powyżej 70 . Biorąc pod uwagę wiek pani, myślałam ,że pan może mieć 72- 73 lata.

Oczywiście ,że rozmawiałam z młodymi co w razie niedyspozycji zdrowotnej rodziców. Zgodnie powiedzieli ,że Gucio na pewno trafi do nich. Oni mają psa z naszego schroniska - jamnik połączony z seterem, większa wersja naszej Kitki. wzięli go z chorymi oczami, przeszedł kilku godzinną operację. Adoptowali go zaraz po ślubie ,a po roku urodzili córeczkę. Widziałam,że traktują psa jak członka rodziny.

Może niepotrzebnie histeryzuję. Najbliższe dni przyniosą rozwiązanie. Musi być najlepsze dla Gucia.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

2 minuty temu, Poker napisał:

Pani ma 66 lat,a pan przypuszczam ,że pod 80. W czasie rozmowy u nas w domu nie wypadało mi pytać  o dokładny wiek. Wiedziałam ,że powyżej 70 . Biorąc pod uwagę wiek pani, myślałam ,że pan może mieć 72- 73 lata.

Oczywiście ,że rozmawiałam z młodymi co w razie niedyspozycji zdrowotnej rodziców. Zgodnie powiedzieli ,że Gucio na pewno trafi do nich. Oni mają psa z naszego schroniska - jamnik połączony z seterem, większa wersja naszej Kitki. wzięli go z chorymi oczami, przeszedł kilku godzinną operację. Adoptowali go zaraz po ślubie ,a po roku urodzili córeczkę. Widziałam,że traktują psa jak członka rodziny.

Może niepotrzebnie histeryzuję. Najbliższe dni przyniosą rozwiązanie. Musi być najlepsze dla Gucia.

Odpocznij i nie martw się na zapas.

Link to comment
Share on other sites

Dzwoniłam do pańci Gucia.  W nocy był niespokojny, nie mógł znaleźć sobie miejsca. O 5 rano zrobił pobudkę ,pani z nim wyszła ,ale niczego nie zrobił. Śniadanko przygotowane przez pańcia zjadł z apetytem. O 9 znowu był na spacerze i się wysiusiał.  Pańcio mizia go bardzo dużo ,a Guciek podstawia się i daje mu buziaki..

Dziś pańcia rozmawiała już inaczej. Podeszła ze zrozumieniem do zapowiedzi o moich telefonach.

Trochę mi ulżyło ,ale adopcja Gucia chyba jest dla mnie najtrudniejszym przeżyciem spośród dotychczasowych  adopcji.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

1 minutę temu, Poker napisał:

Dzwoniłam do pańci Gucia.  W nocy był niespokojny, nie mógł znaleźć sobie miejsca. O 5 rano zrobił pobudkę ,pani z nim wyszła ,ale niczego nie zrobił. Śniadanko przygotowane przez pańcia zjadł z apetytem. O 9 znowu był na spacerze i się wysiusiał.  Pańcio mizia go bardzo dużo ,a Guciek podstawia się i daje mu buziaki..

Dziś pańcia rozmawiała już inaczej. Podeszła ze zrozumieniem do zapowiedzi o moich telefonach.

Trochę mi ulżyło ,ale adopcja Gucia chyba jest dla mnie najtrudniejszym przeżyciem spośród dotychczasowych  adopcji.

Tak bywa. Czasem jakiś psiak nawiązuje z nami wyjątkową relację.

Madzia , która ze mną przyjeżdża ma tak z Luną. Ma Mini i kotka, prowadzi bdt ( generalnie dla szczeniąt) a z Luną nie umie się rozstać.

Link to comment
Share on other sites

7 godzin temu, Poker napisał:

Dzwoniłam do pańci Gucia.  W nocy był niespokojny, nie mógł znaleźć sobie miejsca. O 5 rano zrobił pobudkę ,pani z nim wyszła ,ale niczego nie zrobił. Śniadanko przygotowane przez pańcia zjadł z apetytem. O 9 znowu był na spacerze i się wysiusiał.  Pańcio mizia go bardzo dużo ,a Guciek podstawia się i daje mu buziaki..

Dziś pańcia rozmawiała już inaczej. Podeszła ze zrozumieniem do zapowiedzi o moich telefonach.

Trochę mi ulżyło ,ale adopcja Gucia chyba jest dla mnie najtrudniejszym przeżyciem spośród dotychczasowych  adopcji.

Wiadomości dobre,jak na pierwsze chwile Gutka w nowym domu.Na pewno trzeba czasu aby sie przyzwyczaił do nowych warunków.

Poker,tak czasami bywa,że wydajemy psiaka do ds przekonani,że to TEN dom ale jednak okazuje się,że coś jednak wzbudza w nas wątpliwości i wtedy zastanawiamy się, czy jednak decyzja była słuszna...Wiem coś o tym, bo tak miałam z dwoma psiakami i okropnie przez pierwsze dni to znosiłam,targana jakimiś nie zbyt dobrymi myślami,niepokojem i pozbawiona radości,że psiak ma ds.Okazuje się,że najlepszy na to jest właśnie dość częsty kontakt z domkiem i rozmowy,z których można wiele wywnioskować.Trzymam kciuki za Gutka i jego nowy domek!

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Oj Pokerku domyślam się co czujesz. Nie zamartwiaj się, jesteś blisko, jesteś w kontakcie z domkiem.

Mam nadzieję, że to jednak jest TEN dom i że wszystko będzie dobrze, zwłaszcza, że Gucio nie jest problemowym psiaczkiem.

Trzymam mocno kciuki:)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...