Jump to content
Dogomania

Plan dnia z psem.


Ofelka

Recommended Posts

Zastanawiam się, jak mogłabym rozplanować dzień dla mojego psa tak, aby szczeniak nauczył się pewnego rytmu dnia. Byłabym bardzo wdzięczna za przykładowe plany, uwzględniające pory posiłków, spacery, trening, i tak dalej.

Link to comment
Share on other sites

?

No ale przecież musisz dzień tak ułożyć, żebyś mogła normalnie funkcjonować i włączyć w to psa.

Każdy ogarnia temat po swojemu z uwzględnieniem swoich i psa potrzeb.

Nie ma "standardu"...

Jako osoba pracująca z domu mogę, a właściwie to muszę, rozplanować dzień inaczej niż osoba studiująca, mieszkająca z liczną rodziną, pracująca z biura, pracująca na umowę-zlecenie etc.

 

Szczeniak musi się nauczyć Waszego rytmu dnia, nie ma gotowej recepty :/

Link to comment
Share on other sites

nie no standard jest;) trzeba wstać godzinę przed pracą, wyjść z psem, żeby się wybiegał, potem po pracy trzeba lecieć do domu wyjść z psem żeby się załatwił i potem wieczorem trzeba wyjść z psem, żeby się wybiegał i dać mu jeść.

a szczeniak to szczeniak, je częściej niż raz dziennie i załatwia się częściej niż trzy razy, więc to musisz uwzględnić.

Link to comment
Share on other sites

Nie prosiłam wcale o gotową receptę, wiem, że jest to niemożliwe, biorąc pod uwagę fakt, że każdy pies i właściciel jest inny. Chodziło mi bardziej o porady na temat wszystkich potrzeb psa i wdrażania ich w swoje życie.

Link to comment
Share on other sites

póki masz szczeniaka to wszystko robisz przez zabawę. do tego korzystaj póki możesz i ucz go przywołania. w tym wieku szczyl automatycznie trzyma się właściciela, więc wzmacniaj to na maksa (uciekanie przed psem, zachęcanie do podchodzenia, jak podchodzi to chwalisz i nagradzasz, tylko to też dostosowane do wielkości pieska, nie chodzi o to, zeby zwiać daleko, ale o parę kroków). ćwiczenia lepiej, żeby trwały krótko, ale były często.

zajmuj się psem minimum 3 godziny dziennie, ucz go już teraz, że dotykasz wszystkich jego łap (przyda się jak będziesz wracać deszczową jesienią ze spaceru i trzeba będzie łapki wytrzeć), że go czeszesz, grzebiesz w uszach.

jeść dawaj mu 3-4 razy dziennie, w małych porcjach.

tak mam wrażenie, ze trochę nie na temat piszę, ale nie do końca rozumiem, o co dokładnie pytasz.

 

Link to comment
Share on other sites

ale ja to i tak tak krótko strasznie opisałam;) bo musisz pamiętać jeszcze o socjalizacji, o ciąganiu go w nowe miejsca, pokazywaniu mu różnych podłoży, różnych wysokości, różnych zwierząt, różnych ludzi (bo przecież dla psa człowiek na wózku inwalidzkim to już coś innego niż człowiek idący na nogach, tak samo jak i o kulach), przyzwyczajanie psa do dzieci i do tego, że dzieci potrafią biec w stronę pieska i piszczeć, ale nic złego się wtedy nie dzieje, pokazanie, ze czasem latają w powietrzu reklamówki foliowe, że są karetki, samochody trąbią, są pociągi (tramwaje, metro, autobusy i cała reszta) nimi się jeździ i jest spoko.

noi korzystaj póki maluch trzyma się nogi i ucz go chodzenia na smyczy. a najlepiej poczytaj to: http://www.owczarek.pl/szczeniak_w_domu/

dużo jest rzeczy, które można ogarnąć za szczenięcia, żeby potem nie mieć problemów z psem (a nawet jeśli te problemy się pojawią to łatwiej się je rozwiązuje). te co piszę to tak na szybko mi się przypomniały;)

Link to comment
Share on other sites

10 godzin temu, Beatrx napisał:

co masz na myśli?

niektórzy przesadzają z socjalizacją po prostu. Trzeba mierzyć siły na zamiary i przede wszystkim - obserwować swojego psa.

moje zdanie jest dalej takie samo, jak w tym temacie:

 

Link to comment
Share on other sites

O 2.07.2016 o 20:46, klaki91 napisał:

niektórzy przesadzają z socjalizacją po prostu.

 

no dobra, ale przesadzają i co się złego psu dzieje? ja np. strasznie żałuję, że nie uczyłam psa od małego chodzenia po śliskiej nawierzchni, a wręcz przeciwnie, unikałam tego jak ognia, "bo stawy". tak samo jak żałuję, ze wcześniej nie wpadłam na to, żeby od małego uczyć psa łapać równowagę nad ziemią.

i serio nie widzę problemu z tym, że ktoś z miejskim psem jedzie na wieś pokazać psu krowy.

Link to comment
Share on other sites

19 godzin temu, Ofelka napisał:

Dziękuję za link do tematu, zgadzam się z tym, że niektórzy przesadają z socjalizacją i nie dają sobię sprawy z tego, że mały sczeniak potrafi bardzo łatwo się zestresować.

ale stres jest nieodłączną częścią naszego życia. unikanie za wszelką cenę sytuacji stresowych do niczego nie prowadzi, bo pies też musi się nauczyć jak w takich sytuacjach reagować. z resztą czy stresem samym w sobie nie jest przywiezienie szczeniaka do domu? a przecież ludzie wożą szczyle nie tylko samochodami, ale i pociągami. siłą rzeczy taki szczeniak trafia z ciepłego domku na ruchliwy dworzec i musi jakoś sobie radzić. stres na maksa, bo nowi ludzie, nowe miejsce, nowe zapachy, dźwięki, brak mamy i w ogóle nie wiadomo, co się dzieje.

Link to comment
Share on other sites

Ja za to mam psa, który za młodu nie doświadczył praktycznie żadnych stresów, ot taka wiejska sielanka. Po tym jak zamieszkał z nami (a mieszkamy w dużym mieście) potrzebował wiele czasu, żeby jakoś w miarę normalnie funkcjonować... Zawsze miałam psy od maleńkiego, od samego początku poznawały jak wygląda życie w mieście i nie miałam z nimi takich problemów jak z Edim.

Pies, który nie miał z niczym styczności jako szczeniak będzie się potem wszystkiego bał. A przekonanie go, że to nic strasznego wymaga poświęcenia bardzo dużo czasu... i nerwów.

Link to comment
Share on other sites

A ja znam psy, których właściciele przedobrzyli  ;) 

Jak się trafi lękliwy pies to choćby człowiek na uszach stanął nie ogarnie przyzwyczajenia go do wszystkiego. 

Miałam zresztą kilka świetnych przykładów w moim domu i wśród znajomych. Moja własna suka do miasta w ogóle nie jeździła za szczeniaka, pierwszy raz pojechała jak była już dorosła i zero problemu. Obecna suczka trafiła do mnie jak miała jakieś 4-5 miesięcy i to w samo centrum Warszawy z pipidówy zabitej dechami - zero problemu. Obie bardzo zrównoważone i przyjacielskie.

Po prostu ludzie traktują socjalizację jak panaceum na całe zło. Jak pies się czegoś boi to się każdy zasłania "brakiem socjalu", podczas gdy tak naprawę za to są odpowiedzialne geny, a nie socjal. Nie mówię, że w związku z tym trzeba psa zamknąć w czterech ścianach, ale wpadanie w przesadę pt. muszę się wyrobić zanim pies skończy 7 miesięcy z obrobieniem całej listy rzeczy, które musi zobaczyć/po których musi pochodzić to prosta droga do zafundowania sobie zrąbanego psychicznie psa. Oczywiście chodzi mi o takiego, który jest z tych delikatnych psychicznie - jeśli nie to nawet jak się z nim nie będzie obskakiwać wszystkich możliwych środków transportu to i tak bez problemu załaduje się go choćby i do szybowca, pod warunkiem posiadania odpowiedniej więzi i psiego zaufania. Nie ma nic złego w pokazywaniu psu świata, zabieraniu go w różne miejsca itd., ale litości to co niektórzy ludzie odstawiają to publiczne znęcanie się nad zwierzakami. Tytułem przykładu: ostatnio na imprezie plenerowej nad Wisłą widziałam w tłumie malutkiego belga. Zestresowany koszmarnie, prawie się czołgał między ludźmi a pani wciskała mu pasztet do mordy, na który nawet nie patrzył. Znikła w pewnym momencie, myślałam że może odeszła na bok czy coś, a potem po pokazie fajerwerków oczom nie wierzę - pani jest wleczona przez belga przez tłum ludzi. Szczeniakowi zafundowała pokaz fajerwerków. Brawo. I po co to było? 

Skoro wszystko zależy od socjalizacji to skąd się biorą te idealne psy wyciągane przez niektóre fundacje z zabitych dechami dziur, w których nie miały okazji poznać miasta, ludzi, dzieci, innych psów, zwierząt i śliskiej podłogi?

 

 

Link to comment
Share on other sites

to absolutnie nie jest tak, ze wszystko zależy od socjalizacji. w sumie cudownie by było, gdyby tak było:D ot, bierzesz sobie szczeniaczka z hodowli, socjalizujesz go i nigdy nie masz z nim żadnych problemów. a przecież często jest tak, ze psy żyjące nawet parę ładnych lat na łańcuchach, wyciągane z nich stają się super towarzyszami (no idealne nie są, nie oszukujmy się). tyle tylko, że mądra socjalizacja psu nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie. klaki, Ty nie opisałaś socjalizacji, Ty opisałaś cholerawieco. brak wyobraźni? brak empatii? to trzeba wszystko dostosować do tego psa. czy byłoby coś złego w tym, że właścicielka przyszłaby na spacer blisko tego miejsca, posiedziała z psem w pewnej odległości od tłumu, pozwoliła psu się gapić, wąchać, pobawiła się z nim, poćwiczyła komendy, a potem poszła w swoją stronę? a za jakiś czas znowu przyszła na jakaś warszawską imprezę i znowu zachowała odległość komfortową dla psa i tak samo ćwiczyła?

jasne, może być tak, że szczeniak boi się, bo jest szczeniakiem i jak dorośnie to będzie radośnie pląsał sobie w tłumie ludzi w rytm huku petard. tylko w takim przypadku mądre podejście do sprawy nic nie zepsuje, a może pomóc na wypadek, gdyby z lękliwego szczeniaka miał wyrosnąć lękliwy pies. a brak socjalu może spotęgować psie lęki. kalkulując to wszystko nie widzę sensu w olewczym stosunku do socjalu "bo genów nie przeskoczysz".

 

Link to comment
Share on other sites

Według mnie umiar jest niezbędny, jak z resztą w każdej dziedzinie życia. Nie ma potrzeby biegać ze szczeniakiem wszędzie, bo musi zobaczyć wszystko, co go kiedyś może spotkać. To oczywiste. Ale pokazywanie mu ze spokojem i bez nerwowości otaczający go świat uważam za niezbędne. Ja jestem teraz na etapie kwarantanny po 2 szczepieniu. Wychodzimy systematycznie na szybkie siku (mniej więcej co 3 godziny, w nocy po 23 i około 4), jeździmy samochodem, byliśmy u znajomych i znajomi przychodzą do nas, obeszliśmy osiedle (tzn. ja szłam, a młody na rękach obserwował otoczenie), wybieramy się na chwilę do marketu, zaliczyliśmy weta, dzisiaj jedziemy na działkę nad jeziorem...

Wszystko odbywa się powoli. Młody jest spokojny, wydaje się zainteresowany. Nie zamierzam specjalnie wymyślać miejsc, gdzie należny być. Nie jeżdżę autobusami, więc nie planuje przejażdżki, nie będę strzelała petardami, ale chętnie przejdę się na imprezę plenerową w parku. Krótko mówiąc wszystko z umiarem. Nie wyobrażam sobie jednak, że młody siedzi w domu do 3 m-ca i widzi tylko mnie i zabawki.

Poza tym okres kwarantanny jest dość trudny dla właściciela. Z jednej strony znacznie trzeba ograniczyć wychodzenie, z drugiej każdy chciałby już pobiegać ze szczeniakiem i "nacieszyć się" psiakiem, no i zamknąć etap posikiwania w domu.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Interesowałam się jakiś czas temu dość intensywnie SWH, czytałam trochę na ich temat, rozmawiałam z hodowcą. Nie ma chyba psa bardziej lękliwego niż taki, który we wzorcu ma wprost wpisane, że w sytuacjach stresowych może uciekać? Wszędzie podkreślano, że szczeniaka trzeba socjalizować, socjalizować i jeszcze raz socjalizować. Starać się w miarę możliwości i rozsądku ignorować jego lęki, ale nie odpuszczać.

Moja dobra przyjaciółka ma dwa sheltie - jeden normalny, drugi strachliwy. Oba wychowywane bez napinki, bez wymagań, z wybiegiem na ogródku, socjalizowane na zasadzie "jakoś się spotkają z sytuacjami dnia codziennego". W domu, w ogrodzie, na ich terenie, wyraźnie widać różnicę charakterów. Dwa kroki za płotem - oba są tak samo przestraszone.

Był u mnie dawno temu przez jakiś czas szczeniak ONa z zawalonym... no, wszystkim. Nic nie umiał, gryzł, na smyczy ciągnął, bał się własnego cienia. Wyciągany niemal wbrew sobie na spacery (bał się wyjść z ogródka, do domu ciągnął jak lokomotywa), wożony autem przez rodziców do hałaśliwego zakładu pracy, gdzie przewijało się mnóstwo ludzi, zapoznany z dorosłym samcem znajomych i śmiertelnie przestraszony przez mojego kota, poprawił się przez tydzień tej nieudolności tak bardzo, że człowiek, który przedtem chciał go wywieźć do schroniska (i tylko dlatego go zgarnęliśmy, bo na psa nie byliśmy gotowi w ogóle), nagle zapragnął go z powrotem i miał psa do końca życia. Psa bez traum na tle spacerów, ludzi, kotów, samochodów, psów czy hałasu.

Widziałam wczoraj szczeniaczka JRT na dworcu, wleczonego przez właścicielkę na szelkach (w jednej ręce smycz, w drugiej walizka, pani się spieszyło). Szczeniaczek ledwo stał na nogach, bo mu się rozjeżdżały na wszystkie strony na śliskiej podłodze i widok był raczej przykry. Empatia - żadna. Można było przecież iść wolniej, podnieść psiaka, trochę się nim przejąć. Z drugiej strony - pies był skupiony na tym, żeby stać i nadążyć, na przestraszonego nie wyglądał.

Moje doświadczenia nie są jakieś wielkie, ale z tego, co widzę, patrząc z boku - nie ma co liczyć, że pies, który niczego nie zobaczył, zachowa się super w każdej sytuacji, bo nie jest znerwicowany. Chyba jednak szanse na to, że zafundujemy psu życiową traumę, bo się czegoś trochę przestraszy, są mniejsze.

Zresztą, co to w ogóle znaczy "za dużo"? Według jakiej skali to mierzyć? Jeśli wiem, że będę z psem regularnie jeździć pociągiem, samochodem, poruszać się w tłumie ludzi, sypiać w obcych miejscach, to mam to wszystko odpuścić z nadzieją, że wychowam go na swoim przedmieściu, wśród ciszy, spokoju, zielonej trawki i będzie fajnie? Pytam poważnie, bo im więcej się dowiaduję, tym bardziej nabieram przekonania, że socjalizacja jest tysiąc razy trudniejsza od tych wszystkich diet i szkoleń, o których tyle się mówi. Ludziom, mieszkającym w miastach, jest jednak prościej, bo i samochody jeżdżą pod oknem, i ludzie wrzeszczą za ścianą, i nawet jak się nic nie robi, to szczeniak czymś tam nasiąknie. U mnie co prawda zobaczy krowę, bo się pasie po drugiej stronie ulicy, przyjazne psy ewentualnie pospraszam na ogródek, ale samochód usłyszy trzy razy dziennie i z daleka, bo dom od drogi dzieli ładne kilkadziesiąt metrów.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...
O 5.07.2016 o 08:55, Beatrx napisał:

 tyle tylko, że mądra socjalizacja psu nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie. klaki, Ty nie opisałaś socjalizacji, Ty opisałaś cholerawieco. brak wyobraźni? brak empatii? to trzeba wszystko dostosować do tego psa. czy byłoby coś złego w tym, że właścicielka przyszłaby na spacer blisko tego miejsca, posiedziała z psem w pewnej odległości od tłumu, pozwoliła psu się gapić, wąchać, pobawiła się z nim, poćwiczyła komendy, a potem poszła w swoją stronę? a za jakiś czas znowu przyszła na jakaś warszawską imprezę i znowu zachowała odległość komfortową dla psa i tak samo ćwiczyła?

jasne, może być tak, że szczeniak boi się, bo jest szczeniakiem i jak dorośnie to będzie radośnie pląsał sobie w tłumie ludzi w rytm huku petard. tylko w takim przypadku mądre podejście do sprawy nic nie zepsuje, a może pomóc na wypadek, gdyby z lękliwego szczeniaka miał wyrosnąć lękliwy pies. a brak socjalu może spotęgować psie lęki. kalkulując to wszystko nie widzę sensu w olewczym stosunku do socjalu "bo genów nie przeskoczysz".

 

słowo klucz :P

 

nie wiem jaki był ten szczeniak, ale wyglądał na naprawdę wystraszonego. Być może w jego przypadku lepiej byłoby poczekać z zabieraniem go na takie imprezy do czasu aż dorośnie, a w okresie dorastania dać sobie święty spokój i skupić się na czymś innym?

 

Tobie się wydaje, że jak lękliwego szczeniaka będzie się "mądrze socjalizować" to wyrośnie z niego pewny siebie pies? Bzdura, tym bardziej, że nawet ta "mądra socjalizacja" powinna być prowadzona pod okiem kogoś, kto wie jak z lękliwym psem pracować. Pierwsza lepsza osoba, co to jej się wydaje, że jak pozabiera szczeniaka o niestabilnym, lękliwym charakterze do miasta i pokaże mu tramwaje i samoloty to oszczędzi sobie sporo problemów w przyszłości ma ogromne szanse na wycie w przyszłości w poduszkę po każdym spacerze.

Socjalizowanie lękliwego szczeniaka to wyższa szkoła jazdy, tym bardziej, że większość ludzi sobie wyczyta w internecie, że socjalizacja = zabieranie SZCZENIAKA wszędzie gdzie się da i potem tworzy jakieś dziwne listy, zakładając, że wyrobi się z realizacją wszystkich punktów np. do 7 miesiąca życia psa, bo inaczej koniec, pies będzie niezrównoważony i będzie się wszystkiego bał. Pech chce, że akurat w tym wieku u lękliwych psów zwykle pojawia się okres lęków, zaczynają bać się rzeczy, które olewały i taki właściciel będący w szale socjalizacji ze wszystkim co się da wpadnie w jeszcze większy szał, bo jak to? Tyle się stara a tu mu nic nie wychodzi? Prawda jest taka, że czasami lepiej odpuścić, skupić się w czasie dorastania psa na budowaniu jego zaufania do przewodnika i wyruszyć z nim na miasto dopiero, gdy dorośnie. Zwłaszcza, że życie z lękliwym psem to tak naprawdę wieczne socjalizowanie go. Lęki bardzo lubią nawracać.

 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...