Jump to content
Dogomania

Dzikuska-wieczna rodzicielka


Arge

Recommended Posts

Witam serdecznie! Piszę do Was w sprawie suczki, która już prawie 2 lata 'mieszka' w malej wsi w woj. łódzkim. Nie ma właściciela, ktoś czasem zostawi jej coś do jedzenia, nikt jednak nie dał jej domu. Gmina, w skład której wchodzi rzeczona wieś ma umowę ze schroniskiem w Wojtyszkach. Oby suczka nigdy tam nie trafiła. Już raz było blisko- ludzie ze schroniska przyjechali, suczka uciekła, ale zabrali jej niespełna 2 tyg szczeniaki. Tą ucieczka uratowała swoje życie. Szczeniąt na pewno nie.

Musiało stać jej się coś bardzo złego, ponieważ jest płochliwa,wciąż ucieka. Dwie osoby (w tym jedna okazjonalnie) dają jej jedzenie, ale ona pojawia się przy nim tylko wtedy, gdy nikogo nie ma w pobliżu. Poza tym nie wiem jak sobie radzi. Z tego co wiem znów ma młode (o ile jeszcze nikt ich nie zlikwidował, bo to tej pory tak to się kończyło-jak nie schronisko to ktoś ze wsi). Suczka jest średniego wzrostu- do kolan rudawa, Napisałam w jej sprawie już dziesiątki wiadomości do TOZów, fundacji i organizacji, które (jak mi się wydawało pomogą). Pomoc jednak nie przyszła. Właściwie to w większości przypadków nie przyszła nawet odpowiedź na wiadomości.

Całą sprawę znam z relacji rodziców- nie mieszkają ta- maja tam kawałek ziemi. Raz będąc tam z nimi widziałam ją w przebiegu. Teraz u moich rodziców są dwa pieski-suczka z Fundacji Psy Niczyje i piesek, którego przywiozłam ze stażu. Jeździłam wtedy do pracy przez kilka małych wsi i pewnego dnia w jednej zobaczyłam małego psa, który gonił na asfalcie zbitek słomy, dosłownie. I to nie była zabawa, on to później jadł. Zapytałam w miejscowym skłepie czy jej czyjś i tak zaczełam próby zabrania go do domu. Dwa tygodnie próbowałam go podejśc- to był dzikusek, bał się i nie pozwalał do siebie podejśc Woziłam mu jedzenie, ale jego przyzwyczajenie polegało tylko na tym, że wychodził spod sterty kamieni i desek i widziałam, że jest. Pokazywał się, ale nadal nie dał podejśc. Zostawiiałm miski i musiałam odchodzic. Udało się go złapac po zastosowaniu sztuczki, która podpowiedziała mi pani weterynarz, ale to nie jest sztuczka na obecną porę roku. Musiałoby byc ciepło, bo teraz suczka może pójśc gdzies, gdzie jej nie znajdę i zamarznie.

Po nieudanych próbach znalezienia pomocy chciałabym sama zając się łapaniem tej suczki i szukam w tym celu klatki żywołapki, którą będę mogła wypożyczyc. Ważne jest to, że mieszkam 300 km od tej wsi i inaczej nie dam rady, chce sprobowac łapan w ten sposob. Czy macie taką klatkę lub możecie wskazac mi miejsce gdzie, z którego ją wypożyczę? Próbowałam już w schroniskach,ale tez nic z tego. 

A może ktoś z Was mieszka w okolicach Żelechlinka i pomoże w tej sprawie?

 

Link to comment
Share on other sites

Podziwiam za pomysł...300km .....a w klatkę łapkę złapie się jakieś dzikie zwierzę, kot wiejski albo inny psiak i co? Takie dzikie sunie są bardzo mądre, przebiegłe, jesli chodzi o kontakty z ludźmi...Są fachowcy np. jamor, którzy łapią z pełnym profesjonalizmem trudne psy...ale jak sunia ma ogromny teren do poruszania się to i on może jej nie wytropić...Dzikie psy jakoś sobie radzą łowiąc zwierzynę....

Link to comment
Share on other sites

Nie zamierzam zostawić klatki bez nadzoru i pojechać do domu. Wydaje mi się to oczywiste. Wiem kto daje jej jeść i może wskazać miejsce, w którym stoi miska tej suczki, a tym samym do którego przychodzi. Nie chcę żeby "jakoś dawała sobie radę" i żeby co pół roku rodziła, traciła szczeniaki i wyła z bólu. Fizycznego i psychicznego też. Szukałam pomocy, tak jak napisałam wcześniej, ale skoro jej nie ma to co? Mam machnąć ręką? Nie machnę. Jeśli ktoś zechce i może pomóc- proszę o kontakt. 

Link to comment
Share on other sites

16 godzin temu, Poker napisał:

Jestem za daleko ,żeby pomóc.Fatalnie ,że żadna z organizacji nie kwapi się do jakiejkolwiek pomocy. Na dogo jest hop! z okolic Łodzi.Może ona coś podpowie.

 

8 godzin temu, Anula napisał:

Może Romka,jest z Łowicza? Tam także jest dość przyzwoite Schronisko.

Milka2007 jest z Łodzi.

wysłałam im zaproszenie na wątek

Link to comment
Share on other sites

Niestety, z wypożyczeniem klatki jest spory kłopot, szczególnie takiej dużej jaka byłaby Ci potrzebna do złapania psiaka do kolan. Nawet jeśli ktoś/fundacja/schronisko ma taką klatkę to najczęściej nie są zbyt chętni do wypożyczania bo to droga rzecz i się o nie boją. W okolicach Wa-wy ma taką na pewno schronisko w Nowym Dworze Maz. i chyba Azyl pod Psim Aniołem, ale czy pożyczą to nie wiem. Kiedy miałam podobną sytuację (suczka, która żyła na ulicy ponad dwa lata i bardzo skutecznie bojkotowała wszelkie próby złapania, łącznie z klatką) to pomógł dopiero Jamor.

A jaki masz plan dla suni jak już uda się ją złapać?

Link to comment
Share on other sites

Pytałam w Azylu w środę, ale nie mam odpowiedzi. Jest fundacja, która da jej miejsce, ale warunkiem jest złapanie psa. Jeśli coś się zmieni i miejsca nie będzie to suczka zostanie u mnie. Do tego na pewno sterylizacja. Pomocna jest Fundacja Kastor. Już z nimi współpracowałam w sprawie dużej, wilkowatej suczki, koczującej w starej komórce. Tu sytuacja była o tyle łatwiejsza, że byłi ludzie, którzy chcieli ja wziąć, a suczka nie była tak dzika. Była płochliwa i nieufna, ale takim stroniącym od ludzi psem jak Dzikuska nie była. Warunkiem była sterylizacja, ponieważ ta rodzina ma już psa, samca. Na szczęście na stole u weta okazało się, że na 99% Luna (takie dostała imię) jest już po sterylce-ma bliznę. Postanowiliśmy, że nie będzie cięta 'dla pewności'. Jeśli okaże się, że blizna jest po innej operacji to fundacja nadal oferuje pomoc. Tak samo weterynarz, który obniżył koszt operacji. Teraz suczka ma dom stały i wiedzie jej się super. 

To jej zdjęcie jeszcze z czasów szukania dla niej pomocy. 

12077208_811460935648332_1019961152_n.jp

12434384_1205468066135833_1002832556_n.j

Link to comment
Share on other sites

Arge, wszyscy, którzy usiłowali łapać dzikie sunie, mówią,że klatka to chybiony pomysł...Dzikuska nie pójdzie na to...Z sedalinem nie próbuj, bo sunia na adrenalinie pójdzie w las i jej nie znajdziesz...będzie czuła intuicyjnie,że coś się z nią dzieje nie tak i się zaszyje daleko...

Link to comment
Share on other sites

Sam palmer w takich warunkach (na całkowicie otwartej przestrzeni) też się raczej nie sprawdzi. Tak jak w przypadku leków doustnych, chwilę trwa zanim podana substancja zacznie działać a w tym czasie pies może uciec i zniknąć nam z oczu. Z samodzielnych sposobów to ja bym stawiała jednak na klatkę, a nuż się uda.

Link to comment
Share on other sites

O 21.01.2016o16:13, Arge napisał:

Nie zamierzam zostawić klatki bez nadzoru i pojechać do domu. Wydaje mi się to oczywiste. Wiem kto daje jej jeść i może wskazać miejsce, w którym stoi miska tej suczki, a tym samym do którego przychodzi. 

Osoba, która dokarmia suczkę może pomóc najwięcej. Rozumiem, że mieszka gdzieś w pobliżu Żelechlinka. Warto skontaktować się z Fundacją Ostatnia Szansa. Prowadzą schronisko w Boguszycach (około 13 km od Żelechlinka). Strona fundacji: https://pl-pl.facebook.com/OstatniaSzansa.Boguszyce Może dysponują klatką lub coś doradzą. 

Zatrudnienie jamora do odłowienia suczki to duże koszty. Jeżeli nie uda mu się złapać suczki, policzy za dojazd i stracony czas. 

Link to comment
Share on other sites

Odp. z firmy (?) Jamor:

" Jakie koszty - trasa w obie strony x 1,2 zł /km. To płatne niezaleznie od wyniku mojej pracy. Złapanie 350 zł. ceny netto. Jesli potrzebna faktura plus 18% tj. razem 180km x 1,2 =216 zł plus 350 złapanie tj. 566 zł netto, brutto 667 zl ".

Duuuużo i bez względu na to czy się uda czy nie:/

Napisałam do Boguszyc. Czekam na odp.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Dziewczyny,rozmawiałam z panią Ewą Wiśniewską z Fundacji Ostatnia Szansa ,z prośbą o pomoc dla małej z tej miejscowości.Prosiła o kontakt :


0 509 201 457 Ewa Wiśniewska

 

http://www.psiaszansa.pl/schronisko/informacje-ogolne/kontakt/


Wyjaśniłam wszystko i powiedziałam dlaczego moja pomoc fizyczna jest niemożliwa.Jeśli ktoś zadzwoni a najlepiej osoba,która zna sytuację i może pomoć na miejscu to postarają się dopasować pomoc do okoliczności.

Arge,zadzwoń proszę bo może jest to jakaś szansa.

.

Potrzebują tylko wiecej infoamcji,których ja nie miałam.

Pewnie gdyby była potrzeba wszyscy na tym wątku,choć trochę pomogą.Ja deklaruję pomoc finansową.

 

 

 

Link to comment
Share on other sites

Tydzień temu pisałam do FOS i wczoraj dostałam odpowiedź:

"Pani Agato, niestety nie posiadamy klatki łapki i nie odławiamy zwierząt. W naszej gminie (Rawa Mazowiecka), zajmuje się tym hycel, ale on klatki łapki również nie posiada.My mamy tylko tutkę, z której lekarz weterynarii może ew. strzelić do psiaka srodkiem usypiającym, ale to rozwiązanie nie jest polecane na otwartym terenie, gdyz środek działa po ok 10-15 minutach i w tym czasie sunia może uciec daleko. Przykro mi, że nie możemy pomóc,"

ALE skoro jednak jest jakaś szansa to jutro zadzwonię i zobaczymy co  z tego wyjdzie. Dam Wam znać!

 

Link to comment
Share on other sites

Rozmawiałam z p. Ewą i nic z tego. Odpowiedź z Fundacji pozostaje bez zmian. Pomimo pukania do drzwi wielu fundacji (do niektórych więcej niż raz)- nie udało się znaleźc pomocy. Wszędzie ściana. Jestem ogromnie rozczarowana. Tyle organizacji, fundacji i nic, totalnie nic. Na fb jednej z fundacji przeczytałam nową informację o tym jak pomogli suczce i jej szczeniakowi, które od 3 lat koczowały w krzakach przy jakiejś wsi. Tam pomogli, tu nie. Ja nawet nie dostałam odpowiedzi. Tam suczka podchodziła do ludzi, więc nie było problemu. Łatwy sukces. Tu był problem, blade nadzieje na sukces i suczka pomocy już nie dostała.

A wracając do rozmowy- p. Ewa w pewnym momencie się rozłączyła i kiedy próbowałam zadzwonic jeszcze raz to telefon był po prostu wyłączony. Nie wiem, może rozladowal jej się aparat i to dlatego, ale niesmak pozostaje.  

Jedną dobrą wiadomością jest to, że suczka wchodzi na ogrodzony teren.  Rozmawiałam z kobietą, która ją dokarmia. Teraz złapanie jej powinno byc dużo łatwiejsze.

Link to comment
Share on other sites

15 godzin temu, Arge napisał:

Jedną dobrą wiadomością jest to, że suczka wchodzi na ogrodzony teren.  Rozmawiałam z kobietą, która ją dokarmia. Teraz złapanie jej powinno byc dużo łatwiejsze.

Tak, jak napisałam wcześniej, osoba, która dokarmia suczkę, jest w pobliżu, może pomóc najwięcej w złapaniu psiny. To wymaga czasu, cierpliwości. Jeżeli suczka wchodzi na ogrodzony teren, to faktycznie duży plus. Znalezienie domu tymczasowego/stałego dla lękliwej, średniej wielkości suczki po przejściach wcale nie jest łatwe, ale w tym wypadku suczka ma zapewnione miejsce. Napisałaś, że: "Jest fundacja, która da jej miejsce, ale warunkiem jest złapanie psa. Jeśli coś się zmieni i miejsca nie będzie to suczka zostanie u mnie." Czyli pozostaje tylko problem złapania. 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...