Jump to content
Dogomania

Ponad dwa lata na ulicy. Mała Fasolka uczy się życia na nowo - już we własnym domu :)


Marysia R.

Recommended Posts

kolejne super wieści!! :) Maryś wypoczywaj, a po powrocie będziem czekać na wieści. Oczywiście pozytywne fluidy dalej przesyłam. :) Ja mam też zagwozdkę, bo mały szczyl Nesca, która u mnie wylądowała razem z Bellą jest nadal u mnie. Zagwozdka taka jak u Maryni. Bardzo się zżyłyśmy . Bardzo trudno będzie mi się z nią rozstać. Do tego stopnia, że jej jeszcze nie ogłosiłam. Jeśłi jednak chciałabym dalej pomagać to niestety z Nescą muszę się rozstać. Moje dwa duże psiaki , Nesca, tymczas od sznaucerów w potrzebie i bardzo często Maksik psiak syna, to trochę dużo na moje 35 m2. Na takiej powierzchni one nawzajem wpadają na siebie. No i niektórym z nich się to nie podoba. Oj ciężko będzie.

taka Nesia przyjechała

male.jpg

Link to comment
Share on other sites

DoPi, znam ten ból, kiedy trafia nam się super pies na DT, a my nie wiemy czy zostawiać go, czy jednak nie.
Miałam różne tymczasy, ale też jeden spełniał moje marzenia o psie. Wtedy wydawało mi się, że muszę sunię oddać, bo inaczej nie będę mogła być DT, poza tym czekała na nią naprawdę super rodzinka, a ja nie mogłam wtedy poświęcić tej suni tyle czasu, ile chciałam. Z bólem serca podjęłam decyzję o wyadoptowaniu. Rodzinka oczywiście trafiła się super, mimo że szczególnie suczki nie ogłaszałam. I wiem, że sucz ma tam dobrze, ale... od tamtej pory przestałam być DT - sytuacja mi nie pozwala, a poza tym żyję z poczuciem, że mój pies marzeń właśnie poszedł do nowej rodziny. Od tej adopcji mija już 2lata, a nadal nie mogę się pogodzić ze swoją decyzję. Akurat tej adopcji żałuję, ale ze względów egoistycznych, a nie że temu psu jest źle (bo ma jak pączek w maśle), po prostu nie posłuchałam choć raz swojego serca. Jestem niemal pewna, że drugi taki pies mi się nie trafi.To dziwne, ale naprawdę tego psa nie chciałam wyadoptowywać, ale zrobiłam to, bo spojrzałam na całą sprawę zdroworozsądkowo. Teraz wiem, że jeśli czujemy, że to TEN pies, ten jedyny to nie ma co na siłę szukać mu domu.

Dlatego ja obecnie przestałam kogokolwiek nakłaniać na wyadoptowanie tylko pod pretekstem "bo nie będę już DT" - zwłaszcza, jeśli czuje, że taki drugi pies się nie trafi.

Link to comment
Share on other sites

13 godzin temu, DoPi napisał:

kolejne super wieści!! :) Maryś wypoczywaj, a po powrocie będziem czekać na wieści. Oczywiście pozytywne fluidy dalej przesyłam. :) Ja mam też zagwozdkę, bo mały szczyl Nesca, która u mnie wylądowała razem z Bellą jest nadal u mnie. Zagwozdka taka jak u Maryni. Bardzo się zżyłyśmy . Bardzo trudno będzie mi się z nią rozstać. Do tego stopnia, że jej jeszcze nie ogłosiłam. Jeśłi jednak chciałabym dalej pomagać to niestety z Nescą muszę się rozstać. Moje dwa duże psiaki , Nesca, tymczas od sznaucerów w potrzebie i bardzo często Maksik psiak syna, to trochę dużo na moje 35 m2. Na takiej powierzchni one nawzajem wpadają na siebie. No i niektórym z nich się to nie podoba. Oj ciężko będzie.

taka Nesia przyjechała

 

To ja zdradzę - tak się zżyła, że wczoraj groziła, że ją zabije, bo jej nowe buty zjadła :) :)

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

58 minut temu, Tyś napisał:

DoPi, znam ten ból, kiedy trafia nam się super pies na DT, a my nie wiemy czy zostawiać go, czy jednak nie.
Miałam różne tymczasy, ale też jeden spełniał moje marzenia o psie. Wtedy wydawało mi się, że muszę sunię oddać, bo inaczej nie będę mogła być DT, poza tym czekała na nią naprawdę super rodzinka, a ja nie mogłam wtedy poświęcić tej suni tyle czasu, ile chciałam. Z bólem serca podjęłam decyzję o wyadoptowaniu. Rodzinka oczywiście trafiła się super, mimo że szczególnie suczki nie ogłaszałam. I wiem, że sucz ma tam dobrze, ale... od tamtej pory przestałam być DT - sytuacja mi nie pozwala, a poza tym żyję z poczuciem, że mój pies marzeń właśnie poszedł do nowej rodziny. Od tej adopcji mija już 2lata, a nadal nie mogę się pogodzić ze swoją decyzję. Akurat tej adopcji żałuję, ale ze względów egoistycznych, a nie że temu psu jest źle (bo ma jak pączek w maśle), po prostu nie posłuchałam choć raz swojego serca. Jestem niemal pewna, że drugi taki pies mi się nie trafi.To dziwne, ale naprawdę tego psa nie chciałam wyadoptowywać, ale zrobiłam to, bo spojrzałam na całą sprawę zdroworozsądkowo. Teraz wiem, że jeśli czujemy, że to TEN pies, ten jedyny to nie ma co na siłę szukać mu domu.

Dlatego ja obecnie przestałam kogokolwiek nakłaniać na wyadoptowanie tylko pod pretekstem "bo nie będę już DT" - zwłaszcza, jeśli czuje, że taki drugi pies się nie trafi.

Podpisuję się oburącz. Tak było u nas z Lerką. Też mi zamknęła DT,  chociaż  dopiero zaczęłam się  rozpędzać. Ja zawsze  mówię,  że  to nie my wybieramy psa,  to pies wybiera nas i nie należy  temu się  sprzeciwiać ;). 

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

25 minut temu, Nutusia napisał:

A mój mąż zawsze mi wypomina, że te fajne i grzeczne oddaję, a te najgorsze cholery i psuje zostawiam ;)

Ha, mnie z kolei obcy wypominają, że zawsze mam śliczne koty i psy na DT, więc na pewno jestem snobem.
Ale racja: sama sobie zostawiam największe cholery, bo takie lubię, a poza tym uważam, że nikt normalny z nimi by nie wytrzymał ;). A że przy okazji są ładne... to inna broszka.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Jestem z powrotem :) Bardzo Wam dziękuję za obecność, kciuki i miłe słowa :) Ja też mam taką jedną delikwentkę, która przyjechała na tymczas i już po tygodniu zmieniła status na rezydentkę bo cała moja rodzina stwierdziła jednomyślnie, że Czikity nie odda ;) Podobnie było z foksterierem moich rodziców, kiedy wyjechali z Polski zabrali go ze sobą i oficjalnie adoptowali, choć wcześniej długo miał status tymczasowicza :)

Natomiast w przypadku Fasolki decyzja już ostatecznie zapadła, wczoraj dzwoniłam do Pani, która potwierdziła, że niecierpliwie czeka na Siolkę więc dzisiaj po południu sunia wyrusza do nowego domu :) Mam nadzieję, że wszystko się uda i mała paskuda szybko zaaklimatyzuje się z nowym domu. Tyle osób jej kibicuje, że musi być dobrze :)

Link to comment
Share on other sites

Fasolka odwieziona, została w nowym domu, Nutusiu dziękuję za wsparcie :)

Oczywiście chciała wyjść z nami ale po zamknięciu drzwi nie było słychać, żeby piszczała. Pani na razie nie dzwoniła więc nic złego się nie dzieje, ja zadzwonię jeszcze raz dzisiaj wieczorem, żeby się dowiedzieć jak sytuacja. Na spacer Pani ma wyjść dopiero rano, żeby dać jej czas na ochłonięcie i ułożenie się z nową sytuacją. Zostawiłam suni bezpieczne, dobrze dopasowane szelki, łacuszkową smycz i kocyk z domowym zapachem. Pierwsze dni będą najtrudniejsze, mam ogromną nadzieję, że Pani da sobie radę a Siolka szybko zrozumie, że to jej nowy dom, gdzie będzie bezpieczna i kochana.

zdje%25CC%25A8cie%2B1-50.JPG

zdje%25CC%25A8cie%2B2-51.JPG

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Wieści są takie sobie, w domu jest całkiem nieźle ale ze spacerem jest na razie spory problem.

Kiedy wczoraj wyszłyśmy Fasolka się zdenerwowała, biegała po mieszkaniu, wskoczyła na parapet, półkę z telewizorem, oparcie wersalki, przeszukała wszystkie kąty. Potem się trochę uspokoiła położyła się najpierw w posłaniu pod stołem a potem przeniosła się na wersalkę i to jest jak na razie jej ulubione miejsce. Kiedy Pani przemieszcza się po mieszkaniu Fasolka chodzi za nią krok w krok, a kiedy wraca do pokoju układa się na wersalce gdzie czuje się najbezpieczniej. Nie podchodzi na zawołanie ale kiedy Pani ma w ręku coś do jedzenia podchodzi bez problemu i chętnie zjada z ręki. Wczoraj nie chciała zjeść posiłku ale Pani zostawiła karmę na noc i rano wszytko było zjedzone. W nocy spała z Panią w łóżku, trochę łaziła po mieszkaniu.

Wczoraj na spacer już nie wychodziła, w pewnym momencie zaczęła drapać podłogę przy drzwiach po czym pobiegła i zrobiła siku na dywan. Natomiast rano Pani przypięła jej smycz (sunia nie bardzo chciała dać sobie ją przypiąć ale nie uciekła) i wyszły na spacer. Nie było problemu z wyjściem z mieszkania i wejściem do windy, dopóki szły przez malutki trawniczek przed klatką nie było bardzo źle ale kiedy Pani przeszła na większy trawnik, trochę dalej Fasolka spanikowała i zaczęła się zachowywać tak, jak zachowywała się na samym początku nauki chodzenia na smyczy. Zaczęła skakać, tarzać się i wywijać "koziołki" w powietrzu, próbowała przegryźć smycz. Pani się przestraszyła, chciała przytrzymać małą za szeleczki ale ona nie pozwoliła się dotknąć i ze strachu złapała Panią zębami za rękę. W związku z tym Pani po prostu skróciła smycz i postanowiła poczekać aż sunia się odrobinę uspokoi i kiedy tak się stało zaczęła ją prowadzić z powrotem w kierunku wejścia do klatki. Fasolka kiedy się zorientowała, że wracają szła w miarę chętnie, bez problemu weszła na klatkę, do windy a potem do mieszkania. Po powrocie po raz kolejny przeszukiwała mieszkanie po czym nasikała na podłogę w przedpokoju i wróciła na swoje miejsce na wersalce.

Pani nie spodziewała się aż takich problemów ze spacerami ale się nie poddaje. Będzie na razie wychodziła tylko na trawnik tuż przed blokiem, ja postaram się zawieźć jej wspomagająco jakiś preparat na stres. Na szczęście zabezpieczenie po raz kolejny w pełni zdało egzamin i wiemy, że te dobrze dopasowane szelki i łańcuszkowa smycz są bezpieczne. Pani ma dzwonić po wyjściu na kolejny spacer, zobaczymy jaka będzie sytuacja.

Link to comment
Share on other sites

U mnie na początku, przez pierwszą dobę nie załatwiła się w ogóle, potem wychodziła w nocy klatki i sikała na podłogę/podkład a kiedy zaczęłam ją wynosić na smyczy na dwór, dość szybko zaczęła się załatwiać na zewnątrz. Nie miała też problemu z załatwianiem się na smyczy kiedy zaczęła wychodzić poza posesję.

Największym problemem nie jest (przynajmniej na razie) załatwianie się w domu ale ta panika podczas spaceru :(

Link to comment
Share on other sites

Malagosku,  ale to zupełnie inny rodzaj Pańciostwa ;). Marysiu,  ale u Ciebie dookoła cisza i spokój,  a  DS całkiem miejski.   Bliss też  na początku  panikowała i bała się wszystkiego,  od schodów zaczynając. Jak Pani doświadczona psowo,  to dadzą sobie  radę.  Póki co,  psacerki wyłącznie w najbliższym  otoczeniu. 

Link to comment
Share on other sites

10 godzin temu, Poker napisał:

Biedna Siolka. Przestawienie się ze spokojnego otoczenia na ruchliwe miejsca nie jest łatwe dla psa po przejściach. Trzymam mocno kciuki za pani wytrwałość i  Siolki postępy.

Podpisuję się i trzymam kciuki :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...