Jump to content
Dogomania

same problemy i szkoda pieska


laursko

Recommended Posts

witam na forum,

mamy labradorkę, jest to pierwszy nasz piesek więc wiele musieliśmy się nauczyć.

niestety piesek ma same problemy. Najpierw okazało się,że ma chorobe lokomocyjną, zawsze zwymiotuje, więc saochód źle jej się kojarzy (a my z mężęm dużo podróżujemy). Boimy się ,że każda przejażdżka jest dla niej jak kara, bo odchorowuje ją potem dwa dni. Macie jakies sposoby na podobne choroby psa? Dodam, że przysmaki w aucie nie pomagają, pies zapiera się już na sam widok auta lub na słowo samochód.

po drugie : ma biedactwo dysplazję - jest juz po zabiegu podcięcia mięśni! straszna sprawa, najgorsze jest to, że teraz wtterynarze nam mówią, że to było niepotrzebne i absolutnie się takich rzeczy nie robi.

czy ktoś z was ma podobne problemy ze zdaniem weterynarzy ? (każdy mówi coś innego, a my truchlejemy i wariujemy bo niewiadomo którego posłuchać)

po trzecie - teraz naszej suczce wyskoczyła kolejna sprawa - nierówno rosnąca kość przedniej łapy (aż jej łapa spuchła), piszę o tym, bo dzisiaj znowu mamy jechać na zabieg (czyszczenie stawu punkcją pod narkoza oczywiście) i zastanawiam się w zasadzie co my robimy? Czy nie ma innego sposobu na psa tylko chirurgia? Dodam że od zabiegu na dysplazję do dzisiejszego minęły zaledwie 3 tygodnie.

no i żeby tego było mało, piesek w ogóle się nie słucha na spacerach, w domu owszem, wykona każde polecenia ale na spacerze po prostu zwiewa i udaje że nie słyszy....

no i takie problemy mamy. Pomożecie?

Link to comment
Share on other sites

Samochod to bardzo delikatna sprawa jesli pies ma chorobe lokomocyjna. Nie warto dawac mu smakolykow, bo i tak zostana zwrocone, w ogole piesek nie powinien jesc przed jazda. Przyzwyczajenie psa do samochodu wymaga wiele czasu i cierpliwosci, trzeba zaczynac od wsiadania na chwile, potem wsiadanie+wlaczony silnik, potem wysiadka i zabawa, nastepnie 5 minut jazdy i spacer z zabawa - pies musi wyrobic sobie pozytywne skojarzenia z samochodem. Mialam ten sam problem i udalo mi sie go (przynajmniej czesciowo) wyeliminowac.

W jakim wieku jest piesek? Czy diagnoze dotyczaca dysplazji konsultowaliscie z innymi specjalistami, czy tez zaufaliscie jednemu? Tak to juz jest z lekarzami, ze kazdy mowi cos innego - tak samo jest z "ludzkimi" lekarzami i nie tylko z lekarzami. Podciecie miesni nie jest zabiegiem skomplikowanym, wiec zadna tragedia sie nie stala, pytanie tylko czy zabieg byl konieczny - o ile mi wiadomo wykonuje sie go, by ulzyc psu w bolu, ale nie zmienia on nic jesli chodzi o sama dysplazje - jesli sie myle to prosze kogos bardziej doswiadczonego o poprawienie mnie.

Lape tez skonsultowalabym z innym wetem.

Czy kontaktowaliscie sie z hodowca? Jak zareagowal na problemy zdrowotne pieska?

A jesli chodzi o to, ze nie slucha... Labrador jest bardzo zywym i wcale nie tak latwym do ulozenia psem, trudno powiedziec jaki problem macie akurat z Waszym, ale problemem moze byc to, ze pies nie ma zajecia. Jesli ma dysplazje to szalenstwa wykluczone, ale trzeba zapewnic mu zajecie, chodzic na dlugie spacery. Poza tym, kazdy pies przechodzi "okres buntu". Moj wlasnie chyba zaczal sie buntowac, bo gluchnie jak cos chce od niego kiedy jest puszczony luzem.

Link to comment
Share on other sites

golden_owner zgadzam sie z Toba w 100%. Jesli chodzi o samochod t niestety jedyny sposob. Psy wyrastaja z choroby jesli sie je czesto zabiera. Przejdzie jej na 100% :D

Jesli chodzi o podcinanie miesni to sluzy tylko i wylacznie do tego zeby psa nie bolalo. Dzieki temu pies nie kuleje, ma ochote do biegania, nie ma problemow z wstawaniem. Niestety po okresie 6 miesiecy do 3 lat wszystko wraca do stanu przed podcieciem. Nazywa sie to Pectinectomia. Napewno nie zatrzyma dysplazji ani nie pomniejszy jej :( . Generalnie nic nie daje procz wlasnie tego ze psa nie boli.

Moja Suzi ma dysplazje i jej akurat nic nie boli wiec taka operacja nie byla potrzebna.

Jesli masz pytania o co kolwiek zapraszam na PW ja juz to niestety przerabialam :( . Nie jestem zwolennikiem operacji jesli psa nic nie boli aler to moje zdanie. Generalnie nie mam operacji takiej ktora by dala 100% pewnosci ze do konca zycia pies bedzie zdrowy.

Jest wiele roznych operacji. A podcinanie miesni do zreguly wyludzenie pieniedzy :-? .

Zycze powodzenia i trzymam kciuki :kciuki: i lapki :bluepaw: :bluepaw:

Link to comment
Share on other sites

Na chorobe lokomocyjną najlepiej podać przed drogą-cinnarizinum w tabletkach,polecił mi wet.(działa w 100%) moja sunia już na sam widok samuchodu toczyła piane a po 3 km.wymiotowała -koszmar ,teraz jest dobrze , nawet sama wsiada do "wozu"Jeżeli chodzi o choroby to zawsze konsultowałam z kilkoma wetami, dopuki nie trafiłam na małżeństwo wetów. zawsze konsultują się z kolegami po fachu i wyciągają wnioski.Tym sposobem uratowali moją sukę.,ale to inna bajka.Życze ci dużo wytrwałość. :Dog_run:

Link to comment
Share on other sites

Argo miał nie tyle chorobe lokomocyjną co raczej, nie lubił jazdy samochodem.

Ten wstręt, niechęć, obawa ... wzięła się, chyba z pierwszych jego doświadczeń, czyli jazdy Z HODOWLI DO DOMU.

W samochodzie był uprzejmy puścić pawia.

Następne jazdy też były nieciekawe.

Piszczał, denerwował się.

POMOGŁY dopiero systematyczne jazdy NA SPACEREK. :roll:

GDY skojarzył jazdę z przyjemnością - skończyły sie kłopoty. 8)

Na wszystko trzeba czasu. Cierpliwości.

Przed jazdą nie należy karmić psiaka.

:P

Link to comment
Share on other sites

Hmmm, ja jednak wstrzymalabym sie z podawaniem jakichkolwiek lekow i sprobowala "po dobroci". Moj pies na poczatku dostawal histerii na widok samochodow na parkingu - nie dalo sie przejsc z nim w odleglosci blizszej niz 5 metrow od jakiegokolwiek auta, na widok otwartego garazu toczyl piane z pyska, nie mowiac juz o tym, ze trzeba bylo go wkladac do samochodu, bo jak widzial co sie swieci, zaczynal sie rzucac na smyczy jak ryba na wedce. Teraz na widok otwartych drzwi sam wsiada do auta i zajmuje swoje miejsce na tylnej kanapie, zdarza mu sie zwymiotowac, ale to juz nie jest to, co dzialo sie na poczatku - potrafil puscic pawia bez ostrzezenia, ze sporym wyrzutem, tak, ze dokladnie cale auto bylo zapaskudzone...

Niestety, nie zostal fanem podrozy samochodowych - a szkoda, bo duzo jezdze i moglabym go zabierac, moj poprzedni pies na haslo "jedziemy" juz byl przy aucie gotowy do jazdy, ale udalo sie w pokojowy sposob pokonac najwieksze trudnosci.

Ehhh,rozgadalam sie. A chodzilo mi jedynie o to, zeby nie poddawac sie od razu i nie faszerowac psa lekami - ale to tylko moja opinia.

Link to comment
Share on other sites

Laursko - też mam sunię po zabiegu podcięcia mięśni i zespolenia spojenia łonowego. I te same dylematy mi chodzą po głowie - czy było warto, czy potrzebnie, czy to jej pomoże? Tak to niestety jest z tymi wetami - każdy mówi coś innego, a my musimy borykać się z podejmowaniem tych bardzo trudnych czasem decyzji.

Napisz proszę, co dolegało suni, że zdecydowaliście się na zabieg? I jak przebiega rehabilitacja?

W sprawie choroby lokomocyjnej nic nie doradzę - moja Lunka uwielbia jazdę samochodem i nie mamy z tym żadnych problemów :)

Życzę dużo cierpliwości - bo bardzo jest ona potrzebna w wychowywaniu psiaka.

Link to comment
Share on other sites

dziękuję wszystkim za dobre rady :)

oczywiście postaram sie w miarę możliwości wypróbowac chociaż:), znam jednak swojego psiaka i mam wrażenie, że ta lokomocyjne historia bardziej występuje na tle psychicznym, niejednokrotnie zastanawialiśmy się z mężem nad tym fenomenem....piesek nawet nie podchodzi do samochodu, nawet w pobliże kilku metrów....

do Kociaka 85 - nasza Zara trzyma się dzielnie, nawet podczas noszenia klosza na główe nic nie było w stanie pochamowac jej naturalnej radości życia :)

Na zabieg zdecydowaliśmy się , ponieważ weterynarz przedstawił przed nami czarne wizje. u psiaka dysplazja została stwierdzona w 6 miesiącu, czyli wedle wskazówek weterynarzy, o 2 miesiące za późno by ingerować "nieoperacyjnie". zdecydowaliśmy się od razu, szkoda nam było psa ale szkoda nam tez było nie zareagować na zagrożenia. wybraliśmy, miejmy nadzieję, mniejsze zło. pie nie kulał, bał się schodzić ze schodów i biegał baaardzo dziwnie. Jeżeli o rehabilitację chodzi to wszsytko w porządku, nasz pies to żywioł, jest smutny zawsze tylko chwilę i szybko wraca do zdrowia. :) w każdym bądź razie nauczyliśmy się zasięgac rad u kilku weterynarzy. I wiecie co zauważyliśmy niestety? że najczęściej najważniejsza jest kasa a potem piesek...."nie byłes u nas na zabiegu to nie pytaj o jego konsekwencje, nie my robiliśmy zabieg to nie przychodź do nas po porady w innych sprawach bo to bardzo nieładnie...."

czy ktoś może mi podać adres do weterynarza w Poznaniu, który naprawdę kocha labradorki i zna się na ich przypadłościach?

pozdrowienia

Link to comment
Share on other sites

Ja w sprawie tej jazdy samochodem, może trochę późno... Diablo też nie lubił jeździć, pisałam o tym jakiś czas temu. Kiedyś zabrałam go ze sobą i (jesli są na forum policjanci, niech przestaną czytać!!!) posadziłam go na przednim siedzeniu. Jechałam płynnie,dosyć wolno, bez gwałtownego hamowania. czasem gdy popiskiwał podrapałam po karku. Po chwili spał i odtąd kłopoty skończyły się. Ale zauważyłam, że nie lubi otwartych okien (świszczenia wiatru) oraz radia. Ma być cicho i spokojnie, tylko silnikowi wolno mruczeć.

Pozdrawiam,

Shiva& Diablo

Link to comment
Share on other sites

mądre psisko z twojego Diablo :), my mamy troche więcej problemów. też próbowałam brać Zarę na przednie siedzenie, ale to nie pomagało.

oczywiście już zauważyłam,że nie znosi hamowań ostrych i ruszania z jedynki oraz dynamicznej jazdy, staram się jak mogę, ale jak tu po Poznaniu nie wrzucać jedynki w ciągłych korkach? i ostro nie hamować?

Myślę, że będziemy próbowali powolnymi kroczkami ja przyzwyczajać, chociaż w zasadzie tak rbiliśmy, niestety kilka razy podczas przyswajania psa do samochodu musieliśmy ruszyć w długą trasę, cała robota na nic. Zara tak czy siak nie nawidzi samochodu, ale staramy się jak możemy. najgorsze jest to, że jest już silna i wystarczająco duża i ciężka, że nie daję sobie rady z "wciaganiem" psa do auta, kiedy piesek zapiera się ze wszech sił :)))

pozdrowienia:)

jak umieścić zdjęcie ?

próbuję i nic :)

zarulka.jpg

udało się !:))

Link to comment
Share on other sites

Co do jazdy samochodem, to myślę, ze Golden_owner ma najlepszy sposób, stopniowe przyzwyczajanie jest najlepsze, w zasadzie w każdym przypadku kiedy chcemy przyzwyczaić psa do czegoś, co jest dla niego niezbyt przyjemne- najlepiej robić to stopniowo. 8)

Chociaż z moją suką było tak, że się śliniła makabrycznie w czasie jazdy, raz jej się zdarzyło zwymiotować, często popiskiwała, aż raz pojechaliśmy trochę dalej (ok. 20 km), na miejscu suka przez 3 godziny szalała po ogródku z dzieckiem, jako że była padnięta- całą drogę powrotną przespała. I wtedy jakby się coś w niej przełamało, jakby dotarło, że jazda samochodem to nic wielkiego. Teraz jeździ spokojnie, przestała się ślinić i jest ok. 8)

Co do dysplazji i innych problemów- zapraszam na "Weterynarię", bardzo dużo topików o dysplazji już tam jest, z pewnością sporo się dowiesz jeśli poczytasz. Weta w Poznaniu tez pewnie tam znajdziesz 8)

A co do posłuszeństwa- zajrzyj na "Wychowanie" i "Szkolenie". Na pewno inni mają takie same problemy jak Ty, i znajdziesz wielu doradców ;)

Link to comment
Share on other sites

Był już tutaj taki temat o dysplazji założony przez Rybkę :wink:

http://www.dogomania.pl/index.php?name=PNphpBB2&file=viewtopic&t=16504

warto go sobie przeczytać bo jest tam dużo użytecznych informacji ;)

u psiaka dysplazja została stwierdzona w 6 miesiącu, czyli wedle wskazówek weterynarzy, o 2 miesiące za późno by ingerować "nieoperacyjnie

:roll: Według mojej subiektywnej opinii 6m-cy to jeszcze za wcześnie żeby stawiać diagnozę (no chyba że psina ma bardzo widocznnie zniekształcone biodra :( ). Kościec sześciomiesięcznego psa jeszcze rośnie ułożenie kości udowej względem panewki może się jeszcze zmienić.

Ważne jest jeszcze gdzie robiłaś zdjęcie. Jeśli u zwykłego weta a nie u lekarza specjalizującego się w robieniu i odczytywaniu zdjęć RTG to jest podejrzenie że po prostu źle odczytał albo pies był nieprawidłowo ułożony na stole. Ułożenie jest bardzo ważne, mięśnie muszą być zwiotczałe (zdjęcia robi się pod narkozą) a biodra odpowiednio ustawione.

Na stronie ZKwP jest spis lekarzy uprawnionych do robienia zdjęć na dysplazję i może udaj się do jednego z nich i zweryfikuj wynik.

Kto wie może nie jest aż tak źle :D A może hodowca ci doradzi co w takiej sytuacji zrobić :D

Co do tego samochodu to wszystko trzeba robić stopniowo i bez pośpiechu. Jeśli pies panicznie boi się jeszcze wskakiwać do stojącego auta to nie należy przechodzić do jazdy. Można wrzucać do samochodu ulubione zabawki, smakołyczki itp. A jak psina czuje się już pewniej to włączyć silnik i zrobić rungkę dookoła bloku.

Dobrze działa metoda "na spacerek". Jeśli pies skojarzy sobie podróż samochodem z wyjazdem za miasto, do parku itp. to chętniej będzie podróżował :D :D

Link to comment
Share on other sites

Oj, nam sie poszczescilo, bo Mega od poczatku polubila jazde samochodem!

Kiedy pojechalismy odebrac ja z hodlowli (ponad 200 km od domu) starsznie sie balismy powroru z mala. zaopatrzylismy sie z reczniki papierowe, kartony, przekonani, ze da nam popalic. A tu niespodzianka! Co prawda Mega nie usnela, ale cala droge spokojnie przelezala i przesiedziala na moich kolanach. Miala tylko przez te 200 km straszna czkawke ;)

Jak skonczyla 3 miesice zabralismy ja w podroz nad morze - kawal drogi, a pies byl prawdziwym aniolkiem! Budzil sie tylko na siku ;)

Teraz kocha jazde samochodem! sama wskakuje na tylne siedzenie, chwile posiedzi i zaraz sie kladzie i spi :) Nie lubi tylko jednego - kiedy ktores z nas choc na moment wysiadzie z auta. O rany, jaka jest wtedy panika! :roll:

Link to comment
Share on other sites

Anulko dziekuje ze wstawilas link :D i wstawiam jeszcze jeden czyli co bylo pod drugiej wizycie i po drugim przeswietleniu http://www.dogomania.pl/index.php?name=PNphpBB2&file=viewtopic&t=17016

Sorki ale nie chce tego opowiadac :( wszystko za to mozecie sobie przeczytac.

Ale ogolnie moge powiedziec nie bylysmy na zadnej operacji i czujemy sie swietnie :D . Nic Suzi nie boli ani nigdy nie bolalo. Jezeli okaze sie kiedys ze trzeba zrobic operacje to tak zrobimy ale narazie uwazam ze nie ma sensu, kiedy jej sie swietnie zyje :) .

Milej lektury :grins:

Link to comment
Share on other sites

jest już silna i wystarczająco duża i ciężka, że nie daję sobie rady z "wciaganiem" psa do auta, kiedy piesek zapiera się ze wszech sił :)))

Jeśli nie nakarmisz jej przed podróżą (co jest logiczne, jeśli ma skłonności do wymiotów) to skusisz ją do wskoczenia na siedzenie jakimś smakołykiem - ja w ten sposób nauczyłam Pagaja wskakiwania do auta. :D

Czynność ta kojarzy mu się teraz wyłącznie z czymś przyjemnym i jak widzi otwarte drzwi samochodu - niekoniecznie naszego - to węszy, czy czegś dobrego tam przypadkiem nie ma :D

Link to comment
Share on other sites

jest już silna i wystarczająco duża i ciężka, że nie daję sobie rady z "wciaganiem" psa do auta, kiedy piesek zapiera się ze wszech sił :)))

Jeśli nie nakarmisz jej przed podróżą (co jest logiczne, jeśli ma skłonności do wymiotów) to skusisz ją do wskoczenia na siedzenie jakimś smakołykiem - ja w ten sposób nauczyłam Pagaja wskakiwania do auta. :D

Czynność ta kojarzy mu się teraz wyłącznie z czymś przyjemnym i jak widzi otwarte drzwi samochodu - niekoniecznie naszego - to węszy, czy czegś dobrego tam przypadkiem nie ma :D

hehe to w sumie nie zly sposob :D

Moja Suzi wskakuje za patykiem 8) ale mam wtedy ubaw :lol: ale za to Lilu za nic w swiecie nie wejdzie zeby nie wiem co smacznego miala ze soba :( . Uczymy ja powoli dalej sie boi ale przestala wymiotowac :wink: .

Jeszcze jeden sposob ktory mi podpowiedziala treserka to przejechac sie autobusem niskopodlogowym, najpier jeden przystanek potem wiecej. Tam jest wiecej miejsca i pies powinien sie zaczac przyzwyczajac. Do tego caly czas cos sie dzieje w autobusie mozna sie po nim przejsc. Najgorszy chyba jest halas. Ale stoponiowo i do tego sie da przyzwyczaic :D

Powodzenia :)

Link to comment
Share on other sites

dzieki, dzięki....wszystkie te metody stosuję, oprócz jazdy niskopodłowgowym autobusem, mąż czasami bierze psa do pracy i jedzie autobusem i z tego, co mówił, autobus na nią wcale źle nie działa :)

zaczęłam więc od spokojnego wchodzenia do garażu (z kieszenią przysmaków), bo nawet to było stresujące. ale juz jutro musimy zrobić 200km, czyli całe nauki w las....jesteśmy jednak dobrej myśli :) ...a kosteczka zawsze czeka na tylnim siedzeniu ale chyba jest za słabą "nagrodą" za przykrą jazdę. No i nigdy nie dostaje żarcia przez jazdą, tej kosteczki w samochodzie też nie ruszy, tylko sobie powąchuje ze smutkiem, ach //// :)

zarka.jpg

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...