Jump to content
Dogomania

Wasz pies kogoś uratował??Opowiadajcie ;]


kredka

Recommended Posts

  • Replies 85
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Muszę przyznać, że mój zwierzyniec wspiera się wzajemnie. Mieszkam niedaleko lasu. Mam dwa wychodzące koty. Pięknej czerwcowej nocy czarna kocica długo nie wracała. Gdy po raz kolejny mój TZ wołał ją do domu usłyszał tylko jej przerażające miałknięcie. Wtedy pies Junior (ten sam, którego wcześniej uratował boksio Ali) odnalazł kicię, która leżała w trawie, pogryziona przez żmiję. Kicia okazała się być uczulona na jej jad (choć większość zwierząt reaguje tylko odczynem miejscowym), nie była w stanie chodzić, miała problemy z oddychaniem. Dzięki pomocy Juniora, kicia szybko trafiła do weta i została uratowana:lol:.

Link to comment
Share on other sites

Bohaterski czyn ? No może tak tego nie nie nazwę, ale jednak jakoś zasłużył na wielkie podziękowanie.
Pewnego dnia będąc w schronisku wzięłam Maxa na spacer (wątek na dogo) była to pora gdzie pełno dzieciaków lata po lasach i ulicach z petardami. Weszłam na łąkę przy schronisku i spotkałam kilku, około 10 facetów wyglądających na 17-20 lat. Przechodze sobie spokojnie, aż jeden rzucił mi pod nogi petardę. Max sie rzucał, ciężko było mi go utrzymać. Oni w śmiech, a ja przestraszona, bo nie wiem o co chodzi. Przyspieszyłam, a jeden z nich za mną leci i jesdzcze raz rzucił. Postanowiłam się odwrócić i iśc w ich stronę.
Mówię do Maxa, bierz ich. Zaczął szczekać, warczeć, rzucac się. Nie wiedzieli o co chodzi (w sumie ja tez nie, bo nigdy takiego czegoś nie robił) ja cały czas szłam w ich stronę. Słyszę już głosy : "Sory, nie chcieliśmy" , "weź wyluzuj" , "przeztań, my już idziemy!" i wiele innych. A ja cały czas w ich stronę. Przestraszyli się tak, że zaczęli uciekać w stronę lasu. Wreszcie jakiś facet się potknął i dobiegłam do niego z Maxem. Pies stanął nad nim, a koleś aż się popłakał. Jak powiedziałam "Max dość" to usiadł i zaczął lizać kolesia po twarzy :D Facet wstał przeprosił mnie, oddał wszystkie petardy (tak samo jak jego koledzy) i uciekli ;D
W dalszej części spaceru jak mówiłam bierz ich nie zachowywał się tak. Zawsze jak z nim jestem to nigdy tak się więcej nie zachował.
Może mnie aż tak bardzo nie obronił, ale jednak wykazał się.. ;)
:loveu:

Link to comment
Share on other sites

  • 4 months later...

Do mnie jak ktoś obcy podejdzie z czymś w ręku albo na mnie rękę podniesie to lepiej, żeby mojej suczce zszedł z oczu bo ja też już wtedy nic mówić nie muszę, a Nuka obcych miłością nie darzy chyba, że chodzi o dzieci bo dzieci to KOCHA :lol:

Link to comment
Share on other sites

Hmm.. może to nie jest bohaterski czyn ze strony mojej suczki, ale bardzo mnie zaskoczył :P Byłam z nią kiedys na spacerze na łące, a że często mam dosyć głupie pomysły :cool3: to pomyslałam, że sprawdzę, co by zrobiła moja Rosa jakbym zemdlała, tak więc upadłam na ziemię i nie ruszałam się. Rosa zaczęła biegać wokół mnie, lizała mnie po twarzy, trącała nosem a po ok. 30 sekundach położyła się obok mnie.
Oczywiscie zaraz wstałam. to myslałam, że Rosa oszaleje z radosci, że nic mi nie jest :crazyeye: Byłam zszokowana, bo nigdy Roski niczego takiego nie uczyłam, a Rosa była przygarnięta z ulicy, bardzo bała się ludzi, musiało minąć naprawdę sporo czasu zanim nam zaufała. Jest przekochana :loveu: Ale czegos takiego to nigdy się po niej nie spodziewałam. :lol:

Link to comment
Share on other sites

Dzialanie mojej suczki mozna potraktowac jako naturalnu strach ale i tak nam tylki uratowala. Mamba miala wtedy ok 4 miesiecy, zmienilismy mieszkanie na wieksze i przyzwyczajeni od kawalerki z widokiem na pokoj, zostawilismy na stole zapalona swieczke, sami robiac kolacje w kuchni. Nagle Mamba zaczela strasznie szczekac w pokoju. Na poczatku ignorowalismy, bo czesto zdarzalo sie jej szczekac na zabawki. Ale tak dlugo szczekala, az nas to zaniepokoilo, wiec TŻ poszedl zobaczyc co sie dzieje. Okazalo sie, ze firanka przewrocila pusta butelke po mleku na palaca sie swieczke. Gdyby nie nasza mlodziutka sunia, nie wiem czy nie zapalila by sie od tego firanka, bo butelka juz mocno sie palila topiac na stol i serwete. Glupota ludzka i bezmyslnosc czasem sa przerazajace:oops:. Moze dlatego dostalismy z gory dar w postaci psow, zeby nas chronily przed skutkami braku naszej wyobrazni?

Link to comment
Share on other sites

Moja siostra niedawno przyniosła do domu ok 2 tygodniowego kotka którego jakas dziweczynka przyniosła do lecznicy gdzie zastepowała. Kotek najpierw spał u mojej mamy w łózku ale stamtad w nocy gdzoes uciekł. Mama sie obudziła ze nie ma kotka i zaczeła szukac. Hadar zaczał potracac jeden z psich materaców nosem i pod nim był kotek.

Link to comment
Share on other sites

no to ja tez opowiem historie

poszlam z psami na polane ja sama i moje dwa psy , 12 letni pudel miniatura i kundel suczka wtedy 16kg
puscilam psy ze smyczy , nie bylo nikogo oprocz nas na polanie, az nagle wybiega mix amstaffa gdzies zza karzakow i biegnie na nas
ja sucz na smycz bo bywa agresywna a nie wiedzilam jeszcze w jakim celu pies biegnie
pies podbiegl do pudla i zlapal go , ja zaczelam krzyczec , sucz sie rzucala , nie mialam gdzie jej przywiazac i puscilam
sucz rzucila sie na tego asta , pies puscil pudla i gryzl sie z sucza
ja nie myslac za duzo wzielam taki wielki badyl i pieprzenelam tym kijem tego amstafa , pies sie skulil i przez chwile przestal gryzc
moja sucz wtedy go dobrze zlapala , pies juz nie mial sily (?) i tylko sie wyrywal
amstafa zapielam na moja smycz , sucz odciagnelam i kazalam siedziec spokojnie . na szczescie sie slucha
balam sie jak cholera ale poszlam z tym asto podobnym z 50m dalej i przywiazalam smycza do plotu firmy
zadzwonilam po policje ale kazali mi isc szybko do weta z moimi i zostawic tam psa oni sie tym zajma
moja sucz byla zszywana i teraz pala wielka nienawiscia do astow i tym podobnych
pudel na szczescie za duzo nie ucierpial , bo pies trzymal go za obroze a nie szyje
tamten pies tez byl bardzo pogryziony i zostal uspiony


jestem dumna z mojej suczy bo mogla przeciez zginac , a uratowala pudla
bylo to z 2 miesiace temu sucz miala wtedy 10 miesiecy ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Bogarka']To ten amstafo-podobny został uspiony? I w koncu sie znalezli własciciele?[/quote]

tak ten astowy zostal uspiony
wlasciceli nie bylo , pies mial na sobie obroze :roll:
niewiem dokladnie czy szukali wlasciceli czy jak to bylo , zostalam powiadomiona ze pies byl mocno pogryziony , byl agresywny i go uspali

mysle ze to byl pies z firmy , tam jest kilka firm i widocznie uciekl . i jestem prawie pewna ze to byl pies z tej firmy pod ktora go przywiazalam

Link to comment
Share on other sites

Moja Pandzia każdego dnia mnie ratuje :loveu: Chyba tylko dzięki niej nie mam depreski i chce mi się coś więcej ;)
Po narodzinach dziecka świat się zmienia... Zwłaszcza gdy czeka się z tą decyzją do ukończenia 30 :lol: Pandzisz jest moją odskocznią i ukojeniem po wyczerpującym dniu i pomimo swojego bardzo młodego wieku (bo to jeszcze szczeniaczek- 8m-cy) rozumie, że zabawy z małym dzieckiem mają wyglądać inaczej niż zabawy ze mną. Właśnie mogłam usiąść do kompa tylko dlatego, że Pandziszek i Malwa (córka) zajmują sie sobą:multi:

Czy uratowała kogoś jeszcze?
Może"uratowała"to zbyt dużo powiedziane :lol: Ale...
Moja przyjaciółka ma synka (4lata) z porażeniem mózgowym, który do tej pory pomimo intensywnej rehabilitacji niechodził :shake: Ostatnio tak mocno nakręcił się na zabawę z Pandą, że zrobił dwa kroki - DWA PIERWSZE KROKI!!! Dzięki Pandzie przełamał się i spróbował :multi:

Link to comment
Share on other sites

[B]Dorka[/B] masz wspaniałego psa - dał nadzieję rodzicom chłopca, a to chyba najważniejsze ;)... mnie moja Birma "uratowała" z depresji poporodowej. Po prostu dostałam w swoje łapki bardzo trudnego psa, musiałam poświęcić jej cały wolny czas + nauczyć się dzielić uwagę na małe dziecko [wówczas 7-miesięczne] i trudnego, agresywnego do obcych psa... Najnormalniej w świecie nie miałam czasu na depresję :evil_lol:.
Za to teraz mam duuuuże dziecko [mały dzisiaj skończył 21 miesięcy :loveu:] i normalnego psa :cool3:....

Link to comment
Share on other sites

Wow Dorka, super!! Moj maly jak narazie nic nie wykazuje checi do ratowania mnie z opresji, no moze poza obszczekiwaniem koszy na smieci i lamp jak jest ciemno, ale tak mi skojarzylo jego zachowanie z ludzmi uposledzonymi. Maly generalnie od poczatku nie lubil byc dotykany czy nawet znajdowac sie w poblizu obcych, na poczatku uciekal, czasem warczal... Szczegolnie ne lubi dzieci w wieku 5 - 15 lat. Ponizej 5 jest swietny. No i wlasnie ostatnio spotkalismy pare dzieci uposledzonych i jedna nastolatke i maly jest naprawde super. Zero stresu, zero agresji... Oczywiscie jak sie zblizamy to tylko na smyczy i przy nodze, za duze ryzyko, ale widze po jego zachowaniu ze jest na pelnym luzie. Bardzo mnie to cieszy :loveu:

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

[quote name='waldi481']A ja napiszę o Guciu.Nasz pies to mieszaniec Owczarka Niemieckiego.Miał wtedy 3-4 lata.Położyłam się i spałam.Do dziś nie wiem co mi się przyśniło,ale nagle zerwałam się i postanowiłam wyjśc z psem ,,na siusiu,,.Nie spojrzałam na zegarek,dopiero póżniej.Była 23.40.Wyszliśmy przed dom.Wtedy rosły tam gęste krzaki.Właśnie z tych krzaczorów wylazł facet.Zaczął się do mnie zbliżać.Do dziś nie wiem czego chciał?
Wtedy ze zdumieniem usłyszałam niesamowity odgłos wydobywający się z paszczy mojego psa.Spojrzałam na niego.Co zobaczyłam?Zjerzoną sierść stojącą wokół grzbietu,obnażone kły.W życiu nie widziałam czegoś takiego.Gucio wysunął się do przodu nie przestając warczeć.Mężczyzna zaczął się cofać.Zobaczyłam wtedy gruby kij w ręku u niego.Nie czekałam na rozwój wydarzeń.Wycofałam się.
Do dziś uważam,że postawa zaprezentowana przez Gucia mnie uratowała.
E/W[/quote]

i coś było dalej czy nie złapał za kij i co poszedł ???

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Teraz opowiem o Abrze.Szłam z nią pewnego wieczoru-było po 23,koło lasu-chociaż wszyscy nazywają go parkiem.:P Pełno krzaczorów,ciemno i droga prowadząca do domu.Idę sobie elegancko,słucham muzyki...Abra jak zwykle nos przy ziemi.Nagle słyszę łamiące się krzaki tuż kawałek przed nami.Trwało to chwilę...myślałam że pewnie jakieś zwierzę.Abra nadsłuchiwała...ale szłyśmy dalej.Przeszłam jakieś 4m,a tu wyskoczyło "coś" z przeraźliwym krzykiem.Abra w tym samym momencie zaczęła wrzeszczeć,ledwie co ją utrzymałam.Rwała się,szarpała...tamten ktoś w bluzie zaczął uciekać,i krzyczeć "nie puszczaj jej"...poznałam po głosie że to mój kolega ;) Chciał mnie nastraszyć :P Zawołałam go,siedliśmy na przeszkodzie ale my musiałyśmy siąść trochę dalej bo Marek bał się że go ugryzie.Teraz kiedy idę z nią to mija nas szerokim łukiem :P mimo moich zapewnień że nic mu nie zrobi,woli nie podchodzić ;) Powiedział mi nawet że znowu mnie będzie straszył ale tym razem jak będę bez psa.:]

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...