Jump to content
Dogomania

Jaką rasę mam wybrać vol. 2


Chefrenek

Recommended Posts

Vet wychodzi sam i zwraca uwagę jak jest za głośno. Tak w sumie to niewiele daje, bo wiele psów nie potrafi po prostu usiąść na pupie i poczekać. Nikt im tego nigdy nie kazał robić.

Rzadko bywam u veta -raz w roku na szczepieniu, więc raczej staram się to taktować jako ciekawostkę, rodzaj nowego wyzwania dla swojego psa. Moja suka bardzo reaguje na moje samopoczucie, wiec jak ja się tym nie nakręcam, to ona tez nie.

To tak jak czasem w parku jakieś dziecko podbiega znienacka od tyłu i obejmuję moja sukę za szyje, żeby się przytulic. Staram się miękko reagować, bo suka mnie bacznie obserwuje, i jak mówię"w porządku" to i suka nie robi z tego problemu.

podobnie jest u veta;  skro ja uważam, ze taki hałas jest ok - no to ona siedzi i się nie denerwuje

Link to comment
Share on other sites

Ale jakie godziny przyjęć ? Dla nieogarniętych właścicieli 12-17? Dla właśćicieli suk 9-12? Dla właścicieli samców 17-21? Musiałabym z moimi chodzić na te ostatnie, suka woli towarzystwo chłopaków i łamalabym prawo :P

 

A jak już pisałam, miła dla tej laski nie byłam, w mojej wypowiedzi jak najbardziej znalazły się takie słowa jak "narażać" "niebezpieczeństwo" "smycz". Ale jej idea zakupu nie powstała jakoś w głowie, a bez portfela nikt do weta nie idzie, na takiego malucha moze 20 zł by stykło.

 

Mój samiec dogadałby sie pewnie nawet z nosorożcem, ale jak tu z nim ćwiczyć zachowanie spokoju w sytuacji, gdy coś samo przylatuje? 

Link to comment
Share on other sites

Sama okazja się przecież pcha w ręce, żeby poćwiczyć zachowanie spokoju. A przy okazji vet jest pod ręką.

Jak małe coś próbuje ugryź moja sukę to  wystarczy nogą psy odgrodzić, a swojej suce kazać siedzieć spokojnie .

A potem proponuje uprzejmie właścicielce, żeby tez kazała usiąść swojemu maleństwu,. Właścicielka zabiera psa  obrażona. I moja suka widzi, ze opłaciło się zachować spokój.

 

sowie pewnie chodziło o to, ze się przychodzi na konkretna godzinę -według numerka

Link to comment
Share on other sites

Patmol staram sie jak mogę :) naprawdę :) ale kazdemu zdarza sie zagapić, zamyslec, a nagle otwarte drzwi wpuszczają małego potworka i juz po herbacie. Taka była ta sytuacja. A moja suka nawet nie zareagowała złościa, po prostu chwyciła to w pysk uznajac, ze takie cuś nie ma prawa chodzić po matce ziemi i ona to posprząta. 

Staram się nauczyc moje dwa głupole spokojnego mijania psów na spacerach- w tym celu nawet jeżdżę na spacery od czasu do czasu do miasta, zwykle zimą,  bo u mnie z rzadka można kogoś spotkać, a jak już to całę hordy (patrz niedzielny wieczór) co jest dla nich  juz za dużo, a tamte spotkane  psy też nie reagują neutralnie, bo zwykle nie widzą innych psów na spacerach (jak i moje). Więc jesteśmy na etapie zdobywania sprawnosci lewel 1, spokojne olewanie podbiegajacego szczekacza to lewel 2, dla nas jeszcze niedostępny. 

 

sowie pewnie chodziło o to, ze się przychodzi na konkretna godzinę -według numerka

To by na pewno wprowadziło nieco ładu, ale w praktyce marnie to widzę. "To przecież tylko pies tylko" że zacytuję klasyka. Osobiscie też wolę jechać kiedy mi pasuje, a nie najpierw losować numerek itp. suczy zawsze moge kaganiec założyć, będzie wyglądała poważniej :P no i jeśli pani fafika nie weźmie tego pod uwagę to sucz  nie uszkodzi fafika - tak teraz robie, poza tym wybieram w miarę mozliwości niepopularne godziny.

Link to comment
Share on other sites

Pewnie kwestia psa -moja osobista suka jest bardzo zrównoważona,spokojna czyli  nakręca się powoli, albo wcale.  Najpierw zerknie na mnie, pomyśli -i to myślenie widać;   

Mnie się raz zdarzyło, że stafik się na nią rzucił znienacka , bez żadnego ostrzeżenia, nie u veta, ale w pomieszczeniu. Odruchowo ją zasłoniłam i odbił się od mojego uda, czyli celował w pysk. Bardzo był zdziwiony, że nie trafił w psa, tylko w człowieka. Zazwyczaj nikt jej nie atakuje po prostu. A w razie czego w ostateczności -to ona stawia sierść na sztorc, wysuwa zęby, marszczy nos - i taka pokazówka wystarcza nawet na duże  psy. Najprościej jest ją zasłonić -jeśli atakujący pies jest luzem,  ale czasem jestem za daleko.

i widać wtedy jak ona myśli najpierw, potem stawia sierść na irokeza, jakby się przebierała w inny kostium -wygląda wtedy jak wściekły pies z plakatów,  a potem, jak już jest efekt, pies odgoniony, znowu się przebiera w swój zwykły strój, uśmiech na pysku-zadziałało  ; zadowolona jest z siebie bardzo

Link to comment
Share on other sites

Moje niestety maja z tym pewien problem, samiec jest najgrzeczniejszym i najbardziej posłusznym psiurem jakiego miałam, mogę go odwołać od biegnacej sarny, zająca, rowerzyści obojętni, dzieci mogą ściskać i całować, w restauracji spokojnie śpi.....aaaleee kilka lat w schronisku sprawiło, że bardzo mu teraz brak psiego towarzystwa. I każdego psa chce przywitać jak najserdeczniej i jak najszybciej, inna sprawa, że na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje, kiedy nie dogadał się z innym psem, nawet takim agresorem, co to szczeka za prętami płota. Zwykle takie głupieją widząc zatwardziałego optymiste, zaniechają szczekania i po chwili się wąchają. Sucz doprowadziłam do etapu (no, nie własnoręcznie, samiec pomógł w tym BARDZO), w którym przywita nieagresywnego psa, nawet takiego co lata dokołą niej jak poparzony, ale suki muszą być  spokojne i bardzo komunikatywne (lub być szczeniakami) by zezwoliła na chwilowy kontakt. A to przecież pseudoast, chodząca bomba zegarowa. Jednak mała suczka podbiegacz=utylizacja. Ale jak juz wspomniałam rzadko w ogóle spotykamy inne psy, zwłaszcza jak nie idę przez osiedle, a nie musiałabym nawet całymi tygodniami, nie robie tak jednak bo mi potem dostają głupawki wychodząc do cywilizacji. 

Link to comment
Share on other sites

10 minut temu, shnooreck napisał:

 Mała suczka podbiegacz=utylizacja. Ale jak juz wspomniałam rzadko w ogóle spotykamy inne psy, zwłaszcza jak nie idę przez osiedle, a nie musiałabym nawet całymi tygodniami, nie robie tak jednak bo mi potem dostają głupawki wychodząc do cywilizacji. 

To pewnie wynika z tego rzadkiego spotykania  - my spotykamy  kilkanascie -kilkadziesiąt psów dziennie.  Cześć na smyczach, cześć luzem, cześć grzecznych, cześć w amoku., cześć znajomych. Każdego dnia, nawet wychodząc na chwilę, spotykamy psy.  Psy są codziennością, jak gołębie czy drzewa. Psów jest mnóstwo. Podbiegacze są po prostu codziennością..

Link to comment
Share on other sites

A u mnie codziennością są bażanty, wolnołażące kury, kaczki, gęsi i koty :)  z tym luz. I chol***ne sarenki, z nimi sucz nie ma luzu. Psów raptem kilka w bliskim sąsedztwie i to odizolowanych, drących japę (płot). Widzę zresztą, ze jak ich nie zabieram do cywilizacji choćby tydzień to potem mam dwa rozemocjonowane przygłupy. Chyba dziś pójde po południu na osiedle :)

Link to comment
Share on other sites

18 minut temu, shnooreck napisał:

A u mnie codziennością są bażanty, wolnołażące kury, kaczki, gęsi i koty :) I chol***ne sarenki. Psów raptem kilka w bliskim sąsedztwie i to odizolowanych, drących japę (płot). 

u mnie tez codziennością są bażanty, kaczki ( nie zejdą psu ze ścieżki, siedzą i się nie ruszą, az pies w nie wejdzie -wtedy sie oburzają ), sarny -bo my często chodzimy w łąki; bywają też dziki i wiewiórki-mnóstwo łażących sobie bezrefleksyjnych wiewiórek 

koty tez bywają ; ale koty raczej moich psów nie ruszają - niejadalne; więc tylko mi pokazują gdzie jest kot

u nas jest MNÓSTWO kaczek, rożnych odmian -i w mieście i w łąkach;  i trzeba pilnować psów, bo kaczki krzyżówki to się wcale nie boją , nurogęsi za to bardzo się boją i robią awantury, jak pies wejdzie do rzeki

bywają tez lisy, i kuny -kuny sa rozsądne; bo lis to potrafi się zagapić - i tzreba woląc do niego, żeby łaskawie się oddalił, bo stoi na przejściu

jest trochę koni, bo ludzie jeżdżą konno - psy przywykły; owce i kozy -pasa się czasem  w ląkach

i czasem bywają dziwne zwierzęta, jak osły, wielbłądy  - psy są zachwycone jak spotkamy jakieś dziwadło

 

Link to comment
Share on other sites

Z kotami mieszkaja, od początku były na przyjaznej stopie (warunek adopcji). Na drób już nawet nie patrzą (a czego nie widza to przeciez nie istnieje :P) bo ja się wkurzam i koryguję, pierzaki się rozbestwiły i siadały na ścieżce to klaskałam, żeby poszły sobie. Teraz nam schodza z drogi, psy na smyczy mimo wszystko. Spuszczam sucz ostrożnie, na razie ciągnie za sobą sznurek na łąkach, niech nie myśli, ze nie mam nad nią kontroli. Latem ch... sarenki siedzą w lesie, jest spoko, ale jesienią znowu się zacznie. Wybieram sie na szkolenie odczulające (pewnie bez OE się nie obędzie). Staram sie w miarę mozliwosci zapenić im kontakty z innymi psami, już się nam lepiej chodzi w cywilizacji, ale to jak jest płot+pies, bo to jest im znane. Jak po prostu inny pies na spacerze (prawie jak ufo...) to w zbyt dużym zagęszczeniu mam parę głupoli, jeden chce miłości i przyjaźni,  drugi udowodnić, że królowa jest tylko jedna. Gdyby je tak porównać do ludzi to samiec byłby kudłatym hippsem (peace and love), któremu zadne luksusy do życia nie są potrzebne (najchętniej śpi na gołych płytkach, je wszystko) a sucz dresiara w różowych kozaczkach, co to chodzi z chłopakami na piwo i siłkę, a dziewczyn pyta sie na dyskotece czy mają jakiś problem. 

Link to comment
Share on other sites

Hehe pamiętam jak szliśmy koło stadniny pierwszy raz (to nie jest nasza stała trasa, takie z braku laku) i zobaczyły konia :) Oczy wielkie jak 5 zł :) Generalnie inne zwierzątka im niezbyt przeszkadzają, jak nie ucieka w siną dal tylko sobie stoi i patrzy to one podziwią sie jakie to teraz, panie, na świecie dziwolągi i juz. Wyjątek- plastikowy żubr co się patrzy spode łba. Zawsze obszczekany, ale też nie tak często oglądany. Ale inne psy to inna bajka, niestety. Przez płot pozwalam wąchać, potem już wiem który przyjaciel, który wróg i czyj. Bez tego nie miałyby w ogóle kontaktu ze swoim gatunkiem. Jedna pani, której coś-jak-pekińczyk nie wychodzi nigdy poza ogrodzenie, piszczał żeby się przywitać opieprzyła mnie, że ona sobie nie życzy. No trudno, ona nie chce, to ja nie mogę, przeprosiłam, ale jej pies już zdziczał- nie piszczy, ale ujada strachliwie gdy idzie inny pies. 

Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, shnooreck napisał:

 

sowie pewnie chodziło o to, ze się przychodzi na konkretna godzinę -według numerka

Dokładnie tak, ale nie według numerka. W wielu znanych mi gabinetach jest to regułą. Wizytę umawia się telefonicznie czy online wcześniej,  wyjątkiem mogą być tylko nagle operacje, wypadki itp. Wtedy w szanującym się gabinecie kolejni pacjenci są zawiadamiani o zmianie godziny. 

Link to comment
Share on other sites

I jeszcze ciekawostka - w poczekalniach u wetów w Holandii i także już w niektórych u nas są oddzielone strefy psie i kocie. Możesz poczekać te 10 minut, na które przyszłaś wcześniej, w spokojnym dystansie.   

Link to comment
Share on other sites

No to u mnie nie ma takich wynalazków, jak sie pojedzie wcześnie rano albo poźno wieczorem zwykle daje radę bez problemu. Taka sytuacja z podbiegaczem zdarzyła mi sie jak pojechałam zaraz po pracy, czyli w godzinach szczytu. Nie ma raczej zbyt wielkich kolejek, można mieć czasem pecha i dłużej poczekać, nie sądzę, zeby opłacało sie usprawniać system, nie ma aż tylu pacjentów. Choć sam pomysł dobry, osobne strefy- ja żeby mieć spokój wolałabym siedzieć w kociej,  w końcu kotki to fajni kumple. znowu nielegalnie i znowu pod górkę :) A i koty niekoniecznie  musiałyby być zachwycone towarzystwem. 

Link to comment
Share on other sites

"

A w razie czego w ostateczności -to ona stawia sierść na sztorc, wysuwa zęby, marszczy nos - i taka pokazówka wystarcza nawet na duże  psy. Najprościej jest ją zasłonić -jeśli atakujący pies jest luzem,  ale czasem jestem za daleko.

i widać wtedy jak ona myśli najpierw, potem stawia sierść na irokeza, jakby się przebierała w inny kostium -wygląda wtedy jak wściekły pies z plakatów,  a potem, jak już jest efekt, pies odgoniony, znowu się przebiera w swój zwykły strój, uśmiech na pysku-zadziałało  ; zadowolona jest z siebie bardzo"

 

Gratuluję jej doskonałej komunikacji wenatrzgatunkowej, tak to właśnie powinno wyglądać. Nie chcę cię=spadaj, nie masz czego szukać. Ale cię nie zjem bez potrzeby, chyba, ze będę bardzo głodna :) Mój samiec jeśli już, bardzo rzadko, musi tak zrobić to nawet potrafi. Ale najpierw wysyła swą  miłość w świat, zwykle (99%) działa. 

Link to comment
Share on other sites

Sowa, chciałam ci powiedzieć, że mam psy 53 lata, 15 lat miałam ONki - matkę z córką a przez 37 lat rottweilery i wyobraź sobie, że miałam je tak wychowane i wyszkolone, że nie tylko w mieście ale i na urlopach na wsi chodzily z nami luzem - my skrajem szosy a psy poboczem bo nie wolno im było postawić łapy na asfalcie. Kierowcy się zatrzymywali i podziwiali. A w Warszawie były nauczone, że im nie wolno lapy postawić na jezdni - krawężnik i pies stał czekając aż dojdę do niego i powiem "noga" wtedy przechodzil ze mną.

Ale teraz mam parę pinczerów średnich i te chodzą wyłącznie na smyczy bo są za bardzo samodzielne a ja za stara i juz mniej cierpliwa żeby je szkolić. Mają długą smycz więc mają swobodę ruchu ale już nie ryzykuję i spuszczam ich ze smyczy.

Ale przyznaję wam rację, teraz większość właścicieli psów jest nieodpowiedzialnych, nie rozumiejących psów, mają je bo inni mają, bo trzeba pilnować domu choć może lepszy byłby alarm, nie chcących i nieumiejących socjalizować psa więc faktycznie lepiej, żeby je wyprowadzali na smyczy.

Link to comment
Share on other sites

O dziękuję za głos w dyskusji. Takie psy istnieją, mało ich, bardzo mało, ale SOM. 

 

14 minut temu, dwbem napisał:

Ale przyznaję wam rację, teraz większość właścicieli psów jest nieodpowiedzialnych, nie rozumiejących psów, mają je bo inni mają, bo trzeba pilnować domu choć może lepszy byłby alarm, nie chcących i nieumiejących socjalizować psa więc faktycznie lepiej, żeby je wyprowadzali na smyczy.

Nie wiem jak podejść do "teraz", ale na pewno wiele osób nie miałoby psa gdyby nie pseudohodowle, ten wrzód na pupie psiego świata. Rodowodowego by nie kupili, bo za drogo, kundla nie ma po co brać, ale "rasowego" już tak - tanio, a poszpanować można. I niestety bardzo upowszechnił się wraz z powszechną budową domków jednorodzinnych statystyczny obraz rodziny, rodzice, dwoje dzieci, kotek, piesek, domek ze spadzistym daszkiem. Do bloku by ci ludzie psa nie wzięli, bo się męczy, ale do ogródka wsadzą, a co, luksusy takie.  A ze pieskowi sam ogródek nie wystarczy? Że trzeba czasem z nim wyjść, a on nieznośny? Głupi pies i tyle. Czesto ci świeżo wybudowani nie mają za sobą w ogóle żadnych doświadczeń z psami, czasem przenoszą stary obraz w nowe ramy (pies=buda) a nawet wejscie do internetu boli. 

Link to comment
Share on other sites

I żeby nie wyszło, ze mam coś do mieszkańców bloków, przeciwnie. Gdybym była hodowcą nie miałabym oporu sprzedać psa do bloku. Zreszta mieszkałam kiedys, na studiach i jedyny przerazający przypadek to zatuczony haszczak, ledwo poruszający łapami. W bloku ludzie chcą mieć psa, bo chcą psa, w domkach psy się ma =maja je wszyscy, czyli również przypadkowi ludzie.

Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, dwbem napisał:

A w Warszawie były nauczone, że im nie wolno łapy postawić na jezdni

Ani właściciel psa, ani tym bardziej pies nie jest w stanie przewidzieć wszystkiego co może stać się w miejskim ruchu, przy bardzo ruchliwej ulicy. Uważam, że prowadzenie psa luzem czy to na Marszałkowskiej w Warszawie czy na alei Słowackiego w Krakowie i przechodzenie z psem bez smyczy po jezdni  - oczywiście na zielonym - jest niepotrzebnym narażaniem życia swoich zwierząt i wprowadzaniem niepokoju dla innych użytkowników dróg. Dla dobrze wyszkolonego psa jest całkiem obojętne, czy idzie w mieście na smyczy czy bez.

Takie jest moje zdanie - każdy może uważać inaczej niż ja.  

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Przede wszystkim inni ludzie widząc psa luzem nie wiedzą jak ten pies się zachowa przy mijance. 

U nas chadza facet z suką akity. Luzem. Suka podąża  za właścicielem,  ale  z tego co słyszałam i widziałam potrafi się rzucić na mijanego psa. Faceta to bawi. Do nas tez się przymierzała, ale moje suki są dwie, i wazą po 20 kg - jak zrobiły irokeza to się wycofała.

i inny facet z suką husky. Luzem.  Suka kiedyś rzuciła się na moje psy, a faceta to całkiem nie interesowało. Do momentu aż jego suka była na dole, a moje psy na górze. Dopiero wtedy zaczął ją odwoływać.  Ostatnio tez próbowała podjeść od tyłu, ale moje psy od razu zareagowały odpowiednio i się wycofała  Podąża za facetem, ale co z tego skoro przy mijankach potrafi zaatakować, i to całkiem poważnie. A faceta to nie interesuje.

jakieś tam małe pimpki, które przy mijankach rzucają się znienacka tez nie są przyjemne, bo trzeba kombinować zamiast iśc normalnie. A one tez zazwyczaj idą grzecznie koło własciciela i atakują przy mijankach.

Link to comment
Share on other sites

Moje psy nigdy nie atakowały innych psów nawet dużych a małe mogły je zjeść żywcem i nie reagowały bo od szczeniaka uczyłam, że co mniejsze to nietykalne. Ja swoje psy socjalizowałam od małego właśnie dlatego, że mieszkałam w osiedlu gdzie było dużo ludzxi, dzieci i psów i moje musiały być bezpieczne. I o dziwo nikt się moich psów nie bał, były znane w okolicy i w kraju bo były wystawiane.

Poza tym były szkolone na poważnie czyli policyjnie a nie sportowo i były do opanowania w każdej sytuacji. Nawet jak mi facet wybiegł w nocy zza krzaków prosto na mnie potrafiłam zatrzymać sukę z POIII zanim go dopadła.

Ale psy to moja miłość i moje hobby od dziecka i zawsze wiedziałam jak z nimi postępować, żeby były przyjazne światu.

Ale faktycznie teraz bardzo dużo ludzi ma psy choć nie powinni ich mieć bo nie mają o nich zielonego pojęcia.

Link to comment
Share on other sites

Dnia 15.06.2020 o 15:10, shnooreck napisał:

A tak wracjąc do wątku jak w praktyce wychodzi trymowanie (koszty, czas, częstotliwość...)? I jak  wtedy wygląda biała podłoga w domu z czarnym psem?

Nie wiem jaki jest koszt, bo trymuję sama. Najlepszy do tego zabiegu okazał się kamień i gumki na palce,  trymer hakowy i trymer do wyrównywania, plus maszynka. Mam też stół trymerski ale to niepotrzebny zakup, ponieważ pies stresuje się stojąc na wysokości. Trymuje zatem na podłodze.

Częstotliowść trymowania zależy od tego ile ma się siły i ile pies ma cierpliwości do tego. Trymuję najczęściej raz w miesiącu czasem co trzy ( kiedy jest zimno). Czasami raz na tydzień (rolling). 

Jeśli raz na tydzień to jest to ze 30 minut latania z trymerem lub kamieniem jeśli dłużej nie trymuję to i ze 4 godziny potrafi zejść. Ale ja nie jestem taka szybka w trymowaniu mojej hodowczyni wystarczy godzinka i pies jest piękny:)

Samo trymowanie jest dla mnie przyjemnością i relaksem. Niektórzy wyszywają, wypełniają krzyżówki ja się relaksuję przy trymerce.

Hodowczymi nauczyła mnie zbierać sierść do pojemniczka więc nie latają  gdzie popadnie :) ale po tym zabiegu dom i tak należy odkurzyć. Mam beżową podłogę kłaki jak to kłaki zbierają się najczęściej po kątach. 

Z zostawianiem sierści bywa różnie. Mój pierwszy sznaucer miał trudny włos do trymowania. Sierść nie wypadała tak więc i sierść po mieszkaniu nie latała. Aktualny sznupek ma włos idealny do trymerki, włosy latają po mieszkaniu kiedy za długo go nie trymuję.

I co ciekawe- … ja mojego psa w ogóle nie kąpie. Myję mu łapki, brodę i brzuszek kiedy się pobrudzi. Nie wiem jak to jest ale on w ogóle nie śmierdzi i bród nie osiada na jego szorstkiej sierści.

Przez te lata odkurzałam zwykłym odkurzaczem ale ostatnio kupiłam odkurzacz na baterie i jest rewelacja.

Link to comment
Share on other sites

Cóż nie wystarczy po prostu wyjść z psem bez smyczy, do tego trzeba szkolenia i raczej stoickiego charakteru samego psa. Bez smyczy może wyjsć na spacer kazdy debil,co zresztą potwierdza się w przykładach :) .  Grupa o której mowa- czyli ogarnięci, jest niewielka, nie  wszyscy bezsmyczowcy  też chodzą codziennie Marszałkowską :) Podsumowując- trudne, żmudne, często niemozliwe.... Mnie strategia "nie zwracam na niego uwagi" BARDZO pomogła, jeśli nie ma na horyzoncie sarny ("polowanie"- zwykle bez rezulatu oczywiście- na polne myszy/żaby, kopanie dziury już moze być) to moje psy trzymaja sie mnie bardzo ładnie, a ja celowo się im gubię, zawracam, chowam,  zmieniam kierunek, odbiegam- nie wydaję przy tym żadnych komend słownych. Nauczyły sie mnie pilnować, a jak wiadomo najlepszą metodą kontroli jest samokontrola. Jestem przewodnikiem :)))  Bez tego sucz nie mogłaby być w ogóle spuszczana. Oczywiście wyżej opisana metoda z dala od cywilizacji. 

uxmal nie brzmi to najgorzej, puszcze sobie jakiegoś audiobooka :). Niestety spędzam sporo czasu na sprzataniu (2 psy, 2 koty, biała podłoga....) i 30 minut raz na tydzień brzmi ok. Na pewno mniej niz ciągłe jeżdżenie na mopie. Odkurzacz, który by za mnie to robił w planach, niestety stary musi się zepsuć, a mój mąż kupił przemysłowy i chyba bym musiałą go cichcem sabotować, nie ma zamiaru wyzionąć ducha. Z hodowczynią jakos nie umiem sie jakoś połączyć, ale tez mi sie nie pali więc jak sie uda to dam znać. 

 

Czy sama uczyłas sie trymowania? Czy najpierw byłaś w jakims psim salonie piękności, podpatrzyłaś itp.?

 

Dziś wyszło, że mojego małża szczekanie psów sasiadów jednak wnerwia (jakoś tak sam z siebie zaczął....ale też jeden psiur potrafi naprawdę długo- z godzinę, w wysokim tonie, spędzamy teraz więcej czasu na dworze to i więcej mamy z tym do czynienia) . Muszę więc  i do tego tematu się przybliżyć. 

 

Moje psy dzis miały zamiast wieczornego spaceru kilkugodzinny pobyt na działce, pomimo zabawy szarpakiem, pluszakiem i szukaniem kolacji w trawie i krzaczorach z ulgą powitały powrót do domu. Za długo i za mało sie działo. Nie wiem jak wytrzymuja to te ozdoby trawnikowe....

 

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Psia fryzjerka z ochotą podjęłąby się groomingu, więc może być stwór do tego. Hodowczyni, z którą rozmawiałam mówiałą, że  w warunkach "bezwystawowych" - a takie planuję- można raz trymować, a raz maszynką oblecieć i efekt powinien być znośny. Prawda li to? Temat szczekania przemyslalam i mi wyszło, że żaden z psów u nas nie był uczony stróżowania (więc w ogrodzie/na balkonie zawsze spokój, przy każdym psie jaki był, a było ich razem z tymi co teraz są 5 sztuk) a i odgłosy nie są jakieś zachęcające- ot spokojna osada. To jednak nie klatka schodowa  w bloku, tu mniej się dzieje, psy wymęczone to i nie mają powodów do rozładowywania energii darciem japy. Więc powinno być znośnie. 

Znalazłam artykuł 

 

https://www.psy.pl/zanim-kupisz-sznaucera-sredniego/

 

Może sie ktoś zorientowany w temacie do niego odnieść?

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...