Jump to content
Dogomania

Najdziwniejsze komentarze dotyczace waszych psów :) [2]


dog_master

Recommended Posts

O zakaz hodowli w celach zarobkowych to akurat bym się nie martwiła, bo US umie się upomnieć o swoje pieniążki :diabloti: a każda aukcja allegro, ogłoszenie jest dowodem na próbę sprzedaż szczeniąt.

Natomiast te max. 12 h na łańcuchu to będzie tylko i wyłącznie kwestia woli gospodarza lub złośliwości sąsiadów donosicieli - a i tak każdy się łatwo wykpi, bo powie, że piesek latał i był na spacerku tylko akurat nikt nie patrzył.

Link to comment
Share on other sites

Ja mieszkam na wsi, ale u mnie takich rewelacji nie ma. Agresywne psy są na swoich posesjach, na spacerach spotykam "normalne", a czasem jeszcze Gerda pogoni takiego przestraszonego małego białasa, co to go pańcia luzem puszcza. Nawet jakiś czas temu dawałam mu jeść, chodzi pod blokami i szuka resztek z obiadu.

Wczoraj byłam z psicą nad wodą, jakiś chłopczyk obserwuje jak jej rzucam patyk i pyta:
- Jakiej rasy ten piesek?
- Kundel, ze schroniska.
- Naprawdę? A myślałem, że rasowy.

Mi ona wygląda na typowego mieszańca ;) No ale w każdym razie miło sobie pogadać.

Link to comment
Share on other sites

Mieszkam na wsi i nasz Misiek jest jedynym psem, który posiada smycz i jest regularnie wyprowadzany na spacery.
Jest to taki ewenement, że, gdy dłuższy czas chodziłam tą samą trasą, jakaś starsza pani zapytała mnie, co ja tak chodzę z tym pieskiem. Bo, że pies potrzebuje ruchu, nikomu nie przychodzi do głowy ....

Link to comment
Share on other sites

U mnie jest nieco lepiej niż u Ciebie, ale i tak niewiele osób wychodzi z psami. Robi to rodzina myśliwego (mają wyżła bodajże niemieckiego, zawsze na smyczy, w dobrym stanie - generalnie super), moja koleżanka, która ma psa w kojcu, znajomy z niedużym psiakiem (zabierają go wszędzie) i parę osób z bloków, w zasadzie tyle. To jest i tak niewielka cząstka w porównaniu z tym, ilu ludzi posiada u nas psy.

Link to comment
Share on other sites

Martens szczerze, z absolutnie całego serca DZIĘKUJĘ!!!

Już wiem jak moich rodziców przekonać do zabrania Rockiego do Gliwic. Do tej pory uparcie twierdzili, że skoro wytrzymał 3 lata na łańcuchu to wytrzyma jeszcze jeden rok... Jak im wyraźnie podsunę odpowiednie rozporządzenie pod nos to się zgodzą :)... a mnie tak strasznie gryzła świadomość, że ściągnięcie potworka może mi się nie udać :).
Ot, uroki posiadania rodzinki idealnie przestrzegającej prawa [skarbówka już nie raz płakała z tego powodu, bo luki prawne też mamusia umie wykorzystać] ;).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Klauzunka'](...)
- obracam się - a przepraszam, bo nie wszystko usłyszałam, chcą mnie państwo wyprzedzić ale się boją psów. Proszę (tu robię miejsce schodząc na trawnik, gdzieś na bok). Śmiało nie ma się czego bać w pełni panuję nad swoimi psami.
- a dziękujemy (głupio im było, bo na bank nie chcieli mnie wyprzedzić a jedynie sobie pokomentować)[/QUOTE]Bardzo to ładne. :) I skuteczne, bo to prawda, ze ludziom w takich sytuacjach robi się głupio. A jak "psiarz" zaczyna się stawiać, mają podwójną satysfakcję.
Czasami mi brakowało cierpliwości do głupoty ludzi, szczególnie innych psiarzy, ale takie tam komentarze... na zarzut, że sobie z dwoma dużymi psami na pewno nie poradzę zwykle odpowiadałam czynami. Wystarczyło zawołać psy, jeśli biegały luzem, albo np. usadzić koło nogi, jeśli szły na smyczach. Działało, niedowiarkowie zaczynali wypytywać się, gdzie tak psy dobrze wyszkoliłam. ;)

Link to comment
Share on other sites

Ja na komentarze po prostu patrzę. Patrzę. I patrzę. Czasem też uśmiecham się. Ostatnio pani zarzucała mi po cichu, że z cholernymi psami chodzę i srać wszędzie będą (od lat zbieram po psach). Wlepiłam w nią wzrok - nagle odechciało jej się komentować, uciekła wzrokiem i już nie było problemu ;) Bo szczerze, to naprawdę nie chce mi się być miłą, ale też nie chce mi się odpowiadać na zaczepki. Więc daję komentatorowi do zrozumienia, że usłyszałam jego uwagi, a potem idę dalej. A nic tak nie boli jak ignorowanie czyichś pretensji ;)

Link to comment
Share on other sites

zmierzchnica, ciekawa taktyka :) ale czasem komentarz aż sam leci :)

A z takich nieco interesujących poglądów... to może zarzucę dzisiejszą rozmową ze znajomym.
- Fajny pies, jaka to rasa?
- Kundel
- Tak? Jak na kundla to duży
- :roll:

do kolana sięga w kłębie... ;) poza tym, dziwne to stwierdzenie "jak na kundla" :D

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Ja na komentarze po prostu patrzę. Patrzę. I patrzę. Czasem też uśmiecham się. Ostatnio pani zarzucała mi po cichu, że z cholernymi psami chodzę i srać wszędzie będą (od lat zbieram po psach). Wlepiłam w nią wzrok - nagle odechciało jej się komentować, uciekła wzrokiem i już nie było problemu ;) Bo szczerze, to naprawdę nie chce mi się być miłą, ale też nie chce mi się odpowiadać na zaczepki. Więc daję komentatorowi do zrozumienia, że usłyszałam jego uwagi, a potem idę dalej. A nic tak nie boli jak ignorowanie czyichś pretensji ;)[/QUOTE]

Ja zazwyczaj gapię się, kiedy gapi się na mnie nieprzyjaźnie jakaś osoba, o której wiem, że nie lubi psów, albo już kiedyś złośliwie komentowała... Zabawne jak trudno im znieść patrzenie prosto w oczy i jak szybko załapują, że nieładnie się na kogoś gapić z miną jakby widzieli g*wno :evil_lol:

W ramach pozytywów - sąsiadka z piętra niżej ostatnio na widok mnie z Bucem powiedziała, że to są bardzo grzeczne psy, wcale ich nie słychać, jakby ich nie było... Aż mi serce urosło :loveu:

Link to comment
Share on other sites

a wracając do życia na wsi... to jest znacznie gorsze, bo nawet nie możesz wezwać SM gdy coś się dzieje, a policja ma to w nosie. już widzę patrol przyjeżdżający, gdy dzwonię bo nie mogę przejść przez jakiegoś agresora ;) dlatego nie lubię wsi, mój pies też nie bardzo i wolimy Warszawę. zresztą, praktycznie nie mamy jakoś problemów z psami... może dlatego, że podchodzę do wielu spraw bardzo ugodowo.
a co do przepisu psami na łańcuchach, nie wierzę, by cokolwiek zmienił. wydaje mi się, że ci ludzie po prostu nie wiedzą, że dla psa to jest krzywda, a martwy przepis niewiele osób przerazi, bo jak udowodnić ile godzin ten pies tam siedzi? sąsiedzi moich rodziców mają psa na łańcuchu, jest naprawdę spory... RAZ facet próbował go spuścić i wyprowadzić, skończyło się przeciągnięciem sąsiada po podwórku na smyczy. oczywiście mój ojciec z całego serca psa nie znosi, bo biedny pies znudzony non stop szczeka. czy kogoś to interesuje? to są po prostu ludzie bez wyobraźni, mimo, że zginęło im pod kołami kilka kotów, to ciągle puszczają swoją szóstkę, w tym 3 kocięta, zupełnie luzem i łażą gdzie chcą...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sheltii']zmierzchnica, ciekawa taktyka :) ale czasem komentarz aż sam leci :)

A z takich nieco interesujących poglądów... to może zarzucę dzisiejszą rozmową ze znajomym.
- Fajny pies, jaka to rasa?
- Kundel
- Tak? Jak na kundla to duży
- :roll:

do kolana sięga w kłębie... ;) poza tym, dziwne to stwierdzenie "jak na kundla" :D[/QUOTE]
Też się już kiedyś spotkałam z tym, koleżanka siostry usilnie mi wmawiała że jej pies musi być rasowy bo jest duży (mniej więcej wielkości ONa), a przecież kundle tylko małe mogą być.

Link to comment
Share on other sites

Ja raz miałam taką sytuacje że była u nas jakaś dalsza rodzina i rozmowa wygladała mniej wecej tak:
- Jaka to rasa? (wskazują na kore, kundel po kolano, krótkowłosa, brązowa)
- Kundel.
- A to? (tym razem na Twardziela (spory, długowłosy, czarny podpalany)
- Też kundel.
- To niemożliwe że są tej samej rasy...

Niewiedza bywa powalająca.

Link to comment
Share on other sites

Ładne, ładne. :D

A ja nie mam aż tak złych wspomnień ze wsi jak wy. Wychowałam się w "miejskim gospodarstwie" moich dziadków, którzy nie byli prawdziwymi rolnikami, tylko hodowali a to kilka owieczek, a to jakąś krowę ot tak, dla przyjemności. Udało im się na emeryturę czmychnąć z miasta i korzystali. Miejscowi patrzyli na nich trochę jak na dziwaków - w latach 70. mało kto uciekał z miasta na wieś to i nie byli przyzwyczajeni. Podśmiewali się trochę z dziadka, że z kozami gada, że psa nie trzyma na łańcuchu, tylko z wnuczkami po ogrodzie puszcza... ale gdy zauważyli, jak bardzo ten pies - wychowany z nami - nas bronił w razie potrzeby, jak nas kochał, gdy nie sprawdziły się przepowiednie, że "wcale ostry nie będzie i się do niczego nie nada", po prostu przestali.
Potem jeszcze odwiedzałam tę wieś i okolice z moimi psami i poza kilkoma sytuacjami, gdy jakieś małe pieski wybiegły do nas z jednego czy drugiego obejścia z wielkim jazgotem, nie było problemów. A bouvier wzbudzał nie tylko respekt (i sensację - chyba niektórzy myśleli, że z owcą na smyczy spaceruję), ale raz zachwycił sąsiada, gdy mu krowy pokazowo przegonił przez całe pastwisko. :D

Link to comment
Share on other sites

A bo wsie są różne, im bogatsze tym zwykle lepiej się powodzi psom i jest bezpieczniej. Jak jestem gdzieś na wiosce pod samą W-wą to prawie wszędzie solidne ogrodzenia, na wielu podwórkach zadbane rasowe psy - a u mnie, na północnym krańcu Mazowsza, prawie na Mazurach biedniejsze wsie wyglądają zupełnie inaczej, często jeszcze drewniane chałupki, porządne ogrodzenie przy nielicznych obejściach, zwykle tylko jakaś prowizorka koło domu - i wielki kundel na łańcuchu plus biegające luzem, wychodzące na drogę pimpki.
Są wyjątki, ale tak jak piszę, to wyjątki, a nie np. połowa podwórek.

Link to comment
Share on other sites

Na wsiach bywa okropnie... moja ciotka ma 5 psów wszystkie na łańcuchach, do jedzenia dostają resztki z obiadu... Jeden czasem luzem pobiega, reszta to agresory, od szczeniaka na łańcuchu, ogrodzenie jest, ale byle jakie...
Kiedyś ojciec mi opowiadał, że jak bywał na wsi to pies był na łańcuchu, ale w nocy zawsze był spuszczany.... ( a kiedy to było, może więcej jak 3lat temu :evil_lol:)

Po raz kolejny ktoś mi mówił, że mam bernardyna....

Link to comment
Share on other sites

Moja przyjaciółka kupowała dziś dla swojego goldena 2 opakowania eltroxinu - pies bierze go na stałe na niedoczynność tarczycy. Psy mają spore dawkowanie; dla ludzi jest to zwykle coś koło 1 tabletki 100 ug dziennie, dla psa wielkości goldena razy 6...
Baba w aptece miała tylko 1 opakowanie i... nie chciała dać odpisu z recepty, żeby koleżanka mogła przyjść po drugie :crazyeye: "bo przecież setka to na długo starczy i nie będzie jej potrzebne drugie opakowanie" :roll:
Kumpela się wkurzyła i mówi, że pies bierze to na stałe, i ma wypisane 2 i ona chce 2, albo 1 i odpis. A aptekarka:
- To będzie się pani chciało po to drugie wracać?
:mdleje:

Z tyroksyną dla swojej suki sama miałam niezłe jaja, baba w aptece kiedyś odmówiła mi sprzedaży 2 opakowań (miałam receptę z sggw z wypisanymi dwoma), "bo oni po dwa nie mogą sprzedawać tylko po jednym" :razz: o dziwo w innej aptece już nie mieli takiego wymogu.
Że nie wspomnę o tym, kiedy nie mogąc jeździć co 3 tygodnie do W-wy po receptę tam gdzie pies był diagnozowany, szukałam weta u siebie na miejscu i wszyscy po kolei albo mówili mi, że nie wypisują ludzkich leków, bo musieliby się z tego specjalnie rozliczać :razz: albo mówili żebym sobie pojechała tam gdzie pies jest prowadzony, albo w ogóle patrzyli na mnie, jakbym była jakąś lekomanką, która próbuje wycyganić receptę i się narkotyzować tą cholerną tyroksyną :roll: Próbowałam zdobyć na sggw zaświadczenie, że mój pies ma niedoczynność i naprawdę ma taką a nie inną dawkę, i bierze Eltroxin, ale weci w W-wie w ogóle nie rozumieli jak może być problem z dostaniem recepty na taki drobiazg i też zaczęli na mnie dziwnie patrzeć :wallbash:
Po recepty jeżdżę więc na wieś 7 km do jedynego ogarniętego weta w pobliżu, koleżanka też... Ale jak widać nawet w aptece robią problemy :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Naklejka']Na wsiach bywa okropnie... moja ciotka ma 5 psów wszystkie na łańcuchach, do jedzenia dostają resztki z obiadu... Jeden czasem luzem pobiega, reszta to agresory, od szczeniaka na łańcuchu, [/QUOTE]
Ja się zawsze zastanawiam, po co ludziom te psy. Może mnie ktoś oświeci, bo po prostu nie mogę zrozumieć. Pięć psów na łańcuchu, pięć razy więcej gówien do sprzątania, pięć razy więcej jedzenia niż dla jednego, pięć razy więcej kasy na szczepienie przeciwko wściekliźnie (mam nadzieję, że szczepią, choć pewna nie jestem), i w końcu - pięć razy więcej psów się męczy... jeśli ten ostatni powód do ludzi nie przemawia, do dlaczego choć z oszczędności nie zdecydują się męczyć tylko jednego psa? Nie rozumiem. :shake:

Link to comment
Share on other sites

ja mam rodzinę na wsi i oni dają psu jeść paszę :crazyeye::crazyeye: i pytają się mnie dlaczego pies własne odchody je, aż ciocia z litości dała mu surowe jajko, a on nie zjadł i więcej tracić nie będzie :shake::shake:
a jak ja powiedziałam, że moje surowe jedzą to powiedzieli, że jakiś dziwoląg jestem nie z tego świata. Ale fakt codziennie psy są spuszczane i na polach się mogą wybiegać, jak krowy wyprowadzają..
A mają jakiegoś psa w typie ONka i jak wysłałam zdjęcia mojej Sonii to oczy im pewnie zbielały :D

i jak pies chory to weta nie wołają, ale jak z krową coś się dzieje to telefon od razu..

Link to comment
Share on other sites

Mieszkam na wsi, u mnie część osób jest w kwestii posiadania psa "ucywilizowana". Wczoraj przyjechała moja chrzestna (w małym mieście mieszka) i mnie pyta: jak ty mogłaś jej to zrobić? Chodzi oczywiście o sterylizację Gerdy. Bo przecież pies musi się wyżyć! Ja tłumaczę, że musi się wyżyć, jeśli ma czym (brutalne, ale prawdziwe), a jeśli ma te narządy wycięte, to popędu seksualnego nie odczuwa. I że wystarczy przejść się do schroniska, albo poczytać (ba! to się wszędzie dzieje, wystarczy na wsi popytać...) o tym w jakich warunkach suki rodzą i wychowują, jak szczeniaki są zabijane, to sterylka jest naprawdę najlepsza na zapobieganie bezdomności. Ale chyba ciotka nadal się nie przekonała.

Wracając do wsi, jeżdżę parę razy w roku do babci. Jest z tego samego miasta co ciocia. Moja babcia ma podwórko na wsi (parę km od jej miejsca zamieszkania) i tam psa na łańcuchu (ok 3 metrowym). Ale nie jest to przykład klasycznego, ujadającego burka... psiak młody, wesoły, jest zawsze spuszczany gdy oni tam są. Ma normalną budę, pewnie będzie miał też na zimę słomę (w każdym razie zadbam o to). Przede wszystkim: kontakt z właścicielem nie ogranicza się do wsypania do miski jedzenia! Nie trzeba mieć wielu pieniędzy, by choć trochę zająć się zwierzakiem. Syn mojej babci jest tam codziennie i spuszcza psa, a inni sąsiedzi mieszkają tam cały czas. Ich psy są non stop uwiązane.

Się rozpisałam :)

Link to comment
Share on other sites

ja w sobotę miałam niezłe spotkanie autobusowe :)
Gdańsk sobota, wracamy rano z psami do domu. Moja sucz na smyczy , cavalierek kuzynki również. Claviś ma to do siebie, że kiedy widzi dzieci , strasznie sie cieszy i też ciągnie do nich. Za chwilę miałyśmy wysiadać, więc kuzynka psiaka ściagneła, a ten rwał nadal niesamowicie. Drzwi się otowieraja wysiadamy, psiak sie uspokojaa w sekunde, ale w tym momencie podchodzi do nas staruszka i mowi:
- Ten pies powinien mieć szeleczki!! A nie obroże!! Jak pies chodzi na obroży to potem nie ma węchu!! - zrobiłysmy obie wielkie oczy, mi aż szczęka opadła. - Tak, tacy ludzie jak wy nie powinni miec psów! Bo im krzywdę robicie! ! Ja wiem! Ja tyle psów miałam to ja wiem. - Może nie grzecznie, ale nie wytrzymałąm. Buchnełam takim wesołym śmiechem, i jak najszybciej zmyłyśmy się z miejsca zamieszania. Tak jak kilku gapiów i moja kuzynka.
I w ten sposob dowiaduje sie , że większość z nas to bardzo bardzo źli właściciele psów :) W obrożach na spacery je prowadzamy :D

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...