Jump to content
Dogomania

Metody szkolenia ...


MusliStracciatella

Recommended Posts

sa bardzo ok.nawet te male ,dla mniejszych psow trzymaja ladnie parametry ogniw tj ogniwa sa proporcjonalnie mniejsze alenadal sensownie pracuja.na psie wygladaja ok.no i sa nie do zdarcia:evil_lol:.generalnie firma nadal trzyma poziom.bardzofajne sa tezobroze lancuszkowe zpodwojnym lancuszkiemo malych oczkach na podgardle i standardowymi "krowimi"oczkami dalej.ale ot juz takie spacerowe obroze chociaz mozna je blokowac i uzywac dla bardziej delikatnych psow.daja kontakt potrzebny do ewent.korekt ale tez i wiekszy komfort delikatnemu psu.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 56
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

  • 2 weeks later...

ja poszlam na szkolenie tylko i wylacznie z powodu agresji psa. niestety nic kompletnie na agresje skzolenie mi nie pomoglo:angryy: ( a raczej panie prowadzace od ktorych oczekiwalam pomocy) wiec sama sobie poradzilam w taki sposob ze pies chodzi w kantarku i w razie agresji ciagne za smycz i pies ma zacisniety pyszczek. marna metoda ale jedyna jaka mi przyszla do glowy. amierzam pojsc do innej szkoly moze tam znajde zainteresowanie i pomoc? wlasnie tego oczekuje od prowadzacych szkolenia: wysluchania z jakim problemem czlowiek przyszedl, potraktowania go indywidualnie, poobserwowania w czym tkwi problem a nie tluczenie siad, waruj, zostan- figa umie to bardzo dobrze- co nie zmienia faktu ze jest agresywna do innych psow. szkoda ze ta szkola muslistraciatella jest w szczecinie bo bym chetnie tam poszla...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='MusliStracciatella']Interesuje mnie to co jest dla włascicieli psów istotne w szkoleniu poza podstawami , które są wpajene wszym psom za pomocą RÓŻNYCH METOD psom na szkoleniach. Co to są według was ciekawe i pouczające zajęcia, podzielcie sie spostrzeżeniami ,czy te metody pomogły wam i waszym psom.[/quote]

Odnoszę wrażenie, że większość szkoleniowców zapomina iż ma pracować z ludźmi a nie z ich psami. Chodzi mi o brak omawiania ćwiczeń (zarówno przed - jaki ma cel, jak ma być wykonane - jak i po). Brakuje podstaw teorii uczenia się psów. Tak aby po szkoleniu uczestnik potrafił samodzielnie pracować z psem (zaplanowanie i przeprowadzenie ćwiczenia). Brak przedstawienia podstawowych technik (metod) szkolenia z porównaniem i wskazaniem istotnych różnic (a również zalet i wad).
W zdecydowanej większości szkolenie polega na nauczeniu psa pewnych zachowań a przewodnik ma "trzymać smycz".
I o ile można mieć mniejsze lub większe zastrzeżenia do umiejętności instruktora w zakresie "pracy z psem", to metodyka pracy z ludźmi jest dla większości szkoleniowców zupełnie obcym pojęciem...

Link to comment
Share on other sites

Guest Mrzewinska

Tylko do tego tanga trzeba dwojga.
Przez wiele lat prowadzenia szkolenia w krakowskim oddziale ZK przekonalam sie, ze ludzie nie chca tej wiedzy. Bylo pierwsze spotkanie instruktazowe przed szkoleniem, obowiazkowe, wlasnie wyjasniajace jak pies widzi swiat, jak moze sie uczyc, i zapowiedz nastepnych DLA CHETNYCH. Raz byly dwie chetne osoby. Raz na wiele lat.

Zofia

Link to comment
Share on other sites

No tak, ale wykłady w sali chyba nie są najodpowiedniejszą formą przekazywanie tej wiedzy tej grupie osób - dlaczego nie robi się tego na szkoleniu omawiając kolejne ćwiczenia.
Druga sprawa - która przyszła mi na myśl podczas oglądania zdjęć ze szkolenia MusliStracciatelli - ludzie a właściwie ich postawa i zaangażowanie a raczej brak takowego i coś w rodzaju znudzenia - czy to nie wynik braku zrozumienia dlaczego coś robią?

A ponadto - dobór metod - wielu szkoleniowców (a MusliStracciatella także) mówi, że są dobierane do psa. A dlaczego nie do predyspozycji i charakteru człowieka-przewodnika?

I na koniec pytanie do MusliStrataccielli: dlaczego niektóre psy są szkolone w halterach?

Link to comment
Share on other sites

Guest Mrzewinska

Jesli czlowiek wierzy w to, ze pies rozumie kazde slowo, to najpierw jednak trochę teorii jest potrzebne moim zdaniem - czy w sali, czy na zajęciach.
Jesli proponuje sie rozwiazywanie indywidualnych problemow, i nie ma odzewu, jesli drugi trener przychodzi na zajęcia i tlumaczy po kolei kazdemu, na czym polega ta zabawa, a 80 % kursantow chce tylko, aby jak najszybciej, wszystko jedno w jako sposob oduczyc psa ciagniecia - to ja nie widze szans na nakladanie oswiaty kaganca:diabloti:
Dzis wszystko jest dostepne w internecie - ksiazki, artykuly, filmiki, porady, fora dyskusyjne - jak ktos chce, moze jezdzic na seminaria.
Przyjezdzaja fachowcy z roznych krajow.
Tylko chciec uzyskac wiedze.
Tylko chciec.

Zofia

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Marmasza']
A ponadto - dobór metod - wielu szkoleniowców (a MusliStracciatella także) mówi, że są dobierane do psa. A dlaczego nie do predyspozycji i charakteru człowieka-przewodnika?[/quote]
A który człowiek szczerze opowie o swoim charakterze i predyspozycjach? Przyzna się do tego że brak mu cierpliwości i konsekwencji - cech tak istotnych podczas wychowania i szkolenia psa? Łatwiej jest dopasować metode szkolenia do psa niż przewodnika.

Co do zajęć teoretycznych - ludzie idą z psem na szkolenie aby ten chodził jak w zegarku, często nauka komend kończy się w momencie zakończenia szkolenia, ludzie wychodza z założenia że nie po to płacą 500zł za szkolenie PT żeby sami jeszcze musieli pracować w domu z psem. Niestety ale w wielu przypadkach tak jest. Więc po co komukolwiek zajęcia teoretyczne?
Moim zdaniem przed każdym kursem szkoleniowiec powinien przeprowadzić zajęcia teoretyczne dla właścicieli, opowiedzieć parę słów o zachowaniu psów i zaznaczyć że właściwa praca z psem odbywa się poza kursem.

Link to comment
Share on other sites

Guest Mrzewinska

W swoim czasie robilam pulapki...
Zapowiadalam, ze na 10 minut musze wyjsc i prosilam, aby w tym czasie cwiczono to i to.
No i mialam takie miejsce, skad widzialam grupe. Na ogol ledwie znikalam z oczu, wszycy siadali, papieroski, gadanko, a psy robily co chcialy.

Jesli w roku na szkoleniach zwiazkowych na ponad 100 psow w roznych grupach bylo troje-czworo ludzi, ktorym zalezalo i pracowali takze poza terenem zajec - to bylo super.
Oczywiscie, ze mowilo sie na pierwszym spotkaniu o koniecznosci pracy wlasnej, poza terenem zorganizowanego szkolenia. No i bylo swiete oburzenie - kto bedzie tyle czasu marnowal, nie dosc, ze zajecia zorganizowane , to jeszcze cos robic???

Kochani, bez zludzeń. Ja juz nie wierzę w to, zeby czesciej niz co setny (w najlepszym wypadku, nie liczac lancuchowych nieszcześć) wlasciciel swiadomie kupowal psa. Ze swiadomoscia, ze praca i zajecie potrzebne sa psu.

Zofia

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Mrzewinska']Jesli w roku na szkoleniach zwiazkowych na ponad 100 psow w roznych grupach bylo troje-czworo ludzi, ktorym zalezalo i pracowali takze poza terenem zajec - to bylo super.
[/quote]

W takim razie jakie były motywy (uczestnictwa w kursie) pozostałych osób?

Rozumiem, że jakaś grupa (być może nie mała) potrzebuje "papier"...
Czy to przypadkiem nie jest "układ zamknięty" - ludzie mając problem z psem idą na kurs - forma im nie odpowiada, nie znajdują odpowiedzi na nurtujące ich pytania - brak widocznych efektów - zniechęcenie do pracy?
Aż dziw, że ciągle są chętni na uczestnictwo w szkoleniach i są ludzie, którzy płacąc nie wymagają...

Link to comment
Share on other sites

Marmasza, z moich obserwacji wynika że ludzie = zwierzątka stadne.
Kurs - szkolenie grupowe - to dla nich, obok (właśnie: obok :p) możliwości "zrobienia czegoś z niegrzecznym pieskiem" głównie okazja do pogawędzenia w gronie innych psiarzy. O psich kupach, o tym, czyj piesek większy a czyj już podnosi nóżkę do siusiania... takie tam. :cool1:

I najbardziej jest superancko jak się psy puszcza wielką grupą w przerwie i się miętolą. O, jak świetnie się bawią pieski! To jest zaleta szkolenia na grupówce, główna zresztą, dla przeciętnego właściciela. :shake:

Dobrze miec potem papierek że się zdało egzamin - no i wszyscy jak leci ów egzamin zdają, a jakże. :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Mrzewinska']W swoim czasie robilam pulapki...
Zapowiadalam, ze na 10 minut musze wyjsc i prosilam, aby w tym czasie cwiczono to i to.
No i mialam takie miejsce, skad widzialam grupe. Na ogol ledwie znikalam z oczu, wszycy siadali, papieroski, gadanko, a psy robily co chcialy.[/quote]
Dobre... :D

No cóż, jak byłam na PT, to było mówione, że mamy z psami ćwiczyć w domu, było mówione, co mamy ćwiczyć... Jaki był tego efekt? Że ja, 11-stolatka wtedy, ćwiczyłam z Kubusiem prawie codziennie, a większość dorosłych ludzi przychodziła i... tu była piękna wymówka, że eee czasu nie było, eee było się chorym, eee cośtam cośtam... Cóż, ich sprawa. Pudelek na PT w swojej grupie był 3. :multi:, przed nim tylko 2 ONki, co do to hodowlanki [albo kl.użytkowej?] IPO potrzebowali, więc PT również.

Link to comment
Share on other sites

Guest Mrzewinska

Motywy byly rozne, przede wszystkim wiara w cuda, w papierek - nie do hodowli, ale dokumentujacy, ze pies byl szkolony, taki papierek pokazac mozna, a poza tym, naprawde ludziom starczalo, ze pies przestawal (az tak bardzo i na jakis czas) ciagnąc i wykonal siad. Rozgrzeszenie za wszystko co robi l zwierzak - przeciez byl szkolony!!!!
Bardzo czesto ludzie biora zwierzaka bezmyslnie, ma za bardzo nie przeszkadzac, siedzi cale zycie w kąciku, wyprowadzany 2x na kwadrans dookola bloku. Jesc co ma, bity nie jest. O, i na szkolenie chodzil!
Potrzeby psychiczne zwierzecia???? E tam, przeciez krzywdy nie ma. Nauka aportowania? E tam, po co mi to. Praca na sladzie? Pani, ja nie mam czasu na takie glupoty, pies nie do cyrku.
To nawet nie byly problematyczne psy, na ogol byly mlode, wlasciciel odfajkowal sobie spelnienie obowiazku. Juz na pierwszym spotkaniu informacyjnym jęk zgrozy, ze w deszcz też spotkania będą.

Jak ludzie sie zglaszaja na szkolenie ratownicze - najpierw ich przeganiamy fest po lesie jako pozorantow, najlepiej, zeby lało:-)) I sie natychmiast odechciewa, jak sie okazuje, ze to nie spacerek w sloneczku 15 minut i buźka do telewizji.

Jeśli ktos chce naprawde - znajdzie informacje, trenera i wszelkie mozliwosci. Ale wlasciciel psa musi miec wlasna motywacje do pracy takze.

Zofia

Link to comment
Share on other sites

Ale też faktem jest, że u nas szkoleniowcy mocno szwankują. Moim zdaniem strasznie ciężko jest zarazić kogoś szkoleniowym bzikiem w grupie 10 - 15 osobowej. Czasem te grupy są nawet większe. Ceny szkoleń indywidualnych są dla większości zaś problemem nie do przeskoczenia - dla mnie są. Bardzo chętnie chodziłabym regularnie na szkolenie obedience, ale nie jestem w stanie znaleźć nic co by mi odpowiadało. PT robiłam w szkółce, potem jeszcze jakieś pół roku do niej chodziłam i dałam sobie spokój. Stwierdziłam, że i mnie i psu przestało to sprawiać przyjemność. Posłuszeństwo wolę ćwiczyć sama.
Jakiś czas temu zapisałam się na agility. Większość ludzi na zajęciach również ma PT za sobą. W większości są to ludzie którym zależy, coś z psem chcą robić - zresztą sam fakt, że na agility się zapisały o tym świadczy. Z moich obserwacji wynika, że spora część psów, pomimo zdanego PT ma problemy z posłuszeństwem, odwołanie ich graniczy z cudem. Można założyć, że ich właściciele nie przykładali się na PT, tylko na agility nagle ich olśniło.,

Ostatnia rozmowa z pewnym panem przed agility. Przyjechałam przed czasem, wcześniejsza grupa miała zajęcia, więc skorzystałam z okazji, żeby poćwiczyć posłuszeństwo w rozproszeniach. Po jakimś czasie podchodzi pan z pieskiem i podziwia, że mój pies z takim entuzjazmem ćwiczy. On ze swoim zaczynał od PT ale psu to się nie podobało, bo to aktywny pies jest wybiegać się musi, wyszaleć, na agility to on jest w swoim żywiole, ale na PT to on się męczył...Myślę, że takich ludzi jest mnóstwo, dużo więcej niż dobrych szkoleniowców, którzy potrafili by przekonać pana, że posłuszeństwo może się jego psu spodobać.

Link to comment
Share on other sites

Guest Mrzewinska

Przeciez zawsze moze zebrac sie grupka 4-5 osob, ktore beda pracowac razem, kazdy raz pojedzie na inne seminarium, przekaze informacje pozostalym. A literatury na temat szkolenia - ile chciec, wystarczy czytac krytycznie, dobierac do siebie i swego psa.
Naprawde mozna.

Zofia

PS a temu panu nikt nie bronil, aby sam dal psu szanse wybiegac sie razem z soba, pięć minut pracy, pięć biegania - przez parę godzin codziennie.
Momentami mam wrazenie, ze szkoleniowiec musialby serwowac kanapki z kawiorem, lampki szampana i jeszcze jakies wystepy artystyczne girlasek, aby wielu wlascicielom zwierzakow chcialo sie chciec...

Link to comment
Share on other sites

Co do pierwszej części - oczywiście, że można. Tak nawet robimy. Natomiast jest to praca na własnych błędach i po prostu fajnie by było mieć pod ręką kogoś z większym doświadczeniem kto za rączkę poprowadzi. Wychodzi na to, że chcący chcieć są, chcący i potrafiący ich szkolić też są tylko jakoś jedni i drudzy odnaleźć się nie potrafią :lol:.

A z tym panem bardziej o to mi chodziło, że przychodząc na agility widział ten błysk w oku psa - o fajnie będzie - przy nauce posłuszeństwa tego nie widział. Bo chyba o to w tej zabawie chodzi - nie żeby pies cały program wykonał, ale żeby było widać, że mu to przyjemność sprawia. Metodą prostej dedukcji pan więc stwierdził, że agility dla psa jest fajne a posłuszeństwo nudne.Oczywiście jest to wina owego pana, że nie potrafił psa odpowiednio zmotywować, ale też tak jakby wina szkoleniowca, że panu nie pokazał jak.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Marmasza']No tak, ale wykłady w sali chyba nie są najodpowiedniejszą formą przekazywanie tej wiedzy tej grupie osób - dlaczego nie robi się tego na szkoleniu omawiając kolejne ćwiczenia.
Druga sprawa - która przyszła mi na myśl podczas oglądania zdjęć ze szkolenia MusliStracciatelli - ludzie a właściwie ich postawa i zaangażowanie a raczej brak takowego i coś w rodzaju znudzenia - czy to nie wynik braku zrozumienia dlaczego coś robią?

A ponadto - dobór metod - wielu szkoleniowców (a MusliStracciatella także) mówi, że są dobierane do psa. A dlaczego nie do predyspozycji i charakteru człowieka-przewodnika?

I na koniec pytanie do MusliStrataccielli: dlaczego niektóre psy są szkolone w halterach?[/quote]


Jęsli widzisz znudzenie na twarzach właścicieli to może ktos podczas gdy pies spokojnie leży czy siedzi a osoba ta czeka na kolejne ćwiczenie - przypominam, że nie jest to szkolenie sportowe tylko zwykłe pt - chodzi mi o fotki

ponadto dlaczego niektóre w kantarkach? bo metodę dobieram do psa - sa l;udzie z klikerami , są psy w kolczatkach, łańcuszkach i na zwykłych obrożach - wyrażnie napisałam , że metody dobieramy do psa ale fakt, że i do właściciela
fakt, że " do tanga trzeba dwojga" bo jeśli sobie przypomnisz co działo się z Maszą na szkoleniu kiedy to nie słuchałes co się do Ciebie mówi tylko robiłeś swoje z klikerem i klikałes , klikałeś nawet za dużo a pies brykał jak brykał - kliker widocznie jak mówiłam nie przyniesie z tym psem oczekiwanych efektów przynajmniej w nauce przychodzenia do nogi - prosiłam 100 razy o taśme , że pies jako jedyny z grupy szaleje po placu ucieka Ci a potem zaczepia inne do zabawy - to niedopuszczalne a Ty czekasz aż łaskawie zauważy , że zostałeś gdzieś z tyłu - moje prośby zdały się na nic . Byłeś jedynym kursantem w historii szkoły, który absolutnie nie dał sobie nic przetłumaczyć dlatego uważam , że jeśli już decydujemy się na szkołę to należy zaufać szkolącemu bo po to tam idziemy, żeby nam ktoś pomógł. No chyba, że metody nam nie odpowiadają ale wtedy mówimy o tym i rezygnujemy, pamiętasz? zaproponowałam wtedy , że dostaniecie klucze i bedziecie tylko użytkowali teren bo takiego zachowania nie mogłam tolerować. I co ? pies do dzis bryka i nie przychodzi na zawłołanie a była szansa, że na taśmie zrozumie jaka to przyjemnmość wracac do nogi , chciałm pomóc tłumaczyłam jakim głosem cieszymy sie na widok wracającego psa i że w ogóle intonacja głosu to świeta rzecz!
Uważam , że samo czytanie książek jak jest w Twoim wypadku i zasypywanie ludzi skomplikowanymi terminami wcale nie podnosi naszej pozycji bo do ludzi trzeba mówić prosto - nie twierdzę, że skuteczność moja to 100% ale nikt nie ma takowej.
Jesli trener nie współpracuje z grupą to jest tak samo źle jak grupa nie współpracuje z trenerem przykro mi ale taka jest prawda. Praca z ludźmi jest zdecydowanie cięzsza niż z ich zwierzakami a najlepszym dowodem na dobrze układającą się współpracę jest przede wszystkim pewnosć że choć część wiedzy dotarło do właścicieli psów - wielu z nich przychodzi za kilka lat z następnym psem samodzielnie ułozonym;) i sam fakt tego , że ci ludzie wracają i pomagaja w klubie utrzymać swietna atmosferę.
tak się bawilismy w weekend [URL]http://www.psiafarma.com/new5.html[/URL]

Link to comment
Share on other sites

MultiStracciatella, po co zwracasz się o uwagi na temat szkolenia, skoro wszystko przyjmujesz jako krytykę Twojej osoby?
Nie znam obecnie stosowanych przez Ciebie metod i organizacji szkoleń. Ostatnio spotkaliśmy się jakieś 6 lat temu - chyba, że widziałaś mnie przypadkiem. Owszem chodziłem przez pół roku na zajęcia agility prowadzone przez Ciebie (ale nie do Twojej szkoły jak twierdzisz - wtedy było to K3). Tyle tylko, że wtedy mieliśmy wyraźną umowę - biorę udział w ćwiczeniach agility, ale szkolę klikerowo i zgodnie z własnymi poglądami! Ponadto o ile pamiętam to nie tylko Masza sprawiała kłopoty wychowawcze na placu... I jeszcze jedno - korzystanie z placu zaproponowała mi Sylwia po tym jak stworzyłaś Oxer i odeszłaś z K3.
Więc proszę daruj sobie osobiste wycieczki - mijasz się z faktami (no cóż lata lecą i pamięc nie ta), nie miałaś okazji widzieć postępów w pracy z Maszą - odeszłaś od Sylwii dość nieoczekiwanie.

PS. Naprawdę cieszę się, że znalazłaś sobie miejsce - ciekawe czy na dłużej...

Link to comment
Share on other sites

Guest Mrzewinska

[quote name='***']Co do pierwszej części - oczywiście, że można. Tak nawet robimy. Natomiast jest to praca na własnych błędach i po prostu fajnie by było mieć pod ręką kogoś z większym doświadczeniem kto za rączkę poprowadzi. Wychodzi na to, że chcący chcieć są, chcący i potrafiący ich szkolić też są tylko jakoś jedni i drudzy odnaleźć się nie potrafią :lol:.[/quote]

No to własnie pytam, skad jesteście zeby sie odnaleźć.
Niejeden raz demonstrowalam na wlasnym psie, calkowicie nieodplatnie, w jaki sposob ja pracuje - niekoniecznie musi to byc dobre dla wszystkich, ale wiedzy nigdy dosc.
Wiele razy udzielalam nieodplatnych lekcji, prosząc, aby w rewanzu też nieodplatnym ktos ulozyl slady, czy zapozorowal psom ratowniczym, czyli udawal zaginionego w lesie...

Zofia

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Marmasza']MultiStracciatella, po co zwracasz się o uwagi na temat szkolenia, skoro wszystko przyjmujesz jako krytykę Twojej osoby?
Nie znam obecnie stosowanych przez Ciebie metod i organizacji szkoleń. Ostatnio spotkaliśmy się jakieś 6 lat temu - chyba, że widziałaś mnie przypadkiem. Owszem chodziłem przez pół roku na zajęcia agility prowadzone przez Ciebie (ale nie do Twojej szkoły jak twierdzisz - wtedy było to K3). Tyle tylko, że wtedy mieliśmy wyraźną umowę - biorę udział w ćwiczeniach agility, ale szkolę klikerowo i zgodnie z własnymi poglądami! Ponadto o ile pamiętam to nie tylko Masza sprawiała kłopoty wychowawcze na placu... I jeszcze jedno - korzystanie z placu zaproponowała mi Sylwia po tym jak stworzyłaś Oxer i odeszłaś z K3.
Więc proszę daruj sobie osobiste wycieczki - mijasz się z faktami (no cóż lata lecą i pamięc nie ta), nie miałaś okazji widzieć postępów w pracy z Maszą - odeszłaś od Sylwii dość nieoczekiwanie.

PS. Naprawdę cieszę się, że znalazłaś sobie miejsce - ciekawe czy na dłużej...[/quote]
Skąd w ogóle masz informacje o moim odejściu od Sylwi? przecież ona od kiedy przestała szkolić zajęła się zupełnie czym innym a ja zostałam. Sylwia po prostu już nie szkoli a nie ja odeszłam - to po pierwsze a ponadto jako k-3 szkoliłysmy wspólnie 10 lat a potem oxer powstał jako druzyna a to taka mała róznica - nadal szkoliłam z Sylwia tylko ona nie miała nic wspólnego z agility a ja od zawsze chciałam zeby w szczecinie coś się zaczęło dziać w tym kierunku,
co do pamięć nie ta , bo wiek ....to nie wiem o kim mówisz bo znacznie młodsza jestem;) od ciebie

ciekawa jestem tych postepów może się spotkamy?
z przyjemnością popatrzę jak Masza przybiega na zawołanie;)

a co do tego ze znalazłam miejsce na dłuzej to na pewno jak na razie to miejsce mam niezmiennie od 13 lat i myślę , że to już sporo czasu i bądź pewny, że tak już zostanie;)

temat załozyłam po to , żeby zaczerpnąć nowych pomysłów albo pewne cwiczenia robić rzadziej to wszystko.
pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

[quote name='MusliStracciatella']
ciekawa jestem tych postepów może się spotkamy?
z przyjemnością popatrzę jak Masza przybiega na zawołanie;)
[/quote]

Niestety spóźniłaś się, gdyż Masza od prawie roku nie żyje...

I jeszcze jedno - moje uwagi (we wcześniejszych postach) dotyczyły szkolenia i szkoleniowcow w ogóle - w ogóle nie brałem Ciebie jako punkt odniesienia. Więc Twoja odpowiedź mocno mnie uderzyła z jednej strony, ale i pochlebiła, że mimo tylu lat pamiętasz mnie i Maszę.
No i jeszcze cieszy mnie, że jednak przekonałaś się do klikera ;)

Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Marmasza']Niestety spóźniłaś się, gdyż Masza od prawie roku nie żyje...

I jeszcze jedno - moje uwagi (we wcześniejszych postach) dotyczyły szkolenia i szkoleniowcow w ogóle - w ogóle nie brałem Ciebie jako punkt odniesienia. Więc Twoja odpowiedź mocno mnie uderzyła z jednej strony, ale i pochlebiła, że mimo tylu lat pamiętasz mnie i Maszę.
No i jeszcze cieszy mnie, że jednak przekonałaś się do klikera ;)

Pozdrawiam[/quote]
przykro mi z powodu Maszy tym bardziej , że nieuchronnie zbliża się koniec mojej starszej suki - 14 lat Gina - bo nie oszukujmy się ale psy 100 lat nie żyją

co do tego czy brałam do siebie Twoja krytykę to absolutnie nie o to chodziło - chciałam Cię tylko naprostować , że uważam podobnie jak Zofia Mrzewińska, że nie wszystko zalezy od psa ale i od chęci własciciela - jak pracować mimo szczerych chęci - z mądralińskimi , którzy snują swoje teorie albo podpierają się książkową wiedzą. Uwierz mi , że w praktyce z tej wiedzy czerpie sie jakieś 15% a może źle liczę?

nie ma takiej super książki , która pomoże wszystkim. Latami zdobywa sie praktykę szkoląc czasem ponad 100 psów rocznie z czego połowa potem i tak idzie na zmarnowanie bo właściciele nie stosuja się do tego co było na szkoleniu. U mnie psy mogą zawsze wrócić na powtórki bo wiem , że tez nie mam 100% skuteczności - to jak aerobic - ktoś kupi sobie kasetę i ćwiczy przez parę miesięcy ale natura człowieka jest taka , że w końcu kiedys przestaje ćwiczyć - zdecydowanie lepiej mogbilizuje się człowiek na zajęciach zorganizowanych. No chyba , że podobnie jak Tobie one przeszkadzają w rozwijaniou się bo takie odnosiłam wrażenie - wszedłeś z teoria klikerową jak z 7 cudem świata a tak na prawdę w samymch przywołaniach nie wniosła ona nic i to przez długie miesiące .
Chciałam za wszelką cenę przekonać Cię, że jeśli do tego czarodziejskiego klikera dołaczymy dłuuugą taśmę to tylko zyskasz wiekszą kontrolę nad psem i szybciej po nitce do kłębka przybiegnie z powrotem ale dla Ciebie taśma była przemocą - jak pracować z kimś komu chce się pomóc ale on sobie nie daje , przychodzi do szkoły ale wie lepiej - dlatego Cię zapamiętałam jako teoretyka, bardzoładnie cytowałeś wykute na pamięć zdanhia - nie do końca wiem czy rozumiałeś co mówisz.
Nie jest to atak na Ciebie jest to moja porażka, że nie umiałam Cię przekonać nawet tym , że inne psy jednak nie uciekały właścicielom bo słuchali co się do nich mówi i wykonywali to . Chodziło tylko i wyłącznie o zachowanie takich relacji jak być powinny - nauczyciel - uczeń - to wszystko.
Nie da rady prowadzić zajęć z kimś kto prowadzi je sam sobie chyba, że widać efekty tej pracy bo mogło tak być - ale nie było. Nie do pomuślenia jest uczyć psa przywołania przez parę lat bo tyle mogę powiedzieć widząc również efekty na torze agility w Poznaniu grubo po tym jak całkowicie się rozstaliśmy. W ciągu trych paru lat pies może skończyc pod kołami samochodu ze zwykłego nieposłuszeństwa czyli po prostu niedoczekać się nauczenia tej najważniejszej komendy.
Po to tu rozmawiamy , żeby nikt komu nie odpowiadają metody danej szkoły nie musiał się dalej w niej męczyć i męczyć psa , tylko znalazł inną szkołe albo tak jak pisała Zofia Mrzewińska - sam pojeździł na seminaria i ćwiczył to co było omawiane.
Oporny uczeń nie jest ani dobrą wizytówką ośrodka szkolenia bo demonstruje swoje własne metody nieuczone w tym ośrodku a zły ośrodek może zepsuć psa na zawsze i dlatego mamy zawsze prawo wyboru.

co do teorii to uważam , że można to robić zarówno w sli jak i w terenie a osoby nią niezainteresowane nie będą miały popdstaw do tego żeby zrozumieć swojego psa. Ja osobiście nie p[ytam czy ktoś ma ochotę wysłuchać to co mam do powiedzenia - popełniasz błąd to w tym momencie pochodzę i tłumaczę - jak zrozumiał to Twój pies i co zdecydowanie lepiej by pomogło - a potem sam sobie przemysl czy taki własnie sygnał chciałeś mu wysłać. Często uzywam zwrotu - ja bym zrobiła to tak...., albo - a spróbuj..... i nigdy nie ma sprzeciwu ...id pewnego ... czasu - jeśli taki się zarzy to ja podziękuję osobiście ;)

Link to comment
Share on other sites

Pozwól, że przedstawię teraz mój punkt widzenia na to co napisałaś. Jednocześnie przepraszam innych za ten off-topic i prywatną wymianę zdań, ale mam nadzieję, że po tym poście co niektórzy będą mogli (i mam nadzieję, że to zrobią) wyrazić swoją opinie w kwesti relacji uczeń-instruktor.

Zgłosiłem się do ośrodka K-3 wiosną 2002 roku z 14-miesięczną sunią celem ćwiczenia agility (w tym czasie był to bodajże jedyny ośrodek, ktory oferował agility w Szczecinie). Od razu jasno przedstawiłem swoje oczekiwania: "pracuję klikerowo i jestem zainteresowany wyłącznie agility." Ty, MusliStracciatella, zaakceptowałaś to i zaprosiłaś mnie na treningi. Od początku widziałaś co potrafi (a raczej jakie braki w posłuszeństwie ma Masza) - początkowo ćwiczyliśmy indywidualnie, dopiero po jakimś czasie dołączyły inne psy.
I tutaj moja pierwsze uwaga: [B]instruktor decyduje o tym, czy pies może ćwiczyć czy też nie. Dopuszczając psa do ćwiczeń odpowiada za organizację ćwiczenia i sytuację na placu.[/B] Zawsze ma możliwość niedopuszczenia psa ze względu na nie spełnianie wymogów, które określa. Ty pozwoliłaś nam na ćwiczenie.

Moje treningi pod Twoim przewodnictwem trwały do jesieni - wtedy zakomunikowałaś mi o powstaniu Oxera i zaproponowałaś dalsze treningi w tym klubie - jednocześnie usłyszałem, że w K-3 nie będzie agility acz Sylwia zaproponowała mi samodzielne korzystanie z placu - wtedy dostałem klucze. Późną jesienią wraz ze swoją grupą przeniosłaś się do hali poza Szczecinem - ale już wtedy ja nie ćwiczyłem u Ciebie.
Zawody w Poznaniu były jesienią 2003 roku a więc rok później (czy to tak "grubo później" - nie wiem). Wtedy o ile pamiętam widzieliśmy się poraz ostatni.

I druga uwaga: odnośnie szkolenia klikerowego wtedy w 2002 roku nie miałaś mi praktycznie niczego do zaoferowania. Również nie zaproponowałaś mi zadnej, konkretnie sformułowanej alternatywy. Pomysł z taśmą (acz nie skonkretyzowałaś jakie to miałyby być ćwiczenia) nie miał zastosowania podczas treningu agility, a problemy z odbieganiem Maszy (podczas naszych ćwiczeń) przejawiały się praktycznie tylko na torze (poza torem była trzymana na smyczy). Zresztą takie przypadki zdarzały się również małej silky. W naszym przypadku powodem najczęściej były inne psy biegające po placu podczas treningu (również te, które miały mieć później zajęcia PT). Niestety organizacja zajęć pod tym względem nie była idealna.

Nie będę pisał co robiłem później (od jesieni 2003 roku) ani w międzyczasie. Podam tylko, że nasza znajomość (a tym samym Twoja wiedza o mnie) była pobieżna i zbyt krótka abyś mogła formułować swoje sądy na mój temat - równie dobrze mógłbym oceniać Ciebie na podstawie tamtych kilkunastu spotkań...

I jeszcze jedna uwaga: czasem jeden lub dwa przypadki (piszę o współżyciu i pracy z psem) zmuszają przewodnika do dużo większego wysiłku i uczenia się (a tym samym dają większe doświadczenia) niż kilkadziesiąt "bezbarwnych" podopiecznych. I proszę nie myl doświadczenia z rutyną, która często staje się "wrogiem" szkoleniowca po setnym psie i jego właścicielu.

I na koniec chciałbym wrócić do kwestii uczestnictwa (bądź nie) w szkoleniu suk w okresie cieczki. Zastanawia mnie dlaczego wiele osób (w tym szkoleniowców) traktuje suki przedmiotowo jako źródło rozproszeń dla psów. I nie zwraca uwagi na to co się dzieje w tym czasie w organizmie suki i jaki wpływ na jej zachowanie ma ta "rewolucja hormonalna". Są suki, które mogą pracować w tym czasie a są takie, które nie są zdolne do jakiejkolwiek pracy - i to powinno decydować a nie jak będą reagować inne psy.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...