Jump to content
Dogomania

Pomóżcie dobry Weterynarz W Szczecinie


sylwiaskalska

Recommended Posts

[quote name='magdola']My uczęszczamy do lecznicy na Parkowej. Pani doktor baaaardzo fajna, miła i cierpliwa. Z podejściem do zwierząt i zna z imion pieski (przynajmniej moja zapamiętała po pierwszej wizycie). Pan doktor bardziej doświadczony, zawsze pod telefonem.[/quote]
My też tam uczęszczamy, ale nie często na szczęście:lol: i jesteśmy bardzo zadowoleni z tamtejszych lekarzy.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 132
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='cindi2']Witam ,jestem posiadaczka 6 msc Bullteriera szukam weta w Szczecinie co ma pojecie o tej rasie, jak wiadomo bardzo specyficznej:cool1:[/quote]
Niestety nie wiem , który weterynarz zna się na tej rasie. Ja szukałabym raczej dobrego jako lekarza.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Witam!

Czytam to co napisali Dogomaniacy o szczecińskich wetach.
Zacznę od pani Basi Powidzkiej-Ozdoby (gabinet Kilińskiego, a drugi na Piotra Skargi). Pani jest miła i ponoć calkiem nieźle sobie radzi. Kiedyś do niej chodzilam ale niestety przyjmowała w gabinecie na zmianę ze swoim mężem. A u tego wizyty już wcale nie były takie fachowe.
Parę lat jeździłam na Chopina. Bywało różnie - czasem pomogli czasem popełniali babola. Przyjmowali różni wetowie. Ze wspomnień stamtąd: większość wetów zjadła wszystkie rozumy (wszechwiedzący), naburmuszeni, ceny jak z kosmosu, kolejki jak w przychodni państwowej, dopóki myślą, że własciciel psa to laik próbują go zastraszyć, co to psu nie jest (aż właściciel jest gotow zapłacić kopę kasy, żeby tylko ratować psa - dr G. i dr W.), jadą po hodowcach, jakby to sami oszuści i rozmnażacze byli co sprzedali włascicielowi chorego psa, poprzyklejali sobie niektóre specjalizacje nie wiadomo na jakiej podstawie (o "kardiologizacji" tego gabinetu mogła bym wiele powiedzieć ale na kardiologii to się nie znają, a przypisują to sobie), nie lubią jak właściciel psa pójdzie do innego gabinetu, bo przecież inni weterynarze źle leczą zwierzaki, a potem oni muszą ratować te zwierzęta z całego miasta od innych wetów (to kiedyś usłyszałam od dr-a W.), jak tylko jest okazja, to zrobią jakąś operację (bo za to się więcej kasuje właściciela), wymyślanie, że szczeniak ma dysplazję i natychmiastowa propozycja operacji, zanim właściciel wyjdzie z szoku i zrozumie, że jest naciągany, to dla nich normalka, traktowanie przez większośc tamtejszych wetów psa jak mebel też normalka (tylko jakaś pielęgniarka była mila dla zwierzaków i okazywala im ciepło), przyjmowanie "klijentów" jak na taśmociągu no i kasa, kasa i jeszcze raz kasa.
Gabinet Pępiaka na Łubinowej. Tylko raz tam jeździlam - tzn. z jedną sprawą kilka razy. Doklądnie z jak się później okazało alergią. Podleczyli mi sukę, bo w skutek drapania się wdarł się gronkowiec. Wydalam prawie 400 zł na leczenie tego. Ale i tak przyczyna drapania się pozostała. Niestety nie mamy weterynarzy dermatologów. Bylam z tym też na Chopina. Jedynie co dostalam tam, to wynik badania z napisem "Pleśnie". Latałam z tym potem po weterynarzach. Nikt nie wiedział co to ma być. Stwierdzili tylko, że preparat musiał być źle przechowywany i zapleśniał.
Wracając do pana Pępiaka, to lubi zatrudniać weterynarzy po studiach. Młodzi cieszą się, że zdobędą w takiej klinice doświadczenie. Potem nie dostaną kasy za pracę, są źle traktowani i wylatują stamntąd po 3-4 miesiącach. Zdaje się, że tylko Kozdraś uchowal się tam na dlużej.
Co do porządnego zrobienia RTG stawów biodrowych do wysłania do Wroclawia, to takie można zrobić na Stanisława Kostki u Janaczyka.
Co do kardiologa to rownież w tym roku próbowalam ściągnąć do naszego związku Magdalenę Garncarz ale było za mało chętnych na badania. Jak coś prosze do mnie pisać. Będę próbowala ją zaprosić na początku 2010.
Co do gabinetu na Jarogniewa, to dlugo słyszalam zle opinie o nim. Ale ekipy weterynarzy się zmienialy tam.
Ostatnio ktoś chwalil ten gabinet. Ponoć też mają nowe RTG.
Co do Lubieszyna, to szczególnie polecam panią Barbarę Grabałowską.
Ad. lecznicy na ul Wojska Polskiego 198a. To lecznica TOZ-u. Bylam tam raz ze znajomym, który wiózł dwa dzikie koty do starylizacji zlapane pod naszą szkołą. Ale nic nie potrafię o tej lecznicy więcej powiedzieć poza tym, że można tam za darmo zachipować psa.
Co do Piotra Namysłowskiego na ulicy Parkowej, to znajoma tam chodzi i jest zadowolona. Ja akurat nie miałam tak milego spotkania z tym panem i nie zadomowilam się tam. Może akurat to był zly dzień. :)
Panią Agatę ktora tam pracuje poznalam też w innych okolicznościach - miła młoda kobieta.
Sprzęt w tej lecznicy rzeczywiście jakiś jest. Na pewno jest USG. Reszta nie wiem.
Odnośnie lecznicy przy pogotowiu na Wojska Polskiego. Niestety moja wizyta tam byla bardzo nie miła. Nie wiem co za konowal nas przyjął. Darł się na mnie i psa, tarmosil moją sukę ze zlości, to nie dala sobie czegoś do pyska wlać. Istny koszmar. Więcej dziada widzieć nie chcę.
Ja jeżdżę do kliniki w Lubieszynie. Szczerze mówiąc to wolę jak w niej przyjmuje pani Basia - niestety ostatnio rzadko ona, bo zajmuje się trymowaniem psów. W gabinecie jest urządzenie do analiz krwi.
Czasem bywam u dr-a Andrzeja Chmielewskiego. Ma on specjalizację z rozrodu. Ale ogólnie też może być. Na układzie kostnym chyba nie bardzo się zna i ponoć nawet się do tego przyznaje. Jest bardzo sympatyczny.
Przyjmuje na Krakowskiej i na Witkiewicza na zmianę z bratem, więc żeby na niego trafić, to lepiej wcześniej zadzwonić.
Na Krakowskiej jest USG, rentgen i urządzenie do analiz krwi. Ma też mikroskop na Krakowskiej i Witkiewicza - można zrobić suczce wymaz w czasie cieczki.

Pozdrawiam Hania

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

Witam wszystkich, chciałabym przestrzec wszystkich przed przychodnią i weterynarzami na Woj. Polskiego z tyłu pogotowia ratunkowego.W lipcu tego roku mój kot(wiem ,że tu o pieskach , ale weterynarze leczą i te i te) przestał oddawać mocz, zaniepokojeni tym faktem szukaliśmy pogotowia i gabinetu gdzie jest usg, znaleźliśmy właśnie tam. Przyjął nas lekarz weterynarii P. Jacek Dąbrowski, pomacał zwierzaka , stwierdził niedrożność cewki moczowej i zalecił cewnikowanie , czynność tą wykonywał w na uśpionym kocie i zajęło mu i innym pomagającym mu lekarzom ok. półtorej godziny,oczywiście nas wyproszono za drzwi i kazano czekać. POOOO udanym cewnikowaniu niby wszystko było oki, niby, do pęcherza wtłaczał płyny czy coś tam , bo nie do końca nam mówił co robi, zrobił USG, pożal się boże, nic na tym ekranie nie było widać, stary grat , brudny i zapyziały , pamięta chyba jeszcze czasy PrL-u. Stwierdził ,że cewka moczowa jest zatkana kamieniami albo piaskiem on nie wie:mad:. Wpompowali w niego kroplówki, anybiotyki i jeszcze inne medykamenty. Czas do domu. Kot uspiony "lekkim usypiaczem"o godz. ok. 14 spał do północy:-o. Przebudzał się , zaczął powoli chodzić, pić, dawał już oznaki życia, a cewnika cały czas leci, ale tak niby ma być, w moczu widoczna krew. Codziennie wizyta kontrolna, ma się ku dobremu, zwierzak dobrzeje. Krew cały czas widoczna w moczu:-(. Po ok. trzech , czterech dniach cewnik musi być usunięty, niestety dalej krew w moczu, ale samopoczucie już ok. je , pije załatwia się. Następna wizyta, jest piątek, lekarz postanawia zrobić kontrolne USG, wpompowuje płyn przez cewnik, jedna strzykawka, druga, patrzy w ten zapyziały ekran i dalej "widzi" kamienie. wpompowuje następpną strzykawkę , a my pewni wiary w to co robi patrzymy jak te sroki w gnat, nagle nie może na tym ekraniku znależć pęcheża, szuka , szuka szuka, i tak trwa to dłuuuuuugą chwilę i nie znajduje. Popatrzyliśmy po sobie, ale dalej pełni wiary w poczynania tego "lekarza", pytamy co się stało, niestety powiedział tylko , że nie wie co jest, ale jak na jego oko to ok. My nieświadomi tego co się stało, zabieramy kota i jedziemy do domu. W niedzielę jedziemy na zdjęcie cewnika , nie ma naszego "lekarza" , cewnik wyjmuje sympatyczna pani doktor, ogląda kota, swierdza że wszystko jest dobrze, przepisuje tabletki , maści, karmy(dużo za to biorą).Wracamy do domu szczęśliwi ,że wszystko dobrze się skończyło. Mija jeden dzień, kot nie sika, drugi- nie sika, na trzeci dzień wyjeżdzamy na wakację, oczywiście z kotem, ale kot coraz grubszy.Na miejscu to jest w Połczynie Zdroju trafiamy do lekarza weterynari, który juą raz uratował nam 14 letniego psa i dzięki niemu pies jeszcze żył 2,5 roku. Wet. po krótkim badaniu stwierdza wnętrostwo, jądro uciskało cewkę moczową iiii perforację pęcherza moczowego, lekarzyna z wojska poprostu przebił pęcherz i nic nie powiedział. Kot w trybie natychmiastowym trafił na stół, czyściutki, zdezynfekowany, USG nowiutkie, sprawne, wykazało jakikolwiek brak kamieni, piasku czy innych paskudztw, wyraźnie było widać i nawet my laicy widzieliśmy co tam się wydażyło,stwierdzono duże ilości płynu w jamie otrzewnowej. Kota uratowano, pęcherz moczowy miał już zmiany martwicowe, częśc musiała być usunięta, ma teraz mniejszy pęcherzyk, sika często i malutko ale żyje i jest z nami.
Nigdy już nie odwiedzę szczecińskich weterynarzy, a mogę tak mówić, bo mam z nimi do czynienia już od blisko trzydziestu lat i naprawdę nie ma takiego, którego mogłabym polecić, a przez te lata byłam juz chyba u wszystkich.
Pozdrawiam.
A tak wogóle , czy powinnam coś , czy gdzieś napisać o tym Dąbrowskim, bo wyciągnął kasę(nie małą) i tylko spieprzył sprawę.

Link to comment
Share on other sites

Co do weterynarza z Wojska, to możesz napisać do Krajowej Izby Weterynaryjnej. Ja się kiedyś zasadzałam na takie pismo odnośnie doktora Wróbla z Chopina - jak po skasowaniu 220 zł za jakieś badania kardiologiczne (jak potem określili inni wetowie za malo nawet o jedno zdjęcie zrobił) odmówil podania psu jakichkolwiek leków twierdząc, że moja Luna to nie jego pacjent tylko doktora Cichockiego. Doktor Wróbel kazał mi zapisać umierającego psa na wolny termin do doktora Cichockiego. Byłam w tej lecznicy w środę rano. Doktor Cichocki mial dopiero wolny termin w następną środę po południu i tak mnie zapisano. Płakałam prosząc aby coś zrobil. Ale nieugięty doktorek Wróbel miał to wszystko gdzieś. Ogólnie zaslaniał się tym, że mój pies miał leczoną moczówkę prostą w innym gabinecie, bo na Chopina nie dość, że się z tą moczówką zganiałam tam, wydzłam kopę kasy, nie postawiono diagnozy mimo, że jeden z Warszawskich wetów, ktory byl w Szczecinie od razu kazal szukać ropomacicza, moczówki prostej i cukrzycy i z takimi przypuszczeniami byłam na Chopina. Na dokladkę jakaś wetka z Chopina stwierdzila, że rozcinanie powłok brzusznych to nic takiego, a ludzie myślą, że nie wiadomo co. I najlepiej rozciąć psu brzuch i poszukać choroby. A tak przy okazji to starą sukę można by jeszcze wystarylizować, bo według niej miala CHYBA cystę na jajniku. A sterylizacja czasem pomaga na różne rzeczy - to jej słowa.
Jak prosilam doktora Gugałę o zbadanie poziomu glukozy w krwi, żeby sprawdzić, czy nie cukrzyca, to zrobił wszelkie badania, a o glukozie zapomniał.
Po tych wszystkich przejściach, jak mi pies sikal pod siebie, zostala sama skóra i kości i słabł z dnia na dzień pojechalam do lecznicy do Lubieszyna do Grabalowskich. Jedna z zalet tych wetów - potrafią słuchać wlaściciela i przypuszczeń innych wetów. Moczówka zostala natychmiast zdiagnozowana po badaniu moczu i suka dostala lek, który powstrzymał siusianie i chudnięcie. A choroba okazala się być chorobą przysadki mózgowej, a nie znajdującą się w brzuchu. Gdybym dalej kurczowo trzymala się Chopina, to straciła bym moją Lunę już w wieku 9,5 roku. A pożegnaliśmy ją nie cale 2 tygodnie temu w wieku 14 lat.
Ale Wrobel był urażony tym, że pies jest gdzieś indziej leczony na moczówkę i że inny gabinet podal jej leki. I na pewno te leki szkodzą. Dziwne, bo na tych lekach byla już 2,5 roku i zawsze jej pomagały. Pytalam jaki on lek by podał. Stwierdzil, że Minirin ale nie chcial wypisać, bo urażony i nie jego pacjent. Nie wiem tylko czy bylo by mnie wogóle stać na leczenie tym lekiem. Bo bez zniżki opakowanie wtedy kosztowało ponad 200 zł.
Kolejne skazanie na śmierć Luny w tym gabinecie przez Wróbla było w czerwcu 2007, jak odmówił leczenia.
Spłakana wsadzilam przewracającego i duszącego się psa do samochodu i pojechalam znów do Lubieszyna. Tam zaczęto ją ratować. Dużo pomógł mi Marek Skrobiszewski (spoza Szczecina) oraz sąsiadka mojej mamy, która jest kardiologiem i też miała starego psa, który sporo chorował na koniec. Ona dawała mi leki albo wypisywala, jak wetowie spoza Szczecina coś radzili. Do pomnocy potem wlączyła się Magdalena Garncarz (kardiolog). Po 8 tragicznych dniach, 9-tej nocy nastąpiło jakieś przesilenie. Myślalam, że Luna umiera tej nocy (tak rzęzila i dusila się) a nad ranem nastąpila cisza, Luna zaczęła podnosić głowę. Stopniowo zaczęła wracać do życia. Po około miesiącu czy półtora wyglądala już jako tako. Potem trzymała się calkiem nieźle - choć na sporej ilości leków. Ale dane jej bylo jeszcze przeżyć 2 lata i 3 miesiące.
Zanim na dobre wynioslam się (a może mnie raczej wywalono pswoim postępowaniem) z Chopina, to prosilam o weypisanie recepty na jeden z leków, który mi się kończyl (lek wylącznie na receptę i to taki, że zawsze robili problemy w aptekach ze sprzedażą). Uslyszalam tylko z gabinetu słowa doktora Cichockiego, który nie raczyl nawet do mnie wyjść: Niech idzie tam gdzie pojechala leczyć psa! Więc prosilam o wystawienie zaświadczenia, że pies był u nich leczony, żeby wetowie z Lubieszyna nie mieli wątpliwości co do tego jakie leki dostawala. Oczywiście na miejscu nie mogli (nie chcieli) mi wystawić zaświadczenia. Przyjechalam następnego dnia. Doktor Cichocki ponoć mial problemy rodzinne i w lecznicy go nie było (czasem się zastanawiam czy to rzeczywiście byly problemy rodzinne, czy obawy przed tym co się jeszcze może wydarzyć z mojej strony i ze strony Wróbla, którego magia widać dobrze dzialała, bo caly gabinet wiedział, że jestem czarna owca i należy traktować mnie z pogardą). Ale znowu zaświadczenia nie dostałam. Kolejny dzień znowu nic, bo nie miał kto wystawić. Rozplakałam się w poczekalni. Widziala to jedna młoda wetka. Znowu kolejny dzień kazano mi przyjechać. Dzwonilam do nich. Powiedziano mi, że zaświadczenie wystawi Gugala. Jak przyjechalam Gugaly już nie było, zaświadczenia też. Ponoć pan doktor miał ciężką operację i pojechał do domu i powinnam to zrozumieć, że byl taki biedny zmęczony. Lek mi się kończył a zaświadczenia nie było ani recepty. Sądzę, że wetowie z Lubieszyna i tak by mi tę receptę wystawili na wiarę. Ale nie chcialam ich wystawiać na taką sytuację.
Kolejna moja wizyta była w towarzystwie koleżanki - żeby byla świadkiem tego co się tam dzieje.
Pielęgniarka zajrzała do poczekalni, po czym po prawie godzinie czekania dowiedzialam się, że doktora Cichockiego nadal nie ma i że jak zaświadczenie wystawią, to wyślą mi pocztą. Uslyszala to młoda wetka, która wcześniej widziala mnie płaczącą w poczekalni. Powiedziała, że zaświadczenie dziś musi być. Zadzwoniła do Cichockiego. Po kolejnej godzinie czekania czyb dwóch dostałam zaświadczenie - ponoć doktor Cichocki raczyl je wystawić i przywieźć. Tak więc po 5 dniach tarmoszenia się z tą lecznica dostałam zaświadczenie. Gdyby nie ta młoda wetka pewnie nigdy bym go nie dostala.
Mialam napisać skargę na Wróbla ale przekonano mnie, że weterynarze, to jedna wielka klika i ruszyć ich się nie da. Teraz żałuję, że tego nie zrobilam. Mnie nie chodzilo o ścinanie glów (choć ponoć weterynarz nie ma prawa odmówić pomocy i tak na prawdę po takich numerach zawodu już wykonywać nie powinien albo przynajmniej ponieść jakąś karę. To tak jakby przyjechal lekarz w pogotowiu i powiedzial, że ma Pan zawal. Idź Pan do swojego lekarza rodzinnego. A w przychodni nie miano by wolnych terminów i zapisali zawałowca na za tydzień.). Jednak on nie ma prawa decydować o życiu czy śmierci mojego psa. Ma obowiązek pomóc, skoro do niego przychodzę. Wiem, że moj pies wtedy wyglądal tak, jakby już nie bylo szansy na wyciągnoęcie kasy w przyszłości od właściciela. A o to chyba głównie na Chopina chodzi.
Moja znajoma pracuje w gabinecie i niedawno się dowiedzialam, że takie sprawy nie zawsze bezkarnie uchodzą weterynarzom. Jeśli nawarstwi się parę takich spraw, to weterynarz może mieć nieprzyjemności. A jeśli ktoś z właścicieli jego pacjentów poda go do sądu, to też mu na pewno milo nie będzie. W gabinecie, w którym pracuje znajoma właśnie taka sprawa byla.

Ja również ubolewam nad tym co się dzieje w Szczecinie jeśli chodzi o weterynarię. Prawdopodobnie nawet Gorzów ma lepsze zaplecze weterynaryjne.
Pozdrawiam Hania

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

[quote name='JUSTA&Zoya']A ja mam pytanko, czy słyszał ktoś coś o lecznicy Artemida ul Kwiatowa12?? Słyszałam że z głową podchodzą do zwierząt i nie zdzierają pieniędzy. Ma ktoś jakieś doświadczenie z tym miejscem?[/QUOTE]

Ja nie polecam tej kliniki poniewaz moje Fretka po szczepieniu u nich zdechla :shake:
Ale nie wiem nic co do innych zwierzat

Link to comment
Share on other sites

  • 4 months later...

[quote name='JUSTA&Zoya']A ja mam pytanko, czy słyszał ktoś coś o lecznicy Artemida ul Kwiatowa12?? Słyszałam że z głową podchodzą do zwierząt i nie zdzierają pieniędzy. Ma ktoś jakieś doświadczenie z tym miejscem?[/QUOTE]

Ich strona www [url]http://artemida.vetweb.pl/[/url]

Znam oboje lekarzy z zamiłowania do dobermanów - spotykamy się na wystawach :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='aniam69']Nigdzie nie podają narkozy wziewnej, nie mają sprzętu do monitorowania funkcji zyciowych - tragedia!

[/QUOTE]

Zwracam szczególną uwagę na konieczność wykonania badań i monitorowanie funkcji życiowych przy operacjach, bo mam psa rasy "sercowej" (doberman) i wolę chuchać na zimne.
Badania przed operacją i monitoring funkcji życiowych przy zabiegu moja suka miała zapewnione w lecznicy przy ul. Karłowicza (obecnie są przy ul. Duńskiej) [url]www.leczymy-zwierzaki.pl[/url]
Wiosną ubiegłego roku jedna z moich suk miała wykonywaną operację. Ja sama byłam w tym czasie w 38 tygodniu ciąży. Sukę dowiozłam na miejsce. Miałam zapewnioną wszelką pomoc z uwagi na mój stan.
Po operacji odebrałam zwierzę wybudzone, idące o własnych siłach (kiepsko, ale jednak samodzielnie), po czym sukę mi doprowadzono do samochodu, wniesiono na legowisko w kombi. Po zabiegu pełna opieka i kontrola gojenia się rany. Po tygodniu od operacji nie pamiętaliśmy o sprawie, wszystko zagoiło się jak na przysłowiowym psie :)
Polecam gabinet bardzo! Powiem tak - przeszłam do nich za lekarzem, który tam pracuje (a wcześniej pracował u Pępiaka). Ten człowiek leczy cały mój zwierzyniec od wielu lat i nigdy mnie nie zawiódł!

Link to comment
Share on other sites

dziekuje za odpowiedz. poszlam pierwszy raz na karłowicza wlasnie po porostu bo blisko mialam, ale niestety przeniesli sie az na dunska. mimo wszystko przekonalam sie do nich i teraz nawet tam jezdze. nic szczegolnego nie powiem bo na razie tylko na szczepienia, ale bardzo przyjazna atmosfera i czuc od lekarzy milosc do psiaka:loveu:

Link to comment
Share on other sites

[IMG]http://www.dogomania.pl/../../images/misc/quote_icon.png[/IMG] Napisał [B]aniam69[/B] [URL="http://www.dogomania.pl/../../showthread.php?p=12342554#post12342554"][IMG]http://www.dogomania.pl/../../images/buttons/viewpost.gif[/IMG][/URL]
Nigdzie nie podają narkozy wziewnej, nie mają sprzętu do monitorowania funkcji zyciowych - tragedia!


Ze jak nigdzie?????? Na Parkowej jest. niedawno moja prawie 10 letnia sunia z ciezka wada serca miala operacje: nowotwor, wieeeelka przepuklina , sterylka i sciagniecie kamienia. Mimo, ze bylo to bardzo ryzykowne to nie mozna bylo czekac... Udalo sie, teraz to nie ten sam pies, chociaz na stole lekarze masowali jej kilka razy serce to wrocila do nas:) [B]NAJLEPSI LEKARZE POD SŁOŃCEM!!! Dr P.Namysłowski i Dr A.Włodarczyk[/B]. I tak zawladnela ich sercami, ze leczenie pooperacyjne bylo free. Dziekuje:) Dziekuje:)

Link to comment
Share on other sites

  • 5 weeks later...

Przeczytałam wszystkie posty... ile osób, tyle doświadczeń.
Ja swoją sunię (buldożek francuski) leczyłam przez 15 lat u dr Lemańskiego w lecznicy TOZ-u na Wojska. Innych weterynarzy stamtąd nie polecam (Dobryłko uszkodził psu nerw podając zastrzyk i sunia miała do końca paraliż) Nie podoba mi się tam pośpiech, stół brudny...
Dzisiaj po raz pierwszy udałam się do lecznicy na Łukasińskiego, doktor bardzo miły, spokojny, poświęca sporo czasu pacjentom ale na razie trudno napisać więcej.
P.S. Mój obecny "bulw" drapie się pod pachami, trze mordkę, liże łapy, ma wyciek z oczu... to moze być wszystko : alergia, nużeniec, azs.
Szkoda, że dr Dembele przyjmuje tak daleko.... Magda, jak będziesz cos wiedziala o wizytach w Sz-nie "specow" jak np dr Garncarz, daj znac PLEASE !!

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Enigma79']agiza : a trzeba się na ten dzień zapisywać czy można przyjść bez uprzedzenia ? bardzo dziękuję za info[/QUOTE]
trzeba sie zapisac, bo obowiązują wizyty na godzine, bedzie dr Garncarz-okulista, i jego zona-kardiolog. Badania z certyfikatem lub bez, ale jesli psiak niewystawowy to radze bez bo taniej ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='magdola']trzeba sie zapisac, bo obowiązują wizyty na godzine, bedzie dr Garncarz-okulista, i jego zona-kardiolog. Badania z certyfikatem lub bez, ale jesli psiak niewystawowy to radze bez bo taniej ;)[/QUOTE]
Niestety wizyta Państwa Garncarz została odwołana z powodu zbyt małej liczby chętnych na te badania...

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

moje psy sa pacjentami doktora Andrzeja Chmielewskiego - wspolpraca ukklada nam sie bardzo dobrze :) pelne zaangazowanie, dociekliwosc w drodze do diagnozy, w razie komplikacji wizyty domowe i duzo ciepla :)

na Chopina chodzilam kilka lat temu - do doktora Gugały - wspanialy czlowiek i specjalista - wszelkie happy ends po powaznych operacjach i ratowaniu zycia zawdzieczam doktorowi Gugale!!!

niestety system prowadzenia lecznicy i mozliwosci spotkania sie z doktorem byl niedopracowany - w rezultacie nie mozna bylo sie doprosic konsultacji - a odpowiedz byla zawsze ta sama - "doktor operuje"...

Link to comment
Share on other sites

Minęło trochę czasu od mojego ostatniego wpisu. Zostaliśmy przy S.i M.Szczepańczyk na Łukasińskiego.Gabinet + poczekalnia czyste,pachnące,pies nie trzęsie się jak galareta i chętnie wchodzi do środka. Prowadzony przez sympatyczne małżeństwo, które w odróżnieniu do naszej poprzedniej lecznicy (Wojska Polskiego) nie spieszy się, poświęca dużo czasu na obejrzenie psiaka, rozmowę.Delikatność przy zastrzykach (a nie traktowanie zwierzęcia jak worka), byłam w szoku, gdy nie musiałam płaciłam za injekcje (tylko za lekarstwo) a chodziałam z psem przez długi czas codziennie !!!! Gabinet współpracuje z innymi specjalistami (m.in. dr Garncarzem)
03.05 - ma być kardiolog z Berlina z db sprzętem

Póki co, jestem baaaardzo zadowolona. Oczywiście oprócz usposobienia lekarza i wyposażenia gabinetu najważniejsze są trafne diagnozy ale te również w naszym przypadku są zadawalające. Doktor Stasiu :) podleczył mojej bulwie oko (poprzedni lekarz uznał leczenie za zakończone i się nim więcej nie interesował - bielmo z czasem by się powiększało a do tego oczka bardzo łzawiły itp) Młody się nie drapie i w ogóle jest lepiej. A że to bulwa, to zawsze coś tam się będzie pojawiać ;)

Link to comment
Share on other sites

Ważne dla mnie jest także to, że gabinet jest czynny CODZIENNIE. Oczywiście w ustalonych godzinach ale można sie do niego udać również w święta. Istotne dla mnie jest też, że pies jest leczony przez 1 lekarza (tzn 2) a nie "przypadkowo" przez wielu różnych, tak jak na Wojska, gdzie lecznica przypomina mi akordową fabrykę, chodziłam tam z własnym kocem bo stół był wiecznie zakrwawiony, pełen sierści.

Link to comment
Share on other sites

Nasza koleżanka leczyła swojego owczarka niemieckiego na Łukasińskiego i była bardzo zadowolona. Były nawet wizyty domowe w dni wolne od pracy , ponieważ Grot wymagał ciągłego leczenia. Bardzo chwaliła ten gabinet.

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...