Jump to content
Dogomania

Padaczka?


karjo2

Recommended Posts

No to jestesmy po nastepnym ataku i badaniach. Ukaszenie owada wykluczone.
W biochemii wyszly mocznik, AST, CPK, cholesterol, fosfor nieorganiczny - za wysokie, Na/K ratio - za niskie. Wet wprawdzie stwierdzil, ze to nie szkodzi, a ja szukam dalej, moze to jednak cos oznacza...Mocz, morfologia, tarczyca ok, robali brak, zatrucie wykluczone.
Za 2 tygodnie jedziemy do kliniki epilepsji po Londkiem, tam cd. badan, lacznie z tomografia, stresa mam jak xxx.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

[quote] Za 2 tygodnie jedziemy do kliniki epilepsji po Londkiem, tam cd. badan, lacznie z tomografia, stresa mam jak xxx. [/quote]

Czy ta klinika jest dla zwierzat czy ludzka?
Londek, to Londyn? Daj znać co wykryliście.
Dostaję dużo listów odnośnie padaczki u Husky. To jedno z częściej zadawanych pytań, jakie zadają odoby, które do mnie piszą po natknięciu się na mój przewodnik.
Trzeba by i o ten temat go rozszerzyć.

Pozdrawiam Hania

Link to comment
Share on other sites

Tak w skrocie, klinika specjalizuje sie w neurologii, epilepsji przede wszystkim i jest pod Londynem.
W ciagu jednego dnia ( z reguly 2 dni - ale wczesniej ambulatoryjnie zrobiona czesc badan krwi, moczu i kalu) komplet badan, ekg, echo serca, usg narzadow wewnetrznych, konsultacja neurologiczna, kardiologiczna, badanie krwi (Pcv& stick, Csf Tap, Pcv/tp), plyn mozgowo-rdzeniowy,MRI.
Pies wygolony w kilku miejscach, narkoza tradycyjna.
Opieka robila wrazenie, ten sam zestaw lekarz i asystent przez caly dzien.
Dokladna informacja, staly kontakt telefoniczny i mailowy, odpowiedzi w tym samym dniu, ewentualnie na nastepny, wyniki poczta do domu, wczesniej informacja mailowa.
I wlasciwie wszystko na prozno, nie wyszlo nic, poza podejrzeniem padaczki idiopatycznej na bazie kondensacji konserwantow BHA/BHT.
Namiar do kliniki ( mozna podpytac o pewne rzeczy mailowo):
[URL="http://www.rvc.ac.uk/epilepsy/Contact.cfm"]Epilepsy Clinic[/URL]
Duzo ciekawych informacji:
[URL="http://www.canineepilepsy.co.uk/VetRecource/Clinical_info.htm"]Canine Epilepsy Website[/URL]
[URL="http://www.canine-epilepsy.com/Resources.html"]Canine Epilepsy Resources[/URL]

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

[QUOTE]nie wyszlo nic, poza podejrzeniem padaczki idiopatycznej na bazie kondensacji konserwantow BHA/BHT[/QUOTE]

Na podstawie jakich wyników postawiono podejrzenie epilepsji na bazie konserwantów?
Gdyby to okazało się trafione - odpowiednia dieta mogłaby wiele pomóc ( np GARD).

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

skoro jest temat o padaczce, chciałabym zadać pytanie.
mojej mai kiedyś trafił się dziwny napad padaczki, jeszcze gdy była szczenięciem. w pewnym momencie upadła na ziemię i zaczęła się trzęść przez ok. minutę. zgłosiłam to weterynarzowi, ale on powiedział, że nie ma po co robić badań. pies miał atak jeszcze raz, jakieś 2-3 miesiące po pierwszym. Od tej pory nic się już nie zdarzyło. Ale ciągle dręczy mnie myśl że nie postawiłam na swoim, aby lekarz przebadał Maję. Waszym zdaniem powinnam wziąć psa na badania?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='karjo2']Pytanie, jak dawno to sie zdarzylo. Na pewno, skoro jest ryzyko obciazenia padaczka, nie powinna byc rozmnazana.
A ataki moga z wiekiem powrocic.
Wszystko zalezy od tla, na jakim to sie zdarzylo, czy faktycznie to byly ataki epilepsji....[/QUOTE]

suczka jest wysterylizowana.
postawiłam jednak na swoim i niedługo jadę na badania. mam tylko nadzieję, że to nic poważnego...

Link to comment
Share on other sites

  • 1 year later...

[quote name='mortikia'][B]werbena[/B]......... padaczka może zdarzyć się u każdego psa niezależnie od tego, czy ma rodowód czy nie... :>[/QUOTE]

A nie sądzisz że rozmnażanie psów z takimi genetycznymi chorobami jest nie etyczne? Czy miałaś/eś okazje przeżyć taki atak ... tą bezradność ... Jesteś w stanie wyobrazić sobie cierpienie właściciela takiego pupila? Wiesz że ta choroba przy tak dużym psie jak Husky wymaga kompletnie zmiany sposobu życia - tego że pies wymaga opieki 24h na dobę? Jesteś w stanie wyobrazić sobie ten strach przed kolejnymi nocnymi atakami - czy aby znowu nie skończy się to na ratowaniu psa przez 2-dniową pełna narkozę?

Rasowe psy nie powinny być rozmnażane jeżeli obarczone są genetycznymi chorobami takimi jak padaczka ...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='mortikia'][B]... [/B]Stwierdzilam fakt - kazdy pies niezaleznie od posiadnia lub braku rodowodu moze miec padaczke.[/QUOTE]

A ja stwierdzam że pies z rodowodem nie powinien mieć takich genetycznych chorób !!! Oczywiście zdarza się że padaczka jest nabyta ale nie w mojego psa przypadku. U mojego Alfiego to genetyka ...

Nikomu nie życze aby musiał przeżywać to co my w tej chwili ...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='nesene']A nie sądzisz że rozmnażanie psów z takimi genetycznymi chorobami jest nie etyczne? Czy miałaś/eś okazje przeżyć taki atak ... tą bezradność ... Jesteś w stanie wyobrazić sobie cierpienie właściciela takiego pupila? Wiesz że ta choroba przy tak dużym psie jak Husky wymaga kompletnie zmiany sposobu życia - tego że pies wymaga opieki 24h na dobę? Jesteś w stanie wyobrazić sobie ten strach przed kolejnymi nocnymi atakami - czy aby znowu nie skończy się to na ratowaniu psa przez 2-dniową pełna narkozę?

Rasowe psy nie powinny być rozmnażane jeżeli obarczone są genetycznymi chorobami takimi jak padaczka ...[/QUOTE]
Niekoniecznie bylo wiadomo, ze rodzice miotu sa obciazeni padaczka, to moze wyjsc u starszych psow. U nas wyszlo dopiero u 8-letniego, a wiec w wieku, gdy sie powoli wycofuje z reprodukcji...
Poza tym, nie wiem jak wygladaja ataki, z jaka czestotliwoscia sa u Twojego psa, ale nie zarzekalabym sie, ze sa tylko na podlozu genetycznym, akurat ta choroba moze byc spowodowana przez rozne czynniki.
Robisz wrazenie kogos, komu pies niedawno zachorowal, wiec jeszcze i strach i brak informacji i stres, bo atak wyglada paskudnie.
Napisz cos wiecej, moze uda sie cos podpowiedziec, jak wyciszac chorobe, moze warto sprobowac?
PS. Jesli Cie to pocieszy, to z taka choroba mozna zyc dlugo i niezle, ba, pies moze biegac zaprzegowo rekreacyjnie, zyc pelnia zycia. I nie da sie zapewnic 24 godzinnej opieki (na ogol), a hasior az taki wielki nie jest ;).
Wystarczy zabezpieczyc miejsce, gdzie jest zostawiany, miec pod reka namiary do dobrego weta w razie czego i ewentualne leki we wlewkach, by przerwac atak, by nie przeszedl w stan padaczkowy.

PS 2. Wlasnie doczytalam wiecej o psie Nesene w osobnym topiku. Jesli dopiero teraz, u 7-letniego psa wyszla choroba, to bardzo malo prawdopodobne, wrecz niemozliwe jest, by byla na podlozu genetycznym.

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

Od ponad 4 lat walczyłam z ta chorobą - lekoodporną. Nie mam juz nic do dodania ponieważ mojego najukochańszego Skarba nie ma już z nami - odszedł. Błagam nie umoralniaj mnie poniewaz o tej chorobie wiem wszystko. Ratowałam mojego psa jak mogłam. Jeździłam gdzie mogłam i próbowałam róznych leków. Mój pies nie doznał żadnego urazu - był ze mną 24h na dobę i mam nadzieję że mój dobry mały duszek jest cały czas przy mnie.
Szukałam na tym forum ludzi którzy maja psy po tych rodzicach (aby dowiedzieć się jakie leczenie stosują) ale oczywiście nie ma na co liczyć że ktoś sie odezwie bo to skandal że rozmnaża się takie psy ... dziś nie jestem w stanie wybaczyć tego cierpienia jakie przeżywał mój ukochany skarbek, mój najwspanialszy przyjaciel, moja iskierka. Zawsze będe miała go w sercu i nigdy właśnie z szacunku do niego - mojej jedynej iskierki - nie zdecyduje się na psa. Ten dom i to podwórko zawsze będzie juz tylko jego.

Leki we wlewkach? o czym my tu mówimy o leku który wycisza drganie a nie likwiduje stanu padaczkowego bo mózg cały czas jest w ataku. Sorry ale to chyba Ty nie wiesz jak może wyglądać padaczka - kiedy nie możesz go wyrwać z ataku i musisz go wprowadzić w narkozę i po jednej nocy okazuje się że musisz go znó wprowadzić w kolejna narkoze bo atak dalej trwa.

Nie rozmnażajmy takich psów bo z góry narażacie te wszystkie rodziny na cierpienie ...

Link to comment
Share on other sites

Nesene, ja nie rozumiem do kogo apelujesz piszac "Nie rozmnażajmy takich psów bo z góry narażacie te wszystkie rodziny na cierpienie ..." Uczciwi hodowcy nie rozmnazaja chorych psow. Ja sama dwa samce wykluczylam z hodowli (nie chodzilo o padaczke, ale o inna chorobe).
Wszystko lezy w kwestii UCZCIWOSCI hodowcow. Po co rozmnazac chore psy? Po co narazac szczenieta na cierpienie? Po co? Ja tego nie rozumiem. Ale sa tacy, ktorzy nie przejmuja sie chorobami, bo zwierzak jest sliczny, ma fajne pochodzenie i sukcesy na wystawach. Nie rozumieja istoty sprawy dopoki ich to osobiscie nie dotknie. Oby takich ludzi bylo jak najmniej...

Link to comment
Share on other sites

Przykre dla opiekuna, moge tylko powspolczuc odejscia psa.
Natomiast co do samej choroby, smiem przypuszczac, ze sporo wiem, majac 2 epi pod dachem. Skoro choroba wyszla po 3 latach (7-letni pies, a 4 lata zmagan z nia), to nadal utrzymuje, ze przesada jest kategoryczne twierdzenie o obciazeniu genetycznym.
Epi mogla sie pojawic w efekcie szczepienia, konserwantow w suchym, kontaktu z chemikaliami itp., w przypadku problemu dziedziczonego wyszloby na jaw duzo wczesniej.
Swoja droga, nieetyczne, nie fair jest dopuszczenie do hodowli psow chorych, ukrywanie problemow, uciekanie od poniesienia konsekwencji przez hodowce, w przypadku, jesli to on ponosi wine.

Link to comment
Share on other sites

  • 5 months later...

[quote name='karjo2']Przykre dla opiekuna, moge tylko powspolczuc odejscia psa.
Natomiast co do samej choroby, smiem przypuszczac, ze sporo wiem, majac 2 epi pod dachem. Skoro choroba wyszla po 3 latach (7-letni pies, a 4 lata zmagan z nia), to nadal utrzymuje, ze przesada jest kategoryczne twierdzenie o obciazeniu genetycznym.
Epi mogla sie pojawic w efekcie szczepienia, konserwantow w suchym, kontaktu z chemikaliami itp., w przypadku problemu dziedziczonego wyszloby na jaw duzo wczesniej.
Swoja droga, nieetyczne, nie fair jest dopuszczenie do hodowli psow chorych, ukrywanie problemow, uciekanie od poniesienia konsekwencji przez hodowce, w przypadku, jesli to on ponosi wine.[/QUOTE]

[FONT=Tahoma]Witam wszystkich[/FONT]
[FONT=Tahoma]Uprzedzam, że będzie długo…[/FONT]
[FONT=Tahoma]Bardzo długo zwlekałam z wejściem ponownie na to forum i opisanie mojego przypadku. Nie było mnie tu chyba ponad 3 lata.[/FONT]
[FONT=Tahoma]Jestem właścicielką siberiana urodzonego w 2004r., W około 1-1,5 roku życia dostał pierwszego ataku padaczki. Nie wykluczam, że wydarzyło się to wcześniej, ponieważ pies zostawał często sam i kilka razy po powrocie do domu były wymiociny żółci, ale niczego wtedy nie podejrzewałam. [/FONT]
[FONT=Tahoma]Pierwszy raz kiedy dostał ataku było to na balkonie, byłam wtedy z mamą w domu i to co widziałam w trakcie myślałam, że już z nim koniec. Wtedy nie miałam pojęcia co się dzieję, myślałam, że tego nie przeżyje, że się udusi. Miał potem zrobione usg nerek, badanie krwi, moczu-co u psa nie należy do najprostszych dostarczyć materiał do badania. Wszystko było w porządku, wstępnie stwierdzono prawdopodobieństwo padaczki genetycznej.[/FONT]
[FONT=Tahoma] Każdy atak standardowo rozpoczyna się podczas snu, pies się budzi, jeszcze da rade wstać, czasem go zdążę wciągnąć z balkonu do domu, żeby sobie nie zrobił krzywdy między barierkami, od razu wymiotuje żółcią i się przewraca na bok, całkowicie sztywnieje, potwornie go terepie, pies przeważnie wyje przez zaciśnięte szczęki, ma ślinotok, jak jestem przy tym to go przytrzymuję, szczególnie głowę, WIDOK JEST STRASZNY, ŚCISKA MI SERCE.... atak trwa zwykle do minuty także wlewkę -relsed mało kiedy zdążę podać, ale raczej nie pomaga. Po ataku staram się go dalej trzymać przy ziemi żeby odpoczął, nie jest agresywny, widać, że jest nieobecny, patrzy przed siebie chwile ma jeszcze zaciśnięte szczęki, następnie jest takie gwałtowne zaczerpnięcie powietrza i szybkie i głośne ziajanie, ślinotok. Po chwili chce się podnieść, łapy mu się rozjeżdżają, chodzi, potyka się. Ta faza dochodzenia do siebie trwa zwykle 10-20minut. Pomiędzy atakami jest bardzo żywiołowy, nikt by nie poznał, że jest chory.[/FONT]
[FONT=Tahoma]Początkowo miał rzadsze ataki raz na 3 miesiące jeden, wtedy lekarz zalecił wstrzymanie się od podawania tabletek. Trwało to około 2 lata. Aż do nieszczęsnego weekendu majowego w 2008r, kiedy były pozamykane lecznice, po opowiedzeniu jednej pani doktor co się dzieje z psem stwierdziła, żeby przyjść za 2 dni po weekendzie, nawet nie powiedziała gdzie szukać pomocy skoro ona nie chce (nie może)[/FONT]
[FONT=Tahoma]Pies dostał w ciągu doby aż 7 ataków, byliśmy na działce, już nawet nie we śnie jak zwykle, ale były też ataki kiedy chodził. Byliśmy przerażeni co będzie dalej z psem, nie było do kogo się udać o pomoc, trzeba było wsadzić takiego psa do samochodu i zawieść do domu, ktoś zaproponował znajomego weterynarza, przyjechał w święto do nas, wypisał receptę na mizodin, podaliśmy mu i wtedy się dopiero zaczęło… . Pies był prawdopodobnie w ciągłym ataku, przez 2 doby jego organizm walczył z tabletkami, chodził 48godzin NON STOP! po całym domu w tą i z powrotem jak nakręcony robot, po tylu atakach pod rząd, ja mój mąż i moi rodzice byliśmy wrakami ludzi, a tu jeszcze taki stan psa gdzie non stop chodził, wchodził w ściany, wył, ja 2 doby nie spałam, siedziałam na podłodze w łazience, reszta rodziny próbowała jakoś zasnąć… . Przychodził do mnie i piszczał, wąchał mnie jakby nie poznawał, to było takie strasznie obciążenie nerwowe, ze myślałam, że dostanę zawału, miałam różne myśli wtedy, nie mówiąc o reszcie rodziny, która i tak nie mogła zmróżyć oka. Chodził tak a właściwie biegał i się przewracał i miał kolejne 3-4 ataki. Ja tak z nim siedziałam i płakałam. Oczy miałam na zapałkach i okrutny ból w sercu. Po atakach dostawał kolejnego ataku-głodu! To było coś strasznego jak opętany wchodził na meble przednimi łapami, na kuchenkę i zrzucał garnki i wszystko co tam leżało, szukał jedzenia. W ostatni dzień weekendu udało nam się znaleźć weterynarza, psa w takim stanie wyjącego na cały głos musieliśmy przewieść w samochodzie, weterynarz zmienił mizodin na luminal. Jeszcze w lecznicy dał mu wenflon i podał dożylnie środek uspokajający, pies był dalej w ataku, wył, weterynarz się zdziwił, że tak organizm walczy, bo podał dość dużą dawkę, następnie podał kolejną i pies po 2 sekundach osunął się na ziemię i momentalnie zasnął. Może się to wyda dziwne ale dawno takiej ulgi nie poczuliśmy, od ponad 48godzin wreszcie upragniona cisza… . Gdyby nie to, że trafiliśmy na weterynarza który wiedział co robi, pewnie pies by się wykończył, nie mówiąc o nas. Ciągły długotrwały i ogromny stres, strach co będzie dalej. Nie pamiętam ale w lecznicy chyba jeszcze Kamel dostał kroplówkę, do domu musieliśmy go zanieść na rękach na 3 piętro-30kg, spał po środku uspokajającym i wyglądał jak nie żywy.[/FONT]
[FONT=Tahoma]Po niedługim czasie się wybudził i bardzo głośno wył, to było już ponad nasze siły, wył tak żałośnie jakby był po wypadku samochodowym i bez przerwy, i jeszcze stres, że dookoła sąsiedzi. Rozłożyliśmy mu koc, folię, ponieważ sikał pod siebie. Na szczęście weterynarz zostawił wenflon i podawaliśmy mu środek usypiający dożylnie, wtedy spał, odpoczywał biedak i my może z godzinę, dwie, następnie wszystko od nowa. Nasycenie organizmu luminalem trwało około 3 doby i wtedy jeszcze były ataki.[/FONT]
[FONT=Tahoma]Potem pies bardzo powoli dochodził do siebie, miał mętne nieobecne oczy (nadal ma), wchodził na przedmioty, jak w coś wszedł to się bardzo wystraszył, na spacerze każda kałazka, reklamówka budziła lęk, cały podskakiwał. To nie był ten żywiołowy pies którego znaliśmy. Nie pamiętam już ile to trwało, ale po ustaleniu odpowiedniej dawki miał ataki nawet co pół roku, 4 miesiące, potem zdażały się 3 w ciągu doby i 4, zwiększono dawke do 100mg 2xdziennie na 30kg wagi, niestety Kamel przytył prawie 5kg, ataki ma co miesiąc z tym, że już niestety po 3 w ciągu doby ;(((. Teraz na święta w listopadzie miał 3 ataki a minęło tylko 2 tygodnie od poprzednich. Bierze też na wieczór 5ml bromku potasu( chyba nie pomyliłam nazwy), ale widać nie pomaga skoro ma już seriami po 3.[/FONT]
[FONT=Tahoma]Po ostatnich 3 atakach miał całą spokojnie przespaną noc, ale nie wiem co się teraz działo, że wczoraj o 7 rano obudził się i od tej pory non stop znowu chodził jakby był w ataku i piszczał, potem w nocy piszczał i wył, wprost demolował nam mieszkanie, trwało co cały dzień gdzieś stała ziemia w wielkiej doniczce to jakby jej nie widział i wszedł w nią i wysypał ziemie i pchał się do nas dalej, jak chcieliśmy się zastawić krzesłami żeby nie wchodził do nas to wchodził pod krzesła i leciały jak domino, bił tak do nas jak opętany, wchodził po krzesłach albo pod, nawet zastawiliśmy łóżko sofą to się wspinał i przechodził przez wysokie oparcie sofy, NIKOMU NIE ŻYCZĘ TAKIEJ NOCY I WCZEŚNIEJSZEGO DNIA, dałam mu 30mg więcej luminalu, potem 3 perseny ziołowe (nie na raz), podwójna dawkę tego leku w płynie, nawet dałam mu 2 razy tabletkę na wątrobę, bo myślałam, że może go coś bolało, w końcu luminal niszczy wątrobę, nic nie pomagało, a rano do pracy… . Nie wiedziałam już co robić, spacer w nocy, potem znalazłam tabletki przeciwbólowe i dałam mu 1 i zasnął chyba na godzinę, lub dwie, potem wszystko od nowa, i tak całą noc i rano, aż po spacerze trochę go puściło ok. 10:30… Nie wiem co to było, ale wiem jedno- nie daję już rady i psychicznie i fizycznie. Na około słyszę tylko, dlaczego go nie uśpisz?...[/FONT]
[FONT=Tahoma]Ktoś wcześniej pisał, że „nesene” musi mieć od niedawna psa z padaczką, bo i stres i cos tam….[/FONT]
[FONT=Tahoma]BZDURY!, moja cała rodzina boryka się z tą straszliwą chorobą od kilku lat i nie jest lepiej, DO TEGO NIE MOŻNA SIĘ PRZYZWYCZAIC CZY ZOBOJĘTNIEĆ, MY KAŻDY ATAK PRZEZYWAMY JESZCZE BARDZIEJ. Czasem wydaje mi się, że żyję od ataku mojego psa do następnego… . Szczególnie jak od 5 razy ma po 3 ataki w ciagu doby to po pierwszym czekam na następne 2… Najmniejszy szmer, szelest w nocy, czy ktoś w mieszkaniu obok coś robi głośniej to ja zrywam się ze snu ze strasznym kołataniem serca i biegnę zobaczyć na balkon co z psem… . Bardzo pomagają mi moi rodzice, bo czasem pies jest u nich, oni tez to bardzo przeżywają a mama jest po operacji serca, także nie wiem, może psy z padaczką są różne, ale mój pies przechodzi ja bardzo źle i w te dni jest nie do zniesienia i około 3 dni po nich bo po atakach ma dodatkowo rozwolnienie i albo wstajemy w nocy z nim na spacer bo chodzi i piszczy albo bez uprzedzenia zrobi na środku dywanu i to nie raz w ciągu nocy, mimo, że chodzi się z nim wtedy na większą ilość spacerów… .[/FONT]
[FONT=Tahoma]Podsumowując, mój pies jest dowodem na to, że pies nesene i mój mają padaczkę genetyczną-mają tego samego dziadka… . Nie chodzi już o te wystawy na które jeździliśmy i więcej nie będziemy, Kamel ma uprawnienia reproduktora, oczywiście nigdy nim nie kryłam i nie zamierzam, prawdopodobnie go wykastruję, bo jest bardzo pobudliwym psem. Bardzo długo nie mogłam mieć psa, to jest mój pierwszy pies, doradzano mi aby był z hodowli bo będzie zdrowy… Nie mogę już tego znieść, tego obciążenia psychicznego, czy nie będę musiała go uśpić ;(((((((. NIE ŻYCZĘ PSA Z PADACZKĄ NAWET NAJGORSZEMU WROGOWI, BO NIE WIEM ILE JESZCZE DAMY RADĘ Z TĄ CHOROBĄ WALCZYĆ. Kamel ma 6,5 roku waży ponad 34kg i dostaje już bardzo dużą dawkę luminalu bo 200mg na dobę. A i bez choroby jest bardzo pobudliwym i rozkapryszonym psem i daje w kość kiedy pomiędzy atakami praktycznie codziennie trzeba wstawać do niego w nocy i kilka razy, bo piszczy pod drzwiami balkonowymi gdzie ma ocieploną budę i chce wejść do domu, a jak wstaniemy to się chowa do budy i tak nawet kilka razy w nocy, ja to jeszcze pół biedy ale szkoda mi rodziców…[/FONT]
[FONT=Tahoma]Może ktoś się odważy i opisze swój przypadek, może również jest ktoś z psem z naszymi spokrewniony i może udaje mu się skutecznie walczyć z ta chorobą?[/FONT]
[FONT=Tahoma]Przepraszam, że się tak rozpisałam, długo nie mogłam się zdobyć aby to tutaj opisać, starałam się opisać najważniejsze rzeczy, choć wiele już nie pamiętam z początkowego stadium choroby. [/FONT]
[FONT=Tahoma]Po ponad 24 godzinach udręki z jakby nakręconym nieobecnym wyjącym i non stop biegającym w kółko psem chwila wytchnienia, śpi jak gdyby nic się nie stało. Dziś idę do weterynarza uzgodnić co dalej i chyba go umówię na kastrację- tylko nie wiem czy to może choć w małym stopniu wpłynąć na pobudzenie mojego psa a w konsekwencji żadsze ataki? [/FONT]

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

[B][COLOR="darkgreen"]Kamel[/COLOR][/B], strasznie Wam współczuję... Mój pies jest w tym samym wieku...Nie wyobrażam sobie tego, co przeżywacie... Strasznie częste ma te ataki... Pies znajomych ma padaczkę, ale ataki o wiele rzadsze...
Patrzenie na mękę psa w trakcie ataku dla mnie jest niewyobrażalne.... ale decyzja o jego uśpieniu jeszcze bardziej...
To straszne, że nie ma żadnego leku, który powstrzymałby tę chorobę...
Ja również chcę wykastrować swojego hasiora... ale też się obawiam, bo jednak 6,5 roku to już nie młodzieniaszek... Aczkolwiek na PwP podstawą jest kastracja psów, w zasadzie bez względu na wiek...ale zależnie od względów zdrowotnych...
Nie jestem przekonana czy w przypadku Kamela można zrobić ten zabieg... To jednak jakaś ingerencja, narkoza...szwy...
Trzymajcie się...

Link to comment
Share on other sites

  • 3 months later...

[quote name='Szamanka'][B][COLOR=darkgreen]Kamel[/COLOR][/B], strasznie Wam współczuję... Mój pies jest w tym samym wieku...Nie wyobrażam sobie tego, co przeżywacie... Strasznie częste ma te ataki... Pies znajomych ma padaczkę, ale ataki o wiele rzadsze...
Patrzenie na mękę psa w trakcie ataku dla mnie jest niewyobrażalne.... ale decyzja o jego uśpieniu jeszcze bardziej...
To straszne, że nie ma żadnego leku, który powstrzymałby tę chorobę...
Ja również chcę wykastrować swojego hasiora... ale też się obawiam, bo jednak 6,5 roku to już nie młodzieniaszek... Aczkolwiek na PwP podstawą jest kastracja psów, w zasadzie bez względu na wiek...ale zależnie od względów zdrowotnych...
Nie jestem przekonana czy w przypadku Kamela można zrobić ten zabieg... To jednak jakaś ingerencja, narkoza...szwy...
Trzymajcie się...[/QUOTE]

Dziękuję Szamanka za odpowiedź, raczej zrezygnuję z kastracji, gdyż wydaje mi się, że to już trochę późno, również jeżeli chodzi o wyciszenie psa poprzez kastracje, to wydaje mi się, że pies już nabrał różnych nawyków i zachowań także tu kastracja w takim wieku nie pomoże a stresowac dodatkowo psa, niestety będę musiała mu wyrwać zęba i bez narkozy się nie obejdzie, ponieważ chyba sobie ułamał podczas ataku:(
Dziś miał 2 ataki, byłam z nim u weterynarza aby coś zmienił w lekach, i prosić o coś co można mu podać w czasie aury, żeby ją przerwać, ponieważ ostatnio miał aurę nie 2 dni a 3! :(((((((((((((
Można sobie tylko wyobraźić co znaczy 3 doby bez snu, i w ciągłych nerwach, bo człowiek już w takiej sytuacji nawet panowanie nad sobą traci:(, niestety wet powiedział, że na aurę nic nie może dać, a do 10ml bromku p. kazał dołożyć drugą dawke rano.
Niestety od 10 min chyba zaczyna mieć aurę... nie chcę nawet o tym myśleć...

Szkoda, że hodowca od ok 2-3 lat nawet nie zapyta się o zdrowie psa, właściciel zostaje w takiej sytuacji sam...

Całe życie marzyłam o psie, to mój pierwszy pies i dzięki tej Pani podejrzewam, że ostatni ;((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem czy sie nie powtorze w watku, Kamel braliscie pod uwage wlewki doodbytnicze Relsed? Szybciej dzialaja, omijaja uklad pokarmowy, przerywaja atak badz zapobiegaja (o ile dostatecznie szybko podane, gdy aura sie pojawia).
Co do zeba, skonsultujcie z wetem, ale jesli nie ma odlamkow, nie kaleczy dziasla, zlamanie jest 'czyste', mozna zeba zostawic.
Kilka moich psow mialo zlamane zeby i calkiem fajnie sobie radzilo, nie bylo bolesnosci, brzegi zeba sie zaokraglily, kikut byl uzywany, jako pozostale zeby.
U psow trocje inaczej wyglada unerwienie zebow, nie ma co patrzec pod katem ludzkim.

Link to comment
Share on other sites

  • 3 months later...

[quote name='karjo2']Nie wiem czy sie nie powtorze w watku, Kamel braliscie pod uwage wlewki doodbytnicze Relsed? Szybciej dzialaja, omijaja uklad pokarmowy, przerywaja atak badz zapobiegaja (o ile dostatecznie szybko podane, gdy aura sie pojawia).
Co do zeba, skonsultujcie z wetem, ale jesli nie ma odlamkow, nie kaleczy dziasla, zlamanie jest 'czyste', mozna zeba zostawic.
Kilka moich psow mialo zlamane zeby i calkiem fajnie sobie radzilo, nie bylo bolesnosci, brzegi zeba sie zaokraglily, kikut byl uzywany, jako pozostale zeby.
U psow trocje inaczej wyglada unerwienie zebow, nie ma co patrzec pod katem ludzkim.[/QUOTE]

Mamy relsed, niestety 1 nic nie daje po ataku, wet kazał dać od razu 4. Jeszcze nie sprawdziliśmy.
Kamel ma już wrwane 2 zęby. Tak szczerze, to widzę, że chyba po tych lekach strasznie mu poleciały zęby, są żółte i następny trzonowiec na delikatne odłamanie:((((((((
Po wyrwaniu zębów dostał jakiś antybiotyk po którym prawie chodzić nie mógł taki był słaby:(
Był sukces-3 miesiące nie miał ataku, miał podawany bromek potasu rano i wieczorem po 10ml+ luminal 100mg rano i wieczorem, ale był słaby.

Niestety na niedzielnym wyjeździe pił wodę i zjadł jakiegoś małża takiego jeziornego/zbiornikowodnego- nie wiem co to było, wyżygał go, następnego dnia 2 ataki, nie jadł przez 2 dni nawet smakołyków, już prawie nie chodził, wet stwierdził jakieś zatrucie, kroplówki, antybiotyk i na szczęście powolutku wraca do żywych:)))
Było z nim bardzo źle.
Zobaczymy ile teraz uda się wytrwać bez ataku.

Link to comment
Share on other sites

  • 8 months later...

Witam ponownie
Kamel nie miał żadnego ataku prawie rok:), dostawał 2x100mg luminalu i 2x10ml bromku na dobę, niestety zaczęła się wiosna i cieczki i dostał znowu 3 ataki w ciągu 1 doby i 3 dni aura, czyli oczy na zapałkach przez 3 doby, stres, stres, cierpienie psa i nasze:(
Niestety teraz w zimie zauważyliśmy że po opróźnieniu pęcherza pod koniec jak już sika to tak dusi i mocz zabarwiony jest krwią:(
Kiedyś mógł iść nawet na pierwszy spacer w południe i było ok(oczywiście sporadycznie), teraz Kamel nie może wytrzymać do 6rano i opróżnia cały pęcherz kucając, niestety robi to w domu, na dywanie,na balkonie nawet kilka razy w tygodniu, wyprowadzany jest 3-4-5 razy.
Tego czego sie najbardziej obawiam to to, że jeszcze jakaś poważna choroba go zaczyna wykańczać:(
Wet podejrzewa nawet cukrzycę, bo 2 razy były złe wybiki cukru:(
Czy wszystkie plagi tej ziemi spadły na tego biednego psa??? ;(
Nie mogłam spac kilka dni rozmyślając o codziennym podawaniu insuliny igłą, + leki nierefundowane, a i na padaczkę już jest ciężko.
Kiedyś dostawaliśmy na receptę 1l bromku-koszt ok 80-130zł na ok 1,5mies + luminal, teraz weszły podobno przepisy, że bromku można dostać tylko 1/4 l, super, dodatkowe koszty za wykonanie.


Dość dawno napisałam pierwszego posta i aż nie chce mi się wierzyć, że nie przeczytała go żadna osoba która ma psa spokrewnionego z Nike's Exploring of Nordica( dziadek mojego Kamela nie żyje-podobno wypadek...), przepraszam ale milczeć dłużej nie zamierzam, z tego co przypuszczam jego ojciec ma/miał padaczkę, Nike's miał bardzo dużo potomstwa i nie wierzę, że nie ma na forum osób które borykają sie z tą chorobą jak my:(
Mam nadzieję, że ktoś podzieli się swoimi sposobami radzenia sobie z tą chorobą.
Ja mam małe dziecko i opieka nad tak chorym i do tego jeszcze coraz częściej nietrzymającym moczu psem spada w większej części na rodziców,
Nie wiem jak długo jeszcze to można znosić, w sumie życie kręci się tylko wokół psa i spacerów, czy wytrzyma?, teraz już nawet nie daje znać tylko idzie np na dywan czy na legowisko i się zsika....
Jeszcze co z tą krwią w moczu?
Cukrzyca?, wątroba?

Link to comment
Share on other sites

  • 2 years later...

[quote name='Kamel']Witam ponownie
Kamel nie miał żadnego ataku prawie rok:), dostawał 2x100mg luminalu i 2x10ml bromku na dobę, niestety zaczęła się wiosna i cieczki i dostał znowu 3 ataki w ciągu 1 doby...
[/QUOTE]

???

Suka SH z padaczką (rocznik 2005). Średnio 1-2 ataki na miesiąc, przeważnie ataki wielokrotne 2-3 w ciągu doby. Wszystko zaczęło się gdy miała około roku po pierwszej cieczce. Nie będę się rozpisywał jak to przebiega, bo każdy zainteresowany wie. Obecnie suka ma 9 lat i zdarza się jej może jeden atak na rok (ostatniego roku nie udało mi się zaobserwować żadnego, nie tylko samego ataku ale nawet tego jak pies zachowuje się przez kilka(kilkanaście) godzin po ataku). A co pomogło?... Wyeliminowano wpływ hormonów poprzez sterylizację, przed Nowym Rokiem podajemy środki uspokajające (panicznie boi się wystrzałów) i najważniejsze, duuużo mniej się stresuje od kiedy mamy sukę, która przejęła przywództwo w stadzie (od 2011), od tego czasu miała tylko 2 ataki.
Można było też faszerować psa chemią ale weterynarz odradził to jakieś 8 lat temu. Grunt to nie pozwolić dominować psu (bo się stresuje bardzo). Każdy stres to możliwość ataku, czy to hormony, czy strach(np wybuchy, burza, dominacja - strach przed niepowodzeniem), zbyt wiele energii(niewybiegany).
Taka było u nas, może warto spróbować ?

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...