Jump to content
Dogomania

Lumpowe historyjki (i Mafijne)


M@d

Recommended Posts

  • Replies 1.4k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

LUMP(*)
[COLOR=#2A3847][FONT=verdana]Dla niepogodzonych ze śmiercią przyjaciela:
Pewnego razu Pan Bóg przechadzał się po Rajskim Ogrodzie. Nagle za krzaka wyszedł Diabeł:
- Słyszałem, że stworzyłeś człowieka... - zagadnął Szatan.
- Tak, już żyje na Ziemi. Może mieć partnera i dzieci, na razie uczy się rozpalać ogień i budować miejsce na nocleg, ale za tysiące lat będzie władcą całego globu.
- I co z tego - prychnął Diabeł - nawet za te tysiące lat i tak będzie SAMOTNY.

Zasępił się Pan Bóg, podrapał w długą, siwą brodę i powiedział:
- Więc stworzę mu przyjaciela! Wybiorę jedno ze zwierząt, które uczyniłem, aby go strzegło i było mu poddane, ale jednocześnie oddało mu całe swoje serce.
- To niemożliwe! - Diabeł się roześmiał i gdzieś przepadł.
Pan Bóg natomiast zwołał zwierzęta z każdego gatunku i wybrał PSA.
- Odtąd będziesz ogrzewał człowieka swoim ciepłem, uspokajał spojrzeniem, kochał z całego serca, nawet, kiedy on Cię znienawidzi.
- Dobrze - odparł dobry pies.
- Chociaż będziesz musiał znosić wszystkie upokorzenia, staniesz się też jego najlepszym przyjacielem. To bardzo zaszczytna rola. Niestety Twoje serce będzie musiało bić dwa razy szybciej i nie będziesz mógł żyć długo - najwyżej 15 - 20 lat.

- Ale powiedz mi, czy człowiek nie będzie cierpiał, gdy odejdę do Ciebie?
- Właśnie o to chodzi.
- Jak to? - zdumiał się pies.
- Będzie cierpiał i będzie wiele dni nie utulony w bólu. Ale to Ty nauczysz go odchodzenia i przemijania, Ty nauczysz go kochać i odchodząc zostawisz wielką miłość w jego sercu. Jesteś aniołem, którego powołałem, aby niósł radość i nadzieję, ale także uczył wiecznego prawa przemijania, aby ludzie wierzyli, że po ich życiu, jest życie TUTAJ. Kiedy to zrozumieją, nie będą płakać, bo będą wiedzieć, że spotkają Ciebie znów.

I w ten sposób Pies stał się aniołem, który przybrał skórę zwierzęcia i trafił na ziemię, aby uczyć Człowieka miłości, wierności i przyjaźni, ale także przemijania. Nauczyć, że jest TU i TERAZ, ale także TAM i POTEM...



(Jeśli ten tekst Ci pomógł i chcesz go wklejać dalej, proszę podpisz go tylko moim imieniem i nazwiskiem Anna Starek i adresem mailowym poprostuania(at)gmail.com Dziękuję!)

[/FONT][/COLOR]
[COLOR=#2A3847][FONT=verdana]
[LIST]
[*][URL="http://www.pasterzeforum.pl/index.php?action=post;topic=996.msg31740"]Odpowiedz[/URL]
[*][URL="http://www.pasterzeforum.pl/index.php?action=post;topic=996.msg31740;quote=31740"]Cytuj[/URL]
[*][URL="http://www.pasterzeforum.pl/index.php?action=notify;topic=996.msg31740"]Powiadamiaj[/URL]

[/LIST]
[/FONT][/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Dzięki za wsparcie.
Nasz żal nie zna granic ...

Chcę się więc podzielić się wspominkami ostatnich jego miesięcy, gdy opuszczały go siły.
Przeglądałem zdjęcia i trochę ich wybrałem.
Dzisiaj pojechaliśmy do niego ponownie i ułożyliśmy mu z kamieni nagrobek i umieściliśmy jego zdjęcie.

Lumpowi zimą wchodził śnieg w łapy, szczególnie w przednie. Doraźnie dostał skarpetki Pani. Ciekawi byliśmy, czy zaakceptuje coś na łapach. Okazało się, że bez problemu ...

[IMG]http://i45.tinypic.com/wl20b4.jpg[/IMG]

Niestety skarpetki mu spadały. Dostał więc "profesjonalne" buty - Trixie.
Był tak zadowolony, że jak mu kiedyś nie założyłem, to nie chciał iść i wracał pod drzwi patrząc się z oburzeniem. Po założeniu poszedł bez oporów!

[IMG]http://i48.tinypic.com/abt550.jpg[/IMG]

Łapy niestety miał coraz słabsze i kupiliśmy mu "wspomaganie" pomagające podciągać tylne łapy.

[IMG]http://i47.tinypic.com/105uqa1.jpg[/IMG]

Ale i tak po spacerze był wykończony ...

[IMG]http://i49.tinypic.com/2mettmf.jpg[/IMG]

c.d.n.

Link to comment
Share on other sites

c.d.

No chyba, że był grill, to jeszcze wykrzesał z siebie trochę siły i pilnował, abyśmy dobrze go przyrządzili.

[IMG]http://i48.tinypic.com/28s8q4y.jpg[/IMG]

Niestety siły opuszczały jego tylne łapy szybko. Najpierw trzeba było mu pomagać wstawać, potem już podtrzymywać go gdy szedł. Przez kilka miesięcy wstawaliśmy co 2-3 godziny, bo denerwował się, pił dużo, a honor nie pozwalał mu zrobić w domu i szczekał, zebu go podnieść.
Podawaliśmy mu leki na zwiększenie neuroprzewodnictwa i w dzień jakoś funkcjonował, gorzej było nocą ...

[IMG]http://i46.tinypic.com/ta339l.jpg[/IMG]

W końcu siły opuściły go zupełnie. Zaczął przewracać się co kilka kroków. Miłą szelki do podtrzymywania tyłu, ale nawet w nich nie miał już sił.
Przyszły upalne dni i wyssały z niego siły.

[IMG]http://i49.tinypic.com/207rthy.jpg[/IMG]

To jest ostatnie zdjęcie na kilka godzin przed jego śmiercią. Był już osłabiony i zrezygnowany ... Nie mieliśmy sumienia go dłużej męczyć...

[IMG]http://i47.tinypic.com/2cwpdl1.jpg[/IMG]

Tak wygląda od dzisiaj jego grób.

[IMG]http://i47.tinypic.com/nqv5k.jpg[/IMG]

A tak cmentarz na którym spoczywa jego ciało - bo jego duch jest z nami i pozostanie na zawsze ...

[IMG]http://i47.tinypic.com/33lia8k.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

Żeby ktoś nie pomyślał, że decyzję podjęliśmy zbyt szybko lub nie przemyślenie, to chcę dodać, że podnoszenie go z siadu trwało ze zmiennym natężeniem przez ok pół roku. Zaczęło się w końcu 2011 r.
To zdjęcie z lutego. Z takiej pozycji już przeważnie trzeba go było podnieść, choć trzeba mu przyznać, że przeważnie walczył i próbował samodzielnie wstać i na początku często mu się to udawało...

[IMG]http://i47.tinypic.com/a319qf.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

Na tyle, na ile poznałam Was, czytając ten wątek, to wiem, że decyzja była przemyślana, podjęta w odpowiednim czasie i przede wszystkim - bardzo trudna. Szkoda mi Lumpa, choć znałam go tylko z Waszych opowieści i zdjęć, opowiadaliście o nim bowiem w taki sposób, że czułam, jakbym go znała.

Za szybko odchodzą...

Link to comment
Share on other sites

Lump był cudownym, dzielnym i dumnym psem :p
dzięki Wam miał okazję przeżyć fantastyczne chwile wśród kochających go ludzi, dzięki którym nawet te ostatnie chwile były dla niego z pewnością łatwiejsze
to Wy przyczyniliście się do tego, że mógł godnie pożegnać sie z tym światem
macie mnóstwo wspomnień i niech one trwają jak najdłużej, a Lump niech mieszka szczęśliwie w Waszej pamięci i za TM

Link to comment
Share on other sites

[quote name='M@d']Żeby ktoś nie pomyślał, że decyzję podjęliśmy zbyt szybko lub nie przemyślenie, to chcę dodać, że podnoszenie go z siadu trwało ze zmiennym natężeniem przez ok pół roku. Zaczęło się w końcu 2011 r.
To zdjęcie z lutego. Z takiej pozycji już przeważnie trzeba go było podnieść, choć trzeba mu przyznać, że przeważnie walczył i próbował samodzielnie wstać i na początku często mu się to udawało...
[/QUOTE]

M@d dla mnie stałeś się autorytetem w ratowaniu chorych psów. Historię Lumpa poznałam kiedy poszukiwałam informacji jak leczyć psa z encephalopatią wątroby. Wprawdzie to chyba nie Lumpowi:cool3:zawdzięczam Twoje porady na innym wątku, które uratowały moją chora sunię, kiedy przechodziła najpoważniejszy kryzys i niewiele brakowało a 2 maja musiałabym ją pożegnać. Na razie wciąż walczę i czasem kiedy brakuje mi sił, wiary w sens tej walki, myślę o Lumpie. Chyba zaraziłam się Twoja determinacją w leczeniu...nieuleczalnej choroby.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 months later...

Niestety ta moja skromna wiedza znaczona jest nagrobkami moich psów ...
Encefalopatię wątroby miał mój pierwszy pies (Sznaucer miniatura) objawiła się w wieku ... 3 lat i przygotowywano nas, że psu zostało być może nie więcej jak 3 miesiące...
Na diecie bezmięsnej, niskobiałkowej przeżył w całkiem dobrej formie ponad 1,5 roku. Ziemniaczki, buraczki, przygotowywane w mikrofali jabłko + leki na wątrobę.
Jeszcze tydzień przez odejściem byliśmy poza miastem i smigał jak fryga!
Niestety w którymś momencie wszystko się załamało , zapalenie trzustki, niewydolność nerek i w ciągu 2 dni zły los odebrał nam naszego przyjaciela.
Niestety psy jak ludzie chorują i umierają...
Ale trzeba WALCZYĆ. Trzymamy kciuki i życzymy sukcesów w walce!!!
No ale niech ten watek nie będzie taki smutny. Lump jest cały czas z nami i denerwują go ciągłe smutki na Jego wątku!
Napiszę trochę o tym co działo się gdy Lump jeszcze był z nami, ale mi nie było zbytnio do pisania.
Otóż nasza ostatnia członkini stada Carmen vel Kajman nie przypadła zbytnio do gustu naszemu kotu Kamykowi. Penie dlatego, że jeden z jej pseudonimów artystycznych brzmi Egzaltacja :evil_lol:
Jak się Kamyk pojawiał, to Carmen szalała, skowyczała i goniła za Kamykiem (z radości i chęci poznania), ale Kamyk jakoś tak tego nie odbierał - a może ma swoje zasady i buzi nieznajomym nie daje tak na pierwszych randkach.
Trzymał się długo - cały "ciepły" sezon nocował albo na strychu, albo gdzieś na zewnątrz.
W końcu kota pokonał ten sam okrutny wróg, który pokonał Napoleona!
Generał Mróz! Jak się zaczęły chłody w nocy, to Kamyk zaczął wracać do domu i w końcu powoli przekonał się do Kajmana :lol:.
Należy tutaj dodać, że sprawę utrudniał wredny charakter Mafii, która szybko zakumplowała się z Carmen i razem ze szczekaniem polowała na Kamyka, jak tylko się pojawił, a nawet sama zaczynała za nim pogoń prowokując Carmen!
Carmen generalnie jest tchórzem. W schronisku dostawała od innych psów łomot, miała poszyte uszy i liczne ślady po psich zębach. Chuda była jak szkielet i bała się wszystkiego.
Ludzi, psów (nawet Ratlerka :diabloti:). Wiele miesięcy trwało, aż się trochę "uspokoiła".
Nie raz i nie dwa musieliśmy ze spaceru wracać truchtem do bramy osiedla, bo jak kogoś spotkaliśmy na spacerze, to Carmen rzucała się do ucieczki w krzaki i wracała do bramy osiedla i tam czekała.
Raz nawet rzuciła się do ucieczki na widok 2 saren :eviltong: i nie wiemy kto był bardziej wystraszony...
Przez ok. pół roku chodziliśmy codziennie na spacery z naszą sąsiadką z osiedla i jej suczką, a Carmen brała od niej jedzenie z ręki, ale przez ten czas nie pozwalała się pogłaskać ...
Teraz Carmen już znacznie się zsocjalizowała, nawet pod pewnymi względami "za bardzo", bo będąc w stadzie zaczyna doskakiwać z warknięciem do obcych psów zbliżających się do stada. Oczywiście najlepiej jeżeli uda się podkraść od strony jego ogona :razz:
BTW - jak ją braliśmy ze schroniska, to nie chciała wsiąść do samochodu tylko próbował nawiać z powrotem do boxu... Widać było, ze nie zaznała wiele dobrego od ludzi i woli znane zło od nieznanych ludzi ...
Ale aktualnie w stadzie panuje już zaufanie i harmonia ...

[IMG]http://i46.tinypic.com/2iqj2hz.jpg[/IMG]


No... może ograniczone zaufanie i prawie harmonia, bo zieloną piłeczkę Kajman ukradła MAfii, a trzyma ją w pysku nawet śpiąc, aby jej nie oddać :)

Edited by M@d
Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Witam!
Nazywam się Gizmo, to znaczy tak się nazywałem w schronisku, ale nazwali mnie Yoda (to ten z Gwiezdnych Wojen - mistrz Jedi), bo trzeba niezłego talentu w używaniu Mocy, aby wyadoptować do innych domów w krótkim czasie wszystkich konkurentów do tego miejsca...
Będę też musiał używać Mocy do kontaktów z tymi dwunogami, bo jestem głuchy, albo prawie głuchy...
Oto ja dzisiaj:
[IMG]http://i48.tinypic.com/2vil7vm.jpg[/IMG]

a to Ja wczoraj - przed strzyżeniem i kąpaniem

[IMG]http://i50.tinypic.com/1zgchlc.jpg[/IMG]

A to ja przy kanapie

[IMG]http://i47.tinypic.com/16gjx1c.jpg[/IMG]

I znowu ja - no bo to post o mnie, no to zrozumiałe, nie?

[IMG]http://i45.tinypic.com/2e50bx1.jpg[/IMG]

A tutaj zająłem fotel tej małej, ona chyba się nazywa Mafia i podobno na mnie warczy, ale ja nie reaguję, bo jej nie słyszę ...

[IMG]http://i50.tinypic.com/c7oeb.jpg[/IMG]

A dzisiaj poszliśmy na spacer z zaprzyjaźnionymi suczkami

[IMG]http://i46.tinypic.com/2wehrar.jpg[/IMG]

Te moje domowe trochę na mnie powarczały, ale w końcu zawarliśmy rozejm

[IMG]http://i47.tinypic.com/i58x0h.jpg[/IMG]

Ponieważ nie ganiam kota, to kot mnie nawet się nie boi i wczoraj poszedł z nami na spacer - to podobno ogromny sukces! Nie wiem tylko czyj - mój czy jego?

Generalnie jestem niezwykle spokojny i ze stoickim spokojem znoszę mycia, strzyżenia i badania przez weta.
Jutro coś więcej napiszę, a teraz gonią mnie od komputera, bo podobno chcą czytać o wychowaniu głuchych psów.

Link to comment
Share on other sites

Adopcja Yody wiąże się z szeregiem niewytłumaczalnych przypadków...
Otóż sporo przed naszym planowanym wyjazdem, po którym planowaliśmy adopcję przeglądaliśmy portale i znaleźliśmy Falko, postanowiliśmy, że jak nie znajdzie domu, to po urlopie znajdzie go u nas - wkrótce został adoptowany. Przed urlopem znaleźliśmy Homera, odwiedziliśmy go na Paluchu (był tam od stycznia), postanowiliśmy za tydzień ( po powrocie go adoptować), w sobotę byliśmy go adoptować, a tu w piątek już go ktoś adoptował! No wracamy ze schroniska i to dzwonimy w sobotę po Morgana, dowiadujemy się, że ktoś jedzie go obejrzeć. 3 godziny później - adoptowany ... :-o
Ktoś uwierzy w tyle "przypadków" ??? :razz:

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...