Jump to content
Dogomania

Dopadła nas choroba Cushinga


kasia_r

Recommended Posts

Nigdy nie zapomnę tego dnia kiedy umarła Pusia to był strasznie smutny dzień jak długo żyję nigdy nie czułam aż takiego smutku, nawet jak umarł m mąż wtedy była bardziej przerażona niż smutna a ostatni dzień Pusi był jednym ogromnym smutkiem bo wiedziałam co będzie , balam się podjącia decyzji zeby ją uśpić , powtarzałam w myśli że niechcę ci tego zrobić ale będę musiała cały czas płakałam i ją trzymałam na rękach , nawet jak już umarła i przyjechał mój syn żeby mnie zawieśc na kremację to wszystko było w takim starasznym smutku , nie do zapomnienia, dziwna sprawa ja ją jeszcze kocham mimo ze jej nie ma.

Link to comment
Share on other sites

4 godziny temu, themagda napisał:

Nigdy nie zapomnę tego dnia kiedy umarła Pusia to był strasznie smutny dzień jak długo żyję nigdy nie czułam aż takiego smutku, nawet jak umarł m mąż wtedy była bardziej przerażona niż smutna a ostatni dzień Pusi był jednym ogromnym smutkiem bo wiedziałam co będzie , balam się podjącia decyzji zeby ją uśpić , powtarzałam w myśli że niechcę ci tego zrobić ale będę musiała cały czas płakałam i ją trzymałam na rękach , nawet jak już umarła i przyjechał mój syn żeby mnie zawieśc na kremację to wszystko było w takim starasznym smutku , nie do zapomnienia, dziwna sprawa ja ją jeszcze kocham mimo ze jej nie ma.

U nas też ten dzień był straszny :( ona chyba sama czuła, ze odchodzi. Miała takie smutne oczka,chowała się pod stół.

My też nie chcieliśmy podejmowac decyzji o eutanazji, ale nie mogliśmy pozwolić aby umierała w cierpieniu.

Wczoraj przeglądałam zdjęcia, w środę była jeszcze radosnym psiakiem o wesołych oczkach, tego dnia mieliśmy wizytę u prof.Lechowskiego przebadał ją neurologicznie ,powiedział , ze dzisiaj jest wszystko dobrze, ale musimy ja obserwowac bo rak może zaatakowac układ nerwowy i tak sie chyba stało w sobotę bo suni zdrętwialy tylne łapki, dziwnie się wyciągała i kurczyła:( straszny widok.

W czwartek już miała płyn w plucach, i to przez niego nie mogliśmy jej już zoperować :(

Ale powiem wam, że jezeli chodzi o leczenie cushinga to tylko prof.Lechowski!

Link to comment
Share on other sites

11 godzin temu, uxmal napisał:

Ta choroba to test wytrzymałości dla każdego właściciela i nauka pokory. Pokory dla raka, gruczolaka czy innego draństwa :(

Paulinka - czas leczy rany zawsze tak mówię. Dawno temu usypiałam psa. Pamiętam cały ten dzień. Tego się nie zapomina. Ale po czasie ten dzień pamiętam jakoś inaczej. Jak puentę.

najgorsze sa pierwsze dni,miesiace ;(

Mam jeszcze haskiego, do którego chyba dopiero dzisiaj zaczyna docierać ze nie ma jego przyjaciółki,ona go wychowała na mądrego i spokojnego psa, co w tej rasie sie nie zdarza.

Uxmal czy Twój psiak przyjmuje vetoryl? Jeżeli tak chętnie oddam Ci za darmo swoje pozostałości.

Link to comment
Share on other sites

9 godzin temu, Paulinkaa1 napisał:

najgorsze sa pierwsze dni,miesiace ;(

Mam jeszcze haskiego, do którego chyba dopiero dzisiaj zaczyna docierać ze nie ma jego przyjaciółki,ona go wychowała na mądrego i spokojnego psa, co w tej rasie sie nie zdarza.

Uxmal czy Twój psiak przyjmuje vetoryl? Jeżeli tak chętnie oddam Ci za darmo swoje pozostałości.

Paulinka, staraj się nie okazywać smutku przy Twoim Haskim. Kiedy zmarł mój poprzedni pies Gacek,  Dyzio (ten z cushingiem) bardzo to przeżył. On się nim w czasie choroby opiekował. Tak na psi sposób. Lizał go, leżał koło niego. Na kilka dni przed śmiercią go omijał. Ale jak Gacek umarł. To nie potrafiliśmy smutku powstrzymać. Dyzio chodził też jak struty. Skończyło się to tak, że mamy drugiego psa. Różnica między nimi nie jest wielka (rok). Ale jak Dyzia zabraknie to Felek - nie wiem :(((Felek to wieczny szczeniak.

Tak Dyzio bierze vetoryl 30 mg. Bardzo Ci dziękje. Dam info na pw co i jak. Chyba, że w między czasie dowiesz się o jakimś biedaku w schronisku lub DT - to lepiej im przekazać.

Czy możesz napisać jak zapatruje się prof Lechowski na dietę? Widziałam, że specjalizuje się w dietetyce i nie wiem czy jest ona oparta na tej prawdziwej diecie czy może wyborze karm : wątrobowa itp. No i czy prof przyjmuje tylko na SGGW? Na lipec mam wizytę u dr Marcińskiego więc po tym czasie z pełnymi wynikami wybrałabym się do prof.

Może będzie mi mógł wyjaśnić - albo wyrazić opinie na temat badania d-dimerów lub wskaźnika protombiny u psów. Czy jest sens. Tak aby zminimalizować ryzyko zakrzepicy. No i ewentualnej dalszej diagnostyce (przy Acardzie) bo przecież wtedy normy zagęszczenia krwi przy takiej terapii może są inne?

Czy on takich namolnych klientów- jak ja- jest w stanie przetrawić?

 

Link to comment
Share on other sites

24 minut temu, uxmal napisał:

Paulinka, staraj się nie okazywać smutku przy Twoim Haskim. Kiedy zmarł mój poprzedni pies Gacek,  Dyzio (ten z cushingiem) bardzo to przeżył. On się nim w czasie choroby opiekował. Tak na psi sposób. Lizał go, leżał koło niego. Na kilka dni przed śmiercią go omijał. Ale jak Gacek umarł. To nie potrafiliśmy smutku powstrzymać. Dyzio chodził też jak struty. Skończyło się to tak, że mamy drugiego psa. Różnica między nimi nie jest wielka (rok). Ale jak Dyzia zabraknie to Felek - nie wiem :(((Felek to wieczny szczeniak.

Tak Dyzio bierze vetoryl 30 mg. Bardzo Ci dziękje. Dam info na pw co i jak. Chyba, że w między czasie dowiesz się o jakimś biedaku w schronisku lub DT - to lepiej im przekazać.

Czy możesz napisać jak zapatruje się prof Lechowski na dietę? Widziałam, że specjalizuje się w dietetyce i nie wiem czy jest ona oparta na tej prawdziwej diecie czy może wyborze karm : wątrobowa itp. No i czy prof przyjmuje tylko na SGGW? Na lipec mam wizytę u dr Marcińskiego więc po tym czasie z pełnymi wynikami wybrałabym się do prof.

Może będzie mi mógł wyjaśnić - albo wyrazić opinie na temat badania d-dimerów lub wskaźnika protombiny u psów. Czy jest sens. Tak aby zminimalizować ryzyko zakrzepicy. No i ewentualnej dalszej diagnostyce (przy Acardzie) bo przecież wtedy normy zagęszczenia krwi przy takiej terapii może są inne?

Czy on takich namolnych klientów- jak ja- jest w stanie przetrawić?

 

Staram się nie okazywac przy nim smutku, ale czasami emocje biorą górę :( Jest strasznie ciężko.

Jeżeli chodzi o prof.Lechowskiego to cudowny człowiek który kocha zwierzęta. U niego wizyty zawsze są długie bo do każdego psiaka podchodzi indywidualnie, on nam prowadził cushinga i przez ten okres wszystko było dobrze, zawsze jak coś doradził był to strzal w dziesiatke, nawet z tym acardem zaden inny lekarz o tym nie wspomniał. Co do diety to trudno mi powiedzieć, bo o nią nie pytałam,moja sunia była na poczatku wątrobowa alt 2680  więc jej gotowałam posiłki, zero suchej karmy.

On z pewnościa wszystko Ci wyjaśni co będziesz chciała.

Niestety teraz do końca wrzesnia jest na urlopie ( ale my jako pacjenci mieliśmy  znim zawsze kontakt tel, nigdy nawet na urlopie nie pozostał obojętny-podaję swój numer prywatny).

Tak przyjmuje tylko na SGGW i tylko w środy.

 

Link to comment
Share on other sites

O 14.06.2016 o 20:56, Paulinkaa1 napisał:

Staram się nie okazywac przy nim smutku, ale czasami emocje biorą górę :( Jest strasznie ciężko.

Paulinka ogromnie mi smutno i mam łzy w oczach jak to piszę... Moja ukochana jamniczka odeszła w podobny sposób 12 kwietnia. Już minęły 2 miesiące i czasem jest to dla mnie zupełnie surrealistyczne, że już jej nie ma z nami, bo była przez 15 lat, czyli można powiedzieć że prawie przez połowę mojego życia. Też chorowała na Cushinga i czuła się naprawdę dobrze 8 miesięcy, Vetoryl dobrze dobrany itp, niestety miała guza na nadnerczu który okazał się złośliwy i dość szybko dał przerzuty do wątroby... :( Z dnia na dzień nasza radosna i pełna życia sunia marniała w oczach, właściwie wszystko rozegrało się w ciągu dwóch tygodni, wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy że jest aż tak źle, na dzień przed jej śmiercią byliśmy na USG i wtedy wykazało że cała wątroba zajęta przez raka :(((( Następny dzień był jej ostatnim, podobnie jak u Was zebrała się woda w płucach, zaczęły się ataki duszności i wiedziałam że koniec jest bliski :( To było straszne.. Nasza weterynarz jeszcze próbowała ta wodę spuścić ale to nic nie dawało i trzeba bylo podjąć najtrudniejszą decyzję w życiu - eutanazja.. nie mogliśmy patrzeć jak się męczy. Do ostatniej chwili byłam przy niej i przytulałam aż do ostatniego uderzenia serduszka.

Taka jak Twoja sunia, także i nasza była zawsze bardzo silnym pieskiem i podnosiła się z różnych opresji ale na tego raka nie było siły :( Walczyliśmy do końca, ona tak samo ale juz nic się nie dało zrobić. Wy też walczyliście dzielnie i zrobiliście wszystko żeby ją ratować.

Pierwsze dni, tygodnie są najgorsze. Każdy z domowników u nas radził sobie na swój sposób. Pierwsze dni to ryczałam co chwilę i rozpacz była nie do wytrzymania, później dla własnego dobra sprobowałam wziąć się w garść, bo żyć trzeba bylo dalej. I tak jakoś z tygodnia na tydzień doszłam do "normalności". Wiadomo że bez niej to wszystko jest inaczej, inny rytm dnia, wcześniej wszystko było podporządkowane jej i chorobie, a teraz nagle taki spokój, wszystko dziwne i inne.. Trzeba sie nauczyc życ na nowo... I tego się ucze kazdego dnia, choc jest juz lepiej to nie ma dnia żebym o niej nie myslala, a czasem zdarzaja się łzy jak pomysle o niektorych rzeczach, ale jak to sie mowi czas leczy rany i z czasem bol nie jest tak silny. Zostaja wspaniale wspomnienia i wdziecznosc za to ze przez tyle lat mozna bylo obcowac z tak cudownym stworzeniem jakim jest psiak. Ja jej nigdy nie zapomne i zawsze bede kochac - moja najwierniejsza psia przyjaciolke. Nowy piesek narazie nie wchodzi w gre i mysle ze tak bedzie przez jakis czas.

Takze trzymaj sie dzielnie, choc wiem jak to boli... Ale bedzie lepiej. Choc decyzja jaka podjeliscie byla strasznie trudna to w tej sytuacji najlepsza jaka mozna bylo podjac.
 

 

Link to comment
Share on other sites

Ehh ciezko mi jak wchodze na to forum i cos zlego sie dzieje, placze wtedy zawsze, ale jakos mnie tu ciagnie co jakis czas, czyba z przyzwyczajenia i uczucia jednosci z reszta wlascicieli Cushingowcow.

Pozdrwiam Was wszystkie dziewczyny i Wasze pieski tak samo i zycze kazdej samych dobrych dni i duzo zdrowia dla pieskow, niech zyja jak najdluzej!

Link to comment
Share on other sites

12 godzin temu, Caroline31 napisał:

 

U nas dokładnie było tak samo jak opisałam, każdy dzień ,godzina była podporządkowana jej. Wszystko było tak dokładnie zaplanowane,lekarstwa ,posiłki .

A teraz nie ma nic. Wielka pustak, smutek i żal.

Nie mogę się pogodzić z jej odejściem, strasznie tęsknie. Wiem,że za jakiś czas ból będzie mniejszy ale to jeszcze potrwa.

To lato będzie beznadziejne, bo jej nie będzie :(

My mamy drugiego pieska huskiego,ale to taki kochany wariat. Ona była w domu wiecznie koło mojej nogi.

U mnie sytuacja jest o tyle skomplikowana, ze mam złamaną nogę i muszę leżeć w domu, nie mogę zbytnio nigdzie wyjść, czy zająć się obowiązkami domowymi.

 

Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, themagda napisał:

Minęło już od śmierci Pusi 4 miesiące a ja i tak co jakis czas płaczę i na moją Lalunie czesto wołam Pusia. To tak długo zostaje w człowieku.

 

Mam takie momenty, ze wydaję mi się ze gdzies jest i zaraz do mnie przyjdzie.

Wczoraj miałam gorszy dzień , bo zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że tak szybko się poddałam ;(

Link to comment
Share on other sites

A ja mam obsesję znalezienia przyczyny cushinga , czytam o tych nadnerczach o hormonach i rozmyślam dlaczego organizm nagle zaczyna ich produkować w nadmiarze, czy to stres czy nie daje sobie rady ze stanem zapalnym czy nowotwory no główkuję o tym ciągle , bo musi być przyczyna ale nikt jej nie zna, czy hormony w karmach czy mięsie , juz mam od tego obsesję , mocze mieso zanim ugotuję dla Laluni żeby hormonów stresu w nim nie było i inne takie rzeczy .Poza tym mam sny że Pusia mi sie zgubiła że biegam i ją wołam , albo ze jechałyśmy pociagiem przez las i ona wyskoczyła bo wolno jechał i ja potem też wyskakuje i biegam po lesie ją wołając i takie sny co tydzień gdzieś i budzę się taka nieszczęsliwa ze nie dałam jej rady znaleść ze zniknęła , no i że nie byłam dla niej wystarczająco dobra , ze mogłam wiecej zrobic ze mogłam jej wiele oszczędzic np codziennych kroplówek itp to mnie bardzo dołuje takie mysli i te sny a jeszcze chyba jestem masochistką ze oglądam jej zdjęcia i filmiki z nią a potem ryczę .Gdyby nie Lalunia to bym sie w jakiejś rozpaczy pogrążyła . Dobrze ze mam to drugie  maleństwo i takie kochane .

Link to comment
Share on other sites

46 minut temu, themagda napisał:

A ja mam obsesję znalezienia przyczyny cushinga , czytam o tych nadnerczach o hormonach i rozmyślam dlaczego organizm nagle zaczyna ich produkować w nadmiarze, czy to stres czy nie daje sobie rady ze stanem zapalnym czy nowotwory no główkuję o tym ciągle , bo musi być przyczyna ale nikt jej nie zna, czy hormony w karmach czy mięsie , juz mam od tego obsesję , mocze mieso zanim ugotuję dla Laluni żeby hormonów stresu w nim nie było i inne takie rzeczy .Poza tym mam sny że Pusia mi sie zgubiła że biegam i ją wołam , albo ze jechałyśmy pociagiem przez las i ona wyskoczyła bo wolno jechał i ja potem też wyskakuje i biegam po lesie ją wołając i takie sny co tydzień gdzieś i budzę się taka nieszczęsliwa ze nie dałam jej rady znaleść ze zniknęła , no i że nie byłam dla niej wystarczająco dobra , ze mogłam wiecej zrobic ze mogłam jej wiele oszczędzic np codziennych kroplówek itp to mnie bardzo dołuje takie mysli i te sny a jeszcze chyba jestem masochistką ze oglądam jej zdjęcia i filmiki z nią a potem ryczę .Gdyby nie Lalunia to bym sie w jakiejś rozpaczy pogrążyła . Dobrze ze mam to drugie  maleństwo i takie kochane .

Mnie też dzisiaj dręczyły sny z moją sunią :(

podobnie jak Ty oglądam zdjecia ,filmiki z nią. Ale to przez tą pustkę ,która została :(

Przytulam Cię mocno!

Link to comment
Share on other sites

ja ciebie też. Czas goi rany ale ja nigdy nie chcę jej zapomnieć ,mam w pamięci każda chwilę z tych smutnych , kiedy juz wiedziałam że niedługo ją stracę wtedy tak ciągle ją obserwowalłam i nawet za duzo brałam na rece czasem miała dosc mojego naprzykrzania sie a czasem lubiła jak siedziałysmy na ławce przytulone i mogłla tak długo siedziec. Jakie to jednak okropne ze wszystko na tym swiecie jest takie tymczasowe.

Link to comment
Share on other sites

O 16.06.2016 o 17:37, themagda napisał:

A ja mam obsesję znalezienia przyczyny cushinga , czytam o tych nadnerczach o hormonach i rozmyślam dlaczego organizm nagle zaczyna ich produkować w nadmiarze, czy to stres czy nie daje sobie rady ze stanem zapalnym czy nowotwory no główkuję o tym ciągle ,

Przyczyny też szukam ale raczej nie znajdę :( Jeśli interesują Cie hormony to polecam książkę  "Życie bez pieczywa" Tak obrazowo opisane są związki koryzol- hormony tarczycy-insulina. A może czytałaś?

Link to comment
Share on other sites

O 15.06.2016 o 23:50, Caroline31 napisał:

Ehh ciezko mi jak wchodze na to forum i cos zlego sie dzieje, placze wtedy zawsze, ale jakos mnie tu ciagnie co jakis czas, czyba z przyzwyczajenia i uczucia jednosci z reszta wlascicieli Cushingowcow.

Pozdrwiam Was wszystkie dziewczyny i Wasze pieski tak samo i zycze kazdej samych dobrych dni i duzo zdrowia dla pieskow, niech zyja jak najdluzej!

Dziękuje i też Cię  serdecznie pozdrawiam :)

Link to comment
Share on other sites

Nie czytałam tej ksiązki a przyda sie bo mam cukrzycę ja sama no ii widzę ze u Laluni coś nie tak z hormonami bo dostała cieczki przy cushingu wiec dzięki że mi to polecasz , poszukam może jest na chomiku to ściągnę, No i chyba to zycie bez pieczywa to też odchudza wiec przydatne. wielkie dzięki . Moja Lalunia szaleje za psami i nawet już ostatnio za sukami wygląda na to ze jest biseksualna , albo hormony aż tak bardzo buzują , musze sie zgarnąć do Warszawy na badania .

Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, themagda napisał:

Nie czytałam tej ksiązki a przyda sie bo mam cukrzycę ja sama no ii widzę ze u Laluni coś nie tak z hormonami bo dostała cieczki przy cushingu wiec dzięki że mi to polecasz , poszukam może jest na chomiku to ściągnę, No i chyba to zycie bez pieczywa to też odchudza wiec przydatne. wielkie dzięki . Moja Lalunia szaleje za psami i nawet już ostatnio za sukami wygląda na to ze jest biseksualna , albo hormony aż tak bardzo buzują , musze sie zgarnąć do Warszawy na badania .

Ja bym na Twoim miejscu ją wysterylizowała, nie  czekaj każda kolejna cieczka będzie zwiększać ryzyko zachorowania na raka ;(

 

Link to comment
Share on other sites

Właściciele tej lipnej hodowli z której ją wzięłam powiedzieli mi że jest wysterylizowana, więc nie wiem co robić  czyżby już ze wszystkim kłamała ta właścicielka, no aż dziwne że ludzie tak kłamią bo najpierw mówiła ze ona nie rodziła , potem ze rodziła kilka razy i już ją wysterylizowali bo miała kłopoty z rodzeniem a ostatnio jak zadzwoniłam do niej i powiedziałam o cieczce to powiedziała ze była raz w ciąży i miała tylko jedno szczenię i że ją sterylizowali , no za każdym razem inne wiadomości to tak jak z jej wiekiem że ma 5 lat potem znalazłam weta co ją leczył kiedyś i mówił ze ma 8 lat a teraz sie dowiedziałam ze ta cała hodowla ma 7 lat no to już nic nie kumam , chyba dorosły człowiek to tak kłamać nie powinien bo i po co.  Dodam ze sunia już jest prawie grubas ma 2.200kg i szelki takie jak dla szczeniaka juz są na nią za ciasne trochę a były luźne. Sierśc piękna odrasta . nie wiem odpukać moze sie cushing cofnął . Teraz ona dobrze je dostaje witaminy lata na spacerki i to długie a tam siedziała w hali takiej jak garaż całe dnie i wychodziła na wybieg osrany jakis 6-8 m kwadratowych z watacha piesków . No i suka kwitnie.

Link to comment
Share on other sites

O 18.06.2016 o 14:39, themagda napisał:

Właściciele tej lipnej hodowli z której ją wzięłam powiedzieli mi że jest wysterylizowana, więc nie wiem co robić  czyżby już ze wszystkim kłamała ta właścicielka, no aż dziwne że ludzie tak kłamią bo najpierw mówiła ze ona nie rodziła , potem ze rodziła kilka razy i już ją wysterylizowali bo miała kłopoty z rodzeniem a ostatnio jak zadzwoniłam do niej i powiedziałam o cieczce to powiedziała ze była raz w ciąży i miała tylko jedno szczenię i że ją sterylizowali , no za każdym razem inne wiadomości to tak jak z jej wiekiem że ma 5 lat potem znalazłam weta co ją leczył kiedyś i mówił ze ma 8 lat a teraz sie dowiedziałam ze ta cała hodowla ma 7 lat no to już nic nie kumam , chyba dorosły człowiek to tak kłamać nie powinien bo i po co.  Dodam ze sunia już jest prawie grubas ma 2.200kg i szelki takie jak dla szczeniaka juz są na nią za ciasne trochę a były luźne. Sierśc piękna odrasta . nie wiem odpukać moze sie cushing cofnął . Teraz ona dobrze je dostaje witaminy lata na spacerki i to długie a tam siedziała w hali takiej jak garaż całe dnie i wychodziła na wybieg osrany jakis 6-8 m kwadratowych z watacha piesków . No i suka kwitnie.

Ale kręcą tylko po co?

Trzymam kciuki za zdrówko psiaka. z tego co wiem nie ma możliwości cofniecia cushinga. Może ona była źle zdiagnozowana?

Ja dzisiaj znowu mam gorszy dzień, przyśniła mi się w sumie to tak dziwnie , najpierw ją widziałam jak leży w kałuży i ciżżko oddycha, a zaraz się poderwała i zaczęła świecić(jakby anioł) i radosna z podniesionym ogonkiem gdzieś pobiegła .

To już tydzien a ja dalej w rozsypce ;(

Link to comment
Share on other sites

Rozumiem cię bo u mnie to 4 miesiace a te sny mam ciagle i zawsze jak patrze na Lalunię to wyobrażam sobie ze one są dwie biegaja razem razem z miski jedzą takie moje marzenie że mam je obie i smutek ze jej nie ma że nie przybiegnie jak stawiam michę no w ogóle dziwne ze dalej ją kocham i chciałabym ją tak do siebie przytulić i żałuję jak ją wywalałam od przytulania jak spała bo przez sen przebierała łapami i mnie budziła a teraz dałabym jej nie wiem co robić byle by była. Nie wiem jak długo to potrwa. Co do cushinga to nie wiem czy może sie cofnąc , chyba ze przyczyna by zniknęła, może te wyniki były tak zawyżone przez stresy które miała no nie wiem jakie ma teraz , Pójdę w Warszawie dopiero do weta  nie ma potrzeby wcześniej bo ona kwitnie nawet aż za bardzo bo w szelki sie nie misci zapinam na gumkę do włosów zeby jej nie cisnęły tak mi dobrze zwierzątko pojada. Trzymaj się niestety smutno że tak krótko je mamy.

Link to comment
Share on other sites

Witam! Mam  10 sunię u której, na podstawie badań i objawów fizycznych ( nadmierne pragnienie i częste oddawanie moczu) stwierdzono zespół Cushinga  przysadkowego. Na wizycie, na której miała być ustalana dawka Vetorylu, panią doktor zaniepokoiło że pies mało pije jak na Cushinga. I znów badania od początku, z których wyniki nie wskazywały na Cushinga. Jednak wet sugerowała się wynikiem testu hamowania niską dawką deksametazonem. że jednak choroba jest. Według niej suczka ma gruczolaka na przysadce, który cyklicznie zwiększa poziom kortyzolu.  Mam psu mierzyć ilość wypijanej wody. Na razie nie można podawać Vetorylu. Czy jest ktoś kto miał podobnie? I jeszcze pytanie- czy dietą, lekarstwami można jakoś wpłynąć na tego gruczolaka? Można go np. zmniejszyć?

Link to comment
Share on other sites

Nie słyszałam o leczeniu nowotworów dietą u psów u ludzi tak wegetariańską surową nie wie,m jak by to działało na psa, moja sunia miała guza ale nie na przysadce , był czas kiedy jadła duzo surowych jarzyn a mięsa odrobinę lub wcale tygodnoami ze względu na nerki , nie dawałam gotowanego bo ona wolała surowe , uwielbiała surową marchewkę paprykę kukurydze, rzodkiewki ale bez skórki no i jakies niewielkie domieszki cukinii i innych jarzyn , do tego pestki słonecznika dyni orzechy nerkowca , no jadła ze smakiem wege i suroawe ale guz sie nie zmniejszył a wręcz urósł jedynie co to dało to mniejszy mocznik i fosfor no odciązylo nerki. czy wet nie zaproponował chemii?

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...