Jump to content
Dogomania

Czipsy i dwukot. A co :)


PaulinaT

Recommended Posts

Oj, przypomina mi się nasza Werunia.
Ona takie rzeczy robiła z podłączona kroplówką :roll:
Trzeba było ją cały czas trzymać. Np. dwie godziny. I ja to robiłam. Grubym ręcznikiem. A ona cały czas wydawała dźwięki pt. "jak tylko mnie puścisz, zostaniesz pożarta"...
U weta krew jej się pobierało w 5 osób...

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 1.8k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Dziewczyny - dzięki za obecność i podtrzymywanie na duchu. Taki niby ze mnie twardziel ;-) ale się wczoraj rozkleiłam.

Jakoś przetrwaliśmy noc.
Tzn. stwierdziłam "jak się chcesz zabić to droga wolna pacanie" i poszłam spać. Wstawałam tylko raz, żeby go uwolnić z kołnierza - założyłam mu go tak, że bandażem umocowałam na zasadzie szeleczek, na szyi i za łapkami. I to też udało mu się rozwalić.
Kołnierz ma wydrapane dziury na wylot.
Więc trudno będzie bez kołnierza - do szwów się nie dobiera póki co, opatrunek usztywniający twardy więc się nie przegryzie.

Teraz się mocno gryzę - wetka mówiła wczoraj, że jak do pracy dzisiaj idę to mam go przywieźć do lecznicy i oni go przypilnują.
Ale to będzie nowy stres.
Teraz Teoś wlazł do wiklinowej budki (nie wiem jak i nie wiem jak uda się mu z tą sztywną i wygiętą do tyłu nogą wyleźć z tego) i tylko miauczy do mnie.
Więc może lepiej go zostawię jednak w domu?

No mam jeszcze jakąś godzinę do namysłu.
Dobrze że nie mam normowanego czasu pracy, a dzisiaj tzw. dzień apteczny więc moge to nawet późnym popołudniem dokończyć.

Link to comment
Share on other sites

a może to ból nagły ostry tak zaczął działać,że Teoś się wściekł tak bardzo?

jego zachowanie przypomina mi zachowanie Pumy, która spadła z płotu i zawiesiła się na drucie na jednym palcu, wisiała dobre kilka minut na złamanym palcu, zanim udało jej się uwolnić, mi się nie udało mimo prób

a ból musiał być tak silny, że ona wisząc na tym paluchu, gryzła z wściekłością wszystko, co sięgnęła, płot, własną łapkę, moje ręce próbujące ją uwolnić

zdaje się, że mogło znieczulenie/przeciwbólowe przestać działać, a takie zerwane więzadła to pewnie bolą jak choinka

to może pyralgina pomoże ???? wet nic takiego nie mówił?

Link to comment
Share on other sites

Boli go na pewno.
Ale moim zdaniem on przede wszystkim chce się uwolnić od tego opatrunku. Ma w nim wygiętą do tyłu łapę, ledwie może się poruszyć i do szału doprowadza go to unieruchomienie.
Możliwe też, że ból kojarzy się dla niego z tym opatrunkiem właśnie.
Bo wiesz - uspany do operacji, nic go nie bolało. Nagle budzi się, noga boli a jakieś wstrętne białe sztywne coś trzyma go za nogę.

Zrobiło się późno - a ja jeszcze w domu.
Ale wypuściłam go z pokoju, pojadł popił, powariował też - ale już powoli na mój krzyk przestaje się tak rzucać.
Na kolankach nawet mi chwilkę pomruczał, po czym otworzył oczy i - do diabła - znowu to białe coś mu na łapie wisi więc zerwał się jak oparzony i próbował wleźć na kaloryfer...

On chce uciec od opatrunku a ten jak na złość wszędzie za nim...

Link to comment
Share on other sites

Wróciliśmy z lecznicy.
Decyzja póki co następująca - Teo ma zdjęty usztywniacz a założony opatrunek elastyczny. I do tego sedalin na uspokojenie.
Siedzi na razie w kennelu i cały czas wysypuje piasek z kuwety żebym tylko zwróciła na niego uwagę :mad:

Ze strat - ma wyrwane 3 pazury.
To co mu się na kolanie sączy to od własnych ugryzień, nie z rany pooperacyjnej.

Sam je i pije.
Korzysta z kuwety.

Mam nadzieję, ze teraz, gdy nie jest aż tak unieruchomiony tym mocno usztywniającym opatrunkiem będzie spokojny.
Teraz chociaż te 2 tygodnie, najważniejsze tak naprawdę.

Link to comment
Share on other sites

u kotów stres zpowodowany opatrunkiem itp jest ciężką sprawą, to prawda

mój Kacper, jak mu cokolwiek jest, przy czym siedzi w kołnierzu i nie powinien wychodzić na dwór, to od niewychodzenia ma już dyspensę od naszego weta

to od czasu, kiedy jak mu brak szwankował i został zamknięty w domu, zastrajkował i dopiero po trzech dobach złamał się i wreszcie skorzystał z kuwety:p

wet stwierdził, że już lepiej, żeby sobie ten bark obciążył trochę bardziej niż powinien, niż żeby doszło do perforacji jelita :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Heh.
Ten twój Kacper to też niezły ananas.
Co w tych kocich głowach siedzi? Durne toto takie :angryy:

Teo bez opatrunku to spokojny kotek.
Nawet ten cały sedalin nie jest mu potrzebny.
Spokojnie przemieszcza się po mieszkaniu... ale ale.
Czemu ja go wypuściłam z kennelu?

Bo Teodor wszelkimi dostępnymi sposobami próbował mi to więzienie wyperswadować.
N. położył się wzdłuż kuwety i wysypywał sukcesywnie cały piasek na siebie :diabloti:
No więc odniósł kolejne zwycięstwo, postawił na swoim i teraz łazi sobie całkiem free po chacie i jest grzeczny i spokojny.

Mam nadzieję, ze mu tak zostanie.
Bo od poniedziałku wchodzi mi Pan Złota Rączka z remontem...

Link to comment
Share on other sites

Teodorek :mad:
Wczoraj wieczorem raczył zdemontować - częściowo - opatrunek.
Nie wiadomo jak ściągnął pętlę, która przechodzi mu przez brzuch i grzbiet i ma utrzymywać bandaż na łapie na swoim miejscu.
Musiałam zabawić się w pomysłowego Dobromira, przeciąć pętlę (niszcząc dość drogi bandaż - Flexus się chyba nazywa, taki specjalny lekko klejący) i posklejać z powrotem ze sobą i do kota bezpośrednio :diabloti: przy pomocy plastrów i... taśmy klejącej :roll:
Ale przetrwało toto do dzisiaj, czyli do kolejnej wizyty kontrolnej.

No i chyba nie jest źle, na wizycie wyszło.
Kolanko jest nadal spuchnięte, co jest myślę normalne, ale nie sącz się i chyba się nie najgorzej goi.
Już gorzej wyglądają rany po pazurach wyrwanych...

No i Teo raczył mnie znowu ugryźć w palec przy zastrzyku :angryy:

Teraz odsypia.
W kuwecie.
Bo mój super normalny kot od 3 dni śpi w kuwecie.
Protest?
Bunt?
:niewiem:

Link to comment
Share on other sites

koty są niesamowite

kotka szwagra, po sterylizacji przez kilka dni nie dała się pogłaskać, odchodziła obrażona i totalnie odmawiała kontaktu z człowiekiem :diabloti:

Teoś niesamowity jest, dużo zdrówka przesyłam,niech łapie jak najwięcej :lol:

Link to comment
Share on other sites

Jakoś żyjemy.
Teoś to oaza spokoju :cool1:
I zrównoważenia :cool1:
Grzecznie zostaje w klatce jak jadę do pracy, jak jestem śpi na fotelu lub w pojemniku na pościel pod tapczanem mojej siostry :roll: Olaboga zanim ja go tam znalazłam, już myślałam że jakoś nawiał był.
Nawet zastrzyki przyjmuje tylko ze zmrużeniem oczu (nie wiem dlaczego na ten sam zastrzyk zaaplikowany u weterynarza reaguje gryzieniem mnie po paluchach...)

No ale aż tak słodko nie jest.

Bo Teo codziennie zdejmuje sobie opatrunek :diabloti:
Nikt nie wie jak.
Nawet mu pętlę wokół-tułowiową przywiązałam ostatnio bandażem do obroży. I tak gucio.
Zdjął.
Wczoraj jakoś naprawiłam.
Dzisiaj już mi nie wyszło - więc chyba pojedziemy sobie dzisiaj na jutrzejszą kontrolę :p Zamiast jutro.


[quote name='___karolina___']Abi czeka na swoją kolej?[/quote]
Czeka.
W piątek jest ten dzień.
Nieodwołalnie!
I jakoś to i tak załatwię, mimo że wczoraj otrzymałam służbowego emaila, że w czw-pt-sob mam zadanie w postaci konferencji ortopedycznej... od rana do późnego wieczora...
No zapomnieli byli mi wcześniej powiedzieć, że tam mam być.
No zapomnieli i już.
No i w czym problem??
:shake:

No nic, jakoś ten logistyczny problem rozwiązać muszę.
Czy do pojutrza zdążę się sklonować??

Link to comment
Share on other sites

[quote name='PaulinaT']Nawet zastrzyki przyjmuje tylko ze zmrużeniem oczu (nie wiem dlaczego na ten sam zastrzyk zaaplikowany u weterynarza reaguje gryzieniem mnie po paluchach...)[/quote]

To nie trzymasz go tak, żeby nie był w stanie Cię użreć?
Fakt, że te chwyty różne nie są fajne dla kota i z Werą to specjalnie robiłyśmy tak, że ja przytrzymywałam kota, żeby jej się nie skojarzyło, że to właścicielki jej to zło wyrządzają - mnie Werunia i tak nie lubiła specjalnie, wiele to nie mogło popsuć... chociaż potem jak widziała mnie z ręcznikiem w ręku to wciskała się pod biurko...

Dobrze, że już lepiej.

[quote]Czy do pojutrza zdążę się sklonować??[/QUOTE]

A ile czasu zwykle ci to zajmuje? ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Marta i Wika']To nie trzymasz go tak, żeby nie był w stanie Cię użreć?[/quote]
No niby trzymam... ale on jest zdolny :diabloti:

Wczoraj byliśmy - dla odmiany - na poprawianiu opatrunku.
Został on mocnym plastrem na około przyklejony do Teosia... :roll: i niby miało już być ok.
Ale Teoś był innego zdania i już wieczorem porozciągał bandaże tak, ze całą ranę ma na wierzchu.
I sru - tak zostanie.
Początkowo też było okienko, żeby rana "oddychała".
Za szwy się nie bierze.
Nogi w tym stanie bandaży też nie używa, a chyba głównie w tym opatrunku o to chodzi, żeby jej nie obciążał i nie zerwał tego co mu tam poprzyśrubowywali. (jezu co za słowotwór!)
A tych chocków-klocków to jeszcze jakieś 5 tygodni przed nami... :mdleje:

Wczoraj przeżyłam też szok cenowy.
W klinice trafiłam na "nie-moją" ;-) wetkę, która potraktowała mnie pełnocenowo a nie ulgowo jak "moje" wetki... Kurde, ja nie wiedziałam że 4 zastrzyki dla kota (1 na miejscu i 3 na wynos) mogą kosztować 50zeta! :o

Dobra dość o kotach.
Teraz coś o psach będzie.

Abi.
Abisia ostatnio była przeze mnie przystosowywana do ewentualności korzystania z środków komunikacji miejskiej. Czyt. autobusów.
W ramach wstępu - Abi dość mocno boi się jeżdżących dużych gabarytów, zwłaszcza jak piszczą im hamulce lub uchodzi z głośnym "pysziiit" powietrze z tychże.
I nigdy w całym swoim czteroletnim życiu autobusem nie jechała.
I ostatnio - w niedzielę - postanowiłam ten stan rzeczy zmienić, wykorzystując do powyższego dodatkowo sprzyjającą okoliczność czyli zaprzyjaźnionego kierowcę autobusu ;-) pracującego wieczorem na wycieczkowej trasie do Kiekrza.
Pojechałyśmy na pętlę na ogrodach.
Abi bez szemrania wsiadła do stojącego autobusu i żywo się po nim rozejrzała nawet.
Bez sprzeciwu przejechała trasę do przedostatniego przystanku.
Wysiadłyśmy tam, żeby wsiąść znowu gdy autobus nawróci na końcówce. Bo wtedy musiała wsiąść do autobusu, który właśnie nadjechał.
Wsiadła gładko.
Wyszło więc na to, że nie doceniłam tej mojej molosowej cudowności :loveu:

Lalunia.
Lalunia ma nowych wielkich wielbicieli.
Są to właściciele kiosku z warzywami oraz punktu ksero, niedaleko po sąsiedzku.
Jednego dnia poszłam z Lalą do punktu ksero - nie nie, nie chciałam skserować Lali, jedna mi wystarczy :evil_lol: Lala mi po prostu towarzyszyła.
W ramach urozmaicania sobie życia :lol:
I Pan obsługujący nie mógł się nią nazachwycać, sam będąc miłośnikiem i właścicielem bulw...
Dzisiaj wybiegła za nami Pani z warzywniaka - koleżanka tego Pana od ksero, zwołała swoje koleżanki i gromadnie miziały i zachwycały się moją zaplutą pomarszczoną paskudą...
Jednak nie to ładne co ładne ale to co się komu podoba :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Abisia już po.
Biedna bardzo.
Troszkę pojękuje pod nosem, nie wiem czy ją boli czy jęczy że ma kołnierz... a może i jedno i drugie?
Kołnierz ma z zeszłego roku i kurde chyba się ciut za mały zrobił. Poluzowałam i rozpięłam ten jeden zatrzask. Dalej marudzi :-(
Bardzo mi jej żal, no ale tak trzeba było, z licznych powodów.
Teraz byle do jutra, jutro już będzie lepiej.

Niestety nie zostały zrobione powieki.
Abi ma nadal lekkie ektropium (entropium? zawsze mylę te nazwy) i wwija jej się róg zewnętrzny powieki do środka. Pan wet, który jest specjalistą od rozrodu stwierdził że woli się tego nie podejmować bo nie ma zbyt dużego doświadczenia a ta powieka to jakaś wyższa szkoła jazdy.
Wyskubał jej więc tylko rzęsy, zeby nie drażniły spojówki.
Narazie musi wystarczyć.
W ogóle chyba też.
Jeśli się stan oczek nie pogorszy - to raczej zostawię tak jak jest.

Przy odbieraniu Abi zabrałam też Teodora, bo mój koteczek najmilejszy znowu rozmontował opatrunek na części pierwsze.
Pan wet - inny, nie z tej kliniki co operowała Teosia - stwierdził, ze on by mu teraz już nic nie zakładał, zdjęliśmy więc opatrunek, usunęliśmy szwy i teraz Teo wolny i szczęśliwe ma na nodze samo tylko sreberko.
Oby też już było tylko lepiej.

A Lalunia dzisiaj pojechała w gościnę do Mroka :-)
I spaceruje sobie bez swojej Pańci.
Ponoć jest całkiem zadowolona skubana :mad:

Link to comment
Share on other sites

Abulinka bidulinka :-( Ale teraz będzie tylko lepiej :lol:
Ciekawe dlczego czekałaś Paulinko tak długo z zabiegiem macicznym?
Jak kastrowałam Magika, zapytałam weta jak mu ulżyć jak już będziemy w domu i psiak się wybudzi ... Powiedział, że dał mu zastrzyki przeciwbólowe na dwa dni :-?. A ja w to uwierzyłam :shake: Biedny Magulek przebiegał całą noc po domu. Z bólu. Już nigdy tam nie poszłam. Nie raz słyszałam od ludzi, że ten wet odradza wogóle takie zabiegi :scream7: Magik był wtedy bardzo młody i szybko doszedł do siebie, ale ja mam wyrzuty sumienia do dziś :oops:.

Link to comment
Share on other sites

Dlaczego?
Z kilku powodów.
Po pierwsze - ja kiedyś miałam w planie założyć małą domową hodowlą psów... takie marzenia ściętej głowy, ale jeździłam z suczkami na wystawy, śledziłam co w rasach piszczy.
Nawet nazwę miałam już wymyśloną...

Potem zaczęły się kłopoty zdrowotne Lali i skupiłam sie na tym.
Potem trzeba było Lalkę wysterylizować.
Jak Abi miała 2.5 roku podjęłam decyzję, że ją też muszę wyciąć.
I czekałyśmy na dobry moment, żeby ucelować w środek cyklu między cieczkami.
Ale wtedy pilniejsze się okazały się oczy, a zabieg był zbyt poważny, żeby je oba wykonać za jednym zamachem.
Za następne pół roku - miałam zaklepany termin - musiałam na 2 tygodnie wyjechać służbowo, a jak wróciłam bi dostała cieczkę o jakieś 1.5 miesiąca za wcześnie.
No i wypadło wreszcie teraz.

Co do Magika.
Wiesz co... te środki przeciwbólowe które nasze zwierzaki dostają mają tak długie działanie, Abi też dostała środki które działają do poniedziałku.
On się mógł tłuc po domu w wyniku narkozy - obudził się, nie wiedział co z nim się dzieje, mógł mieć też coś w stylu kaca ;-)
Kastracja Magika to była bez dwóch zdań dobra decyzja.

Noc miałyśmy średnią.
Abi budziłam mnie co 40 minut.
O 4 wreszcie zakumałam o co chodzi.
I poszłyśmy na dwór.
Po załatwieniu jedyneczki i dwójeczki Abiśka przespała już spokojnie do 10 rano :multi:
Teraz robi minki nieszczęśliwe bo siedzi w kołnierzu i nie może położyć się na swoich ulubionych kaflach pod drzwiami bo jestmalowanie i rozłożona folia... :shake:

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję za wyyyczerpującą odpowiedź :oops:
To mnie zaskoczyłaś z tymi przeciwbólowymi :-o Oczywiście nigdy ani przez moment nie pożałowałam kastracji... W końcu mam psa (tylko jednego bo warunków nima na więcej) bo ktoś nie wysterylizował/wykastrował swoich pupili. Tylko Magik akurat miał szczęście. A gdzie cała reszta nie chcianych psiaków? Temat rzeka... :-(

Link to comment
Share on other sites

No tak jakoś jest - wszystkie moje zwierzaki tak miały.
Może też są bardziej odporne od nas na ból? Nie wiem.
A Teoś po operacji ortopedycznej - najbardziej bolesny jest okres pooperacyjny - dostawał tylko metacam. Jak zaczęłam kwestionować czy to na pewno wystarczy - powiedziała mi Pani Wet że mogę dac w razie potrzeby pyralginę. Ale jej w końcu nie dałam.

Abiśce nagotowałam dzisiaj kurczaczka z ryżem i marchewką - ma teraz specjalne względy kulinarne ;-) - ale nie chce jeść... :shake:

Link to comment
Share on other sites

zwierzęta są na poewno mniej wrażliwe na ból od nas. pewnie też są różnice osobnicze.. moja suka 2 dni po sterylizacji już biegała i chciała się bawić z bokserką. ale np. jak ją ugryzł pies i miała niewielkiego siniaka i dziurkę w mięśniu to "umierała" i spała na stojąco...ale to raczej wynikało z tego że się nad nią wszyscy użalali..
jeśli chodzi o przeciwbólowe to wet mi tłumaczyła, że lepiej jeśli zwierzę odczuwa ból po zabiegu, bo wtedy nie rusza szwów, instyntkownie trzyma mordulec z daleka od bolącego miejsca i jest większa szansa że nie zrobi sobie krzywdy. oczywiscie bezpośrednio po operacji dostają środek p. bólowy ktróry działa jakieś 12 czy 24h. ludzie czasem się upierają żeby dawać środki, ale znam przypadek że kocur po kastracji i dodatkowych p. bólowych uszkodził sobie podwiązane naczynia krwionośne i o mało się nie wykrwawił. moim 5 kotom i suce po kastracji nie dawałam żadnych środków p.bólowych i wszystko było ok.
po dużych zabiegach jak np. śrubowanie czy inne takie (ałłaa) podaje się..
wracajcie do zdrowia Kocie i Abi :p

Link to comment
Share on other sites

z tą reakcją osobniczą na ból to faktycznie jest różnie

moja Wera jedyna w noc po sterylce dostała pyralginkę,
późno wieczorem obudziła się, usiadła na legowisku, zaczęła popiskiwać, spojrzałam na nią i się przeraziłam, mordka zapadnięta (tak jakby jej się zupełnie "rysy twarzy" zmieniły), ból w oczach, nie ruszała się tylko płakała

dałam pyralginkę i dosłownie po kilku minutach spokój, mordka wróciła do normy, Wera spokojnie zasnęła

tylko raz trzeba było podać

i tylko jej jednej z licznego stada pso-kociego, a wszystkie miały sterylki/kastracje i żadne inne nie musiały dostawać dodatkowych leków oprócz zastrzyku który normalnie wet daje standardowo

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...