Jump to content
Dogomania

Zezolek- mam zeza, nie widzę i w główce coś nie tak


DoPi

Recommended Posts

dziewczyny od wczoraj kombinuje jak koń pod górkę. Z Nutusią na telefonie. Nakłamałam się trochę do właścicielki. Umówiłam się z nią dzisiaj w lecznicy u nas w Kalwarii. Chciałam wczoraj u mojego doktora w Krakowie, bo on współpracuje z KTOZ-em, żeby babie wygarnął na temat stanu psa. Niestety pani nie zna Krakowa i boi się do niego wjechać. Więc wydzwoniłam moje wetki kalwaryjskie i poprosiłam, żeby trochę postraszyły ją. Powiedziałam też,że zgłosiłam też do schronu krakowskiego i zainteresowali się, dlaczego pies jest w takim stanie. Pani powiedziała,że miała ostatnio biegunki. No jakoś u mnie nie ma biegunek i wcina jedzenie jak nie wiem. 

Ustaliłyśmy z Nutusia, która pomagała mi przy ogarnięciu sprawy, że muszę ją zgłosić w schronach i w gminach, żeby nie było, że ukradłam psa.

No i powysyłałam maile ze zdjęciami do schronów i gmin. Na korzyść właścicielki przemawia, że szukała psa.  

hahaha własnie dostałam sms-a od właścicielki,  że nie może zapłacić za dzisiejszą wizytę u weterynarza. Napisałam, że dzisiaj nic nie będziemy płacić.

Czy ja mam ja zapytać, czy stac ja na leczenie i utrzymanie psa, czy zapytac, czy sie jej zrzeknie? co robic radźcie 

Link to comment
Share on other sites

Czyli jednak wersja, że pani może być nie stać na leczenie... Musisz kobitę zobaczyć i po pierwszych wypowiedziach ocenić czy warto od razu na nią najechać z góry, postraszyć TOZem, zgłoszeniem na policję itp. czy jednak lepiej będzie subtelnie zaproponować pomoc... Fakt, że kobita szukała tak starego i chorego psa rzeczywiście przemawia na jej korzyść. Stan psa może wynikać z jakiejś choroby i z tego, że pani się boi pójść do weta z obawy o koszty, a nie stać ją na leczenie (już się boi, że będą koszty, skoro pod wetem się umówiłyście...). A nie każdy ma takich wetów jak my, że można wziąć na zeszyt, a psa trzeba ratować.

Mówiłaś, że pani ma przyjechać z książeczką zdrowia. Też ważne co w niej jest, choć stawiam, że jeśli są aktualne szczepienia na wściekliznę, to i tak dobrze będzie :(

W każdym razie, tak jak wczoraj ustaliłyśmy, wet musi sporządzić obdukcję, tak na wszelki wypadek. Trzeba kobitę spisać z dowodu osobistego i podjechać za jakiś czas, sprawdzić stan psa. Dopytać czy mieszka w domu...

 

Niestety, żeby móc skorzystać z pomocy, musiałyśmy zgłosić znalezienie psa. A szkoda, bo za kilka dni mogła już być całkiem gdzie indziej. A może się jednak okaże, że nie szkoda?... Oby!

Link to comment
Share on other sites

Pamietaj też, że ja powysyałam ogłoszenia ze zdjeciami boksi i kontaktem na Ciebie do Myślenickich gabinetów wet. Więc nie ma mowy o ukradzeniu psa.

Kurczeeee fatalna sprawa! Jeśli pani nie ma pieniędzy na zwykłą wizytę u weta, to co będzie, jeśli trzeba będzie operować te guzy na listwie mlecznej???? Może jak się kobieta wystraszy kosztów leczenia, to się suni sama zrzeknie.

Link to comment
Share on other sites

Ale co nam to da? Co zrobimy ze zrzekniętą starą boksią? Nie lepiej pomóc kobicie i niech psina zostanie w swoim domu, jeśli chodzi "tylko" o pieniądze?... A gdyby tak nam się trafiło nie mieć kasy na leczenie naszych psów? I ktoś by nam zaproponował tylko jedno wyjście - zrzeczenie się?

Ale spytać zawsze można i taką wersję wydarzeń też wziąć pod uwagę.

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Powiem Ci, że zanim poznałam Złotego Doktora bywało, że bałam się iść z psem do weta... Teraz nie masz wyjścia - musisz się z nią spotkać. Oczywiście może Ci pies zwiać np. przy pakowaniu do samochodu ;), tylko wtedy zostaniemy z problemem same, bo mój "kontakt" na to nie pójdzie...

Link to comment
Share on other sites

Martwi mnie to, że wygląd boksi nie wskazuje na jakąś zbyt dobra opiekę. Żebra do policzenia, guzki. Taka chudość raczej chyba nie wskazuje na kilkudniową nawet biegunkę :(

Właśnie. Jeśli to nie jest przewlekła sprawa, to wizyta u weta po pierwszych objawach i pies wraca do formy po 2-3 dniach i nie ma śladu. Przerabiałam ostatnio u Neli. W niedzielę 2 razy wymioty, w poniedziałek wizyta u weta (biegunka po drodze), natychmiastowe leczenie (wizyty przez trzy dni) i w środę było po zawodach. 

Link to comment
Share on other sites

Sara pojechała do domu. Ma 14 lat. Pani powiedziała, że nie ma pieniędzy na weterynarza i karmę. Psina żywiona tym co im zostanie z obiadu. Ale mieszka w domu. Zwiała, bo się czegoś wystraszyła, a mają niegrodzony dom. Gdybym tylko podsunęła myśl o zrzeczeniu to pewnie nie byłoby problemu, ale tak jak Nutusia pisała, jak zabrać 14 letniego psa z domu, w którym spędził tyle lat? Nie odniosłam złego wrażenia, jeśli chodzi o nich. Tam 4 dzieci najmłodsze 5 lat. Powiedziałam, że pomogę jej z karmą i może coś gdzieś uzbieram na szczepienie na wściekliznę. Od razu dzisiaj zapłaciłam za tabletki na odrobaczenie 25 zł, bo też z tego powodu może być chuda. No i dałam jej 20 zł (więcej nie miałam) na karmę. Karmę kazałam moczyć, bo zęby ma Sara w strasznym stanie. Tylko też problem skąd wziąć kasę? bazarku na psa, który ma właściciela nie zrobimy. Pojutrze spróbuje coś wyżebrać w pracy i u znajomych(jutro jade z Dyziem). Tylko, że trzeba by mieć jakieś stałe dostawy. Wetka powiedziała, że ona to przede wszystkim, by jej zapewniła po prostu godną starość, bo nie wiadomo ile jeszcze pożyje.Nie wiadomo, czy by przeżyła operację usunięcia listew mlecznych. Dlatego przede wszystkim trzeba jej zabezpieczyć porządne żywienie. Oczywiście mam wszystkie dane właścicielki oraz zgodę na wizyty u nich w domu. Jeszcze spróbuje coś dowiedzieć się w gminie, czy nie mogliby pomóc zamiast płacić np. za psa zrzeczonego do schroniska( tak trochę naciągnę).

Link to comment
Share on other sites

DoPi a skąd jest właścicielka ? Na FB jest masa ludzi chętnych do pomocy, tylko trzeba za rękę poprowadzić . Mam panią, która przygarnęła sunię , bo obiecaliśmy pomoc w zakupie karmy i szczepieniach . Od roku co miesiąc kto inny kupuje Soni karmę . Na dogo nie zrobimy ale na fb można i bazarek i zgromadzić ludzi chętnych do pomocy . 

Takiej staruszki ja bym już nie szczepiła . Jak tyle lat przeżyła , to zapewne ma odporność a szkoda ją osłabiać szczepieniem .

Wolałabym tak pomóc niż zabierać ją z tego domu, a już na pewno nie do schroniska , skoro przeżyła tam 14 lat - co na boksia to bardzo dużo to nie można ich rozdzielać :(

 

A sorry teraz doczytałam że szczepienie przeciwko wściekliźnie . No to trzeba zrobić :( chyba że są przeciwwskazania wet . 

Link to comment
Share on other sites

Pisałam wczoraj smsowo z DoPiakiem i też jestem zdania, że lepiej wspomóc niż psu taką rewolucję na koniec życia fundować. Myślałam o założeniu wątku pomocowego na dogo, ale może faktycznie spróbować z tym FB. Ja tam nie mam konta i nie mam pojęcia jak to działa, ale skoro piszecie, że nawet bazarki można robić to trzeba działać! Ja mogę przesłać zdjęcia obfoconych fantów i opisy, jeśli ktoś zrobi taki bazarek. Tym bardziej, że jeśli wet nie zaleca żadnego leczenia, a tylko dobre żywienie, to nie będą potrzebne jakieś zawrotne kwoty! Tylko może zrobiłabym podstawowe badania krwi, tak na wszelki wypadek. I może jakiś preparat wzmacniający na początek. Jak na boksia, 14 lat to naprawdę bardzo dobry "wynik"!

Link to comment
Share on other sites

Olcia dzieki,za wrzucenie info na portale i do Wieliczki.

Rudzia-Bianka sunia z Izdebnika. Ponoć jej nawet szukali, tylko na polach ponad nimi. Nie przypuszczali, że ona odejdzie daleko od domu.

Sarusia zamerdała ogonkiem. Być może jutro dostanę od sąsiadki jakąś kartoflaną karmę Josery jakieś 5 kg, to zawiozę i od razu sprawdzę warunki.

No a wczoraj odwieźliśmy Dyzia do pani Anity we Wrocławiu. Oczywiście nie obyło się bez "śląpania" z mojej strony. Pożarłam się z synem, bo mi powiedział, że jak tak będę ryczała, to nie pozwoli mi już wziąć tymczasa. Ja jemu brzydko (bo choleryk jestem), co on ma do tego i żeby zapoznał się ze słowem "empatia". Koniec końców jednak pogodziliśmy się, bo dziecko powiedziało, że zabierze mnie w miejsce, gdzie dużo zwierzątek w klatkach siedzi to mogę je uratować. No i zabrał mnie do....ZOO. Nie ubliżając małpa z niego.

Wieczorne informacje były takie, że Dyziek jakoś nie bardzo się przejął zmiana miejsca. zwłaszcza, że pani Anita ma kota i psa 40 kg, który kocha wszystkie stworzenia. Z dzisiaj jednak info, że sam nie chce zostawać i szczeka i wariuje. No i że chodzi w kółko. Moim zdaniem konieczne jest zwiększenie dawki, bo Dyziek przytył i waży 8,7kg a dawke ma na 5,8 kg. Pani Anita dzisiaj miała się informowac u wetów neurologów o dawkę.

A ja jestem pod ogromnym wrażeniem kliniki weterynaryjnej, bo jest ogromna z oddzielnymi budynkami do różnych chorób. Kliniki małego zwierzecia i dużego i neurologiczne itd. tak jak u nas klinika UJ przy Kopernika. Chciałabym tam pracować, ale nie zrobię już studiów weterynaryjnych. Mózg nie ten :(

Zaraz zrobię rozliczenie z podróży i wrzuce w wydatki.

Link to comment
Share on other sites

  A wystarczyło chusteczek? Skąd ja to znam, Za każdym tymczasikiem mi łzy lecą, choć nie ukrywam, że za coponiektórymi mi baaaaaaardzo leciały. Ale wciąz sobie powtarzałam,że znowu jestem gotowa pomóc nastepnej biedzie :)

A ciekawa jestem jak pani właścicielka znalazła Sarę?

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...