Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Witam, 

 

mam ogromny problem z agresją u mojego psa. Bari jest olbrzymim mieszańcem (60kg) - owczarek podhalański + niewiadoma rasa (ojciec nieznany), i aktualnie ma 1 rok i 8 miesięcy.

 

Zacznę od tego, że nie jest to pies z traumą. Wychował się w domu u mojej rodziny z resztą szczeniaków w bardzo dobrych warunkach. My od małego staraliśmy się go socjalizować zarówno z ludźmi jak i psami. Żadne z jego rodzeństwa nie przejawia agresji. Jednak wraz z wiekiem narastają problemy z zachowaniem Bariego. 

 

Z pewnością jest to pies mocno stróżujący, nie ma mowy o tym, żeby ktoś obcy, a nawet znajomi, których zna ze spacerów weszli do domu. Bywały takie sytuacje, że nawet wpuszczał niektórych, ale potem bez ostrzeżenia rzucał się na nich. Wygląda to makabrycznie. Wpada w pewnego rodzaju amok, nic na niego wtedy nie działa. Poradzono nam, żeby go zamykać, ale przecież to nie rozwiazanie na dłuższą metę.

 

Oprócz tego, od pewnego czasu ogromnym problemem stały się nawet spacery. Mieszkam w centrum Warszawy, wszędzie wokół nas jest pełno ludzi i psów. Nie ma mowy, żeby wyjść i nie natknąc się na kogoś. Niestety, Bari w ostatnim czasie stał się niezwykle agresywny przede wszystkim do ludzi. Potrafi przejść koło setki ludzi i rzucić się na bezbronnego człowieka. Jest to olbrzymi pies, więc mam problem z utrzymaniem go na smyczy. Wcześniej wychodziła z nim też moja mama, ale po paru incydentach, gdy nie utrzymała psa, panicznie się boi z nim wychodzić. Muszę dodać, że podejrzewam, iż Bari atakuje, ponieważ myśli, że musi nas bronić.

 

Dzisiaj miał miejce kolejny atak. Staramy się w miarę możliwości jeździć z Barim na spacery w bardziej przestronne miejsca, żeby mógł się wybiegać. Tak jak zwykle wyszłam z nim na podwórko i chciałam razem z mamą dojść uliczkami do zaparkowanego samochodu. W pewnym momencie z budynku, koło którego przychodziłyśmy, wyszła kobieta i stanęła przy drzwiach rozmawiając przez komórkę. Bari bez wachania rzucił się na nią, utrzymałam go, ale pomimo wielu prób uspokojenia psa on dalej chciał atakować. Wyglądało to tragicznie, pod wpływem jego ogromnej siły wylądowałam swoimi czterema literami na chodniku. Gdyby nie pomoc mamy pies dawno by już siedział tej kobiecie na plecach. Takich przypadków było naprawdę wiele, ponieważ w naszej okolicy jest ciągły ruch.

 

Łagodniejszy jest dla psów, ale odkąd dojrzał w przypadku konfliktów z psami nie odpuszcza. Obecnie nawet jeżeli jest obszczekiwany (co zdarza się często małym pieskom na widok olbrzyma) nie potrafi tego zignorować i chce atakować. Mamy w okolicy paru "wrogów", na których widok od razu szykuje się do boju. Chociaż to wydaje mi się bardziej zrozumiałe niż agresja w stosunku do ludzi. 

 

Przypadek Bariego był konsultowany z wieloma behawiorystami, byliśmy już na 2 szkoleniach, wszystkie prowadzone metodami pozytywnego wzmocnienia. Niestety, bez większego powodzenia. W dalszym ciągu mamy problem nawet ze skupianiem uwagi na właścicielu, gdy jesteśmy poza domem. Tracimy powoli wiarę i siłę. Boję się, że w końcu ktoś wezwie na mnie straż miejską i będę zmuszona go uśpić....

 

Dlatego teraz chcemy spróbować bardziej rygorystycznych metod, polecono nam behawiorystę, który szkoli psy przy pomocy kolczatek, a nawet obróż elektrycznych.. Może tak trzeba.

 

Nie wiem co robić. Mam wrażenie, że nie nadajemy się do tego psa, mamy za słaby charakter, ale oddanie go traktujemy jako ostateczność (w stosunku do swoich jest kochanym, potulnym psem) - chociaż ten scenariusz z każdym atakiem staje się coraz bardziej prawdopodobny.

 

Może ktoś miał już podobne doświadczenia, mógłby coś doradzić? Bardzo proszę o pomoc!!!!

Link to comment
Share on other sites

myśleliscie o kastracji?

 

Bari jest teraz wykastrowany chemicznie, czip ma działać mniej więcej do września. Potem chcemy go wykastrować już tradycyjnie. Chociaz behawioryści mówią, że to nie rozwiąże problemu agresji, jedynie zainteresowanie suczkami.....

 

 

mogę polecić jeśli chodzi o pracę z agresywnym psem-ten facet wie co robi!

masz auto-wsiadaj i jedz zanim będzie za późno.

 

http://jamor.pl/

 

Aktualnie pracuję już z jednym behawiorystą, dopiero zaczynam z nim współpracę i nie mam możliwości wyjazdu w najbliższym czasie, ale dzięki za kontakt, może się jeszcze przydać :)

 

A czy masz jakieś doświadczenia, opinie o tym Panu i jego pracy?

Link to comment
Share on other sites

A może powinien go zbadać dobry wet bo być może on jest chory t.zn. może mieć jakiegoś guza w mózgu czy inne schorzenia, może warto zrobć prześwietlenie, nie wiem ale to zachowanie nie jest normalne i jeżeli to choroba to niestety może się skończyć uśpieniem jeżeli kiedyś go nie utrzymacie i zrobi krzywdę człowiekowi a już nie daj Boże dziecku.

Mam ponad 30 lat rottweilery, szkolone na obronne i nigdy nie miałam problemow z agresją, przeciwnie - wszystkie były przyjazne i wręcz opiekuńcze w stosunku do otoczenia a szczegolnie słabszych i nawet atakowane przez małe pieski pewnie ze strachu nigdy mie robiły im krzywdy. Więc radzę skonsultować się raczej z weterynarzem niż z behawiorystami.

Link to comment
Share on other sites

oprocz wzgledow medycznych trzeba zwrocic uwage na dwie inne rzeczy: macie mlodego samca (a mlody pies lubi sprawdzac reguly) ktory jest mieszancem podhalana (poczytaj do czego zostala stworzona rasa) ktorego trzymacie w centrum wielkiego miasta. to az proszenie sie o problemy.

 

podhalany to nie sa slodkie misie nadajace sie do zycia w miejskiej dzungli, ten pies zwykle potrzebuje terenu do pilnowania i jest w tym swietny. wchodzi wam na glowe bo sam dostaje fizia i nie wystarczy tu zwykle wybieganie- ten pies musi po prostu pracowac.

 

 

 

 

ja akurat jestem prawie ze pewna ze to nie kwestia guza mozgu tylko tego, ze osoby nie majace ku temu warunkow trzymaja na chacie wielkiego psa w ktorym plynie krew prawdziwych strozow i obroncow, ktory w dodatku jest w takim wieku w ktorym buzuja hormony i mózg splywa w te rejony ciala w ktorych nie powinien sie znajdowac. wasz pies was nie szanuje, do tego zapewne nie ma zagwarantowanej odpowiedniej ilosci ruchu i pracy umyslowej, stad te problemy. Zapewne mieliscie tez pecha ze trafil wam sie bardziej wymagajacy samiec..

 

nie kastrowalabym psa w tym wieku, w przypadku duzych ras zaleca sie czekanie z kastracja do czasu zakonczenia wzrostu

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Co do poleconego Jamora - cieszy się bardzo dobrą opinią i to przede wszystkim praktyk, a nie teoretyk, jak większość behawiorystów ;) Ze swojej strony - polecam trenerów praktyków. Żaden z tych, których znam nie nazywa siebie behawiorystą. Nie znam Twojej sytuacji, ale przy tej skali problemu spróbowałabym się sprężyć i jednak postawić na Jamora.

 

Pamiętaj, że czas gra tu na Twoją niekorzyść - im więcej takich sytuacji jak opisujesz, tym mocniej pies sobie utrwala. No i jeszcze kwestie bezpieczeństwa i odpowiedzialności (moralnej i prawnej) za ewentualne zajścia z udziałem Twojego psa. 

 

Jeżeli problem nie ma podłoża zdrowotnego (jest wiele przesłanek że nie ma, jednak tak zupełnie nie lekceważyłabym żadnego wątku), to co mi się nasuwa, to że nikt z Was nie pokazał psu w dosadny i zrozumiały dla niego sposób, że określone zachowanie (agresja) NIE będzie tolerowane (awersja) oraz jakie zachowanie pies powinien zaprezentować w zamian (pozytywne wzmocnienie). Miej to na uwadze, jednak w tej sytuacji NIE kombinuj na własną rękę. Niech to robi fachowiec, a Ty stosuj się ściśle do jego zaleceń.

 

Oprócz powyższego, mnie podobna refleksja naszła co Czi_czi.

 

Trzymam kciuki!

Link to comment
Share on other sites

Bari jest teraz wykastrowany chemicznie, czip ma działać mniej więcej do września. Potem chcemy go wykastrować już tradycyjnie. Chociaz behawioryści mówią, że to nie rozwiąże problemu agresji, jedynie zainteresowanie suczkami.....


A czy pies przed założeniem chipa kastracyjnego miał badany poziom hormonów tarczycy ?
Link to comment
Share on other sites

ja akurat jestem prawie ze pewna ze to nie kwestia guza mozgu tylko tego, ze osoby nie majace ku temu warunkow trzymaja na chacie wielkiego psa w ktorym plynie krew prawdziwych strozow i obroncow, ktory w dodatku jest w takim wieku w ktorym buzuja hormony i mózg splywa w te rejony ciala w ktorych nie powinien sie znajdowac. wasz pies was nie szanuje, do tego zapewne nie ma zagwarantowanej odpowiedniej ilosci ruchu i pracy umyslowej, stad te problemy. 

 

Zdaję sobie sprawę, że nie jest to pies stworzony do życia w mieście, ale nie mam możliwości, żeby teraz się gdzieś przeprowadzić, a i znalezienie nowego domu dla takiego psa nie jest łatwe, nikt nie chce nowych problemów. Chyba, że może znasz takich ludzi?

Po drugie, Bari trafił do nas z przypadku. Gdyby nie to, że zostaliśmy postawieni pod ścianą nigdy byśmy się nie zdecydowali na takiego psa, bo wiem, że lepiej by mu było gdzie indziej. Jednak teraz jest już trochę za późno...

 

Rzeczywiście nie pokazaliśmy mu kto tu rządzi i dlatego pewnie jak to piszesz nas nie szanuje, ale winię za to tych wszystkich behawiorystów, którzy zmarnowali tyle naszego cennego czasu nie potrafiąc nami odpowiednio pokierować. Boję się, że może już jest za późno...

 

 

Co do poleconego Jamora - cieszy się bardzo dobrą opinią i to przede wszystkim praktyk, a nie teoretyk, jak większość behawiorystów ;) Ze swojej strony - polecam trenerów praktyków. Żaden z tych, których znam nie nazywa siebie behawiorystą. Nie znam Twojej sytuacji, ale przy tej skali problemu spróbowałabym się sprężyć i jednak postawić na Jamora.

 

Po wielu doświadczeniach z tego typu behawiorystami teraz już szukam tylko praktyków ;) Jutro jestem umówiona na pierwsze spotkanie z p. Agnieszką Boczulą, która też została mi polecona. Podobno zalicza się do tego niewielkiego grona praktyków. 

Mimo to skontaktuję się także z Jamorem, warto spróbować :)

 

 

A czy pies przed założeniem chipa kastracyjnego miał badany poziom hormonów tarczycy ?

 

Nie, nie miał.

 

 

A może powinien go zbadać dobry wet bo być może on jest chory t.zn. może mieć jakiegoś guza w mózgu czy inne schorzenia, może warto zrobć prześwietlenie (...)

Więc radzę skonsultować się raczej z weterynarzem niż z behawiorystami.

 

Pies jest pod stałą kontrolą weterynarza i nie ma podejrzeń żadnego schorzenia....

Z resztą, gdyby to była choroba podejrzewam, że byłby agresywny do wszystkich łącznie z nami, a nie tylko w określonych sytuacjach...

Link to comment
Share on other sites

jak korzystasz już z porad jakiegoś trenera to się do nich stosuj, nie ma metody 'cud' na takiego psa, to będzie dużo pracy z psem, dużo różnych ćwiczeń.

 Jasne, czeka nas kupa roboty. Co do trenera, nadal nie znalazłam kogoś sensownego, może teraz się uda...

Link to comment
Share on other sites

No cóż skoro masz problem z utrzymaniem psa na smyczy w sytuacji ataku (co nie jest dziwne zważywszy na jego wagę) to ja bym serio się nie patyczkowała tylko załadowała go w kolce i kaganiec, bo w końcu kogoś wyśle do szpitala, a ciebie na komisariat. Wiem co przeżywasz, sama mam psa agresywnego do ludzi (może mniej niż w twoim przypadku) i znam ten lęk - czy wyskoczy czy nie? ;) U nas jest to kwestia już raczej opanowana bo i pies starszy, po kastracji i ja go znam bardzo dobrze, ale nigdy nie będę miała do niego 100% zaufania. Twój pies dorasta, hormony mu buzują, sprawdza na ile sobie może pozwolić, do tego jest takiej a nie innej rasy. Czeka cie wiele ciężkiej pracy, ale na Boga, ja bym sobie odpuściła pozytywne behawiorystki, które będą płakały nad zapięciem psa na kolce, i mamiły smaczkami, bo z doświadczenia wiem, że takie piesełki mają takie zabiegi bardzo w tyłeczku ;) Jeżeli masz fizyczne problemy z utrzymaniem psa to tu nie ma moim zdaniem miejsca na półśrodki. 

Tutaj trzeba zdecydowanego i pewnego prowadzenia. Jamor z tego co mi wiadomo pracował wiele lat z psami policyjnymi, do tego jest facetem (wiem, że jest równouprawnienie ;) , ale to czasem też ma znaczenie, chociaż by ton głosu, bardziej zdecydowane ruchy itp.) i myślę, że odwali lepszą robotę w przypadku twojego psa niż 10 behawiorystek z ciasteczkami wątróbkowymi i klikerkami. 

Musisz też wziąć pod uwagę, że problem pewnie da się uleczyć, ale nie wyleczyć w 100%. Życie z takim psem jest wyzwaniem już na zawsze, trzeba albo do tego przywyknąć, albo jednak przemyśleć wszystkie za i przeciw i poszukać mu innego domu (najlepiej z ogrodem).

Link to comment
Share on other sites

Powiem tak...Lepsze kolce czy nawet OE niz pogryziona osoba...Taki pie wrecz MUSI chodzic w kagancu...Tym bardziej skoro robil juz wyskoki i wiesz ze potrafi i osiagnie cel jesli bedzie chcial...Bez[pieczenstwo innych ludzi i zwierzat musi byc priorytetem...Elektryki nie sa zle,dobrze uzyta raz dwa pokaze psu o co kanam ;) Gorszy problem to brak szacunku psa do was i jego sila... Kastracja sama cudow nie zrobi...To nie magiczna rożdzka niestety ;/

Ja bym sie jednak tak jak poprzedniczka zastanowila czy nie poszukac mu domu gdzie bedzie mial jakis teren,gdzie nie bedzie narażony na ciagly stres i frustracje.... Ja wiem ze to beznadziejna decyzja ale czasem takie wyjscie to jedyne wyjscie...

Pozytywne cuda bym w ogole wsadzila miedzy bajki jesli chodzi o agresje...To nie maly yorek a kawal mieśni ktore moga zrobic fizyczka krzywde....

Link to comment
Share on other sites

Dogomania, Agnieszka Boczula też jest praktykiem o bardzo dobrej renomie i NIE należy do nie lubinego przeze mnie grona "kliku-kliku / smaczku-smaczku" ;)

 

Kaganiec - obowiązkowo i to niezależnie czy już byłaś u p. Agnieszki lub Jamora czy dopiero będziesz. Pamiętaj, żeby go zabrać na zajęcia. 

 

Kolce - jeśli wcześniej nie stosowałaś - polecam użyć dopiero pod nadzorem fachowca. Jeśli nie masz "na stanie" to nie kupuj pierwszych lepszych ze sklepu zoologicznego (bo to mega shit), tylko najpierw się dowiedz od trenerki jakie dokładnie kupić i gdzie. Najlepiej poproś o link do konkretnego modelu. Ja mam marki Herman Sprenger, polecane są jeszcze Dingo i są tańsze. Jeśli już masz (niezależnie jakiej marki i gdzie kupione) - spakuj do torby i zabierz na zajęcia - choćby do pokazania.

 

Kolce u niektórych psów mogą od razu podziałać jak kubeł zimnej wody (tak było u mojego poprzedniego psa), a u innego mogą spowodować że odwinie zębami do osoby, która trzyma smycz albo stoi najbliżej ;) (mojej obecnej psicy się zdarzyło). Dwa skrajnie różne psy o skrajnie różnym temperamencie i pobudliwości. Jeśli w takiej sytuacji się nie ogarniesz i natychmiast nie podporządkujesz sobie psa, to masz przerąbane. Takie moje zdanie i dlatego poleciłam Ci jak wyżej.

 

OE - choć wzbudza kontrowersje, to jeśli TA trenerka lub TEN trener ją zaleci, to się zastosuj bez szemrania. OE to jest narzędzie treningowe i mądrze użyte w uzasadnionych przypadkach jest OK.

 

Daj znać jak poszło pierwsze spotkanie jeśli będziesz miała ochotę. Fajnie że udało Ci się szybko umówić termin. 3mam kciuki. 

Link to comment
Share on other sites

Kolce do czegokolwiek by nie służyły sprawiają, że nad psem po prostu łatwiej panować fizycznie. Założyć wysoko na uszami, bo tam działają najmocniej (nie jak zwykłą obrożę, bo przy grubym futrze Bari ich nawet nie poczuje w takim wypadku), kaganiec na ryjek i dopiero wychodzimy z domu. Obraz rozjuszonego 60 kg psa, który ciągnie swoją właścicielkę bez kontroli w stronę człowieka w centrum to... musi być niezapomniany obrazek ;) I proszenie się o problemy. Oczywiście, proszę tego nie odbierać za szyderstwo czy coś, jak pisałam, sama to przechodziłam ze swoim psem i wiem jaki to jest stres i poczucie bezsilności przy każdym wyjściu z domu. Jednak w takim przypadku sytuacja jest na tyle niebezpieczna dla otoczenia, że trzeba sięgać po wszelkie możliwe środki. 

Link to comment
Share on other sites

Ależ to co napisałaś to święta prawda. Szczególnie na początku zanim się pies nie "ogarnie" na kolcach trzeba uważać, żeby się przypadkiem nie odwinął. W zależności od stanu reaktywności mogą się dziać różne cuda : P 

Link to comment
Share on other sites

Bari na spacerach jest cały czas w kagańcu, inaczej bym z nim nie wyszła, bo już dawno miałabym sprawę w sądzie. 

Kolców nigdy nie nosił, bo nie pozwalano nam na to.... Teraz widzę, że był to błąd, ponieważ to całe ciumkanie nad psem miało tylko odwrotny skutek - zamiast progresu nastąpił regres.

 

Dam jeszcze znać co jutro powie Pani Agnieszka :)

 

 Obraz rozjuszonego 60 kg psa, który ciągnie swoją właścicielkę bez kontroli w stronę człowieka w centrum to... musi być niezapomniany obrazek ;)

 Rzeczywiście widok jest niezapomniany i przerażający ;)

 

 

Cały czas walczymy, bo wszystkimi możliwymi metodami próbuję uniknąć oddania go do innego domu. 

Link to comment
Share on other sites

To i tak podziwiam twoją siłę fizyczną jak sobie dajesz radę z takim brytanem bez kolcy :D Ja cię naprawdę rozumiem, bo sama próbowałam pozytywnie i bez bólu, ale czasem po prostu trzeba wybierać - albo pies, albo sprawa w sądzie. Ja się złamałam po tym jak mój pies przeciągnął moją mamę na kolanach po ulicy do faceta z psem na rękach... Ja wtedy byłam niedysponowana po operacji, nie mogłam się nim zajmować. I z wielkim bólem zamówiłam kolce. Bo ja to tam pół biedy, ale mamy nie mogłam narażać na utratę zdrowia. Nie mówiąc o osobach trzecich. A mój Jari waży tylko trochę ponad 40 kg ;)

I też bardzo trzymam kciuki za postępy w zachowaniu psa i determinację. Bo jasne, oddać jest najłatwiej. Bari dobrze trafił, oby wykorzystał te szanse.

Link to comment
Share on other sites

Ja cię naprawdę rozumiem, bo sama próbowałam pozytywnie (...)

Ja też ;) Na szczęście dosyć szybko się ocknęłam. Tzn. jak tylko mój, również 40 kg samczyk wszedł w okres dojrzewania i dopiero zaczynał komunikować, że z innymi chłopcami to on się kolegować więcej nie będzie. Smutne, że u Ciebie Dogomania sprawy musiały zajść aż tak daleko jak opisujesz. To nie jest wyrzut do Ciebie, tylko raczej ubolewanie nad systemem. Tak samego szkolenia, tzn. rozpowszechniania mitów i bajek bez pokrycia, jak i rozdawania certyfikatów behawiorysty. Tej parodii to nawet "zdobywaniem" nie można nazwać. To jest rozdawanie, nie inaczej. Szerzej się o tym "wywnętrzałam" na "Wszystko o psach - szkoły i studia - wątki o kursach na trenera/ behawiorystę". Mam nadzieję, że ten temat pomoże się ukierunkować nie tylko Tobie, ale i innym podczytującym.

Link to comment
Share on other sites

I to jest wszystko nt pozytywnego szkolenia... Mnie naprawde krew zalewa jak slysze-tylko pozytywnie!!! Pozytywnie to ja sztuczek nauczyc moge...Ja mialam podobnie ze spanielem...Przez ciumkanie cackanie sie z psem nauczyl sie ze zeby dzialaja...Gdyby od razu dostal strzala oe albo zostal mocno zglebowany moze bylo by inaczej...A tak to duzo wody uplynelo nim sobie z psem poradzilismy...A to tylko 15 kg zywej wagi...Nie 60 czy 80...Cesar be,teoria dominacji be,kurczaczki super...I sa skutki... Dopiero jak jest problem nagle wsystcy sie budza...

Trzymam kciuki za prace z psem i trafienie na madrego szkoleniowca ktory zna takie psy i bedzie potrafil go zdominowac na tyle ze poczuje respekt....

Link to comment
Share on other sites

Moim zdaniem, do wychowania szczeniaka OE nie jest potrzebna - starczy w pierwszych czterech miesiącach życia zwierzaka nieubłagana konsekwencja, najwięcej czasu przeznaczonego na naukę wymaganych zachowań i przy całej serdeczności okazywanej szczeniakowi - jasne wytyczenie granic, jasne sprecyzowanie, kto decyduje. I zdecydowana korekta, także fizyczna, wtedy, gdy psi podrostek spróbuje PIERWSZY RAZ - i to nie w zabawie - zachować się wbrew naszym zasadom.
Nie obrażanie się, nie izolowanie, bo to niczego nie uczy.
Korekta dopasowana do wrażliwości i odporności szczeniaka, potem spokojne wymuszenie prawidłowego zachowania dokładnie w tej sytuacji, w której nastapiło wykroczenie. I natychmiastowy powrót do serdeczności, jeśli szczeniak zachowa się tak jak chcemy.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...