Jump to content
Dogomania

Pies a współlokator-problem proszę o pomoc


Viktor1992

Recommended Posts

Witam dowiedziałem się o tym portalu a nie wiem gdzie poprosić o radę, więc piszę tutaj:/ Otóż przedstawię lekką charakterystykę żeby jak najdokładniej opisać problem. Mieszkam razem z dziewczyną w wynajmowanym mieszkaniu oraz współlokatorem. Mieszkamy tam od ponad roku, gdy zobaczylismy to ogłoszenie byliśmy zachwyceni, mieszkanie 80 m o podwyższonym standardzie 2 sypialnie, salon kuchnia, łazienka itp. Kolega z którym obecnie mieszkamy już tam mieszkał rok, i to jemu właściciel pozostawił kwestię doboru lokatorów. Sympatyczny aczkolwiek dosyć zasadniczy (zasad nie wolno u niego łamać do tego trochę pedantyczny) spotkaliśmy się z nim ustaliliśmy zasady wiadomo sprzątanie itp oraz zakaz jakichkolwiek zwierząt. Zgodziliśmy się (planowaliśmy psa ale nie teraz, więc przystaliśmy bez zająknięcia się) Minął pierwszy rok i było na prawdę wspaniale, wzór relacji współlokatorskich które można powiedziec że przerodziły się nawet w przyjacielskie, aż do sytuacji która miała miejsce ponad tydzień temu:/ i tu zaczyna się problem, ale przechodzę do sedna, moja ciocia przekochana kobieta diametralnie w moim odczuciu się zmieniła postanowiła wyjechac na wakacje "bo musi od wszystkiego odpocząć" szkopuł w tym że posiada pieska 5 letniego adoptowanego ze schroniska kundelka średniej wielkości, biszkoptowy na prawdę ładny i grzeczny, gdy tylko do nich przyjeżdżałem "Dżeki" zaraz radośnie mnie witał a ja potrfiłem z nim spędzać pół dnia. Piesek miał u niej na prawdę dobrze taki trochę z niego był kanapowiec i przytulanka, jakie więc ździwnie wywołała u mnie niezapowiedziana wizyta cioci z oświadczeniem albo zabierzesz psa na przechowanie na miesiąc albo będę musiała go oddać do schroniska bo nikt się nim zająć nie może. Byłem w szoku zaprosiłem ciotkę do środka zaczynałem przekonywać na jakiś hotel dla zwierząt, ale tu wchodziły zbyt duże obciążenia finansowe, znajomi też nie nikt z rodziny też nie, ciotka więc wyparowała i powiedziała albo bierzesz albo schronisko, strasznie żal mi było pieska więc wziąłem a ona wyszła zostawiła zapas karmy, zabawki nawet posłanie i poszła. No i problem zaczął się jak przyszedł współlokator (moja dziewczyna przyszła wcześniej i zastanawialiśmy się co robić) i przetarł oczy ze ździwienia pytając sie czy mamy gości, ja lekko zestresowany że nie i razem z dziewczyną zaczynaliśmy tłumaczyć mu sytuacje. Przez godzinę się nie zgadzał kategorycznie odmawiał mówiąć że "psy to śmierdziele, nieokrzesane brudasy, do tego tylko by żarły darmozjady" ale po naszych prawie błaganiach na kolanach zgodził się że pies może zostać pod warunkiem że "ten kundel się zbliżać do niego nie będzie" a ja głupi cały radosny od razu na to przystałem, nie myśląc nawet że to mało możliwe i praktycznie nie wykonalne, dopiero razem z dziewczyną w nocy sobie to uświadomiliśmy, ale nie chcieliśmy zaogniać sytuacji więc zamierzaliśmy robić wszystko by pies mu w drogę nie wchodził. Na początku się udawało (4 pierwsze dni) co trudne nie było ponieważ on pracuje od 10 do 21, my też pracujemy ale nie tak długo bo od 8 do 15 do tego on studiuje magistra zaocznie więc myśleliśmy że jakoś sie uda, no i przyszedł nieszczęsny piątek przyszedł wcześniej z pracy bo umówił się z kolejną "laską" no a nas wtedy nie było bo poszliśmy po zakupu była koło 18 a piesek był zmęczony bo wczesniejszym intensywnym spacerze więc nie chcieliśmy go męczyć poza tym nie zamykalismy drzwi bo mysleliśmy że tak szybko nie wróci... myliliśmy się... gdy tylko wszedł do domu piesek cały szczęsliwy że ktoś przyszedł zaczął szaleć z radości i chciał się przywitać, współlokatora wczesniej widział kilka razy więc go kojarzył i zaczął skakać na niego i lizać, nie wiemy co dokładnie się stało ale gdy weszliśmy zauważyliśmy tylko przywiązanego smutnego do klamki dżekiego i wściekłego współlokatora, który zaczał do nas z pretensjami że nie przestrzegamu ustalonych zasad a pies zniszył mu garnitur (on pracuje jako ktoś wyżej postawiony w strukturach firmy więc chodzi w garniturze do pracy) garnitur też do tanich nie należał ponieważ on pochodzi z dosyć zamożnej rodziny, zaczął nam pokazywać tylko że jakoś nic nie widzieliśmy, na koniec dodał że jest niezadowlony z zaistniałej sytuacji i ma nadzieję że się to więcej nie powtórzy. Weszliśmy do pokoju więc ale zamiast tłumaczyć psu że tak nie można my go musielismy pocieszać poniewać pies był na prawdę smutny cały czas ze spuszczoną głową, wydawało się nam nawet że łzy mu lecą serce sie krajało ale co mielismy zrobić. Pech chciał że mu w ten weekend odwołali zajęcia, moja dziewczyna pojechała do domu na weekend (nie mogła zabrać dżekiego) a ja musiałem zostać dłużej w pracy, no i chyba nie musze pisać co sie działo ponieważ do domu wróciłem dopiero o 20 piesek zaczął piszczeć, gdy tylko dowiedziałem się że muszę zostać dłużej aż mnie zmroziło, zadzwoniłem więc do niego błagając żeby poszedł z pieskiem na spacer i żeby dał mu jeść oczywiście odmówił kolejny raz zarzucając że nie tak się umawialiśmy że pomógł by mi w każdej sytuacji ale przenigdy mamy go nie prosić o zajmowanie się jakimikolwiek zwierzętami bo one go strasznie obrzydzają. No i jak przyszedłem to domu znowu zauważyłem przywiązanego smutnego dżekiego do klamki i całą litanie. Otóż piesek otrwał sam sobie drzwi i zaczął sie przymilać do współlkatora bardzo chciał żeby go pogłaskał, piesek strasznie lubi się przytulać, poza tym był głodny gdy ten go odpychał zaczał piszczeć i czogłac do niego a jak wyszedł do ubikacji to mu zjadł obiad ze stołu i nadal chciał się z nim bawić, tak więc jak on to ujął "musiał zdyscyplinować nieposłusznego, niewdziecznego darmozjada" i na niego nakrzyczał po czym piesek z strachu się zesikał tak więc on na psa nadal krzyczał przyciskając jego głowę do tego co zrobił po czym uwiązał do klamki i tak go zostawił mówiąc na koniec "że jest bardzo zawiedziony naszą postawą" a na moje zdanie że tak nie powinien robić ponieważ piesek chce żeby tylko go pogłaskać odparł " że za dużo sobie wyobrażam i żebym brał z niego przykład w wychowaniu tego smierdziela, bo jak on na niego nakrzyczał i przywiązał do klamki pies był wyjątkowo połuszny i siedział w jednym miejscu" Rozmowa się zakończyła i poszedłem s psem do pokoju potem na dwór, pies był strasznie przybity nie mogłem na to patrzeć, przez chwilę zatsnawiałem sie czy on go czasem nie udeżył ale Dżeki nie bał sie ręki nie okazywał lęku tylko taki wielki smutek jakby płakał cały czas ze spusczoną głową pewnie nie wiedział co sie dzieje ponieważ każdy jak go widzi zaraz go przytula głaszcze a tutaj jedna osoba go tak traktuje. No niedziela czyli wczoraj miałem wolne on też siedział w domu i poszedłem z dżekim do kuchni on tam był (pierwsze 4 dni jak był w domu nie wyhodziliśmy z dżekim z pokoju) chciałem pieskowi dać jeść ale on nic nie chciał zjeść ciągle był smutny popatrzał na miskę po czym usiadł i patrzył takim smutnym wzrokiem na współlokatora oczywiście on tylko "niech ten śmierdziel się na mnie nie patrz" po czym piesek znów próbował do niego podejść ale go pwstrzymałem i zabrałem do pokoju i do teraz dżeki nie chce jeść i ciągle jest smutny, chce go zabrać do weterynarza ale wydaję mi się że tylko jakby współlokator zmienił nastawienie piesek zaczął by sie zachowywać jak dawniej. Kompletnie nie wiem co zrobić ciotka wróci dopiero za 3 tygodnie ale boję się czy do tego czasu piesek całkiem się nie załamie, na pocztku przeszło mi przez myśl że może tęskni za ciotką ale przecież przez pierwsze dni był bardzo wesoły jadł bawił sie itp dopiero od tej soboty wieczorem co współlokator tak na niego nakrzyczał nie chce jeść:/ Jestem załamany teraz trudno tak szybko będzie znaleźć jakieś mieszkanie, poza tym taki standard w takiej cenie na pewno nie znajdziemy, nikt ze znajomych nie chce wziąść dżekiego na ten pozostały czas z rodziny też, dziewczyna jak dzisiaj przyjechała nie mogła uwieżyć że tak przyjazny piesek nawet się nie przywitał tylko ciągle leży smutny a jak tylko usłyszy współlokatora podchodzi do uchylonych drzwi patrzy na niego i jakby błagalnie mówił żeby go przytulił. Dlaczego temu psu tak bardzo zależy na akcpetacji tego gościa nie rozumiem tego my go tulimy itp. ale on myslamy jakby był gdzies indziej a jak tylko usłuszy tego współlokatora zaraz podbiega do drzwi siedzi patrzy na niego smutnym wzrokiem nie rozumiem tego. Nie wiem ci robić może z nim porozmawiać ale wątpię czy do niego przemówię nasze relacje i tak się już mocno pogarszyły, poza tym jak wspominałem na początku on jest pedantyczny a wiadomo piesek trochę sierści zostawia chyba niie muszę mówić jaka jest reakcja.

 

Wiem że strasznie długie ale chciałem jak najbardziej przybliżyć sytuację ci którzy przeczytali całośc albo chociaż część powiedzcie jak można do tego współlokatora dotrzeć bo już nie wiem co robić:/

Link to comment
Share on other sites

No nieciekawa sytuacja... I na pewno niekomfortowa ani dla was, ani dla psa.

Nie jestem w stanie zrozumieć podejścia właścicielki psa, która grozi oddaniem go do schroniska, ale za 3 tygodnie weźmie go z powrotem :/

 

Do polubienia zwierząt nie da się nikogo zmusić, ale ciężko mi wyobrazić sobie kogoś sympatycznego, kto darzy psy taką nienawiścią...

 

Przypuszczam, że w waszej sytuacji, mimo wszystko szukałabym nowego mieszkania, bo nie wyobrażam sobie codziennego użerania się i kłótni o zwierzaka. Tym bardziej, że dla delikatnego psa takie traktowanie może zaoowocować niezłą szramą na psychice i traumą :(

 

Jeżeli bardziej zależy wam na mieszkaniu, to możecie poszukać dla psa nowego domu przez ogłoszenia albo fundacje (ale już stałego, ciocia pieska nie dostanie), ale to potrafi zająć kupę czasu...

 

Moglibyście też przyzwyczaić psa do klatki, ale to wydatek, dużo nauki i nie rozwiązuje całego problemu.

Link to comment
Share on other sites

Sprawa jest dość prosta - nie dotrzecie. Na czas Waszej nieobecności musicie skutecznie separować psa od buca (bo trudno mi określić inaczej człowieka, który zachowuje się w taki sposób ).

Jeżeli pies potrafi otwierać drzwi z klamki to zamknąć na klucz - choćby dla jego bezpieczeństwa.

Nie ma sensu prosić współlokatora o pomoc w sytuacji, kiedy wiecie, że ten krzywdzi Wam zwierzę (bo wiązania na smyczy i wciskanie pyska w plamę moczu jest krzywdzeniem, nie ma wątpliwości). Gdybyście mieszkali sami to nie byłoby sytuacji "zadzwonię z pracy, niech ktoś się zajmie psem" - rozumiem, że zostaliście postawienia przez ciotkę w trudnej sytuacji, ale przez ten miesiąc po prostu nie macie innego wyjścia jak układać swoje plany tak, aby uwzględniały potrzeby zwierzęcia.

 

I jeszcze jedno... "albo go bierz albo oddam do schroniska" (pomijając fakt, że schroniska nie przyjmują właścicielskich psów)? Tak się zachowuje odpowiedzialny opiekun? Nie zdziwię się, jeśli po powrocie ciotka stwierdzi, że priorytety jej się zmieniły i już nie chce tego psa. Może już teraz warto do niej zadzwonić i to ustalić. W razie potrzeby będziecie mieć więcej czasu na szukanie zwierzakowi nowego domu - bo z tekstu wychodzi mi, że jako jedyni w tym towarzystwie rozumiecie, że pies to nie jest ani maszynka, którą można wyłączyć ani zabawka, której w razie znudzenia można przestać się przejmować.

Link to comment
Share on other sites

Nikogo nie zmusisz do tego żeby polubił zwierzęta. Facet jest bydlakiem i niech sobie będzie. I tak jak na bydlaka to zachowuje się całkiem tolerancyjnie skoro ustalał z wami że nie będzie zwierząt a teraz zaakceptował to że jednak pies w domu jest. Odseparuj psa od bydlaka, niech w ogóle nie mają kontaktu bo dojdzie do tego że pies będzie ciągle zestresowany i tak jak ci piszą - odbije się to na jego psychice. Już się zresztą chyba trochę odbiło skoro piesek przeżył taki szok z którego się otrząsnąć nie może. Przejdzie mu ale kontakty pies-bydlak są niewskazane.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Pozwolę sobie zapytać: jakim cudem wytrzymaliście z tym człowiekiem ponad rok pod jednym dachem? Przecież ten facet to skończony dupek. Przepraszam, ale takie jest moje zdanie. Jeśli zdrowy, zadbany pies mu śmierdzi to jak on znosi pozostawiony w pośpiechu kubek na stole w kuchni, albo ręcznik, który spadł w łazience z wieszaka. To moje domysły, ale z tego co opisujesz to psychol, który zmusza wszystkich naokoło do tego, żeby było wszystko jak on chce. Trochę jak jakieś gestapo. Rozumiem, że wynajął Wam pod warunkiem zakazu zwierząt i ma pełne prawo mieć do Was pretensje, ale nie powiesz mi, że na codzień, przed psem, jego zachowanie było normalne? Serio wolicie życie jak w koszarach w mieszkaniu o podwyższonym standardzie, niż w troche slabszych warunkach, ale za to w świętym spokoju? Podziwiam Was za wytrzymałość - długo z kimś takim bym nie wytrzymała... Piszesz o relacjach przyjacielskich, ale ktoś, kto mówi, że jest rozczarowany Waszą postawą, brzmi jakby był Waszym przełożonym a nie kumplem. Jedyna rada teraz to albo założyć zamek w sypialni, albo dogadać się z jakąś fundacją, żeby wzięli go na tymczas - może ktoś się zgodzi. Liczcie się z tym, że ciotka psa z powrotem już nie będzie chciała, a Wasze relacje z współlokatorem nie wrócą do normalnych.

Link to comment
Share on other sites

Tym bardziej na waszym miejscu zmieniła bym lokum, bo w przyszłości chcielibyście mieć psa. Teraz widzicie jaki straszny problem jest z tym współlokatorem jeżeli chodzi o psy. Wiec na chwile obecną niech ktoś wam weźmie psa na tymczas, chociażby z tego forum ? A potem wyprowadzka w najbliższym czasie.

Link to comment
Share on other sites

Do tych co piszą że to trolling chciałbym żeby tak było, ale niestety sytuacja jest w pełni autentyczna:/ Zmianę mieszkania na razie nie bierzemy pod uwagę raz że obowiązuje nas umowa z właścicielem na pokój, dwa że do pracy mamy świetne połączenie komunikacyjne i praktycznie "pod nosem" do tego za taką cene nigdzie nie znajdziemy mieszkania o takim standardzie, a uwieżcie mi właściciela chcą na prawdę sporo pieniędzy za mieszkania które za przeproszeniem wyglądają jak rudery... Co do pieska dzisiaj zaczął już "funkcjonować" jak wróciliśmy normalnie radośnie się przywitał i zjadł a na spacerku był skory do zabawy;) zobaczymy jak będzie wieczorem jak wróci współlokator, dziewczyna tak jak wy poradziła by na razie z nim nie rozmawiać bo i pewnie tak nastawienia nie zmieni. Co do tego jak z nim wytrzymaliśmy to jak pisałem ten rok przed psem na prawdę był dobry razem wychodziliśmy na imprezy, jedliśmy obiady pojechaliśmy nawet wspólnie w góry, co do jego pedanterii fakt trochę tu się zachwouje jak przytoczone gestapo, tak jak ktoś wspomniał o kubku "jak wypijesz zaraz musisz umyć i odłożyć" nie jestesmy z dziewczyną brudasami więc się dostosowalismy, ale fakt czasem było to uciążliwe trochę irytująca była ta jego idealność nie łatwo mieszka się z "robotem" ale prócz tego na prawdę było spoko do czasu kiedy nie pojawił się pies, co ciekawe jak nie ma z nami psa jest w pokoju nasze relacje są normalne dopiero jak pojawi się w polo widzenia pojawiają sie krzywe miny i kąśliwe uwagi, zastanwiam się czy to może jest spowodowane jakąś traumą z przeszłości w której udział brał pies i to mu zostało, ale nie chce się na razie pytać zobaczymy jak się sytuacja rozwinię, dzwoniłem również do ciotki niestety nie odbiera jedynie od kuzyna się dowiedziałem że ciotka została przez kogoś oszukana i czuje się "zrezygnowana" sam nie wiem co o tym myśleć będę próbował nadal zobaczymy co z tego wyniknie

Link to comment
Share on other sites

A ja nie rozumiem ludzi, którzy wyzywają człowieka, który uczciwie i jasno postawił sprawę: pies ok, ale na określonych, moich warunkach. Oczywiście...jeśli ktoś nie lubi zwierząt to od razu bydlak. Bo tak i już.

Bo przywiązał psa? A co miał zrobić jeśli zamykanie drzwi nie pomaga, a on nie chce mieć kontaktu ze zwierzęciem? Bo wcisnął mu pysk w siki? A ile razy słyszelicie tą świetną metodę od innych właścicieli psów jako oduczenie od sikania w domu? 

Generalnie uważam, że każdy jest panem u siebie w domu, jeśli on jasno określił zasady, na których dopuszcza zwierzaka to po waszej stronie jest troska, aby te zasady wypełnić. I nie on jest problemem, tylko Wy. Bo to Wy pisaliście się na takie a nie inne ustalenia i to Wy je złamaliście. Ponadto: szukasz tutaj porady jak dotrzeć do współlokatora: znaczy...inaczej mówiąc, chcesz aby szedł na dalsze ustępsta? A w imię czego?  Proste, logiczne i nie wymaga jak dla mnie dalszego rozstrząsania.

 

Jeszcze jedna sprawa: ludzie mają awarsje do zwierząt z różnych powodów. Nie znaczy to, że sa gorsi. Są różnego rodzaju fobie, a to zwiazane z konkretnym rodzajem (jak arachnofobia) ogólna zoofobia, ale równie dobrze może chodzić (i ten przypadek by na to wskazywał) o fobie lub nerwicę spowodowaną brudem. No ale oczywiście tak łatwo sklasyfikować człowieka jako buca i bydlaka....

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Zgadzam się z przedmówcą.

Facet był w stosunku do was w porządku, jasno określił zasady.

Był nawet na tyle wyrozumiały, że zgodził się na ustępstwa i pozwolił wam psa przetrzymać przez te 3 tygodnie.

 

Problemem jesteście wy i fakt, że nie potraficie się psem odpowiednio zająć i odseparować go od współlokatora.

Nie rozumiem, jak można wymagać od człowieka, który nawet nie chce psa dotknąć, żeby nagle wyszedł z nim na spacer i go nakarmił.

Może jeszcze powinien się z psiakiem pobawić?

Bo dziewczyna wyjechała, a ja jestem dłużej w pracy?

Skoro wzięliście na siebie to zobowiązanie, to zajmujcie się tym pieskiem porządnie...

Nie macie żadnych znajomych, rodziny?

Może faktycznie warto hotel dla psów rozważyć?

Link to comment
Share on other sites

Zamiast wiązać psa do klamki (narażając się na jakże wstrętny jego widok) wystarczy odprowadzić zwierzę do pokoju współlokatorów i porządnie zamknąć drzwi (choćby i podstawiając krzesło, jeśli klucza brak). 

Zamiast wciskać nos w siki (narażając się na kontakt ze wstrętnym brudasem) wystarczy jak wyżej.

Takie zachowania - w mojej ocenie  - podpadają pod patologię (realizują chęć wyładowania złych emocji na zwierzęciu a nie osobach, które są za niego odpowiedzialne) i nie można ich uzasadniać niechęcią czy fobią.

 

Jasne, że nie jest w porządku wymaganie od faceta, aby zaakceptował sytuację, która mu nie odpowiada (a tym bardziej, żeby wyręczał opiekunów w zakresie spacerów / karmienia), ale robienie z niego niewinnego anioła z białymi skrzydłami jest lekkim nadużyciem. 

Link to comment
Share on other sites

Jasne, że nie jest w porządku wymaganie od faceta, aby zaakceptował sytuację, która mu nie odpowiada (a tym bardziej, żeby wyręczał opiekunów w zakresie spacerów / karmienia), ale robienie z niego niewinnego anioła z białymi skrzydłami jest lekkim nadużyciem. 

Wronko od robienia z tego człowieka anioła jestem daleko. Bo go zwyczajnie nie znam. Zwyczajnie nie lubię oceniania kogoś i obrzucania inwektywami bo ktoś coś napisał...

Oczywiście, że można było postąpić inaczej. Natomiast nie oczekuj, że ktoś nabędzie wiedzę odnośnie psów ponieważ w mieszkaniu współlokator mu sprowadził psa. I dlatego widzisz...przywiązanie psa i wciśnięcie mu pyska w siki może być zupełnie pozbawione tych znamion, o których piszesz czyli patologii i wyładowania złych emocji. Z punktu widzenia tego człowieka mogą być to działania czysto edukacyjne dla psa. Niezależnie od tego jak Ty to widzisz.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Nie dojdziemy do porozumienia, bo według mnie to nie wymaga wiedzy. Wystarczy podstawowa empatia, elementarna wrażliwość.

W przypadku, gdyby postąpił w sposób analogicznie niefajny wobec dziecka (zakładając, że nie jest rodzicem, podobnie jak nie jest opiekunem zwierzaka) nie podnosilibyśmy przecież argumentów "zabrakło mu wiedzy".

Link to comment
Share on other sites

Nie dojdziemy do porozumienia, bo według mnie to nie wymaga wiedzy. Wystarczy podstawowa empatia, elementarna wrażliwość.

W przypadku, gdyby postąpił w sposób analogicznie niefajny wobec dziecka (zakładając, że nie jest rodzicem, podobnie jak nie jest opiekunem zwierzaka) nie podnosilibyśmy przecież argumentów "zabrakło mu wiedzy".

tia...no widzisz. A dla mnie problem zaczyna się wtedy, kiedy porównuje się psa do dziecka.

Link to comment
Share on other sites

Nie porównuję psa do dziecka. Porównuję zachowanie wobec psa do zachowania wobec dziecka. 

 

To przecież też jest bardzo nie w porządku - traktować psa, jak dziecko...

 

Jak dla mnie analiza zachowania współlokatora do niczego nie prowadzi - on w tym momencie może po prostu powiedzieć, że problem go nie interesuje i autor posta wraz z psem mają się natychmiast wyprowadzić.

Jego prawo, skoro to on ustala zasady i decyduje, kto może mieszkać w tym mieszkaniu.

 
To autor posta powinien spojrzeć na siebie, sytuację w której się znalazł i w końcu podjąć akcje żeby sprawę rozwiązać.
Niech poszuka hotelu, porozmawia ze znajomymi swoimi lub swojej dziewczyny, niech porozmawia z rodziną (serio ciotka mogła się tylko do niego zwrócić o pomoc?)...

Wyżalanie się na forum do niczego nie prowadzi.

Link to comment
Share on other sites

Pewnie, można czytać co drugą literkę i ukuć sobie hasło na własne potrzeby. Nie będę wchodzić w polemikę w zakresie Waszego postrzegania relacji człowiek / pies bo jestem przekonana, że doprowadzi to wyłącznie do dreptania w miejscu, a marnowanie czasu jest grzechem - zresztą jak każdy z tematów został na dogomanii przemielony dokładnie tymi samymi argumentami tysiąc razy  :)

 

Jakie wyżalanie? Opiekun psa dostał tu bardzo czytelne info - nie licz na to, że współlokator się zmieni, nie wymagaj od niego przełamywania niechęci wobec zwierzaka, licz na siebie i swoją partnerkę, zabezpiecz zwierzę w taki sposób, aby nie wchodziło na kurs kolizyjny z współlokatorem, skontaktuj się z ciotką i ustal, czy na pewno nie stałeś się stałym opiekunem psiaka. Nikt mu nie napisał - olej preferencje współlokatora, rób co chcesz, masz do tego prawo.

Link to comment
Share on other sites

Jakie wyżalanie? Opiekun psa dostał tu bardzo czytelne info - nie licz na to, że współlokator się zmieni, nie wymagaj od niego przełamywania niechęci wobec zwierzaka, licz na siebie i swoją partnerkę, zabezpiecz zwierzę w taki sposób, aby nie wchodziło na kurs kolizyjny z współlokatorem, skontaktuj się z ciotką i ustal, czy na pewno nie stałeś się stałym opiekunem psiaka. Nikt mu nie napisał - olej preferencje współlokatora, rób co chcesz, masz do tego prawo.

 

Pisząc o wyżalaniu się miałam na myśli autora wątku, nie osoby udzielające mu rad :)

Link to comment
Share on other sites

 

Berek - nie rozumiem. Piszesz "Nie karmcie trolla", a już drugi raz tu wchodzisz, czytasz, komentujesz, autorytarnie stwierdzasz, że ten post jest fałszywą. 

Nie szkoda Ci czasu?  

 

ona tak zawsze. wielokrotnie już publicznie obwieszczała że mnie ignoruje co nie przeszkadza jej co chwilę komentować moich postów (któych oficjalnie nie czyta). zabawna kobicina.

 

 

 

Oczywiście...jeśli ktoś nie lubi zwierząt to od razu bydlak. 

 

ja tak niestety to widzę. z mojego doświadczenia życiowego wynika po prostu że zwierząt nie lubią podli egoiści myślący tylko o samych sobie albo jakieś inne prymitywy. może się i mylę ale jak na razie się potwierdza. nie mam szacunku do kogoś kto mówi:

 

 

 

psy to śmierdziele, nieokrzesane brudasy, do tego tylko by żarły darmozjady

 

to jest mentalność wieśniaka. takiego co to jak go zapytać jaki jest najpiękniejszy ptak to powie: "piękna jest kura bo daje jajka, piękna jest kaczka bo daje mięso. a jaskółka? to to tylko loto i sro."

ubierz takiego wieśniaka w garnitur, naucz trochę lepszej polszczyzny i masz współlokatora autora tematu.

Link to comment
Share on other sites

Nie porównuję psa do dziecka. Porównuję zachowanie wobec psa do zachowania wobec dziecka. 

Pośrednio porównujesz. Bo pewne zachowanie wobec psa jest tolerowane, a wobec dziecka już nie. Więc adekwatna sytuacja w stosunku do dziecka ma się nijak do tej z psem.

 

spike1975: to Twoje zdanie i oczywiście masz do niego pełne prawo. Dla mnie zaś prawa człowieka są ważniejsze niż prawa zwierzęcia. Zawsze i wszędzie. Nawet jeśli ten człowiek jest przez Ciebie nazywany wieśniakiem, czy prymitywem.

Link to comment
Share on other sites

 

 

Dla mnie zaś prawa człowieka są ważniejsze niż prawa zwierzęcia.

 

 

a co to konkretnie znaczy bo nie za bardzo rozumiem. my nie rozmawiamy tu o jakichkolwiek "prawach" ludzi czy zwierząt tylko o stosunku ludzi do zwierząt.

i mój pies i ja jemy mięso i oczywiście mięso innych zwierząt a nie ludzkie więc jeżeli masz na myśli że nie hodujemy i nie zabijamy ludzi na mięso a zwierzęta tak to z pewnością "prawa człowieka" tutaj "prawa zwierząt" przewyższają.

jednak jeżeli ma to oznaczać że zwierze jest jedynie produktem a takie którego się na mięso przerobić nie da to zgodnie ze słowami współlokatora autora jedynie 

 

 

 

śmierdziele, nieokrzesane brudasy, do tego tylko by żarły darmozjady

 

to świadczy moim zdaniem o tym że osobnik o takim światopoglądzie to prymitywne bydle i takie samo mam prawo do mojego światopoglądu jak i on do swojego. zgadzać się ze mną nikt nie musi.

szczególnie że to oczywiscie przekłada się na stosunek do ludzi. ludzie którzy z taką pogardą i instrumentalnie traktują zwierzęta tak samo traktują ludzi. zawierają rozmaite interesowne "przyjaźnie" a inni ludzie są zwykle dla nich o tyle dobrzy o ile da się na nich coś skorzystać. jednym słowem - człowieka który nie lubi zwierząt zawsze będę uważał za podejrzane indywiduum i nie będę miał do kogoś takiego zaufania.

jak do tej pory sprawdzało się zawsze.

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...