Jump to content
Dogomania

Mówią, że mój pies to nie Husky


Alandar98

Recommended Posts

Nie chciało się zrobić uprawnień?
A jakiego rodzaju są te uprawnienia? Na przykład w ZKwP?

Doskonałe/bardzo dobre oceny na wystawach - oceny zgodne z modą akurat obwiązującą. Pies jak najbardziej rasowy, doskonały 30 lat temu, dziś w niektórych rasach może być na przykład dobry. Dlaczego używamy słów nie licząc się z ich znaczeniem? Dlaczego "dobry pies" - to znaczy pies niehodowlany?
Na wystawach króluje moda, nie zdrowy rozsądek.

Cechy psychiki odpowiednie do ustalonego ongiś wzorca rasy?
Ano w niektórych rasach wiąże się psa do płotu i najzwyczajniej drażni. Jak się rzuca, to dobrze. Tego rodzaju "testy" to zbrodnia na rasie. Inny test - to zaliczenie egzaminu, egzaminu który świadczy przede wszystkim o kwalifikacjach trenera.

Wiedza hodowcy?
Może byc zerowa, od hodowcy wymaga się tylko płacenia składek.

Warunki odchodu - szczeniaki mogą siedzieć w klatkach bez dostarczania bodźców niezbędnych dla prawidłowego rozwoju psychiki.

Owszem, w niektórych rasach są wymagane badania wykluczające wystąpienie/nosicielstwo pewnych chorób.

Fakt, że poza ZKwP może być jeszcze gorzej, w niczym ZKwP nie nobilituje.

Nabywcy pozostaje kierować się własną wiedzą i własnym rozumem. Tyle tylko, że dziś bez porównania łatwiej weryfikować reklamowe ogłoszenia hodowli.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Fakt, że poza ZKwP może być jeszcze gorzej, w niczym ZKwP nie nobilituje.Nabywcy pozostaje kierować się własną wiedzą i własnym rozumem. Tyle tylko, że dziś bez porównania łatwiej weryfikować reklamowe ogłoszenia hodowli.


Sowa tak 100% to zgadzam się tylko, z powyższym.
Oczywiście jest dużo racji w tym co piszesz, ale uprawnienia hodowlane może wyjeździć prawie każdy, nie przesadzajmy. Sama mam psa w bardzo starym typie, co nie przeszkadza mu zwyciężać z psami w dużo modniejszym. Sędziowie są różni, lubią różne typy. Pewnie, że wolałabym testy psychiczne, jak w Szwecji, Finlandii, krajach Beneluxu, ale nawet szwedzki MT jest do nauczenia i odpowiednio przygotowany do niego pies także da nam wiecęj informacji o trenerze, który psa do niego przygotował, niż o psie. Kupując psa w hodowli ZKwP mamy jednak dużo większą szansę zebrać info o hodowcy, poprzednich miotach, kontaktach nabywców z hodowcą, niż w innych związkach. Łatwiej wystawić psa za granicą, bardzo ciekawe wystawy specjalistyczne i klubowe w Czechach i Niemczech, trochę inne typy psów w niektórych rasach.
No a warunki odchowu, przecież to widać jak się jedzie odwiedzić psa jeszcze przed sfinalizowaniem zakupu. Każdy prawdziwy hodowca, powita przyszłego nabywcę, zasypie go pytaniami - to naprawdę widać, czy ktoś chce tylko kasy za szczeniaki, czy sprawdza jak mały będzie miał w domu. Ja na przykład miałam naloty hodowczyni i było mi bardzo miło z tego powodu, że sprawdza, czy wszystko w porządku. Także dobrzy hodowcy są, trzeba tylko ich trochę poszukać, a nie sprawdzić, gdzie najbliżej i najtaniej. Ostatecznie kupujemy sobie przyjaciela na najbliższe kilkanaście lat.
Link to comment
Share on other sites

Moi rodzice mają dwa labki. Młodszy chłopak ma świetne papiery, miał być reproduktorem w swojej hodowli, ale na wystawie stwierdzono krzywy zgryz i oligodoncję. Obecnie oprócz tego ma alergię pokarmową, na kleszcze, atopię i padaczkę. My go nie rozmnażamy, zamiast tego go wykastrowaliśmy. ZKwP dało mu czerwone światło na rozród (ciężko stwierdzić czy wady uzębienia potraktowano od strony zdrowotnej czy estetycznej), ale przypuszczam, że w dowolnym stowarzyszeniu papierek by dostał i nawet padaczka nie byłaby tu przeszkodą (w ZKwP pewnie też nie - równe ząbki są ważniejsze). Inna sprawa, że gdyby było więcej psów o tak łagodnym usposobieniu to świat byłby nieco piękniejszy. Sowa ma ogromną rację pisząc, że obecna hodowla nakierowana jest na wygląd psa (który ewoluuje wraz z modą, niekoniecznie służąc zdrowiu psa), mało kto przejmuje się psychiką psa, a osobiście wole szczerbatego labka z fantastycznym charakterem niż apollo na wybiegu, który rzuca się od małego wszystkim do gardeł. Co rusz wychodzą nowe afery w hodowlach i trzeba naprawdę się zagłębić w temat, żeby wybrać rozsądnie, a i tak można popełnić błąd.
No i jeszcze wspomniana przez Sowę wiedza hodowców. Znajomość podstaw genetyki to jedno, ale wielu z nich nie ma nawet pojęcia o odchowaniu szczeniąt. Spotkałam się nawet z tym, że hodowca kazał kobiecie ograniczać ilość podawanej szczeniakowi wody, żeby nie doprowadzić do pęknięcia żołądka.

Link to comment
Share on other sites

"No a warunki odchowu, przecież to widać jak się jedzie odwiedzić psa jeszcze przed sfinalizowaniem zakupu."

 

 

Pani trzymająca psy w piwnicy (oprócz AKTUALNIE MODNYCH czyli tych wystawianych) wynajęła mieszkanie, ładnie umeblowaną kawalerkę, w której przyjmowała nabywców szczeniąt - suka wraz z miotem po lekkim "liftingu" były przywożone do mieszkania dzień wcześniej.

Nabywca widział przemiłą panią (dużo gadającą i kontaktową) i jedną suczkę ze szczeniaczkami w wypasionych warunkach.

 

Co do odwiedzania piesków przez zakupem itd. - naprawdę psiarze-hobbyści mają znacznie przesuniętą granicę tego, co dla przeciętnych ludzi którzy niekoniecznie żyją psami i dla psów jest normalnością.

 

Nie, nie wymagam od takiego przeciętnego ludka który chce przeciętnego psa do przeciętnej rodziny akcji p.t. odwiedzanie szczenięcia, śledzenie jego rozwoju, praca wywiadowcza i wynajęcie prywatnego detektywa żeby prześwietlił hodowcę.

 

Jeśli ZKwP chce pełnić rolę monopolisty, powołując się na względy moralne i etyczne, to zdecydowanie powinien zrobić taki porządek w swoich szeregach, żeby decyzja o zakupie psa z rodowodem tej organizacji NAPRAWDĘ niosła ze sobą znacznie mniejsze ryzyko wdepnięcia na minę.

Nawet jeśli taki niegodziwy Kowalski po prostu dzwoni do hodowcy z ogłoszenia, umawia się, przyjeżdża po psa i go kupuje, bez wizyt zapoznawczych i dostarczania zaświadczenia o niekaralności i szczepieniu duru.

Link to comment
Share on other sites

Ja też uważam, że ten skostniały związek wypadałoby rozruszać i doprowadzić do światowego poziomu, bo niestety jest się czego wstydzić. Ale nigdy nie będzie idealnie. Poznałam wielu konowałów, ale nie trąbię na prawo i lewo, żeby nikt nie chodził do lekarza. I nie uważam żeby ocena hodowcy przerastała możliwości przeciętnego średnio-inteligentnego Kowalskiego. Zauważyłam, że ludzie, którzy kupili z pseudo często mówią, że już na wejściu widzieli, że warunki w "hodowli" są złe. Normalny człowiek widzi takie rzeczy, nie musi się wysilać. Kowalski umie sobie wybrać lekarza, bank, przedszkole dla dziecka, pracę, samochód i wycieczkę zagraniczną więc nie sądzę, aby był za głupi, żeby ocenić czy hodowca kocha swoje psy i czy nie chce go naciągnąć na kasę. Problem tkwi w tym, że oni świadomie kupują od pseudo.

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Ależ oczywiście.

I zawsze jest cacy o ile pies jest zdrowy i spełnia oczekiwania Kowalskiego. Na alarm bije się gdy coś się na jakimś etapie rypnie.

Tylko... z ręką na sercu - identyczny mechanizm działa w przypadku kupowania psów z rodowodem ZK.

 

Powtarzam, mnie też by się podobało żeby te psy z "naszej" organizacji można było NAPRAWDĘ reklamować w stylu "tu masz więcej pewności że będzie O.K.", ale w życiu jak w życiu... no bardzo różnie  bywa.

 

Dyskusja rozpączkowała nam w inną stronę, więc tak może spróbuję ją zweksolwać na temat główny: wszystko zależy od definicji rasy - z  biologicznego punktu widzenia, jeśli dwa czyste rasowo osobniki dały potomstwo, to potomstwo to jest danej rasy niezależnie od białych, różowych czy zielonych papierków które mamy na potwierdzenie togoż czy też nie.

Link to comment
Share on other sites

Piszesz o szerokim pojęciu z dziedziny biologii, które odnosi się również do zwierząt wolno żyjących, ludzi i roślin. O czymś w rodzaju podgatunku. My rozmawiamy jak rozumiem o definicji rasy z dziedziny jaką jest kynologia. Może warto byłoby stworzyć odrębne nazewnictwo. Współcześnie (od XIX w.) w kynologii osobnik rasowy to taki, który odpowiada wzorcowi rasy, przekazuje swoje cechy potomstwu i ma udokumentowane pochodzenie. Pies z naszego przykładu nie jest więc rasowy. Nie ma dokumentów i jego potomstwo również nie będzie miało. Jest bezwartościowy z punktu widzenia hodowlanego. Z racji braku możliwości prześledzenia przodków i sprawdzenia jakości potomstwa, jakie daje, nie można go włączyć do planu hodowlanego. 

 

Cała idea jaką jest hodowla psów (i nie tylko psów) rasowych od wieków opiera się na prowadzeniu ksiąg hodowlanych oraz zakazie wystawiania psów niezarejestrowanych, czy nam się to podoba czy nie. Zapobiega to wymieraniu ras, wypaczaniu ich i nadaje sens hodowli w kierunku określonych cech. Inaczej prędzej czy później mielibyśmy wszystkie psy o wyglądzie podobnych do siebie kundelków, chociaż na pewno bardzo ładnych i wdzięcznych. Uważam, że rasy psów są niejako dobrem kultury, każda ma swoją niepowtarzalną historię i wartość, jak zabytek czy dzieło sztuki. Warto o nie dbać, prowadzić ewidencję (te znienawidzone rodowody) i robić to z głową.

Link to comment
Share on other sites

"Zapobiega to wymieraniu ras, wypaczaniu ich i nadaje sens hodowli w kierunku określonych cech."

 

 

Np. tak wielkich głów u buldogów angielskich, że przychodzą na świat drogą cesarskiego cięcia, bo suki nie dają rady urodzić siłami natury...

 

Przepraszam, ale trudno mi było się powstrzymać. :smile:

 

P.S.

Dla mnie rodowody nie są "znienawidzone" - tylko apeluję o nieco mniejszy dogmatyzm...

Link to comment
Share on other sites

Właśnie dokładnie o to mi chodzi. Wyjściowo buldogi były sprawnymi fizycznie, muskularnymi psami na wyższych łapach, zupełnie niepodobnymi do obecnych potworków. Po to są potrzebne rodowody i wzorce rasy, żeby właśnie jeden Kowalski z drugim nie wpadli na pomysł "ej, weźmy zróbmy sobie psa bez kufy, łap i ogona, będzie śmieszną kaleką". Jakieś regulacje i przepisy są konieczne, bo jak widać nawet gdy obowiązują możliwe są psie tragedie. Potrzeba świadomości ludzi i jak najwięcej dobrych, mądrych hodowców.

 

edit: Dzięki rodowodom i historii rasy możemy teraz te nieszczęsne buldogi naprawić. Przynajmniej spróbować.

Link to comment
Share on other sites

"Po to są potrzebne rodowody i wzorce rasy, żeby właśnie jeden Kowalski z drugim nie wpadli na pomysł "ej, weźmy zróbmy sobie psa bez kufy, łap i ogona, będzie śmieszną kaleką". Jakieś regulacje i przepisy są konieczne, bo jak widać nawet gdy obowiązują możliwe są psie tragedie."

 

 

No ale ten stan, jaki jest, spowodowali słynni i zrzeszeni w Kennel Clubie hodowcy...

:-(

 

"Dzięki rodowodom i historii rasy możemy teraz te nieszczęsne buldogi naprawić. Przynajmniej spróbować."

 

 

Można było nie psuć - co stało się pod egidą związku - monopolisty, powtarzam...

Link to comment
Share on other sites

Może i można było, nie wiem, przeraża mnie to i gdybym wygrała w totka to chętnie bym się przyłożyła chociażby do ratowania buldogów. Wiem natomiast, że genetyka do prostych nauk nie należy i nawet najlepszym płata psikusy. Poza tym u tego "monopolisty" mamy do wyboru ponad 400 ras psów, z czego spapranych mały procent. Ludzie już na to zwrócili uwagę i mam nadzieję pójdzie ku lepszemu. Nie wszystkie psy są wybitne i zdrowe, wiadomo, a przyczyny są różne, zaczynając od małej puli genowej a na głupich modach kończąc. Ale właśnie o to chodzi, żeby działać, robić, starać się, a nie narzekać albo zakładać nowe związki i zaczynać wszystko od podstaw, bo kilkuset lat pracy hodowlanej się nie wymaże. I tak Ci nowi "idealiści" będą dysponować tym samym materiałem genetycznym, który mamy obecnie, przecież z księżyca sobie nagle zdrowych buldogów nie ściągną.

Link to comment
Share on other sites

"I tak Ci nowi "idealiści" będą dysponować tym samym materiałem genetycznym, który mamy obecnie, przecież z księżyca sobie nagle zdrowych buldogów nie ściągną."

 

 

Rasę mógłby uratować dolew całkiem innej krwi, ale kółko się zamyka - przecież nie wolno! bo księgi hodowlane, bo czystość rasy! itd.

 

 

BTW ja z kolei znam naprawdę mało "niespapranych" ras :-(

Link to comment
Share on other sites

Jak mi pies zaczął chorować (a z wyglądu ma coś z wyżła) to wetka wyjęła wykaz badań z laboratorium, żeby spojrzeć czy coś od wyżła nie byłoby warto rozważyć u mojej. To były 3 kartki A4 drobnego druku a i tak obejmował tylko te popularniejsze rasy - wszystko choroby genetyczne, okropne w przebiegu i często śmiertelne. Nie słyszałam o tym, żeby psy były w ich kierunku badane, hodowcy wciąż kłócą się o badanie na dysplazję (tak właściwie to jest ono w końcu w jakiejś rasie obowiązkowe?). Rozumiem, że są drogie i ich wykonanie prowadzi do nieopłacalności hodowli, ale tu pytanie - czy uczciwa, nastawiona na dobro psa i rozwój rasy hodowla może być opłacalna? Od dłuższego czasu hodowla jest po prostu działalnością gospodarczą, a to czy jest rejestrowana czy nie nie świadczy o tym że psy są "bardziej rasowe" tylko o tym czy ktoś zajmuje się tym na czarno... A żeby działalność gospodarcza była rentowna, to niestety trzeba ciąć koszty. Oczywiście kosztem zwierząt. Pasjonatów coraz mniej, to i coraz mniej rasowych, ale zdrowych psów.
No właśnie, jak to jest z tą domieszką świeżej krwi, w historii różnych ras czyta się, że aby uzyskać taką czy inną cechę użyto reproduktora jakiejś innej rasy. To 100 lat temu wolno było, a teraz już nie? Wtedy były to uzasadnione zabiegi hodowlane, a obecnie wychodzi się na idiotę, który chce wyhodować kundelki?

Link to comment
Share on other sites

Nie słyszałam o tym, żeby psy były w ich kierunku badane, hodowcy wciąż kłócą się o badanie na dysplazję (tak właściwie to jest ono w końcu w jakiejś rasie obowiązkowe?). Rozumiem, że są drogie i ich wykonanie prowadzi do nieopłacalności hodowli, ale tu pytanie - czy uczciwa, nastawiona na dobro psa i rozwój rasy hodowla może być opłacalna? Od dłuższego czasu hodowla jest po prostu działalnością gospodarczą, a to czy jest rejestrowana czy nie nie świadczy o tym że psy są "bardziej rasowe" tylko o tym czy ktoś zajmuje się tym na czarno... A żeby działalność gospodarcza była rentowna, to niestety trzeba ciąć koszty. Oczywiście kosztem zwierząt. Pasjonatów coraz mniej, to i coraz mniej rasowych, ale zdrowych psów.
No właśnie, jak to jest z tą domieszką świeżej krwi, w historii różnych ras czyta się, że aby uzyskać taką czy inną cechę użyto reproduktora jakiejś innej rasy. To 100 lat temu wolno było, a teraz już nie? Wtedy były to uzasadnione zabiegi hodowlane, a obecnie wychodzi się na idiotę, który chce wyhodować kundelki?

Badania na dysplazję są obowiązkowe w niektórych rasach. I bynajmniej nie są one aż tak drogie jak się spodziewasz.
Osobiście uważam, że wiele ras można by "uratować" domieszką świeżej krwi. To jak wspomniałaś nic dziwnego w historii. Natomiast trzeba wyraźnie oddzielić to, że ktoś sobie postanowi coś tam pomieszać i zobaczyć co mu wyjdzie, od tego że powstaje jakiś konkretny projekt z konkretnymi założeniami co chce się w nim osiągnać. Takie rzeczy udają się i teraz: starczy spojrzeć choćby na różne projekty związane z buldogiem staroangielskim, czy buldogiem kontynentalnym. Tak na szybko, myślę że nie byłoby wielkim problemem "naprawienie" basset hounda choćby bassetem artezyjsko-normandzkim. Tyle że....nie w FCI :D
Link to comment
Share on other sites

No właśnie zastanawiałam się jak to w końcu jest z tą dysplazją. Nie orientuję się dokładnie w cenach takich badań, ale wiem za to, że "hodowcy" bardzo chętnie (czasem wręcz nalegają) wydają szczeniaki 5-6 tygodni, bo nie muszą wtedy znowu odrobaczyć albo szczepić. I co tu ukrywać, robią to, żeby zaoszczędzić na szczeniaku. Więc dla takiego badanie na dysplazję będzie drogie bez względu na cenę, no i co jeśli się okaże, że dysplazja jest? Więc lepiej nie badać niż się dowiedzieć, bo nagle okaże się, że z pięciu suk wolna jest tylko jedna...
Co innego jeśli ktoś ma projekt wyhodowania psa o nowych cechach, który docelowo będzie stanowił odrębną rasę, a co innego uszlachetnianie/wzmacnianie rasy już istniejącej. Poprzez selekcję osobników z rasy prowadzi się tylko do zmniejszenia puli genowej, owszem - wypracuje się w ten sposób wzmocnienie danej cechy, ale zazwyczaj kosztem czegoś innego (czasem niestety związanego ze zdrowiem). A wprowadzić genów pokrewnej rasy w konkretnym celu nie wolno, bo to będzie kundel. No i nie zapominajmy, że większość "hodowców" najchętniej wyselekcjonowałaby rasy w kierunku większej liczby szczeniąt w miocie.

Link to comment
Share on other sites

Wątek zmienił temat na analizę zasad funkcjonowania ZKwP :)

 

Z tego, co się orientuję ZKwP w regulaminie nie wymaga badania na dysplazję, ale już regulaminy klubów ras, otwartych pod egidą związku, często wymóg tego i innych badań mają.

Mogę podać przykład akurat niemieckiego klubu akit (w Polsce niestety nie ma takowego) gdzie jest cała lista wymaganych badań dla psów tej rasy, których nie ma w ogólnym regulaminie niemieckiego związku kynologicznego (VDH).

Polskich klubów ras nie znam tak dobrze, ale tu na dogo dość często wypowiadają się fascynaci różnych ras i było o tym kilkukrotnie wspominane, więc jest jakieś światełko w tunelu :)

 

Ja akurat miałam niesamowite szczęście przy zakupie psa i głęboko współczuję osobie, która chce wybrać odpowiedzialnie, a nie miała z tematem w ogóle do czynienia.

 

Sama miałam ostatnio dylemat, gdy ktoś z rodziny stwierdził, że chce owczarka niemieckiego, ale z hodowli nie weźmie, bo za drogi...

Jakich argumentów użyć żeby "zwykłego" człowieka przekonać?

Nie każdy musi czuć potrzebę zbawiania świata i ratowania psów ze schronisk (jak okrutnie by to nie brzmiało).

Ludziom nie zależy też na rodowodzie - przecież to tylko pies. 

Jedyny argument, który pozostaje to "jakość produktu" - wygląd, charakter i zdrowie (i tu można często wyjaśnić dlaczego rodowód jednak jest potrzebny ;)).

Skończyło się na tym, że sama wyszukałam i podałam namiary na, wydaje się, dobrą hodowlę, żeby ta osoba mogła być pewna, że dobrze wydaje pieniądze i nie przepłaca.

Żeby po rozmowie z hodowcą i analizie środków, które na psa chce przeznaczyć podjęła decyzję zakupu z dobrego źródła...

 

Sam fakt należenia do ZKwP niestety nie gwarantuje jakości i dobrobytu psów, a szkoda.

 

Przykład może z kosmosu, ale:

Ja nie wiem, że głupi McDonald's jest w stanie utrzymać ten sam poziom (średni, umówmy się) we wszystkich swoich restauracjach.

Wchodzisz do którejkolwiek, gdziekolwiek na świecie i wiesz co dostaniesz.

Czy to kwestia pieniędzy, czy zarządzania? 

Link to comment
Share on other sites

Miawko, wychodzi, że mamy do wyboru kupno tanio + koszty leczenia albo drogo + szansa na brak kosztów leczenia (w sensie chorób wynikających ze złej hodowli, bo nie o biegunkę mi chodzi). Gwarancji niestety nadal brak. I tu pytanie: co jest w takim razie bardziej wartościowe - rodowód czy wyniki badań?

Link to comment
Share on other sites

Po pierwsze, z tego co mi wiadomo FCI dopuszcza możliwość dolewu świeżej krwi. Oczywiście nie na wariata, bo ktoś chce sprawdzić co będzie jak skrzyżuje jamnika z dogiem, ale jak ktoś wie co robi i robi mądrze to ma taką możliwość. Owszem, w naszym zkwp byłoby ciężko, ale dlatego pisałam, że powinniśmy równać do światowych standardów, bo wstyd.

 

Dodatkowe wymogi hodowlane jakimi są badania na dysplazję obejmują jakoś ponad 20 ras (obok testów psychicznych i prób pracy).

 

Kwestia obowiązkowych badań DNA niestety w Polsce nie przeszła, chociaż prawie się udało. Trzeba próbować dalej.

 

Poza tym, wydanie szczeniaka w zkwp poniżej 6 tygodnia życia jest ciężkie do zrobienia, bo dopiero od 6 tygodnia robi się przeglądy miotu.

 

Podkreślę, że oczywiście zdaję sobie sprawę, że są hodowcy którzy kombinują, obchodzą przepisy, mają w poważaniu dobrostan psów. Ale to jest jedyny związek, który daje jakąkolwiek nadzieję na wyższe standardy, chociażby z racji przynależności do FCI, dostępu do hodowców i psów na światowym poziomie. Poczytajcie regulaminy zamiast opierać się na plotkach, naprawdę nie jest to tak głupio wymyślone. Problemem są ludzie i ich mentalność, dopóki nie będzie "świeżej krwi" w szeregach członków zkwp, nic się nie zmieni. Wiem, że to droga przez mękę, sama zastanawiałam się chociażby nad kupnem psa za granicą i zarejestrowaniu go tam na miejscu, bo naprawdę czasami łatwiej to zrobić niż użerać się w polskim zkwp :P

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Chociażby tyle, że dowiesz się, że np. Twoja suka ma chorych przodków i nosi wadliwe geny, bo pochodzi z podłożonego miotu. To, że jest zdrowa nie znaczy, że jej potomstwo będzie zdrowe. Więc, jeżeli masz dobre intencje nie rozmnożysz jej. I wtedy owszem, będzie mniej chorych psów, czyli rasa będzie zdrowsza :) Tak bardzo skrótowo myśląc oczywiście.

 

A w praktyce zkwp wymieniało między innymi takie zalety (oczywiście się wycofali i badań nie wprowadzili :P), cytuję ze strony zkwp.pl:

"- nowoczesna identyfikacja zwierząt,
- badania pozwolą potwierdzić pochodzenie psa,
- dzięki takiej identyfikacji jest możliwe krycie suk dwoma psami reproduktorami, co
pozwala zwiększyć pulę genetyczną, szczególnie w mało licznych rasach (wyłącznie
za uprzednią zgodą Głównej Komisji Hodowlanej),
- umożliwia użycie mrożonego nasienia (załącznik nr 13 do Regulaminu Hodowli Psów
rasowych pkt.8 )
- wykluczone zostaną pomyłki w pochodzeniu zwierząt, zarówno te przypadkowe (np.
niepoprawne dane wprowadzone do rodowodu) jak i celowe,
- badania te ważne są również w przypadku importu i eksportu zwierząt poza granice
naszego kraju."
Link to comment
Share on other sites

Delph, całe FCi jest ciężko chore. Naprawdę u sąsiada trawa wcale nie jest bardziej zielona, co nam się tu czasem wydaje... :-(

 

"Więc, jeżeli masz dobre intencje nie rozmnożysz jej. I wtedy owszem, będzie mniej chorych psów, czyli rasa będzie zdrowsza"

 

 

Albo, zależy jak na to patrzeć, będzie mniej reprodukujących się osobników w rasie, czyli dramatycznie ograniczymy pulę genową (co już się de facto stało).

Link to comment
Share on other sites

Dlatego mam kundle i nie kupiłam rasowca :P

Wszystko jest chore. Żywność nas truje, opiekę zdrowotną mamy do niczego i telewizja wciska nam kit. 

Psy rasowe z założenia są wytworem człowieka i spełniają jego fanaberie, więc raczej nigdy nie będą doskonałe.

Co w takim razie proponujesz? Zlikwidować wszystkie organizacje?

Link to comment
Share on other sites

Moim zdaniem, dobrym krokiem byłoby zwiększenie wymagań wobec hodowców - wymagań dotyczących dobrostanu psów - z jednoczesnym zniesieniem obowiązku wystaw jako kwalifikacji hodowlanej. Nie we wszystkich krajach oceny z wystaw są przepustką do hodowli. Wystarczy, aby nabywca szczeniaka wiedział, czy rodzice jego szczeniaka byli wystawiani czy nie, czy przechodzili testy charakteru (byle nie takie jak nasze testy-koszmarki), czy mają wyszkolenie czy nie. I niech nabywca wybiera, co dla niego ważniejsze.

Udokumentowane pochodzenie + udokumentowany stan zdrowia + dobrostan hodowlanych psów - tylko to powinno być obowiązkowe.

Link to comment
Share on other sites

A ja sądzę, że zanim zaczniemy poprawiać regulaminy, to ZKwP powinno się wziąć za egzekwowanie istniejących zasad.

Na przykład:

  • Częstsze kontrole warunków w hodowli,
  • Faktyczne ocenianie charakteru na wystawach i w hodowli,
  • Ocenianie psów na wystawach zgodnie z wzorcem, a nie modą 
  • Powiązane z powyższym - kontrola pracy sędziów na wystawach (nie mówię, że zawsze, ale chociaż wybiórczo)
  • Karanie i podawanie do publicznej wiadomości hodowców i sędziów łamiących zasady regulaminu

To by pomogło ogarnąć własne podwórko zanim zaczęto by wprowadzać zmiany.

Kwestia oczywiście tego, co ZKwP realnie może zrobić (kwestie finansów i zasobów ludzkich).

 

Naprawdę, zanim zacznie się cokolwiek zmieniać, lepiej się przyjrzeć temu, co jest i zastanowić czy nie lepiej to po prostu wprowadzić usprawnienia zamiast wprowadzać rewolucję...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...