Jump to content
Dogomania

Spacer - zapiera się łapkami


BlackStar

Recommended Posts

Otóż mam 4 miesięcznego Yorka. Już od początku nie miał problemów z noszeniem obroży czy szelek. Pierwsze spacery - ku mojemu zaskoczeniu przebiegały bardzo sprawnie. Szedł grzecznie, nie wyrywał się. Jednak tych 'fajnych' spacerów było tylko kilka.. Później zaczął mieć jakiś ogromny problem ze smyczą. Niby jak widzi w domu, że ją wyciągam to od razu podchodzi do drzwi, ale jak tylko wyjdziemy poza teren ogródka to kładzie się na ulicy albo zapiera tak, że jak chcę iśc, musiałabym go ciągnąć. Tak jest już od kilku tygodni. Czasem przemęczy kilka metrów, ale gdy miniemy teren naszego ogrodu to od razu chce wracać. Dodam, że mieszkam w bardzo spokojnej okolicy, niedaleko lasu. Na spacer próbuję chodzić konsekwentnie tą samą trasą, żeby wiedział, że nic nie może go zaskoczyć.. Raz czy dwa chciał iść w drugą stronę, ale też skończyło się na kilku metrach. Na ogródku, bez smyczy najchętniej siedziałby cały dzień.

Próbowałam już różnych internetowych metod m.in. smakołyki, 'spacerki' po domu, ale wszystko bez skutku. Nawet sąsiedzi się śmieją i jak tylko wychodzę z nim z domu to stoją w oknach. No a przecież nie będę go ciągła na siłę.. Może ktoś coś poradzić?

Link to comment
Share on other sites

Może macie jakiegoś zaprzyjaźnionego psiaka, który lubi się z Waszym szczeniakiem. Jeśli tak to poproście o wspólny spacer - w asyście stabilnego towarzysza pieskowi łatwiej będzie pokonać opór. 

Niestety nie bardzo. Jak już sąsiedzi mają psa, do dość dużego i chyba nie wie co to spacer :D

 

 

A próbowaliście z zabawą, że rzucasz zabawkę na sznurku, dobiegacie, chwilę przeciągania, znowu rzucasz itd., możecie w ten sposób przebiec dłuższy odcinek, potem wplataj przerwy na wąchanie.

Próbowałam w domu/na ogródku no i raz się sprawdza, a raz nie. Nawet jak dam smycz bardzo luźno, to on i tak jakoś ma 'blokadę.

Link to comment
Share on other sites

Miałam podobny problem z psicą rodziców (wtedy jeszcze z nimi mieszkałam). Miała 3 miesiące i kładła się pod samymi drzwiami klatki w bloku i dalej ani kroku. Na początku pies był niesiony jakiś kawałek od domu i wracał na piechotę, ale to tylko pogłębiało problem. Znalazłam inne rozwiązanie. Jak pies się położył, to ja odchodziłam dosłownie 5 metrów od niej, kucałam (albo przysiadałam jak już kolana zabolały) nie zwracając na nią uwagi i czekałam jak wariat. Bywało, że trwało to 10 minut, ale pies w końcu podchodził, a jak już szedł w moją stronę to zachęcałam słowami i gestem. Chwaliłam ją wtedy, głaskałam, dawałam smakołyka i robiłam kilka kroków. Jeśli pies znów się położył to znowu czekałam. Nie wołałam, nie cmokałam gdy leżała, bo bałam się, że jeśli będzie to ignorować, to w przyszłości będę miała problem z przywołaniem, założyłam, że tak młody pies powinien odruchowo za mną podążać i to w jego gestii jest trzymać się blisko, a nie odwrotnie. Pies chętniej podążał, gdy było nas więcej, więc często wychodziłam razem z mamą (ja miałam wtedy wakacje po maturze, a mama nie pracowała, więc czasu było dość nawet na spacerki co dwie godziny). Z czasem pies niechętnie ale podążał za nami, potem widać było, że zaczęło jej to sprawiać przyjemność, a prawdziwym sukcesem było aportowanie na dworze. Nie wiem czy moja metoda ma najmniejszy sens, może ktoś mądrzejszy się na ten temat wypowie. W każdym razie w ciągu około miesiąca nabrała odwagi do ganiania po pobliskich krzakach i problem był tylko podczas deszczu, którego nie lubi do dziś.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...