Jump to content
Dogomania

Quincy, Hiro i Masza - Norweska przygoda


jolkablaszczyk

Recommended Posts

Masza ma trochę dziwne podejście do namiotu, generalnie tam nie wchodzi do póki nie zmarznie albo nie przemoknie... więc tym razem mimo iż była mokra po kąpieli to spędziła cały dzień i noc na zewnątrz i dopiero rano jak my wstaliśmy to wtedy ona poszła sobie poleżeć. Tak było w pierwszą noc. A drugiej nocy już wiedziała czym pachnie spanie na zewnątrz (chyba jej trochę doopka zmarzła) i przylazła do namiotu wieczorem i gdzieś tak do północy spała z nami a potem chciała wyjść i poszła spać na swoją kępkę wrzosu. A rano jak wstaliśmy to w ogóle spała na gołej skale zwinięta w kłębek.

Hiro śpi z nami w namiocie i rozwala się jak się da... i bardzo docenia ciepełko namiotowe. I np jest dużo bardziej tolerancyjny. Bo np jak w domu przyjdzie na łóżko to jak ktoś go szturchnie czy generalnie zakłóca sen to wstaje i złazi spać na sofę, albo dywan. W namiocie nic nie jest w stanie go ruszyć.. można się wiercić, kręcić a ten ani drgnie :D Także każdy zachowuje się po swojemu i w sumie wszyscy zadowoleni. Jest dużo większa swoboda wiec psy też doceniają, nikt nie krzyczy, nie strofuje, nie zabrania.... w końcu nie tylko my mamy prawo do większej swobody podczas takiego biwaku, psom też należy się większa swawola, mogą, łazić w zasięgu wzroku, nikt nie pilnuje nie woła... psy mają doskonałe poczucie stada i się nigdzie nie oddalają. Mogą żebrać i się ślinić... oczywiście nadal nic nie wskórają ale mogą się łudzić :) Maszy potem się włączyło pilnowanie zasobów biwakowych ze względu na to, że leżały w siatkach przed namiotem.... wcześniej ich jakoś nie zauważyła... oczywiście Masza nie chciała  jeść karmy, bo liczyła na coś lepszego od ludzi... więc większość biwaku była głodna :D Pierwszą porcję zjadł za nią Hiro bo rozsypałam karmę na mchu i nie było tego jak pozbierać, kolejne karmienia dawałam jej już na papierowy talerzyk i napoczęta tylko porcja wracała z powrotem do torby z karmą. Naturalnie, gdy dostała kolację w domu (też karma) to już zjadła bez szemrania. 

 

Dziś oficjalnie Kasia (hodowczyni Quincy) zamieściła post o tym, że Quentin jest do adopcji. Do postu dołączyła link do całego przebiegu jego rozwoju, od porodu do dnia dzisiejszego. Ja jak to czytałam to się uryczałam jak mało kiedy.

Tu link do opisu: 

http://czarnewilki.robpol.pl/?page_id=2854

 

Link to comment
Share on other sites

Hej. Podczytuje cały czas co tam u was słychać. Przyznam szczerze, że początkowo średnio mi hodowla przypadła do gustu ze względu na dużą ilość psów w niej (w sumie nadal średnio mi się to podoba), a jak wiadomo owczarek to rasa pracująca, a już na pewno bardzo wymagająca i jedna osoba ma na pewno ciężko, żeby to wszystko ogarnąć, w szczególności jak w tym samym czasie ma kilka miotow, gdzie szczeniaki też trzeba socjalizowac itd. Natomiast jak tak czytam, to nawet podziwiam hodowczynie za jej zaangażowanie i tu w tym miejscu "bije się w piers" ;) 

Życzę dużo zdrówka dla Maszki i Hiro! :) 

Link to comment
Share on other sites

Oj kochana, za długo szukałam hodowli by mieć wątpliwości gdy już się zdecydowałam na tę. Ilość psów w staroniemieckich nie ma aż takiego znaczenia bo Staroniemce są dużo bardziej elastyczne niż inne "odmiany" owczarków. I w tym w zasadzie tkwi szkopuł :) One nie odczuwają aż takiej frustracji z powodu nicnierobienia. Mają swoje stado i olbrzymie tereny. Codzienne życie w domu też ma znaczenie. Nie są pozamykane w kojcach i nie nudzą się. Mają własne towarzystwo, mogą stróżować, bawić się czy po prostu leniuchować. Kasia ma spore obsuwy z np wstawianiem zdjęć czy dawaniem opisów, ale ona wiecznie nie ma czasu...No bo coś jednak z tymi psami robi :)

Ja czekając na kolejne aktualizacje przeglądałam galerie i opisy wcześniejszych miotów i naprawdę nadal jestem pod wrażeniem prowadzenia przez Kasi tej hodowli... żałuję, że nie mieszkam bliżej bo chętnie bym popomagała i się poudzielała, żeby ją trochę odciążyć, bo Kasia tam naprawdę jest sama... półtora roku temu straciła męża, więc jako wdowa nie ma lekko ogarnąć to wszystko. Ale naprawdę ma tam ludzi, którzy wpadają w odwiedziny, mnóstwo przyjaciół, którzy wpadają na socjal szczeniąt i pomagają ogarnąć co tam akurat trzeba. Ja pomogłam tylko trochę na razie kupując podkłady dla puupsów i żwacze mielone w większej ilości co starczy na podawanie kilku miotom. I pewnie moja pomoc na tym się nie skończy. Wczoraj się uśmiałam  bo napisała w opisie szczeniąt, że zakupiła 14 ton pisaku rzecznego by szczeniętom wsypać na wybieg żeby miały fajne podłoże!  Także ja wiem, że szczenięta mają wszystko co im potrzeba łącznie z socjalem.

Wiadomo boli mnie fakt, że mała będzie tam o miesiąc dłużej bo nie będzie po prostu ze mną i ucieka mi jej szczeniectwo, ale dziewczyna, która też odbierała szczenię od Kasi później mnie uspokoiła, że dla szczenięcia w Kasi hodowli to akurat dobrze, bo mnie ominie sporo problemów jakie niesie ze sobą ogarnianie szczeniaka w tym wieku, taki miesiąc obsuwy wybawia mnie z kilku problematycznych kwestii. 

Ostatnio Kasia walczyła z pomówieniami na jej temat i hodowli. Też można oczywiście o tym poczytać na stronie hodowli w dziale "Nowinki". W skrócie chodziło o to, że inna hodowczyni (wraz z dwiema innymi Paniami) rozpisywała się na temat braku badań na DM ( Mielopatia degeneracyjną), że jeden z psów jest jej nosicielem... się okazało, że nie jest bo Kasia przebadała psa! Już pomijam fakt, że te badania nie są żadnym wymogiem w Polsce w żadnym związku! Kasia je po prostu robi dla własnej spokojności i dla podtrzymania wysokiego standardu hodowli (wzoruje się na dobrych hodowlach holenderskich czy niemieckich). Oczywiście wszystkie inne badania psy też mają. Finalnie Kasię przeproszono i sprostowano te pomówienia a Kasia wycofała sprawę... 

 

Link to comment
Share on other sites

Postępy są znaczne, ale tak mi się nasuwa pytanie czy nie można teraz zacząć diagnozować psiaka i próbować mu wprowadzać leki (w hemopatię nie wierzę) i rehabilitację pod kątem doświadczonych rehabilitantów? P. Kasia szuka pomocy dalej czy zatrzymała się tylko na opinii dr Prokopa?  Jak to teraz jest?

Mnie nie przekonuje jednak stwierdzenie, że tym owczarkom nic się nie dzieje, nie mając tyle pracy... to jednak owczarki... ale ja ogólnie patrzę sceptycznie na hodowle, które mają dużo psów rasy pracującej. O ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć to u maszerów, bo jednak zaprzęgowce mają inne potrzeby, tak dla owczarków codzienny kontakt z człowiekiem, codzienne danie pracy jest bardzo istotne. Żaden inny człowiek nie zastąpi mu właściciela. Nie atakuję tutaj konkretnie tej hodowli, bo jej zwyczajnie nie znam, wyrażam opinię OGÓLNIE, więc się nie oburzaj - ufam, że byś złej hodowli nie wybrała i tego nie podważam:) Po prostu nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że nicenierobienie jest okej w przypadku owczarków.

Link to comment
Share on other sites

6 godzin temu, jolkablaszczyk napisał:

Oj kochana, za długo szukałam hodowli by mieć wątpliwości gdy już się zdecydowałam na tę. Ilość psów w staroniemieckich nie ma aż takiego znaczenia bo Staroniemce są dużo bardziej elastyczne niż inne "odmiany" owczarków. I w tym w zasadzie tkwi szkopuł :) One nie odczuwają aż takiej frustracji z powodu nicnierobienia. Mają swoje stado i olbrzymie tereny. Codzienne życie w domu też ma znaczenie. Nie są pozamykane w kojcach i nie nudzą się. Mają własne towarzystwo, mogą stróżować, bawić się czy po prostu leniuchować. Kasia ma spore obsuwy z np wstawianiem zdjęć czy dawaniem opisów, ale ona wiecznie nie ma czasu...No bo coś jednak z tymi psami robi :)

Ja czekając na kolejne aktualizacje przeglądałam galerie i opisy wcześniejszych miotów i naprawdę nadal jestem pod wrażeniem prowadzenia przez Kasi tej hodowli... żałuję, że nie mieszkam bliżej bo chętnie bym popomagała i się poudzielała, żeby ją trochę odciążyć, bo Kasia tam naprawdę jest sama... półtora roku temu straciła męża, więc jako wdowa nie ma lekko ogarnąć to wszystko. Ale naprawdę ma tam ludzi, którzy wpadają w odwiedziny, mnóstwo przyjaciół, którzy wpadają na socjal szczeniąt i pomagają ogarnąć co tam akurat trzeba. Ja pomogłam tylko trochę na razie kupując podkłady dla puupsów i żwacze mielone w większej ilości co starczy na podawanie kilku miotom. I pewnie moja pomoc na tym się nie skończy. Wczoraj się uśmiałam  bo napisała w opisie szczeniąt, że zakupiła 14 ton pisaku rzecznego by szczeniętom wsypać na wybieg żeby miały fajne podłoże!  Także ja wiem, że szczenięta mają wszystko co im potrzeba łącznie z socjalem.

Wiadomo boli mnie fakt, że mała będzie tam o miesiąc dłużej bo nie będzie po prostu ze mną i ucieka mi jej szczeniectwo, ale dziewczyna, która też odbierała szczenię od Kasi później mnie uspokoiła, że dla szczenięcia w Kasi hodowli to akurat dobrze, bo mnie ominie sporo problemów jakie niesie ze sobą ogarnianie szczeniaka w tym wieku, taki miesiąc obsuwy wybawia mnie z kilku problematycznych kwestii. 

Ostatnio Kasia walczyła z pomówieniami na jej temat i hodowli. Też można oczywiście o tym poczytać na stronie hodowli w dziale "Nowinki". W skrócie chodziło o to, że inna hodowczyni (wraz z dwiema innymi Paniami) rozpisywała się na temat braku badań na DM ( Mielopatia degeneracyjną), że jeden z psów jest jej nosicielem... się okazało, że nie jest bo Kasia przebadała psa! Już pomijam fakt, że te badania nie są żadnym wymogiem w Polsce w żadnym związku! Kasia je po prostu robi dla własnej spokojności i dla podtrzymania wysokiego standardu hodowli (wzoruje się na dobrych hodowlach holenderskich czy niemieckich). Oczywiście wszystkie inne badania psy też mają. Finalnie Kasię przeproszono i sprostowano te pomówienia a Kasia wycofała sprawę... 

 

Wiadomo że staroniemiec to nie użytek, ale tak samo show to też nie użytek, a jednak jakiejś tej pracy potrzebuje. Także akurat duży teren, duża ilość psów do zabawy mnie tu nie przekonuje. Tymbardziej jeśli potrzebuje dodatkowo osób do pomocy finansowej i do socjalizacji psów.

Jestem zdania, że skoro sama nie jestem w stanie ogarnąć jakiejś ilości psów to po prostu ich tyle nie mam, a mogłabym sobie pozwolić na trzeciego psa, ale czasowo miałabym ciężko to ogarnąć. No, ale to tylko takie moje skromne zdanie :)

co do badań, fajnie że bada, ale "dodatkowe" badania nie robią akurat na mnie wrażenia, bo dla mnie to jest normalne, tak jak w labach wymagane jest tylko HD, a przyjęte jest, że robi się dodatkowo jeszcze z 5-6 innych badań. 

To jest coś co mnie "razi" w tej hodowli (ilość psów). Ale skoro psy na tym nie cierpią, mają dobre warunki, no to zostaje życzyć wszystkiego najlepszego hodowczyni :) 

Wracając jeszcze do tego chorego szczeniaczka, na temat leczenia nie będę się wypowiadać, bo się na tym po prostu nie znam. Natomiast jak dla mnie pies powinien zostać w hodowli, a nie obarczac jego niepełnosprawnością nowego właściciela. Bo nie wiadomo jak długo pies będzie żył, czy będzie poprawa, czy nagle się nie pogorszy... Natomiast życzę mu jak najlepiej :) 

Nie odbierz tego jako ataku na Ciebie czy hodowle, po prostu piszesz bardzo dużo o hodowli, więc chciałam wyrazić swoją opinię jak to zwyczajowo na forum się robi :) 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

BJola, miałam się nie odzywać na temat hodowli której wybrałaś, ale muszę. Śledzę wątek i tak jak czytam to strasznie szkoda mi tego psiaka. Moim zdaniem powinien być uśpiony. Nie bawmy sie w Boga, są pewne granicye.Hodowczyni radzi sobie/ nie radzi z tak dużą ilością psów i do tego chory szczeniak. Wzięła sobie koszty na głowę a przecież sama piszesz że ma osoby, które jej pomagają finansowo, czyli liczyła sie z kosztami. Wracając do szczeniaka, powinien być przebadany także u innych weterynarzy.  Jaka jest pewność że on wyjdzie z tego? Że nie będzie miał problemów później? Dla mnie jest to nieprzemyślane i nieodpowiedzialne. Takie mamjak zdanie. Hodowla od samego początku mi sie nie podoba, ale Ty też nie musisz jej co wątek polecać. Skoro jest taka super to nie potrzebuje reklamy. 

Zresztą ja wiem jakie są koszty leczenia psa chorego i mając hodowlę (gdybym miała) niestety nie podjełabym sie leczenia tak chorego psa. Pisałam to już wcześniej. Ale nie wierze w to że nie ma Onków prostych takich jak szukałaś.

 

Link to comment
Share on other sites

Ale Kasia o żadną pomoc nie prosi, ci ludzie sami się garną! Ja też sama zaproponowałam, że coś maluszkom mogę kupić, na początku nie chciała się w ogóle zgodzić ale powiedziałam, że zrobię jej w takim razie niespodziankę no to postanowiła, że pomyśli bo bez sensu żebym kupowała coś czego nie używa... ale to ja sama wyszłam z tym, że mogę coś posponsorować ot tak po prostu mimo iż  absolutnie nie mam poczucia, że pieniędzy w tej hodowli brakuje... wręcz przeciwnie! Bo uważam, że nie brakuje. Co do ludzi, którzy przyjeżdżają to są to po prostu psiarze-przyjacjele, którzy wpadają z wizytami. Ale nie rozumiem dlaczego odwiedziny takowych odbieracie jakoby Kasia sobie nie radziła... ona nie dośpi i niedoje ale psom niczego nie zabraknie! Jeszcze tego nie pojmujecie? Ona wypuściła w świat ponad setkę szczeniąt i nie ma osoby, która by była niezadowolona z psa.. to o niczym nie świadczy?? Serio? Większość nabywców jej szczeniat stała się jej przyjaciółmi... to też nic?? Z większoscią nabywców ma stały kontakt... Pomyślcie, która hodowla ma podobne "osiągnięcia" takie czysto ludzkie?? 

Co do pogłowia standardowych owczarków to ich potrzeba pracy moim zdaniem nie wynika w takim stopniu z owczarkowatości tylko z fiksacji, które mają te psy, typu szaleństwo i chęć zabicia kosiarki do trawy, uganianie się za laserem itp... więc ja owczarkom eksterierowym mówię stanowcze NIE.  Staroniemiec jest dla mnie zbawieniem i coś czuję, że to nie ostatni przedstawiciel tej rasy w moim domu. Chcę tu podkreślić, że nigdy czegoś takiego nie twierdziłam  przy malamutach czy rottach :) to są raczej jednorazowe przygody, ale Staroniemce są chyba jak dla mojej skromnej osoby kwintesencją psowatości.. poza oczywiście kundelkami do, których też mam wielki pociąg i sentyment :)

Co do Quentina... Widocznie nie czytałyście opisu, który znajduje się w linku... bo gdybyście czytały to dowiedziałybyście się, że psa uda się najprawdopodobniej całkowicie uzdrowić... i w zasadzie to jedno zdanie broni już wszystkiego czego podjęła się Kasia...i uzasadnia słuszność podjętej walki.  Mnóstwo psów i kotów się w dzisiejszych czasach ratuje z gorszych opresji i kalectw i jakoś niewiele jest uwag, że ktoś się bawi w Boga.... Kasi pies Kasi decyzja. Jak widać słuszna skoro pies zdrowieje z każdym dniem i ma na dzień dzisiejszy ogromne szanse na normalne, długie, szczęśliwe życie jako stu % pies :) Kasia opisuje, że Quentin zdaje się doceniać to, że Kasia postanowiła go ratować w jego radości wymalowanej na pyszczku, błysku  w oczach i frajdy jaką sprawia mu poznawanie świata bo przecież zaczął chodzić i może zwiedzać!.... więc nie rozumiem skąd pomysł by takiego pieska usypiać? A to, że chce oddać malucha w odpowiednie ręce tym lepiej o niej świadczy bo wie ile taki maluch potrzebuje uwagi a chcąc utrzymać hodowlę na wysokim poziomie nie jest w stanie Quentinowi zapewnić tyle uwagi (na dłuższą metę)  ile potrzebuje, więc moim zdaniem decyzja jak najbardziej słuszna. Więc nowy dom gdzie miałby odpowiednią ilość uwagi względem rehabilitacji jest najodpowiedniejszym rozwiązaniem. Przecież nie zlikwiduje hodowli żeby móc dobrze się zająć na dłuższą metę Quentinem... logicznym jest że rozsądniej znaleźć maluchowi mowy dom, gdzie miałby zapewnioną długafalową opiekę i wystarczająco dużo uwagi. 

Jako hodowca Kasia ma bardzo duże poczucie jawności... nic nie ukrywa nic nie zataja... z tego co zdążyłam zauważyć często psiarze podają ją jako wzór hodowcy, no przecież nie płaci im za te wszystkie pochlebstwa! To samo tyczy się osób które mają kontakt z jej psami typu weterynarze czy szkoleniowcy.... wszyscy chwalą i się zachwycają (haha, no może poza konkurencją, którą krew zalewa) że psy są okazami zdrowia i zrównoważenia, pięknie współpracują z człowiekiem itp... 

Dziewczyny nawet w połowie nie siedzicie w owczarkach tak jak ja i większość nabywców jej szczeniąt więc macie jakieś dziwne stereotypy w głowach :)

 

Ania a sama niedawno pisałaś mi ze ja karmię się stereotypami jeśli chodzi o psy krótkopyskie.. a sama jak widać nie jesteś lepsza :) i piszę to przyjaźnie :) żeby nie było :)

Możemy oczywiście nadal sobie dyskutować :)

My dziś o poranku pomaszerowaliśmy na spacer najpierw do jeziora zmoczyć doopki, potem rundka po lesie z zahaczeniem o rzekę i powrót do domku :)  zdjęcia postaram sie dodać dziś. 

Quincy kończy dziś 7 tygodni ale nie wiem kiedy będę mieć zdjęcia... pewnie w przyszłym tygodniu :)

 

Link to comment
Share on other sites

Jolka, właśnie o to chodzi, że dokładnie czytałam opis psa... i wiesz czego mi zabrakło? Badań, potwierdzenia tej diagnozy później - bo o wstępnej jest napisane, ale potem brak kontynuacji. Nie wiadomo tak naprawdę, co psu dolega... Bo jeden wet, diagnozy nie czyni. Zwłaszcza, że jedyne leki, o których była mowa to homeopatyczne.  Wybacz, ja rozumiem, że malucha nie da się zdiagnozować aż tak, ale w tej chwili już powinien mieć dokładną diagnozę: ortopedyczną, neurologiczną i każdą inną - i mieć włączone NORMALNE leczenie i normalne leki, i rehabilitację przeprowadzaną przez specjalistów. W życiu nie oparłabym diagnozy na opinii JEDNEGO weta, zwłaszcza że inni twierdzili, że pies się męczy. Stąd moje pytanie, czy p. Kasia w końcu udała się z psem do innych specjalistów i od nich ma potwierdzenie, że szczeniak ma szansę trochę lepiej żyć (wybacz, żaden wet nie powie ze 100% pewnością , że pies wyzdrowieje cudownie; ŻADEN - może mówić jedynie o jakimś prawdopodobieństwie, że jest szansa na poprawę, co oznaczać nie musi że wróci do pełnej sprawności).

Z iloma miałaś do czynienia owczarkami niemieckimi, z prawdziwych hodowli, a nie psuedo, że wypowiadasz się o ich fiksacji? ;) Wiesz, że fiksacje też się z czegoś biora, prawda? M.in. z tego, że pies nie dostaje tego, czego powinien: z nudy, frustracji. Ba, nie wszystkie zachowania opisujesz zawsze są fiksacjami. Owczarki to pracusie, jeżeli ktoś uważa staroniemieckie za PRAWDZIWE owczarki, jedynie słuszne, starego typu, to oznacza że poświęca mu odpowiednio dużo czasu i pracy, bo właśnie te są im potrzebne - inaczej będą SFRUSTROWANE (a nie zafiskowane, jak Ty to nazywasz). I nikt nikomu nie każe mieć tyle psów, to logiczne że każdy powinien mieć tyle, z iloma da sobie radę sam, bez niczyjej pomocy. Fajnie, że ta pomoc jest, ale nie powinna być podstawą opieki. I dla mnie żadna to hodowla, jeżeli jej psy rasy pracującej nie mogą robić to, do czego zostały stworzone, do konkretnej pracy. Owczarki niepracujące z własnym człowiekiem to owczarki nieszczęśliwe, powtórzę się po raz kolejny.

 

 

Czekam na zdjęcia ;)

Link to comment
Share on other sites

O jakich ja stereotypach mówię? Ja pisze ogólnie o hodowli z dużą ilością psów. Na temat fiksacji owczarkow czy ich zdrowia się nie wypowiadam, to Ty ciągle o tym piszesz jakie to nie są idealne i zdrowe psy te staroniemieckie. Piszę jedynie to, że owczarek jednak jakiejś pracy i czasu poświęconego potrzebuje, nie wystarczy mu parę razy za piłeczka pobiegać :)  No, ale dobra to tak między wierszami ;) 

Oby faktycznie rasa dla Ciebie okazała się strzałem w 10, powodzenia! :) 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Ale skoro Kasia ma hodowlę psów tej a nie innej rasy to sama chyba najlepiej wie, ile i jakiego rodzaju bodźców psy potrzebują, żeby były szczęśliwe? Skoro psy po tych "nieszczęśliwych" psach hodowlanych cieszą nabywców to chyba jednak nie jest z tym szczęściem i zaspokajaniem potrzeb umysłowo -ruchowych tak źle?? Czy nie??  Przecież większość psów jest psami rodzinnymi w mniejszym czyt większym stopniu i pomyśl kto by mógł kupić psa gdyby hodowca każdego swojego szczeniaka chcial oddac tylko do pracy :D to nierealne :D więc dlaczego wymagać od hodowcy by zapewniał psom bóg wie jak dużo pracy skoro one świetnie sie odnajdują w roli psów domowo-towarzyszących?

Np ja mam rotta - psa typowo użytkowego.. i co jakoś nie widzę by był nieszczesliwy bo jest psem towarzyszącym. Nie pracuje nie terenuje... i co teraz hodowca powinien mnie skreślić jako dobrego nabywcę bo przecież z psem nic konkretnego nie robię.... nie dajmy się zwariować

Link to comment
Share on other sites

9 minut temu, jolkablaszczyk napisał:

Ale skoro Kasia ma hodowlę psów tej a nie innej rasy to sama chyba najlepiej wie, ile i jakiego rodzaju bodźców psy potrzebują, żeby były szczęśliwe? Skoro psy po tych "nieszczęśliwych" psach hodowlanych cieszą nabywców to chyba jednak nie jest z tym szczęściem i zaspokajaniem potrzeb umysłowo -ruchowych tak źle?? Czy nie??  Przecież większość psów jest psami rodzinnymi w mniejszym czyt większym stopniu i pomyśl kto by mógł kupić psa gdyby hodowca każdego swojego szczeniaka chcial oddac tylko do pracy :D to nierealne :D więc dlaczego wymagać od hodowcy by zapewniał psom bóg wie jak dużo pracy skoro one świetnie sie odnajdują w roli psów domowo-towarzyszących?

Np ja mam rotta - psa typowo użytkowego.. i co jakoś nie widzę by był nieszczesliwy bo jest psem towarzyszącym. Nie pracuje nie terenuje... i co teraz hodowca powinien mnie skreślić jako dobrego nabywcę bo przecież z psem nic konkretnego nie robię.... nie dajmy się zwariować

To że ma nie oznacza że jest najlepsza super extra. Hodwla ppracująca jesy realna. Spójrz na psy myśliwskie.A rottki to głównie psy stróżujące więc one pracę mają same w sobie zakorzenione. 

W sumie gdybyśmy czytały tylko ten temat to u tak można naprawdę dużo wywnioskować.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Akurat posiadanie hodowli nie jest wyznacznikiem znajomości rasy - znam wiele hodowli, których psy nie spełniają się tak, jak powinny... np. mnóstwo hodowli husky, w których psy są w kojcach na kupę, w życiu na oczy nie widziały sledów, a ich świat ogranicza się do podwórka i wystaw... Wiele ludzi sobie chwali, serio, a tylko dlatego, że psy są GRUBE, zadbane pod wzgledem fizycznym i śliczne: miały co jeść i pić, nikt ich nie głodził... ale.... były znudzone... Dać jeść, pić, suche miejsce to nie oznaka szczęśliwości, ale zapewnienia MINIMUM socjalnego dla psa, aby przeżyć. Nie porównuję., broń Boże tych hodowli to Twojej upatrzonej, ale chcę Ci pokazać, że każdy może hodować psy i przy tym nie musi posiadać wiedzy tajemnej o konkretnej rasie; że wśród wiele hodowców jest sporo wypaczeń i działanie na szkodę rasy... bo sie nie wie jak hodować... jak dbać o psy... nadal modne jest wśród hodowców, aby karmić psy suchą karmą jak RC i uważanie ją za najlepszą....

Tu nie chodzi też tylko o pracę, ale o to, aby psy RÓWNIEŻ pracowały. ;) Dlaczego z góry zakładasz, że pies pracujący nie może być psem rodzinnym? Wiesz, ja tylko powtarzam Twoje słowa, które ciągle padają, że SONy to prawdziwe owczarki, no nie, bo gdyby były prawdziwymi to w życiu nie byłyby szczęśliwe jako wyłącznie psy rodzinne, jako kluski bez charakteru... ;) Pies może chyba pracować i być psem rodzinnym, prawda? :) Co to za trudność brać psa rano na tropienie, czy powtarzać posłuszeństwo w różnych warunkach, czy kilka razy w tygodniu chodzić na obronę? Chodzi o to, że owczarkom nie odpowiada samo siedzenie na podwórku, żaden zdrowy normalny pies nie będzie się cieszył z powodu dużego podwórka, będzie potrzebował stymulacji i zadań ze strony swojego właściciela. Mojego psa pewnie nazwałabyś frustratem albo zafiksowanym pieseczkiem, bo on jak nie pracuje, jak nie dam mu zadania codziennie to wpada w apatię, ciągle śpi, nerwowo liże łapę i ujada na wszystko... nie ucieka, nie prowokuje bójek, nie ma adhd, po prostu wpada w apatię i na tle nerwowym wylizuje sobie łapę - dla wielu ludzi byłby miłym, bezproblemowym pieseczkiem, a ja widze, że po prostu jest nieszczęśliwy bez zajęcia. Robi sobie krzywdę, a nie dokucza innym. A to przecież cundel boory (owczarkowy co prawda, ale kundel), nie owczarek. Ale jakoś tez do szczęścia potrzebuje pracy, mimo że wiem że niektózy nazwaliby mnie wariatką, która przesadza: bo przecież pies nie ucieka, nie niszczy, tylko tyje, zajada stres, zalizuje ten stres, śpi.... I o to mi się rozbija.  Po prostu nie wierze, że pies może być szczęśliwy, kiedy właściciel dla niego indywidualnie nie ma czasu codziennie, te chociaż godzinę na konkretną pracę, której potrzebuje przedstawiciel konkretnej rasy. Psy nie były hodowane TYLKO na psy domowe, ale do konkretnej pracy: i to nie jest fair wobec nich, aby ich tej konkretnej pracy pozbawiać (przy czym, są obecnie zamienniki: nie każdy owczarek musi paść owce, tak samo się spełni we frisbee czy agility). 

Chyba jest różnica pomiędzy rottami a owczarkami? Rotty były stworzone do innej pracy niż owczarki, więc i inne rzeczy powodują, że będą czuć się spełnione. Porównywanie rottów czy malamutów do owczarków to ogromna pomyłka.

I wciąz nie uzyskałam odpowiedzi, Jolu na pytanie czy pani Kasia zdiagnozowała psa później? Bo diagnoza wstępna za oseska to żadna diagnoza, o czym sama to pisała: że osesków nie da się zdiagnozować i to wszystko było "na czuja". Wniosek taki, że teraz już powinna zbadać psa: aby byłą konkretna diagnoza, na podstawie której można psu próbować pomóc. Pytałam z ciekawości tej diagnozy i zaleceń innych wetów co dalej, a potraktowałaś to jako atak i zasugerowałaś mi, że nie czytałam opisu. Szkoda. 
 

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem nic więcej na temat Quentina od tego co jest na stronie więc możesz doczytać co i kiedy było robione. Wiem tylko tyle, że Kasia miała w planie robienie mu rezonansu jak będzie to możliwie bezpieczne dla malucha. Nie dopytywałam jaki to wiek. Post został napisany wczoraj więc myślę, że jest aktualny. A co do diagnozowania przez innych wetów ja myślę, że wystarczy po prostu zaufać Kasi. Ma tyle psów przez te wszystkie lata, i tylu przyjaciół psiarzy, którzy pewnie ją wspierają radą i swoim doświadczeniem, że jest zorientowana, którzy weci są warci opiniowania. Tyle. Skoro ufa temu homeopacie to ja nie mam powodów jej nie wierzyć. W końcu to jej chyba najbardziej zależy na zdrowiu szczenięcia więc nie logicznym jest  żeby nie chciała go wyleczyć zwłaszcza, że podkreśla to, że postawiła sobie za cel zrobić wszystko co w jej mocy by mały był zdrowy. Więc skąd u was doszukiwanie się zaniedbań z jej strony?

Więc o jakim "później" piszesz, skoro post jest z wczoraj ? Widocznie nie jest wskazane inwazyjniejsze badanie w tym wieku, w którym jest teraz Quentin.  

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem czy inwazyjnymi są podstawowe badania..., potem zmiany mogą być nieodwracalne... właśnie teraz jest odpowiedni czas na włączenie pełnej diagnostyki i leczenia na mniej "ślepo". "Później" czyli po okresie bycia oseskiem. W tej chwili szczeniak ma 6tygodni, spokojnie może być diagnozowany. W opisie nie ma konkretów, stąd padły pytania - to nie jest doszukiwanie się zaniedbań.... Jedyne co było w tym opisie to osobista walka - brak informacji czy konsultowała dalej i co ostatecznie zdiagnozowano, jakie są zalecenia w opiece nad tym psem. A to istotne informacje dla kogoś, kto myśli nad adopcją. Jednak masz rację, jej szczeniak, jej sprawa. Ja z tych nieufających weterynarzom... szukam, dopytuję. Mam nadzieję, że uda się pomóc szczeniakowi jak najbardziej się da. Mam nadzieję, że wszystko będzie ok. Ogólnie sytuacji ze szczeniakiem nie zazdroszczę, mam nadzieję, że podjęta walka da realne owoce... 
 

Link to comment
Share on other sites

Oj kochana, ja myślę, że jeśli ktoś będzie się nosił z zamiarem adopcji Quentina to zostaną mu udzielone te wszystkie bardziej szczegółowe informacje. Kasia słynie z tego, że dla niej nie ma głupich pytań a zapytana odpowiada konkretnie i rzeczowo. Myślę, że skoro ona spędza z tymi psami 24h/d to nie ma dla niej kwestii, której Ty byś tu nie napisała i poddawała pod wątpliwość. Przecież to jej oczka w głowie! Nie chce do niej pisać pytając o Quentina bo dla mnie to trochę bezsensowne zawracanie głowy, przecież ja się nie nadaje na opiekuna Quentina więc po co jej zawracać głowę, ma dziewczyna dość obowiązków przy tym swoim przychówku :)

Niech pytają ci, którzy są zainteresowani adopcją na poważnie. Mnie szkoda czasu by szukać dziury w całym i jeszcze zawracać głowę innym :)

Ten opis, który zamieściła Kasia i tak jest bardzo dokładny jak dla ogólnych nowinek w jej hodowli. 

W ciągu tego okresu oczekiwania na Quincy znalazłam sporo osób, które znają Kasie prywatnie i naprawdę wszyscy podkreślają jej profesjonalizm i zaangażowanie co ja też wyczuwam w kontaktach z nią i poprzez to w jaki sposób opisuje przebiegi odchowu miotów, obserwacje ich rozwoju  itp...

Co do samej choroby Quentina to wiadomo, że nie jest to miłe dla żadnego hodowcy ale właśnie sztuką jest podejść do tego tak jak podeszła do tego Kasia. Jedni by usypiali, inni by w ogóle nic nie powiedzieli.... mało kto by się podjął walki i to w taki jawny otwarty sposób w jaki zrobiła to Kasia. 

A co do tego, że nie wiadomo jakie są rokowania itp to nawet przy zdrowym psie nigdy niczego nie można być pewnym. Zawsze jest to gdzieś loteria i oczekiwanie od hodowcy by dawał gwarancje na cokolwiek to trochę śmieszne.. to nie chińska zabawka tylko żywe stworzenie.. 

Miot rozszedł się jak ciepłe bułeczki żadna rezerwacja nie została wycofana z powodu choroby Quentina więc ja też nie zamierzam drążyć tematu i dopytywać Kasi. 

Link to comment
Share on other sites

Totalnie nie rozumiesz tego, co piszę - ani nie podważam profesjonalizmu, ani decyzji o życiu szczeniaka, ani nic z tych rzeczy.
Natomiast skoro podsyłasz link do nowinek, tzn. że dajesz przyzwolenie do dyskusji i nie ma co się dziwić, że różne głosy się pojawiają: moje pytania pojawiły się stąd, że czułam niedosyt, a przecież Ty utrzymujesz tak świetny kontakt z hodowcą, że wyszłam z założenia, że wiesz to i mi odpowiesz.. Fajnie, że się dogadujesz z hodowcą i serio życzę powodzenia. Oby SON okazał się właśnie TYM psem, którego szukasz. Jednak nie każdy musi podzielać Twojego zdania. :)

Z mojej strony PASS, bo niepotrzebnie się spinasz:) 

Czekam na zdjęcia spacerowe.


 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...