Jump to content
Dogomania

Waruj - pomóżcie :)


pa-ttti

Recommended Posts

Odpowiadajac w temacie. Uczę psy naprowadzaniem ze smakiem. Potem sam gest. Potem do gestu dolaczam slowo. I tyle. kliker tu potrzebny jak umarłemu buty.

 

Pierwszego psa - tak samo. Z Furią - zaczęłam zaraz po przywiezieniu szczeniora do domu. Za świat mi tą metodą nie wychodziło. Więc zaczęłam wylapywać momenty, w których warowała sama z siebie. Wówczas mówiłam "połóż się" (nie uzywam słowa "waruj" ), następnie "super" (nie używam klikera), a następnie smak. 2 - 3 powtórzenia i komenda zwalniająca + smak lub zabawa. Po czasie, jak powoli zaczynała chwytać co to znaczy "połóż się" i że za przyjęcie tej konkretnej pozycji jest "super- smak" , najpierw szła komenda, a potem w razie potrzeby gest do pomocy (najpierw z żarciem, potem bez). Zawsze wymagałam leżenia do momentu komendy zwalniającej, stopniowo ten czas wydłużając. Co do gestu, to może mieć różne funkcje: naprowadzenie (pomoc, gdy uczymy przyjmowania określonej pozycji, pomoc kiedy pies jeszcze nie do końca koduje co ma zrobić na słowo "waruj"), przyspieszenie (kiedy pracujemy nad tempem), wyrównanie (tzn. żeby pies leżał równo i jak sfinks, a nie na półdupku). Może również funkcjonować jako komenda optyczna (choćby w OBI mają takie ćwiczenie).

Link to comment
Share on other sites

Furie, pierwszy raz spotykam się z tym nazwiskiem. Chętnie obejrzę filmiki, ale chyba muszę lepiej poszukać bo niewiele słychać na tych które znalazłam..

 

Czołowy zawodnik IPO (a IPO to: A- ślad sportowy, B- posłuszeństwo, C - obrona; wielu ludziom hasło IPO kojarzy się wyłącznie z C ;) ), ranga mistrzostw świata, szkoleniowiec (daje semi w wielu krajach świata), hodowca maliniaków. Mieszka w USA, pochodzi z Europy. Na YT możesz również wpisać obedience without conflict. Tak się nazywa jedna z serii jego filmików.

 

Przy okazji, skąd Ty jesteś? Bo albo zapomniałam, albo nigdzie nie było. Może ktoś z nas byłby w stanie wskazać Ci kilka sensownych nazwisk polskich szkoleniowców z Twoich okolic.

Link to comment
Share on other sites

Diabeł tkwi w szczegółach. Gdybym chciala psa do sportu i zależałoby mi na idealnie rownym waruj, z okreslonymi zmianami na tył lub na przód to tez trochę inaczej by to wyglądało. Inaczej to pójdzie z maliną, inaczej z jamnikiem, inaczej z szarpejem (mam takiego, ktory udiadl po pol roku a do waruj jeszcze nie doszlo ale i tak osobiscie uwazam to za wiekszy wyczyn niz niejeden egzamin ze swoimi psami). Z jednym zrobi sie to wyzej opisana metoda, z innym psem metoda wylapywania, czasem pies czegos uczy sie przez obserwacje innego psa. Nie ma jednej recepty, to nie apteka.
Od kursu trenerskiego oczekiwałabym czegoś wiecej.

Link to comment
Share on other sites

Dokładnie tak (m.in. dlatego ograniczyłam się do "połóż się" i w ogóle nie tykałam objaśniania nauki "platz" , zwłaszcza w kontekście zmian pozycji "sitz" /"platz" ;) - mam podwójne komendy, polskie w życiu codziennym, niemieckie na placu). Do tego miksu uwarunkowań dorzuciłabym jeszcze umiejętności przewodnika. Nawet jeśli, mówiąc w skrócie, dana metoda pasuje do danego psa (pies wykonuje i "chwyta" w rękach trenera), a przewodnik ewidentnie sobie nie radzi, to uważam (z autopsji), że lepiej poszukać taki sposób, który człek, jak i pies w rękach tego człeka ogarną (z tego samego powodu "noga", czyli "Fuss" robimy przez obchodzenie a nie przez, bardziej widowiskowe, dostawianie). Zwłaszcza, że na zajęcia z trenerem człowiek przychodzi po to, aby się dowiedzieć jak ma pracowac w domu. Sądzę, że tak samo było w przypadku mojego uczenia warowania Furii. Pewnie nie umiałam naprowadzić jej w taki sposób, który byłby dla niej czytelny. Więc wolałam zmienić metodę (bo raz że lubię szybki efekt, dwa - nie chciałam czegoś spieprzyć, np. obrzydzić szczeniakowi ćwiczenia). A na ćwiczak w tamtym okresie pojechać nie mogłam.

 

Wiesz Pa-tti, w tej układance pt.: "szkolenie psów" jest bardzo dużo klocków, które instruktor / trener (zwał jak zwał) musi umieć sobie poskładać do kupy.

Link to comment
Share on other sites

Pa-tti, czy na tym kursie trenerskim, na którym jesteś, będziecie coś robić na temat aportu? Aportu jako nagrody i motywacji?

Pytam, bo spotkałam się z wyłącznie pozytywnym trenerem, prowadzącym zarejestrowaną szkółkę, który swojego retrievera nie umiał nauczyć aportowania. Takiego cywilnego, nawet nie regulaminowego na zawody.

Link to comment
Share on other sites

Filmik załączony przez Brezyl to jakaś pomyłka chyba. Nie widać na nim nic. Jeżeli dobre, klikerowe filmy to poszukaj filmów na yt Donny Hill.

 

Cavecanem ten film nie był filmikiem szkoleniowym. Pokazywał jedynie tempo, timing jakie powinno być przy zastosowaniu kilkiera u psa, z którym długi czas się na nim pracuje. Uważam, że jeśli ktoś używa klikera w takim tempie, że z 3 komendy słowne się zmieszczą między wykonaniem ćwiczenia, a klikiem, to jego użycie jest całkiem bezsensowne. A tak czesto to wygląda w polskich szkółkach. Znudzony pies, znudzony przewodnik, znudzony instruktor.

Link to comment
Share on other sites

Sowa - nie wiem, mamy ogólny plan zjazdów tylko. Mi zależy głównie na pracy i podejściu do psów bojaźliwych, zestresowanych, agresywnych itd, ale i podstawowe posłuszeństwo chciałabym opanować :)

filmiki Łęczyckiej na pewno obejrzę.

Link to comment
Share on other sites

Pa-tti, czy na tym kursie trenerskim, na którym jesteś, będziecie coś robić na temat aportu? Aportu jako nagrody i motywacji?

Pytam, bo spotkałam się z wyłącznie pozytywnym trenerem, prowadzącym zarejestrowaną szkółkę, który swojego retrievera nie umiał nauczyć aportowania. Takiego cywilnego, nawet nie regulaminowego na zawody.

Sowa, obawiam się, że nie, bo o motywacji już mieli na pierwszym zjeździe, a mniemam, że mówimy o tym samym kursie, zobacz sama: http://coape.pl/kurs-trenerski-dla-behawiorystow 

Nota bene o warowaniu też już było i będzie kontynuacja na kolejnym ;)

 

Zmroziła mnie jeszcze cena tego kursu: 3850 zł :-o Za tę kasę można mieć mniej więcej 10 - 20 weekendów treningowych (każdy po 2 - 3 dni) z ilością od 4 do 10 indywidualnych wejść z psem na plac + obserwowanie i słuchanie rad nt pracy innych uczestników u naprawdę dobrego szkoleniowca. Nigdzie nie jest napisane, że za każdym razem trzeba być z tym samym psem. A można i tak, że na 1 semi zabiera się kilka psów. Tylko semi z OBI ze Szwedkami czy Norweżkami (sorry, nie wgłębiałam się) są wyraźnie droższe, bo kosztują po ok 1000 zł za 1 weekend. Tak czy siak - 3 weekendy ze Skandynawkami wychodzą za te same pieniądze co COAPE, a jakość o niebo wyższa.

 

Co do wartości merytorycznej, choćby na przykładzie "waruj", obawiam się, że tu na forum Pa-ttti dostała nie dość że więcej porad, to jeszcze zwróciłyśmy jej uwagę na całe mnóstwo niuansów, jak to Cavecanem napisała: "diabeł tkwi w szczegółach".

 

Pa-ttti, z psami agresywnymi nie nauczysz się pracować na tym kursie, pisałam Ci w wątku gdzie pytałaś o opinie. Oni mają wyraźnie w regulaminie, że psy agresywne nieprzystosowane do bycia w grupie nie będą dopuszczone do udziału ze względów bezpieczeństwa.

 

Co do lękliwych i wycofanych - mimo że są ujęte w programie, to jeden zjazd to za mało. Praca z takimi psami to praca długofalowa i wymaga bardzo dużo wyczucia, które przychodzi w praktyce, o ile masz możliwość praktykowania pod okiem kogoś, kto będzie miał na Ciebie oko. W jeden zjazd to się nawet nie da dobrze omówić przyczyn i przejawów takich zachowań, nie mówiąc już o metodach pracy. Chyba że po łebkach ;) Praca z takimi psami polega na: trafnej ocenie co jest przyczyną oraz na sięgnięciu do "worka", pt.: "zbiór metod pracy z psem lękliwym / wycofanym". Poszczególne metody układa się w odpowiednią konfigurację, z tym ze nie na sucho na kartce, że na dolegliwość A jest metoda B, bo pies to nie automat. Najczęściej trzeba zastosować miks metod, ułożonych w odpowiedniej konfiguracji. Trzeba umieć ocenić, kiedy można przejść do następnego etapu pracy, bo jak się to zrobi za szybko, to tracisz to, co już wypracowałaś. Z moich prywatnych obserwacji wynika też, że pozytywni behawioryści mają tendencję do kwiecistej mowy w teorii, a w praktyce, do ciumkania i psiupsiania pieseczkowi, co tylko potęguje u psa stres. W praktyce, nie ma nic wspólnego z nazwijmy to metodą małych kroków w oswajaniu strachów.

 

Żeby jeszcze bardziej Ci "zamieszać", w programie jest użycie kantarków i innych badziewi. U nas na placu, jak żyję, nigdy ich nie widziałam. A psy są różne, nie tylko do sportu. Zdarzają się ludzie, co trafiają na plac, bo sobie nie radzą, np. z agresją u psa, jest też suczka co kiedy przyszła była mega lękliwa i wycofana. Dzisiaj zapieprzają na placu, jakby miały motorki w tyłkach, wpatrzone w przewodników, a i w życiu codziennym jest lepiej niż OK.

 

EDIT: Pa-ttti, tu masz link do grupy na fejsie "seminaria & zawody" : https://www.facebook.com/groups/410345642430814/?fref=ts

Cóż, namnożyło się tego i nie wszystkie są super. Przed zapisaniem się, warto sprawdzić gdzie i kiedy dana osoba startowała i z jakimi wynikami. Jeśli ze slabymi albo nie startowała - lepiej sobie odpuścić. Jeśli wyniki z punktacją Ci niewiele mówią, to na stronie ZKwP poszukaj sobie regulaminy danych dyscyplin i zobacz jaki jest max punktów w danej kategorii. Sama lokata często o niczym nie świadczy, bo np. w klasyfikacji mozna mieć pierwsze m-ce a jednocześnie ocenę niedostateczną ;)

 

Co do podstaw posłuszeństwa, przejrzyj regulamin BH, PT 1, OBI 0, zobacz jakie są ćwiczenia, pooglądaj filmiki jak to wygląda w praktyce i będziesz miała punkt odniesienia nt podstawowego posłuszeństwa.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Myślałam o tym, żeby się tym NIE zajmować. Bo np. nie spełniam wymagań ZKwP. Skoro ktoś takie ustalił, to czemuś to ma slużyć. Szkolenie psów to naprawdę dużo więcej niż siad-waruj-podaj łapę. Dziwię się, że ludziom tak ciężko to pojąć.

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Jeśli chcesz zobaczyć pracę z psami problemowymi to właśnie uczęszczanie na plac czy do psiej szkoły mogłoby Ci dużo dać. Na zajęcia przychodzą bardzo często ludzie, którzy wyhodowali sobie spory problem z psem. Piszę wyhodowali, bo zazwyczaj to jest tak, że najpierw ignorowali, potem słuchali rad znajomych, a na końcu kupili kolczatkę. Jak już nawet kolczatka nie pomogła to dopiero przychodzą do szkoleniowca. Mój pies ma swoje za uszami, ale świetnie się sprawdza na zajęciach z psami problemowymi więc często spotykam w psiej szkole takie psy. W zeszłym tygodniu oglądałam jak ze światem oswaja się 10-miesięczna chihuahua wyciągnięta z pseudo która całe życie spędziła w klatce. Dzisiaj po dłuższej przerwie wraca na plac agresywny ONek i jestem bardzo ciekawa czy się zmienił. Chodzę do szkoły w bardzo małym mieście, więc nie mamy tu nie wiadomo jakiej frekwencji. Świetnym przykładem pracy z psem jest dla mnie żółty duży samiec "miałem być labradorem, ale nie wyszło" który przepracował swoją agresję do innych psów. Na początku wyrwał się właścicielce i przekotłował moją sukę i mnie. Po roku moja Samara jest jego najlepszą kumpelą, a inne psy potrafi minąć obojętnie. Oglądanie takiej przemiany na bieżąco, przez dłuższy czas, dni kryzysu i dni kiedy pies się przełamuje - to jest naprawdę super. 

Link to comment
Share on other sites

Rzeczywiście o motywacji i piramidzie nagród informowano na pierwszym zjeżdzie. Ciekawam, co tam podano jako motywatory.
Praca z psem na gentle leader to dla mnie porażka szkoleniowca - chyba że wyciągnięty z klatki pies jest niebezpiecznie agresywny ze strachu. To wtedy tak - ale i wtedy ten wynalazek nazwałabym nie gentle leader, ale chamski poskramiacz.

Link to comment
Share on other sites

Harley, dokładnie tak. Lata siedzenia na placu. Najpierw robisz ze swoim psem a na innych tylko patrzysz, potem zaczynasz asystować i pomagać. W międzyczasie jakaś książka, jakieś semi, twórcza rozmowa z mądrzejszymi od siebie, jakieś starty, obrabianie psow znajomych. Długie lata. A po drugiej stronie ... kursik dający obietnicę zdobycia zawodu i wiedzy tajemnej w 3 weekendy ;) A człowiek to bardzo naiwna a zarazem leniwa istota, bardzo podatna na manipulacje i ze skłonnościami do wiary w cuda i zabobony. Ktoś minimalnie mniej leniwy, a przy tym bardzo pazerny na kasę wyczuł biznes i teraz odcina kupony.

Link to comment
Share on other sites

Praca z psem na gentle leader to dla mnie porażka szkoleniowca - chyba że wyciągnięty z klatki pies jest niebezpiecznie agresywny ze strachu. To wtedy tak - ale i wtedy ten wynalazek nazwałabym nie gentle leader, ale chamski poskramiacz.


No co ty ? Halterki, gentle leader to same pozytywy. Tylko kolczatka jest beee. No i jeszcze OE, ale jak przekonał się do niej Gałuszko to już krytyka ze strony "pozytywistów" znacznie zmalała. Także niedługo, pewnie i jej użycie będą przerabiać na kursach wszelakich.
Link to comment
Share on other sites

Brezyl, będą. I za chwilę sportowe psy dla milimetrowej precyzji też będzie się nieustannie kopać prądem - nie bardzo mocnym, ale ustawicznie dokuczliwym. A potem będziemy się dziwić, czemu to owczarki inbredowane ma mistrzów świata w IPO są tak nadpobudliwe.

Link to comment
Share on other sites

kurs obejmuje 3 zjazdy - to jest jasno powiedziane, nikt raczej nie oczekuje żeby w takim czasie posiąść jakąś wielką wiedzę. Jest wstępem do kolejnego , bardzo obszernego kursu. Mamy czytać, uczyć się, pracować z psami samodzielnie, a jak mamy problem, możemy się w każdym momencie zwrócić do prowadzących. A ja się zwróciłam do Was, bo chciałam poznać różne podejścia :) Niekoniecznie słuchać o tym czy kurs jest ok czy nie, to ocenię sama jak go skończę, i jak będę miała odniesienie do innych kursów na które również się wybieram :)

Osobiście uważam że nie należy ograniczać się do jednej metody szkoleniowej, najlepiej poznać ich wiele, zobaczyć jak pracują różni ludzie.
Kantarki - czemu nie? jeśli działają, jeśli przynoszą oczekiwany skutek. W literaturze jak i przez wielu behawiorystów są opisywane bardzo pozytywnie, są też i tacy co je potępiają. Zdania jak zwykle podzielone.

Jak wychodzę na spacer z wielkim rhodezianem który mega ciągnie (a sama ważę mniej niż on), a po założeniu kantaku idzie elegancko, węszy sobie, nawet mu nie w głowie ciągnąć - to nie widzę minusów.

Co do lękliwych psów - tu też chcę poznać różne ciekawe metody, może dowiem się wielu nowych rzeczy, oby tak było.
Furie, dzięki za link do fb.

Link to comment
Share on other sites

Kantarki niczego nie uczą - sprawiają psu ustawiczny dyskomfort, rozgrzeszając niejako właściciela, bo pozornie to nie właściciel dyskomfort sprawia - dlatego nie cierpię tego rodzaju pomocy.

Pa-ttti, masz rację chcąc poznać różne metody i sposoby. Całkiem niezłe i z reguły darmowe jest obserwowanie zawodów sportowych, wystarczy słuchać różnych komentatorów. Od sympatyków, po lożę szyderców. Warunek - dokładna znajomość regulaminu zawodów i obserwacja pracy ciałem nie tylko psa, ale przewodnika...

Link to comment
Share on other sites

Jak wychodzę na spacer z wielkim rhodezianem który mega ciągnie (a sama ważę mniej niż on), a po założeniu kantaku idzie elegancko, węszy sobie, nawet mu nie w głowie ciągnąć - to nie widzę minusów.


No to zastanów się jak to działa na psa, że nagle, jakimś cudem przestaje ciągnąć. Jaką musi mu sprawiać niewygodę.Wbrew pozorom jest to dość awersyjne narzędzie (czasem bardziej nieprzyjemne niż kolczatka). Niektóre psy potrafią nim być sfrustrowane, istnieje tez ryzyko kontuzji, gdy pies mocno szarpnie, np: gdy wpadnie z jakiegoś powodu w panikę, zostanie zaatakowany przez innego psa. Rozumiem, ze można tego użyć, na przykład duży pies prowadzony przez kobietę w ciąży, ale jak widzę w nich beagle czy inne psy tej wielkości, to za bardzo nie rozumiem po co niektórzy ich używają. czasami są nawet podpięte do flexi, to już zupełna paranoja. A co do RR to ostatnio trafiam na super spokojnych przedstawicieli tej rasy.
Link to comment
Share on other sites

no ten przedstawiciel rasy niestety nie jest spokojny. Nie porównuję kantarka do kolczatki, kolczatka sprawia ból- a kantarek, o ile pies się nie ciągnie i nie wygina mu się szyja - nie. A jeśli nie ciągnie się i idzie spokojnie, podczas gdy bez niego to zupełnie inny pies - to albo sprawia mu to dyskomfort i dlatego jest spokojniejszy, albo kojarzy kantarek z tym, że pociągnięcie się nie przyniesie oczekiwanych skutków i tak czy inaczej nie dotrze do celu jak się pociągnie. Jakby nie było - działa.
Idąc z nim na spacer czuję się komfortowo, pies nie ciągnie i nie wyrywa mi ręki. On idzie spokojnie, węszy sobie, załatwia potrzeby bez problemu.
Do mniejszych psów nie widzę potrzeby, można poradzić sobie na inne sposoby. Przy dużym psie po prostu nie dałabym rady go utrzymać, co z kolei mogłoby spowodować zaatakowanie przez niego innego psa jakby się wyrwał, lub kontuzję - moją w tym przypadku.

Link to comment
Share on other sites

Idąc tym tokiem rozumowania, każdy pies powiedzmy powyżej 30kg powinien chodzić w kantarku, bo taki jak pociągnie to ręce ze stawow powyrywa ... Masakra!! Kiedyś czytałam fajny, mądry artykuł nt kantarka. Sprobuje znaleźć i wkleić.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...