Jump to content
Dogomania

Sonia - uroda może i przeciętna, ale charakter - ANIELSKI! :)


Nutusia

Recommended Posts

Wczoraj wydarzyła się bardzo niemiła sytuacja. Podczas naszego pobytu w pracy, doszło do potyczki pomiędzy psami. O co - nie wiem - może o wyższość Wielkanocy nad Bożym Narodzeniem?... W każdym razie ofiarą tej awantury padła Nionia :(

 

Natychmiast pojechałam do lecznicy. Zajęła się nią Doktor Marta. Trzeba było założyć jeden szew na czole i jeden na łapce (na szczęście nie tej operowanej). Poza tym, Pani Doktor bardzo dokładnie obejrzała i obmacała Nioniusię i wszędzie, gdzie znalazła choćby najmniejsze draśnięcie, dokładnie wygoliła sierść. Efekt jest taki, że NIoniek wygląda jak partyzant z wyciętego lasu. Doktor Darek, gdy przyszedł potwierdzić, że z operowaną łapką jest wszystko ok, spojrzał i powiedział "ale musiała być impreza!" Na szczęście rany nie są głębokie, szew na łapce został założony tak pro forma, żeby się lepiej goiło.

 

Mi nie jest ani trochę do śmiechu :( Jestem wściekła, rozżalona i... bezradna... Nie mam pojęcia co się wydarzyło! Od stycznia Sonia jest u nas, nigdy nie było żadnych problemów - psice były wobec siebie bardzo przyjazne, bawiły się razem, spały, nawet przy miskach nigdy nie było żadnych warkotów! " Kilka dni po operacji zamykałam Niońkę w sypialni, ale potem nie chciała - wolała zostawać z resztą...

 

Akcja" rozegrała się najprawdopodobniej w przedpokoju (sądząc po śladach). Może ktoś podjechał pod bramę, zrobił się rejwach, wszystkie na raz chciały się dopchać do drzwi? Ale przecież wielokrotnie tak się zdarzało!

 

Nerwową atmosferę wprowadza przede wszystkim Imka. Warczy, szczeka, doskakuje do wszystkich - niby to w zabawie, ale potrafi być bardzo irytująca! Sonia zazwyczaj się do takich przepychanek nie miesza, nawet nie zeskakuje z kanapy czy fotela.

 

W każdym razie, jak wróciłam wczoraj z Nionią do domu, wszystko było inaczej. Szczekał tylko Lesio i to on oraz Imka powitali nas w drzwiach. Reszta "zniknęła". Imka niby się pojawiła, ale była bardzo niespokojna. Wypadła na dwór i potem nie wiedziała czy może wejść z powrotem, choć drzwi były otwarte. Lili nie ruszyła się z posłania. Gapcię zastałam na kanapie w pokoju z książkami. Pomerdała ogonkiem, ale do mnie nie podeszła.

 

Zdecydowanie najgorzej zachowywała się Kreska. Odkąd wyjechałam do lecznicy, nie chciała wejść do domu. Nie przyszła nawet na kolację, choć Sławek ją wołał. Gdy przyjechałam, też nie wybiegła do furtki. Jak już ogarnęłam Sonię, wyszłam na dwór i zastałam Kreskę w budzie. Gdy ją chciałam stamtąd wyjąć, uciekła mi i nadal nie chciała wejść do domu. Uciekła na taras i wskoczyła na fotel. Zabrałam ją do domu - od razu poszła do pokoju z książkami, na kanapę i tam została do rana, nie przyszła spać ze mną. Rano przyszła do sypialni, ale nie wskoczyła na łóżko, tylko na fotel. Potem niby za mną łaziła, ale jak tylko na nią spojrzałam - ogon pod siebie i na kanapę.

 

Obawiam się, że ta awantura to mogła być sprawka Kreski. Ona niestety jest taka, że najpierw robi, a potem myśli. Identycznie się zachowywała po ataku na jeża, ale wtedy to jednak zadziałał instynkt. A teraz?...

 

Nionia oczywiście była wczoraj znieczulona do szycia i ostrzykiwania ran antybiotykiem. Pyszczek miała bardzo spuchnięty, a w oku krwiak. Całą noc spała w swoim posłanku na moim łóżku (bałam się, żeby się nie zsiusiała pod siebie). Rano zjadła, wypuściłam ją samą na siusiu, podałam środek p/bólowy. No i wzięłam do pracy... Śpi sobie teraz. Dostała antybiotyk na 10 dni, do zdjęcia szwów.

 

Tak jak pisałam, Pani Doktor wszystko bardzo dokładnie oczyściła i ostrzykała i mamy nadzieję, że się będzie ładnie goiło. Jutro mamy pojechać na kontrolę, choć mieliśmy całkiem inne plany :( Dziś pyszczek wygląda trochę lepiej, tzn. przynajmniej opuchlizna zeszła.

 

Zapłaciłam wczoraj w lecznicy 200 zł :( Właściwie, nie powinnam teraz karmić tych potworów przez 2 miesiące!

 

Tak mi żal Soni, że łzy same napływają do oczu. Jeszcze tego jej brakowało! :(

 

W dodatku atmosfera w domu jest bardzo "zważona", bo mamy ze Sławkiem trochę inne zdanie na temat tego, co się wczoraj wydarzyło. Zamknęłam dziś Gapcię w sypialni, bo od wczoraj zachowuje się tak, że aż się prosi, żeby stać się "ofiarą".

 

Nionia dziś, u mnie w pracy i paragon za wczorajszą wizytę w lecznicy.

Plus zaległy paragon za szczepienie i chipowanie.

 

 

Link to comment
Share on other sites

Tym razem nie...

 

A z lepszych wieści - Florka, która ma jeden z cudowniejszych domów i nie chciała tego docenić przez blisko 5 miesięcy, wreszcie się... ogarnęła!

Jeszcze jakieś 10 dni temu rozmawiałam z p. Agnieszką, że klatkowanie niestety nie pomaga. Że Florcia uwielbia klatkę, ale tylko wtedy, gdy wszyscy są w domu. Zostawiona w niej sama, ujadała dokładnie tyle czasu, ile domowników nie było. P. Agnieszka napisała nawet do mnie maila z pytaniem, czy mogliby jej poszukać innego domu, nie w bloku, ale wśród swoich bliskich lub przyjaciół, żeby mogli dalej Florkę widywać - szczególnie ze względu na dzieci... Oczywiście się zgodziłam, pod warunkiem, że dostanę informację gdzie Florka będzie mieszkać i będę mogła pojechać poznać tę rodzinę i sprawdzić warunki.

 

Po konsultacji z - nomem omen - Florentyną ;) zapytałam Doktora czy widziałby jakieś środki farmakologiczne, które moglibyśmy spróbować zastosować jako ostatnią deskę ratunku. Doktor przepisał receptę na psi "prozac". Zadzwoniłam do p. Agnieszki, żeby podjechali po tę receptę. P. Agnieszka była sceptycznie nastawiona do farmakologii, ale mieli spróbować. Podczas rozmowy wspomniała, że dzień wcześniej jej Mąż miał wolny dzień i zrobił pewien eksperyment. Otóż zauważył, że Florka bardzo chętnie przebywa na posłaniu Pantyra. Przeniósł więc posłanie do przedpokoju, następnie przypiął Florkę na długiej smyczy, żeby mogła się swobodnie poruszać po przedpokoju, ale nie mogła się dostać do salonu, gdzie wyprawiała demolki i... wyszedł na godzinę, po dzieci. Gdy wracał, stał dłuższą chwilę pod oknem i NIE SŁYSZAŁ FLORKOWEGO UJADANIA! Był przekonany, że rudzielec przegryzł smycz i szaleje w salonie, ale się.. mylił! W przedpokoju powitała go Florka, na smyczy, na posłaniu Pantyra (no i Pantyr oczywiście też ;)).

 

Od tamtego dnia, zostawiają Florcię właśnie w takiej "konfiguracji" i jest SPOKÓJ!!! Raz została nawet na 8 godzin!

No i co o tym myśleć?... Chyba CUD! Albo Florencja słyszała nasze rozmowy, czytała maile i uznała, że jednak lepiej jej będzie tu, gdzie jest ;)

Link to comment
Share on other sites

Nutusiu już sobie wyobrażam Twoje nerwy odnośnie Sonii. Przykro mi :(

Tak mi przyszło do głowy, że jak byłam u Ciebie ostatnio z Fanny, to Sonia wcale takim aniołkiem nie była. Tylko ona miała zapędy do atakowania Fanny. I pewnie gdyby nie nasza ingerencja, to by się dziewczyny złapały nie raz. Sonia swoje przeszła w życiu niestety i może poczuła się trochę za bardzo u siebie i chce rządzić.

 

Natomiast wieści o Florce..... miód na moje serce!

Widać potrzebowała trochę czasu (no dobra duuuużo więcej czasu) i niekonwencjonalnych metod.

Brawo Florka! A ludzie Florki powinni dostać medal za cierpliwość.

Link to comment
Share on other sites

W stosunku do rezydentów Nionia zawsze zachowywała się bez zarzutu... Z Fanny sytuacja była trochę inna, nieco napięta, bo i obcy ludzie, obcy, dużo większy pies, zamieszanie. Zazwyczaj trochę inaczej wygląda wprowadzanie nowego psa do stada, jeśli ma zostać trochę dłużej niż na jedną noc.

 

O tak - Florkowej Rodzinie należy się medal z najczystszego kruszcu :)

 

Kochani - zabieram Nioniuszkę pod pachę i spadamy do domu. Może jeszcze się uda coś podziałać względem świąt ;)

Wszystkim życzymy spokoju, ciepła, radości, smacznego jajeczka i SUCHEGO dyngusa :)

Link to comment
Share on other sites

Tak mi bardzo przykro.Ja chyba najlepiej wiem co czujesz .

Na szczęście rany nie były bardzo duże.

Strach i niepewność co w domku się dzieje........w czasie gdy musisz pracować.

Tulam mocno do serducha.

 

Wszystkim cioteczkom i ogoneczkom zdrowych i wesołych świąt ,życzę.

Link to comment
Share on other sites

Święta, Święta i po Świętach ;)

 

W sobotę byliśmy z Nionią na kontroli - wszystko się ładnie goi, jak na psie. Żadnych podpuchnięć, zaognień, zbierającego się płynu, Z pewnością duża w tym zasługa Doktor Marty i jej precyzji :) Tylko oczko jeszcze nieco zapuchnięte i krwiak schodzi powoli. Dlatego Doktor Darek dał nam kropelki, żeby szybciej oko się oczyszczało. Zapuszczamy 3x dziennie. Kropelki kosztowały 15 zł.

 

A tu końcowo-świąteczne poobżartuchowe lenistwo ;)

 

_DSC1944.JPG

 

_DSC1945.JPG

Link to comment
Share on other sites

Współczuję  Nutusiu Tobie i Nioni. Nie wiadomo jak teraz postępować ze stadem szczególnie ,że przyczyna nieznana.

 DS Florki faktycznie nadzwyczajny.Miejmy nadzieję że Florka ogarnęła się już na stałe.

Link to comment
Share on other sites

Tak właśnie powinno być... Miałam ją zawieźć z najbliższy piątek, ale nie mogę, bo jeszcze będą szwy do zdjęcia. Muszę dopytać czy nasi Doktorzy mają dyżur w weekend - wtedy pojechałabym w sobotę i potem odwiozłabym Nionię do Wwy. Jeśli nie, zaczekam do wtorku, żeby Doktor Darek jeszcze girkę obejrzał.

 

W sobotę oglądał, majtał, zginał i powiedział, że jeszcze trzeszczy, tzn., że nie wytworzyła się jeszcze chrząstka. Ale to, że Niońka nie stawia tej łapki nie jest wynikiem bólu czy dyskomfortu, ale siedzi w jej głowie... Dupina niestety bardzo "schudła", mięśnie są w zaniku. Kazał masować i ćwiczyć łapkę - tzn. maksymalnie przyginać, a potem prostować. Pierwszy seans ćwiczeniowy nie spotkał się z entuzjazmem - kolejne już były dłuższe i protesty były mniejsze. Podczas ostatniego, jedną ręką ćwiczyłam łapkę, a drugą miziałam pod brodą i Nionia nawet zapadła w drzemkę ;)

Zdarza się, że stojąc, Sonia delikatnie opiera stopę o podłoże, ale idąc, nadal trzyma ją w górze. Z oczkiem nieco lepiej po kropelkach, ale krwiak nadal jest.

 

Niestety, układy wewnątrzstadne nadal nie są dobre. Sonia - po tym, co ją spotkało - stroszy sierść i warczy na zbliżające się do niej psy. Momentami dochodzi do "wymiany zdań" - na szczęście już pod kontrolą. Na dwór też zazwyczaj wychodzą osobno, bo Sonia boi się iść ze wszystkimi. Ale w łóżku śpią wszystkie bardzo zgodnie ;)

Zostawiłam ją dziś zamkniętą w sypialni razem z Gapcią...

Link to comment
Share on other sites

Mam nadzieję, że tak. P. Patrycja prosiła wtedy, żeby Sonia została u nas do czwartku (tego za 2 dni), bo na tę datę Doktor wyznaczył wizytę kontrolną i uznała - w sumie słusznie - że nie ma co zabierać psiny przed Świętami, żeby zaraz potem ją targać w podróż do lecznicy. Tym bardziej, że p. Patrycja była chora. Kto mógł się spodziewać, że stanie się tak, jak się stało? :(

Link to comment
Share on other sites

To nie jest kwestia liczby tymczasów, tylko tego "czegoś". Bywało więcej tymczasów (sławetny grudzień, gdy łącznie było 9 psów!) i był spokój, a bywał jeden (Frania, Mamba) i był dym. Nie mówiąc o tym, że Chmurka była najpierw u nas przez ok. 3 miesiące i było wszystko ok, potem wróciła z adopcji - nadal było wszystko ok, a kilka dni przed wybyciem do DS też doszło do sprzeczki. Tyle, że mniej groźnej...

 

To są tylko zwierzęta. Kierują nimi instynkty i emocje, o których ludzie nie mają pojęcia i których nie są w stanie przewidzieć.

Z pewnością w stadzie 2 psów układy są inne niż w stadzie 3,4 czy 5, ale jednak to nie liczba jest decydująca. Co nie znaczy, że powinnam mieć więcej niż jednego tymczasa ;)

 

Kreska żyje z kotami niemal od urodzenia i wydawałoby się, że z własnym kotem można ją bezpiecznie zostawić. Nic bardziej mylnego! :(

Link to comment
Share on other sites

Tak, tak, masz rację! Ale przy przy rosnącej liczbie tymczasów proporcjonalnie wzrasta prawdopodobieństwo, że któryś będzie stanowił ognisko zapalne.

Byłoby to do ogarnięcia, gdyby ktoś był cały czas w domu, a tak same rozwiązują konflikty, niestety nie zawsze z dobrym skutkiem :(.

Link to comment
Share on other sites

No niestety, właśnie tak jest. W dodatku przez większość roku są skazane na w sumie niewielką powierzchnię. Latem jest lepiej, gdy mogą zostawać na zewnątrz...

 

A teraz z innej beczki - zapraszam na wątek Odiego, podopiecznego jola_li, którego miałam przyjemność poznać osobiście: http://www.dogomania.com/forum/topic/146429-odi-z%C5%82oty-pies-w-pe%C5%82nym-tego-s%C5%82owa-znaczeniu/

Link to comment
Share on other sites

Bardzo dobrze :) Gdyby nie te mikroskopijne szwy i wygolenia, wcale nie byłoby widać, że zaszło coś niefajnego. Nawet strupki już poodpadały, oczka czyste (choć zapuszczania kropli nie lubimyyyyyyy!!!!!).

 

Z nóżką też już lepiej. Wczoraj o mało nie padłam z radości, gdy ciesząca się na nasz powrót do domu Nionia, skakała na mnie, podpierając się na obu tylnych nóżkach! :) Ma jeszcze skłonność do oszczędzania łapki, ale coraz częściej się nią podpiera i ją stawia.

 

W sobotę jedziemy na ostatnią kontrolę ortopedyczną i zdjęcie szwów, a w niedzielę na 18tą jestem umówiona z Panią Patrycją i Nionia zacznie nowe życie...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...