Jump to content
Dogomania

Sonia - uroda może i przeciętna, ale charakter - ANIELSKI! :)


Nutusia

Recommended Posts

Historia Soni na dogo rozpoczęła się w marcu 2014 r.
Malagos napisała wtedy:

Taka maleńka sunia mieszka pod krzakami i żywopłotem u nas na wsi. Ludzie ją karmią, ale ona nie ma domu. Kiedyś przybłąkała się do jednej z kobiet, a jak się oszczeniła,babka oddała ją na wieś. Sunia po 2 latach wróciła i nie ma się gdzie podziać.
Ma ranki na głowie, kuleje, ma opuchnięte oczy. I trzęsie się cała, bo w nocy jest zaledwie 0 stopni.

sunia01.png

sunia02.png

Mam na bdt sunię Vanilkę w kojcu od 4 tygodni jest Blansz. Jestem w kropce, bo nie mogę Suni zabrać. A jej tak potrzeba ciepła, leczenia, odkarmienia, sterylizacji...

Proszę, pomóżcie i jej, i mnie - potrzebny dom tymczasowy!

Ja też miałam zajęte miejsce w DT, a gdy już się zdecydowałam, że jednak wezmę malutką "nadprogramowo", sunia ZNIKNĘŁA! :( A ja zostałam z ogromnymi wyrzutami sumienia...

Aż tu nagle, 5 stycznia pojawił się kolejny wpis malagos:

Sunia została oddana ponownie tam, skąd się urwała, na wieś na łańcuch. Przed Świętami, z miesiąc temu - znów wróciła! Chuda, z wytartą od łańcucha szyją, z wypadającą sierścią i kulejaca na łapkę. Kobieta, ta co poprzednio ją oddała, dokarmia Sunię. Znalazła się babka (nieciekawy typ, pijący, ale dba o kota, którego ma - nikt inny się nie zgłosił), która oferowała dom - rozmawiała ze mną 2 razy, ja z wójtem, uzgodnione darmowe szczepienie, odrobaczenie, odpchlenie i sterylizacja. Babka psa wzięła...na dwa dni... i wyrzuciła, bo "za stara, zdechnie niedługo" !!
Reasumując - Sunia na ulicy, ma wprawdzie co jeść, ale nie ma domu. Ona tyle przeszła, nigdy nie miała swojego domu, a jest taka kochana, przytula się , merda ogonem, łasi...
Nie mogę jej wziąć, nawet tymczasowo. Nie zakładałabym wątku, gdyby było inaczej.

Kolejny raz błagam o pomoc dla Suni! :(

Tu dalszy ciąg tzw. "rozwoju sytuacji": http://www.dogomania.com/forum/topic/137136-psiaki-z-naszej-wsi-ma%C5%82a-wyniszczona-su%C5%84ka-potrzebuje-pomocy/page-14

Okazało się, że życie zrealizowało swój autorski scenariusz - Sonia trafiła do mnie, co udowadnia, że... przed przeznaczeniem nie uciekniesz :)

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Sonia przyjechała do nas 13 stycznia wieczorem.

Raportowałam na bieżąco co się działo do dziś:

 

14 stycznia:

 

Wczoraj, ponieważ zdążyłam dotrzeć do domu, zanim Sławek przywiózł Sonię od Marysi (szczęśliwym trafem przesunięto mi wizytę lekarską o pół godziny wcześniej), wprowadzenie nowego psa do stada odbyło się tradycyjnie, tzn. Sławek podał mi Sonię przez okno sypialni, a wchodząc do domu wypuścił nasze szczekaczki na dwór. Sonia trochę się trzęsła, ale posiedziałyśmy na łóżku, potem ją zestawiłam na podłogę i otworzyłam drzwi sypialni. Przeszła się spokojnie po domu. Zaczęłam kolejno wpuszczać mocno ciekawskich, ustawionych w kolejce przy drzwiach tarasowych. Sonia trochę powarkiwała, ale moje stare wygi tymczasujące zachowały się bez zarzutu - zobaczyły, że jest i dały spokój. Trochę gorzej z Imką, bo się spokojniutkiej Soni nie przestraszyła na tyle, żeby przed nią uciekać, a jednocześnie nie miała na tyle odwagi, by ot tak sobie do niej podejść. A co w takich sytuacjach robi Imka? Piszczy!!!!!

 

Żeby Sonia czuła się bezpieczniej, posadziłam ją obok siebie na kanapie, odgradzając od tych co bardziej ciekawskich. Ale gdy wstałam nastawić wodę na herbatę, Sonia na kanapie została. Dopiero po dłuższej chwili zeskoczyła i przyszła do kuchni, gdzie bezbłędnie zlokalizowała miskę z wodą i się spokojnie napiła. W kolejce po kolację ustawiła się, jakby mieszkała u nas od zawsze, przy czym wiedziała, że dostanie ostatnia i cierpliwie czekała! Nie zjadła do końca. Potem krążyła od posłania do posłania, aż w końcu zaległa na... fotelu :) Najśmieszniejsze było wczoraj, że psy zachowywały się wypisz wymaluj jak dzieci! Ponieważ chciałam, by Sonia poczuła się swobodnie i położyła się w posłanku, nakłaniałam ją do tego. Chwilę poleżała jednak i wychodziła, a wtedy jej miejsce natychmiast zajmowała Gapcia, Lili albo Imka. Posłanka, które zazwyczaj stoją puste, a na kanapie nie ma gdzie się wcisnąć, wczoraj miały wzięcie, że hej!

 

Wieczorem Sławek wyszedł z nią do ogrodu na smyczy - tylko z nią - od razu zrobiła siusiu.
Gdy przyszedł czas na spanie, przeniosłam jedno posłanie do sypialni, ale także położyłam kocyk na fotelu. Sonia najpierw wskoczyła na fotel. Poleżała chwilę, zeszła, ułożyła się na posłaniu i znowu za chwilę wyszła. Obeszła łóżko i hyc, położyła się obok Imki (bo Kreska i Gapcia już były pod kołdrą). Imka więc skwapliwie skorzystała z okazji i cała zadowolona zajęła najpierw posłanko, a potem fotel. Dalej nie wiem co się działo, ale gdy się rano obudziłam, w łóżku był KOMPLET :)

 

Śniadania Sonia jeść nie chciała. W ogrodzie najpierw miałam ją na smyczy (zrobiła siusiu), a potem puściłam ją wolno. Trochę była niepewna, tym bardziej, że rudy piorun kulisty przetaczał się przez ogród goniąc za piłką. Ale jakoś Soni udało się zejść z linii rażenia i znaleźć sobie miejsce na kupola.

 

Przed wyjściem z domu zamknęłam ją w sypialni, bo jeszcze nie zawarła do końca rozejmu i przyjaźni ze stadem. Gdy zaniosłam miseczkę z jedzeniem i piciem, zastałam pannę na łóżku :) Zostawiłam jeszcze 2 gryzaki i wyszłam. Dziś ją chyba jednak wykąpię, bo choć nie jest jakoś bardzo brudna, to ma dość tłustą sierść. No a skoro mamy razem spać...
Jutro jedziemy do Doktora na przegląd techniczny:)

 

15 stycznia:

 

Gdy otworzyłam sypialnię, Sonia siedziała na fotelu. Żadnych szkód. Po chwili tylko zaleciał mi nieciekawy zapaszek... Rozejrzałam się i zobaczyłam dziwnie zwinięty chodniczek, w którym została skrzętnie ukryta mikroskopijnej wielkości rozwolniona kupa. Szybko zebrałam chodniczek do łazienki, żeby Sonia nie miała wyrzutów sumienia. Bardziej mnie zmartwiło to, że nic nie zjadła. Gryzaki też były nietknięte.
Zabrałam ją na dwór - wysiusiała się 2 razy. Myślę, że ta "wpadka" to wynik stresu.

Wieczorem Sonia była nad wyraz spokojna. Co chwila do niej podchodziłam albo ją wołałam, bo nie jestem przyzwyczajona do takiej siły spokoju i aż się bałam czy się dobrze czuje. Ale wygląda, że wszystko jest OK, bo gdy podchodzę podnosi łepek i podstawia do głaskania, a gdy wołam przybiega i merda ogonkiem.
Trochę strachu wywołał odkurzacz - wyjątkowo wielki i głośny, gdy się włączy turboszczotkę. Aż się malutka schowała pod choinkę. Potem praktycznie cały wieczór przespała w posłanku przy kaloryferze, z przerwą na poznanie cioci Uli, którą najpierw obwarczała, by zaraz potem dawać się głaskać i miziać.

No i muszę ją pochwalić, że w pewnym momencie podeszła do drzwi wyjściowych i drapała łapką, żeby ją wypuścić! Wypuściłam samą i zostawiłam uchylone drzwi (bo jeszcze nie załapała "obiegu"). Wyszła i sama wróciła po dłuższej chwili - taka mądra i dzielna dziewczynka :)

A gdy szłyśmy spać, rozbawiła mnie setnie! Spała w posłaniu przy kaloryferze. Zawołałam - wyszła zaspana, więc wzięłam posłanko i położyłam przy łóżku. Od razu do niego weszła i ułożyła się z powrotem. Ale gdy tylko zgasiłam światło, obeszła łóżko i na mój tajny znak, w sekundzie była przy mnie. Zwinęła się w kłębuszek i tak spała do rana! Ona jest niesamowita - przez całą noc praktycznie wcale się nie rusza i śpi w jednej pozycji. Takie łóżkowce to ja bardzo proszę!
Miałam ją wczoraj wykąpać, ale doszłam do wniosku, że pokażę Doktorowi tę "tłustość" - a co mi zależy ;)

Już sobie stworzyłam listę Sońkowych spraw do Doktora. Znalazł się na niej również punkt dotyczący lewej tylnej łapki. Rano zauważyłam na dworze, że czasami "omija kroczek", podkulając ją do góry. Początkowo złożyłam to na karb "ratlerstwa". Ale wczoraj w domu, gdy szła powoli, też zauważyłam, że utyka i to tak, jakby chciała sobie "nastawić staw".

No i jest problem z jedzeniem. Kolację tylko skubnęła, choć zanęciłam odrobiną chudego mleka. Dzisiejsze śniadanie też szczątkowe (wzbogacone oliwą z oliwek). Do weekendu postanowiłam zostawiać ją w sypialni. Zostawiłam jedzenie - zobaczymy czy się skusi. Chyba kupię jej dziś jakąś pachnącą puszeczkę, bo choć Sońka nie jest wychudzona, to jednak raz na dzień powinna coś zjeść...

 

16 stycznia:

 

Sonieczka była nieco wystraszona całą wyprawą, ale też bardzo spokojna. Niestety, szalony entuzjazm Lili i dramatyczne przerażenie Imki nie działały na nią pozytywnie.

W samochodzie - aniołek! Przytuliła się do Sławkowej nogi, bo na kolanka się wejść nie dało (Imka była na nich wręcz rozpłaszczona i przywarta). Wystawiona z auta, grzecznie czekała aż Sławek się wydobędzie z tylnego siedzenia i odklei Imkę.

Do poczekalni dzielnie weszła. Nawet z Kasią się zapoznała! Potem stanęła za moimi nogami i cichutko czekała, aż będziemy mogły wtargnąć do gabinetu. Lili oczywiście urządziła całe show, zajmując sobą wszystkich czekających. Imka trwała rozpłaszczona na podłodze, a wcześniej ze strachu zrobiła kupę na środku poczekalni...

Ale do gabinetu już Sonia wejść nie chciała, więc ją wniosłam. Usiadła sobie grzecznie pod ścianą i cierpliwie czekała aż Doktor przyjdzie i potem, aż Lili dostanie swój wymarzony zastrzyk :)

Na stole była spięta (kto by nie był!), ale dała sobie zrobić absolutnie wszystko - bez żadnej skargi, wyrywania się czy pokazywania ząbków. ANIOŁ!!!!!

Najpierw oczko - Doktor zakropił i coś tam majdrował pęsetą (wolałam nie patrzeć), żeby sprawdzić czy to zwichnięcie czy przerost. Wyszło, że zwichnięcie. Nawet mu się udało to oczko "naprawić", ale niestety nie na długo. Mamy nadal zakrapiać gentamycynę - 2x dziennie po 2 kropelki i przy okazji któregoś z zabiegów w znieczuleniu, oczko zostanie naprawione na stałe.

Następnie nastąpił ogląd uszu - trochę tłuste, ale czyste - można sobie odpuścić zakrapianie i czyszczenie. Serduszko osłuchane - bije jak należy. Zęby fatalne. Jak to się Doktor wyraził - jakby cegłówki na budowie nosiła :( Jeden kieł w ogóle nie ma kształtu kła - czubek ma jakby na prosto "ucięty".

Jeśli chodzi o wiek, czego Doktor nie cierpi określać, uznał, że jeśli będziemy ją ogłaszać jako sunię ok. 5-letnią będzie uczciwie ;) No, powiedzmy 5-6-letnią...

Kolejna na mojej liście była kulejąca łapka. Dobrze zauważyłam, że Sonia jakby się starała "naprostować" sobie staw. Ma bowiem nawykowe wypadanie rzepki z kolana. Doktor trzymał łapkę i bez żadnego problemu, nie sprawiając Soni bólu, wpadał tę rzepkę i wypadał. Sonia się do takiego stanu rzeczy przyzwyczaiła i przystosowała, ale trzeba to operacyjnie naprawić (nie koniecznie zaraz już), bo z wiekiem będą się tworzyć coraz większe zwyrodnienia i w końcu powstanie problem większy. A z tym teraz-już, to chyba jednak trzeba będzie to zrobić, zanim pójdzie do adopcji. Takie jest moje zdanie - czekam na Wasze opinie. Moim zdaniem trudniej ją będzie wyadoptować, mówiąc ludziom, że prędzej czy później czeka psinę zabieg. Ludzie mogą się obawiać kosztów, opieki po zabiegu, a ja się będę obawiała po pierwsze czy dotrzymają słowa i to zrobią, a po drugie, czy trafią na odpowiedniego lekarza (bo jak wiadomo ja ufam tylko jednemu).

 

Sonia byłaby "wyłączona" na jakieś 3-4 tygodnie po operacji. 10 dni do zdjęcia szwów i potem może jeszcze tę łapkę oszczędzać przez jakiś czas. Oczywiście na jej korzyść przemawia to, że jest latlerkiem i nie jest ciężka. A propos ciężka - na lecznicowej wadze waży 9,2 kg!

Kolejna sprawa - ewentualna ciąża. USG nie wykazało żadnego życia w środku, co oczywiście nie oznacza, że się nie pojawi za jakieś 2 tygodnie. Ale wtedy już będzie "po ptokach" ;) Przy okazji sobie Doktor obejrzał resztę Soni od środka i wszystko jest w porządeczku.

Co do tłustości sierści - nie ma w tym nic chorobowego. Ma trochę łupieżu i to wszystko. Mogę ją wykąpać w zwykłym psim szamponie, nie musi być żaden leczniczy.

Dostałam tabletkę Dehinelu jako dawkę przypominającą, do podania jutro. 22 stycznia mamy jechać zaszczepić wirusówki i będziemy się wtedy mogli umówić na sterylkę po ok. 10 dniach. Ale ponieważ zazwyczaj sterylkujemy w czwartki, żeby przez weekend mieć oko na rekonwalescentkę, zakładam, że się ciachniemy 5 lutego i przy okazji pewnie "załatwimy" oczko.

Trąba ze mnie, bo zapomniałam wpisać na listę sprawy przepukliny. Ale to nic - pokażemy ją Doktorowi przy okazji wirusówek.

Za wczorajszą wizytę, USG i robalową tabletę zapłaciłam 30 zł.

Po powrocie do domu Sońka zjadła kolację z wielkim smakiem! Dzięki temu, że Kasia pomogła mi w lecznicy ogarnąć towarzystwo, Sławek pojechał zaprowiantować chrupkowego niejadka i kupił puszeczki. I to był strzał w dziesiątkę! Potem psina odsypiała stresy wyciągnięta na kanapie :)

Dziś śniadanko złożone z dwóch saszetek też zniknęło z miseczki bez namawiania. Ponieważ Sonia kategorycznie odmówiła zamknięcia jej w sypialni doszłam do wniosku, że już może zostać w psim towarzystwie. I bardzo bym chciała, żeby przynajmniej niektóre osobniki wzięły z niej przykład jak można grzecznie i spokojnie czekać na powrót Państwa z pracy!

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Nionia już w DS, więc "spadek" w kwocie 317,11 zł przenoszę na tymczasowiczkę, która nadal się u nas tymczasuje, czyli Imkę (http://www.dogomania.com/forum/topic/142833-w-ma%C5%82ym-cia%C5%82ku-wielki-strach/)

 

POST ROZLICZENIOWY:

Bieżący stan konta: 0

Wpływy: 1.892,99 zł
- 50 zł od Taty jola_li
- 150 zł zwrot za sterylkę od Akcji Sterylizacja (Fundacja Ostatnia Szansa)
- 410 zł z bazarku Mazowszanki13
- 90 zł z bazarku Mazowszanki 13 (bezpośrednio na konto konfirm31)
- 50 zł - wpłata od dorcia01
:)
- 156,30 zł - z mojego bazarku książkowo-płytowo-filmowego (http://www.dogomania.com/forum/topic/145237-rozliczam-ksi%C4%85%C5%BCki-filmy-i-p%C5%82yty-dla-soni-i-pianki-do-0802-godz-1800/)
- 100,01 zł od Mattilu (na operację Soni)
- 30 zł od dorcia01
- 50 zł od Grażyna49
- 200 zł od Klubu Wytrwałych Baloniarek na operację kolanka

- 306,68 zł z bazarku (http://www.dogomania.com/forum/topic/145733-koniec-rozliczamy-pi%C4%99kne-r%C3%B3%C5%BCno%C5%9Bci-dla-soni-i-imki-do-803-do-2000/)

- 300 zł - od DS Nioni na "dalszą działalność"

Wydatki: 1.892,99 zł
u konfirm31:
- 90 zł - gentamycyna krople do oczu, Otifree, Oridermyl
u mnie:
- 30 zł - badanie ogólne, USG i 1 tabl. Dehinelu na robale
- 24,90 zł - 10 puszeczek karmy Winston x 2,49 zł
- 150 zł - sterylizacja (koszt pokryty przez Sterylkową Skarbonkę)
- 50 zł - operacja oka (usunięcie zwichnięcia chrząstki)\
- 100 zł - operacja przepukliny pępkowej i pachwinowej
- 35 zł - RTG kolana - do planowanej operacji kolana
- 12 zł - 30 tabl. Aescinu (z powodu płynu zbierającego się w przestrzeni po usunięciu przepukliny)
- 75,03 zł - karma w styczniu i w lutym (41 dni x 0,25 kg = 10,25 kg x 7,32 zł - karma Royal Canin Club, 15 kg za 109,80 zł)
- 40,38 zł - karma na marzec - 31 dni x 0,25 kg x 5,21 zł (karma Josera Solido - 15 kg za 78,11 zł)
- 500 zł - operacja nawykowego zwichnięcia rzepki
- 50 zł - zwrot 25% za wsparcie KWB

- 40 zł - zastrzyk p/bólowy, z antybiotyku oraz antybiotyk w tabletkach na 8 dni

- 18 zł - Aescin na krwiak, który się pojawił na operowanym kolanie

- 70 zł - szczepienie p-ko chorobom wirusowym i chip

- 200 zł - lecznica (szycie i antybiotyk na 10 dni)

- 15 zł - krople do oczu (krwiak)

- 18 zł - preparat HMB (na odbudowę masy mięśniowej)

- 17,57 zł - karma na kwiecień - 11 dni x 0,25 kg = 2,75 kg x 6,39 zł - karma Bosh Adult jagnięcina z ryżem, 15 kg za 95,84 zł

- 20 zł - 25 tabletek preparatu glukozaminowego (całe opakowanie, 90 tabl. za 45 zł)

- 20 zł - zawiezienie Nioni do DS (Warszawa)

- 317,11 zł - przekazane jako "spadek" na konto tymczasującej się nadal u nas Imki

 

20afa11e377818af.jpg

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

A ja jak zwykle będę po cichu podglądać Nutusiowe wątki

 

Witaj werren - zapraszamy do głośnego podglądania -będzie nam bardzo miło :) Niech milczą, jak to mają w zwyczaju tylko ci, którzy nam dobrze nie życzą!

 

Konfirm, czy oprócz 90 zł za weta, o czym pisałaśna wątku malagosa mam zapisać jeszcze jakieś wydatki w poście rozliczeniowym do zwrotu dla Ciebie?...

Link to comment
Share on other sites


Konfirm, czy oprócz 90 zł za weta, o czym pisałaśna wątku malagosa mam zapisać jeszcze jakieś wydatki w poście rozliczeniowym do zwrotu dla Ciebie?...

  Tak dla porządku, to tam jeszcze była gentamycyna, krople do oczu. Paragon jest zeskanowany(miniaturka), na wątku malagos - post 355. Ze zwrotem, mi się nie spieszy - to w ostatniej kolejności. Wydatków innych na Sonię - nie miałam.

 

Część artystyczna - imponująca. I widać, że panienka wykąpana, aż tchnie czystością i świeżością :)

Link to comment
Share on other sites

Kompletny brak znajomości kanonów psiej urody !!! Jak można twierdzić, że uroda suni jest przeciętna !!

Wystarczy spojrzeć w te oczęta, zauważyć piękną kitkę i już widać, że sunia urokliwa jest. Tylko trzeba lepiej się przyjrzeć. Sercem popatrzeć !

Kochana sunieczka, jeszcze będą w kolejce domki się ustawiać !

Link to comment
Share on other sites

idąc za hitem dzisiejszego spotkania czarownic Ziutki i Kasi to o SONI:


Ona jest taka cudowna
Niewinna i słodka.
Gdy Ciebie też spotka
To wtedy już wiesz.
Ona jest taka cudowna
Rozpala i wciąga.
Jak wiara niezłomna
To piękna jest rzecz.






https://www.youtube.com/watch?v=cU1C7IzcLnw


hihihi

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...